Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-08-2014, 20:02   #81
 
Imoshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Imoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnie
Przeszukiwanie było dość łatwym zajęciem, i, dla niewprawionych, zapewne równie mozolnym. Stevena jednak to nie dotyczyło - starzec do każdego napotkanego mieszkania wchodził z ogromną ciekawością i zapałem, pełny nadziei, że znajdzie coś przydatnego. Zdobycz może i nie zadowalała reszty, ale Markinsa jak najbardziej - broń, czy leki są przydatne, ale nie każdy ich potrzebuje. A spróbuj tu przeżyć bez jedzenia.

Jedno z mieszkań wzbudziło jeszcze więcej uwagi Stevena. Przestawiona szafa, jakieś skrzynki, i ukryty pokój obok. Nic nie umknęło jego zmysłom. Miał przeogromną chęć rzucić się do szabrowania dóbr, które mogły tylko na niego czekać, jednak otrzymał rozkaz pilnowania tyłów. Wewnętrznie go to zirytowało ("Tak, stary, to od razu na tyły, żeby przypadkiem sobie krzywdy nie zrobił"), ale zrobił co mógł by to zatuszować, i zajął się pilnowaniem pleców drużyny. Najlepiej jeszcze z jakiejś pozycji, na której nie będzie wystawiony jak kaczka do zestrzelenia.
 
Imoshi jest offline  
Stary 18-08-2014, 20:57   #82
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Młodzik został z Markinsem, miał więcej oleju w głowie niż się mogło wydawać na pierwszy rzut oka. Lepiej jak obcy zbadają teren. Teraz jego młoda twarz spoglądała na Stevena z niewyrażoną nienawiścią. Tak samo z resztą postąpiła Violet, ze swoją pukawką zasadzając się koło drzwi wejściowych. Ten kto przebił się przez tą ścianę musiał w to włożyć sporo energii, a co za tym idzie determinacji. Tak samo blokując jedną z klatek, a jak zauważyliście dziura właśnie do ów pionu prowadziła. Mogło tam być wszystko. Również śmierć. I tajemniczy obserwator.

Przesuwana szafa wydała piszczący dźwięk, a w pomieszczeniu zabrzmiał dzwoneczek. Dopiero później zauważyliście że był przywiązany od drugiej strony do wbitego w szafę gwoździa, a on sam przywiązany przy suficie. Nie widoczne spod szpary, całkowicie na prawo drzwi otworzyły się z hukiem i w świetle otworu pojawiła się jakaś uzbrojona postać. Zaczął składać się do strzału, ale Kasapi była szybsza. Trzy strzały z karabinka, załatwiły sprawę – postać upadła wypuszczając z ręki rewolwer. Mężczyzna był po czterdziestce, przed wcześnie osiwiały. Przed wojną pewnie hydraulik, spawacz lub inny pracownik.

W mieszkaniu za przebitą ścianą dało się słyszeć krzyk, a raczej wrzask. Do pomieszczenia wbiegła jakaś kobieta, upadając na kolana przy mężczyźnie. Kasapi na chwilę się zawahała. John chciał podejść i odebrać rewolwer, lecz kobieta z wrzaskiem chwyciła go i strzeliła w stronę Johna. Ten poczuł jak ramię rozrywa kula, niebezpiecznie blisko serca. Kolejne trzy strzały z AR-15 uciszyły kobietę, która upadła na męża brocząc z ust krwią.

Zapasy zgromadzone za szafą była wasze. Konserwy, zupki błyskawiczne, słoiki z zakonserwowaną żywnością. Raj! Było tam tego całkiem sporo, był też ryż, kasza i inne ziarna. Płatki kukurydziane, otręby pszenne, makarony i inne. Zebrane chyba z całego pionu. Do tego sezamu Alibaby był prezent.

