Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-01-2016, 21:43   #351
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Zabranie ze sobą HK było najlepszym co wymyśliła do tej pory. Droid nic, a nic nie był delikatny w swoich staraniach o utrzymanie jej przy życiu, ale nie miała o to pretensji, bo ważne było, że robił to bardzo skutecznie. Po raz kolejny uniknęła za jego sprawą obrażeń a z pozostałymi odłamkami bariera dała radę.
Uznała, że jak się to wszystko skończy to osobiście mu zafunduje nowe tarcze czy co tam będzie chciał. Oczywiście mieszcząc się w odpowiednio rozsądnym budżecie.

Widok i dźwięk włączanego miecza świetlnego miał w sobie coś magicznego. Przykuwał wzrok. Nawet takie beztalencie w walce wręcz jak Laurienn nie mogło nie przyglądać się temu z rozmarzeniem. Mistrz Rand był jedynym spośród Akademii, który używał podwójnego miecza.
Zastanowiło ją czemu akurat teraz postanowił się ujawnić.
Zaraz jednak dziewczyna zorientowała się, że nie jest jedyną osobą, która go zauważyła. Mistrz natomiast zdawał się być nieświadom zagrożenia.
Hayes zadziałała całkiem szybko. Szybciej od Sladka na szczęście. Wyciągnęła rękę z blasterem i wystrzeliła kilka razy prosto w mistrza celując w jego pierś. Im bliżej głowy był strzał tym łatwiej było by zadziałał "insynkt" jak to mawiała Mistrzyni Brianna, który był odpowiedzialny za tą łatwość z jaką Jedi odbijali mieczami blastery.
W ten sposób mogła zarówno ostrzec Mistrza by łaskawie nie sterczał na widoku jak i dla Kryata wyglądała na bardzo zaangażowaną. Czego chcieć więcej?
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 20-01-2016, 18:42   #352
 
Krzat's Avatar
 
Reputacja: 1 Krzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znany
- Już, już- jęknął cicho. Chwycił posłusznie za rękę i dał się pociągnąć. Pomimo tego, że nie pozwolił Fandze umrzeć to jednak wyczuł szorstkość w nieznajomym- Gdzie twoje współczucie rycerzu?- przytomnie spojrzał na swojego wybawce, uśmiechając się przez zaciśnięte zęby.
Rezerwa ta może była spowodowana wojną tocząca się wokół nich albo po prostu sposobem bycia. Może w ten sposób się bronił przed wypaleniem bądź osobami chcącymi jego wrażliwość wykorzystać. Ale skoro raczył się pofatygować i wyciągnął go z objęć wiecznego snu to łowca w rewanżu uraczy go niezłośliwą kpina, która chodź trochę rozrzedzi tą cmentarną atmosferę. Jaroo szczególnie w takich chwilach starł się znaleźć przyjemność gdy wszyscy dookoła byli tak bardzo poważni. Koniec końców to właśnie on odczuwał ból. I co jak co, żaden nie zborni mu żartować z jego własnego cierpienia.
Trochę był zawiedziony postawą jak mniemał mistrza, o którym wspominał padwan. Oczekiwał że jednak poprawi się wykazując prawdziwą pasję, którą duros wykorzysta i przy pomocy jej zniszczy wroga. Mimo wszystko dalej żył stojąc o własnych siłach. I nie potrzebował kolejnych próśb aby samemu ruszył co tchu do najbliższych zabudowań.
Dopiero znalazłszy się blisko pozycji przeciwnika widział, że skutecznie wykorzystał strukturę przestrzenną. Umożliwiając stworzenie worka ogniowego, w który chętnie się pakowali.
Taka wielokierunkowość ognia gwarantowała rozproszenie ognia obronnego przeciwnika, również wyraźnie ograniczy wyzyskanie przewagi w środkach ogniowych. To z kolei zdezorganizuje siły przeciwnika i zada mu straty. Nawet jeśli krayt włączy broni pancerną nie wiele im pomorze bo jej działania ograniczy środowisko zabudowy miejskiej.
Wystarczyło utrzymać pozycje.
Gdy już uda mu się dostać pod osłonę zamierzał nadać wiadomość. Jedna jej część dotyczyła oddziału z północy. Jeśli nie podejmą działań mających na celu wypełnienie wcześniejszego rozkazu zostaną sądownie wyciągnięte konsekwencje. Reszta dotyczyła toczącej się walki, to że maja utrzymać wyznaczone pozycje oraz tego że pojazd opancerzony razem z jego ekipą ma być gotowy do akcji. Wstępnie będą mieli za zadnie wspomóż najbardziej przygniecionych ogniem czerwonych.
 

