Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-05-2014, 10:33   #111
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
- Skaner można wykorzystać do naszych celów jeżeli nie uda się rozbroić systemów obronnych windy - odparł Marcus ciągnąc za sobą sznur kabli, aby rozprostowały się na podłodze - tylko do tego potrzebne jest jakieś oko, niekoniecznie otwierające sezam... więc potrzebuję kilku zombiaków lub trupów. Może się okazać, że jeden z zombiaków jest tym, który ma dostęp do windy. To dość proste do sprawdzenia. Jeżeli nie chcemy ruszać skanera i nie rozbroimy działek to są inne sposoby, ale nie sądzę, aby zadziałały, a przynajmniej są ryzykowne. Pierwszy - zrzucenie wind na dół. Każda winda jest skonstruowana tak, aby zakleszczyć się w szybie po odcięciu naciągu. Winda więc nie spadnie w dół. Nawet jeżeli spadnie to jakoś trzeba zejść w dół. Tu pojawia się pomysł drugi - rozwalenie podłogi windy i spuszczenie się w dół. Jest o tyle prościej, że będzie do czego przymocować linę, problem jest taki, że niższe piętro może być zarówno 3 metry, jak i 300 metrów niżej. Opuszczanie się w każdym wypadku jest niebezpieczne. Opcja trzecia - pominięcie skanera i uruchomienie windy.

Po chwili dodał:
- Co do samej windy - z najprymitywniejszych rozwiązań - może szyb ma przestrzeń techniczną z drabinką? Ochotnicy do sprawdzenia?
 
Aschaar jest offline  
Stary 17-05-2014, 09:08   #112
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Nic nie zmąciło szumu serwerów i syntetycznych uderzeń przewodów o podłogę. Zombie już dawno zakończył przejażdżkę na krześle, a działka wciąż odmawiały ostrzału. Czekały, aż migająca dioda skanera zwabi ofiarę. Molier pogrążony w mniej lub bardziej przyziemnych rozważaniach, uznał, że faszerowanie ołowiem po pierwszym błędnym odczycie byłoby głupotą. Wystarczy mrugnąć w niewłaściwym momencie, zostać niechcący trąconym przez pozostałego z pasażerów. Zabrudzenie soczewki, albo rozkalibrowanie czytnika da ten sam efekt - masakrę w towarowej windzie. "Kto co lubi...".

Odbił się od ściany i minął próg windy. Chwilę stał przy drzwiach, obserwując klapy karabinów. "Tak samo nieruchome jak przedtem, co?". Zaczął rozglądać się po wnętrzu. Na pierwszy rzut oka kabina jak każda inna. Przechodził się tam i nazad, szukając włazów, ukrytych przejść i skarbu Laprechauna.
 
Cai jest offline  
Stary 19-05-2014, 20:42   #113
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Czas leciał, a skazańcy cały czas tkwili w miejscu. Zegar ostrzegający o przegrzaniu komputera głównego wskazywał 1h20m12s i wartości cały czas szły w dół. Wyglądało na to, że z komputera nie uda się wyciągnąć nic więcej. Nie dało się obejść zabezpieczeń windy, próby skanowania oczu zombiaków były mocno ryzykowne. Zniecierpliwiony Larson wstał po chwili i podszedł do Marcusa.

-Daj to – powiedział chwytając z palnik i resztę narzędzi – Jak go nazywasz „kolorowanka” znalazł w komputerze informację, że szyb ma coś koło 20 metrów. Siedząc na dupie nic nie zrobimy, a ja naprawdę mam już cholernie dosyć waszego towarzystwa. Weźmy co się da z dołu i wracajmy do naszego „pracodawcy”… - zaakcentował ostatnie słowo.

Mężczyzna podszedł do windy i odkręcił cztery wkręty, uwalniając płytę podłogową. Pod nią znajdowała się plątanina kabli, którą trzeba było odciąć.

-Ktoś z nożem mógłby mi pomóc – zwrócił się w kierunku grupy.

Gdy wszystko było gotowe naukowiec niezgrabnie przystąpił do cięcia blachy. Mężczyzna robił to praktycznie na ślepo, ponieważ brak maski ochronnej zmusił go do cięcia z odwróconym wzrokiem. Po około 30 minutach i kilku poparzeniach w podłodze pojawiła się dziura.

-Mamy niecałą godzinę- Larson spojrzał na zegar- Przywiążcie liny do poręczy na ścianie windy.

Kilka chwil później więźniowie w końcu mogli zejść do celu ich długiej przeprawy. Jeżeli istniało cokolwiek co mogłoby uratować ich dupska, znajdowało się właśnie na końcu tej dziury.