W drzwiach przez które wpadł facet, a potem kobieta stała mała dziewczynka. Na oko siedmioletnia lub ośmiolatka. Jej małe oczy przypominały teraz spodki, a przerażenie dało się odczuć w postaci spływających po policzkach łez. Nie czekała długo, aż zniknęła gdzieś w mieszkaniu zaszywając się gdzieś. Pewnie jednym z pierwszych przykazań jakie wbijali jej rodzice było schować się, walczyć, nie dać się żywcem.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 18-08-2014, 22:01   #83
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Cholerna baba.
Może powinien był pomyśleć, zanim ruszył, by odebrać jej tę pukawkę. Aż żal, że umiała tak dobrze strzelać. No i szczęście, że ciut chybiła. I że nie mogła powtórzyć strzału.

Ciągiem dalszym, czyli ewentualną pogonią za małą zdecydowanie nie był zainteresowany. Siedział na podłodze i, wykorzystując jeden z niedawno zdobytych t-shirtów, usiłował jakoś zatamować upływ krwi.

Znajdujące się dokoła bogactwa również go nie interesowały. No chyba że gdzieś w pobliżu będzie leżeć jakaś apteczka.
 
Kerm jest teraz online  
Stary 18-08-2014, 22:03   #84
 
Imoshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Imoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnie
Steven na dźwięk wystrzału nieco się zjeżył. Dostrzegłszy kątem oka ranionego Johna, chwycił pospiesznie za plecak, w którym wciąż siedziała zdobyta jakiś czas temu apteczka. Jednak się przyda, pomyślał Markins. Puścił porozumiewawcze spojrzenie do stojącej obok towarzyszki, po czym z apteczką wyruszył do rannego. Ominąwszy Kasapi, puścił jej pytające spojrzenie, jakby pytając czy ma zaczekać na oficjalny rozkaz. Niezależnie jednak od jej słów, po krótkim upewnieniu się, że nie ma tu żadnego wrogiego człowieka, podbiegł do rannego, zostawiając mu samochodową apteczkę.
- Uh, poradzisz sobie z zabandażowaniem? Ostatni raz lekcje pierwszej pomocy brałem jakoś w '74... nie wiem czy chcesz, żebym to ja się tym zajmował - przyznał z zakłopotaniem, wysilając się na uśmiech. Jednocześnie zabezpieczył rewolwer, biorąc go i sprawdzając ilość amunicji.
Jeden nabój. Jakże przydatnie. Pokazał porywającą ilość amunicji pozostałym, po czym załadował z powrotem broń, i, zabezpieczoną, schował gdzieś przy sobie.
Jeden nabój. Może właśnie tego będzie kiedyś potrzebował.

Na szczęście, podczas samej akcji był na tyłach. Nie zobaczył desperackiej obrony tutejszych, ani, najprawdopodobniej osieroconej córki zabitych. Głównie na jego szczęście... może chociaż ten sukces przy jednoczesnym braku kolejnych wyrzutów sumienia (przecież nas zaatakowali!) pozwoli przespać spokojnie choć jedną noc.
 
Imoshi jest offline  
Stary 18-08-2014, 22:58   #85
 
Nimitz's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumny
Lata szkolenia i żołnierski instynkt zadziałały idealnie, kilka bezbłędnie oddanych strzałów i przeciwnicy leżeli bezwładnie na ziemi.
I wtedy zobaczyła dziewczynkę.

- Kurwa. - Jęknęła tępo Kasapi wpatrując się w ślad za dzieckiem. Może i jej instynkt zadziałał szybciej niźli mogłaby się spodziewać, a jednak koszmar poprzedniego życia zdawał powtarzać się po raz wtóry, tak samo jak wtedy tak i teraz fala bólu zalała ją od środka jak rozżarzona oliwa.

- Boże...O Boże.... - Szepnęła opuszczając bezwładnie ręce, chciała biec za dziewczynką, ale pomyślała, że najgorszym możliwym pomysłem, byłoby iść za nią teraz, przecież to ona pociągnęła za spust. Podeszła szybkim krokiem do chłopaka, do tego młodego. - Pójdź do niej. Proszę... - Szepnęła, a gdy dotykała jego ramienia dłoń drżała jej nerwowo.
- Kpisz? Rozwaliłaś jej rodziców, pewnie ojciec nauczył ją strzelać i tylko czeka żeby nas rozwalić.

