Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-08-2014, 00:57   #91
 
Nimitz's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumny
- Strzelba jest w środku, pod "podbiciem" torby, naboje również, choć szczerze wolałabym abyś jją załadował z dala od nas. - Powiedziała spokojnie Kasapi tuląc do siebie zmęczoną dziewczynkę. Chłopak zaglądając tam mógł również znaleźć część zapasów zebranych przez nią samą, a które podrzuciła mu w tak zwanym międzyczasie.

Głowa Kasapi była przepełniona ponurymi wspomnieniami, z którymi jej psychika walczyła, gdy ta tuliła dziecko w ramionach. Słuchając informacji jakie podawał chłopak skinęła w milczeniu głową, choć nie do końca było wiadomo, czy miało to dać wyraz wdzięczności czy też po prostu na znak, że przyjęła jego słowa do wiadomości.

- My, ruszymy stąd najpóźniej jutro. Schowek zamaskujemy, pewnie nie uniesiemy wszystkiego.. - Powiedziała spokojnie, świadoma że żadne z nich nie jest jucznym wołem, a o jakiekolwiek zapasy w tych czasach nie było łatwo. W tym momencie musiała podjąć decyzję, w sprawie dalszego marszu. Choć tego nie okazywała, martwiła się stanem Johna, wiedziała, że powinien się poruszać, by uniknąć skrzeplin jednak zdawała sobie też sprawę, że postrzał nie mógł być przyjemnym przeżyciem. Do tego morale ich małej grupy zapewne podupadło po wszystkich wydarzeniach ostatniego dnia, a w takim stanie nie wiele trzeba aby rzucili się sobie nawzajem do gardeł.

-John, Violet..- zaczęła gdy chłopak opuścił pomieszczenie. - Chciałabym abyście poczekali tutaj, w schronieniu, z dziewczynką. Ja w tym czasie z Markinsem sprawdzilibyśmy stan naszego wehikułu, jeżeli dałoby się go naprawić na tyle aby przemieścić się jeszcze kawałek, to ruszymy dzisiaj, jeżeli nie... cóż, wtedy decyzja należy do Johna, nie chce go do niczego zmuszać. - Spojrzała na nich wyczekująco.
- Oczywiście, jestem otwarta na inne propozycje. - Dodała po chwili.
 
Nimitz jest offline  
Stary 27-08-2014, 09:29   #92
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Najlepszym "lekarstwem" na ból była morfina, ale John, na szczęście, daleki był od takiego stanu, by musieć sięgnąć po tego typu środki przeciwbólowe. A poza tym, i to było kolejne szczęście, Stevenowi udało się znaleźć vicodin. Dwa opakowania były w stanie powalić słonia, a Johnowi wystarczyła jedna tabletka, by ból zelżał do dopuszczalnego minimum.

Nie da sie ukryć, że najchętniej spędziłby noc tutaj. Truposze w niczym mu nie przeszkadzały, na dodatek - przy odrobinie wysiłku - można było się ich pozbyć. W sąsiednich mieszkaniach było dosyć miejsca nawet na więcej trupów, jednak - przynajmniej częściowo - rozumiał niewypowiedziane motywy postępowania "pani dowódco".
Dziewczyneczka raczej nie powinna przebywać dłużej w miejscu, gdzie zginęli jej rodzice.

- Miejsce pod pewnymi względami jest dobre - powiedział - ale chyba nie powinniśmy tutaj spędzić nocy.
- Sprawdźcie ten samochód i możemy ruszać - dodał.
 
Kerm jest offline  
Stary 27-08-2014, 11:12   #93
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Sytuacja była...niezręczna, delikatnie mówiąc. Choć na usta cisnęły się dziesiątki epitetów, Violet zmilczała. Nie z szacunku do narwanej komandoski, którą najchętniej zastrzeliłaby tam gdzie stała. Nic by to nie dało - zło już się wydarzyło i teraz trzeba było stawić czoła konsekwencjom.
Wszystko się w niej gotowało, zgrzytała zębami za każdym razem, ilekroć napotykała wzrokiem drugą kobietę, ale milczała. W ciągu ostatniej godziny osierocona dziewczynka przeżyła wystarczająco wiele traumy, by jeszcze dokładać jej do kompletu awanturę pomiędzy mordercami jej rodziców.