Ostatnio edytowane przez Krzat : 20-01-2016 o 19:38.
Krzat jest offline  
Stary 21-01-2016, 20:02   #353
 
Kolejny's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputację
Jeszcze trochę siedział przy Nelii, zbierając się w sobie. Bolty najemników wyrwały sporą część jej korpusu i prawie całkowicie wypaliły prawą nogę. Oberwała także w potylicę, ale tam było to jedynie draśnięcie. Na podłogę nie polało się dużo płynów ustrojowych. Kobieta była w znacznej części cyborgiem. Nawet jakby chciał, to padawan nie mógł wyczuć jej pulsu. W końcu wstał. Nie wiedział, czy Nelia w cokolwiek wierzyła, samemu też odkąd wstąpił do Akademii zaniedbał praktykowanie wiary w cokolwiek oprócz Mocy, więc po prostu bez słów przeciągnął ją do pokoju, by nie musiała leżeć na tym samym korytarzu, co jej zabójcy. Oparł ją o ścianę i opuszczając pomieszczenie zamknął drzwi. O ile tylko będzie mu dane, zamierzał tu wrócić i zapewnić jej godny pochówek, ale zdawał sobie sprawę, że aktualnie nie ma co sobie nawet zaprzątać tym głowy. Mieli ograniczony czas, a on nie zorganizuje teraz dołu w ziemi i trumny.
Połamanego najemnika na korytarzu załatwił efektownym cięciem, wykonanym praktycznie w biegu. Miecz włączył tylko na parę sekund, po czym z powrotem schował ostrze. Nie chciał, żeby przeciwnicy usłyszeli go wcześniej, niż on sam sobie tego życzyłby.

Gdy usłyszał odgłosy wystrzałów, nie przejmował się już dyskrecją i po prostu zaczął biec w kierunku, z którego dobiegał hałas. Na jego oczach Aaron przyjął bolt prosto w klatkę piersiową, ale ku uldze padawana, dzięki wytrzymałości i egzoszkieletowi najemnik poradził sobie. Załatwił większość tamtych i wytrzymał na tyle długo, żeby Jon zdążył mu pomóc przy ostatnim przeciwniku. No, prawdę mówiąc to przedostatnim, ale jedyny ocalały wróg stracił najwidoczniej chęć do walki. On naprawdę myśli, że go puścimy?! Po tym wszystkim? Spojrzał w kierunku towarzysza broni. Nie widział w tej chwili Alkesa, ale liczył na to, że tamten jest w miarę zdrowy. Miał do niego parę ważnych pytań, ale nie zamierzał też marnować więcej czasu, niż będzie potrzebne. Bądź co bądź, wciąż mieli misję do wykonania.
 

Ostatnio edytowane przez Kolejny : 21-01-2016 o 20:06.
Kolejny jest offline  
Stary 22-01-2016, 20:49   #354
 
Ramp's Avatar
 
Reputacja: 1 Ramp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumny
Akcja udała mu się całkiem nieźle. Nie przewidział jednak, że prędkość zwiększy procent chybienia. W zasadzie to było pewne, tylko głupek o tym zapomniał. W momencie oddania pierwszego decydującego strzału miał inaczej celować, wystarczyło zmienić wysokość karabinu i bardziej usztywnić ręce. No trudno, bywa i tak.
Aaron trochę pożałował swojego błędu, oberwał z blastera prosto w klatę. Odepchnęło go trochę do tyłu aż prawie brakowało, żeby się przewalił. Może to ta jego determinacja i pewność siebie, że wszystko mu wychodzi pozwoliła na zachowanie równowagi.
Dało się poczuć swąd palonego mięsa. Dziury nie było, dalej żył, czyli musiało stać coś innego. Wycelował ponownie granatnik i strzelił do oponenta który otworzył ogień do najemnika republiki. Nawet nie próbował go jakos specjalnie oszczędzić w całości, strzelił tam gdzie uznał za stosowne bez zbędnego pierdolenia. Dość spory kawałek ciała został oderwany od reszty, i tak dziwnie reszta stała przez sekundę może dwie w miejscu po czym padła na ziemię i po chopie. Jeden jaki gnojek jeszcze żył, medykiem musiał być, gdyż opatrywał innego z żołnierzy. I to wlasnie ten upatrzyl sobie Martella za swój łatwy cel. Najemnik ujrzał jedynie przecinające powietrze czerwone ostrze. Dobrze wiedział do kogo one należało. Baelish pojawił się w najbardziej odpowiednim momencie.
 