Kiedy wszyscy znaleźli się na dole przywitało ich znajome czerwone światło zasilania awaryjnego. Na szczęście skazańców drzwi windy na dole były otwarte. Zaraz obok nich znajdowało się stanowisko komputerowe podobne do tego znalezionego na górze, jednak tutaj wszystko było doszczętnie zniszczone. Tak jakby cały sprzęt elektroniczny, wliczając w to standardowe oświetlenie, wybuchło pod wpływem dużego impulsu.
Korytarz też różnił się od wyglądu kompleksu na górze. Był bardzo stary, ozdobiony niezrozumiałymi znakami. Pomiędzy windą a korytarzem znajdował się kawałek litej skały. Tak jakby ściany starego kompleksu były oderwanym kawałkiem większej całości.


Po bokach korytarza znajdowało się kilkanaście wizjerów. Najprawdopodobniej były to kapsuły wmontowane w ściany. Za szybką można było zobaczyć tylko kości, ubrane w coś w rodzaju kombinezonu. Szkielety były małe. Istoty – kimkolwiek były - nie miały więcej niż 140cm wzrostu, jednak ich czaszki były dużo większe niż ludzkie.
Jedna ze środkowych kapsuł była otwarta i pusta.

Na końcu znajdowały się drzwi rozerwane od środka. Kawałki blachy powbijały się w ścianę i podłogę. Coś co to zrobiło musiało mieć gigantyczną siłę. Pomieszczenie za zniszczonymi drzwi było zupełnie zaciemnione. Widać było tylko kawałek plastikowej zasłony, która była elementem namiotu używanego do izolacji, takiego jak w laboratorium na górze.

Część jaźni zebranych krzyczała, żeby zawrócić. Ta niewielka cząstka racjonalności jaka im została ciągnęła ich w stronę windy, jednak coś innego, zewnętrznego wręcz nakazywało wszystkim wejść do pomieszczenia na końcu korytarza.
Wszczepy wmontowane w ciała trójki mężczyzn zaczęły pulsować tępym bólem, tak jakby stracili nad nimi kontrolę.
Na wpół otumanieni przez coś niezidentyfikowanego piątka ludzi przeszła przez zasłonę.
Nagle usłyszeli beztroski śmiech dziecka.

W środku znajdowało się małe laboratorium z łóżkiem szpitalnym i całym oporządzeniem. Obok stało biurko z laptopem i kilkoma przenośnymi dyskami. Na obrotowym fotelu ktoś się kręcił i śmiał, jakby dobrze się bawił. Na pierwszy rzut oka było to dziecko, jednak gdy światła latarek padły na osobnika krzesło zatrzymało się a śmiech ustał.


Jedno spojrzenie czarnych oczu powaliło całą piątkę na kolana. Mimo, że istota siedząca na krześle nie ruszała ustami wszyscy słyszeli w głowie wściekły głos, który nie przypominał już dziecięcego. Przesiąknięty był furią i czystą nienawiścią.

-WY!! NIEGODNI!! – głowy skazańców huczały od krzyku powodując ból – JESTEŚCIE ZEPSUCI! JESTEŚCIE NIEGODNI! STWORZONO WAS ŻEBYŚCIE SŁUŻYLI, KTO DAŁ WAM PRAWO ROZPRZESTRZENIAĆ SIĘ JAK ROBACTWO!! JESTEŚCIE POJEMNIKAMI, SZCZURAMI DOŚWIADCZALNYMI!! JAKIM PRAWEM PRÓBUJECIE UPODOBNIĆ SIĘ DO NAS!?- wszczepiona w ciało elektronika wywoływała ból tak potężny, że mężczyźni z trudem utrzymywali przytomność. Po chwili poczuli jakby wszczepy i wszystkie modyfikacje były wyrywane z nich żywcem, jednak na ciele nie było widać żadnych śladów- ZEPSUCIE!! MORDERCY!! KANIBALE!! JESTEŚCIE NIEUDANYM EKSPERYMENTEM!! –wszczepy co zaczęły się raz za razem aktywować i dezaktywować. Posiadacze zupełnie stracili nad nimi kontrolę – IDZIECIE ZA INNYMI JAK ŚLEPCY – Przed oczami Lizzy pojawiły się twarze przypadkowych ludzi, którzy zginęli przed jej aresztowaniem. Inni również zobaczyli wszystkie twarze swoich ofiar. Śmiały się do nich… lub z nich – KTO WAM POZWOLIŁ DECYDOWAĆ O INNYCH!? MIELIŚCIE TYLKO SŁUCHAĆ I SIEDZIEĆ NA PLANECIE, KTÓRĄ WAM DALIŚMY!

Fala wrzasku była tak silna, że skazańcom zawirowało w głowach.

-Robaki trzeba tępić … - usłyszeli ponownie głos dziecka, po czym stracili przytomność.


UWAGA!! TEMPERATURA RDZENI W STANIE KRYTYCZNYM!! PROSZĘ UDAĆ SIĘ DO ŚLUZY ZERO. ODCIĘCIE SEKTORA ZERO ZA 20 MINUT!

