Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-03-2014, 21:57   #421
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Może przez ciemności i deszcz Sue nie zauważyła, że tutejsi Kolumbijczycy proponowali komuś dodatkowy karabin. Ostatecznie uznali pewnie, że nikt go nie potrzebuje. Rozstawili się na skraju polany. Enrique zajął miejsce w bliskim sąsiedztwie Bucka a także dołączającej do nich Sue. Mężczyzna posłał jej nawet uśmiech, może uważał się za jej obrońcę?
Z drugiej stronie Hernanzez schował się za wiatą w pobliżu maszyny i Ruiza, a pozostali dwaj ludzie Moyi zajęli pozycję po przeciwnej stronie od zachodniego wjazdu, kucając za ułożonymi tam balami drewna. Czekali aż do pierwszego wystrzału. Po nim już było jasne, że samochody Fumadores na polanę nie wjadą.

Do spluwy Marco ułamki sekund później dołączyły inni. Grad kul trafił w samochody, a także ludzi, chociaż tak naprawdę tylko przewodnik był w stanie oceniać jakieś szkody. Przednie reflektory stojącego na przodzie wozu rozwalono już w pierwszym momencie, podobnie jak ludzi na przednich siedzeniach tego samego pojazdu. Ruiz trafił swój cel, ktoś też zdjął jeszcze jednego, zanim zgasły również światła tego drugiego, a Fumadores zaczęli reagować uciekaniem na boki lub kryciem się za samochodami.
I odpowiadać ogniem.

Światła Chevroleta zabłysły. Ale nie tak, jak to było omawiane w planie. JP szybko bowiem ruszyła i skręciła, zaskakując i oślepiając tych nadjeżdżających od południa. Kierowca tamtego samochodu skręcił gwałtownie, lecz przewaga dziewczyny była za duża. Wyskoczyła, słysząc jeszcze jak ktoś wystrzelił bardzo blisko, a potem uderzyła swoim ciałem o twardą ziemię, korzenie i żwir, przetaczając się po ziemi i obijając chyba wszystko prócz na szczęście głowy. Nic też nie złamała, wystarczyło przełamać ból, aby działać.
Tymczasem rozpędzony pickup rąbnął z hukiem, zagłuszonym seriami z karabinów, w bok nadjeżdżającego pojazdu. Światła zgasły, co oznaczało, że wszędzie wokół zapanowała całkowita ciemność. Siła uderzenia była jednak zdecydowanie za słaba, by pozabijać tych w środku. Poranić, może. Wybuchły poduszki powietrzne, ciężko powiedzieć, że wszystkie. Gdy JP zbierała się jeszcze, tamci już zaczęli wypadać na zewnątrz samochodu.

Jedynym światłem były teraz błyski wystrzałów, będące idealnym drogowskazem dla kul. Strzelali wszyscy, chociaż przewagę liczebną zdawali się mieć obrońcy polany. Przynajmniej przez kilka pierwszych chwil. Zaliczyli jeszcze ze dwa trafienia, wszyscy prócz Ruiza kierując się błyskami, które ciągle zmieniały pozycje. Pociski świszczały w powietrzu i jeden z ludzi Goito oberwał chyba, bo od strony polany przeciwnej do miejsca stania Fumadores odzywał się tylko jeden karabin. Wróg zniknął gdzieś w lesie, błyski pojawiały się nieregularnie. Nawet Marco nie mógł powiedzieć, ilu przeżyło, ale widział dwóch, co chwilę pojawiali mu się między drzewami, kierując na północ. Ci nie strzelali.

Niestety zaczęli ci od południa, zaskakując obrońców. Sue zobaczyła, jak Enrique obrywa i teraz jej prawa strona była zupełnie odsłonięta. A właśnie stamtąd nadchodziły wystrzały i kule zaryły w ziemię obok Bucka, który poczuł pieczenie w łydce. Od wschodu także strzelali jeszcze. Rudowłosa uniknęła losu ranionych mężczyzn paradoksalnie przez swój bezruch. Teraz jednak się zbliżali. Błyski w końcu pozwolą ją dojrzeć.



