|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
04-01-2017, 11:43 | #61 |
Reputacja: 1 |
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
04-01-2017, 19:47 | #62 |
Reputacja: 1 | Amna i Nikolai c.d. Amna podeszła do niego i chwyciła jego twarz w swoje dłonie. - To nie jest supermoc. - Ucałowała go delikatnie w usta. - Każda kobieta, która będzie ci się podobać, będzie na ciebie podobnie działać. Puściła chłopaka i podeszła do porzuconych na podłodze spodni i majtek. Nałożyłą je i sięgnęła po koszulkę. Chyba będzie musiała chwilę poczekać, aż krew na plecach przyschnie. Obejrzała się na zawstydzonego chłopaka. - Mam nadzieję, że podobało ci się przynajmniej tak bardzo jak mi. - Mrugnęła do niego. - Bardzo mi się podobało. - obejmował ją czule. - Chętnie to powtórzę, ale myślę, że możnaby skorzystać z okazji i zniknąć im z oczu. Oni nam wszystkiego nie mówią. - Czyli masz nadzieję, że za drzwiami nie czeka pewna zazdrosna, napalona na ciebie blond osóbka? - Amna aż nazbyt dobrze pamiętała minę Michy zanim się rozstali z opiekunami. - Myślisz, że nas słuchała? Zresztą… nas jest dwoje, ona jest sama. Ogłuszymy ją i zwiążemy. Musimy znaleźć Robina, dowiedzieć się co z Alreuną i Daio. A później jeszcze wyciągnąć Keiko z wieży. - chłopak był pełen determinacji. Ruszył już w stronę drzwi zastawionych toporem. Amna pokręciła z niedowierzaniem głową. - Nikolaj jak zwykle cieszy mnie twój entuzjazm, ale… wiesz, że oni wszyscy są trochę podobni do was. Wszyscy mają “supermoce”. - Nałożyła koszulkę obawiając się, że chłopak zaraz otworzy drzwi. Poczuła jak materiał klei się do świeżych ran i przeklęła cicho. - Mimo, że nie jestem wojownikiem tak jak ty i jeśli dobrze pamiętasz - podeszła do niego i powiedziała bardzo cicho. - nie mam żadnych mocy, wierzę, że może udałoby się nam obezwładnić Michę, to jakoś nie widzę reszty. - Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi. - I jeszcze pytanie.. czy jesteś pewny, że Keiko będzie chciała z tobą gdzieś pójść. Uwielbiam tego świra, ale z jakiegoś powodu zakochała się w Marco. Nikolai trzymał w ręce topór. - A skąd mają te moce? Nie byli w Novum. Zresztą i w Novum nie wszyscy mieli moce. Ledwie kilkanaście osób. Może to przez to ich Lekarstwo? Złapał dziewczynę za rękę i uniósł na wysokość swoich piersi. Pochylił głowę i ucałował ją lekko. - Może, jakbyś wzięła to Lekarstwo, to też miałabyś supermoc? Amna uśmiechnęła się, te czułości poprawiały jej nastrój. - Nie wiem czy lekarstwo daje im te zdolności, ale na pewno uzależnia. To jak Micha, Salvador zareagowali, to jak zachowywała się ta dziewczyna wczoraj...kiedys podobno takie środki były też w Novum. Wolałabym uniknąć uzależniania się od Marco. - Dziewczyna zerknęła na drzwi. - Z tego co się dowiedziałam, chyba wszyscy mają tu zdolności nawet dzieci. kobiety, które ich nie mają lądują w burdelu… w wieży, do której “zaprosił” mnie Marco, - po karku dziewczyny przeszedł dziwny dreszcz. - do której poszła Keiko. Trochę zaczęłam się wtedy obawiać, że chyba wiedzą o moim braku supermocy. - Cóż, w każdym razie musimy im uciec. Później będziemy się martwić o konsekwencje. W prawej dłoni dzierżył topór. Lewą ręką ściskał dłoń dziewczyny. Barkiem naparł na drzwi, żeby je otworzyć. |
05-01-2017, 14:39 | #63 |
Reputacja: 1 | O treserach, generałach, upływie czasu i elektryczności Keiko zabrała latarkę i – przez nikogo nie niepokojona – wyszła z wieży na dziedziniec. Niechętnie opuszczała Marco, po tej wizycie polubiła go jeszcze bardziej, ale postanowiła być miła. Zasada wzajemności. Marco był miły, więc ona też. Po jakimś czasie udało się jej odnaleźć loszek, w którym zamknięty miał być Robin. Zaświeciła latarkę i powoli zeszła na dół, odruchowo licząc schodki. 14. Przez chwilę mocowała się z zardzewiałym kluczem i zamkiem. W końcu zapadka ustąpiła. Słysząc kroki Robin znieruchomiał wpatrując się w tego kto nadejdzie od strony schodów. Miał nadzieję, że po prostu ktoś schodzi do magazynu. Bał się tego, że ktoś mógłby tu wejść. Bał się tego co pomyśli. Co zrobi. Co zobaczy. Co powie. Chciał stąd uciec. Najlepiej niezauważony… Tymczasem to była... Keiko. Sama Keiko? Nikt za nią nie szedł? Co to znaczyło? Przysłali ją tu? Do generała czy do niego? Po co? Myśli kotłowały się w głowie psionika gdy mała dziewczyna szła z latarką prosto do drzwi, a on równie prosto się od nich oddalał w głąb ciemności. Otworzyła drzwi i poświeciła latarką do środka,nie wchodząc na razie. - Robin? - zawołała. Snop światła bez trudu rozświetlił loszek pieszczoszek kapłana Feniksa i odnalazł stojącego w głębi chłopaka. - Co… co tu robisz Keiko? - zapytał z niejaką podejrzliwością