|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
17-06-2015, 23:07 | #181 |
Administrator Reputacja: 1 | Zmiana skina. Festiwal mody, jaki zafundowała mu Storm, od biedy i tak można by nazwać. Dziewczyna dobrze wyglądała i w obcisłym topie, i w bluzce z rękawami. Z drugiej strony - w skinie pośrednim, między jedną bluzką a drugą, również dobrze się prezentowała. A może nawet jeszcze lepiej. Szczególnie gdy się pochylała, szperając w walizce. W końcu jednak pokój z przebieralni wrócił do swej normalnej roli. No, prawie normalnej, bo dzieciom raczej nie pozwalano na obżeranie się chrupkami w łóżku. - Smacznego - powiedział. Męska koszula? Może to i była męska koszula... jeśli kto lubił koszule w hawajskie palmy, a w tych John nie gustował. Storm najwyraźniej miała dziwaczny gust. Albo podchodziła do mody wzorując się na grach. John bezceremonialnie wysypał zawartość walizki na stolik, po czym wrzucał sztukę po sztuce z powrotem do walizki. Po co robić niepotrzebny bałagan... Mimo wszystko okazało się, że dziewczyna miała rację, bowiem wśród stosów fatałaszków znalazła się i całkiem porządna sportowa koszula. John zrzucił kurtkę, po czym ściągnął koszulę i założył znalezioną. - Dobry pomysł - powiedział. Po chwili na stoliku znalazły się wydobyte z otchłani lodówki puszki i słoik chrzanu. - Zjesz coś... bardziej konkretnego? - spytał. |
18-06-2015, 21:15 | #182 |
INNA Reputacja: 1 | Odchyliła głowę w tył patrząc na niego ze zdziwieniem. - I co, mam żreć chrzan? - spytała ze zdziwieniem nieustannie chrupiąc płatki. Pośladkami przesunęła się na łóżku nieco w bok, by ustąpić Johnowi miejsca na łózku, aby miał swój kawałek materaca tuż obok tej szafeczki, co to ją sobie zabukował żarciem. Każdy ma swoje zapasy, ona chrzanu jeść nie chciała, a co tam było w tych puszkach? Nie bardzo widziała etykietki. - A co tam jeszcze masz za stuffy? - zaciekawiony, dziewczęcy głos skomponował się idealnie z jej ciekawskim ruchem, w postaci "zapuszczenia żurawia". Wyciągnęła daleko szyję, niczym żyrafa, jakby chcąc się przyjrzeć bliżej tym "przysmakom". - Chrupka? - zaproponowała przechylając pudełko w stronę mężczyzny, jeśli tylko skorzystał z ustąpionego mu miejsca na łóżku, to i dobrze, jeśli nie, no to trudno, choć lepiej by było gdyby spędzili czas blisko siebie, a nie w osobnych pokojach. Tak po prostu było bezpiecznej. - Ale zaraz zrobię sobie sejwa i małą pauzę. - przeciągnęła się z kocim pomrukiem wyciągając ręce wysoko nad głowę i ziewając, aż łezka zakręciła jej się w oku.
__________________ Discord podany w profilu |
19-06-2015, 20:26 | #183 |
Administrator Reputacja: 1 | Nic dziwnego, że Storm w dziewięćdziesięciu procentach swego ciała wyglądała tylko trochę lepiej, niż standardowy szkielet, skoro żywiła się takim świństwem. John usiadł na użyczonym sobie kawałku łóżka i poczęstował się zaoferowanymi chrupkami. Raczej z grzeczności, niż z głodu. - Paprykarz i konserwa turystyczna do wyboru - powiedział, gdy wreszcie przeżuł oporną chrupkę. - To znaczy jeno teraz, a drugie na śniadanie. Co wybierasz? Dziewczyna przeniosła wzrok z chrupek na puszki i pokręciła głową. John nie zamierzał jej namawiać. Najwyraźniej panna miała swoje przyzwyczajenia kulinarne, do których najwyraźniej nie zaliczało się jedzenie mięsa z puszki. Otworzył konserwę turystyczną (na szczęście puszka nie wymagała użycia toporka) i wyciągnął paczkę sucharów. - Poczęstujesz się? - zaproponował. Nie czekając na odpowiedź sam zaczął się częstować zawartością puszki, położywszy spory płat mięsa na jednego suchara. |
21-06-2015, 00:20 | #184 |
INNA Reputacja: 1 | No cóż, trzeba przyznać, że wybór był prawie żaden. Zazwyczaj nie wybrzydzała, jadła co wpadło w łapki, choć częściej były to puszki rybne, a te bardzo sobie ukochała. Zerkała od czasu do czasu na mężczyznę, jakby z zazdrości, że ten je "mięso", a ona jakieś chrupki, jednak z drugiej strony pomału się nimi najadała i niekoniecznie chciała przełamywać ten słodki smak jakąś turystyczną. - Smacznego. - rzuciła miło i uśmiechnęła się. Przełknęła przeżuty pokarm i obkręciła kark wokół własnej osi, gdyż czuła wyraźne spięcie w swoich mięśniach. - Ale będziesz nafeedowany. - skomentowała swoim slangiem i kończąc swoje chrupki, resztę paczki zwinęła i z powrotem schowała do oryginalnego pudełka. Następnie położyła się na łóżku bokiem do Johna i patrzyła jak on je. Nie było w tym nic krępującego, w sumie jej spojrzenie wydawało się być dosyć nieobecne, może i nawet błądzące po pomieszczeniu. - Gdzie ruszamy po pauzie? - spytała i dopiero teraz jej oczy wytropiły twarz mężczyzny, jakby patrzyły w oczekiwaniu na odpowiedź. Pamiętała, że obóz, tylko jaki obóz, gdzie ten obóz i w sumie po co do niego? - Na czym ten quest polegał? - dopytywała dalej, wykorzystując chwilę spokoju. Potem mieli zamiar pójść spać, w końcu odpoczną by mieć siły na dalszą podróż i walkę o własne życie.
