27-10-2020, 17:05 | #391 |
Reputacja: 1 | Sypiący się piach, klepsydr im pisanych.
Ostatnio edytowane przez Pinn : 27-10-2020 o 17:16. |
27-10-2020, 17:32 | #392 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Brilchan : 27-10-2020 o 17:35. |
27-10-2020, 18:34 | #393 |
Reputacja: 1 | Żyła pomimo siedzenia obok Wańki, nie miał ochoty z nim gadać, ani z nikim innym. Coś ewidentnie załamało się w jego zapale, doznał ekstremalnego zjazdu, jakby zeszła mu faza po klejowym haju. Hipnotycznie pulsujące ścieżki neonowych szyldów, ledowych ekranów i refleksów mijanych wehikułów zaczęły zlewać się w mozaiczną całość. Powieki Vadima nabrały ciężaru, a jego myśli zaczęły nabierać co raz więcej abstrakcji. Po kilku minutach bezskutecznej walki ze zmęczeniem poddał się i odpłynął. Dla rosyjskiego fiksera umiejętność zachowania stoickiego spokoju była w parze z jego inteligencją emocjonalną istnym odkurzaczem sił umysłowych. Przecież to nie tak, że Vadim nie odczuwał stresu. Odczuwał go jak cholera, ale skrywał go za fasadą wiecznego stylu i pozerstwa, które stały się dla niego elementem ubioru. Natury jednak nie oszukasz, no może paroma wszczepami, których Vadim jeszcze nie posiadał. Acz być może jakiś neuroimplant sprawi sobie, oczywiście gdy już zarobią furę siana na spyleniu informacji ukrytych w magicznym kuferku, który to przypadkiem znalazł się poza zamkiem z herbem Orbital Air i szczęśliwym zbiegiem okoliczności znalazł się w posiadaniu paczki z Northside. Brakowało tylko cholernego klucza. Co za niefart. Gdy tak drzemał o życiu w luksusie, został brutalnie obudzony gwałtownym hamowaniem krajana za kółkiem. No i chuj, dojechali. A jego czeka znowu pierdolenie się z chińczykiem o ego większym niż Seattle Tower. Bo Vadim może szanował Lao za to jak się dorobił swojego małego, chińskiego imperium, tak jednocześnie szczerze go nienawidził. Nienawidził jego głupiej maniery, jego spedalonej hierarchii, jego patrzenia z góry na ludzi nie mających w odpowiedni sposób skośnych oczu, a przede wszystkim, że dla Lao tacy jak Smirnov byli zapewne kundlami bez honoru, tylko dlatego że nie dane mu było się urodzić w jakiejś szanowanej familii. Jednak teraz ten chinol miał zapewnić im jakieś pole manewru i może uzyskać zasoby potrzebne by w ogóle podjąć walkę z Orbital Air. Bo to właśnie Vadim planował zrobić. Gdy już półprzytomny fikser niemalże wypadł się z wozu Wańki na bruk, ledwo łapiąc równowagę, pierwszą rzeczą jaka dotarła do jego uszu, było pierdolenie Abrahama Dickensa. Oj, jak bardzo kurwa tego potrzebował. Czarny znowu złapał chyba atak paniki i Vadim wiedział już, że przekonanie i uspokojenie drużynowego konowała nie będzie proste. Rozumiał, że różne były reakcje na chroniczny stres, jednakże oczekiwał od ripperdoca że przynajmniej on nie będzie się rozbijał na atomy. Otrzeźwienia doznał momentalnie, gdy Dickens zaczął wydawać polecenia Overdrive. - Ej kurwa, żadnych pierdolonych plotek, sygnałów, czegokolwiek. Czy Cię do kurwy pojebało Dick? Ledwo co nas wyśledzili, a ty chcesz wyhylać czerep? Rozmawialiśmy o tym. Gramy w trybie rzeczywistym, ale czcigodny Pan Lao jest naszą szansą na złapanie oddechu. Wyczerpaliśmy chwilowo sporo naszych zasobów, potrzebujemy szmalu i ochrony. Nie możemy się wycofać, bo mamy wyrok śmierci nad głowami, a naszą szansą jest cena informacji w tej walizce. A poza tym ktoś musi skopać korpodupy i pomścić ofiary ich spierdolonego systemu. Ostatnie słowa Vadim powiedział w zasadzie by uspokoić dwójkę kablarzy, wszak bujali się z nimi w ramach swego młodzieńczego buntu i chęci adrenaliny. Zresztą Vadim po cichu wierzył, że w ich towarzyszach narastała ta gęsta, gorąca i zastygająca w sercu magma złości i chęci odegrania się na tych korposkurwielach, którzy siedzieli im na karku. Opór wobec naruszania ich wolności do decydowania o własnym losie. Gdy spojrzał na