-To mam iść i ją zabić? Mi nigdy nie zaufa. Ty nienawidzisz nas tak samo jak ona. Zostanie sama...

- A zaraz po niej zastrzel mnie. Widzę to Ci dobrze idzie. Na żywych to amunicji nie marnujesz.

-Kurwa! Wyskoczył na nas z bronią...to był instynkt...- tłumaczyła się w bólu. -Zobaczyłam broń...to był instynkt..- powiedziała ciszej.

- Ja tam nie wchodzę - powiedział podchodząc do Johna i wyjmując z torby jakieś wcześniej tam wrzucone lekarskie szpargały - Kolego, dasz się obejrzeć? Tą kulę będzie lepiej wyjąć.- stwierdził.

Warknęła pod nosem i pognała za dziewczynką przez chwilę myślała, że złapie ją za kołnierz jednak dziecko uciekało dalej, zwinne i szybkie do tego nie musiało się tak jak ona pochylać pomiędzy przejściami stworzonymi specjalnie dla ich schronienia.

Przeklinała się w duchu. Nienawidziła się jeszcze bardziej niż przedtem.
Wreszcie zobaczyła zamykające się drzwi szafki. Otworzyła je szybko spodziewając się strzału jednak on nie nastąpił jedynie kwilenie małego dziecka uświadomiło ją w fakcie, że dziewczę nie miało gdzie uciekać. Wyciągnęła ją ze środka nie zważając, na to, że dziewczynka drapie dotkliwie jej twarz i kopie. Przycisnęła ją mocno do siebie.

- Ciiicho malutka. Cichuteńko -szeptała przyciskając ją do siebie. Wyszła głównymi drzwiami drugiego mieszkania i weszła tymi pierwszymi, ówcześnie głośno informując że idzie, aby jej towarzysze wiedzieli, że to nikt obcy.
Przyciskała do siebie kwilące dziecko nie wchodziła jednak w głąb pomieszczenia. Nawet nie wiedziała, w którym momencie z jej własnych oczu zaczęły płynąć łzy.
Zawołała do siebie Violet.

- Powiedz, młodzikowi, jak skończy opatrywać Johna ma do mnie podejść.- Otarła dłonią łzy z twarzy jakby one same nic dla niej nie znaczyły. -Zanim zacznie go ciąć czymkolwiek sprawdź czy to czego używa jest odkażone, najlepiej w ogniu. - Powiedziała łamiącym się głosem nadal trzymając mocno dziecko.

Drżącą ręką wygrzebała z kieszeni jednego z papierosów i wskazując dziewczynie drugą z nich poprosiła o jego odpalenie. Zaciągnęła się głęboko dymem.

- Sprzątnijcie... - głos Taidy się załamał.. - Ale nie bierzcie niczego ponad to co może się wam przydać przez najbliższe trzy dni.. - szepnęła wyraźnie obejmując dziecko mocniejszym uchwytem.
 

Ostatnio edytowane przez Nimitz : 19-08-2014 o 10:43.
Nimitz jest offline  
Stary 19-08-2014, 08:31   #86
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Rana Johna krwawiła i to dość obficie, ale chyba miał szczęście bowiem młody chłopaka okazał się studentem medycyny. I nie miał nic przeciw opatrzeniu Johna, mimo wszystko wraz z Markinsem położyli go na łóżku i ściągnęli z zakrwawione ubranie.
- Markins, załatw ciepłą wodę. Zobacz czy nie mieli w tym mieszkaniu jakiegoś sprzętu, tą kulę trzeba wyjąć. Najlepiej najszybciej jak to możliwe. - a potem zwrócił się do Johna - Trzeba ranę naciąć, aby wyjąć kulę. Nie mam skalpela, dlatego pewnie będzie Cię bardzo bolało, ale powinieneś dać radę. A potem wyjmę Ci ten ołów i odkażę ranę. Pewnie w mieszkaniu znajdzie się alkohol... Markins! Poszukaj też alkoholu!
Zapewne ten kto go uczył, zanim jego nauki nie przerwała epidemia wpoił mu że pacjent musi wiedzieć co się z nim stanie.
- Masz szczęście że nie oberwałeś nieco niżej, bo byś Ci tamta kobietka złamała serce. Dosłownie. Nic się nie bój, miałem zostać lekarzem.