Okrążanie budynku niewiele było łatwiejsze od wcześniejszego podchodzenia pod górę. Teren był zdradziecki, nierówny i pełen naturalnych przeszkód sprawiających, że przez pięć minut zdołały tylko o dziewięćdziesiąt stopni zmienić swoją pozycję względem willi. Zabudowania wydawały się czarne niczym noc, nie paliło się żadne światło powyżej muru. Jeśli paliło się poniżej, to słabe - bo Paula nie zauważyła nawet świetlnej poświaty, która powinna wydzielać się, gdyby oświetlano sobie wnętrze pomieszczenia z oknami.

Obserwując otoczenie przez lunetę, nie dostrzegła w oknach żadnych postaci, które musiałby wykryć po wydzielaniu ciepła. Myśliwski sprzęt nie miał mocy, aby wykryć coś przez litą ścianę, ale szyba to co innego. Żadnych snajperów, strażników, nic. Wyłącznie małe kamery, trudne do dostrzeżenia, przepatrujące również teren tuż przed murem.
Zaczęły się wspinać, co wcale nie było aż takie trudne. Wystarczył czekan i lina asekuracyjna, zarzucona gdzieś do przodu. Nachylenie i trudność tego miejsca utrudniała, ale nie była wyzwaniem dla kogoś obytego z pokonywaniem nawet znacznie trudniejszych miejsc.

Trwało to chwilę, zanim dotarły w pobliże trzymetrowego muru zakończonego drutem kolczastym. Kamery musiały już obejmować ich sylwetki, ale ciągle nic nie widziały ani nie słyszały. Wyłącznie deszcz. W zasięgu wzroku nie było także żadnego wejścia. Pilar spojrzała na mur, odzywając się powątpiewającym głosem.
- Co teraz? Nie mamy nic do drutu i a jeśli ktoś jest w środku to wolałabym nie wchodzić w ten sposób. Jonasz bywa nerwowy...
 
Sekal jest offline  
Stary 22-03-2014, 11:08   #422
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Santa Maria de Las Lajas, przysięgam, że jak to przeżyję, zacznę się modlić, chodzić do kościoła i nawet do spowiedzi pójdę, si? Wiem, że tak gadam przy każdej strzelaninie, ale to jest najgorsza chryja w jaką się kiedykolwiek wpakowałem i tym razem mówię serio.
Naprawdę.
Ruiz skulił się, gdy parę kul przydzwoniło w maszynę do wycinki. To, że tamci strzelali właściwie na oślep było jednak pewnym pocieszeniem. On jeden widział dobrze w tych ciemnościach. Był panem pola bitwy, chociaż w tej chwili zdecydowanie wolałby być panem kanapy i pilota do holowizji. Ale wziął się w garść, wiedząc, ile od niego zależy.

Wśród ślepców jednooki jest królem.

W infrawizji Marco nie odróżniał zbytnio przyjaciół od wrogów. Ale Buck, Sue i Enrique od początku walki nie zmieniali pozycji, więc wiedział, że te trzy plamki ciepła po drugiej stronie polany to oni. W lesie, na lewo od nich mignęła kobieca sylwetka. Najpewniej JP, zwiewająca po rozbiciu samochodu. Za to tożsamość trzech sylwetek, które pojawiły się u wylotu południowej drogi i teraz strzelały do Bucka i Enrique nie nastręczała wątpliwości.

- Hernandez, wal tam gdzie ja! - Krzyknął do leżącego po sąsiedzku, za wiatą, gangstera, wskazując naprzeciwko. - W sam wylot południowej drogi!