Więźniów ponownie obudził alarm, dobiegający gdzieś z wnętrza windy.
Każdy z nich był zakrwawiony. Posoka sączyła się delikatnie z nosów i uszu. Oszołomienie zniknęło po drugim komunikacie ogłaszającym odcięcie sektora za 19 minut.

Po obcej istocie nie było ani śladu, tak jakby nigdy nikogo tu nie było od bardzo dawna.
Jeżeli gdzieś mogła być odpowiedź na chociaż część pytań to musiała znajdować się na dyskach leżących koło komputera.

Kiedy wstali zobaczyli Larsona siedzącego pod ścianą kołyszącego się w przód i w tył, powtarzającego co chwila szeptem:

-„Niegodni… niegodni…”.

Na wyciągniętej przed sobą dłoni trzymał swoje wydłubane oczy.


UWAGA!! TEMPERATURA RDZENI W STANIE KRYTYCZNYM!! PROSZĘ UDAĆ SIĘ DO ŚLUZY ZERO. ODCIĘCIE SEKTORA ZERO ZA 18 MINUT!
 

Ostatnio edytowane przez Zak : 19-05-2014 o 22:15.
Zak jest offline  
Stary 23-05-2014, 00:49   #114
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
- Częstuj się - stwierdził Marcus, kiedy nagle Larson wykazał się inicjatywą. On dalej zajmował się swoimi kablami. Nie można było mówić o wiedzy, ale ze wszystkich rozwiązań logicznie zostały tylko dwa... Jedno. Mutację będącą w zasadzie regresją czy też aktywowaniem pamięci genetycznej mogło wywołać tylko coś co było kompatybilne z genotypem w praktycznie 100%. Prawdopodobnie już wsekwencjonowanie genotypu szympansa dałoby hybrydę. Prion czy wirus czy cokolwiek to było nie zmieniło ludzi w zombie. Zmieniło ich w człowieka wersja 3.0 - śmieszny potworek i kości znalezione wcześniej należały do ludzi 2.0. Mutagen aktywował uśpione sekcje DNA i zaczął przyspieszoną ewolucję w coś czym chcieli być lub w coś czym mieli być. Pozwolił na aktywowanie danych, o których ludzkość miała tylko mgliste pojęcie. Od dawna chwalono się poznaniem całego genotypu - ha, ha, ha. Ty była prawda - cały człowiek został rozłożony na geny i wskazano miejsce tych genów w magicznym łańcuchu. To czego nie powiedziano - to fakt, że "cały" człowiek zajmuje tylko 27,9% łańcucha - reszta... Pamięć gentyczna, wersjonowanie, mutacje nieaktywne, gene podwójnie recesywne... Martwi byli wynikami wolnej ewolucji. CIDy były już tylko odpowiedzią "natury" na warunki środowiska - mutacja - niezależnie czy dobrowolna czy wymuszona - wytworzyła jedyny rodzaj organizmu, który mógł przetrwać... Jak? Nie, pytanie "jak?" było oczywiste - patogen doskonale WIEDZIAŁ co może wyciągnąć z ludzkiego DNA. To nie była mutacja senso stricte - to było budowanie z doskonale znanych elementów. Twórca mutagenu wiedział więcej o DNA człowieka niż sam człowiek...

Cytat:
God said, “Let us make man in our image, after our likeness. And let them have dominion over the fish of the sea and over the birds of the heavens and over the livestock and over all the earth and over every creeping thing that creeps on the earth.”

So God created man in his own image, in the image of God he created him; male and female he created them.
Pieprzeni kreacjoniści mogli mieć rację. Problem oczywiście był w tym, że dostatecznie zaawansowana technologia była nieodróżnialna od magii, a pojęcie boga jako stwórcy też nie było jakieś odkrywcze...

Ważniejsze dla Marcusa było pytanie po co? Po kiego czorta ludzie zmutowali w CIDy - prościej było założyć, że mutagen tylko pozwalał na użycie "zakazanej genetycznej wiedzy" i to ludzkim pomysłem było wykorzystanie tej wiedzy do przetrwania. Bardziej koszmarna teoria głosiła, że mutagen był sam inteligentny i chciał przetrwać... Tylko po co? Życie w życiu? Kolejne spełnienie pisma? Nieśmiertelna dusza? Informacja, która w rzeczywistości spełnia wszystkie warunki uznania za życie? Jest co najmniej na dwa uznane sposoby defiowalna jako życie? Zarówno definicja Korzeniowskiego, jak i definicja wynikająca z teorii informacji... Informacja genetyczna jest nieśmiertelna, jest to ta część życia osobniczego, która nie przemija wraz z jego śmiercią...