w głosie. - Otwieram drzwi, żebyś mógł wyjść - Keiko była nieco rozczarowana brakiem domyślności Robina. Uważała go za bystrzejszego. - Czy może chcesz tu mieszkać? Zaglądając do środka, dziewczyna dostrzegła zakrwawione ciało mężczyzny. Słowa psioniczki chyba jednak nie do końca przekonały Robina. Z drugiej strony Keiko z tego co ją poznał nie była zdolna do podstępu, czy kłamstwa. Podszedł do niej powoli. - On… wie, że mnie wypuszczasz? - Kto? - Keiko rozejrzała się dookoła. Podeszła bliżej do mężczyzny. - Był w helikopterze, prawda? Co mu zrobiłeś? - Nic - odpowiedział szybko - Marco… on wie? - Marco wie wiele rzeczy - Keiko ominęła Robina i przykucnęła obok generała. - Dzień dobry - powiedziała. Robin spojrzał wpierw na pochyloną nad Daio dziewczynę, a potem na otwarte drzwi. Ruszył w ich kierunku. - Dzień dobry! - powtórzyła Keiko głośniej, koncentrując spojrzenie na twarzy mężczyzny. Teraz zauważyła, że brakowało w niej oka, a nos i szczęka były dziwnie przekrzywione. Na dodatek z rozchylonych ust wystawał siny, opuchnięty język. Keiko wrzasnęła i odskoczyła gwałtownie w tył. Dopadła Robina. - Niedobrze niedobrze niedobrzeniedobrze - złapała chłopaka za rękaw - Marco nie będzie zadowolony. Najpier Kruk, teraz generał… niedobrzeniedobrze. Zostaniesz ukarany. Uciekaj. - emocjonowała się coraz bardziej- Miałeś być grzeczny! - To nie ja! - powtórzył szybko zdenerwowanym głosem i wyrwał rękaw jak oparzony - To… ttoo oni! On się dusił! Chciałem odwiązać! Ciemno było!
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
06-01-2017, 23:15 | #64 |
Reputacja: 1 | O treserach i niedobrych chłopcach - ciąg dalszy Keiko potrząsnęła głową. - Marco nie kłamie. River zginęła, bo coś w niej siedziało. Dawno była nieżywa. Ale generał był jego. Nie powinieneś .. miałam cię wypuścić, jeśli się uspokoisz. Jesteś spokojny? Co mu zrobiłeś? - Nnic! A ten Marco, to on kłamie! River zginęła, bo ją zabił! I widziałem to! A ty nie! Zabił! - Zagryzł na chwilę wargi po czym szybko dodał - I jestem spokojny! Twarz dziewczyny stężała. - Marco nie kłamie! - warknęła, bo Robin nie rozumiał oczywistych oczywistości, ale potem dodała spokojnie: - Musisz tu poczekać, aż sam zdecyduje, co zrobić. Wracaj, zamknę drzwi. - Nie - odpowiedział twardo. Pozycję jednak przybrał gotową do obrony. Pamiętał jak psioniczka potraktowała Nikolaia. Wiedział, że musi uważać na kontakt fizyczny - Ona żyła Keiko! Weszliśmy tam obaj z Krukiem. I ona śniła. A nieżywi nie mają snów, pamiętasz? Tam coś było… coś złego… myślę, że Atol. Ale ona też! Słyszałem jej głos! I… - pokręcił głową - i nie pomyliłbym jej z żadnym innym. Keiko też pokręciła głową, wolno. - Nie żyła, ludzie nie mogą spać tak długo, bez jedzenia i niczego. Uczyłeś się tego samego, co ja, jak spaliśmy. Wracaj, muszę zamknąć drzwi. Robin wahał się. Nie trzeba było znać się na emocjach by to stwierdzić. Zerkał to na nią, to znów na widoczny stąd oświetlony składzik. W końcu jednak odstąpił do tyłu by mogła wyjść. I jeszcze raz spróbował ją przekonać. - To już teraz nie Ana? Teraz tylko Marco ma rację? Proszę! Idź po niego! Ale wtedy zobaczysz. Że tak jak w złości za Kruka zabił River, tak w złości za generała zabije mnie! Też będzie miał rację? Keiko zaczęła przesuwać się, tyłem, do wyjścia. - Mógł cię zabić od razu. Może teraz też będzie miły? Ana była treserem, teraz to wiem. A Marco.. - poszukała słowa. - Marco to mój przyjaciel. - Marco to mój przyjaciel – powtórzyła, smakując stwierdzenie. Tak, Marco był jej przyjacielem. Nagle wszystkie puzzelki wskoczyły na swoje miejsce. Wszystko stało się równe i uporządkowane. To było cudowne uczucie. Nie potrafiła go nazwać. Robinowi od razu przypomniał się moment gdy zagroził tej dziewczynie, która przyszła z Marco i Krukiem. I słowa, które Marco wtedy powiedział. Sam już jednak nie powiedział nic. Nie chciał już więcej słuchać jak to inni są lepsi od niego. Keiko cofnęła się o kolejne kilka kroków, pchnęła drzwi i zaczęła je zamykać za sobą, ciągle patrząc na Robina. Koncentrowanie wzroku na kimś przez tak długi czas nie było łatwe. Ale radziła sobie całkiem dobrze. Tym bardziej, że w celi gdzie stał Robin zapadły całkowite ciemności, a czas… rzeczywiście zdał się bardzo długi. Chłopak z pełnym impetem wpadł w drzwi. Keiko usłyszała – wyczuła? – ruch chłopaka (a może był to impet uderzonych drzwi? Nie wiedziała). Rzuciła w stronę Robina odczucie, które ogarnęła ja po porażeniu paralizatorem. Nie chciała zrobić mu krzywdy.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |
08-01-2017, 11:46 | #65 |