Ruiz oparł lufę na będącym jego osłoną żelastwie i wypuścił trzy krótkie serie. Ktoś tam padł, lecz nie wiadomo czy trafiony, czy tylko szukając osłony. Zmieniając magazynek Marco upewnił się, że Hernandez strzela dokładnie tam gdzie trzeba, przyduszając nowych napastników do ziemi, po czym dał mu znać na migi, że idzie na zachód.

Spojrzał właśnie w prawo, dostrzegając, że dwóch Fumadores w lesie obchodzi ich pozycję. Czym prędzej skoczył w las i w kilku susach zbliżył się do rogu polany. Kiedy nie strzelał, był prawie niewidzialny. Deszcz i strzelanina zagłuszały wszelkie inne odgłosy.
Ruiz legł za drzewem i oparł wygodnie lufę o korzeń. Dwaj Fumadores, których sylwetki majaczyły między drzewami, zbliżali się i za chwilę miną go o ledwie parę kroków. Wiedział, że musi zdjąć obu naraz.

Dasz radę, Marco. Jesteś Królem Ślepców. Jak ten fiński snajper, tyle, że inaczej. Nie Biała Śmierć, a Nocna Śmierć. Marco Ruiz, Muerte de Noche.

Zsynchronizowany z muszką celownik w cyberoku nakierował lufę na klatkę piersiową pierwszego celu. Najlepiej skosić ich jedną serią, a jeśli nie będą szli tuż koło siebie to krótka seria i od razu przenieść ogień na drugiego. Byli już tak blisko, że mimo strzelaniny słyszał ich kroki.
 

Ostatnio edytowane przez Bounty : 22-03-2014 o 11:11.
Bounty jest offline  
Stary 22-03-2014, 12:19   #423
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
To było czyste wariactwo. Zdawała sobie z tego sprawę. Także z tego że zaledwie godzinę wcześniej obiecywała Thomasowi, że będzie się zachowywała z umiarkowaniem. Niestety jej porywcza natura zbyt często dochodziła do głosu.
Samochód nie zdążył rozpędzić się na tyle, by zderzenie mogło spowodować większe obrażenia znajdujących się w drugim pojeździe mężczyzn. Judy doskonale zdawała sobie z tego sprawę i nie oto jej przecież chodziło. To miał być sposób na ujawnienie ich obecności i uniemożliwienie ewentualnego okrążenia jej towarzyszy. Takie musieli mieć zamiary, skoro poruszali się po ciemku. I to zadanie w pełni jej się udało gdy oba samochody się zderzyły.
Zaledwie sekundy wcześniej zdążyła wyskoczyć z Chevroleta unikając zetknięcia z wybuchającymi poduszkami powietrznymi. Niestety nie zdołała uniknąć spotkania z twarda ziemią, na szczęście nieco rozmiękczona przez padający deszcz.

Przez jej głowę przebiegła jeszcze myśl o tym jak wyglądać teraz musi jej ubranie, uwalane błotem przez które przekręciła się kilka razy turlając od pojazdów. W takim tempie szybko nie będzie miała nic suchego, by na siebie włożyć.
W końcu zatrzymała się pod jakimiś krzakami, rosnącymi na skraju drogi i rozejrzała w sytuacji. Fumadores zdążyli już opuścić pojazd. Przynajmniej trzech z nich. Jeden z przeciwników znajdował się idealnie na linii jej strzału. Nie myślała o tym, ze jeszcze nigdy nie strzelała do człowieka. To nie była zabawa. To wszystko działo się naprawdę i groziło jej realne niebezpieczeństwo. Nie sądziła by gangsterzy mieli jakieś skrupuły przed strzelaniem do niej. Nie wstając wycelowała dokładnie w plecy mężczyzny, który chyba nie spodziewał się ataku z tyłu i nacisnęła spust.