__________________ Discord podany w profilu |
22-06-2015, 22:47 | #185 |
Administrator Reputacja: 1 | Konserwa, do tego sucharki. Woda. Zdecydowanie nie czuł się nafeedowany, jak to barwnie określiła Storm. Co prawda puszka z konserwą była lepsza od chrupek, ale mimo wszystko. Nie skomentował więc tego zdania. Pytanie o quest znów go zaskoczyło. Czy ta dziewczyna nigdy nie zmądrzeje? Chociaż może to i lepiej, że żyje w świecie pełnym złudzeń i zbytnio się nie przejmuje niczym. Z drugiej strony - co będzie, gdy dopadnie ją jakiś zombie, a Storm przekona się, że save'y nie działają? Zresztą... taka doświadczona graczka powinna wiedzieć, że na tym poziomie nie ma sejwowania. - Pójdziemy na południe stąd. Trzeba dotrzeć do bazy. Do podziemnego garażu. W sumie to kilkanaście przecznic stąd - wyjaśnił. - Tam można wymienić fanty. No i odebrać kolejne zlecenia. A może i awansować. - Chcesz się przespać? - spytał. |
24-06-2015, 07:55 | #186 |
Reputacja: 1 | Czy ktokolwiek chciał spać czy nie, noc przyszła na tyle szybko że zastała ich w domku. Przez okno widzieli dom zamieszkały przez rodzinkę którą nieco wcześniej przypadkiem odwiedzili, a raczej w tych egipskich ciemnościach, światło wydostające się przez szpary w deskach którymi były zabite okna. Aż do czasu. Ogon który złapali jakiś czas temu wcale im nie odpuścił, a co jedynie został spowolniony hordami człapiących tropem Johna i Storm żywych trupów. Dla nich szczęście, a dla kogo innego pech sprawił że na ich miejscu pojawiła się czteroosobowa rodzina. Noc była późna lecz z wyłamanych drzwi padało światło oświetlające jednego z byłych żołnierzy który miał na głowie wojskowy noktowizor, drugi dzierżył strzelbę z podczepioną latarką. Wystrzał z tej właśnie broni wyrwał Johna i Emme ze snu, to chcący bronić rodziny ojciec zdążył jedynie unieść broń, nim oberwał w klatkę piersiową z breneki. Gdyby tylko byli bliżej z pewnością skrzywiliby się na ten paskudny widok. Z daleka było słychać jak każą ustawić się pozostałym przy życiu pod ścianą, a pozostali (albowiem było ich teraz więcej niż dwóch) przeszukiwali dom. Kobiety z pewnością podzielą los Taidy, a chłopaka czekał niepewny los. Mimo wszystko w tej stracie było coś dobrego - mogli tu przeczekać ten burdel dziejący się na ich oczach, a rano niczym niepokojeni ruszyć dalej. Pytaniem było czy górę weźmie bohaterstwo (czy też głupota) czy spryt i przebiegłość. Dokładna ilość renegatów nie była znana, a broń jaką dysponowali nie umywała się do tego co dzierżyli żołnierze. W dodatku to tamci byli wyszkolenie. Mogliście jedynie siedzieć w ciszy i obserwować to co spotyka jedną z rodzin w Chicago, której udało się przetrwać wysyp żywych trupów. Jaki to los bywa przewrotny że zamiast tego ma zabijać, życie drugiej osobie odbiera również osoba. Człowiek człowiekowi człowiekiem by się chciało rzec, nawet wilki miały w tych czasach więcej zwierzęcej "ogłady".
