Lady

Trochę zawiniła, ale przecież była poza samochodem tylko chwilę! Jeśli ich obserwowano to nie było żadnych wątpliwości, że na pewno już wiedzieli kto siedzi w środku samochodów. Nie mieli nawet porządnie przyciemnianych szyb. Wskoczyła szybko na swoje siedzenie, trochę zarumieniona. I przytknęła lunetę do oka jak tylko ruszyli dalej, pnąc się w górę, dzięki czemu polepszając widoczność.
- Jestem pewna, że przewożą jakieś nowe ofiary do mniej rzucającej się w oczy kryjówki. Kobieta mówiła, że widziała dużo kobiet. Tu na południe podróżuje niewielu innych. Moglibyśmy śledzić ich ślady, jak zapadnie zmrok.
Nie chciała proponować czegoś jeszcze bardziej szalonego, zakładającego jechanie zaraz za tymi samochodami.
- Niestety pewnie szybko przestaną być dokładnie widoczne... Marco, myślisz, że mogą tędy docierać aż do dżungli?
Jak już stanęli w zagajniku, przekazała lunetę innym, aby też mogli się przyjrzeć.
- Zmrok zapadnie za mniej więcej dwie godziny. Nie wiem czy czegoś dowiemy się w mieście. Luneta ma termo i noktowizję, lecz żeby zajrzeć do środka tej rezydencji musiałabym się wspiąć na jakieś podwyższenie. Z tymi górami dookoła i drzewami jest to do zrobienia.

 

Eleanor

Na szczęście najwidoczniej nikt się nimi nie zainteresował, albo mieli ciekawsze rzeczy do roboty, niż sprawdzanie dwóch samochodów przejeżdżających koło ich posiadłości. Obce samochody z ludźmi w workach na głowie odjechały w kierunku przeciwnym, do tego w którym podążała Judy i jej towarzysze, więc mogli spokojnie ukryć się wśród drzew i poczekać do zachodu słońca.
- Skoro tutaj toczą się wojny gangów nikt obcy nie będzie bezpieczny – powiedziała gdy zatrzymali samochody i wysiedli. - Nie ma co kręcić się po okolicy tak by ktoś zauważył. Musimy obserwować z daleka i sprawdzić co dzieje się w tym domu i być może w innych. Za dwie godziny zrobi się ciemno. Wtedy można spróbować podejść bliżej. Ogólnie muszę przyznać, że to paskudne miejsce i wcale mi się tu nie podoba. - Stwierdziła na koniec patrząc na resztę. - Chciałabym jak najszybciej znaleźć te dziewczyny i jak najszybciej wrócić do kraju, do cywilizacji.

Po wcześniejszym, wesołym nastroju dziewczyny nie było teraz śladu. Najwyraźniej w końcu zaczęło do niej docierać, że to nie jest zabawa.

 

Bounty

- Puta mierda - Marco zaklął, widząc jak dwa auta z willi kierują się na południe. - Nie damy rady ich niezauważenie śledzić na tym zadupiu. Skończyłoby się to strzelaniną, z której bez strat byśmy nie wyszli a i więźniowie mogliby zginąć. Joder, jeśli wywieźli siostry do jakiegoś jebanego obozu w dżungli to ich nie odbijemy. Puszcza zaczyna się tylko godzinę jazdy stąd. A kto wie, czy Fumadores nie mają powiązań z działającą tam partyzantką.

Ruiz wyłączył holofon i wyszedł z samochodu, gdy zatrzymali się w zagajniku.

- Mury i zamki tej willi to dla mnie nie problem - Marco otworzył skrytkę w bagażniku, ukazując elektroniczny wytrych, piłę laserową i pełny osprzęt wspinaczkowy - pytanie ilu ich tam w środku zostało. Na razie wjedźmy w las najgłębiej jak się da i zamaskujmy auta. Obserwujcie willę a ja zatrę ślady opon. Ciemna noc zapadnie raczej za jakieś trzy godziny, lecz tu, w cieniu gór, dużo wcześniej zapanuje półmrok. Mam w cyberoku infrawizję, więc mogę działać po ciemku, nie wiem jak pozostali.

 

Eleanor

- Ja mam noktowizor - Powiedziała Judy w odpowiedzi na oświadczenie przewodnika. Potrafię sobie tez radzić z otwieraniem zamków. No i otworzę i uruchomię każde auto niezależnie od jego zabezpieczeń. To może się przydać, jeśli trzeba będzie szybko uciekać. Kiepsko, że nie pomyśleliśmy o nadajnikach i zastawach słuchawkowych. Porozumiewanie się holofonami w czasie takiej akcji może być niebezpieczne.

 

malahaj

Buck wysiadł z auta i przeżuwając cygaro, rozkoszował się świeżym, górskim powietrzem. Widok na wille był całkiem niezłym, wiec olbrzym oparł się o maskę auta (na co samochód zareagował niskim przysiadem na przedniej osi) i przez chwile obserwował ruch na drodze i wokół budynku. W końcu postanowił dorzucić trzy grosze do rozmowy kompanów.

- Nie mamy żadnego istotnego tropu, poza tym tutaj. Powinniśmy tu zostać i obserwować budynek. Niestety nie mogę wam pomóc we włamaniu. To znaczy mogę, ale moje standardowe metody, przy tego typu robocie, tutaj nam się chyba nie przydadzą. Przynajmniej na razie.
- Z reguły pracuje w pełnym świetle, więc nie posiadam żadnej noktowizji, czy innych takich. Moja praca wymaga na ogół precyzji, więc z reguły nie muszę narzekać na oświetlenie... -

Buck przerwał na chwile, gładząc w zamyśleniu łysą czaszkę.