-Dobra…po kolei - ścisnęła kąciki oczu, czując jak gdzieś z tyłu głowy rodzi się tępy ból migreny - Skoro już załatwiliśmy tu wszystko z typową dla trepów kurtuazją, dociągnijmy sprawy do końca. Zapakujmy w samochód ile się da i zabierzmy małą. Teraz my jesteśmy za nią odpowiedzialni i nie wypada by głodowała, albo było jej zimno… - głos uwiązł Violet w gardle. Nie była w stanie powiedzieć nic więcej. Zamiast tego zrzuciła z ramienia plecak i wyciągnęła swój olbrzymi sweter, otrzepując go ze zbędnych kłaków. Ostatnie czego potrzebowali, to dzieciak biegający w histerii po okolicy i płaczem alarmujący wszystko co żywe i nieżywe. Lepiej zawczasu unieruchomić go przynajmniej częściowo. Sweter nie kojarzył się z kaftanem bezpieczeństwa, a dobrze zaplątany ograniczał ruchy rąk. No i był ciepły.
Podeszła powoli do świeżo upieczonej sierotki i kucnęła przy niej, starając się wykrzesać jakiekolwiek ciepłe nuty w swoim głosie. Chciała powiedzieć coś...cokolwiek, by ją pocieszyć. Niestety w przypadku gdy ciała rodziców stygły na podłodze, żadnymi słowami nie mogłaby ukoić jej bólu.
-Jestem Vi...i nie zrobię ci krzywdy - zdołała wydukać przez ściśnięte gardło.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 31-08-2014, 00:25   #94
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Młody ulotnił się, gdy Kasapi oddałą mu sprzęt. Słychać było jak schodzi na dół i kaszle przy wyjściu ciężko. Coś wam podpowiadało że zrobiliście dobry uczynek nie zabijając go i że może on zaprocentować w przyszłości, o ile przez czas rozłąki chłopaka nic nie zje lub ktoś go nie odstrzeli. Dwa naboje do strzelby w tym świecie były co najwyżej na dobicie psa i odstrzelenie sobie samemu głowy. Oczywiście o ile miałoby się psa. Zza jakiś drzwi dało się słyszeć pomruk żywego trupa, który z pewnością usłyszał zanoszącego się kaszlem mężczyznę. Kilka lat wcześniej pewnie ten blok oraz jego otoczenie tętniło o wiele większym życiem. Żyjącym życiem.

Kiedy Martin opuścił was, jedynym dodatkiem pozostała mała dziewczynka. Ośmiolatka nadal płakał i chciała do mamy. Siedziała pomiędzy wami jak skazaniec czekający na sond i ze zmęczenia nie miała nawet siły już łkać. Ledwo wymawiała „Ja chcę do taty” albo „Mama”. Mimo wszystko nadal nie docierało do niej że jest sierotą i nigdy już nie zobaczy swoich rodziców. Zabiegowi Violet nie przeciwstawiła się. Węzeł z rękawów na plecach wyglądał na solidny.

Pomysł Kasapi również nie obszedł się jakoś bardzo z przeciwieństwami. Markins nie miał wyboru bo tylko on znał się na mechanice pojazdowej, a Kasapi dysponowała póki co najlepszą bronią uboższa o jedyne sześć kul, które poświęciła na rodziców małej dziewczynki. John musiał zostać, był ranny i zmęczony operacją jaką na nim przeprowadził Martin. Violet miała dobre serce dlatego opieka nad osieroconym dzieckiem była dla niej czymś oczywistym. I wiedziała że zrobi to lepiej niż kat rodziców ośmiolatki.

John i Violet mogli w tym czasie zebrać najlepsze i najprzydatniejsze zapasy jakie posiadali wcześniejsi właściciele mieszkania, a w dodatku obszukać resztę pokoi pod kątem przydatności innych przedmiotów, choć już Markins ich całkiem sporo znalazł. Z pewnością było tego więcej. Choćby wepchnięte głęboko pod jedną z niższych półek stare CB radio z anteną i akumulatorem samochodowym.