W przeciwieństwie do reszty walczących ludzi miała na broni zamontowany tłumik. To była jedna z pierwszych zasad, które przekazał jej Thomas: „Stosuj zawsze tłumik, wtedy nikt nie zobaczy rozbłysku z twojej broni”. Z takim zabezpieczeniem była całkowicie niewidoczna, a deszcz dodatkowo niwelował przyciszony dźwięk wydawany przez jej broń.
Posłała krótka serię i nie bez bólu podniosła się z miejsca, by przejść na drugą stronę pojazdu i zbliżyć do pozostałych mężczyzn celujących do leżących na ziemi Bucka i Sue.
 
Eleanor jest offline  
Stary 22-03-2014, 21:44   #424
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Mur zabezpieczony u góry drutem kolczastym. Pewnie pod prądem. Koniec drogi. W tym zwrot, naprzód marsz. Haha. Ha! Umysł zmęczonej Pauli błądził po bezdrożach na przemian z pędzeniem sześciopasmową autostradą. Uwielbiała dziką przyrodę, wysiłek i poczucie osiągnięcia jakiegoś celu. Wędrówki z ojcem zawsze miały jakiś cel. Tu też był, przy czym sytuację zmieniało to, że musiała się spieszyć, bo cholernie wkurzeni ludzie z bardzo prawdziwą bronią zaraz dopadną jej znajomych. Lub już dopadli - spróbowała się wsłuchać w odgłosy. Deszcz nie mógł zagłuszyć wszystkiego. Popatrzyła w tym samym czasie na Pilar.

Nie powiedziała nic. Zamiast tego podniosła jakiś kamień i rzuciła, mając nadzieję sprawdzić w ten sposób podłączenie do napięcia.
Niezależnie od wyniku tego bardzo wątpliwego testu, zaczęła machać do kamer. Do jednej, potem drugiej. Wykonała kilka przeczących gestów, w niemej próbie przekazania, że są niegroźne i potrzebują pomocy. Zanotowawszy zero efektu tych muszących wyglądać idiotycznie działań, skierowała się dalej wzdłuż muru. Tu powinno się iść znacznie szybciej. Sunęła palcami po chropowatej powierzchni. Jeśli nic nie widziały, to może coś wymacają?

- Gdzieś tu musi być wejście! Przynajmniej furtka! Przecież nie przekopał się przez całą górę i nie wjeżdżał do swojej posesji jakimś tajnym tunelem! Prawda? - obróciła się do Kolumbijki, bo nagle ta możliwość wydała się całkiem realna.
 
Lady jest offline  
Stary 23-03-2014, 19:43   #425
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
W ciemności czuła się bezradna. Broń, którą dysponowała była w tej sytuacji bezużyteczna. Nie strzelała. Nie chciała przecież tracić kul, a co ważniejsze, nie mogła ryzykować, że trafi przez przypadek w kogoś ze swoich.
Trwała w bezruchu do momentu, gdy w rozbłysku zobaczyła, że Enrique pada na ziemię.
Szybko rozważyła w myślach wszystkie za i przeciw, po czym schyliła się w pół i ruszyła biegiem w kierunku Enrique. Odległość była niewielka, miała więc szansę dobiec do rannego, sprawdzić co z nim i zabrać jego karabin, który będzie na pewno skuteczniejszy niż jej glock.
Miała pełną świadomość tego, że biegnie w kierunku napastników, za co może zapłacić wysoką ceną. Z karabinu też nie bardzo umiała strzelać.
Wydawało jej się jednak, że podjęła jedyną słuszna decyzję.
 
Vivianne jest offline  
Stary 23-03-2014, 21:11   #426
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Kule świszczały, ludzie krzyczeli, trup kładł się gęsto. Jednym słowem dobra zabawa. Na początek zyskali trochę przewagi i zredukowali liczbę przeciwników do rozsądnego minimum. Czas było i tą liczbę zredukować, do jedynej właściwej wartości. Zera.