Ramp jest offline  
Stary 22-01-2016, 22:14   #355
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Dialog napisany przez: Kolejny, Ramp, Hawkeye

Martell stał na obydwu nogach i trzymał dłoń na klacie, strzał z blastera go trochę pokiereszował, zostawiając ranę, która prędko się nie zagoi. Z najemnikami sprawa była załatwiona.. dzięki pomocy Jon'a, gdyby nie on, najemnik republiki spoglądał by na wszystko z góry.
- Dobrze Cie widzieć - powiedział przyjaznym tonem Baelish'owi. Piekło go jak cholera, dlatego wyciągnął strzykawę i wstrzyknął w ramię środek znieczulający, dość mocną dawkę.
- Ciebie też. - powiedział Jon, ale z tonu wypowiedzi dało się wyczuć, że nie jest specjalnie szczęśliwy. Wycelował mieczem w najemnika z rękoma podniesionymi do góry i zapytał się Aarona:
- Co z nim?-
Znieczulenie zaczynało działać. Spojrzał tylko na ostatniego z czterech wrogów i sięgnął za pas gdzie miał schowany blaster. Wyciągnął go i strzelił w głowę temu kolesiowi.
- Zrobiłby niepotrzebne zamieszanie - schował pistolet z powrotem za pas.
Spojrzał w kierunku Baelisha, ale coś mu nie pasowało, czegoś tu brakowało.
- Gdzie jest Nelia?-
Jon wyłączył miecz. Nie miał żadnego problemu z decyzją Martela, gdyby nie on to zabiłby tamtego samemu. Spuścił głowę, gdy nadeszło oczywiste pytanie.
- Nie żyje. Okazało się, że było ich więcej niż się spodziewaliśmy. - wskazał głową w kierunku ciał leżących na ziemi pod nimi
- Mi się udało, ale ona nie dała rady… Nie mogłem nic zrobić.-
"Ci padawani naprawdę są miękkimi hujami robieni." Nie chciał tego na głos mówić, żeby bardziej nie wkurwić padawana.
- To jest wojna i są straty, tym bardziej w ludziach, są przewidziane i to w niemałej ilości. Jak chcesz to pochowaj ją jak należy, odpoczniemy chwilę i spróbujemy tego tam postawić na nogi, przynajmniej spróbujemy mu jakoś ten wzrok poprawić. – wskazał palcem Alkesa. Aaron sam nie był do końca w formie, aczkolwiek dawał na razie rade. Znieczuleń jeszcze trochę w zapasie miał więc było dobrze.
- Jasne. Czekaj jeszcze chwilę, dałbyś radę mi to opatrzyć? Trochę mi przeszkadza. - Baelish wskazał na ranę na skroni i oderwane ucho. Pocisk przy okazji odrywania małżowiny od razu przypalił ranę, nie krwawił więc zbytnio. Z grymasem na twarzy zapytał Aarona:
- Jak to wygląda?-
Obejrzał ranę towarzysza Jedi. Wyciągnął odpowiednie opatrunki i opatrzył mu ta ranę na skroni. Zerknął jeszcze na ucho.
- Kiepsko to wygląda, nawet bardzo.. ale przeżyjesz. Pamiątka zawsze się przyda. A ja co? - pokazał mu wypaloną ranę na klatce piersiowej.
- I jakoś się tym nie przejmuje. - wzruszył ramionami i wyrzucił niepotrzebne resztki opatrunków które zostały mu po ‘naprawie’ Baelisha.
- Ciekawe, czy ty w wieku dziewiętnastu lat regularnie traciłeś części ciała i nawet nie mrugałeś okiem, gdy twój towarzysz umarł. - padawana męczyły już ciągłe uwagi Aarona, jaki to on nie jest kozak i wojownik. Parsknął - Też mi pamiątka. Wrócę, to zacznę się rozglądać za protezą. Ale dzięki za to. - wskazał na opatrunek.
- Może nie w wieku dziewiętnastu lat, ale jak miałem dwadzieścia dwa lata - sciągnął prawą rękawiczkę i podciagnął rękaw aż do łokcia bo tam sięgała proteza ręki - I nauczyłem się podczas tych wszystkich bitew, żeby się tym wszystkim aż tak nie przejmować - ściągnął rękaw i założył z powrotem rękawiczkę.
- No, to pogadamy za trzy lata. Prowadź. - Jona ciekawiło, co dokładnie przydarzyło się Alkesowi, ale jeśli Aaronowi specjalnie się do niego nie śpieszyło nie mogło to być nic poważniejszego. "Ciekawe, co z tym dzieciakiem. Będziemy musieli go odstawić gdzieś w bezpiecznym miejscu."