- Myślę, że jeśli Marco czuje się na siłach, to może spróbować dostać się do domu. Zabierz ze sobą JP i auto, w razie czego będzie wstanie szybko wywieść cię z gorącej strefy. Paula powinna zostać w ukryciu i użyć swojego karabinu do obserwacji a w razie czego, do osłonienia twojego odwrotu. Czy twoja zabawka ma na wyposażaniu tłumik? -
zapytał greczynki.
- Jeśli tak, to będziesz w miarę bezpieczna w ukryciu. Jeśli nie, to powinnaś mieć w pobliżu drugie auto, aby w razie czego szybko się wycofać z pozycji.

- Ja wraz z Sue możemy zapewnić wam jakieś wsparcie z zewnątrz i w razie czego, narobić gdzieś zamieszania, aby osłonić wasz odwrót. Jeśli Paula zlokalizowała by przez lunetę kogoś, kto oddala się samotnie od rezydencji, to mogę takiego delikwenta „przekonać” do małej przechadzki do lasu i tam wypytać go, co to za impreza tam się szykuje. Umiem zrobić to w miarę cicho w razie potrzeby. -

Buck oderwał wzrok od budynku, przerywając kreślenie swojego planu taktycznego i spojrzał na swych kompanów.

- No i co o tym myślicie? Wiecie, upierał się nie będę, w końcu jestem tylko łysym, wielkim jankesem z dostępem do niebezpiecznych narzędzi, czy jakoś tak... -

Olbrzym uśmiechnął się do nich krzywo, nie wyjmując z krzywej gęby umęczonego niedopałka.

 

Bounty

- Wolałbym mieć ciebie i twoje niebezpieczne narzędzia tam ze sobą, hombre - rzekł Marco do Bucka. - Może JP pożyczyłaby ci noktowizor? Zresztą noc zapowiada się ładna, księżyc nam przyświeci. Samochodem niepostrzeżenie i tak tam nie podjedziemy, musimy się podkraść pieszo, od strony gór. Obawiam się, że szybka ewakuacja w razie opałów będzie niemożliwa, chyba, że podprowadzimy jakieś auto z pod willi, co w razie czego ja też potrafię zrobić. Ale jeśli zaobserwujecie tam więcej niż trzech Fumadores, to ja tam nie włażę. Nie wiem jak wam, ale mi za mało płacą. Żebyśmy choć mieli pewność, że siostry tam są, to bym się zastanowił.

Ruiz zapalił papierosa i oparł się o auto.

- Sam na pewno tam nie pójdę - powiedział. - Zakładając, że Paula będzie nas osłaniać z góry, ktoś zostanie przy autach, by w razie czego podjechać pod willę, a ja z Buckiem wchodzimy, to może jeszcze któraś z was poszłaby z nami? Jeśli znajdziemy siostry, może się przydać więcej osób. Sue? JP?

 

Eleanor

- Chciałabym iść, ale jeśli trzeba kogoś w obwodzie do szybkiej ewakuacji, to zostanę przy samochodzie. W razie problemów poradzę sobie z szybką jazdą po tych terenach najlepiej z was. Niech Paula weźmie drugi. Wtedy ewentualnie szybko zdołamy stąd zwiać.

Nie było wiadomo czy w Judy to głos rozsądku wziął górę nad chęcią zakosztowania przygody, czy też po prostu był to zwykły strach przed wchodzeniem do willi. Być może pochopnie, spontanicznie powiedziała o swoich możliwościach, a potem zaczęła tego żałować. Jak było naprawdę nie wiedziała nawet ona sama.

 

Bounty

- Ja ci iść nie bronię, chica - odparł Ruiz, wypuszczając w górę obłok dymu. - Ale tam w środku może zajść konieczność, żeby komuś palnąć w łeb lub poderżnąć gardło. Nie wyglądasz na taką, co takie rzeczy robi. Choć w sumie żadna z was nie wygląda, więc nie oceniam już po pozorach, ok?

 

Eleanor

- Nie nosi się broni, jeśli nie jest się przygotowanym na to by jej użyć. Tak przynajmniej twierdził ten, który mnie szkolił. - Powiedziała Judy patrząc na Marco. - Nie twierdzę, że palę się do zabijania innych ludzi, ale może się przydam by gdzieś wejść niepostrzeżenie. Jestem mała i drobna i zmieszczę się tam gdzie żaden z was nie wejdzie. Jeśli Sue czuje się na siłach by jeździć tu po nocy samochodem pójdę z wami. Jeśli jednak nie, to zostanę.
Popatrzyła na rudowłosą dziewczynę:
- Zdecyduj co będziesz robić.

 

Vivianne

Sue chodziła wzdłuż samochodu analizując to, co mówią pozostali. W końcu przyszła pora i na nią.
- Buck nie przemknie raczej koło willi niezauważony, a chyba nie chcemy rzucać się w oczy - zaczęła i przestała w końcu maszerować tam i z powrotem. - Ale Marco ma racją, Twoje... metody pracy mogą się przydać gdyby zrobiło się groźnie - zwróciła się do Kazinskiego, po czym zamilkła na moment. - I chyba powinnam pójść z wami - zwróciła się do mężczyzn. - JP jest na pewno o niebo lepszym kierowcą. Mogę prowadzić motocykl w takich warunkach, ale nie samochód.