Reputacja: 1 | Stała tam. Jak wiele słyszała z ich rozmowy? Tego nie wiedzieli. Choć Nikolai starał się być czujny, kobieta była przygotowana na spotkanie z nim. Micha stała bez słowa, wyciągając przed siebie dłoń,którą na widok Nikolaia zaczęła powoli zaciskać. Chłopak poczuł jak niewidzialne przedłużenie jej ręki zaciska się na jego szyi, utrudniając oddychanie. - Ej skośna! - zawołała Micha wchodząc do środka. - weź powiedz Koli, żeby niczego nie próbował bo naprawdę nie chcę żeby mu się coś stało - powiedziała z przekonaniem bo to była prawda. - niemamy czasu a chodzi o ciebie, masz jedyną szansę by uratować swoją dupę i cipę oraz uratować nas wszystkich przed zadymą, jaką wzniecą twoi koledzy starając się ratować twoje ludzkie życie. - podkreśliła przedostanie słowo i wolną ręką sięgnęła do kieszeni. - Łykaj! - poleciła rzucając azjatce pigułę. - każdy tak zaczynał, też starałam się żeby nie skończyć jako maszynka do dawania dupy. Nikolai próbował wciągnąć głeboki haust powietrza. Nie zastanawiał się zbytnio, ścisnął topór w obu dłoniach i ruszył na dziewczynę próbując ją trafić barkiem. Upadł jednak po ledwo dwóch krokach, dusząc się jeszcze bardziej. Przed oczami chłopaka pojawiły się mroczki. Amna złapała rzuconą jej pigułkę. Podeszła szybkim krokiem do Nikolaia nie do końca wiedząc co się dzieje. - Czy możesz go zostawić? - Była wystraszona, spodziewała się czegoś, ale jakoś nie wyobrażało sobie, że chłopakowi może stać się krzywda. - Łyknę to tylko odpuść, choć odrobinę bo zrobisz mu krzywdę. - Jak chuj! - warknęła podkurwiona i zdenerwowana Micha - właśnie próbował mnie zajebać siekierą! kurwa młoda, nie ma czasu, weź nas kurwa uratuj! - Micha starała się jak mogła nie ścisnąć drżącej dłoni. Ta wariatka go zabije? Amna patrzyła na Michę przerażona. Nie po to wyciągała psioników z Novum by ta banda zwierząt ich zabijała. Zerkała to na tabletkę to na duszącego się Nikolaia i w końcu poddała się i ją połknęła. Micha przełknęła ślinę, zwolniła uchwyt, jedynie w ostatnim momencie, gdy nie bała się już, że skręci chłopakowi kark, pchnęła rękę do przodu, pozwalając mu przewrócić się na plecy. Natychmiast też, sama rzuciła się do przodu aby go ocucić i upewnić się że… nie będzie próbował jej zabić… Tymczasem Amna usłyszała huk fajerwerków, które... o matko, wybuchły w jej głowie serią barw. Dziewczyna osunęła się na ziemię, a z jej ust wydobył się cichy jęk. Micha tymczasem dopadła opadającego na podłogę Nikolaja, ślizgając się na kolanach. siadła nad nim okrakiem i chwyciła w dłonie jego twarz. - Ej! ej! pobudka wstać, kurwa jego mać! - “kurwa, mam nadzieje że go nie zabiłam” pomyślała, lecz rzekła jeszcze tylko: - Kurwa! - zaczęrpneła głęboko powietrza, przyłożyła wargi do jego ust i wpompowała w niego porządną dawkę tlenu. Nikolai napiął się, po czym zaczął głośno kaszleć. Dość odruchowo próbował wstać, ale przy gwałtownym ruchu zakręciło mu się w głowie. Zaowocowało to wylądowaniem na czworakach. Powoli rozgląda się wkoło zastanawiając się co jest grane i co właściwie się stało. - Ej! ziemia ziemia ziemia! tri dwa adin! no dajesz młody! - Micha potrząsnęła chłopakiem - nie podkurwiaj mi się tylko, chcę ci pomóc tępa pałko… - obwisła na jego plecach. Gdzieś tam słyszał Michę, jednak słowa przez nią wypowiedziane nie miały żadnego znaczenia, gdy chłopak zobaczył Amnę. Spróbował strząsnąć z siebie blondynkę, niczym pies wychodzący z wody. Gdy się nie udało, to tak jak stał, na czworakach ruszył w stronę leżącej dziewczyny. Padł przy niej, złapał ją za rękę i zaczął mówić: - Amna… hej, słyszysz mnie? Wstawaj! Micha pomruczała sobie pod nosem nad swoim psim losem… zawsze niedoceniana zawsze niekochana eh… puściła chłopaka i sama podsunęła się do dziewczyny. - Uważaj, chuj wie jaką stronę mocy w sobie odkryje… - “jeśli przeżyje” - dodała w myślach. - Co jej zrobiłaś do cholery? - Nikolai wiedziony instynktem rzucił się na na blondynkę napierając całym ciałem. Chwycił jej ramiona i przycisnął swoim ciężarem do ziemi. Micha nawet się nie broniła. - Łyknęła pigułę, tak jak my wszyscy. - powiedziała spokojnie. - Zrozum, tylko tak ma szanse przeżyć. Nie mogła bajerować Marco w nieskończoność, myślisz że tej jego ruchanki żyją wiecznie? po miesiącu, po tygodniu, po roku, ale kiedyś w końcu przestała by dawać radę, to oczywiście zakładając że czegoś by po drodze nie spierdoliła. No i to nie tylko Marco, szef daje swoje pizdy chłopakom jak sobie zasłużą, chciałbyś na przykład żeby ją sobie pierdolił Glut. Ja, Szept, Salvi, my wszyscy zostaliśmy postawieni przed wyborem, jeśli łykniesz to możesz zostać elitą, możesz zostać trochę niedojebany ale i tak z mocami. Tak, możesz też umrzeć ale to tylko 30% szans, jeśli poszłaby do wieży ma zero.