Kasapi i Markins dotarli do samochodu bez większych problemów, nawet auto nie zostało naruszone przez żaden czynnik ludzki czy naturalny. Stało jak stało, z tymi samymi uszkodzeniami jakimi mieli do czynienia. Kłopoty zaczęły się w momencie kiedy weszli do auta i zauważyli że ktoś wybił szybę. Na tylnym siedzeniu spała kobieta, w końcu robiło się późno. Kiedy na nią spojrzeliście, w tym samym czasie zaczęła krzyczeć. Jej krzyk najwidoczniej kogoś zaalarmował bowiem z kompleksu przed którym stanął samochód wyszło kilku ludzi. Byli uzbrojeni po wojskowemu, z równie wojskowym sprzętem. Kiedy siedmiu mężczyzn zlokalizowało źródło dźwięku, trzech zaczęła piec do was z wycelowanymi karabinami, a pozostali zaczęli flankować. Po twarzy widać było, że dopiero teraz kobieta z tylnego siedzenia zorientowała się jaki koszmarny błąd popełniła. Pomyliła was z nimi.
- Ja nie chcę tam wracać, błagam, nie pozwólcie mnie znowu zabrać. Ja tego więcej nie wytrzymam. – wymówiła tylko zmęczonym, pełnym niemiłych przeżyć i ochrypniętym głosem.

Nim Kasapi zdążyła podjąć jakąkolwiek decyzję, byli otoczeni. Ten który wyglądał na przywódcę zakrzyknął tylko.
- Oddajcie nam tą dziwkę, a nie zastrzelimy was. To nasza kurewka.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 04-09-2014, 20:40   #95
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Czego może potrzebować w podróży mała dziewczynka? - pytanie to kołowało się w głowie Violet, ilekroć spoglądała z troską na małą. Na pewno nie potrzebowała strzelanin, niebezpieczeństwa i ciągłego obcowania ze śmiercią. Co dla dorosłych było chlebem powszednim, dla dziecka mogło okazać się zgubne. Ile będzie w stanie wytrzymać obecność Kasapi? Szok w końcu minie, zrozumienie sytuacji nie zajmie jej dużo czasu. Nienawiść pojawi się automatycznie, a wraz z nią chęć zemsty. Nie żeby Cartwright odmawiała dzieciakowi sprawiedliwości, lecz komandoska miała coś jeszcze do zrobienia. Z poderżniętym drobną rączką gardłem nie przyda się nikomu. Mieli zadanie, liczono na nich. Sąd musiał poczekać.

-John - zwróciła się do rannego mężczyzny - Trzeba ponosić rzeczy, dasz sobie z tym radę? Zostanę tu z małą, ktoś musi jej pilnować. Wciąż jest w szoku, jeszcze zrobi sobie krzywdę...a dość już trupów za sobą zostawiliśmy. Wrzucę ją do auta na sam koniec, cholera...co za bajzel. - westchnęła ciężko i przeniosła całą uwagę na kiwającą się sierotkę.
- Zaraz pojedziemy na wycieczkę, zobaczysz będzie fajnie. Może nawet znajdziemy ci jakiegoś pluszaka. Lubisz pluszaki? Jasne, że tak, wszyscy lubią pluszaki. Też kiedyś miałam jednego. Nazywał się Jimmy i nie rozstawałam się z nim nawet na sekundę... - mówiła cicho, spokojnym tonem, głaszcząc ją po głowie. Pytanie się o konkrety nie miało najmniejszego sensu - nie gdy umysł dziecka pogrążył się na dobre w traumie. Potrzebowała czasu by się otrząsnąć i zacząć kontaktować. Do tego momentu Violet pozostawały jedynie kojące słowa, nic więcej. Przecież ożywić jej rodziców nie była w stanie.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 06-09-2014, 21:49   #96
 
Nimitz's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumny
Kasapi nie miała sprecyzowanego planu na tego typu okoliczność, a okoliczność nie malowała się w jasnych kolorach. Oczywiście, była w stanie zdjąć jednego , biorąc pod uwagę swoje wyszkolenie i pewność w dłoni, może nawet dwóch.
Milczała przez chwilę nie opuściwszy broni, gotowa użyć jej w każdej chwili. Nie spoglądała na kobietę, bo ukazałoby to jej niezdecydowanie.