Dziecko widząc w jak bezradnej jest sytuacji, przestało się szarpać. Teraz tylko beczało przeraźliwie, jeśli w tym pionie albo pionie obok znajdowały się jakieś ożywczyki albo inni ludzie, zostali skutecznie zaalarmowani. W przerwach w łkaniu dziecko wypowiadało takie pojedyncze słowa jak "Mama" czy "Tata". Twarz jej wręcz puchła od płaczu.

Młody przejął apteczkę od Markinsa, wcale nie mając zamiaru jej zabierać. Kiedy wrócił Steven, o ile wrócił, student opalił benzynową zapalniczką szczypce w wyjętym z kieszeni multitoolu. Obejrzał też przyniesiony przez Markinsa nóż. Ten by się sprawdził wymagał naostrzenia o betonowy parapet, aby sprawić Thompsonowi jak najmniej bólu. Mimo tego, chłopak i tak polecił żeby coś zagryzł. Najlepiej coś drewnianego, choćby chochlę. I faktycznie, bolało jak cholera. Na całe szczęście kulę dało się sięgnąć, a potem zeszyć Johna. Pomiędzy tymi czynnościami polał ranę alkoholem, chyba to było najbardziej nieprzyjemne. Co prawda studencik nie miał nici chirurgicznej oraz specjalistycznej igły, ale to co miał musiało wystarczyć. Ważne że rana przestała krwawić. Samego multitoola oraz nici i igłę również, sowicie wymoczył w wysokoprocentowym płynie, jakim okazała się Whisky. Chłopak był bardzo skupiony na swoim zajęciu, ciekawym było czy już składał przysięgę Hipokratesa.
- Pod koniec tygodnia proszę przyjść na wizytę kontrolną. - zażartował.
Zajęło to trzydzieści/czterdzieści minut. Zakrwawione ręce umył w wodzie jaką załatwił Markins, z resztą w mieszkaniu wody mineralnej było sporo. Więcej niż jedzenia.
- Dziadek, weź go umyj i przemyj to jeszcze raz alkoholem, a potem załóż opatrunek.
Następnie udał się do Kasapi, tak jak powiedziała mu Violet.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 19-08-2014, 09:33   #87
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Parę razy John ucierpiał, jak wygląda szycie wiedział. Z własnego jednak doświadczenia nie wiedział z kolei, jak wygląda wydłubywanie kuli. A dokładniej - wiedział, jak to wygląda, za to nijak nie odczuwał tego na własnej skórze.
O zaciskaniu zębów na czymś też wiedział, z tym, że osobiście preferował skórę, a nie drewno, na którym można było sobie połamać zęby.
W opowieściach z dawnych lat mówiono o znieczulaniu grogiem (lub innymi wysokoprocentowymi trunkami), jednak te sposoby jedną miały wadę - krew szybciej krążyła w żyłach...

John chciałby jak najszybciej wyrzucić z pamięci wydłubywanie kuli na żywca, tudzież dezynfekcję rany dwudziestoletnią whisky, gdy jednak w końcu wątpliwe przyjemności minęły, pulsujący w ranie ból nie pozwalał na chwile zapomnienia.

- Dzięki stokrotne - powiedział, gdy młodzieniec skończył zaszywać ranę. - Nie zapomnę.

Marzył mu się jakiś znieczulacz, ale w jego plecaku nic nie było...

- Może coś znajdziecie? - machnął ręką na stosy zapasów. - Choćby jakąś aspirynę?

A potem cierpliwie poddał się końcówce kuracji, którą dla odmiany zaczął mu aplikować Markins.
 