__________________ Po prostu być, iść tam gdzie masz iść. Po prostu być, urzeczywistniać sny. Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć. Po prostu być, po prostu być. |
26-06-2015, 17:34 | #187 |
Administrator Reputacja: 1 | Obudził go trzask wyłamywanych drzwi. W ułamku sekundy John znalazł się na kolanach, z lufą karabinu automatycznego skierowaną w stronę wejścia do pokoju. Dopiero po chwili dotarło do niego, że on i Storm są bezpieczni, że kłopoty ma kto inny. Schowany za okienną futryną z ponurą miną obserwował, co dzieje się po drugiej stronie ulicy. Rachunek krzywd do wyrównania ponownie wzrósł. Steven. Taida. Teraz ta rodzina. John miał wrażenie, że oczyszczenia Ziemi nie będzie można ograniczyć do usunięcia żywych trupów. Takie bandy jak ta, z przedstawicielami której mieli właśnie nieprzyjemność, zasługiwały tylko na jedno. Ale nawet gdyby bardzo chciał na własną rękę załatwić ten problem, to w tej chwili miał inne, ważniejsze sprawy przed sobą. Miał tylko nadzieję, że Storm nie potraktuje tego jako dodatkowy quest w kolejnej wersji "Żywych trupów". |
27-06-2015, 21:16 | #188 |
INNA Reputacja: 1 | Storm takie sytuacje, może na jej szczęście, odbierała zupełnie inaczej. Mogłaby takim spostrzeganiem świata zrazić do siebie niejedną osobę, ze względu na znieczulicę, jaką miała wytworzoną w sobie przez własne zaburzenia psychiczne, poprzez które odbieranie świata było zakrzywione. Przestraszyła się tylko huków, które gwałtownie ją zbudziły. Z przyspieszonym oddechem podniosła się gwałtownie do pozycji siedzącej. Jej niespokojne dyszenie było nie tylko wyraźnie słyszalne, ale i zauważalne. Widać było, że zlękła się. Dyskretnie zerknęła przez okno, pomału zaczynała się uspokajać. Wróciła na swoją poprzednią pozycję na łóżku, kładąc się w ciszy. Nic nie powiedziała, miała nadzieję, że te dupki nie będą przeszukiwać teraz każdego domu. Nie rozumiała czemu to robią i dlaczego są tacy zawzięci. Wybić hordę zombie tylko po to, by znaleźć jakichś dwóch, zupełnie niewadzących nikomu ludzi? Naprawdę niezrozumiałe. Emma długo leżała nasłuchując sytuacji na zewnątrz, jednak odgłosy te zagłuszane były przez przyspieszony rytm jej serca, które to uderzało nie tylko nader szybko, ale i głośno. By poczuć się bezpieczniej i spokojniej, wtuliła twarz w ramię Johna. Mógł bardziej odbierać ją jak zagubione dziecko, niżeli piękną kobietę będącą w opałach, a przy okazji na pewno nie uszły jego uwadze mocne uderzenia jej serca. Śmierć obcych ludzi nie poruszyła jej. W jej głowie istniał obraz, jakoby byli oni zwykłymi NPCami, dla których taki koniec po prostu został zaprogramowany. Bardziej obawiała się o życie swoje oraz gracza, którego poznała, bo dla nich to przynajmniej miało znaczenie, nikt przecież nie chciał dotrzeć do własnego GAME OVER.
__________________ Discord podany w profilu Ostatnio edytowane przez Nami : 27-06-2015 o 21:20. |
01-07-2015, 19:52 | #189 |
Reputacja: 1 | Skrypt nie był długi, acz sprytny mózg Emmy w lot pojął że jest tylko do oglądanie, nie da się w nim wejść w jakiś quick time event i uratować wszystkich. Był kolejną prezentacją jak zły jest świat aby zdołować gracza i poruszyć w nim sumienie. Tylko to nie była gra, a ludzie którzy zostali rozstrzelani pod ścianą domu w którym się ukrywali to nie były poligony i tekstury. To byli normalni ludzie tacy sami jak ona i John, niestety z tej dwójki rozumiał to tylko mężczyzna. Mógł jedynie pozazdrościć Storm takiego podejścia, na widok śmierci bezbronnych zawsze odzywało się u normalnych ludzi sumienie. Reszta nocy minęła spokojnie, a z samego rana po posiłku z płatków i kilku puszek podłego żarcia mogli ruszać dalej. Dzisiaj, o ile nie napotkają jakiś przeszkód powinni być w stanie dotrzeć do garażu i zdać relację dowódcy, a potem któż to wie. Niestety, świat ten był usłany różami. A w zasadzie samymi łodygami naszpikowanymi igłami raniącymi bose stopy. Wędrówka męczyła ich niemiłosiernie od jakiegoś czasu, na szczęście kres