To było głupie - im bliżej był tym bardziej miał opory przed położeniem na tym swoich łap. Co jego chory umysł zrobiłby z mutagenem? Z wiedzą, która w nim siedziała? Z możliwością zrozumienia najważniejszej kwestii i najstarszego pytania ludzkości? Z możliwością zburzenia kilku domków z kart? Mutagen dawał praktycznie nieograniczone możliwości samo-uśmiercenia się ludzkości. Jasne gdyby to był zwykły mutagen pozwalałby na wyprodukowanie armii genetycznie zmodyfikowanych ludzi - robotów odpornych na ból i nieskażonych myślą. Tylko tak nie było - jednostka mutowałaby w nieskończoność dopasowując się do preferencji lub okoliczności. Koniec Gry. Ludzie byli zbyt głupi, aby zapanować nad taką wiedzą. To było jak danie Neanderczykowi karabinu maszynowego...

Czas jak nigdy był po stronie Marcusa...

* * * * *


Kiedy w końcu doktorek powycinał swoją dziurę w podłodze windy i wszyscy znaleźli się na dole Marcus uśmiechnął się widząc znaki na korytarzu. Burdel Przedwiecznych. Pieprzonych struktur wielocząsteczkowych, które miały kilka tysięcy, a może nawet milionów lat czasu więcej na rozwiązanie zagadki czym jest życie i dlaczego 42...

Nie było specjalnie wiele czasu na oględziny, chip zaczynał głupieć i nawet jago praktyczne wyłącznie nie poprawiło sytuacji... [i]"Jeden przeżył katastrofę"[/] - pomyślał Marcus widząc pusty sarkofag - "pieprzony..."

>> Notabschaltung C. .. R. .. vv. Untersystem überlastet
"p... s io... n"

>> Das System funktioniert nicht für die Verarbeitung ermöglichen ein
- Wiem! Kur... WAAAAAA. - Sparky zajęty był bardziej walką z własnym elektronicznym alter ego niż analizowaniem słów dzieciaka vel boga.
>> Kampfmodus .. 67 ds.sda.3. Schutzabschaltung der


Kiedy światło się zapaliło ponownie Marcus spojrzał na rękę i klnąc przez zęby wyciągnął sobie zza paznokci własną skórę. Chip był zbyt głęboko, aby się do niego dobrać, ale najwidoczniej próbował. Każdy pomysł jest dobry...

>> Testen Sie Ihre Zeit. Abgeschlossen. Die Toleranzgrenzen.

Wychodziło na to, że SPARK miał się dobrze, i, przynajmniej jeszcze, działał. Mężczyzna pozbierał się z ziemi i rozejrzał.
- Larson, aleś pojechał... - stwierdził spoglądając na naukowca. Reszta wyglądała na funkcjonujących, więc oszczędził sobie pytania czy wszystko w porządku. Podszedł do jednego z wizjerów. "So close" - pomyślał: "małe, szare, z wielkimi głowami. Naturalna ewolucja jednostek, które przestają mieć potrzebę posiadania mięśni, bo prace wykonują roboty; ale muszą przetwarzać coraz więcej informacji, bo tego za nich nikt nie zrobi... Co, ufoki, powrót z ziemi się nie powiódł? Czy to statek się rozwalił i to wszystko co z niego zostało? Kapsuła ratunkowa? Też chroniliście dziecko? Jak każdy gatunek? Skanibalizowaliście siebie, aby ono przetrwało? Przetrwał faktycznie żywy człowiek... przepraszam... organizm czy tylko psychiczna projekcja?

>>Aktivierung der Coprozessor. "Lift, 170 Meter geradeaus auf der linken Seite, geschlossen Tür hinter ihnen Aufmerksamkeit Gefahr, umgehen den Berg aus dem vorherigen Raum, 180 Meter nach den blutigen Korridore Leistungsstarke Tür hinter ihnen zu kämpfen... Lyft, 170 meter rakt till vänster och stängde dörren bakom dem uppmärksamhet fara, kringgå berget från föregående rum, 180 meter efter de blodiga korridorer Kraftfull dörren bakom dem slåss.."

Rozglądając się po korytarzu Marcus zdeaktywował chip do normalnego poziomu - to nie miało przecież sensu - choć jeżeli dzieciak odebrał wiadomość to ok... Sparky myślał już o czymś zupełnie innym - po co było by pozostawiać projekcję? Dla ostrzeżenia? To można byłoby zrobić bardziej spektakularnie. Nieudany eksperyment był na tyle nieudany, że nie macie kontroli nad organizmem tylko nad chipami - CIDy są tak samo zabójcze dla dzieciaka jak i dla nas. Nie chcieliście ryzykować poznawania obiektu... Mały wyciągnął sobie z naszych głów plan obiektu... Wyciągnąłeś mały skurvielu również to co chcę zrobić? Jesteś już ze swoją "matką"? Pomagałeś jej przetrwać... Miałeś czas na to, aby uciec z obiektu...

Kilkanaście minut.

Marcus rozglądał się po pomieszczeniu analizując każdy element wyposażenia.
 