Kerm jest teraz online  
Stary 20-08-2014, 19:40   #88
 
Imoshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Imoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnie
Stevenowi nie uśmiechało się czekanie tyle czasu na zakończenie zszywania towarzysza, zajął się wobec tego czymś pożyteczniejszym. Tuż po przyniesieniu potrzebnej wody, zniknął z widoku całej drużyny - odszedł zarówno od pełnej wyrzutów sumienia Kasapi, jak i cierpiącego bardziej fizyczne katusze Johna. Po około trzydziestu minutach zaaferowani własnymi sprawami ludzie dostrzegli ponownie Stevena, jego wygląd jednak nieco się zmienił. Wielgachny plecak podróżny na plecach, w dłoni worek z, jak się okazało, sporą ilością leków, niekoniecznie zdatnych do spożycia. Z mniej rzucających się w oczy rzeczy, do ekwipunku Markinsa dołączyła lornetka, trochę baterii, zapałek i zapalniczka, słowem, przydatny sprzęt.

Powróciwszy do drużyny, zastosował się do zaleceń lekarza, jednocześnie wynajdując w worku tabletki, o które prosił John. Sprawę dziewczynki póki co nie komentował, choć nie z ignorancji, a z niewiedzy; nie wiedział jak powinien się w tej sytuacji zachować, wolał pozostawić tę sprawę Kasapi, o wiele bliżej powiązaną z tragedią niż on.

Gdy już zajął się Johnem, przystąpił do szybkiego posiłku. W zapasach było z czego wybierać, można było sobie pozwolić na małą ucztę, przynajmniej na oko Markinsa. A potem trzeba będzie się stąd wynosić. Bądź co bądź, mieli zadanie, o którym chyba nieco zapomnieli...
 
Imoshi jest offline  
Stary 21-08-2014, 10:59   #89
 
Nimitz's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumny
Kasapi, tuliła do siebie dziecko mocno w ramionach starając się uspokoić rozpaczliwy szloch dziewczynki, a przynajmniej go stłumić. Do tej pory skrajnie opanowana kobieta, spoglądała teraz odrobinę przerażonym wzrokiem na świat, wzrokiem tak nie podobnym do jej zwykłego, "nieczułego" oblicza.
Próbowała, choć bezskutecznie, uspokoić dziewczynę, tak że prawie nie zauważyła podchodzącego do niej młodzieńca.

- Czy mógłbyś ją przygarnąć? Wziąć do waszego obozu? - Zapytała ostrożnie.- Nie bardzo ....dałabym sobie z nią radę, zwłaszcza, że to ja... - Zawiesiła głos spoglądając w głąb pokoju.

- Nie rozumiesz - Odparł. - Szukam leków, bo w naszym obozie panuje swego rodzaju epidemia grypy. Nie tylko ja jestem chory.. - Powiedział chłopak podchodząc do pomysłu przygarnięcia dziewczęcia dość sceptycznie.

- Przynajmniej to przemyśl, nie powinna zostać ze mną... - Poprosiła go Kasapi spoglądając na niego błagalnym spojrzeniem.
- A jak mamy zająć się naszym towarzyszem? - Zapytała go, nawet na chwilę nie przestając głaskać dziewczynki po głowie.
Chłopak cierpliwie wyjaśnił jej drogę do rekonwalescencji Johna,: Zmieniać często opatrunek, co jakiś czas ranę i samo jej okolicę przemyć alkoholem, a gdyby szwa puściła odkazić i zaszyć na nowo. Jak rana się zagoi zdjąć szwy.

Wysłuchała go uważnie, i podeszła do reszty
- Jak się czujesz? - Rzuciła, choć dość chłodno w stronę Johna.

- Tak jak wyglądam - uśmiechnął się krzywo John.

- Dasz radę ruszać? - Pokręciła głową jakby ganiąc się w myślach - Musimy poszukać miejsca, abyś trochę wrócił do siebie..

