Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-01-2012, 17:04   #101
 
FlamER's Avatar
 
Reputacja: 1 FlamER ma wspaniałą reputacjęFlamER ma wspaniałą reputacjęFlamER ma wspaniałą reputacjęFlamER ma wspaniałą reputacjęFlamER ma wspaniałą reputacjęFlamER ma wspaniałą reputacjęFlamER ma wspaniałą reputacjęFlamER ma wspaniałą reputacjęFlamER ma wspaniałą reputacjęFlamER ma wspaniałą reputacjęFlamER ma wspaniałą reputację
‘Cholerni ruscy, nawet nie zdążyłem otworzyć gęby a już osądzili mnie, skazali i wpakowali do ciężarówki z biletem w jedną stronę, prawdopodobnie do jakiejś kopalni. Trudno ciężarówka pełna ludzi, a jakoś trzeba ruskim spierniczyć. Motyw kulki w plecy niezbyt zachęca do skoku na waleta z ciężarówki, mimo małej prędkości. Boże dziękuję za afrykańskie drogi.’ William zaczął rozważać dostępne opcje. Najpierw trzeba będzie pozbyć się tej liny z rąk.

‘To będzie łatwe wystarczy upaść podczas następnej większej koleiny’ Dym pomyślał. Pozostał jeszcze problem eskorty. Przy pierwszym podskoku kiedy wszyscy mieli problem z ustaniem na nogach Crowley “upadł” na innego więźnia. Wprawnym ruchem złapał za rękojeść noża i schował w rękawie.
’Teraz głównym pytaniem jest co zrobi eskorta, oleją to czy się zatrzymają i będą nas sprawdzać?’ Dym myślał, jednocześnie piłując więzy.

Kilka minut później ręce Willa przestały być związane. ‘ Czas wdrążyć drugą fazę,,,’ Crowley popatrzył się po ludziach i obrał sobie kozła ofiarnego, przy następnej koleinie “pomógł’ francuzowi, sądząc po jego spaniokowanym bełkocie, wypaść z ciężarówki.

-Ostanowic, ranieny upali s aftomobilem (Stój ranny wypadł z pojazdu). Dym wydarł się do kierowcy i przygotował na gwałtowne hamowanie. Nóż leżał schowany w rękawie. Ręce schowane z tyłu i czekające na ruskiego soldata.
Żołnierz wyszedł do leżącego więźnia, wyciągnął z kabury Makarova, pociągnął za zamek i strzelił więźniowi prosto w głowę. Rozkazał to oficer drący się z Jeepa.

‘ Poważny błąd cieciu’ pomyślał Will i wyskoczył ze stojącej ciężarówki i dopadł się żołnierza stojącego nad trupem francuza. Złapał rosjanina za barki, obrócił do siebie plecami i wbił nóż w gardło. Mając prowizoryczną ludzką tarczę Crowley złapał za kałacha wiszącego u boku żołnierza i ostrzelał jeepa z pasażerami.
-Wyskakujcie i łapcie się za kierowców. Obijcie im mordy, uduście, gówno mnie obchodzi co z nimi zrobicie. Macie szansę stąd spierniczyć wykorzystajcie ją!- Dym wydarł się w stronę więźniów jednocześnie wyszarpując granat z paska żołdaka i odbezpieczając go. 3 sekundy czekania i rzut w stronę jeepa.
Grupa więźniów złapała wychodzącego kierowcę za fraki, rzuciła go na ziemię i zaczęli okładać. To samo stało się z pasażerem. Seria z kałacha skosiła prawie wszystkich w Jeepie. Jeden niedobitek zdążył pisnąć kiedy granat był już przy Jeepie. Aż go wyrzuciło z pojazdu. Więźniowie zaczęli się cieszyć i dziękować na różne sposoby: Machając, salutując lub po prostu drąc mordę.

-Gratulacje panowie jesteście wolni, jeszcze postarajcie się zepchnąć wrak z drogi najlepiej trochę w dżunglę. Lipnie skończyłaby się ta ucieczka jeżeli wyłapią nas znowu za dwa dni jak zobaczą ten burdel.

Teraz tylko wziąć ciężarówkę, wjechać w odosobnione miejsce, zakamuflować i transport gotowy. Will zataszczył trupa służącego za tarczę w krzaki, po uprzednim odciążeniu go z portfela, broni i amunicji. Następnie podszedł do ofiar linczu i ściągnął mundur kierowcy, zabrał papiery transportowe, dowód tożsamości i ruble z portfela. Beznamiętnie poderżnięcie kierowcy i pasażerowi gardła było kwestią kilku sekund. Trupy zostały bezceremonialnie wrzucone w gęste zarośla przy drodze.

Dym przebrał się w mundur Nikolaia, jak pechowiec w krzakach miał na imię. Wsiadł za kierownicę ciężarówki. i pojechał z powrotem w kierunku miasta paląc zdobyczne ‘Sobranie’ i rozcierając popiół na zdjęciu byłego kaprala, którego mundur właśnie miał znikomą przyjemność nosić.

