Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-02-2017, 10:48   #81
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację


Tak jak na ciężką rękę, którą kapłan Feniksa opuścił na jego ramię, był przygotowany, tak drgnął zaskoczony i jakby wystraszony gdy znalazła się przy nim Lena. Mięśnie przeszył skurcz, a krew zabuzowała gdy w głowie Robina zakotłowało się od mieszanych odczuć. Misze oparł się. To było silniejsze od jej nagości i wulgarności. Bo zawsze wiedział, że to River należy do niego. Nie było przecież w jego życiu miejsca na jakąkolwiek inną dziewczynę i ani myślał poddawać to w wątpliwość. Ale teraz… Teraz River już nie było. A on musiał stać się mężczyzną. Chciał się nim stać. Poczuć idącą za tym siłę. Siłę, którą inni będą szanować. Lub się bać.
A Lena rzeczywiście była bardzo niebrzydka.
- Uwzględnij, że jeszcze tego nie robiłem - powiedział powoli wodząc wzrokiem wysoko ponad coraz słabiej wijącym się tłumem.

Dziewczyna tylko się uśmiechnęła półgębkiem. Bez wstydu rozebrała się i stanęła naprzeciwko Robina tak, żeby mógł się jej przyjrzeć. Dłońmi ścisnęła swoje piersi, miętosząc je w palcach.
- Gdzieś tutaj jest instrukcja, dzieciaku - powiedziała, uśmiechając się w taki sposób, że chciało się zmazać z jej buźki ten kpiący wyraz twarzy - Mam ci przeczytać, czy sam po nią sięgniesz?
Jej bezczelny ton sprawił, że Robin zmierzył ją lodowatym spojrzeniem. Jednocześnie jednak prowokujące zachowanie, którym go traktowała odniosło zaskakujący go efekt. Zaczął jej pożądać. I nie dotyczyło to już samej jej nagości.
Zbliżył się do niej i położył powoli dłoń na jej piersi odsuwając jej własną rękę. Przez chwilę jeszcze mierzył ją wzrokiem, ale potem przeniósł spojrzenie na ciało, którego ciepło docierało do niego przez skórę palców. Bez słowa badał to nowe znalezisko cały czas gładząc je i jakby delikatnie testując reakcje... aż w końcu nieodczuwalny nigdy wcześniej gwałtowny i potężny skurcz targnął całym jego ciałem, które nagle zapragnęło bezgranicznie złączyć się z tym tak ostentacyjnie mu zaprezentowanym. Jego dłoń zacisnęła się nagle w mocnym, miętoszącym uścisku więżąc sutek Leny między palcami. Drugą przycisnął kobietę do siebie. A głowę, którą aż zadarł na chwilę do góry czując przy bolesnym niemal zgrzytnięciu zebów, jak poddaje się nowemu uczuciu, zatopił w zagłębieniu między szyją, a ramieniem Leny by znaleźć zaspokojenie dla jakby oszalałych i spragnionych kontaktu ust.

- Auuu - poskarżyła się Lena, choć jej na półprzymknięte powieki i wyraz błogości na twarzy świadczyły o czymś innym - Kociak wystawił pazurki...
Kobieta sprawnymi ruchami dłoni zaczęła wyswobadzać Robina z jego ubrania, raz po raz ocierając się o niego nagim kroczem.

Bezpośredni dotyk rozognił trawiącą Robina gorączkę. Nagość i jej prowokujące zachowanie połączone z uległością wdzierały się w niego. Dawały mu siłę, ale ciągle nie tyle ile chciał. A chciał czuć jej więcej. Znacznie więcej. Przyciskając kobietę mocno do siebie oddał stery instynktowi. A ten kazał mu naprzeć na Lenę i oboje runęli między ciała marcowych konkubin. Złapał ją za nadgarstki i unieruchomił je nad jej głową ciężko dysząc i wzrokiem sycąc się tym zwycięstwem.

W odpowiedzi kobieta zaśmiała się tylko. W jej ruchach była kocia zmysłowość, gdy tak wiła się pod chłopakiem, ale jej twarz... w jakimś sensie była wulgarna. Może to ten wzrok, który mówił Robinowi, że tak naprawdę nim gardzi i w pełni kontroluje sytuację?
Uderzył jej nadgarstkami w złości o podłogę i warknął na nią wściekle. Denerwowało go to jej spojrzenie. Chciał ją ukarać za nie. Pokazać, że on tu rządzi. I jakkolwiek wiedzę do prowadzenia tego typu rządów miał znikomą, tak moment, w którym czubek penisa natrafia na
ciepłą miękkość przeciwniczki jest jest jedyną podpowiedzią jakiej potrzeba w tej sytuacji. Zaczął zupełnie niefachowo, ale z wielką zawziętością, dźgać ją po łonie szukając celu i niespecjalnie przejmując się towarzyszącemu temu dyskomfortowi.

Kiedy wreszcie udało mu się w nią wbić, wchodząc w nią od razu niemal całą swoją długością, Lena krzyknęła. Od razu poznał, że ten krzyk nie był udawany. Chciał by znów tak krzyczała, lecz ona ponownie się uśmiechnęła półgębkiem, oplatając Robina swoimi długimi nogami w pasie.
Doznanie było przyjemne. Bardzo. Ale nie aż tak jak moment, w którym z jej oblicza znikła drwina. Niewiele więc myśląc, a właściwie w ogóle, powtórzył pchnięcie. Potem znowu. I znowu. I znowu... Ani przez chwilę nie puszczając jej nadgarstków. Wsłuchując się w crescendo jej krzyków. Chłonąc płynące z jego, a może jej krocza, promieniujące na całe ciało gorąco. Wpatrując w jej usta. Z niecierpliwym wyczekiwaniem aż ten uśmieszek, po którymś krzyku już na nie nie powróci.

- O tak... dobrze... rżnij mnie jak swoją mamuśkę... dalej chłopcze...
Biodra Leny wychodziły naprzeciw Robinowi, a za każdym razem gdy wbijał się w nią mocno, kobieta odrzucała w tył głowę jęcząc niemniej przeszywająco niż umierające niewolnice, z których teraz większość zamarła, zapadając w wieczny sen.

Rżnął. Skoro tak to się nazywało. Słowa o mamie, która była dla Robina pojęciem abstrakcyjnym wpadły mu jednym uchem, a wypadły drugim. Ale “chłopcze” działało bezbłędnie. Rżnął ją jakby była jakąś kukłą do trenowania seksu, a nie żywą kobietą.
- Nie słyszałaś… swojego pana… dziwko? - wysapał nie przerywając. Nowe słówko którego Lena chwilę wcześniej użyła, jakoś samo mu się dopowiedziało - Nie jestem… już… chłopcem! - co podkreślił jeszcze mocniejszym pchnięciem jakie miało w jego mniemaniu cechować mężczyznę. Bolało. Ale ten ból był w jakimś odległym tle, daleko za ekstazą, która właśnie wiodła go na jakiś nieznany dotąd szczyt. Słowa, które zaś wypowiadał jakby pchały go tam jeszcze szybciej. Tak, że zaraz się na nim znajdzie... - Poprowadzę… arrrrrmięęęęę!
Krzyknął i znieruchomiał głęboko w jej wnętrzu, czując jak życie i energia wtłaczają się w jego żyły, w miejsce czegoś czym wypełniał Lenę. Błogość wstrząsnęła masami energii jakie wyzwoliło pożądanie. Ale uszczupliła je tylko odrobinę. Chciał więcej. A tak się składało, że choć ten świat ludzi Miasta Feniksa był mu obcy, to on sam tak całkiem w ciemię bity nie był. A jego intuicja poza specyfiką opanowanego już rżnięcia, które nie wymagało geniuszu, sporo innych rzeczy podpowiadała. Jak choćby to gdzie Lenę naprawdę może zaboleć.
- A ty… Ty widziałaś jak on na nią patrzył. Jak za nią poszedł. Na ciebie nawet nie spojrzał. Kazał tylko posprzątać i oddał mnie. Myślisz, że długo tu jeszcze zabawisz? Bez nowych, silnych, przyjaciół?
Poruszył się w niej mocno ale tylko na chwilę. Teraz kontakt narządów płciowych nie sprawiał już takiej przyjemności.
- Chcę jeszcze. A ty od teraz będziesz dla mnie miła.