Gearheada, widział w nim inteligencką złość za to co mu zrobili, zerkając na Sida widział znów twardziela o jasno wytyczonym celu i gotowym rozjebać jego nowych wrogów, choćby dla zasady i nie wychodzenia z wprawy. Dwójka netrunnerów bawiła się chyba dobrze i niech tak zostanie. Tylko Abraham niepokoił go. Obawiał się, że sprawa go przerastała powoli i może niebawem popełnić bardzo poważny błąd, być może o cenie czyjegoś życia. No chyba, że po prostu znowu porucha tu i tam, to mu przejdzie. Vadim bez słowa westchnął, bo tak to już z Dickensem było. Od panny do panny, od traumy do traumy, nieśmiertelny cykl, stała kosmologiczna, hormonalna parabola i może nawet najbardziej pokrętna droga do Shangra Li. Któż to wiedział poza czarnym casanovą? Stanęli w końcu przed Mahjongiem. Punkt wyjścia, reset partii i nowe rozdanie w jednym. - Co ty chrzanisz Arti, wchodzisz ze mną. Jesteś moim szkolnym usprawiedliwieniem czemu jesteśmy tu dziś, a nie wczoraj, pamiętasz? W sumie to jednak stary nigdy nie napisał mi szkolnego usprawiedliwienia. Raz za to przyjebał mojemu wychowawcy z dyńki i to w sumie wystarczyło. Mogłem dzięki temu przychodzić lub nie przychodzić do szkoły, a zawsze miałem obecność. Metoda może trochę brutalna, ale skuteczna. I takim mottem trzeba się kierować wchodząc do tego miejsca, kapiszi ludki? Zero fajfuszenia. Tylko twardziele tu mogą wejść. Do was też mówię, żabki. Zaraz zobaczycie mistrza negocjacji w akcji. Vadim poprawił kurtkę, wypiał klatę i z pełną werwą wkroczył do lokalu, o ile ten oczywiście był otwarty. Był gotowy rzec na wejściu coś w stylu: - O TO JESTEŚMY ZGODNIE Z WEZWANIEM, GDZIE JEST CZCIGODNY MISTRZ PAN LAO LUB JEGO WIERNY I NIECO MNIEJ CZCIGODNY KUZYN WONG.
__________________ Something is coming... Ostatnio edytowane przez Rebirth : 27-10-2020 o 18:43. |
27-10-2020, 22:29 | #394 |
Reputacja: 1 | Okolice Majonga; 5 listopada 2021, 11:40 |
28-10-2020, 12:39 | #395 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
31-10-2020, 20:22 | #396 |
Reputacja: 1 | Mahjong, 5 listopada 2021 godz. 11:57 [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=-FS1iOIiThs[/MEDIA] Vadim widząc ten nieco ekscentryczny nawyk swojego rozmówcy w postaci kiwania się jakby recytował mantrę, sam również począł się delikatnie kiwać, co zapewne wyglądało komicznie, a może nawet prześmiewczo. Fikser zrobił to z premedytacją, by nieco wybić z rytmu Changa, a po trochu wyraził w ten sposób cichą dezaprobatę wobec wystawianiu kolejnego pociotkowego przydupasa. Oczywiście gest ten wykonał z pewnym wyczuciem, tak by nie wyszło, że robi to w sposób obsceniczny. Nie zamierzał bowiem obrażać Changa. Przez dobre kilkanaście sekund wpatrywał się mu się w oczy gdy ten skończył. Szczypta niekonwencjonalności rozbijała chińskie poczucie pewności w każdych negocjacjach, wszak byli bardzo uporządkowani i niecierpieli odchyłów od przyjętych zasad. Jednocześnie Żyła wiedział, że Chang nie może okazać złości czy go wyprosić z pokoju, bo te właśnie zasady nakazywały przyjąć gości z szacunkiem, jeśli ci spełnili wcześniej jakąś przysługę. Vadim czuł się w negocjacjach jak ryba w wodzie, ale sztuką było wodzić za nos te większe. I nie zostać przy tym zjedzonym. - Czcigodny panie Chang, niezmiernie miło mi więc prowadzić interesy z Mistrzem Lao za pośrednictwem kogoś tak wykwalifikowanego i zaradnego. To zaszczyt dla mnie i moich towarzyszy - kończąc uchylił głowę nisko. - Proszę wybaczyć moją ignorancję, gdyż jako prosty Rosjanin nigdy nie dane było mi poznać waszych wspaniałych zwyczajów i tradycji, dlatego postaram się mówić wprost jak na mnie przystało. Wpierw więc chciałbym nieco przeprosić czcigodnego Pana Lao za bałagan, który narobiliśmy. Nie sądziłem, że ten debil Razor naprawdę strąci tą aerodynę Orbital Air, gdy powiem mu że to jego konkurencja szmugluje dragi nad jego głową. Wyszło niezręcznie, acz