Po kilkunastu minutach tortur na afrykańskiej drodze najemnik zobaczył jakiś kościół. Mając nadzieję dogadać się z miejscowym duchownym, wyszedł z wozu, zgasił peta i ruszył w kierunku głównej bramy. Will dotarł do bramy kościoła, zastanawiając się czy fakt, że nosi łachy ruskiego żołdaka wpłynie na przebieg rozmowy.

Will zobaczył Belić’a i uśmiechnął się zdejmując hełm.
-Heja. Niezły sajgon się tutaj zrobił. Skombinowałem ciężarówkę i papiery, ale pojazd trzeba gdzieś ukryć bo jak się ruscy skapną, że spierniczyłem razem z ich transportem więziennym to mi łeb odstrzelą na miejscu.
-No widzisz Matt to jeden z moich ludzi i to od razu z transportem-Piotr zachował pewność siebie choć przez chwile zaczynał wątpić że ktoś zdoła do neigo dołączyć na czas.
-Witaj Will tutaj mamy nie mniejszy Sajgon, musisz nam pomóc szykujemy się do obrony.Po tym jak ukryjemy pojazd musimy się rozstawić.
-Nie chcę psuć zabawy, ale na stanie mam tylko jeden granat obronny, kałasza z dwoma magazynkami i rozlatującego się makarowa. Jak masz jakąś cienką linkę to mogę spróbować wyczarować minę partyzancką, ale to w najlepszym wypadku zdmuchnie ze dwóch może trzech. Specem od fajerwerków też nie jestem więc nie mogę ręczyć za niezawodność takiego ustrojstwa. Poza tym, gdzie do cholery jest reszta? Dowódca jest martwy, więc jego można odkreślić, a reszta?
-Matt moze mieć jakąs cienką linkę. Kałasz jest dobrą bronia w odpowiednich rękach nie bój nic. Reszte wysłałem, żeby zasięgnęli języka i zdobyli jakiś pojazd.Charlie ma tu ich sprowadzić. A dowódcą zostałem ja.
-Ok rozumiem. Ruscy mnie złapali w dziurze Feliopa, nie wiem co się stało z przewodnikiem, ale mnie i paru innych cudzoziemców wpakowali to tego ZIŁ’a co stoi przed bramą i skazali nas na długoletnie ciężkie roboty. Zorganizowałem mała ucieczkę i viol’a mamy transport i papiery. Morał z tej bajki taki, że jak ruscy mnie rozpoznają to są dwie opcje jak mnie wykończą. A) Powieszą i B) Rozstrzelają na miejscu.
-Przyszłością będziemy martwić się pózniej.Skupmy się na terażniejszym zadaniu.
- Dobra macie tu kluczyki do tego złomu na kołach, a ja biorę się za przeszkadzajkę.
Dym przywiązał kawałkiem linki granat do kija i wbił go w ziemię maskując krzakami, resztę linki umocował na zawleczce, drugi kijek został wbity po przeciwnej stronie ścieżki wśród kępy karłowatej roślinności. Linka była ledwo widoczna o grubości żyłki wędkarskiej i napięta na wysokości kolan.
 
__________________
"Welcome to my parlor;
said the spider to the fly."
FlamER jest offline  
Stary 27-01-2012, 23:05   #102
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
Siwy Rektor & Grayer

Granaty rzucone na ślepo wybuchały w losowych miejscach. Jednak wystarczyło, aby wartownicy z posterunku przed i za wami otworzyli do was ogień. Rzuciliście się biegiem przez sawannę. Jednak tym razem nie upiekło się wam. Z miasta wystartowały dwie terenówki, a wnioskując po trajkocie i ciągu kul wbijających się w ziemię były wyposażone w karabiny maszynowe. Na szczęście wbiegliście w wysoką na półtorej metra trawę. Lepszy rydz nisz nic. Wokół pusty horyzont. Musieliście działać szybko bo pojazdy się zbliżały. Dla pewności padliście na ziemię. Usłyszeliście odgłos kół i głośną pracę silnika. Chwilę później karabiny zaczęły strzelać w trawę kosząc ją jak zboże. Kule mijały was o centymetry. Jeszcze jedna seria, a Ewaryst nie zdążył zabrać ręki i jedna kula wbiła mu się w lewe przedramię, druga je drasnęła. Afryka to dzicz, a z taką raną łatwo o kopnięcie w kalendarz. Z pojazdów zaczęli wychodzić ludzie. Przeczesywali trawę szli luźnym szeregiem.

Charlie

Szłaś drogą do portu, do waszej bazy wypadowej. Jednak coś nie grało. Przy drzwiach do sklepu Fletchera leżały wszystkie jego szpargały i co gorsza wasz dowódca, Chris. Nie ruszał się, a w pobliżu kręcili się rosyjscy żołnierze.
- Szef, chce Cię widzieć - usłyszałaś za plecami. Dobrze zbudowany czarny popchnął Cię lekko żebyś się ruszyła. Zaprowadził Cię do Świstaka i Makaroniarza.
- No, więc możemy już jechać na parafię - oznajmił Włoch i zapakował się do luksusowego Jeepa Liberty.