Uśmiech już dawno zniknął z twarz Leny, zastąpiony przez wyraz prawdziwej katuszy. Nie spodziewała się widać, że młodzik może okazać się tak brutalny i tak... pewny siebie. Teraz spojrzała na niego wściekle. Widać, że słowa chłopaka trafiły na podatny grunt.
- Jestem kimś więcej! Niech ci się nie zdaje, że wiesz, co tu się dzieje... - wysyczała, zdecydowanie odtrącając Robina, który musiał usiąść, by nie stracić równowagi - Lepiej żebyś pamiętał, kto zrobił z ciebie mężczyznę... generale. - powiedziała, również się unosząc na kolana, lecz tylko po to, by ująć w usta jego członka. Kiedy zaczęła ssać i lizać męskość Robina, ten poczuł, że znów jest gotów do działania.

Generale… Umarł generał. Niech żyje generał. I co pan na to? Tylko Amna i Alreuna? Tylko one się liczą? No to ja panu teraz pokażę kto się liczy, a kto nie…
Robin uśmiechnął się do swoich myśli, ale uznał, że dość już ich poświęcił Daio. Wspomnienie z lochu nadal gryzło go ostrymi i lodowatymi zębami sumienia. Nie miał na to ochoty. Zwłaszcza teraz gdy pokonał tę kobietę. Jednocześnie jednak jej porażka dziwnie ostudziła jego pożądanie. Jakby chciał ją pokonywać, a nie pokonać. To co robiła… to ssanie. To było niesamowite. Znów chciał seksu. Ale to nie było już to co wtedy gdy mu się stawiała. Gorączka minęła. Zostało podniecenie.
Przyglądał się przez chwilę jej sumiennej pracy. Ból jaki osobiście wymalował na jej twarzy nie wprawiał go w zakłopotanie. Lojalnie ją uprzedził, że tego nie robił nigdy wcześniej więc sama była sobie winna. A i ból ten nie był też taki jednostronny. Przy pierwszym kontakcie z jej ustami aż syknął i wywrócił oczami zanim przyjemność zdominowała resztę doznań. Z drugiej strony…
- Chcę jeszcze raz - powiedział - Ale teraz wolniej... I pokaż mi jak się całuje.

Lena podniosła się. Przez chwilę jej oczy zalśniły gniewem, lecz zaraz potem przyszła chłodna kalkulacja. Była gotowa spełnić każde życzenie Robina w zakresie seksualnych praktyk.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 02-02-2017, 22:11   #82
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Keiko, Nikolai, Amna

Keiko przebiegła obok zgromadzonych, nie zauważając nikogo. Bolało ją w głowie, w mózgu… wszystko w środku. Echo emocji, które przez nią przepływały, które zabierała innym mieszkało się z tymi, które czuła w wieży Marco, kiedy jej dotykał, z echem tego, co czuła kiedy byli dziećmi. Na to wszystko nakładał się widok umierających kobiet. To wszystko… nie mieściło się w niej. Rozpychało, sprawiając ból. Ana wiedziałaby, co robić, ale Any nie było. Dziewczyna wpadła do pomieszczenia, gdzie nocowali i wcisnęła się w załom w ścianie.
Myśli z trudem przebijały się przez kująco-parzącą, emocjonalną watę, która ją wypełniała w środku.
Co by Ana kazała jej zrobić ? Medytować.. Próbowała liczyć wspak, ale utykała ciągle na jedynce. Co powinno być dalej? Znaczy wcześnie? Próbowała mnożyć, ale mnożenie też bolało w głowie. Nie bała się bólu, ale przerażało ją, że cyfry nie chcą się ustawiać. Jakby przestały jej słuchać. Zdenerwowana szarpnęła się i uderzyła plecami w mur. Miała wrażenie, że wata zaczyna powoli pękać. Keiko zwiększyła amplitudę ruchu, waląc plecami i tyłem głowy w ścianę. Myślenie powoli wygrzebywało się z kującej waty.

- Keiko? - usłyszała zatroskany znajomy głos. Czy to była Ana? Nie, ona nie miała takiego niskiego tonu. To Nikolai. Kim był Nikolai?
Wata w głowie pękała, kiedy uderzało się mocno w ścianę. To była dobra wiadomość. Keiko skupiła się na ruchu, aż poczuła wilgoć na plecach. Przyłożyła dłoń do tyłu głowy. Palce były czerwone. Nie czuła bólu, raczej zmęczenie. Wata rozpadła sie na drobne kawałki, myśli już mogły się między nimi zmieścić. Ucieszona, zabrała się za liczenie silni. Silnia z 13. Jej numer. To zawsze pomagało. Potem 14, 15.. 17. Nikolai. 17 = Nikolai. Stał i coś mówił. Nikolai = 17. 17 silnia. Policzyła. 355 687 428 096 000
- 355 687 428 096 000 - powiedziała.
Amna podbiegła i złapała dziewczynę by ta nie waliła już głową.
- Keiko co ty robisz?
- - odpowiedziała Keiko.

Potem jednym, zamaszystym ruchem rozsunęła swój kombinezon, na całej długości. Włożyła dłoń za materiał i spod pachy wyciągnęła coś, co wyglądało na płócienne zawiniątko. Wygładziła włosy lalki.
- Keiko jest zajęta - powiedziała AnaDruga. - Za dużo.
- Keiko...
- Nikolai, pogłaskał ją po głowie, a gdy zauważył na dłoni ślady krwi, zwrócił się do Amny - Ona jest ranna, przynieś jakieś bandaże... proszę. Sam zaś delikatnie zaczął wychładzać zranione miejsce, by uśmierzyć ból - Keiko... co ten dupek, ci zrobił? Czy on cię... skrzywdził?