Alkes nadal opierał się o ścianę, jego oczy były otworzone, aczkolwiek mimo małej poprawy nadal nie czuł się na tyle pewnie, aby spróbować wstać i ruszyć. Czuł, że w tym momencie mogłoby to skończyć się dla niego jakimś złamaniem. Po chwili usłyszał dwa zbliżające się, znajome głosy.
-Jon? Aaron? - zapytał -Co się tam stało? -
- Już po wszystkim, Alkes. W porządku się czujesz? Co z tym dzieciakiem? - Jon wychylił głowę, chcąc sprawdzić, czy dziecko nie czai się gdzieś blisko.
-Oślepił mnie granat błyskowy - odpowiedział spokojnie padawan -Ale, jest już poprawa. Wcześniej widziałem wielką czarną plamę, a teraz widzę … wielką jasną plamę - spróbował się uśmiechnąć, chociaż łatwo było wyczuć, że jest to próba robienia dobrej miny do złej gry.
-Dzieciaka zabrał jego opiekun … wyczułem ich, ale nie za bardzo mogłem coś z tym zrobić. W każdym razie w tym momencie będzie bardzo bezpieczny -
- Jesteś w stanie walczyć? - zapytał ze zmartwieniem Aaron. Bądź co bądź jeśli nie jest w stanie walczyć, mają jednego mniej w drużynie.
Cereanin zdawał się chwilę rozważać odpowiedź na to pytanie, aby w końcu odezwać się -Cóż, wydaje mi się, że potrzebuję jeszcze krótkiej chwili, żeby w pełni odzyskać wzrok. Także nie powinno z tym być większego problemu -
- Dobrze to słyszeć. Nelia poległa, niestety… Ja samemu odniosłem obrażenia z którymi jestem w stanie dalej walczyć, podobnie jak Aaron. - na wspomnienie o chłopcu w sumie ucieszył się. Jeden problem z głowy, nie miał teraz czasu na zajmowanie się jakimiś zagubionymi dziećmi, które nie wiadomo co robią w mieście.
- Apropo chłopca, jakim cudem się tu znalazł? Albo, co ważniejsze, jakim cudem znalazłeś się tu ty?! Gdzie Mistrzyni, Alkes? I o jakim opiekunie gadasz? - cała ta sytuacja wydawała się Baelishowi bardzo dziwna.
Martellowi zaczelo powoli przeszkadzać to czekanie, aż tamtemu sie polepszy.
- Kurwa przyszliśmy tu na pogaduchy albo co? Trzeba ruszyc te nasze dupska i wypełnić zadanie. Jon - zwrócił się do padawana
- Ja bym proponował tak, Ty pójdziesz pierwszy, potem Alkes, a na końcu ja będę osłaniać tyły. Alkes będzie także moimi oczami ‘dalekiego zasięgu’ - zaakcentował ostatnie dwa wyrazy - Rozumiesz? Ja nie dojrzę wszystkiego gołym okiem, a on tymi swoimi czary mary, coś tam więcej dojrzy, a Ty Jon jesteś w trochę lepszym stanie niż on, wiec możesz być tankerem - uśmiechnął się na końcu.
- Aczkolwiek zrób jak uważasz, dostosuje się-.

Alkes odczekał, aż najemnik przestanie mówić. Człowiek ten był szorstki i nie owijał w bawełnę, co w sumie spodobało się mechanikowi. Cenił sobie taką prostotę, bez tych wszystkich udziwnień, które często tylko utrudniały życie. Kiedy żołnierz przestał mówić, zwrócił się do ich "dowódcy".
-To dość długa historia Jon. Mistrzyni jest bezpieczna. W niedługim czasie powinna odzyskać przytomność. - odpowiedział drugi z Padawanów -Może faktycznie zajmiemy się tym w lepszych warunkach. Pogadamy jak skończą się walki … -
Jon westchnął. Wycelował palcem w drugiego padawana:
- Zaufam ci. Ale nie podoba mi się to. Ani trochę. - zrobił przerwę, odwrócił się w kierunku, z którego dochodziły odgłosy bitwy. - Dobra, Aaron ma rację, mamy zadanie do wykonania. Możemy iść w takiej kolejności, jaką zaproponowałeś, Martell. Bądźcie czujni, tamtych zajdziemy od tyłu, ale nic im nie przeszkodzi w odwróceniu się i rozstrzelaniu nas. Nie robić niczego bez mojego rozkazu, chyba, że chodzi o uratowanie kolegi przed zasadzką. Jasne? To ruszamy!-

Ceranin podniósł się na równe nogi, chwytając jednocześnie swój miecz świetlny. Postanowił jak najbardziej pomóc dwójce towarzyszy, spróbuje pozostać otwarty na moc, wyłączając się spoza wszelkich impulsów środowiskowych, które mogłyby go rozproszyć. Chciał spróbować wyczuć zbliżające się osoby, jak wcześniej wyczuwał chłopaka i tego staruszka. Skoro raz mu się to udało, powinien móc to powtórzyć ... przynajmniej w teorii.
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 24-01-2016, 23:02   #356
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Zonju V, tunel przemytniczy pod Zoronhed
Obudziła się z tępym bólem głowy. Miała problem z wzrokiem, widziała tylko ciemne plamy. Dopiero po chwili zorientowała się, że jest w swego rodzaju tunelu. Powoli wstała. Oprócz stłuczeń, nic jej nie było. Tylko jak się tu znalazła? Ostatnie co pamiętała, to ucieczka przed krążownikiem.
Z drugiego końca tunelu dochodziły przytłumione odgłosy bitwy. To rozpoznała aż za dobrze. Nie widziała jak dużo ją ominęło, ale jednego była pewna. Dosyć wylegiwania się.