Aschaar jest offline  
Stary 23-05-2014, 18:10   #115
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Jean się ocknął. Ze zdziwieniem stwierdził, że jeszcze żyje. Leżał otępiały, obserwując rosnącą kałużę własnej krwi. Wyciek z nosa i uszu, nic śmiertelnego. "Hasło - robaki trzeba tępić, a gdzie dezynsekcja? Mały, przedwieczny kłamca". Z testu Rorschacha wyszedł grzyb atomowy, projekcja przyszłość. Molier wsłuchał się w syreny alarmowe, sygnał do startu, a on wciąż tkwił w bloku. Oparł się na łokciach i powoli wstał.

Spojrzał na naukowca, trzymającego w dłoniach gałki oczne. - Mimo silnej konkurencji.. zdobywasz tytuł pojeba ekspedycji. Moje gratulacje. - Wycedził cicho, koncentrując się na stawianiu kolejnych kroków. Interesowało go miejsce, z którego przybyli. Na odchodnym poupychał rozrzucone dyski z danymi po kieszeniach. Jeśli w okolicy była również torba lub plecak na laptop, zabrał i jego. Jeśli nie, uznał że nie będzie niepotrzebnie zajmował rąk.

Spodziewał się, że Alma będzie silna, jednak liczył na błąd, lukę w obronie. Nie zostawiła żadnej. Z resztą, wszystko jedno. Jeśli nie była jedynie bardzo sugestywnym, realistycznym halunem, to może właśnie rozwala kompleks, wydostaje na zewnątrz i sieje zniszczenie. Dobre zakończenie. Tylko, żeby jeszcze obejrzeć rzeź... bez fonii, bachorowi przydałby się knebel.

Błędnik po pewnym czasie ustabilizował poziom. Na tyle, aby zwiększyć tempo i nie zostawić zębów na podłodze. Jean truchtem zmierzał w kierunku windy.
 
Cai jest offline  
Stary 01-06-2014, 21:26   #116
Ali
 
Ali's Avatar
 
Reputacja: 1 Ali jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwu

Nie bardzo rozumiała, jak to możliwe, że nogi niosą ją dalej, choć w myślach ciągle powtarzała sobie: „Zawróć. Zawróć. Zawróć.” To oczywiście byłoby bezcelowe. Trzeba było przeć na przód, inaczej pozostałoby tylko bierne oczekiwanie na śmierć. A płomyczek nadziei, że jednak jej się uda, że jakimś cudem przeżyje, wciąż się tlił.
Kiedy jej oczom ukazały się kapsuły, poczuła, jak serce staje jej w gardle, a choć wszystkie mięśnie napięły się do granic możliwości, chód stał się niebezpiecznie miękki, jakby ciało miało nagle odmówić posłuszeństwa i paść, narażając ją na upadek. Potem zobaczyła rozerwane drzwi i wiedziała już, że nawet, jeśli uda jej się przetrwać, to o tym, co tu zobaczy, nigdy nie zapomni. Jej życie się zmieni. Ona się zmieni.
Śmiech dziecka. Krzyk pełen furii. Twarze… twarze jej ofiar, które tak starała się wyprzeć z pamięci. Których istnieniu starała się zaprzeczyć. To nie jej wina. Nie jej wina. Zresztą cel… cel uświęcał środki. Benigno miał wielkie plany, piękne, słuszne.
Ale teraz czuła w sobie tylko niewytłumaczalny ból, niewyobrażalny strach i… jeszcze gorsze poczucie winy. Kto jej pozwolił decydować o innych? To nie tak… przecież ona walczyła z tym, by inni decydowali o niej… czy… była ślepa?
To nie miało znaczenia. Teraz umrze. Zapadnie w ciszę i czerń, i nicość…




UWAGA!! TEMPERATURA RDZENI W STANIE KRYTYCZNYM!! PROSZĘ UDAĆ SIĘ DO ŚLUZY ZERO. ODCIĘCIE SEKTORA ZERO ZA 20 MINUT!

„Cholera” – pomyślała, z żalem stwierdzając, że nie umarła. W ustach ponownie czuła smak własnej krwi i instynktownie otarła grzbietem dłoni twarz, jakby była w stanie cokolwiek zetrzeć. W końcu i tak cała była wstrętnie brudna.

- Niegodni… niegodni…
Zamarła na widok Larsona i w mgnieniu oka – jakkolwiek to groteskowe – wszystko sobie przypomniała. Biedak. Naprawdę współczuła profesorkowi. W czysty, prosty sposób, który nic nie miał zmienić. Może miała szczęście, że była za głupia, by cokolwiek zrozumieć. W każdym razie wszystko zadziałało na nią inaczej, niż myślała. Pozostawiło w niej prawie kompletną pustkę – nie ruszyło jednak dążenia do wykonania zadania: przetrwać. Później, dopiero później będzie czas na wszystko inne.