Amna rozejrzała się po pomieszczeniu i zaczęła przeglądać znajdujące się w nim porozwalane szafki. Po chwili namysłu wydobyła kilka szmat, które nie wydawały się jej zbyt obrzydliwe. Przysiadła obok Nikolaia i Keiko i zaczęła przygotowywać z nich coś na wzór bandaży.
Keiko wyciągnęła przed siebie ręce w obronnym geście, uciekając przed dotykiem.
- Z dużo - wyjaśniła AnaDruga. - JejPrzyjacielMarco jest przyjacielem Keiko.
Amna zerknęła na Nikolaia.
- Przytrzymasz ją? Spróbuję zrobić opatrunek.
- Czy Marco coś zrobił Keiko?
- Nikolai delikatnie przytrzymał ramiona azjatki. - Czy Marco zrobił coś, czego Keiko nie chciała?
- Nie
- Kieiko cofnęła ramiona. - Za dużo. - wepchnęła AnęDrugą za kombinezon. - MójPrzyjacielMarco jest miły.
- Keiko, musimy cię opatrzyć, masz zranioną głowę...
- starał się tłumaczyć chłopak. - Nie dotknę cię, ale pozwól Amnie... - skinął na drugą dziewczynę.

Amna przyłożyła złożone na kilka kawałek materiału do głowy dziewczynki i starając się robić to delikatnie i szybko zaczęła zakładać opatrunek.
Keiko nie protestowała. Liczby na powrót zaczęły się jej słuchać, co ją uspokajało - jak zawsze. Poza tym - JPM był w pobliżu. Nic złego nie mogło jej spotkać.
- Nic złego nie może mnie spotkać - powiedziała.

Amna miała co do tego spore wątpliwości, ale ugryzła się w język. Kto wie, może mała jakoś już wsiąkła w to miasto. Zawiązała ostrożnie supeł na bandażu, tak by ten się nie zsunął, ale też tak by nie sprawić Keiko zbyt dużo bólu.
- Gotowe. - Uśmiechnęła się. - Widziałaś może Robina?
Keiko pokiwała głową.
- MPM kazał go wypuścić z piwnicy, jak się uspokoi. Zabił generała, więc nie był spokojny. Chciał mnie uderzyć drzwiami.. to niemiłe. Zabrałam mu smutek i złość, i poszedł do MPM. On mu pomoże.
Cień przeszedł przez jej twarz.
- Było tam dużo pań.. wszystkie umierały. Wszystkie.. nie wiem dlaczego. Robin tam został - zacisnęła powieki. - Za dużo.
- Kim jest MPM? -
Amna odsunęła się siadając naprzeciwko dziewczyny. Z tego co widziała, poruszanie tematu umierających dziewczyn nie było teraz najlepszym pomysłem… prawdopodobnie wypytywanie o Robina, który z nimi został też nie. Zerknęła na Nikolaia, ciekawa jego reakcji na to co mówi Keiko, ale szybko powróciła spojrzeniem do dziewczyny.
- MójPrzyjacielMarco - na twarzy dziewczyny pojawiał się spokój. Otworzyła oczy i skoncentrowała spojrzenie na Amnie. Uśmiechnęła się. - MPM ci pomoże, jeśli masz problem.
Podniosła się na nogi, aby po chwili usiąść na zdezelowanym łóżku, tym samym, na którym spała ostatnio. Była zmęczona.
- Jestem zmęczona - powiedziała, zwijając się w kłębek. - Za dużo.

- Idę tam na górę. Chcę zobaczyć co się stało. - powiedział Nikolai, wstając i chwytając topór.
- Nie powinniśmy jej tu zostawiać. - Amna wskazała na usypiającą Keiko.
- To tylko na chwilę. Jeśli tam faktycznie ktoś umiera... - Rosjanin zrobił znaczącą pauzę, poprawiając uścisk na toporze.
Amna przygryzła wargę. Wolała nie rozstawać się z Nikolaiem. Zerknęła na Keiko i ruszyła za chłopakiem.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 03-02-2017, 08:23   #83
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Przez chwilę Głos Feniksa wyglądał jakby się wahał, patrząc w kierunku sali szpitalnej, lecz zza zegara wyszła Bezimienna. Kobieta stanęła koło mężczyzny, wyraźnie chcąc zwrócić jego uwagę.
- Czego? - burknął Marco, unosząc dłoń, jakby znów miał ją uderzyć.
- Mam problem. - powiedziała ledwo słyszalnie, spuszczając przy tym wzrok.
- Kurwa, dzień problemów. - warknął, ale odwrócił się w stronę zegara, najwyraźniej zmierzając do pałacu. Bezimienna ruszyła za nim.
Tymczasem Nikolai objął delikatnie ramieniem Amnę.
- My zostajemy, musimy sprawdzić co z Keiko. - zadecydował i zawrócił do sali szpitalnej, w której jeszcze niedawno upajali się swoją bliskością.
Amna bez słowa ruszyła za Nikolaiem. Idąc już w stronę sali obejrzała się na kapłana, ciekawa jego reakcji. Ten jednak nawet za nimi nie spojrzał, idąc w stronę przejścia za zegarem. Wydawał się naprawdę wściekły.
Tymczasem Szept widząc, że młodzież jednak rezygnuje z propozycji Michy, złapała kobietę za nadgarstek i pociągnęła w stronę wyjścia
- Ruchy. - powiedziała, bo skoro mieli sobie radzić sami, to cóż. A może na Michę cień odporny nie będzie…
Micha kiwnęła głową.
- No, idę, idę, co tak wrzeszczysz znowu…
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 03-02-2017, 21:50   #84
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację


Keiko

Zasnęła. Lecz nie był to spokojny sen. Keiko znalazła się w długim, zimnym korytarzu przywodzącym na myśl jakiś ośrodek badawczy lub szpital. Właściwie widziała wiele takich korytarzy w swoim życiu przed i po nadaniu numeru. Ten był nimi wszystkimi.

Korytarz ciągnął się i ciągnął. Z rzadka po bokach pojawiały się drzwi. Keiko próbowała je otwierać, lecz zawsze były zamknięte. Aż do 13-nastych drzwi. 13-naste drzwi ustąpiły.

To był jej pokój – ten pierwszy, który dostała po nadaniu numeru. Ten sam, który dostała tylko na swój własny użytek dopóki nie pojawiła się też Suzan. Ten pokój, gdzie nie było już Marco, który mógłby ją pocieszyć, gdy nie mogła spać nocą. Były jednak liczby, które z czasem zastąpiły czuły dotyk dłoni na skroniach i głaskanie po ramieniu. Liczby wypełniły jej uczucia, nie zostawiając miejsca na pomyłki, nie zawodząc. Były przy niej zawsze – te same. A wszystko to za sprawą jednej osoby…

- Dzień dobry, numerze 17. Jak się dziś czujesz? – zapytała Ana, siedząc na jednym z dwóch krzeseł w pokoju.

[MEDIA]http://horrorfuel.com/wp-content/uploads/2016/07/lucifer2-2.gif[/MEDIA]



Micha, Szept

Poszukiwania trwały i wszystko wskazywało na to, że jeszcze potrwają… może nawet Marco każe im kontynuować w czasie wielkiej biby, która miała się rozpocząć lada moment na głównym placu, gdzie Ivan ustawiał stoły.

Micha miała ochotę urwać się pod pozorem dopilnowania przygotowań do uczty, wiedziała jednak że Głos Feniksa – któremu ostatnio trochę podpadła – mógłby się, delikatnie mówiąc, wkurwić. A już na pewno wkurwiłaby się Szept, której to zadanie było wyjątkowo nie w smak. Bo jak znaleźć coś, czego się właściwie nie widziało? Jak znaleźć cień w całym pierdolonym mieście?!