Murzyn, który Cię przyprowadził wepchnął Cię do samochodu obok Włocha, na tylne siedzenie, a sam wsiadł jako pasażer obok kierowcy. Za wami jechał jakiś pick-up z osobistą ochroną Makaroniarza.
- Odwiedzimy pastora i jego wychowanków, zobaczę czy mogę im jeszcze jakoś pomóc.

Po długiej podróży wreszcie zatrzymaliście się nieopodal parafii. Widziałaś, że dwóch żołnierzy z pick-upa wysiadło i skierowali się na teren kościoła.

Parafia

Piotr siedząc na dzwonnicy dostrzegł dwa pojazdy. Zagwizdał, żeby Ci na dole mogli się przygotować. Na teren kościoła weszło dwóch uzbrojonych mężczyzn. Jeden zaczął krzyczeć:
- Wyłaź klecho! Czas się odwdzięczyć za pomoc od pana Carlo. - widocznie fartem udało im się wyminąć pułapkę Williama.
Pastor skrył się w kościele razem z Dymem. Był przerażony. Wychowankowie siedzieli cicho w swoich barakach. Piotr wychylił się i wymierzył, ci dwaj stoją idealnie, nie powinien mieć problemów. Zastanawiał się tylko gdzie się podział Matt.
Francis widział plecy dwóch nowoprzybyłych, siedział przy oknie w baraku dla dzieci. Same brzdące i te mniejsze i te większe siedziały na swoich łóżkach, były przerażone, widocznie nieraz ten pan Carlo odwiedzał parafię, aby sprawdzić jak dzieci się mają.
 
__________________
"W moim pokoju nie ma bałaganu. Po prostu urządziłem go w wystroju post-nuklearnym."

Ostatnio edytowane przez Ziutek : 28-01-2012 o 15:12.
Ziutek jest offline  
Stary 07-03-2012, 22:57   #103
 
Eyriashka's Avatar
 
Reputacja: 1 Eyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumny
Szczęście w nieszczęściu - problem ze znalezieniem kompanów miał właśnie rozwiązać się sam. Mroczny humor, ale zawsze jakiś zostawił delikatny uśmiech na twarzy Charlotte. Jej szanse na przeżycie tej wyprawy właśnie ulegały diametralnej redukcji. Cóż, w takim razie zaryzykowanie złego posunięcia nie wydawało się aż tak brzemienne w skutkach.
- Myślałam, że Borgia nie pochwala takich zagrywek - zauważyła niby od niechcenia jednak otwarcie sczytując reakcje Włocha.


- Co? Kim ty jesteś? - jednym szarpnięciem wyciągnął blondynkę z, już nie tak bezpiecznego, wozu do rowu. Skulił się, bo kule latały tak blisko, że już nawet nie świszczały. Wydawały z siebie cienki, złowieszczy chichot.
- Przyjacielem - Charlotte schyliła głowę, by lepiej osłonić się od pocisków wystrzeliwanych ze, zdawałoby się, sojuszniczej broni. Kłamała z tak dużą dozą pewności w głosie, że omal sama nie uwierzyła - Przysłano mnie, bym zobaczyła jak wam idzie z rosjanami.
Upewniła się co do ilości naboi w broni z której i tak nie planowała korzystać i z trzaskiem zatrzasnęła magazynek.
- Coś planujesz? - zapytała niemal jakby była gotowa wykonać rozkazy Włocha.
- Przyjacielem od kogo? - spytał zdenerwowany.
- Auditore - rzuciła nazwisko znanego wśród Włochów kata, lub jak te pompatyczne dupki wolą “Pana tortur”. Świr, ale tak wpływowy, że nikt nie jest w stanie mu tego wytknąć. Charlie w swoim życiu raz miała styczność ze zwłokami, które przeszły przez jego “salony rozkoszy”. Przez tydzień spała z włączonym światłem...
Włoch przełknął ślinę - Udowodnij to - powiedział stanowczo choć widać było strach w jego oczach
~Cóż za niedorzeczne żądzanie.
- Jeśli chodzi ci o kartkę z podpisem i pieczątką to takiej nie mam, ale mogę pokazać ci czego się od niego nauczyłam.
Pokiwał lekko głową.
- Nie trzeba.
- Więc jaki jest pański plan? - ponagliła.
- Plan odnośnie? - wychylił się na chwilę, żeby zobaczyć sytuację “na froncie”.
- Wydostania się z tej sytuacji - odpowiedziała rozglądając się za możliwymi drogami wyjścia z opresji.
- Bella - zaśmiał się - Nawet nie wiesz jaką my mamy przewagę nad tymi wsiokami.
- Nie wyglądają jak same wsioki... - mruknęła obawiając się, że jakaś rakieta zaraz przywali w samochód.
- Niedługo będą tak wyglądać. Oni, ten klecha i jego dzieciarnia - powiedział z dziwnym spokojem.
Pozostało obserwować. Z tego stanowiska i tak nie pomogłaby towarzyszom...
 
__________________
Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper.
Eyriashka jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:05.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172