Dyski… To chyba one miały być ich kartą przetargową? Wszystko jej się mieszało, ale na klęczkach poszła w ślady za Jeanem. Powtykała je w ubranie i wstała, lekko się zataczając. Rzuciła spojrzeniem w stronę Larsona. Nie było mu jak pomóc. Zresztą… chyba sam nie chciałby tej pomocy. Reszcie było to na rękę.
Z jakiejś przyczyny rozejrzała się, czy na pewno nie ma innego wyjścia, choć przecież było to niemożliwe. Czy miała nadal przy sobie broń? Przyda się. Ruszyła w stronę windy.
 
__________________
"We train young men to drop fire on people, but their commanders won't allow them to write "fuck" on their aeroplanes because it's obscene." Apocalypse Now
Ali jest offline  
Stary 02-06-2014, 23:56   #117
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany




W lewo. W to drugie lewo. Tutaj. Wpisz komendę. Dobrze. Podążaj za instrukcją.

Aleksander wydawał się być zadowolony. Ośrodek nagrody pracował pełną parą, posiłkując się… wskazówkami. Tak dobrze mu szło… to było takie proste, jak dodawanie. Nie, jak oddychanie. Wdech, wydech… a przed chwilą jeszcze miał mentalny zastój.

Powiedz. To. Im. Zamarł w bezruchu. Nagle świat przed nim się skurczył i podzielił na pół. Przed sobą widział tylko jasną strugę światła.

- Co? – poruszył bezdźwięcznie ustami, tylko on usłyszał swoje własne słowa. W swojej głowie.

Powiedz.

Chciał ruszyć ręką. Czuł, jakby poruszał się w smole.

Powiedz.

To nie może być takie proste. Coś tu nie gra. Próbował, ale nie mógł. Raz. Drugi raz. Trzeci. Wystukał jakąś komendę, zajęło mu to wieki. Zawiesił palec nad klawiszem enter.

-Daj to – usłyszał z oddali głos Larsona.

Przed jego oczami odegrało się całe przedstawienie, bez jego udziału. Podrapał się po głowie, jak ludzie, którzy zastanawiali się nad odpowiedzią. Sforsowali windę, w końcu. Na monitorze widział komunikat „Press Y to delete whole data.”

Zeszli na dół. Tam było już tylko gorzej, jakby stali przed wrotami do piekieł. Aleksander czuł, jakby ktoś go walił co chwilę ciężkim obuchem w łeb. Poradzę sobie.... Nie. Poradzę sobie.... Nie.

Zataczał się prawie, oczy tak mu spuchły, że ledwo widział. Ale szedł, jakby pchany niewidzialną siłą, w kierunku drzwi. W kierunku wielkiej sali. W kierunku... stwórcy.

Padł na ziemię, szarpnięty bólem. Czuł, jakby każde najdrobniejsze naczynie w jego głowie wypełniło się żrącym kwasem. Był to ból, z którym nie mógł sobie poradzić.

Ocknął się po chwili, stwórcy już nie było. Jego miejsce zajmował jeden z tych ludzi... Larson, tak mu chyba było. Ogarnął się, po bólu nie było ani śladu. Nie miał też żadnych obrażeń... oprócz zakrwawionej klatki piersiowej, krwią z nosa. Zdążyła już skrzepnąć. Oderwał sobie kilka strupów z twarzy.

- Gdzie on jest?! - wydarł się, jak oszalały.

Usłyszał komunikat. Dwadzieścia minut?

- Trzeba go odnaleźć! - jeszcze raz krzyknął. I rzucił się w kierunku windy.
 
Revan jest offline  
Stary 03-06-2014, 01:18   #118
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Po raz pierwszy, odkąd grupa nieznajomych rozbiła się na tej przeklętej planecie, wszyscy jednogłośnie zgodzili się w dwóch kwestiach. Po zebraniu wymiennych dysków wszyscy ruszyli biegiem w kierunku windy, aby w końcu wydostać się z tego piekła, oraz wszyscy uznali, że Larsonowi przyjemniej będzie na dole.
Patrząc na jego stan można było się zastanowić co on musiał zobaczyć, gdy jego umysł opanował obcy.

Zanim wszyscy wyciągnęli się na linach, głos obwieścił, że do końca odliczania pozostało już tylko 9 minut. Na tym etapie proces był nieodwracalny, więc jedyną opcją na ratunek było dotarcie do zbrojonych drzwi strefy ZERO, gdzie czekała na nich jeszcze jedna konfrontacja.
Jedyną, względnie bezpieczną drogą były szyby wentylacyjne. Cała stołówka zawalona była gnijącymi, a więźniowie najzwyczajniej w świcie nie mieli czasu, ani możliwości, żeby przedrzeć się przez nich.
Umarlak przywiązany do łóżka szpitalnego dalej szarpał się z pasami. Grupa skazańców wciągnęła się do tunelu i na ruszyli na czworaka. Nie było zbytniej możliwości, aby wybrać drogę. Wszystkie tunele były zawalone, pozostawiając tylko jeden nadający się do przejścia. Ślady krwi na ścianach sugerowały również, że bestia zabita w laboratorium używała tej drogi.
Był to najlepszy strzał na to, że szyb zaprowadzi ich do miejsca, w którym zginął Szczur.