Buck przeładował karabin i zsunął się zza swojego miejsca. Poczuł „pieczenie” w łydce. ~~ Pierdolone robactwo, musiał mnie coś dziabnąć... ~~ Nie zawracając sobie głowy głupotami, przystąpił do działania. Bardzo przeszkadzał mu totalny brak łączności, dlatego zanotował w pamięci, aby ekipa sprawiła sobie chociaż najprostsze komunikatory, na takie okazje. Póki co jednak musiał działać indywidualnie.

Postanowił zmienić taktykę. Wszyscy walili w ogniste pióropusze wystrzałów więc zrezygnował z ognia ciągłego. Zresztą i tak nie widział już celów. Zamiast tego przygotował karabin i postanowił sprowokować tamtych do strzelenia i ujawnienia swojej pozycji. Koło starej szopy, za którą się skrywał stało jakieś metalowe ustrojstwo, wielkości mniej więcej wózka sklepowego. Za cholerę nie wiedział co to jest, zresztą nie znał się na maszynach i dla niego wszystkie przypominały kosiarki do trawy. Ważne że było metalowe, przerdzewiałe i miało sporo ruchomych, luźnych części. Ostrożnie złapał urządzenie i cisnął nim z całych sił w powietrze. Lekkie nie było, ale dla niego ot nie problem. Dziadostwo rąbnęło o ziemie dobre kilkanaście metrów dalej, rąbiąc przy tym mnóstwo huku i hałasu giętego i łamanego metalu. Buck wybrał miejsce tak, aby sprowokować ogień wroga, ale nie w stronę swoich sprzymierzeńców. Oczywiście liczył się też z tym, że ktoś z „jego” ludzi też może się na to nabrać, ale pamiętał w miarę ich pozycje i akurat do nich strzelać nie miał zamiaru. Zanim jeszcze maszyna upadła na ziemie, on już w dłoniach miał Arasakę i szukał pierwszych błysków ognia, aby samum posłać w ich kierunku serie.

Jeśli taktyka by zadziała, to miał zamiar zmienić pozycje i powtórzyć z kolejnym urządzeniem, które stało niedaleko. Jeśli nie, to w zanadrzu miał wielki nóż bojowy, w sam raz do walki na krótki dystans.
 
malahaj jest offline  
Stary 24-03-2014, 23:01   #427
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację

Machanie nic nie dało. Miniaturowe kamery ciężko było nawet dostrzec. W bezruchu wpatrywały się przed siebie, przekazując obraz gdzieś do małego pokoiku z ekranami. Albo i nie, bowiem podobnie jak cała rezydencja równie dobrze mogły zostać wygaszone. Zero ruchu, zero odgłosów. Nawet Pilar zaczynała wyglądać nieswojo.
- On podobno nigdy się stąd nie ruszał. Ciekawe czy dopadli go Fumadores. I po co.
Przesuwała palcami po chropowatej powierzchni muru, wędrując wzdłuż niego. Faktycznie teraz już szło szybko, należało tylko uważać, by nie zsunąć się w dół. Minęły róg i szły wzdłuż następnej ściany.

I nagle to zadziałało.
Może nie do końca tak jak planowała Paula, bowiem nagle napotkała pustkę, prawie wpadając na podwórze willi. Znalazły furtkę. Otwartą, a przynajmniej uchyloną. Dalsze badanie najbliższej okolicy pozwoliło odkryć także bramę niedaleko dalej. Z zewnątrz nie różniła się od reszty muru, toteż z daleka nie dało się jej wypatrzeć. Podobnie jak drogi do niej, wyglądającej bardzo podobnie do reszty zbocza.

Greczynka przez lunetę przyjrzała się podwórzu. Pierwsze co rzuciło się jej w oczy to kilka zwierząt, luźno kręcących się po całej okolicy. Czteronożne, nie wydawały się być psami. Raczej… kozami? Obie z Pilar dostrzegły również słabe światło w jednym jedynym pomieszczeniu na parterze, na ukos przez podwórze, licząc od furtki. Znajdowało się tam kilka osób, Paula za pomocą swojej lunety nie mogła jednak dokładnie stwierdzić ile i co robią. Malutkie okno zostało szczelnie zasłonięte.