Znikąd nie widać było widać rozwiązania, pomocy czy choćby śladu jakiejś poszlaki. Aż nagle dostały to wszystko. Kilkanaście metrów dalej, pomiędzy wąskimi uliczkami slamsów ktoś krzyknął i to przeraźliwie, jakby co najmniej krojono go żywcem. Co więcej, znały ten skrzekliwy głos. To był jeden z nich! Salvador.



Nikolai, Amna, Robin


Weszli na wieżę – najpierw wyposażony w topór i lodowe moce Nikolai, a zaraz za nim Amna – nowo mianowana Elita Miasta Feniksa… która jednak wciąż nie znała swoich mocy. Znaleźli się w przestronnym pomieszczeniu wyłożonym kocami i materacami, na końcu którego znajdowały się lekko uchylone drzwi. To stamtąd ich uszu dolatywały niezidentyfikowane, ciche dźwięki – coś jakby chrapliwy oddech i… stłumione jęki?

Słyszeli już od Keiko o „martwych paniach”, lecz czy mogli przygotować się na widok Robina, który trzymając za włosy niejaką Lenę, rytmicznie szarpał jej głową przy swoim obnażonym kroczu? I to nie bacząc na leżące niemal wszędzie ciała nagich lub półnagich kobiet – nieruchomych i często skąpanych we własnej krwi. Tak, krew była wszędzie.

[MEDIA]http://i.imgur.com/b81drIK.gif[/MEDIA]

Niewolnice Marco nie miały najwyraźniej tyle szczęścia co Amna w trakcie przemiany. Ich biedne serduszka i mózgi nie wytrzymały szoku, jakim był pierwszy kontakt z Lekarstwem (i ostatni w ich przypadku).

Robin również zauważył towarzyszy. Nagle świadomość tego gdzie jest i co robi spłynęła na niego. Przeszłość, której już nie chciał, sama wdarła się do jego umysłu wraz z tymi dwiema znajomymi twarzami.



Liam, Salvador


Czekał. Liam. Cień. Daan. Tak, Daan też tam był. Liam wyraźnie czuł jak jego alter-ego obudziło się na myśl o zabójstwie. Spodobało mu się. Przed oczami stanęła mu ślepa, krzykliwa dziewczyna, która potem była tak cudownie cicha. Cicha i zdziwiona, gdy umierała. Tak, jej szok to było chyba najlepsze, co go spotkało…

Nagle plątanina myśli ustała. Płyta zagradzająca przejście zachrobotała.

- Alreuno, kochanie, co dziś na śniadanie? – zanucił Salvador, po czym dodał – Dla ciebie do wyboru – paróweczka lub jogurcik… choć w sumie, wychodzi na to samo.

Zaśmiał się szaleńczo, a płyta nagle pękła na pół – jakby przecięta niewidzialnym, niesamowicie ostrym nożem. W wyłomie pojawiła się twarz Salvadora, który od razu spostrzegł skuloną w kącie doktor Tess. Kobieta rozpłakała się, gdy ich spojrzenia się spotkały.

- Tu jesteś, słodziutka. – powiedział mężczyzna, wchodząc do środka - Byłaś bardzo, ale to bardzo niegrzeczna. Wiesz, co to oznacza, prawda? Nie chcę cię krzywdzić, lecz sama rozumiesz, że…

Nie dokończył – zamiast tego wrzasnął z potwornego bólu, jaki nagle wypełnił jego pierś. Ze zdziwieniem spojrzał na dwa cieniste szpikulce, które przeszyły mu ciało – jeden w okolicy serca, drugi pod mostkiem. Liam patrzył z fascynacją na swoją ofiarę. Przez jedno uderzenie serca nikt się nie poruszył.

To było ostatnie uderzenie serca Salvadora. Mężczyzna po chwili zsunął się na ziemię.

- Liam… Liam! Och, udało ci się… - Alreuna zerwała się na nogi i podbiegła do psionika, który właśnie wrócił do swojej postaci. Po chwili jednak odruchowo cofnęła się. Oczy, które na nią spojrzały nie były oczami Liama, którego znała. To były oczy zombie!

[MEDIA]https://media.giphy.com/media/pxciqYQbmvyik/giphy.gif[/MEDIA]

Nim choćby pisnęła, potwór skoczył na nią i wgryzł się w szyję pani doktor, odrywając jednym szarpnięciem spory płat skóry. Krew trysnęła z rozerwanej tętnicy, a jej smak był tak słodki, tak cudownie pobudzający i zaspokajający jak żadne inne pożywienie!

Ten smak przywracał siły… i przywrócił też świadomość Liamowi – tak samo nagle, jak go opuściła. Z przerażeniem spojrzał na spoczywającą teraz w jego ramionach, umierającą kobietę.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 09-02-2017, 15:18   #85
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację



Psionik siedział ogłupiały, wpatrując się bezmyślnie w leżące przed nim ciało. Nie wiedział co się stało. Mrugał z wolna, zbierając powracające niespiesznie myśli.
Zrozumienie przyszło jak uderzenie w splot słoneczny.

- Te słyszałaś? - Micha zerknęła na Szept po czym rzuciła się biegiem w stronę krzyków. Atletyczne, długie nogi kobiety robiły wielkie susy. Micha wpadła do pomieszczenia wybałuszyła oczy.

- O ty kurwa! - wyciągnęła wyrwała w powietrze dłoń i niemal całkiem zacisnęła. - Co jest kurwa!?

Liam momentalnie poczuł dławiący ucisk na gardle, który odciął mu dopływ tlenu.
Psionik natychmiast postanowił zmienić formę, by przelać się przez zaciśniętą niewidzialną dłoń. Musiał uciec choćby na chwilę. Musiał przeprosić i podziękować Alreunie. Choć tyle i aż tyle. Lecz Micha zaskoczyła go, w dodatku jego własne ciało... przestawało być jego. Zmienił się w cienistą postać, lecz tylko od stóp do ramion. Duszone gardło i głowa pozostawały materialne. Czemu?!

Szept nie biegała tak szybko jak jej towarzyszka, ale zarz i ona dołączyła do obecnych w pomieszczeniu. Tym razem zamiast na wstępie zawołać (bo przecież w akcji Micha uchów nie zatka), wyciągnęła jeden z noży do rzucania i cisnęła nim w stronę kobiety, której najwyraźniej chciał bronić Cień. Licząc na to, że się rozproszy.

Liam sięgnął tak głęboko, jak jeszcze nigdy nie sięgał. Coś pękło w jego środku. Tama puściła, gdy walczył o jedną, jedyną rzecz na świecie, na której mu jeszcze zależało. Tylko przeprosić i podziękować jedynej osobie, która w ostatnich dniach nie zważając na jego naturę podzieliła się z nim własnym ciepłem.

Poczuł w sobie zimną, wściekłą determinację dławiącą nawet radosne poruszenie Daana. Jego czas nadejdzie niedługo, ale jeszcze nie on jest tu panem. Jeszcze w tej chwili rządził Liam gotów wyrwać miasto z korzeniami, by tylko dostać chwilę z panią Doktor.