Kiedy w końcu dotarli do dziury, przy której zginął ich pierwszy kompan, głos w głośnikach mówił o trzech minutach do odcięcia.
Kiedy skazańcy znaleźli się przy samych drzwiach, zza ich pleców dobiegł dźwięk odbezpieczanej broni.

-Dajcie mi to!- Sara przyłożyła lufę do potylicy Lizzy i odciągnęła ją od reszty grupy – dawać to co znaleźliście na dole!

Zanim ktokolwiek coś powiedział masywne wrota otworzyły się, a zza nich wybiegło kilku mężczyzn uzbrojonych w broń automatyczną, którą wymierzyli w skazańców.
Za nimi wszedł Richard Baalack.

-Richard! – krzyknęła Sara – Przyniosłam to o co prosiłeś… Pozwól mi… Wrócić. – w oczach dziewczyny pojawiły się łzy.
-Gdzie to jest?- zapytał obojętnie mężczyzna.
-Ktoś z nich to ma.

Richard podszedł do dziewczyny powoli i przyciągnął ją do siebie.
-W takim razie to oni to przynieśli.

Dźwięk wystrzału rozniósł się po pomieszczeniu, a ranna w brzuch dziewczyna osunęła się na ziemię nie przestając płakać.

-Wejdźmy do środka – przywódca zaprosił ocalałą czwórkę wskazując drzwi ręką- Zaraz wszystko wybuchnie w tym sektorze, a chyba nie po to tyle się trudziliście, żeby zginąć jak frajerzy u samego progu.

Kiedy wszyscy znaleźli się w środku, zbrojone drzwi zamknęły się za nimi.
-Cały sektor ZERO jest tak hermetyczny, że poczujemy tylko lekkie wstrząsy. – wszyscy szli korytarzem w kierunku wyjścia – Gdzie reszta? A w sumie… gówno mnie to obchodzi. Proszę oddać mi to co należy do mnie.

Richard wyciągnął dłoń w oczekiwaniu na – jak sam określił – swoją własność.

W tym momencie rozległy się strzały. Korytarz został ostrzelany z zewnątrz, trafiając Balaacka w szyję. Boss padł na ziemię krztusząc się własną krwią.

-Znaleźli nas!! – krzyknął jeden z najemników.

Cała eskorta ruszyła biegiem w stronę wyjścia na zewnątrz, gdzie toczyła się ostra walka. Nowi przybysze wyskakiwali ze śmigłowców i od razu przystępowali do ataku na zniszczoną placówkę badawczą.
Wyglądało na to, że konkurencyjna grupa najemników, o której mówił Richard, zanim wysłał ich do sekcji ZERO w końcu ich znalazła.
Skazańcy mieli więc podwójny problem. Od początku wiadomym było, że Balaack nie wypuści ich żywymi, jednak teraz mieli na karku dwie grupy najemników.
Jedyną nadzieją na przeżycie było przejęcie jednego ze statków, który mógłby zabrać ich z tej planety, zanim ta banda pojebów powystrzela się nawzajem.

To jednak nie był koniec kłopotów. Wstrząs wywołany odcięciem sektora ZERO faktycznie był ledwo odczuwalny, jednak delikatny wstrząs po chwili przerodził się w potężne trzęsienie.
Stare i zmęczone części budynku zaczęły pękać i się walić, a trzęsienie cały czas przybierało na sile.

Jeżeli gdzieś w pobliżu znajdowało się lądowisku, z całą pewnością trzeba było szukać go na dachu.
 
Zak jest offline  
Stary 07-06-2014, 14:54   #119
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Odcinek pokonany w ostatnim kwadransie nie pozostawił w pamięci Moliera żadnych obrazów. Przypominał o sobie jedynie przyspieszonym oddechem. Nic się nie zgadzało. Standard, przy kontaktach ze światem duchów i żywych trupów. Teraz Jean stał otoczony przez strażników i próbował zawiesić się na słowach Balaaka. Balast ciążył i pomagał ponownie zakotwiczyć się w rzeczywistości. Mowa była o przedmiotach, kosztownych przedmiotach. Następna już osoba dorzuciła do puli własne życie. Ostatnia licytowała Sara, chwilę później stawkę podbił sam Richard.

