Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-08-2010, 10:57   #11
 
Minty's Avatar
 
Reputacja: 1 Minty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumny
(Arelado)



Bzzzzzzzz... Puff!
Przed panem Korneliuszem zmaterializował się kłąb dymu.
Pan Korneliusz był człowiekiem spokojnym, na co dzień zajmował się pobieraniem daniny dla swojego księcia. Nosił gustowne zielone trzewiki, lubił bardzo kurze udka pieczone w miodzie. Natomiast do spraw, których pan Korneliusz zdecydowanie nie lubił, należało zdecydowanie pojawianie się znikąd tajemniczych stworzeń. W szczególności w miejscu pierwszej potrzeby - drewnianej budce z serduszkiem, którą pan Korneliusz wybudował przy domu zawczasu.

Tym sposobem pan Korneliusz został postawiony w dosyć niezręcznej sytuacji, bowiem oddawał się właśnie fizjologicznym powinnościom po kolacji i jedyną reakcją, na jaką mógł się zdobyć było...
-AAAAAAAAAAAaaaaaaaaaaaaAAAAAAAAAAAAaaaaa! - pan Korneliusz kurczowo podciągnął spodnie.
-Khe!... Khe!... - z oparów wyłoniła się mroczna postać w czarnym kapturze. Chociaż, nie oszukujmy sie - jak na mroczną postać była raczej niska. - Spokojnie! Proszę o wyrozumiałość, jestem dopiero początkującym czarno...
-AAAaaaaAAAAAAAAaaAAAAA! - tak, temu panu przydałoby się leczenie dolnych siódemek, pomyślał Lord Duracell. Gdzieś pomiędzy Aa i aA pan Korneliusz zerwał się z wychodka i przytrzymując jedną ręką spodnie wybiegł niezdarnie z pomieszczenia, nie przerywając krzyku. Ten ostatni ustał na kilka sekund, gdy poborca podatków potknął się o własne spodnie i runął twarzą wprost w błoto. Oczywiście po kilku sekundach decybele zadźwięczały znowu, ale w miarę jak pan Korneliusz się oddalał były coraz mniej słyszalne.

-No po prostu kompletny brak kultury. Nawet się nie przedstawił. - powiedział najmroczniejszy z lordów sam do siebie.
Teraz dopiero opary opadły i mógł swobodnie oddychać.
W takim razie spróbujmy jeszcze raz. Jak to szło, hmm... Hokus pokus? Abra kadabra? Zmistyfikowanie i odmitologizowanie niezidentyfikowanych obiektów latających?
-Dobra, może tak - tu wykonał zamaszysty, choć niezbyt klarowny ruch rękami i zachrypniętym głosem dobitnie rzekł - Do domu!

Znów ukazał się kłąb dymu, tym razem oliwkowego, a mag zniknął z gluchym pyknięciem. Kiedy wychodkowe wiatry rozproszyły mgłę, na ziemi leżała żółta, gumowa kaczka.

Bzzzzzzzz... Puff! Aaaa! Puffffff!....

Ze śnieżnobiałej hałdy śniegu wyłoniła się najpierw jedna ła... eee... ręka. Potem kolejna, a za nimi Lord Duracell wygramolil się ociężale z masywnej zaspy. Przetarł twarz, ręką szarmancko odgarnął uszy do tyłu. Spojrzał w górę i jego czarnym jak dwa węgielki oczom ukazała się masywna wieża z surowego kamienia. Nieco krzywa, nieco ciasna. Ale własna.
-Może i cztery metry nad ziemią, ale przynajmniej teleportowałem się do domu. - rzekł. W tym momencie wzrok Lorda padł na bliźniaczą dziurę w śniegu, z pewnością nie wykonaną przez niego. Rzucił okiem w górę, w dół, jeszcze raz w górę na stukające na wietrze okiennice wieży i ogarnęło go złe przeczucie. Po dotknięciu ściany i wypowiedzeniu odpowiedniego słowa, w gołym murze zmaterializowało się wejście oraz kręte schody za nim. Spiesznie ruszył po stopniach. Miał niezłą kondycję, więc dotarcie na czwarte piętro zajęło mu nie więcej niż cztery sekundy. Susem doskoczył do drzwi sypialni księżniczki, otworzył je i...