__________________ Our obstacles are severe, but they are known to us. |
09-01-2017, 02:07 | #66 |
Reputacja: 1 | Czuł jak coś porusza się w jego wnętrzu. Coś czarnego jak węgiel i nieuchwytnego jak wąż niemal eksplodowało mściwą, okrutną radością, zaś Liam z trudem hamował brudną euforię pchającą go w objęcia mordu. Jednocześnie czuł inną obecność, tak ukochaną przez siebie od pierwszych chwil. Ciemność wypełniała go! Przyszła do niego jak matka kojąca w objęciach rozpłakane dziecko. Dawała bezpieczeństwo oraz upragnioną ulgę. Poczuł się niemal dobrze. Widział jednocześnie jak jego cień blaknie coraz bardziej. Miał wrażenie, że wnika w niego, gdy sznur przechodził przez jego ciało. Ze zdziwieniem stwierdził, że to w ogóle nie boli, zaś świat staje się mu nieopisanie lekki, zaś własne ruchy nienaturalnie płynne. Ciało psionika nabrało barwy transparentnej czerni. To nie ciemność go skryła. On był ciemnością! Widział jak otaczający ludzie próbowali go złapać. Gonili za cieniem, gdy ten przelewał im się przez ręce i wciskał w naprędce łatane luki. Byli na straconej pozycji, a jednak jednemu z nich udało się chwycić Liama. Psionik zamarł ze zdziwienia, a jego pewność siebie opuściła go. Trzymająca go dłoń miękko zanurzała się w cieniu. Z zamyślenia wyrwał go gwizd kobiety o czarnych włosach. Stała poza otaczającymi go ludźmi i najwyraźniej była wysoko postawioną osobą. Prócz tego była niemiła i zła. Jak wszyscy mieszkańcy tego wysypiska. Sama to potwierdziła. Są jeszcze gorsi, ale nie skomentował tego, gdyż jego uwagę odciągnęły kolejne słowa. Jego dobro. Daan zaczął się śmiać, a nim Liam się spostrzegł, on również dołączył do niechcianego towarzysza. Sytuacja nie była ani trochę zabawna, lecz obaj śmieli się do rozpuku w sposób, w jaki potrafił śmiać się tylko Daan. Lodowaty, oślizgły, obrzydliwy śmiech obecnie nie wydawał się taki zły, a wręcz adekwatny. Nikt nie rozumiał Liama i nie był w stanie go zrozumieć. Nikt nie był w stanie mu pomóc i znikąd pomocy już nie wyglądał. Już nie. Czuł jak dłoń trzymającego go mężczyzny wbija się coraz głębiej w cień, przypominając mu, że musi się wydostać. Powoli spróbował zmieniać własny kształt dolnej części ciała. Rozpływał się i decentralizował w trzech wymiarach. Rozrzedzał się intuicyjnie, cząsteczka po cząsteczce, by sięgnąć wszystkich otaczających go i zabić. Jednocześnie. Każdego. Jednak brunetka sprawiła, że wszyscy się oddalili, ale psionik rozpraszał się dalej w bezkształtną, bezcielesną chmurę. Cząstka po cząstce. Nie rozumiała Liama, czego dowodziły jej słowa o wolności. Nie miała ona dla niego najmniejszego znaczenia. Nie da się na trwałe uwięzić cienia. Nawet w najjaśniejszym świetle istnieje głęboki mrok czekający na niego. Z resztą, nie bał się więzienia. Wiedział, że w niczym nie jest w stanie mu zaszkodzić. Drzwi zamkną się za człowiekiem, a otworzą się przed potworem. Wszyscy byli potworami. On też. Może najgorszym z nich wszystkich. Może w rzeczywistości był jeszcze gorszy niż wszyscy razem wzięci. Póki istniał Liam, póty nie wszyscy musieli obawiać się ciemności, ale gdyby go zabrakło... Wisiał wymieszany i rozproszony, śmiejąc się. Rozmowa była tylko grą na czas, podczas której badał nowe możliwości i fascynujące odczucia, jakie dawał trójwymiarowy cień. Jego umysł był chmurą. Jego ciało było chmurą. Pojęcia takie jak korpus, głowa czy ręce traciły znaczenie. Nie było ich w ściśle określonym miejscu. Dziwnie było czuć powietrze przelatujące przez siebie bez żadnego oporu. Zupełnie jak wtedy, gdy sieć opadła omijając go, lecz tym razem doznawał tego uczucia między każdą własną cząstką. Tymczasem kobieta nadal niczego nie pojmowała. Nikt nie był w stanie dać mu tego, co chciał dostać, więc nie musiał również niczego oddawać. Nie miał jednak zamiaru tłumaczyć tego. Bez ostrzeżenia rzucił się ku najbliższemu cieniowi, traktując wszelkie fizyczne przeszkody tak, jakby ich nie było. Sunął prosto na jednego ze strażników. - To spróbujcie mnie złapać - rzucił w locie tak, jakby na to czekał. Do pewnego stopnia tak właśnie było. Daan...