Zoronhed, Kosmoport
Wiedziony Mocą Jedi zakręcił młynka odbijając dwa z czterech boltów wystrzelonych przez Laurienn. Trzeci poszedł nieco za wysoko, ostatni musnął cel wypalając dziurę w jego szatach.
Nie dość, że kradnie mi blaster to jeszcze strzela z niego do mnie, pomyślał Atton. Ten atak zwrócił jego uwagę na Sladka. Rand nie kombinował tylko rzucił się w bok w ostatniej chwili unikając plazmy.
W jego kierunku przemieszało się więcej najemników, więc przezornie ruszył za wycofującym się Fangą.
Ta chwila zamieszania dała czas milicji na bardziej intensywną odpowiedź. Wreszcie ustawiono karabin maszynowy, który zalał nieprzerwanym ogniem pogrążony w dymie kosmoport. Wśród zgiełku bitwy co chwilę rozbłyskały po trafieniach tarcze energetyczne atakujących.
Hayes trzymała się blisko dowódcy i to uratowało jej skórę. Seria przeszła naprawdę blisko niej. Cztery pociski na pewno leciały w jej kierunku, ale zatrzymały się na tarczach szefa. Jak mogła zauważyć, Tony przyjął tego już sporo na przysłowiową klatę. HK-50 trzymał się blisko, ale wyglądało na to, że nie oddał jeszcze ani jednego strzału. Też krył się za liderem.
Byli już praktycznie przy budynkach, z których dochodził ostrzał. Sladek strzelał co chwila z biodra, uciszając najbardziej aktywnych przeciwników. Wreszcie dopadli ściany. Nastąpiła bardzo krótka chwila spokoju. Działo laserowe już nie obejmowało ich swoim zasięgiem, żaden z milicjantów nie wychylał się w ich kierunku. Jednak oni wszyscy znajdowali się raptem po drugiej stronie tego jednego budynku. Czerwony uparcie dążył do walki w krótkim dystansie, gdzie mieli zgnieść przeciwników przewagą opancerzenia.
Kiedy myślała, że właśnie teraz przystąpią do szturmu, Sladek jedynie podniósł rękę by ich powstrzymać. Na coś czekał. Laurie rozglądała się i wtedy zauważyła biegnących od zachodu milicjantów. Była to resztka oddziału, raptem czterech ludzi. Zostali najwidoczniej wyparci ze swoich stanowisk przez siły Krayta. Ci najemnicy w liczbie dziesięciu flankowali pozycję obrońców. Uciekający nie mieli szans. Wchodząc w krzyżowy ogień zostali rozstrzelani na kilku krokach.
Oddziały Fangi były w krytycznej sytuacji.

Południowy mur, stanowisko ciężkiego działa blasterowego
W tej chwili mógł być jedynie obserwatorem. I ta rola była jednak bardzo ograniczona. Bitwa toczyła się w kosmoporcie, jednak najważniejsze widoki przesłaniały mu budynki. Widział jedynie, że działo na wschodnim murze ostrzeliwało regularnie lądowiska skryte w dymie.
Trwało to już od jakiegoś czasu. W trakcie walki płynął on bardzo szybko. Wtem jego uszy wychwyciły charakterystyczny odgłos silników frachtowca. Trochę się nim nalatał.
Nilus leciał przez pustynię na tak niskim pułapie, że wyglądało to jakby sunął po piasku wzbudzając za sobą kilkudziesięciometrowe tumany. Takiego cudu pilotażu mogła dokonać jedynie Emily. Będąc już na przedpolu podniosła statek i przeleciała nad murami, dosłownie o centymetry mijając blanki.
W kilka sekund przelecieli nad miastem ogłuszając wszystkich i zniknęli ponownie za murami. Statek znów leciał na niskim pułapie unikając potencjalnego wykrycia radarem.

Nilus
- Zawracaj! Jest tam! Wyczułam ją! – krzyknęła Ban.
- Ok. – Emily podciągnęła stery i zaczęła płynnie wymijać kolejne wydmy.
- Otwórz właz i leć nisko nad kosmoportem –poinstruowała ją Twilek.
- Co ty chcesz zrobić!? – Em była mocno zaskoczona.
- Wyciągnę ją stamtąd, zanim coś się jej stanie – odparła rzeczowo Yuthura.
- Przecież jak cię tam zobaczą to od razu się zorientują, że Laurie ich oszukała! Stanie się celem!
- Dam sobie radę. Musisz mi zaufać.
- Nie! To ty musisz zaufać Laurienn! – odkrzyknęła i przesunęła stery. Zaczęły się oddalać od miasta. – Jeśli ona się czegoś podejmuje, to zawsze jej się udaje! Tak będzie i teraz! Nie pozwolę ci jej przeszkodzić i to w taki głupi sposób – dziewczyna była zdeterminowana.
- Ech… - kobieta westchnęła. – Nie pozostawiasz mi wyboru. Zawróć nad miasto i pozwól mi wyskoczyć – jej głos stał się zdecydowany gdy wykonała charakterystyczny gest nad głową Hayes.
Ta zesztywniała na chwilę, po czym wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Nic. Z. Tego.
Ban oniemiała z zaskoczenia. Tymczasem Emily odetchnęła i dopowiedziała:
- Nie dorastasz mojej siostrze do pięt.