Tej nocy zerwała się gwałtowna burza z piorunami. Liczne rozbłyski i grzmoty oraz deszcz dudniący o dach nie dawały zasnąć trollowi Albertowi.
-Też się boisz? - spytał na głos pluszowego misia dudniącym głosem. - spokojnie, Albert jest przy tobie.
 
Minty jest offline  
Stary 31-08-2010, 10:58   #12
 
Annuszka's Avatar
 
Reputacja: 1 Annuszka nie jest za bardzo znany
Zanim biel okolicy złamały pasma rudych kosmyków a poranną ciszę rozdarł dziewczęcy , piskliwy krzyk… Zanim te zdarzenia nagle spadły na zaśnieżoną polanę… Sytuacja prezentowała się następująco... Jak już wiemy smok okazał się bardziej atrakcyjny niż ręka księżniczki a co za tym idzie Masha została porzucona. Nie trzeba chyba dodawać, iż dziewczyna była oszołomiona tym niecodziennym faktem. Jeszcze przed chwilą czuła się bezpieczna u boku swego wybawcy a teraz, sama nie wiedziała gdzie się znajduje a jej jedynym obrońcą był wypróchniały pień dębu. Doprawdy nie wyglądało to ciekawie. Dopiero w kilka godzin później księżniczka zaczęła dochodzić do siebie. Powoli przetarła załzawione oczy. To co rozpościerało się przed nią nie napawało optymizmem…

Przed oczyma Mashy rozwijała się ogromna polana, na której nie było już widać śladów Rodrigo. Jedynie w okolicy starego dębu rosła grupa drzew…prócz tego czysta, nieskażona biel. Panował silny mróz, nawet drzewa zdawały się zbliżać do siebie aby ogrzać swoje gałęzie wśród igieł sosen i świerków. Księżyc bardzo wcześnie wypłyną na niebo tego wieczora, majestatycznie wisiał w swej pełni nad śnieżną krainą. Noc była szczególnie jasna. Wręcz popielate niebo unosiło na sobie tysiące gwiazd, rzucających światło na równinną połać śniegu. Białe kryształki wychwytywały ten srebrzysty blask i rozpraszały go po całej polanie…było to doprawdy imponujący obraz. Niestety Masha nie potrafiła się nim w tej chwili zachwycić. Dziewczyna zdawała się być przerażona…ten który słucha tej bajki mógłby pomyśleć, że opowieść będzie miała zakończenie tragiczne, gdyż Masheńka pozostawiona na pewną śmierć prawdopodobnie szybko zostanie otulona przez śnieżycę a słabiutki stukot jej serca zagłuszy mroźna wichura. Nic bardziej mylnego! Owszem było to dziewczę drobne i mizerne, bladość jej lica równała się bieli mleka a szerokość kibici pniu młodziutkiej sosny…lecz w jej sercu szalał prawdziwy ogień a pozornie delikatną duszę wypełniała waleczność i nadzieja. Nie tak łatwo było zmrozić jej zapał…