był już blisko. Wręcz czuło się ciepłe posiłek nosem, wygodny materac pod głową oraz bezpieczeństwo za barykadą z samochodów. * * * Ludzie z bronią rozeszli się, zostawiając dwa ciała pod płotem, a dwie kobiety popychając lufami karabinów znikli za najbliższym zakrętem. Wydawać mogłoby się spokojnie, że nic ich już nie zaskoczy jednakże coś się wydarzyło. Siedząc wystarczająco długo w sąsiednim budynku, zauważyliście jakiegoś mężczyznę który wyszedł z pacyfikowanego budynku. Nie wyglądał na żołnierza renegata, a na kogoś bardzo skołowanego i niezbyt zadowolonego z obrotu sprawy. W dodatku wyglądał na bezbronnego, swój bagaż nadal miał w domu, na poddaszu w którym przenocowała go rodzina. Dobrym posunięciem byłoby dopilnować żeby nie zrobił głupstwa i nie zwrócił uwagi waszego niedoszłego pościgu na powrót w te okolice. Odpuścili wam mając cenniejszy łup – kobiety, lecz Emma była znacznie atrakcyjniejsza i zgotowanie sobie na łeb kolejnego pościgu nie byłoby problemowe. Coś mówiło że mężczyzna jego gotów za nimi pobiec, lecz nie był głupi, wiedział że nie ma szans z bronią automatyczną. Antonim targały bardzo negatywne emocje, ale starał się to kontrolować, choć widok rozstrzelanego szwagra i siostrzeńca pod płotem nie pomagały. Nami mogła go potraktować jako kolejny NPC, ale coś jej podpowiadało że to kolejny gracz który stracił naprawdę dużo. O ile jej zasnuty przez gry mózg odbierał takie bodźce jak żal i smutek.
__________________ Po prostu być, iść tam gdzie masz iść. Po prostu być, urzeczywistniać sny. Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć. Po prostu być, po prostu być. Ostatnio edytowane przez SWAT : 05-07-2015 o 18:28. |
05-07-2015, 23:39 | #190 |
Reputacja: 1 | Antonio zszedł ze strychu dopiero gdy obcy się oddalili a głosy ucichły. Mieszkanie Carmen a w zasadzie jej męża było zdemolowane i okradzione. Żołnierze przetrząsnęli parter i górę, dość pobieżnie ale za to rozwalając co im wpadło w ręce. Jego siostra gdy obcy wpadli do domu zdążyła tylko krzyknąć „Ocultarse! *” nim padł pierwszy strzał. Więc niewiele widział bo od razu zaszył się na „swoim” poddaszu . Najwidoczniej żaden z oprawców nie znał hiszpańskiego bo go nie szukali. Odpuścili sobie poddasze i nawet kilka innych mniej oczywistych skrytek. Siedząc w ukryciu i nasłuchując doliczył się kilku napastników. Na pewno dwóch bo tylu głosów był pewien co do reszty nie miał pewności głosy się zlewały a z rozmów nie wszystko rozumiał i dodatkowo robili stosunkowo dużo hałasu. Mimo że uczył się angielskiego jeszcze w Hiszpanii, w USA spędził jedynie jakieś cztery pięć lat z czego tylko dwa przed apokalipsą. Potem o szlifowaniu języka mógł zapomnieć i siedząc w ciemności pluł sobie w brodę że z siostrą rozmawiał głównie w ojczystym języku. Trupy zobaczył na ganku. Staną jak wryty wpatrując się w dwa nieruchome ciała. Słyszał strzały ale cały czas miał nadzieje że strzelali by spacyfikować rodzinę jego siostry. Choć była to głupia nadzieja bo kto teraz marnuje kule raz że nie rosną na drzewach no i ściągały zawsze więcej truposzy. Stał i nie mógł uwierzyć że żywi strzelali do żywych. Okraść, obić i okraść nawet zgwałcić ale zabić i to jeszcze dzieciaka to przekraczało jego pojmowanie. Wtedy dotarło do niego że są tylko dwa trupy. Kobiety zabrali. - Bestias en la piel humana** Nie zwlekając więcej nachylił się nad szwagrem i bratankiem zamkną im oczy delikatnie dotykając twarzy. - Sangrrre*** Prawie warkną zaciskając zęby aż do bólu. Wrócił do domu, na swoje poddasze. Z pokrowca gitarowego wyciągną kuszę do polowań na ryby, załadował. Zebrał swoje rzeczy nie zamierzał tu wracać. W pokoju gościnnym zerwał dwie zasłony. Przykrył szwagra i bratanka. Rozejrzał się po okolicy jakby po raz ostatni. - En la forma.*** Powoli ruszył za porywaczami jego siostry i siostrzenicy. Teraz to on miał zostać łowcą.
__________________ Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka. Ostatnio edytowane przez harry_p : 06-07-2015 o 00:38. |