Północno-wschodnia dzielnica
Przeskakiwali od jednego budynku do kolejnego. Przeszli przez ulicę łączącą kosmoport z północną bramą bez żadnych przeszkód. Na południe od nich trwała bitwa – temu nie mogli zaprzeczyć. Jednak brak jakichkolwiek oddziałów Krayta budził niepokój. Zawsze najgorszy był nieznany wróg.
Część z rodzących się im w głowach pytań znalazła swoją odpowiedź na placu oddzielonym od komsoportu magazynami. Stał tam uszkodzony pojazd opancerzony, a wokół niego leżały cztery trupy najemników. Ślady na pancerzu trójosiowego wozu oraz rany zabitych jednoznacznie sugerowały miecz świetlny.
Nie pozostało im nic innego jak ruszyć dalej.
Za magazynami rozpościerał się kosmoport. Wcześniej oglądali te budynki z zupełnie przeciwnej strony. Teraz cały teren zasnuty był dymem, który powoli opadał. Mogli jedynie się domyślać, że Czerwoni właśnie szturmowali pozycje milicji.

U Zhorina
Silnik pojazdu opancerzonego zawył i ów potoczył się w kierunku flankujących ich najemników. Musieli za wszelką cenę odbić te pozycje. Rozumiał to Fanga posyłając tam ich ciężki sprzęt oraz pozostałe w południowym obwodzie oddziały. Rozumiał to Atton wskakujący na pojazd z odpalonym mieczem.
Rozumieli to także najemnicy. Ciężar bitwy chwilowo przenosił się w tamtą stronę. W kierunku transportowca poleciało kilkanaście granatów i dwie rakiety z przenośnych wyrzutni. Pancerz wytrzymał granaty, ale rakiety trafiły w kokpit, rozbijając pancerne szyby i zabijając kierowcę. Dotarli raptem do połowy drogi.
Mistrz Jedi schowany ciągle za pancerzem wychylił się na chwilę i pchnął Mocą. Wzbudził spory tuman piasku zasypując budynki. Zyskał tym kilka sekund i nie zamierzał ich marnować. Wypadł w wolną przestrzeń i pomknął ku przeciwnikom. Odbił w locie kilka boltów, ale to było za mało. Kolejni najemnicy przystępowali do ostrzału.
Życie Randa uratowali milicjanci oddelegowani z południowego działa. Była ich raptem czwórka i musieli się przedzierać przez płonącą po wybuchu dzielnicę. W tej chwili byli wyjątkowo wściekli na najeźdźców. Zaszli ich od tyłu i strzelali im w plecy. Tarcze walczących były już mocno nadwyrężone po długiej walce i teraz szybko się przeładowywały. Zdążyli utłuc trzech przeciwników zanim ktokolwiek się zorientował. Potem było jednak znacznie trudniej. W szybkim odwecie snajperzy zastrzelili połowę tego oddziału, zanim zdarzyli się pochować.
Ich akcja sprawiła, że Atton dopadł do budynku. Tam najemników czekała walka wręcz z użytkownikiem miecza świetlnego…

Tymczasem Sladek skonstatował walkę na zachodniej flance krótko:
- DOKŁADNIE TAK JAK CHCIAŁEM.
Odsunął się od budynku i to samo zrobiła jego obstawa. Przełączył coś w swoim podręcznym dziale, strzelił dwukrotnie w ścianę, zrobił trzy kroki rozpędu i przebił się przez nią do środka.
Tam zapanował chaos. Grozkazza zawył i strzelił dwukrotnie z kuszy w olbrzyma. Pociski rozbiły się jedynie na tarczy. Hernan o dziwo był tym, który najszybciej zareagował i choć siedział tuż pod ścianą, przez którą przebił się najemnik to zdołał odskoczyć na bok. Teraz szybko czołgał ku wyjściu. Fanga stał naprzeciw mężczyzny w prawie trzymetrowym pancerzu. Dzielił ich jedynie okrągły stół, na którym wyświetlała się ciągle mapa Zoronhed.
Na zewnątrz po obu stronach budynku toczyły się już walki. Najemnicy rozpoczęli wreszcie prawdziwy szturm. Nie zostało ich już wielu, może dwudziestu nie licząc tych, z którymi walczył mistrz Jedi. Liczne dywersje i ostrzał z działa zrobił swoje. Jednak milicjanci też byli na skraju wyczerpania, a teraz ciężkie uzbrojenie dawało Czerwonemu Kraytowi miażdżącą przewagę. Milicjanci ginęli od pocisków dziurawiących im piersi, od urywających im kończyny granatów.