Śnieg groźnie poskrzypywał pod grubymi kozakami księżniczki. Miesiąc zdawał się świecić silniej niż przed kilkoma godzinami, kto wie może wysilał swój słaby wzrok aby ujrzeć zmagania dziewczyny? Tak…zapewne potrzebował nieco więcej światła aby dojrzeć tę drobną istotę walczącą z wielkimi siłami natury. Księżniczka zbierała leżące w około gałęzie, strącone podczas ostatniej wichury…wkrótce stary dąb zaczął jaśnieć a nad jego bezlistną koroną uniosły się pierwsze smugi dymu. Wyglądało to zjawiskowo…jeszcze przed chwilą było to zwykłe, stare, wypróchniałe drzewo. Teraz wyglądało niczym ozdoba, dziury pozostawione przez korniki nabrały blasku. Rozpalony ogień unosił się na pokaźną wysokość, przez co drzewo świeciło niczym latarenka. Masha usadowiła się wygodnie na przygotowanym przed chwilą posłaniu z suchego mchu, radośnie skaczące płomyki dodawały dziewczynie nadziei. Jednak głęboko w sercu dziewczęcia czaił się strach, jednak księżniczka nie chciała dopuścić go do głosu. Wpatrzona w raźno tańczące języki ognia zaczęła cichutko nucić melodię z rodzimych stron. Krystalicznie czysty głos Mashy wzbijał się wysoko wraz z iskrami z ogniska. Głos Masheńki coraz donośniej roznosił się w starym pniu. Te delikatne a zarazem stanowcze dźwięki oczarowałyby każdego słuchacza. Hym...może prawie każdego…Nagle coś poczęło poruszać się wśród mchu, dziewczę zaabsorbowane melodią nie zwróciło uwagi na coraz silniej drgające posłanie. Kilka sekund później dziewczyna zauważyła, iż ogień zaczyna przygasać, chwyciła dużą kępę mchu i zapewne wrzuciłaby ją wprost do ogniska gdyby nie biały, czerwonooki gryzoń.
-Co tu robisz mały przyjacielu- rzekła księżniczka spoglądając na małą, wychudzoną myszkę.
Mysz zapiszczała kilkakroć po czym wsunęła się w fałdy obszernej sukni księżniczki. Na szczęście Masha nie znała mysiego dialektu, gdyż poczułaby się nieco urażona słowami obudzonego ze snu gryzonia. Na twarzy dziewczyny pojawił się delikatny uśmiech. „Niby tylko mysz…” Pomyślała księżniczka. Dla niektórych byłby to zwykły szkodnik, lecz dla Masheńki okazał się kompanem. Masha złożyła głowę na posłaniu i bardzo szybko usnęła.