__________________ Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje. Nie jestem moją postacią i vice versa. |
09-01-2017, 13:13 | #67 |
Reputacja: 1 | Widząc zamieszanie przy Psiej Bramie, Szept zmarszczyła brwi podchodząc blisko i powiodła wzrokiem za poruszającym się cieniem. Jej szare ślepia zostały nieco zmrużone. Nie. Nie poznawała tej zdolności, więc to ktoś z Novum musiał się zawieruszyć… Czarnowłosa nie miała zamiaru dać temu jegomościowi swobodnie sobie podróżować po Mieście Feniksa, a jak zgadywała, próbował znaleźć pozostałych. Przesunęła dłoń do brzegu swej maski na nosie, po czym zsunęła ją aż do szyi. Ukazała się dość urodziwa twarz, jednakże zaraz po dłuższym przyjrzeniu, można było dostrzec na niej blizny, dwie odbiegające od kącików kształtnych ust i sięgające aż linii zawiasów szczęki i kilka pionowych, od dolnej wargi, po brodzie aż po szyję, chowających się znów pod ciemnym materiałem maski, który teraz tam pozostawała. Czarnowłosa przytknęła palce do ust wydając zaraz silny gwizd, trzy razy rwany w specyficznych odstępach. Sygnał. A zaraz po tym, odezwała się spokojnym, pewnym siebie głosem, pełną uwagę kierując na cień - Chcesz się dostać do swoich kolesi, to zbierz się do kupy i nie miotaj. - nie patrzyła na nikogo innego, a tylko na cienistą postać. Znieruchomiał na chwilę, a cień w okolicach stóp zaczął rozmywać się, jakby nie do końca radził sobie z zachowaniem kształtu. - Jesteś niemiła i… zła - dokończył cicho. Szept uniosła nieco brew - Nie. Zdecydowanie są tu gorsze ode mnie osoby. Dla własnego dobra, posłuchaj co mówię. To pokażę ci, gdzie jest reszta. - mówiła dalej, w końcu Marco życzył ich sobie w jednym kawałku. A w ten sposób, wiele krzywdy mu nie zrobi. Liam nagle parsknął lodowatym śmiechem nie przystającym do wieku, w którym został zamrożony. Długo śmiał się, rozlewając dolną część ciała. Śmiał się śmiechem nie przystającym nawet do większości dorosłych. Nie było w nim nawet cienia radości. Przepełniony był za to szyderstwem, bólem i… czymś jeszcze. Nie było tam przyjemnych nut szczególnie, że jego głos świszczał i zawodził. - Dla mojego dobra? - zapytał wreszcie nie podnosząc głosu. - Może powiesz mi na czym polega moje dobro? - wychrypiał nieco głośniej. Drobna, czarnowłosa osóbka, zmrużyła oczy. Czym on u diabła był? Podeszła do jednego ze strażników i klepnęła go w ramię, zwracając na siebie zaraz i uwagę pozostałych. Podniosła pięść i otworzyła ją na dwa razy, dając do zrozumienia, żeby cofnęli się dając więcej przestrzeni na środku. Przeszedł ją przyjemny dreszcz, gdy na środku zrobiło się więcej miejsca, a ona minęła strażnika i teraz była w przestrzeni, w której chwilowo skakał i królował sobie cień. I ewidentnie uśmiechała się zadowolona z tylko sobie jasnej przyczyny - Twoje dobro? Polega na wolności. Jak każdego. Nie zależy ci na przykład na niej? - powiedziała tylko ciszej i obserwowała cień dalej. Teraz chociaż porozmawiają sobie jak równy z równym. Może jak poczuje się mniej zapędzony w róg jak zwierzę, to zacznie współpracować - tak sobie Szept wymyśliła. Kolejny raz wybuchnął nieprzyjemnym śmiechem. Ciemna chmura cieni falowała wstrząsana odgłosem niosącym antypatyczne nuty. - Wolność? I co jeszcze? - zapytał kpiąco. Szept skrzyżowała ręce pod biustem i uniosła brew - To już zależy, na czym ci zależy. I co możesz dać, by to dostać… - odpowiedziała mu najprościej na tak proste pytanie, choć zadane kpiącym tonem. Ona była poważna.