W ciemności polany, oświetlanej tylko błyskami z luf karabinów, wydarzenia toczyły się błyskawicznie. Ułamki sekund decydowały o życiu i śmierci. Podejmowano decyzje dobre i złe, szybkie i zbyt wolne. Przede wszystkim strzelano i działano. Tu nikt nie chciał zostać ciałem w wysokiej trawie lub rozmiękłej ziemi. My czy oni, jedni nie gorsi od drugich. Przewaga taktyczna to nie wszystko.

Serie Kolumbijczyka, robiącego tu za przewodnika i przy okazji przeżywającego największą "przygodę" swojego życia, osiągnęły. Coś. Dwie postacie naprzeciwko polany padły w krzaki, cholera wie, czy trafione. Hernandez poprawił, pociski smugowe były tu idealnym drogowskazem. GPS'em bitwy. Jedna jakby tak wykręciła się naturalnie. Nie było czasu. Nie było tłumika. Także stanowił cel. Fragmenty jakiegoś trafionego mechanizmu posypały mu się na twarz, drapiąc i parząc. Zmienił pozycję i posłał kolejną serię. W las. Na obchodzących bokiem. Ktoś dostał. Krzyknął, czy to był tylko dźwięk pustego magazynka? Drugi położył się i seria przeszła tuż obok, sypiąc wbijającymi się w ciało drzazgami.
Parząc? Nie, nie myśleć o tym. Pierwsza zasada, nie myśleć.
Może i nie za dobra.

Sue poderwała się, ruszyła i nawet w tych ciemnościach stała się celem. Deszcz nie zamazywał wizji aż tak dobrze. Enrique był jedynie kilka kroków dalej. Kilka pieprzonych kroków. Wróg o jeszcze kilka dalej. Położyli się, udoskonalone okulary pozwoliły jej to dostrzec. Położyli, albo padli. Żywi czy martwi?
Już sięgała po karabin. Dlaczego nie użyła pistoletu, przecież to było kilka kroków… Już sięgała po karabin, gdy krzak rzygnął ogniem. Była tylko cieniem, co wystarczyło. Bark eksplodował bólem, zakręciło jej drobnym ciałem i wylądowała piersią na tym po co ruszyła. AK-21, automatycznej broni o dużym kalibrze. Tamten zdaje się uznał, że jej wystarczy. Miał większy cel. Apetyczny.
Buck także stosował się do zasady pierwszej.

Trzeci. Co z trzecim? Wyszło ich trzech, dupków podjeżdżających bez świateł. Nawet nie wiadomo, czy należeli do Fumadores. Kogo to kurwa obchodziło? Życie i śmierć, my lub oni. Oni to wszyscy poza nami. JP kucała już, czarna plama na tle czerni, zmoczona deszczem i obolała. Niczym mokry sen nastolatka w swoim skąpym, seksownym stroju. Tylko wydarzenia nie te. Nacisnęła spust, tylko ona słyszała ciche pyknięcia oznaczające kolejne kule opuszczające pistolet maszynowy. Pluł nim niczym zaprawiona w przeżuwaniu pestek kolumbijska baba. Cel i po celu. Samochód nie ochronił chowającego się za nim faceta. Pyk pyk i leży jak długi, wypuszczając z bezwładnych rąk karabin.
Czy na pewno? Skurczysyn zdołał się jeszcze przeczołgać za bagażnik. A tam, trochę dalej, jego kumple, a przynajmniej jeszcze jeden z nich, nadal strzelali do jej towarzyszy.
Młoda dziewczyna miała szkolenie. I paradoksalnie to ona tu była największym zabójcą. Cichą śmiercią. Skracała dystans. Ten przy wozie nie wiedział co go zabiło. Nie było rozbłysku. Tylko cień, którego martwe oczy nie dostrzegały lepiej od żywych. I na odwrót.