skutecznie. Fakt, korpo zaczęło nas tępić i parę grup już ubili, a nawet przegonili Van Ubera ze stoczniowej nory, ale naprawdę Razor to był debil do kwadratu. Vadim podrapał się zakłopotany po łysinie, udając niezręczność i konsternację, a jednocześnie chcąc zbić dodatkowe kredyty zaufania wobec niego jako negocjatora. Chińczycy cenili sobie umiejętność przemawiania, więc skoro przechytrzył przeciwnika słowem, musiało to zrobić na Changu niemałe wrażenie. Z drugiej strony po chwili zdał sobie sprawę, że jego wygłodniałe ego sprowadziło go na manowce. Jeśli korposy dobiorą się do chińskich pośladów starego Lao, to oczywistym będzie, że zwali winę na ekipę Vadima. - Natomiast mam w ramach przeprosin okazję na interes, że tak powiem, spożywczy. Weszliśmy w posiadanie dwóch ton kefiru, nieco już się rozeszło, ale ponad tona została. W pojemniczkach dwieście pięćdziesiąt gramów. Świeży, bez syfu i w dodatku prosto z Australii. Zachodnie społeczeństwo jest zbyt głupie by pojąć siłę tego eliksiru wigoru, ale wiem że dla was odkrycie kefiru było niczym odkrycie terakotowej armii. I skrzętnie wykupujecie go na potęgę, dzięki czemu kopiecie potem nam dupy w ulicznych potyczkach. Cóż, nie mi wybrzydzać. Chętnie odsprzedam, ale niezbyt znam się na cenach zbytu, więc zdam się na waszą uczciwość w propozycji cenowej za sztukę. Vadim oczywiście blefował. Wiedział po ile chodził kefir, sprawdził to w sieci. Jednak chinole mogły dać za ten smakołyk dużo więcej, bo akurat z tym szałem na kefir to była prawda. Chińczycy kiedyś traktowali sfermentowane mleko jako zepsute. Jak się dowiedzieli ile dobra ono niesie, kefir zaczął wyznaczać styl życia chińskiego społeczeństwa. To też wyczytał w sieci. Ale ile było w tym prawdy? - Tak poza tym, to do oferty kefirowej chcielibyśmy tak naprawdę kilku rzeczy, które czcigodny Lao i Pan Czcigodny Chang, moglibyście potraktować jako szansę. Nie mogę zdradzić niestety szczegółów, zresztą nie chciałbym obiecywać czegoś, czego nie jestem pewien. Jeśli jednak się sprawdzi, to Pan Lao mógłby poszerzyć swoje wpływy w Northside o korporacyjne konszachty i posady. Sprawa jednak jest dyskretna i wolałbym porozmawiać z samym Mistrzem Lao gdy przyjdzie pora. To co nam teraz potrzebne, to wypożyczenie waszej dostawczej bryki do rozwożenia jedzenia, dyskretne miejsce do przenocowania z dala od uwagi postronnych osób, oraz cztery telefony z chińskim oprogramowaniem, którego nasi rządowi nie mogą złamać. Jeśli coś z tej listy jest do zrealizowania, to na pewno Pan Lao nie pożałuje. Fikser nie miał nic do stracenia, ale miał plan. Abraham Dickens może i miał wątpliwości, ale Vadim nie był typem wariata co szedł na żywioł. Nie był też niestety osobą, która miała w zwyczaju spierać się o to czy jej plany są słuszne. Czuł, że ekipa mu ufa, albo dobrze udaje, ale w sumie ten układ do tej pory się sprawdzał. Wynikało to z wybuchowej mieszanki jego wrodzonego egocentryzmu i poczucia odpowiedzialności za swoich towarzyszy. Summa summarum, jeśli kiedyś wszyscy przez niego zginą, to on zginie pierwszy. Choć prawdę mówiac, chyba nigdy jeszcze stawka gry nie była tak wysoka jak teraz, co też rozrywało Żyłę od środka - obawa i ekscytacja targały jego umysłem niczym gniewny ocean drewniany kuter pośrodku wielkiego sztormu.
__________________ Something is coming... Ostatnio edytowane przez Rebirth : 31-10-2020 o 20:28. |
04-11-2020, 15:41 | #397 |
Reputacja: 1 | Ząbki czystsze niż te Sida, a na pewno pozostałości Lee (na chwilę obecną)
Ostatnio edytowane przez Pinn : 04-11-2020 o 15:46. |
10-11-2020, 22:47 | #398 |
Reputacja: 1 | ”Mahjong” w Northside, 5 listopada 2021, godz. 12:00 |
12-11-2020, 16:13 | #399 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
12-11-2020, 16:34 | #400 |
Reputacja: 1 | Negocjacje słodkie kiedy tylko robisz za cyngla. Muszę rzucić palenie- pomyślał Sid.
|