Poprawiła sposób, w jaki trzymała broń, a w myślach, jakby w podpowiedzi na swoje rozterki "usłyszała" jedynie słowa, których nie powtarzała od lat, a jednak wryły się w jej serce niczym wypisane w kamieniu.

...In times of war or uncertainty there is a special breed of warrior ready to answer our Nation’s call. A common man with uncommon desire to succeed. Forged by adversity, he stands alongside America’s finest special operations forces to serve his country, the American people, and protect their way of life. I am that man...(...)I will never quit. I persevere and thrive on adversity. My Nation expects me to be physically harder and mentally stronger than my enemies. If knocked down, I will get back up, every time. I will draw on every remaining ounce of strength to protect my teammates and to accomplish our mission. I am never out of the fight. ...

Uniosła dłoń spokojnie w górę, tak aby nie sprowokować strzału z ich strony, i ułożyła ją w geście, który osoby obeznane z wojskiem mogły kojarzyć, a który oznaczał by towarzysze przygotowali się w gotowości do walki. Po czym równie spokojnie ułożyła ją w poprzedniej pozycji.
- Wydaje mi się, że pani wyraźnie powiedziała, iż nie chce iść z wami. - Odparła przejmując ton mówcy, pewny i nie znoszący sprzeciwu.
Miała wątpliwą nadzieję, że mężczyźni uwierzą w jej fortel, w myślach szykując już coś na taką ewentualność Mając nadzieję, że jak tylko pojawi się konieczność walki Markins okaże się na tyle rozsądny, że skorzysta z jej dystrakcji i wciśnie gaz do dechy ratując przynajmniej siebie i kobietę. Jednak....jak to powtarzali...."Nadzieja matką głupich".
 

Ostatnio edytowane przez Nimitz : 06-09-2014 o 22:05.
Nimitz jest offline  
Stary 06-09-2014, 22:32   #97
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
John nie potrafił rozstrzygnąć, czy Violet nagle ogarnął przemożny instynkt macierzyński, czy tez może chciała się wymigać od noszenia pakunków. A przecież było jasne, że John, nosząc sam to wszystko, co wydało mu się warte zabrania, będzie musiał zrobić kilka kursów do samochodu i z powrotem.
Może i Violet miała trochę racji, zajmując się dziewczynką, ale... lepiej by zrobiła, przy okazji "matkowania" zbierając choćby rzeczy, które mogą być przydatne małej w dalszej podróży.

Po chwili John wyszedł z mieszkania i powoli, zmagając się z własnym plecakiem, torbą z nowymi zapasami i bólem spowodowanym raną, zszedł po schodach. Bez względu na to, czy samochód ruszy, czy nie, to, co chcieli zabrać można już było zgromadzić na dole.
Zszedł na dół, położył pakunki na dole, po czym ruszył ponownie do góry. Miał nadzieje, ze tym razem Violet zechce podnieść zadek i ruszy się z miejsca.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 08-09-2014 o 19:02.
Kerm jest offline  
Stary 08-09-2014, 15:43   #98
 
Imoshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Imoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnie
Krótki spacerek zdał się wyjątkowo przyjemny. Okoliczny brak żywych trupów wpływał na Markinsa zbawiennie, może nawet za bardzo, staruszek był przez to jeszcze mniej czujny. Zanim zdążył choćby się odezwać, sprawa była zamknięta. Okrążyła ich grupka potencjalnych żołnierzy, z potencjalnie żołnierskim ekwipunkiem. Steven jedną ręką włożył już kluczyki do stacyjki, w drugiej ściskając zdobyty wcześniej rewolwer. Jeden nabój, cholera. Spojrzał na broń, a potem przed siebie. Pomyśleć... Ci, którzy mieli strzec ładu tego kraju, Ci, którzy mieli chronić ludzi, teraz stali się takim zagrożeniem. Staruszek był w kropce, jeśli jednak tamci chcieli walczyć, to ani myślał się poddać. Przy odrobinie szczęścia może udałoby się samochodem przebić przez żołdaków... lub chociaż rozjechać ich przywódcę...
 