Nadzieja zajaśniała blaskiem dwóch niebieskich mieczy świetlnych.

Brianna wychodząc z tunelu, w którym zostawił ją Alkes pojawiła się w wschodniej części kosmoportu. W idealnej chwili by uratować resztki oddziału milicji ustawionego w magazynie w północno-wschodniej części kosmoportu. Teraz biegła ile sił w nogach ku magazynom na południu odbijając nieliczne bolty posyłane w jej kierunku.

I w tym momencie właśnie zauważył ją oddział Baelisha. Qltarz wyczuł mistrzynię dosłownie chwilę wcześniej. Dym już praktycznie się rozwiał. Znacznie przyspieszył to przelot Nilusa nad ich głowami. Który to przelot wprawił w chwilowe osłupienie Jona. Aaron natomiast zyskał potwierdzenie swoich domysłów odnośnie statku, których ich zestrzelił.

Tymczasem chwila, podczas której spoglądali na siebie Fanga i Sladek wydawała się trwać wiecznie. Jakby dwaj przyjaciele spotkali się po długim czasie i starali się zachować magię tego momentu na zawsze. Cały nastrój zepsuł Tony, kierując swe działo prosto w Jaroo.
HK-50 wszedł do środka tuż za dowódcą i wciągnął tam też Laurienn. Teraz jak nigdy wcześniej, jego metalowy pysk wydawał się w pełni odzwierciedlać pytające spojrzenie jakim obdarzył Hayes. Tymczasem ona była w centrum tych wydarzeń. Moc ją przytłaczała. Jeszcze nigdy nie czuła tak silnego punktu przełomu.
 

Ostatnio edytowane przez Turin Turambar : 24-01-2016 o 23:30.
Turin Turambar jest offline  
Stary 25-01-2016, 00:05   #357
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
- A ja?! - krzyknął Sol za odlatującym Nilusem. Wydał z siebie dźwięk będący czymś między warknięciem, a westchnięciem i zaczął majstrować przy dziale blasterowym. - Co się dzieje Sol? Czy z Laurienn wszystko ok? Gdzie jest moja padawan? Och pogrzebali Cię żywcem, ale udało Ci się wykopać? Ciężkie życie, ale w którym kierunku poszła Hayes? Czy wiesz... - mamrotał pod nosem, gdy nagle udało mu się oderwać panel kontrolny. Wbił miecz w bebechy urządzenia, po czym dla pewności kilka razy strzelił w elektronikę z karabinu Hegga. Dopiero teraz zauważył że była to dosyć nowoczesna broń i na dodatek wyprodukowana na arkanii! To by wyjaśniało dlaczego tak dobrze leżała mu w dłoniach. Usatysfakcjonowany przewiesił broń przez plecy i schował wibroostrze do pochwy. Działo laserowe zatrzeszczało, wydało z siebie serię pisków, niewątpliwie mających komuś obeznanemu wytłumaczyć co jest uszkodzone i co wymaga wymiany, po czym się wyłączyło.
~ Jeden problem z głowy. ~ pomyślał i truchtem zbiegł na dół, sprawdzając po drodze czy milicjanci się obudzili. Jeszcze nie. Teraz stał przed kolejnym wyborem, mógł opuścić Zoronhed i zorganizować sobie własny transport, mógł czekać, albo mógł ruszyć w kierunku walk. W okolicach kosmoportu na pewno była Laurienn, a widać o nią na pewno ktoś się upomni. Sol westchnął, poprawił maskę oraz bandaże i wtopił się w cień pobliskiego budynku. Ostrożnie ruszył na północny-wschód, starając się omijać zarówno milicjantów, jak i Czerwonych.
 
Zaalaos jest offline  
Stary 25-01-2016, 21:30   #358
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
W ostatnim czasie wyjątkowo dużo razy celowała w swoich sojuszników. Wręcz za dużo razy gdyby ktoś zapytał Laurienn. Dziewczyna była szczęśliwa, że po pierwsze nie zastrzeliła swojego Mistrza. Zdecydowanie nie chciałaby mieć na sumieniu osoby która namówiła jej rodziców by pozwolili jej dołączyć do Akademii Jedi. Po drugie Atton został skutecznie ostrzeżony przed działem Sladka.
Później wszystko wydarzyło się tak szybko, że padawan była szczęśliwa, że wciąż ma głowę na karku. Prawie zawału dostała gdy minęły ją bolty po tym jak ledwo skrywała się za plecami Sladka.