Nagle okowy materii zniknęły. Stał się tym, czym w istocie były cienie. Brakiem. Tak jak w jego wnętrzu pogłębiał się brak. Przez chwilę przemknęło mu przez myśl, że świat, którego jest mistrzem jest światem paradoksalnie kojącej pustki. Pomyślał, że to jego wnętrze zdominowało zewnętrze.
Gdy widmowa dłoń napastniczki zacisnęła się na niczym, zaś on był wolny, poczuł jedność z otaczającą go pustką. Jakże łatwo było rozmyć w niej granice samego siebie! Najdalszy zakamarek ciemności odpowiadał na jego wezwanie!

Lecący sztylet zatrzymał się w powietrzu przed ciałem Alreuny, po czym opadł na ziemię. Natychmiast również związał obie napastniczki ciemnością tak, że nie mogły się ruszyć. Ostatnia rzecz, którą tak bardzo chciał zrobić.
- Won! Uciekajcie! - zagrzmiał wściekle zewsząd.

- Macie tyle czasu, ile ta kobieta życia - ryknął jak rosomak broniący swego gniazda. Pchnął rupiecie, by te zaczęły latać z miejsca do miejsca. Częściowo odpuścił również wiązanie cienia, by te mogły powoli ruszyć w kierunku wyjścia, ale był gotów do ponownego zaciśnięcia więzów.

- Pani Doktor! Przepraszam, nie chciałem! Dziękuję za sen! - odezwał się ponownie, lecz tym razem znacznie bardziej płaczliwie. Wyłonił się z cienia z zakrwawionymi ustami i mokrą od łez twarzą. Bezsilnie opadł na kolana przy umierającej i przytulił z zimną determinacją odpychając łaknienie krwi. Choćby miał to być ostatni taki wysiłek.

- Tak bardzo chciałem ostatni raz w życiu zrobić coś dobrego i pomóc pani wydostać się z tego piekła. To moja wina… Nie dam pani umrzeć samej! - zawołał nie mogąc powstrzymać szlochu. Kołysał się do przodu i do tyłu z Alreuną na rękach.

- Pani Doktor… Nigdy nie znałem mojej mamy. Czy mogłaby nią pani być choć przez chwilę. Jest mi tak strasznie źle… i… czy mogłaby pani po mnie przyjść, gdy nadejdzie mój czas? - zapytał z niezdarnie ukrywaną nadzieją. Wątpił jednak, by się zgodziła. Nie zasługiwał na to. I na życie też nie. Podniósł leżący sztylet i włożył go w rękę Alreuny, a następnie przysunął do swojego gardła. Wiedział, że kobieta ma mało czasu zanim umrze.

- Jestem potworem. Mogę odejść już teraz z tobą… - tak bardzo chciał użyć słowa, o które ją prosił. Spojrzał wyczekująco na jej twarz, z własnym nieszczęściem wymalowanym wyraźnie na własnej, lecz przez łzy nie widział jej wyraźnie. Otarł szybko oczy ramieniem. Gdzieś głęboko w nim płonęła jeszcze malutka nadzieja na to, że się zgodzi i będzie mógł w ostatnich jej chwilach nazwać ją swoją mamusią.
Kobieta resztką sił odrzuciła sztylet i dotknęła policzka Liama. Uśmiechnęła się słabo.

- Żyj... znajdź sposób i... żyj. Będę przy tobie. - przerwała w napadzie kaszlu, po czym kontynuowała jeszcze ciszej. - A kiedy... przyjdzie czas... przyjdę. Chciałabym... takiego... sss...

Nie dokończyła, gdy jej ciałem wstrząsnęły drgawki. Po chwili oczy Alreuny zgasły.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 09-02-2017 o 16:24.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 09-02-2017, 19:12   #86
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Haremowe in flagranti : Amna, Robin, Nikolai

Wstyd to dziwne uczucie. Takie głupio irracjonalne. No bo jak tu się wstydzić, jak całe, siedmio, lub jak kto woli przeszło siedemdziesięcioletnie życie, spędziło się przed kamerkami i to nie takimi co to są bo muszą być, tylko takimi za którymi zawsze siedzi ktoś żywy i patrzy. Gdy jedyne tajemnice tego życia mogły schować się we wnętrzu (i to głębokim) głowy. A jednak Robin poczuł nagły wstyd gdy ujrzał w drzwiach do świątyni Nikolaia i Amnę. I nie potrafił powiedzieć czy wstyd ten wywołała klęcząca przed nim Lena, czy może kolejne ukłucie sumienia przemawiającego do niego głosem generała Daio, czy też raczej… to kłębowisko… martwych ciał.

Mleko jednak zostało już rozlane i nie było sensu zaprzeczać temu co widzą.
Przywołał na swoją nastoletnią twarz uśmiech i zachęcając Lenę, by nie przerywała, tak jak wcześniej tamta dziewczyna dla Marco, odezwał się do znajomych.
- Cześć Nikolai, cześć Amna.

Już wchodząc do wieży Amna czuła się dziwnie. Te pomieszczenia, teraz opustoszałe, ale jakby sztucznie. Jakby czegoś tu brakowało. Gdy wchodzili po schodach było tylko gorzej. Ten zapach, który znała i który niebezpiecznie kojarzył się jej z prosektorium. Punktem kulminacyjnym tego wszystkiego był widok Robina biorącego jakąś laskę w kałuży krwi. Poczuła jak zaczyna ją mdlić. Do tego ta jego uśmiechnięta, niemal dziecięca twarz uśmiechająca się na tle tych zwłok… jakby nic się nie stało… jakby to on je zabił.
Dziewczyna cofnęła się, ukrywając się za Nikolaiem, nie była w stanie wydusić z siebie słowa.

Rosjanin stał przygarbiony, w ręku ściskając swój topór. Wyglądał teraz bardzo ponuro, jednak trudno było odgadnąć o czym dokładnie myśli.
- Robin... co tu się dzieje? - zapytał beznamiętnie.

Młody psionik rozejrzał się po pomieszczeniu. Czuł, że to nie powinno tak wyglądać. Że one umarły. Że nie musiały. Ale czuł też intuicyjnie prostą logikę tego świata. Silni i słabi. Koniec. Robin był silny. Nie zamierzał się dopasowywać do tego świata. Ale go akceptował.
- One? Marco dał im jakieś Lekarstwo. Chyba to, o którym Micha mówiła. Pamiętasz? A to… to posłuchaj nazywa się lód. I jest cholernie przyjemne. Lena świetnie się na tym zna.

Spojrzał na chowającą się za Rosjaninem niczym za swoim rycerzem Amnę i jego towarzyski wzrok się jakby zmienił. Jakby coś sobie przypomniał.
- Posłuchajcie… chętnie z Wami porozmawiam później, ale teraz przeszkadzacie.

Amna odetchnęła, słysząc że to lekarstwo. Odetchnęła zdając sobie sprawę, że właśnie uniknęła podobnej śmierci. Wychyliła się starając się nie patrzeć na, robiącą Robinowi loda, Lenę. Zatkało ją gdy ten stwierdził, że mu “przeszkadzają”. Poczuła obrzydzenie, ale teraz nie z powodu tego wszystkiego co tu zastała ale do tego chłopaka.
- Przeszkadzamy ci? River ci też przeszkadzała? - Czuła jak jej głos staje się coraz głośniejszy. - Gdzie ona jest?!