Księżniczkę obudził potworny chłód, ognisko musiało zgasnąć dobrych kilka godzin temu…lica Mashy rozjaśniało zimowe słońce wpadające przez osmalone dziury w pniu starego dębu. Zimno stawało się coraz bardziej dokuczliwe. Masha sięgnęła ręką po sporą kupkę mchu, przy czym nagle zerwała się na równe nogi…a po chwili tkwiła już na kolanach przeszukując posłanie. -Gdzie jesteś?- szeptała, przewracając każdą gałąź na którą natrafiły jej drobne dłonie.
Znienacka coś jasnego mignęło między starymi hubami i chrustem. Dziewczyna szybko poczęła przeglądać to miejsce…i owszem po chwili znalazła małego gryzonia. Księżniczka uwielbiała zwierzęta, dlatego bardzo szybko przywiązała się do tego polnego rozrabiaki i odetchnęła z ulgą gdy go znalazła. Dziewczę rozdarło podszewkę swojego płaszcza i umieściło gryzonia w przytulnym miejscu tuż przy sercu.
Nagle całe ciało Mashy zadrżało, zdawało się jej iż słyszy rżenie konia. Dziewczyna zaczęła się rozglądać…w oddali ujrzała pędzącego rumaka, a tuż za nim małą postać. Księżniczka szybko rozpoznała, iż to koń Rodrigo, ruszyła w jego stronę. Machinalnie ujęła wodze i poczęła oglądać zwierze. Po chwili rudowłosa ślicznotka odziana w skórzany kubraczek i ciepłe, futrzane buty spojrzała na księżniczkę swoimi zielonymi oczami.
- Coś ty za jedna i co masz do mojego konia? - powiedziała nieco gniewnym, acz cieniutkim głosikiem.
Masha zerknęła na rudowłosą osóbkę. Nie wiedziała w jakiej sytuacji obecnie się znalazła...dlatego też poczęła starannie badać swoje położenie.
-Twojego konia? Powiedz mi lepiej skąd go masz.
- Z domu. Z resztą to nie twoja sprawa, przybłędo.
-Jakim prawem nazywasz mnie przybłędą dziewczyno?!- głos Mashy zabrzmiał najbardziej srogo jak było to możliwe.
- A co właśnie robisz?
- Czekam na mojego konia, którego tu przywiodłaś. -Pewnym tonem odpowiedziała księżniczka.
- Błądzisz i przybłąkałaś się tutaj. Z resztą, jak zwał tak zwał. A to mój koń. Spieprzaj z drogi, bo Cię przewrócę.
Te słowa zdały się być kubłem zimnej, a wręcz lodowatej wody. Spojrzenie księżniczki stało się pochmurne, Masha dokładniej przyjrzała się drobnej rudej istocie, po czym dodała stanowczo:
- Nie chcę Cię skrzywdzić, dlatego radzę abyś zaczęła mówić prawdę! Gdzie znalazłaś konia?
Niestety odpowiedź nie była zadowalająca.
- Nie znalazłam, to mój kuń.
-Chyba nie wiesz z kim w tej chwili rozmawiasz dziewko! Nie wierzę w Twoje słowa, lepiej skończ ten blef i przejdź do faktów! Kuśka!
-Póki czekam cierpliwie- dodała po chwili Masha, robiąc groźną minkę.
- Nie! Hahhahaha. Coś ty taka nerwowa, babo?
-Babo?!- powtórzyła z niedowierzaniem Masha. Cierpliwość księżniczki przeminęła wraz z tym słowem.
-Jak wolisz.-syknęła Masheńka po czym szybkim susem rzuciła się na rudą dziewuszkę.
Walka trwała przez dłuższą chwilę. Początkowo żadna z dziewczyn nie miała większej przewagi, lecz już po chwili okazało się, że silna, wiejska dziewucha, bez problemu rozłoży księżniczkę na łopatki.
-Dobra, rzycioryju!- sarknęła ruda panienka.
Dziewczyna zza pazuchy wyjęła linę i dokładnie związała nią nadgarstki i kostki księżniczki. Zabrała jej także buty.
- Ładne kozaczki. Przydadzą się.
Honor Mashy zdawał się wołać o pomstę, lecz księżniczka szybko to wołanie uciszyła po czym powiedziała pokorniejszym tonem:
-Powiedz mi prawdę! Skąd wzięłaś konia? To ważniejsze niż myślisz!
-Teraz już mogę. Przypałętał się do mnie do chaty.
-Ten koń należał do mego wybawcy, który prawdopodobnie na tym rumaku skonał. – Wykrzyknęła Masheńka ze łzami w lazurowych oczach.
- Jego sprawa.-Sucho rzuciła dziewuszka.
-Pomóż mi a sowicie Cię wynagrodzę.- ciągnęła dalej Masha tracąc siły.
- Jasne... i tak dostanę za Ciebie niezły grosz.
Przebrała się miarka, księżniczka była wściekła a więzy na jej kostkach niewiarygodnie potęgowały ten gniew.
-Ach...doprawdy Twój wiejski łeb..kuśka! nic nie pojmuje?- krzyknęła Masha w uniesieniu.
- Teraz stul dzióbek i wskakuj na konia - powiedziała rudowłosa. - Możesz też wlec się za nim, na sznurze, Twój wybór – zakończył rudzielec.
Masheńska z niemałym trudem wgramoliła się na koń…
 