Co robił w tym czasie Buck, tego najstarsi górale, tfu, Kolumbijczycy nie widzieli jeszcze. Popisywał się swoją siłą! Naprężał muskuły i rzucał w ciemność nocy czymkolwiek ciemnym co się nawinęło. Piła tarczowa? Proszę bardzo. Wyrzynarka przemysłowa? A co tam! Lećcie, uczcie się fruwać!
Robił huku, który zagłuszały deszcz, przetaczająca się daleko burza i co bardziej wyraźne, nieustające prawie wystrzały. Co by tu dużo nie mówić, to czym rzucał ciągle było mniejsze od niego samego. Dwa pociski, które dostał w plecy rzuciły go do przodu. Ustał. I sam jeszcze posłał kilka kul w rozbłysk od zachodniej strony. To bydle, co atakowało od wschodniej musiało przebić się przez dwójkę dzielących od nich Kazinskiego sojuszników.
W ciemności wszystko zlewało się w całość.
Czy trafiali, tego nie byli pewni nawet ci z noktowizorami.
Piekło kolumbijskiej dżungli w pełnej okazałości.
Ktoś wrzeszczał, a słyszał go głównie deszcz i kryjące się przed nim leśne stworzenia.

 
Sekal jest offline  
Stary 25-03-2014, 12:39   #428
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
cichy okrzyk wyrwał się z jej piersi. Dłoń napotykająca pustkę w zupełnych ciemnościach panujących dookoła poderwała serce Pauli az do gardła. Na szczęście deszcz ciągle padał i dźwięk się nie rozchodził. Odnalazła spojrzenie Pilar, same białka oczu świecące delikatnie w mroku. Zbliżyła się do córki bossa, teraz uważając na to, by nie unosić głosu. Okno na parterze nie zostało zasłonięte na tyle dokładnie, by nie zauważyły poblasku gołym okiem.
- Po tym co opisywałaś nie wierzę, by to Jonasz zostawił furtkę otwartą.

Dała znak, by latynoska poczekała chwilę, a sama dokładnie przyjrzała się wnętrzu posesji za pomocą lunety. Dłużej zatrzymała wzrok na ciepłych zwierzęcych ciałach, wyraźnie widocznych dzięki użyciu techniki. Opuściła karabin.
- Kozy. Musiały wejść tą furtką. Jonasz ich nie hodował, prawda?
Boss narkotykowy, nawet zdziwaczały, nie łączył się w głowie Pauli z hodowlą kóz. Nie widziała w tym najmniejszego sensu.

Nakazała raz jeszcze ciszę i ostrożnie weszła na podwórze, trzymając się blisko muru i ścian budynków. Pierwsze co należało sprawdzić to światło w oknie, jedyny znak bytności ludzi w tej okolicy. Jeśli przez zasłony nie będzie nic widać, Paula miała nadzieję posłuchać, obejść budynek i sprawdzić czy po drugiej stronie nie ma nic rzucającego się w oczy, a dopiero po tym poszukać wejścia. I wszystko to w sporej odległości od kręcących się tu zwierząt.
 
Lady jest offline  
Stary 25-03-2014, 15:16   #429
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Spierdalać!
Czemu nie spierdalacie?!
Załatwiliśmy już dwie trzecie z was, hijos de putas. Ilu was tam zostało, trzech czy czterech? Może byście tak przyjęli do wiadomości przegraną i zwiewali gdzie pieprz rośnie!
Wiem, czemu nie uciekacie, cabrónes. Nawąchaliście się mucho cocaina, jesteście nakręceni jak mierda sprężynki. Marco i chłopaki z Kartelu też przed każdą taką akcją wciągali równo biały proszek. Koka dodaje pewności siebie, tłumi strach przed śmiercią. Ale strach przed śmiercią to czasem dobra rzecz. Pomaga w przeżyciu.
Chociaż jedna kreseczka by się jednak przydała, pomyślał Ruiz. Dlaczego akurat teraz musiał odstawiać? Koniecznie trzeba zorganizować trochę kokainy. Tutaj to nic trudnego. Tubylcy powinni coś mieć. Może to jednak nie jest najlepsza chwila, żeby ich pytać. Najpierw trzeba zabić tamtych, nawąchanych.

