02-02-2021, 21:38 | #491 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Pinn : 03-02-2021 o 04:30. |
04-02-2021, 23:19 | #492 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
05-02-2021, 10:41 | #493 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
05-02-2021, 11:24 | #494 |
Reputacja: 1 | Zwykła posiadówa z najlepszymi kumplami.
Ostatnio edytowane przez Pinn : 05-02-2021 o 15:01. |
05-02-2021, 14:49 | #495 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Brilchan : 05-02-2021 o 15:54. |
06-02-2021, 07:47 | #496 |
Reputacja: 1 | Czuł się chujowo. Bo jak mógł się czuć doświadczony fikser, gdy cała robota idzie w łeb, a ekipa która zaufała mu i wzięła jego namiary za dobrą monetę, kończy obrana na muszki broni automatów, a jedyny obiekt gwarantujący sukces - przepadł. Mieli co prawda jego zawartość, ale lada moment zapewne zmieni właścicieli. To by było jednak pół biedy, gdyby chodziło o jakiś przypadkowych klientów z ulicy. Wpadki wszak się zdarzają i każdy obyty w ulicznym ekosystemie wie, że brudne roboty od fikserów wiążą się z ryzykiem. Lecz tym razem na muszce był on i jego zgrana paczka. Totalna porażka, która odbije się zapewne na jego pozycji w grupie. Nawet wolał nie wiedzieć, co teraz myślał o nim Abraham Dickens. Albo Arthur, który cały czas tak się poświęcał, a teraz on i nawet jego ukochana zostali potraktowani brutalnie jak szmaty. Sid? Typ przecież bezgranicznie mu ufał, był na każdy rozkaz, ale zapewnie nie dlatego, że miał taki kaprys. Równie dobrze może sobie po tym wszystkim poszukać innego fiksera, bo był gorącym towarem na rynku najemników. Ba, mógłby równie dobrze sam dać się odrutować i ganiać za zgubionymi neseserami w imieniu jakiś wojenek podejmowanych w oszklonych apartamentach nad miastem. No i Wieprz, który choć kochać będzie do oporu, to zapewne i jemu nie podobała się obecna sytuacja. Tak, Vadim zjebał na całej lini. Nie było tu miejsca na wymówki, że skąd miał kurwa przewidzieć ten dość nieprzewidywalny rozwój sytuacji. FIkserzy od tego byli właśnie. Może to intuicja miała im służyć za kompas, ale kompas nie mógł mylić kierunków (a przynajmniej - nie nazbyt często). Częściowo sparaliżowany taserem Vadim, mógł już tylko obserwować rozwój sytuacji, jak na jakimś chorym livestreamie dla zwyroli. Jego fortel z przesłaniem danych się nie powiódł, co w sumie sugerowało, że zbrojni mają to totalnie w dupie. W dodatku wciąż ich nie zabili, co by znaczyło, że nie było to ich celem - a co zapewne było celem korpów, sądząc po ich dotychczasowym modus operandi wobec tych co mieli jakąkolwiek styczność z neseserem. Vadim usłyszał głuchy wybuch i ogrom wody wylatującej w powietrze. Drobinki rzadkiej, acz dość galaretowatej mazi spadły na jego policzki. Zabili Pływaka, chuje zbolałe! O ile ten typ wciąż tam żył i nie zwiał jakimiś tunelami. Albo nie zdążył przesłać swojego umysłu do sieci, czy coś? W każdym bądź razie, Vadim miał cichą nadzieję, że doświadczony wojną oficer marines nie był kompletnym frajerem i zabezpieczył się na taką ewentualność. Grunt, że oni byli cali. Pokiereszowani, ale żywi. To zawsze dodawało nadziei na odwrócenie szali. Goście nie byli korpami, mieli w dupie neseser, przyszli zapewne po renegata, nie chcieli ich zabi... Jeszcze się stawiasz? Rozwalić Ci ten pierdolony łeb?! Huk. Wystrzał. Mocne uderzenie serca. Wstrzymany oddech. Wszystko nagle ucichło w głowie Vadima, jakby ktoś właśnie wydarł tę jedną sekundę z czasoprzestrzeni. A w niej obraz zaskoczonej i zakrwawionej twarzy Sidneya Maya. Koszmarna, rozerwana pociskiem głowa jego przyjaciela, której