Annuszka jest offline  
Stary 05-09-2010, 14:34   #13
 
Minty's Avatar
 
Reputacja: 1 Minty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumny
Podróż na grzbiecie niegdyś rycerskiego rumaka obfitowała w nieprzyjemności takie jak niewygoda,brzydki zapach i uczucie upokorzenia. A Masha była przecież księżniczką! I to nie byle jaką. Los bywa złośliwy... Nie, raczej lepiej brzmi powiedzenie, że los bywa przychylny. Czasami.
Koń wlókł się przez zaśnieżone bezdroża, pola i zagajniki. Rudowłosa panienka w milczeniu siedziała na jego grzbiecie, księżniczka zwróciła uwagę na jej niespotykanie piękne włosy. Gęste, lśniące pasma koloru płomieni zupełnie nie pasowały do wieśniaczki... Zbawienny wpływ deszczówki na cerę i włosy? Być może.
Dziewczyna nagle zaczęła nucić jakąś smutną piosenkę,cichutko, powoli... Dźwięki były jak dym kadzidła,albo tylko mu towarzyszyły... To takie interesujące, trzeba nad tym pomyśleć, zatopić się w wiedzy płynącej z melodii...



- Hipnoza to tylko stan umysłu! - krzyknął doktor Jaykins.
Przyćmione zielonym kloszem światło lampy zadrżało i poddało się hipnozie (w spersonifikowanej formie).
W pomieszczeniu zakotłowało się. Wszyscy ze sobą walczyli, arbitrował dym kadzidła.
- Coś było nie tak z tym dymem... - stwierdziła Masha i nagle zdała sobie sprawę z tego, że śniła.



Z niepewnej ciemności młodego lasu wyłoniła się postać. Wysoka pokraka z nożem w ręku.
Masha podskoczyła. Serce księżniczki zabiło szybciej, na czoło wystąpił zimny pot.
Mglista postać zniknęła.
Była już noc, księżniczka z trudem powstrzymywała się przed ponownym zaśnięciem. Płatki śniegu leniwie opadały na twarze dwóch kobiet, wiatr jakby zasnął, tylko księżyc nadal świecił z takim samym zapałem, jak na początku.
Za wzgórzem ukazał się dom. Była to przytulna, wiejska chata z wyłożonym słomą dachem i zabitymi deskami oknami.


Księżniczka już po chwili znajdowała się w stodole za wspomnianym domem, gdzie przywiązana do słupa podtrzymującego dach mogła położyć się na stogu i zasnąć.
Z pobliskiej belki, na cieniutkiej pajęczynie zwisał pająk. Mały,czarny stworek z siedmioma nogami (wyglądał przez to co najmniej niesymetrycznie) łypnął na Mashę swoimi licznymi oczami i przemówił:
- W podłodze jest zapadnia, wejdź tam to znajdziesz korytarz prowadzący do pobliskiej jaskini, gdzie znajdziesz pomoc.
Wbrew pozorom i powszechnej opinii pająki to bardzo przyjazne stworzenia.




Mijały dni i kilometry przebytej drogi zdawały się popadać już w setki, a królika z „Dzielni” nie było widać.
A może to coś w ogóle nie istniało? Kto wie?
Eugeniusz szedł i szedł, przyglądając się temu, jak zmieniał się świat wokół niego. Zieleń ustępowała bieli, kwiaty śnieżnym zaspom, a strumienie i jeziora lodowiskom.
Nigdzie nie było już widać śpiewających ptaków z piórami w kolorach tęczy, ani srebrnouchych zająców.
Ale zima także była piękna. To nie podlegało wątpliwości.
Eugeniusz często zastanawiał się nad tym, dlaczego w przeciągu niecałego tygodnia udało mu się przebyć drogę z ciepłych ziem południa do wiecznie zimnych terenów północy?
Właśnie w takim momencie rozmyślań mężczyźnie drogę zastąpił mnich. Wysoka postać w karminowym habicie w ręku dzierżyła nóż.
- Powitać, wędrowcze. Jestem brat Morderca, podróżuję na północ, mogę się do Ciebie przyłączyć? - zabrzmiał niski głos mnicha,który twarz skrywał pod głębokim kapturem.

 

Ostatnio edytowane przez Minty : 05-09-2010 o 14:48.
Minty jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172