Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-02-2010, 15:02   #1
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Assassin (XII wiek)




Wenecja 2 maja 1186 roku


To miasto zdawało się być ósmym cudem świata, szczególnie w blasku zachodzącego słońca, które odbijając się w wodzie laguny rozświetlając kanały i zatokę.

Filip krążył bez celu zastanawiając się co dalej ma z sobą począć. Był bardzo, bardzo daleko od domu, a choć pełna sakiewka przydawała mu pewności siebie to jednak nie dawała odpowiedzi co ma dalej czynić. Przekroczył jeden z przewieszonych nad kanałem mostków, skręcił w jedną uliczkę, drugą, trzecią i... stwierdził że się zgubił.

- Monsignore - zagadnął jakiegoś tragarza dźwigającego wielką pakę - Plazza Saint Marco, catedrale, capisci ? - próbował swym, mizernym italskim dogadać się z robotnikiem.

Ten chwile mierzył go wzrokiem po czym machnął niedbale ręką w kierunku z którego przyszedł Filip i szybko wyrzucając słowa zalał go potokiem wskazówek.

- Si, si , merci - przerwał ten zalew słów Francuz i skierował się w kierunku wskazanym przez Wenecjanina.
Zaułek w który wkroczył był wąski i zapadający wieczór skrywał go coraz w głębszym cieniu. przezornie oparł dłoń na rękojeści krótkiego marynarskiego kordu i krokiem mającym świadczyć o jego pewności siebie zagłębił się w uliczkę, choć po prawdzie wcale się tak nie czuł.

Gdzieś na górze otworzyło się okno i tylko dzięki refleksowi uskoczył przed strugą pomyj, która ochlapała jego ciżmy. Zaklął pod nosem i przyspieszył kroku tracąc na chwilę czujność. Dopiero więc po sekundzie lub dwóch zobaczył ze przed nim z ciemnej niszy wychynęły dwie postaci. Gdy rzucił szybkim spojrzeniem za ramię stwierdził że dwie kolejne blokują mu odwrót.

Wysoki, barczysty człek o twarzy pokrytej dziobami zagadał coś do niego. Filip rozróżnił kilka słów w języku normańskim, ale nie mógł uchwycić sensu wypowiedzi. Jednak wyciągnięta ręka wyraźnie dawała do zrozumienia, że nieznajomy żąda oddania broni.
De Fontebleu przyjrzał mu się baczniej lecz nawet w tak mizernym świetle mógłby przysiąc że widzi napastnika po raz pierwszy w życiu.






Jerozolima 2 maja 1186 roku


W Jerozolimie wrzało. Choć Święte miasto nigdy nie mogło być nazwane oazą spokoju to jednak teraz napięcie było wręcz namacalne. Ulicami przewalały się tłumy kupców, szlachty duchownych i żebraków. Tu i ówdzie błysnął bielą płaszcz templariusza, nieopodal mignął barwny herb rycerza naszyty na tunice.

Ostatnie wyczyny Renalda z Chatillon który splądrował muzułmańskie miasta na wybrzeżu Morza Czerwonego i złupił kilka pielgrzymich karawan spolaryzowały nastroje wśród mieszkańców.
Niektórzy jak templariusze czy Courtneyowie wyraźnie go popierali, inni jak szpitalnicy czy byli doradcy niedawno zmarłego króla Baldwina żądali ukarania rabusia i mordercy.

Oliwy do ognia dolewały wieści jakoby Saladyn rozjuszony wyczynami Renalda zbierał wielką armie z którą miał zamiar pognębić Królestwo Franków. Każdy plac, kawałek wolnej przestrzeni zajęty był przez mówcę, który z ogniem w oczach i płomiennych słowach przekonywał do swych racji.

Tak jak tu teraz.

Vincenzo widział stojącego na beczce niemłodego mnicha, który nawoływał do walki z synami Belzebuba jakimi mieli być wojownicy Salah ad Dina. Piętnował także fałszywych chrześcijan którzy w duszy sprzyjają poganom i chętnie widzieliby ich bijących swe bezbożne pokłony w świątyniach Pańskich. Łypał jednocześnie wzrokiem ku grupce sergeantów szpitalników ubranych w czarne płaszcze z naszytym białym krzyżem niedwuznacznie wskazując kogo ma na myśli.
Ci wysłuchiwali dość długo spokojnie coraz bardziej niedwuznacznych aluzji, jednak w końcu ich cierpliwość się wyczerpała.

- Stul pysk golona pałko - zawołał jeden z nich
- Do kruchty - zakrzyknął drugi.

- Dajcie mu mówić, prawdę mówi - za mnichem-pyskaczem wyrosło jak spod ziemi pól tuzina półbraci Zakonu Templariuszy - mów mnichu !!!

- Odkąd to Zakon Świątyni rządzi w mieście Pańskim ? - szpitalnik nie zamierzał dać za wygraną - niech ten klecha zamilknie !!!

- Odkąd my bronimy go własną piersią a nie zmawiamy się z poganami wrzasnął rosły żołnierz templariuszy.

- To kłamstwo !!! - odparował szpitalnik.

- Zarzucasz mi psie że kłamię ? - w rękach sługi Templum błysnął miecz.

Ciżba ludzka zafalowała, gdy przeciwnicy dobyli broni, zakolebała niczym morska fala przyboju i runęła w wąskie uliczki Jerozolimy. Jednocześnie z pobliskiej komandorii Templariuszy wysypały się dwa tuziny zbrojnych pachołków.

W tej samej chwili jakby za skinieniem różdżki u wylotu placyku ukazało się kilku konnych szpitalników. Widząc swych braci z zakonie w opresji spięli wierzchowce ostrogami popędzili na adwersarzy.
Wrzask walczących uniósł się ku niebu zmieszany ze zgrzytem dobywanych mieczy.

Vincenzo uniosła ludzka ciżba i chwile miotał się miedzy ludźmi walcząc tylko o utrzymanie równowagi. Jednak gdy baby, dzieci i starcy zniknęli w bramach domów zrobiło się nieco luźniej i mógł spokojniej się rozejrzeć.

Obie strony konfliktu na razie ograniczały się do płazowania, ale starcie za chwile mogło się przerazić w regularną bitwę bowiem na pomoc templariuszom biegli już Pizańczycy, na pomoc Szpitalnikom ciągnęli najzawziętsi rywale miasta z krzywą wieżą - Genueńczycy.

Właśnie wprost na Vincenza sadził susami typ z solidna lagą w reku, nie wiadomo czy Pizańczyk czy Genueńczyk. Pescadore widząc dziobate po ospie oblicze i potwornego zeza przeciwnika uznał w ułamku sekundy iz żadna genueńska niewiasta nie mogła wydać na świat podobnego indywiduum.
Pachołek bez ochyby musiał być nieodrodnym synem Pizy.
 
Arango jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172