obraz zostanie mu w pamięci do końca życia. Vadima twarz również zastygła, w niedowierzaniu i smutku. Nie poczuł nawet, jak siła odrzutu niespodziewanego wybuchu jednego z granatów prawie wepchnęła go do basenu... Musiało minąć kilka chwil, nim pierwotnie instynkty Żyły zakomunikowały mu o byciu w strefie zagrożenia. Subtelnie przeszywająca powietrze struga, dla ucha będąca wręcz niczym delikatne i wdzięczne muśnięcie struny, błyskawicznie zalała jego umysł kortyzolem. W zasadzie nie jedyna ona, bo tutaj właśnie odbywał się jebany koncert symfoniczny, w którym maestro była sama śmierć! Kule świczczały, coś wybuchało, ktoś krzyczał. Klasyczna wręcz scena masakry, niczym deja vu z siedziby Razora. Szybko przeturlał się za jakąś choćby prowizoryczną osłonę, przykrywając się jednym z ciał. Spróbował ocenić sytuację. Jebany terminator! On wrócił zarżnie nas na amen! Okrzyk Abrahama z jednej strony ucieszył Vadima. Abi żył i sądząc po wigorze z jakim wykrzyczał te słowa, miał się dobrze. Zresztą był ulicznym ripperdoc'iem, który nawet jakby mu urwało nogę, to za minutę miałby ją pewnie przyszytą (albo przyklejoną) z powrotem. Jego słowa jednak zmroziły krew w żyłach Żyły. No tak, skoro te typy nie były korpami, to było kwestią czasu, aż korpy się zjawią. Te zbrojne cwele oczywiście musiały narobić hałasu na pół dzielnicy, toteż musiało zadziałać jak zaproszenie dla borga z Orbital Air. Wtem Vadim przypomniał sobie o Sidneyu. Znowu serce podeszło mu do gardła, gdy powoli skierował głowę w stronę, jak przypuszczał zwłok, jego przyjaciela. - O kurwa, ja pierdolę, chuj w dupę! On żyje!!! Kurwa, kurwa, kurwa... Sid! Sid! Trzymaj się chłopie! Uratujemy cię! Słyszysz?! Vadim był rozemocjowany jak nigdy, i z tym "nigdy" to tak naprawdę. Poczuł znów, że żyje i nawet nie spodziewał się, że kiedykolwiek rozpalą się w nim aż takie emocje. Ledwo radził sobie z wirówką w głowie, ale musiał szybko odzyskać kontrolę nad sobą i działać. Sidney oczywiście nie słyszał, wszak jego błędnik musiał mieć teraz totalnie przejebane. Vadim spróbował przedostać się do Sida i wyciągnąć go w jakieś bezpieczniejsze miejsce. Nie baczył na to, czy sam nie oberwie. To nie miało znaczenia. Sid żył i Vadim czuł, że to musiała być druga szansa, by choć trochę zrehabiltować się za tą całą spierdilonę, w którą go wciągnął. - Medyyyyk!!! - krzyknął głośno jak tylko mógł - Dick! Dick, słyszysz?! Sidney oberwał i to mocno! Jest ranny w głowę, potrzebna pomoc, natychmiast! Cokolwiek miało się teraz wydarzyć, będzie decydować o ich być albo nie być. O ich życiu i śmierci. Pojawienie się borga było trochę jak cyniczny uśmiech losu. Owszem, pozbyli się jednego problemu - zbrojni za chwilę, podobnie jak wszyscy którzy próbowali stawić opór temu jednoosobowemu oddziałowi ciężkzbrojnemu, przestaną istnieć. Korporacyjny terminator jednak nie będzie się też patyczkował z jego paczką. Czy i tym razem uda im się umknąć egzekucji z jego rąk? Szanse były nieporównywalnie małe w porówaniu do masakry Patatosów, lecz...
__________________ Something is coming... Ostatnio edytowane przez Rebirth : 06-02-2021 o 12:09. |
06-02-2021, 20:41 | #497 |
Reputacja: 1 | Dolna Marina, 5 listopada 2021, 14:46 |
15-02-2021, 19:00 | #498 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Ketharian : 15-02-2021 o 19:03. |
16-02-2021, 11:10 | #499 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Brilchan : 16-02-2021 o 12:39. Powód: dodałem muzykę, poprawki pisowni justowanie itp. |
16-02-2021, 11:12 | #500 |
Reputacja: 1 | Hau Hał!
Ostatnio edytowane przez Pinn : 16-02-2021 o 11:27. |