- Dam, dam - odparł.- Na szczęście to ręka, a nie noga, więc chodzić mogę - dodał, ze zbyt może wielką pewnością siebie. Rozejrzyjcie się troszkę, może znajdą się też jakieś lekarstwa, a potem możemy iść.

Słysząc jego słowa skinęła głową.

- Spakujcie co potrzebniejsze, ale tyle aby nie utrudniało nam to podróży. Resztę zostawmy chłopakowi - Wskazała na tamtego. - Tylko załóżmy, że mamy dodatkową buźkę do wykarmienia, oraz będą potrzebne opatrunki i środki antyseptyczne dla Johna.
 
Nimitz jest offline  
Stary 22-08-2014, 09:07   #90
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
John nie krwawił, choć ramię z oczywistych względów nadal bolało, choć mnie po tym jak Markins wynalazł jakieś tabletki przeciwbólowe. Oprócz plecaka jaki znalazł Steven, był tam jeszcze jeden taki sam na aluminiowym stelażu oraz dwa nieco mniejsze, bardziej szkolne niż turystyczne. No, i oczywiście jeden mały, różowy plecaczek. Co do tego kto był jego właścicielką nie było wątpliwości. W dodatku w mieszkaniu była butla z gazem zasilająca palnik kuchenny, lina, różne przedmioty niekoniecznie codziennego użytku przed wojną, a teraz jakże potrzebne choćby kompas czy szwajcarski scyzoryk. Każdy prawie rzucił się szabrować spiżarnię, omijając leżące na środku dwa trupy. Jedzenia było dużo. Podziurawiony mężczyzna zapewnił swojej rodzinie godny los w czasie apokalipsy.

Miejsce to nadawało się też do spędzenia nocy, zablokowana klatka i ukryte wejście do tej obok. Można byłoby się pokusić o najedzenie się na zapas i spędzenia nocy w łóżkach, których w mieszkaniach nie brakowało. Piękna wizja choć odrobiny luksusu.

Chłopak znalazł również tabletki dla siebie, niestety było ich mało. Zaledwie opakowanie, wystarczy na niepełną kurację dla maksymalnie trzech osób. To było o wiele za mało, niestety musiało mu wystarczyć. Wsadził je do plecaka, a do podarowanej przez Taidę torby wrzucił jedzenie. Bagaż ciążył mu niemiłosiernie, ale był młody i silny, grypa jeszcze nie przypuściła ostatniego szturmu i nie odebrała mu sił. Przejawiała się na razie tylko jako okropny, duszący kaszel.

- Oddaj mi strzelbę – powiedział do Kasapi w końcu – Muszę przejść osiem kilometrów, chcę wyruszyć jak najszybciej i powiedzieć Merry co się stało z wujkiem, dać im chociaż tych trochę leków. – zrobił niewielką pauzę – Ukrywamy się w South Shore Golf Course, przy East South Shore Drive. Mamy też posterunki przeważnie obsadzone dwoma osobami, ale nie macie tam czego szukać, nie ma tam już zapasów. Ale moi ludzie chętnie pomogą, jeśli powiecie że przysłał was Martin i nie będziecie w nich mierzyć. Jeden obóz jest w Le Rabida Children’s Hospital przy East Marquette Drive, drugi w Walgreens Store Chicago przy East 71s Street, a trzeci jest na północna dachu budynku przy Arthur Ashe Park. To jest chyba East 75th Street. Unikajcie Chicago Skyway, dobrze wam radzę. Nie jest tam bezpiecznie. Ktoś zastrzelił nam tam pięciu ludzi. Nie przychodźcie, jeśli nie będziecie musieli. Łatwo się zarazić grypą, już trzy osoby z resztą zmarły.

Nagła wylewność chłopaka była zaskakująca, a może chciał po prostu poprawić wam humor niewilką dawką informacji, że żyją gdzieś tam dobrzy ludzie. Ważnym było że się podzielił tymi informacjami. Istniała możliwość że nie mając pojęcia o posterunkach weszlibyście komuś pod lufę. To nico poprawiało bezpieczeństwo.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172