Zasadzka nie poszła tak jak planował. Tamci byli ostrożni, nie weszli mu pod lufę. Ruiz trafił jednego, chyba. Sam musiał skulić się za siekanym pociskami pniem. Kątem oka dostrzegł jak Bucka całkiem pojebało. Zamiast robić użytek z broni, ten loco wyszedł na polanę i zaczął rzucać rzeczami, wystawiając się na ogień. Marco niestety nie mógł tam pomóc compadres nie przebiegając samobójczo przez środek polany.

Fumadore, który doń strzelał, również krył się za drzewem, klęcząc obok trafionego kumpla. Ruiz wiedział, że najważniejszą zasadą w tej walce jest nie strzelać dwa razy z tej samej pozycji. Odczołgał się w tył i pod osłoną bujnej roślinności, nisko pochylony, ruszył głębiej w las, a potem na zachód. Obszedł szerokim łukiem pozycję tamtego, zachodząc go z flanki, od północy.
Zamierzał podejść tak, by mieć pewny strzał zza dobrej osłony.
Rosły tu stare drzewa o grubych pniach.
Nic sobie nie robiły z trwającej u ich korzeni bitwy.
Łapczywie spijały wodę, zmieszaną z krwią ludzi.
 
Bounty jest offline  
Stary 25-03-2014, 18:51   #430
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Nie myślała o tym, że strzela do żywych ludzi, ani o tym że właśnie pozbawiła kogoś życia. To było nierealne. Nawet ciemna noc i ciągły szelest deszczu nadawały wszystkiemu nierealności, a dziewczyna miała jeszcze na oczach noktowizor, który całkowicie wypaczał spostrzeganie rzeczywistości. To sprawiało, że czuła się jak na ćwiczeniach, kiedy strzelała do pojawiających się niespodziewanie holograficznych sylwetek. Pomagało jej także doświadczenie na manewrach, na którym miała okazję strzelać do żywych ludzi. Co z tego że za pomocą elektronicznej broni, która poza obezwładnieniem nie czyniła większej szkody członkom drużyny przeciwników. Teraz znowu mogła sobie wyobrazić że to zwykłe ćwiczenia gdy posyłała drugą, krótka serię z ciało leżącego przeciwnika. Nie myśleć, nie czuć, nie zastanawiać się. Cel był tylko jeden, przeżyć i wygrać!

Panna Caldwell mimo bólu, który przeszywał jej potłuczone ciało bez wahania zaczęła obchodzić pojazd kierując się na ostatniego przeciwnika kryjącego się za samochodem. Wcześniej zerknęła na tego, który nie wysiadł z pojazdu, Nie ruszał się, a poduszka powietrzna najwyraźniej unieruchomiła go skutecznie. Nawet jeśli jeszcze oddychał nie powinie stanowić wielkiego zagrożenia.
Doszła do tyłu samochodu i wycelowała w stojącego niedaleko mężczyznę. To tylko sylwetka w mroku. Cień. Przeciwnik, którego należy wyeliminować, zanim on pociągnie za spust i wykończy ciebie. Tylko cel, który należy trafić. Ciepła poświata na tle mokrego horyzontu.
Judy nacisnęła przycisk, a broń odpowiedziała cicho. Delikatne staccato tonące w kakofonii fortissimo.
 
Eleanor jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172