__________________ If I had a tail I'd own the night If I had a tail I'd swat the flies... |
10-01-2017, 16:26 | #68 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | [MEDIA]http://www.dreamchasehers.com/wp-content/uploads/2015/10/spirit-of-the-universe.jpg[/MEDIA] Amna Lekarstwo odarło ją ze wszystkiego czym była – z ciała, wieku, płci, nawet z myśli. A jednak nie umarła. Coś zostało. TO. To podróżowało. To podróżowało poza czasem i przestrzenią. Jeśli jednak miałoby określić swoją drogę, to była to ścieżka długa. Na pewno nie krótka. To zapomniało nawet kiedy wyruszyło, skąd, po co i dokąd. To wiedziało jedynie, że musi podążać prosto przed siebie, wzdłuż pustki, podług samotności, przez światy i istnienia, aż wreszcie znajdzie miejsce, do którego kiedyś musiało wyruszyć. Teraz To czuło podniecenie. Na końcu drogi wreszcie coś się pojawiło, mały, lecz rosnący z każda chwila pulsujący punkcik. To jeszcze raz próbowało sobie przypomnieć czym ma być ów cel, lecz nie potrafiło. Czy było to zresztą ważne? Cokolwiek czekało w tym pulsujący punkciku, stanowiło zwieńczenie jednostajnej podróży. Choć nie znało pojęcia pustki, doświadczyło jej teraz, gdy znalazło się w mglistym, pozbawionym kształtu i materii tworze. To przez chwilę nawet chciało uciec z powrotem, jednak blade wspomnienie misji, która je tu przywiodła, nakazało poddać się tworowi, który o dziwo coraz bardziej nabierał wyrazistości. Aż wreszcie pojawiło się konkretne Coś – wspomnienie. Wspomnienia oblekały To niby skóra, warstwa po warstwie tworząc byt, który nazywał siebie Amną – córką profesora z Edenu. Im więcej jednak wspomnień się do niej przyczepiało, tym szybciej leciała, a właściwie zaczęła spadać. Myśli przepływały coraz bardziej chaotycznie, przepełnione strachem istnienia – strachem, że nie udźwignie ich wszystkich naraz i zaraz się rozbije! Wtedy jednak tunel wspomnień nagle się skończył. Amna znalazła się w miejscu, którego nie znała osobiście, a które przypominało jej wystrojem domy, jakie widziała na nielicznych zdjęciach sprzed kataklizmu. Dom był urządzony ze smakiem, jednopiętrowy. Kiedy zaczęła go zwiedzać, przy schodach znalazła kogoś jeszcze. Chłopiec z piłką patrzył na Amnę ciekawie, bez lęku. [MEDIA]http://zeteojournal.com/wp-content/uploads/2015/12/Third-Man-boy-with-ball.jpg[/MEDIA] - Kim jesteś? Pobawisz się ze mną? – zapytał swoim dziecięcym głosikiem. Szept, Liam Szept popełniła błąd. Myślała, że podejmując dialog skupi na sobie uwagę cienistego psionika. Ten jednak tylko czekał na okazję, by czmychnąć. A gdy nie dostrzegł miejsca pomiędzy strażnikami, ruszył wprost na jednego z nich. Nagle wszyscy zaczęli krzyczeć. Cień przyssał się do mężczyzny, który nie potrafił go z siebie zdjąć. Szept, choć śledziła na bieżąco sytuacje, nie zdecydowała się użyć swoich mocy. Mogłaby uszkodzić uszy strażnika, natomiast czy była w stanie zranić cienistą chmurę, która uszu nie posiadała? Tego nie wiedziała. Tymczasem Liam okręcił się kilka razy wokół człowieka, nie czyniąc mu jednak krzywdy. Chciał wywołać zamieszanie. Chciał, by strażnicy rozerwali swoje szyki. A gdy tak się stało, pomknął w jedną z bocznych uliczek. Czuł w sobie moc, jakiej nie miał wcześniej. Korzystając z ogólnego półmroku, pełzł po podłożu, po ścianach, a nawet po sufitach prowizorycznych budowli. Tak oto dotarł do niewielkiej wiaty, zbudowanej z wraków samochodów. Tutaj postanowił przyczaić się wśród mnogości kształtów i naturalnych cieni. Chciał zgubić pościg. Okazało się jednak, że niespodziewanie został odnaleziony, lecz przez kogoś zupełnie innego. - Liam? – usłyszał niepewny, kobiecy głos. Znał go. To była Alreuna. Rozpoznał jej barwę głosu zanim rozpoznał ją samą w podartych, umorusanych ubraniach, bosą i drżącą na ciele. Włosy pani doktor – zwykle tak idealnie gładkie i