Mina chłopaka stężała, a resztki uśmiechu spełzły z jego ściągniętych teraz ust. Odsunął od siebie Lenę, wstał i nagi podszedł do obojga krokiem spokojnym omijając ciała dziewczyn niczym zwycięski wojownik po krwawej bitwie. Zatrzymał się niecałe trzy metry przed nimi.
- Moja siostra nie żyje. - powiedział tonem niemal równie zimnym jak spojrzenie Nikolaia. Patrzył jednak nie na niego, a na schowaną za nim Amnę - Atol zaszczepił jej coś strasznego. Coś co ją zabiło. A wy przychodzicie do mnie bez współczucia, czy dobrego słowa za to z toporem i żądaniem wyjaśnień, a teraz jeszcze obrażając mnie. Mnie. Generała armii Feniksa.
 
Aiko jest offline  
Stary 11-02-2017, 23:43   #87
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Amna wysunęła się zza Nikolaia.
- Błagam o wybaczenie Panie generale, ale przed chwilą nafaszerowano mnie tym zasranym lekarstwem, po mieście biega nasz kumpel, na którego polują “twoi” ludzie, a ty rżniesz jakąś laskę pośród trupów. - Dziewczyna podeszła do chłopaka, jakby całe otoczenie nagle znikło. - Jak chcesz współczucia to chociaż pokaż, że na nie zasługujesz.

- Chciałem - przyznał niezrażony jednak tym razem jej słowami, tak jak gdy wspomniała o siostrze, psionik. Wzruszył obojętnie ramionami - Nawet bardzo. Ale akurat byliście zajęci czymś na mieście, a i ja nie byłem w nastroju na zasługiwanie. Na szczęście już nie chcę. Dzięki Keiko. Nowy pomysł też zresztą już mam. Chciałem się nim z wami podzielić, bo was za przyjaciół miałem, ale teraz mam was dość. Wynoście się stąd.

Amna cofnęła się.
- Oh… z tego co słyszę, masz nowego przyjaciela. MPM, tak? Mój przyjaciel Marco. - Zerknęła na NIkolaia czekając na jego reakcję. - Mi tam wszystko jedno komu się dajesz wykorzystywać. Przyszliśmy się tylko upewnić, że ci nic nie jest.

- A w czym Marco jest gorszy od innych przyjaciół? -
Robin podążył za jej spojrzeniem, które wylądowało na Rosjaninie - A Nikolaia pytałaś? Co zrobi Liamowi, którego tak ci żal, jak go spotka? Co zrobi Tobie jeśli cię zombi ugryzie i się zaczniesz zmieniać?
Na krótką chwilę uśmiechnął się bardzo złośliwie, ale zaraz spoważniał.

- Zabije mnie. - Dziewczyna odpowiedziała mu z uśmiechem. - Przynajmniej mam taką nadzieję.

Robin niczego nie odpowiedział, ale też się uśmiechnął. Przypomniała mu się strasznie śmieszna scenka z którejś z bajek. Koniec końców jeśli Nikolai chciał coś dodać, to była to ku temu najwyższa pora.

Chłopak przyglądał im się skupieniu, patrząc to na jedno, to na drugie. Czuł, że w jakiś sposób to na nim spoczął cały ciężar decyzji, co do ich dalszych losów. Pomysł ucieczki wydawał się coraz bardziej odległy. Najpierw Keiko, a teraz Robin opowiedzieli się po stronie miejscowych. Zresztą nie wszyscy tutaj byli źli. Choćby Micha wydawała się w porządku - choć z jakiegoś powodu wolał o tym nie mówić przy Amnie.
Kiedy też miał już otworzyć usta i coś rzec, uczyniła to za niego Lena. Naga i nieskrępowana tym faktem dziewczyna przyglądała się martwym ciałom w trakcie ich kłótni, na wszelki wypadek każde trącając nogą. I właśnie gdy kopnęła jedną kobietę, ta zaczerpnęła rozpaczliwie haust powietrza. Lena aż odskoczyła, nie spodziewając się znaleźć nikogo żywego. Była niewolnica zaczęła charczeć i kaszleć, dusząc się.
- O kurwa, mamy nową! - krzyknęła, po czym złapała dziewczynę i zaczęła ją reanimować.
- Prędko, dajcie wodę, jest w lewej nawie. I jakieś koce. No dalej, mała, nie możesz mi się teraz udławić... - mówiła z zadziwiającym przejęciem.

Amna wyminęła Robina i szybko wydobyła wodę ze wskazanego miejsca. Wracając zgarnęła koc z jednego z materacy i podała obie rzeczy Lenie.

Młody psionik z kolei tylko wywrócił oczami na myśl o oddalającej się perspektywie dalszego spędzania czasu z Leną. Z niechęcią przyjrzał się obliczu nowej, która była temu współwinna. Pierwsze tony jednak już zagrały i nie było się co buntować przeciw temu co i tak musiało nastąpić. Bo Lena przede wszystkim miała zająć się tymi, które przeżyją.
- Przenieśmy ją tam - wskazał na najwygodniej wyglądające posłanie Marka i kucnąwszy przy nogach dziewczyny skinął na Nikolaia, żeby ten mu pomógł.

Młody Rosjanin po chwili wahania odstawił topór pod ścianę i dołączył do kolegi. Mogli się kłócić, ale wciąż byli teamem... na razie.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 14-02-2017, 00:44   #88
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
SZEPT, MICHA, LIAM -Flash, a-ah, saviour of the universe!