Tony działał dość... niekonwencjonalnie. Było to godne podziwu.
I znów HK dotargał ją na miejsce w jednym kawałku. Ten droid był zbawieniem dla jej totalnego braku predyspozycji bojowych.
Znaleźli się w jakimś budynku, a w tym budynku był na środku pomieszczenia stół. Nad stołem wyświetlały się hologramy i wystarczył krótki rzut okiem na nie by widzieć co obrazują.
Jednocześnie poczuła silny napływ Mocy jaki zwiastuje punkt przełomu. Była nim przytłoczona i nawet nie zauważyła pytającego spojrzenia droida.
- Upomnienie: Pani Derei? - odezwał się HK do Hayes.
Laurienn dzięki temu opanowała swoje rozproszenie i przestała zatracać się w tym silnym doznaniu Mocy. Spojrzała przytomnie na droida. Minęły ledwo sekundy, ale dla Hayes ciągnęły się w nieskończoność.
- HK celuj w futrzaka - powiedziała i sama wyszła zza Sladka z wyciągniętym blasterem skierowanym na mężczyznę do którego do tej pory nikt nie celował.
- Który tu dowodzi? - zapytała głośno i zimnym tonem stając przed "swoim" przełożonym.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 27-01-2016, 20:27   #359
 
Kolejny's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputację
Bezproblemowo przeszli dalej przez miasto, co było trochę podejrzane. Byli już w miarę blisko pola bitwy, a wciąż nie natrafili na żadnego przeciwnika. Może siły Czerwonego Kryata nie były jednak aż tak liczne? Spotkali za to transportowiec ze śladami miecz świetlnego. Co do licha?! Jon nie wiedział co to mogło oznaczać. Znaczy, niby się domyślał, ale nie miał żadnej pewności, każdy z pomysłów, jaki przyszedł mu do głowy, wydawał się szalony. Ale wyglądało na to, że to nie koniec niespodzianek. Nilus był tutaj. Baelish nie miał wątpliwości, że to ten statek. Ciężko byłoby go pomylić z jakimś innym. Parę myśli znów przegalopowało mu przez głowę. Od wizji Laurienn przybywającej z posiłkami z Akademii do Hayes wziętej jako zakładnik bądź zabitej na misji. No bo innej opcji nie było... Prawda? Jego wątpliwości rozwiał Alkes. Cisnęło mu się na usta: Naprawdę nie mogłeś powiedzieć o tym wcześniej? Nie wiedział, co o tym myśleć. Niby dobrze, że Laurienn wkręciła się w szeregi wroga, ale z drugiej strony to znacząco komplikuje obecną sytuację. Chociaż, z jej umiejętnościami raczej nie powinna się pchać na pierwszą linię frontu. Ale jeśli tak, to będzie trzeba na nią uważać.
Wszelkie rozważania ucięło pojawienie się Mistrzyni w zasięgu wzroku. Jon pokręcił tylko głową, cała ta sytuacja była tak zakręcona, że nawet nie próbował tego zrozumieć dysponując taką małą ilością informacji, jaką posiadał. Z braku innych opcji i czasu na planowanie, odpalił miecz i krzyknął do kompanów:
- Za Mistrzynią!
 

Ostatnio edytowane przez Kolejny : 31-01-2016 o 13:44.
Kolejny jest offline  
Stary 27-01-2016, 22:10   #360
 
Ramp's Avatar
 
Reputacja: 1 Ramp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumny
Dobrze się złożyło. Zadupiając przez miasto nie mieli kontaktu z przeciwnikami, toteż mógł trochę odpocząć, rana na piersi mogła trochę dychnąć. I tak aplikował sobie dawki środków przeciwbólowych. Mimo to, przyzwyczaił się do tej rany, może nie będzie zwracał na to uwagi podczas walki. Jego towarzysze mówili coś o jakimś opancerzonym pojeździe, na którym znajdowały się ślady po mieczu świetlnym. Dla nich to była może i nowina, ale dla żołnierza republiki były to zwykłe nacięcia. Nie przejmował się głupotami, przed nimi szykowała się konkretna bitwa. Nareszcie się zabawimy.
W pewnym momencie ich ‘oddział’ zauważył opatrywaną jakiś czas temu Brianne. Może nie jestem takim kiepskim medykiem, skoro ona już biega i macha tymi swoimi mieczykami, widać już wydobrzała.
Jednak nie tylko to było nowością na polu bitwy. Powiew świeżego wiatru zafundował im także Nilus lecący nad głowami. Martell nawet się nie wzruszył, ten sam statek który widział w kosmosie, tylko zacisnął zęby i już chciał strzelać, zdecydował jednak że załatwi tą sprawę po wszystkim, jeśli wyjdą z tego cało. Pobiegł tam, gdzie nakazał Baelish
- Alkes, słuchaj uważnie, nie będę dwa razy powtarzał. Miej umysł szeroko otwarty. Nie jest to moja pierwsza bitwa, więc wiem, że żaden żołnierz nie przyjdzie na pole walki bez tarcz energetycznych – przemyślał chwilę to co chciał powiedzieć – Trzymaj się blisko mnie, mieczem wiele nie zdziałasz. Ja będę Ci mówił na kim masz się skupić, a Ty postarasz się namieszać mu w elektronice na pancerzu. Jak już powyłączasz temu komus osłony, wtedy ja rozwalę go granatnika.
 
Ramp jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172