lśniące, teraz przypominały szczotkę ryżową, stercząc na wszystkie strony. Micha, Nikolai Ułożyli nieprzytomną Amnę na starych noszach, które znaleźli w kącie szpitalnego sektora. Wiedziona doświadczeniem Micha, przywiązała dziewczynę skórzanym paskiem do posłania, tłumacząc nieufnemu wciąż Nikolaiowi, że to dla jej bezpieczeństwa. Tak też było naprawdę. Nie okłamywała go… po prostu się pomyliła, mówiąc 30% szans na przeżycie zamiast 3%, ale przecież każdemu może zdarzyć się przejęzyczenie, prawda? Nie minęło 5 minut, gdy zaczęło się. Ciało Amny zaczęło podrygiwać jak w ataku padaczki. Z jej ust najpierw popłynęła spieniona ślina, a potem ślina z krwią. Gdyby nie silny uścisk Michy, która nieraz widziała inicjację innych (choć tylko jedną udaną – nie licząc własnej, gdzie zbyt przytomna nie była), dziewczyna mogłaby sobie odgryźć język. Każda cząstka jej ciała drgała teraz, jakby chciała się oddzielić od pozostałych. Amna otworzyła powieki, ukazując bielma oczu. Micha była już niemal pewna, że ją stracą, gdy nagle – zupełnie nieoczekiwanie drgawki minęły. Amna uspokoiła się. Wciąż była nieprzytomna, lecz jej oddech był równy i spokojny – jak we śnie. Salvador Kiedy piguły poszły w ruch, ptaszki zaczęły ćwierkać. Co prawda większość bez sensu, próbując jedynie wyłudzić kolejną porcję prochów, niemniej Salvador potrafił być cierpliwy i oddzielać ziarna od plew. Udało mu się w końcu ustalić, że przy jego kanciapie kręcił się niejaki Wafel. O dziwo, był to jeden z jego nielicznych kolegów, którzy wpadali czasem pogadać, a nie tylko naćpać się. I choć Wafel do najmądrzejszych nie należał, był wdzięcznym słuchaczem salvadorowych wizji, okazując uwielbienie i podziw we właściwych momentach. No i potrafił trzymać buzię na kłódkę.Nie trwało długo, gdy Salvador odnalazł Wafla w slamsach. Ten nawet się nie migał. Siedział na progu swojego szałasu, a gdy zobaczył znajomego mężczyznę, jeszcze zamachał mu radośnie ręką na powitanie szczerząc resztki zębów, które pozostały mu w kostropatym pysku. [MEDIA]https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/5e/Shot_a_Homeless_Man_in_Joy.jpg[/MEDIA] No i się okazało. Owszem, Wafel przyszedł odwiedzić Salvadora, ale nie zastał go. Usłyszał za to miły, kobiecy głos ze środka. Kobieta przedstawiła się jako… żona Salvadora. Powiedziała, zgodnie z prawdą, że pochodzi z rozbitego helikoptera i pewnie skończyłaby jako więzień, gdyby nie płomienne uczucie, jakie zapłonęło między nią a Salvadorem, który wstawił się za nią i w przypływie romantyzmu pojął za żonę. Niestety – jak tłumaczyła - Salvador jeszcze nie przyzwyczaił się do tego, że nie wiedzie już kawalerskiego żywota i wychodząc na wezwanie Głosu Feniksa odruchowo zamknął drzwi. Alreuna poprosiła więc Wafla, by jej pomógł się wydostać, bo przecież musiała ukochanemu przygotować obiad. Szczwana lisica. Akurat gdy Wafel skończył swoją opowieść, wciąż nie rozumiejąc jak wielkiej zbrodni się dopuścił, usłyszeli podniesione głosy od strony Psiej Bramy. Coś się tam musiało stać… Normalnie aż tak strażnicy nie darli jap. Keiko, Robin Mała Azjatka rzuciła w stronę nadbiegającego Robina odczucie paraliżu. Kiedy jednak spojrzała mu w oczy, czas jakby zwolnił. Samo stworzenie odczucia i „rzut” nim zdawały się trwać strasznie długo – jak na filmie, puszczonym kadr po kadrze. Nie wszystko jednak było spowolnione. Robin poruszał się normalnie i w oka mgnieniu natarł na zamykające się drzwi, wyrywając je z rąk Keiko. Tym samym znalazł się w niewielkim pomieszczeniu obok dziewczyny, która właśnie uwolniła swoją moc. Paraliż dosięgnął chłopaka szybko i nieoczekiwanie, a czas znów zaczął biec swoim tempem. Nim Azjatka się zorientowała, sparaliżowane ciało Robina upadło wprost na nią, przyciskając ją do podłoża. To był 3 raz, gdy ktoś na niej tego dnia leżał!