Micha wpatrywała się w cienie.
- Ale zadyma… - kobieta odgarnęła włosy z twarzy. - Te, Czadzior! weź się kurwa rozwiej trochę albo co, jakbym cię chciała zajebać to już byś miał watę zamiast karku. Ta, doceniam, że też nie próbowałeś mnie zajebać, ale jakby nie patrzeć, sytuacja trochu chujowa jest, daj mi kurwa zobaczyć co z Salvim a potem jak chcesz możesz zobaczyć swoich ziomków. Dwie skośne, jeden ciemny okurwieniec i jeden blondas zimny cwaniak, kojarzysz? nikt im tu krzywdy nie zrobił i tobie też nie zrobi jak przestaniesz wreszcie odpierdalać. To jak będzie? - zapytała po czym wzruszyła ramionami do Szept.
- Jeszcze tu jesteście? - zapytał obojętnie, pociągając nosem, lecz zniknął ponownie stapiając się z ciemnością. Ciało Alreuny opadło delikatnie, jakby ktoś kładł je na podłożu.
- Uciekajcie z miasta i zabierzcie moich znajomych - odezwał się zewsząd, zaś więzy opadły.
Micha podbiegła do Salvadora.
- Salvi?!
Mężczyzna leżał zaraz przy wejściowej płycie. Z jego klatki piersiowej ziały dwie, wypełnione zastygającą juchą rany. Całe ciało tonęło w krwi, która chyba całkiem odpłynęła z oblicza psionika, pozostawiając jego twarz straszniejszą niż była zazwyczaj. Z wyłupiastych oczu wyzierał cień ostatniej emocji - zdziwienia, a rozchylone usta wciąż jakby chciały krzyczeć. Tylko w płucach nie było już oddechu, by im to umożliwić.
Szept obserwowała cały ten sajgon i zastanawiała się nad tym, co powinni robić. Kiedy Cień dał im rozkaz, by zabrały się z miasta, dziewczyna tylko zmarszczyła brwi oburzona
- Jaja sobie robisz? A ty co planujesz? Czym ty do cholery w ogóle jesteś… - zapytała ściszonym tonem, ale podeszła krok do Michy i oparła jej dłoń na ramieniu, na wszelki wypadek jakby musiała ratować jej tyłek przed atakiem. Czarnowłosa chciała wyjaśnień.
- Jesteście potworami. Zabraliście mi spokojną śmierć i resztki nadziei. Jesteście potworami, które sprowadziły do swojego domu znacznie gorszego potwora. Nikt niczego nie może mi dać. Nie interesuje mnie wolność ani życie, bo… ja już nie żyję. Nie mam zupełnie nic do stracenia - tym razem jego głos dochodził z jednego miejsca, by po chwili mówić z całkiem innego, zaś zmiana ta stawała się coraz szybsza.
- Jeśli nie uciekniecie z miasta zobaczycie potworności, jakich nigdy jeszcze nie widzieliście. I nigdy więcej nie zobaczycie. Byłyście uprzejme. Pozwoliłyście mi się pożegnać. Uciekajcie, póki nad sobą panuję. Potem nie będziecie miały okazji… - syczał coraz mniej przyjaźnie, zaś jego głos ponownie zaczął dochodzić z różnych miejsc jednocześnie.
Micha nie wytrzymała… to było dla niej zwyczajnie za dużo.
- Jakimi kurwa potworami? co ci się znowu we mnie nie podoba!!! - sfrustrowana kobieta podwinęła do góry bluzkę i pomachała biustem. - co tu kurwa jest nie tak!?
Szept spojrzała na piersi Michy, po czym na Cień
- I dokąd mamy ich zabrać? Do waszego wesołego miasteczka skąd nawialiście? Na pustkowie? Tu jest nasz dom. Może być i wasz. Nie bądź głupi - odezwała się burcząco, ale cichym tonem.
Przepływ świadomości Liama po całej ciemności został wstrzymany niespodziewanym widokiem. Przez chwilę wpatrywał się w dwa wypukłe kształty blondynki uwolnione spod materiału bluzki. Szybko podjął ruch świadomości po cieniach, a nawet ośmielił się umysłem przepłynąć całkiem niedaleko nich. Cieszył się, że nie mogą go zobaczyć. Bezcielesna świadomość oddaliła się zadziwiająco niechętnie. Przez chwilę nawet przyszło mu na myśl, by wyciągnąć w tamtym kierunku ręce cienia, ale spojrzał szybko na zwłoki Alreuny. Nie wydawało mu się to w porządku. Wciąż jaźń krążyła chaotycznie po ciemności.
- Potwory mogą być również bardzo ładne. Ja jestem największym potworem, a nie jestem brzydki - ponownie odezwał się zewsząd, lecz nieco wolniej niż poprzednio, jakby z namysłem, a następnie zwrócił się do drugiej z kobiet.
- Odebraliście nam dom. Mnie odebraliście dom. Odbierać jest w porządku, a opuszczać już nie? To nigdy nie będzie moim domem. To jest piekło - powiedział z głębokim przekonaniem.
- Kto odebrał!? jak odebrał? - wydzierała się z żalem Micha - Chłopie, to mi się tu kurwa dom spalił! - ja tylko dbam o to żeby każdy miał co do gęby wsadzić i zapić, w ogóle to byś się zwiał do kupy i pogadał normalnie bo mam wrażenie, że wiejesz mi między nogami.
Po długiej chwili ciszy pojawił się jako niewyraźna postać w oddali. Skrzyżował ręce.
- Zadowolone? To wynocha.
Szept obserwowała to Michę to dotychczasowy Cień. - Jakie masz prawo, żeby san stąd wypędzać? Niby dokąd. To jest nasz pieprzony dom, jeśli nie masz swojego to zrób sobie, znajdź go. Nie jesteś do kurwy nędzy żadnym potworem. Tylko się pogubiłeś. - odezwała się próbując uderzyć w trochę inną strunę może tam w tej głowie chłopaka jeszcze jest trochę rozsądku i moralności. Próbowała mu ją ruszyć, była jednak spięta jakby spodziewała się, że nieprzewidywalny chłopak mógłby się rzucić na nią lub na Michę.
Micha zmrużyła oczy.
- Całkiem ładny jesteś… słuchaj, jesteś silny, przecież w każdym momencie możesz się rozpłynąć co nie? może podejdę bliżej i będziesz mógł się sam przekonać czy jestem taka straszna co? no przecież nie boisz się jednej dziewczyny co nie?
Liam prychnął.
- Nie rozumiesz, że ja nie żyję? - zapytał czarnowłosą, po czym zwrócił się do blondynki z dziwnym uśmiechem pozbawionym cienia wesołości.
- Może innym razem. A teraz zostawcie mnie wreszcie samego.
Szept skrzywiła się lekko pod maską, czemu towarzyszyło widoczne zmrużenie oczu
- Ja widzę, że jesteś całkiem żywy. Choć śmierć jest całkiem pociągająca, to uwierz mi masz dużo energii jak na trupa. Czujesz się martwy? A z resztą… - odezwała się do niego cichym tonem Szept i zerknęła na Michę. Ta coś jeszcze knuła, czy zamierzała jednak się wycofać? Szept miała co do tego bardzo mieszane uczucia. Przede wszystkim nie chciała opuszczać Miasta Feniksa. To od 5 lat jest jej dom, w którym całkiem dobrze jej się żyje i nie będzie jej jakiś Cień mówił co ma robić i kiedy.
Micha oparła lewą rękę na biodro, a prawą oparła o brodę.
- hmm… - zastanawiała się stukając palcem o zęby. - że mówisz trupem jak zombie? - spojrzała na szyję chłopaka wyciągnęła przed siebie dłoń którą wcześniej dłubała w ustach i ścisnęła z całej siły pięść.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.

Ostatnio edytowane przez Amon : 14-02-2017 o 11:38.
Amon jest offline  
Stary 14-02-2017, 11:55   #89
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
"Narodziny"

Kiedy całe życie mówią ci że jesteś wyrzutkiem, śmieciem, który powinien usuwać się spod nóg innych, zabawką, która ma się cieszyć, gdy ktokolwiek zechce się nią bawić… Kiedy żyjesz tak odkąd pamiętasz…
Co poczujesz, jeśli pewnego dnia ci, którzy cie opluwali i korzystali z twojego ciała do zaspokajania własnych pragnień, powiedzą ci, że jesteś kimś wyjątkowym?
Czy im uwierzysz? A nawet jeśli… czy będziesz umieć żyć ich życiem? A może potwór, który zamieszkał w twej duszy, już dawno ją zeżarł i jedyne czym możesz być, to tylko echem człowieka…


Kara otworzyła oczy, gdy wreszcie udało jej się odzyskać w miarę równy oddech. Z przerażeniem uzmysłowiła sobie jednak, że swoją słabością zwróciła uwagę Szlachetnych. Nawet Wspaniała Lena się nad nią pochylała i poiła wodą. Jakaś dziewczyna podtrzymywała jej głowę - miała na imię Amna. To była jedna z tych niezwykłych… specjalnych gości Marco. Kara widziała ich kilka razy przez okno wieży, gdy spacerowali po mieście. Byli tacy młodzi, piękni i… czyści. Takim to się chciało służyć. Odruchowo spojrzała na dwóch młodych mężczyzn. Wysoki Rosjanin co prawda nie zwracał na nią teraz uwagi, wpatrując się w coś, co trzymał w dłoni, ale ten drugi… Robin spojrzał jej w oczy, po czym zaczął porządkować swoje ubranie, szybko zapinając spodnie. Och, więc był „gościem” haremu. Kara powinna jak najszybciej zebrać się w sobie i go obsłużyć...