Imoshi jest offline  
Stary 09-09-2014, 19:20   #99
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Droga po schodach z pakunkami była ciężka, ale na szczęście nic nie musieliście wlec na górę. Dla rannego Johna był to podwójny wysiłek, rana osłabiała, bolała i nie wróżyła aż tak dobrze, jakby się mogło wydawać. Szczęściem było spotkanie Martina i jego umiejętności lekarskie – w innym wypadku pewnie John się wykrwawił na rękach Kasapi albo Violet. Markins pewnie w takim wypadku nawet by się do niego nie zbliżył.

Pakunki rosły na parterze. Dziewczynka przestała łkać kiedy zniknęła Kasapi, teraz cały czas była wtulona w Cartwright. Małe piąstki dziewczynki gdyby nie były skrępowane porozciąganym i zmechaconym swetrem, pewnie ściskały by ją mocno. Nowe czasy nie nastrajały optymizmem. Gdy wrócą ma parking z planami ewakuacji, pewnie młoda znajdzie nową rodzinę. Póki co mogła tylko liczyć na powierzchowną i szczątkową opiekę. Mimo to prawdziwe kłopoty miała Taida i Steven.

Mężczyźni nie wyglądali na jakoś bardzo wyszkolonych, bardziej wyglądali na zbieraniną którą była Gwardia Narodowa okręgu Chicago. Wystarczyło się tam zapisać, różne gagatki w ich szeregach się znajdowały. Na fortel się nabrali… Widać opatrzność czuwała wokół Taidy. Niestety, i tak byli otoczeni. Dało to tyle że nie byli skupieni centralnie na Markinsie i Kasapi. Gorączkowo się rozglądali.

Herszt zabrał głos:
- Pani, jak nazywasz naszą dziwkę nie ma prawa głosu. Oddaj nam ją, a obiecuję nie zrobić wam krzywdy. Zróbcie coś głupiego, a zasypię was ołowiem. Ciebie, dziwkę, tego starego dziada i wszystkich twoich znajomych. O ile jakiś mas… – lekko zmrużył oczy wyczuwając coś, ale nadal nie łącząc wątków – Jestem żołnierzem, ty też. Możemy sobie zaufać. Takie mamy czasy, że wymagają drastycznych środków. Oddajcie ją, rozejdziemy się w pokoju. Może nawet damy wam trochę amunicji, siedzimy na sporym kopcu kulek. To jak. Będzie układ?
- Błagam! Nie rób tego! – odezwała się kobieta z samochodu, lecz jej głos dobiegł tylko uszu Markinsa i komandoski.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 11-09-2014, 18:45   #100
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Na dole pojawił się kolejny pakunek, i następny, i jeszcze jeden, a nie było widać ani Kasapi, ani Markinsa, ani samochodu. A to mogło oznaczać dwie rzeczy - albo bryka się rozkraczyła i nie ruszy dalej, albo też "Pani Dowódco" i jej osobisty kierowca mieli kłopoty.
Dziwne nieco było to, że nie było słychać strzałów, ale cicha broń, taka jak kusza czy choćby pałka, też bywały w użyciu.

Rozsądek nakazywał schowanie się do mysiej norki i spokojne przeczekanie niebezpieczeństwa, ale prawdziwie rozsądni ludzie już od dawna siedzieli sobie na różnych bezludnych wysepkach, z dala od problemów całego świata, na czele z plagą grasujących po owym świecie zombie.

- Jeśli za chwilę nie wrócę - powiedział cicho do Violet - to spróbujcie same wrócić do obozu.

Wymknął się na zewnątrz i tam wyciągnął broń.
Najciszej jak mógł, ostrożnie, ruszył w kierunku gdzie zostawili samochód.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172