- Koniec dynastii Balaaków... - Baptiste zaniósł się śmiechem, patrząc jak szyję najemnika otacza czerwona mgła, a on sam głucho uderza o ziemię. Śmierć młodego była nieunikniona. Jego, albo Moliera, słodkie fatum. W odróżnieniu od Marcusa, który wzbudzał gniew, Richard zapracował na zimną, wyrachowaną zemstę. Jeśli trzeba, mogłaby dojrzewać latami. "Zabłąkany pocisk, jakie to zabawne...", jednak nie aż tak bardzo jak świadomość, że małpy walczą o banana, który wygodnie spoczywał w wampirzej kieszeni. Korciła go myśl, aby zniszczyć dyski, obedrzeć poświęcenie worków z mięsem z resztek sensu. Pozwolić durniom ginąć za coś, czego już nie ma.

- Spłynie dużo krwi. - Ocenił wynik starcia. Wyglądał jak dziecko patrzące na drogą zabawkę przez sklepową witrynę. Wiedział, że nigdy jej nie dostanie. Zbyt zmęczony, aby chwycić kamień i rozbić szybę. Spojrzał na sponiewierane resztki ekspedycji. Wynik eksperymentu był przewidywalny, przetrwały nawszczepiane skurwysyny plus jeden element losowy. Pozostawanie człowiekiem było nijak nieopłacalne. "Pierwsi w typowaniu na zakładnika, łatwi do manipulacji i wrzucenia do grobu. Porwij ich dzieci, omam miłością, obiecaj fortunę, zaraź ideą, zabij, gdy już się znudzą". Pracujący w ośrodku naukowcy dobrze to rozumieli. Jednak ewolucyjny skok przy wykorzystaniu rasy, która wyzdychała jak dinozaury, był raczej... drogą donikąd.

Molier ostrożnie wypróbował działanie wszczepów. Nie był pewien, czy Alma całkiem nie spierdoliła mu systemów. Ogarnął pole bitwy. - Festivo dello Estinto. - Ruszył przodem. - Czas na wielki finał.

Planował chyłkiem, pod działaniem kamuflażu, przekraść się przez salę do schodów na piętro, ale do tego potrzebna mu była dystrakcja. Chowając się za framugą ocenił oporządzenie najemników, szukał w ich ekwipunku granatów jakiegokolwiek rodzaju, hukowych, błyskowych, emp, odłamkowych, czy innych świec dymnych. Jeżeliby takowe posiadali, miał zamiar biotycznie wyrywać z nich zawleczki, z perfidią i złośliwym grymasem, ku chwale mrocznych bogów i z dala od zasięgu rażenia.
 
Cai jest offline  
Stary 16-06-2014, 15:11   #120
Ali
 
Ali's Avatar
 
Reputacja: 1 Ali jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwu
Wszystko działo się na tyle szybko, że nie było czasu na zbyt wielkie użalanie się nad swoim losem (a już tym bardziej sensem wydarzeń). Chamois nie potrafiła jednak uciszyć w sobie cichutkiego głosika, który tonem obrażonej nastolatki pytał: dlaczego znowu ja?
Miała ochotę odgryźć się jakoś Sarze za to, że wybrała ją na zakładnika (pomijając fakt, że alternatywy wielkiej nie miała), choć wśród obecnych - jeszcze żywych i jako tako "przy zmysłach" - była tą, która żywiła wobec niej resztkę współczucia. Sara zapomniała tylko, że znajdują się tu mordercy, którym jej śmierć nie była straszna.
Tak czy owak, problem rozwiązał się niejako "sam". Tym razem współczucie dla kobiety się rozmyło, a Balaak nie uświadczył go wcale. Teraz Liz była na tyle wolna, by móc zmierzać ku dalszej, nieomal nieograniczonej wolności, a... jak? W momencie, gdy władzę nad nią przejął instynkt ucieczki, plan był to kwestią drugorzędną.
Przede wszystkim - brnąć do przodu, ku wyjściu, ku czemuś, co chwalebnie wzniesie się w niebiosa. I nie dać się trafić. Na chwilę zapomnieć o bólu. Wydostanie się stąd, choćby po trupach. Bo nie po to tyle przeżyła, by padać w ostatniej chwili - czuła, że to znak. Może była tutaj najgłupsza i najmniej przydatna, może znalazła się tu tylko przypadkiem... ważne, że ona to ona - młoda i w gruncie rzeczy dobra, najpewniej jako jedyna odnajdzie porządny cel, ideę. Właściwie już ją ma. Freedom. Tak. Jeśli ktoś z tej gromady miał zachować życie, to ona.

Być może miały to być ostatnie spięcia mięśni, ostatnie wodzenie wzrokiem w poszukiwaniu odpowiedniej drogi - w każdym razie znów była Kozicą, choć nieco... poobijaną. I odrobinę bardziej wściekłą.
 
__________________
"We train young men to drop fire on people, but their commanders won't allow them to write "fuck" on their aeroplanes because it's obscene." Apocalypse Now
Ali jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172