- Mała… Hej, Kara… wszystko gra? Jak się czujesz? – dopytywała się Wspaniała Lena.

Zwracała się do niej po imieniu, to było coś niezwykłego! Już miała odpowiedzieć, gdy nagle jej oczy odpłynęły, ukazując białka. Przez chwilę Kara widziała wieżę, ale inaczej – bez kolorów i jakby z góry. Słyszała trzepot skrzydeł. To były jej skrzydła! Przestraszyła się… i znów była w swoim ciele. Plecami wtuliła się odruchowo w czarnowłosą dziewczynę. Och, cóż za spoufalanie z gośćmi! Pewnie zaraz za to oberwie…

Tymczasem Nikolai przypatrywał się czemuś, co wypadło z kieszeni ubrania Leny – niewielki woreczek, a w nim tabletki… Już je widział wcześniej. To było to całe Lekarstwo – tajemniczy narkotyk, którym Marco uzależniał od siebie wszystkich psioników z miasta. Jak się okazało w przypadku Amny i Kary drag miał też moc wybudzania ukrytych talentów… lub zabijania. Jego żniwo leżało teraz wokół – kilkanaście martwych ciał kobiet, a jednak tym nielicznym, wybranym… Lekarstwo potrafiło dać niemal boską moc.


Liam, Micha, Szept


Liam znów poczuł uścisk na szyi i to go wkurzyło. Okazał zaufanie, a tu zdrada… znów został zdradzony! Nie powinien był ufać, nie powinien był wracać do swojej formy. Trzeba było zamordować na samym początku te dwie szmaty!

Już planował odwet, gdy poczuł, że coś go blokuje… coś w nim samym jakby nie zaskoczyło. Nie potrafił się przemienić! Uścisk na gardle przybierał na szyi… Tracił oddech. Tracił przytomność...

Wszystko w nim starało się zbuntować, przeciwstawić. Za wszelką cenę!Oczami wyobraźni Liam zobaczył tunel. Lecz nie było tam światełka na końcu. Nie, zdecydowanie nie… za to było coś innego… POTWÓR!

[MEDIA]http://s10.ifotos.pl/img/shadow-mo_awenphw.jpg[/MEDIA]

Nagle ciało chłopaka pękło niczym bańka, rozbryzgując się po ścianach. Szept spojrzała ze zdziwieniem na Michę. Czyżby za mocno ścisnęła? Ta jednak również wyglądała na zdziwioną efektem. Czarne plamy, na które rozbił się Liam nie były jednak martwe. Zaczęły pełzać po ścianach, suficie i podłodze, łącząc się ze sobą i tworząc ogromną, lepką ciemność!

To już nie był człowiek… to nie był też zombiak. To było coś… czego nikt nigdy nie widział, coś nowego i nie należącego do świata żywych.
To był Cień.

[MEDIA]http://image72.360doc.com/DownloadImg/2014/04/2814/41144900_28.jpg[/MEDIA]

Ogromna paszcza mroku pochłonęła ciała Alreuny i Salvadora… i najwyraźniej miała ochotę na jeszcze, pełznąc z wolna w kierunku Szept i Michy. Nim zdążyły zareagować, cieniste macki przytwierdziły je do podłoża. Mogły tylko stać i czekać… aż zostaną pożarte.
A może była dla nich jeszcze nadzieja?
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 16-02-2017 o 22:39. Powód: bo Proxy marudził
Mira jest offline  
Stary 15-02-2017, 21:20   #90
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Keiko obudziła się. Resztki waty ciągle otulały jej mózg. Ale szybko rozpoznała pomieszczenie.

Wrócił spokój, bo zrozumiała, że to wszystko było po prostu dziwnym snem. Teraz wszystko zacznie wyglądać tak, jak powinno : ćwiczenia, testy, posiłki, sen. I Ana tu była! Pytała o coś. Powinna odpowiedzieć.
- Dziwnie. Mam watę w głowie. Jaki dziś dzień? Nie pamiętam, co było wcześniej…
Usiadła na drugim krześle.
- To minie skarbie, to efekt twojej przemiany. Teraz jesteś doskonalsza. A będziesz idealna. Jak delta. Powiedz, czy liczyłaś już dzisiaj silnię? - zapytała z taką miną, jakby serwowała dziewczynie łakocie.
- Liczyłam - Keiko pokiwała energicznie głową. Przerwała jednak ruch - Czy dziś jest dziś? Jaki jest dzień? Bo nie wiem czy to było dziś, czy wczoraj.. Nie pamiętam jak się budziłam… - zaczęła się denerwować.
- Keiko, dziś to dziś. - powiedziała pogodnie Ana - Dziś jest ten dzień, kiedy zostaniesz wyruchana i będziesz zerżnięta jak dziwka bo nie jesteś dość silna, a potem przyjdzie Nikolai i odetnie ci głowę. - mówiła dalej monotonnym tonem.

Keiko znów się zdenerwowała. Coś nie pasowało w słowach Any. Przez chwilę myślała, co. Przypomniała sobie - Ana nigdy nie mówiła o seksie. Czyli jednak nie spała, to było teraz, Anę też zamrożono.
- Spotkałaś już MPM? - zapytała.
- A po co miałabym się z nim spotykać? Znajdź X. Nie chcesz go tylko dla siebie? Ile jest pierwiastek kwadratowy z 24222? - choć wypowiedzi Any nie pasowały do siebie, kobieta mówiła wciąż z tym samym spokojem.
- 155,63 - odpowiedziała automatycznie Keiko. Wstała. Ana była.. inna. Podobna, ale inna. Czy na pewno się obudziła?
- Na pewno się obudziłam?
- Nie Keiko, ale czas się obudzić. Inaczej twój przyjaciel przestanie być twój. Oblicz prawdopodobieństwo zerżnięcia Amny. On potrzebuje kobiety. Wylicz x, gdzie x to martwa pani. Czy ty jesteś kobietą, Keiko
?

Keiko natrzęsła się, a potem dziecięcym gestem przycisnęła ręce do uszy.
- Nie będę cię słuchać! - wykrzyknęła. - Ty nie jesteś Ana! Raz dwa trzy kłamiesz ty! Cztery pięć mam dziś chęć! - powiedziała i wybiegła na korytarz.

Biały pokój, korytarz i Ana zniknęły. Keiko znów była w zrujnowanej sali, gdzie spali ostatniej nocy. A może dwie noce temu? Znów nie pamiętała, jaki dziś jest dzień. To było ważne, żeby wiedzieć.

Usiadła po turecku na łóżku i zaczęła liczyć.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172