__________________ Konto zawieszone. |
11-01-2017, 13:26 | #69 |
Reputacja: 1 | Dziewczynie się tutaj podobało. To miejsce było takie ciepłe, rodzinne. Czy tak powinien wyglądać normalny dom? Chłopiec o kimś jej przypomniał… to była chyba dziewczynka, także malutka tylko z lalką. Podeszła do niego i przykucnęła tak by ich oczy były na podobnej wysokości. - Jestem Amna… - Tak była pewna, że tak ma na imię. - Nie jestem chyba stąd… nie wiem czy mogę się z tobą pobawić. Chłopiec przekrzywił głowę. - Ja jestem Edward. Tu mój dom, więc ja ci się pozwalam ze sobą bawić. Chodźmy na podwórko, będziesz stać na bramce. - powiedział pewnym siebie tonem, po czym ruszył w kierunku schodów. Amna wstała i ruszyła za chłopcem. W sumie… jaki miała wybór? Poruszała się bardzo ostrożnie i powoli, uważnie obserwując okolicę. Robiła to bardziej z ciekawości niż dlatego, że się czegoś obawiała. Dom wydawał się opustoszały. Choć nie zauważyła na meblach ani odrobiny kurzu czy pajęczyny, to wydawał się jakiś taki... martwy. Może zresztą właśnie dlatego tak było, bo wydawał się nieskazitelny? Na zewnątrz znajdował się nieduży, równie schludny ogródek oraz wybrukowany podjazd, na którym z luźnych cegłówek ktoś zbudował coś na kształt bramki. - Stań w bramce, Amna - powiedział chłopiec - Umiesz bronić? - Tam gdzie się wychowałam nie graliśmy w piłkę. - Uśmiechnęła się i przeszła na “bramkę”. - Do tego jestem dziewczyną, więc proszę o taryfę ulgową. - Mrugnęła do chłopca. Edward skrzywił się, ale ustawił piłkę jakieś 10 metrów przed bramką - na tyle daleko, na ile pozwalało ogrodzenie i strzelił z miną rasowego piłkarza. Strzał, choć celny, był jednak na tyle słaby, że Amna bez trudu mogła go obronić. Dziewczyna była lekko skołowana. Nie wiedziała gdzie jest, “kiedy jest”. Toż takie miejsca już nie istnieją. Czyżby to był sen? Uśmiechnęła się do chłopca i delikatnie odkopnęła mu piłkę. - Jakbym robiła błędy to mnie poprawiaj, ok? - Spoko.- burknął mały, całkowicie skupiony na piłce. Tym razem kopnął w bramkę z rozbiegu, jednak wystawiając szybko lewą nogę Amna po raz kolejny spokojnie mogła ją odbić. Dziewczyna, znów odkopała piłkę. - Z kim zazwyczaj grasz? Piłka poturlała się pod nogi chłopca, który wyglądał teraz jakby za chwilę miał się rozpłakać. - Mówiłaś, że nie umiesz grać! OSZUKAŁAŚ MNIE! - kiedy wypowiadał ostatnie dwa słowa ziemia zaczęła drżeć, a niebo nagle poczerniało. Wszystkie sprzęty wokół skrzypiały albo nawet wywracały się od wstrząsów. - Spokojnie. - Dziewczyna podniosła ręce w przepraszającym geście. Nie miała pojęcia co tu się dzieje. Miała tylko nadzieję, ze jka uspokoi chłopca to się skończy. - Dużo ćwiczyłam, więc jest mi łatwiej. - KŁAMAŁAŚ! - darło się dziecko, a ziemia zaczęła pękać, włączyły się alarmy aut. Nikt jednak poza nimi nie zainteresował się sytuacją, jakby byli jedynymi”mieszkańcami” osiedla duchów. Amna szybkim krokiem podeszła do chłopca, starając się uniknąć pęknięć w ziemi. To musiał być sen… sen, który postanowił stać się koszmarem. Przykucnęła przed nim. - Nie kłamałam na serio. - Najgorsze było to, że naprawdę nie kłamała. Czy na serio ryk tego dzieciaka, właśnie rozwalał całą okolicę? Położyła mu ręce na ramionach. - Uspokój się bo zaraz wszystko zniszczysz. To nie działało. Edward przyłożył ręce do głowy, jakby bardzo go bolała. Z jego oczu pociekły łzy, a z pęknięć w ziemi zaczęły buchać raz po raz jęzory ognia. Obok Amny na ziemię przewróciło się ogromne drzewo. Dziewczyna objęła mocno chłopca, kładąc dłoń na jego głowie. - Błagam uspokój się. Przepraszam, przepraszam. - jej głos łamał się, bała się. Zamknęła oczy mając nadzieję, że zaraz się obudzi. To tylko zły sen. - Uspokój się Edward. Jej bliskość chyba była dla niego kojąca. Może przypominała mu mamę? Chłopak powoli zaczął się uspokajać, a krajobraz w jakiś magiczny sposób wrócił do wyglądu sprzed ataku złości Edwarda. - Musisz już iść. - powiedział cicho, wtulając się w szyję dziewczyny, jakby nie chciał jej puścić. Amna poczuła ulgę. Czuła jak jej serce wali, czy serce w śnie może walić? - A co z tobą? - Odsunęła się tylko odrobinkę by spojrzeć na chłopca. - Nie mogę. - powiedział tylko i odsunął się na tyle, by spojrzeć w oczy Amnie. Wyglądał teraz na naprawdę smutnego i zagubionego dzieciaka. Tymczasem nad głową dziewczyny pojawił się wir, który zaczął ją wyciągać. Powolutku zaczęła unosić się w powietrzu. Edward puścił ją z wyraźnym żalem. Dziewczyna spróbowała go chwycić. To było dziwne, toż mógł pójść z nią, prawda? Chwyciła jego dłoń, lecz po chwili dziwna siła rozdzieliła ich ponownie. Amna wisiała teraz nad głową chłopca i wznosiła się coraz wyżej. Edward patrzył na nią ze smutkiem, lecz nic już nie powiedział. - No chodź! Toż nie będziesz tu siedział sam! - Co miała zrobić? Czemu to ciągnęło tylko ją? Wyciągnęła ręką… czemu ten dzieciak miał tu siedzieć sam. - Rusz się! - To dla waszego bezpieczeństwa - usłyszała jego odpowiedź jeszcze zanim całkowicie została wchłonięta przez wir i... otworzyła oczy. |
12-01-2017, 10:37 | #70 |
Reputacja: 1 |
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |