|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
09-10-2011, 11:52 | #141 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Pogoń za bestią śladami krwi zabijanych przez nią ludzi nie było przyjemne. Miejscowi zamiast pomóc, to od ich przybycia robili wszystko, żeby ich zadanie było jeszcze trudniejsze. Gdy przy palisadzie stwór skręcił w kierunku dzielnicy rzemieślniczej, Gottri miał bardzo złe przeczucia. Może był trochę paranoiczny, ale w końcu całe życie uganiał się za szczurami i skavenami, nie dziwota przeto, że wszędzie dostrzegał ślady ich działania. To co gonili wydawało mu się szczóroogrem, który początkowo zerwał się ze "smyczy" a przy palisadzie odzyskał mentalną więź z panem i realizował pewien plan. Cóż było robić, stwór nie opuścił murów miejskich, więc pościg nie mógł być przerwany. W pewnym momencie Spąg kolejny raz wysforował się naprzód a po chwili zasygnalizował, że dzieje mu się krzywda. Serce starego krasnoluda ścisnął ból, bo piesek był jedyną, żyjącą bliską mu istotą. Po tylu wspólnych przejściach miałby zginąć w tej zapadłej dziurze? Nie mógł na to pozwolić. Przyśpieszyli biegu i wkrótce znaleźli się w wylocie uliczki skąd dochodziło skomlenie. Dysząc rozglądał się uważnie. Patrzył po dachach budynków i skrzyniach wypatrując znajomych kształtów. Nic jednak nie rzuciło mu się w oczy. O tym że mają do czynienia z pułapką wystarczył jeden rzut oka, ale zostawić psa na pewną śmierć? Stary krasnolud wysmarkał nos w palce i wzruszył ramionami. - Raz się żyje. Sięgnął ręką do kieszeni wyciągając sakiewkę. Wyciągnął ją w stronę Gislana. -Dziewięć złociszy. Zaopiekuj się młodziku moim psem jeśli nie wrócę stamtąd- wskazał ruchem głowy uliczkę- wam radzę trzymać się nieco z tyłu. Jeśli to coś zwali się na mnie będziecie mieli czas na obronę, lub ucieczkę. Ostatnio edytowane przez Ulli : 09-10-2011 o 11:55. Powód: przecinki |
10-10-2011, 10:59 | #142 |
Reputacja: 1 | Heinz westchnął, wyjął z kołczanu strzałę i polizał lotki, by następnie nałożyć pocisk na cięciwę. Potem rozejrzał się i zaczął szukać drogi na dach, ewentualnie na jakieś podwyższenie by mieć lepszy kąt strzału. -Ja się do walki nie nadaję, ale niech lepiej ktoś z tobą pójdzie...- mruknął, szykując się do ewentualnego strzału.-W całą bandę nie skoczy a psa faktycznie szkoda. A i nam się przyda, do tropienia tej przeklętej maszkary...
__________________ Hello. My name is Inigo Montoya. You killed my father. Prepare to die... |
10-10-2011, 19:20 | #143 |
Reputacja: 1 | Mierzwa stał na końcu szeregu kompanii. -Wąska uliczka, piesek w opałach. Dziwne to wszystko. Zwyczajowo w praaskich bajkach powinna być panna w opałach - mruknął do najbliżej stojącego towarzysza, spluwając przy tym obficie do rynsztoka. Jeszcze czuł w ustach smak rzygowin po Draugdinie i małej Agnes. - Ale po prawdzie, Wielki Ursunie, to co w tym Waszym kraju jest normalne? Bestia z Piekła rodem, Czarni prorocy, neofici, deszcz. Eeech, napiłbym się. Gdy Gottri zdecydował się pójść za swym pupilem, wpierw pokręcił niepewnie głową. Gdy brodacz upierał się przy swoim zrezygnowany odparł. - To zasadzka ani chybi. A to oznacza, że ktoś Ci musi pilnować pleców. Idę z Tobą. Zresztą im szybciej dzisiejsza noc się skończy, tym lepiej. |
10-10-2011, 19:32 | #144 |
Reputacja: 1 | Ci, którzy chcieli wrócili z Brunonem do domostwa burmistrza. Nagi łowca nagród nic sobie nie robił z sytuacji. Nie czuł wstydu. Adrenalina wciąż buzowała mu we krwi. Z rany, w niebezpiecznej okolicy krocza ciągle broczyła czerwoną posoką. On szedł pewnym siebie krokiem, ściskając w dłoni trzonek młota. Burmistrz siedział na łóżku niczym spaczony mocą chaosu, nie wiedząc, co się wokół niego działo. Bruno pokręcił tylko głową widząc, w jakim stanie jest człek. -Chodźmy się ubrać...- rzucił do tych, co z nim poszli -Gonitwa za tym kurestwem mija się z celem. Jak z nim walczyć? Jak unikać ciosów?- pytał idąc po schodach. Obecność rudowłosej kobiety, nie robiła na nim wrażenia. Nie przejmował się swoją nagością. Nie potrzebował odpowiedzi. Wszedł do izby, którą dzielił z innymi mężczyznami. Wartko oczyścił ranę i obwiązał udo bandażem, po czym założył spodnie i koszulę. Kilka chwil później czekał już na kompanów na dole. Temat, który przyszło im omówić był trudny. Wspólnie musieli wymyślić sposób na poskromienie bestii. -Nigdy czegoś takiego nie widziałem...- syknął spoglądając na resztę. Burmistrz zdawał się ich w ogóle nie słuchać. -Trzeba wpędzić potwora do jakiejś pułapki, do miejsca, gdzie nie będzie mógł skakać i atakować z taką swobodą jak tam...- pokręcił głową raz jeszcze. -Nie wiem, kto ocalał. Tamci pobiegli za stworem. Bez celu zresztą...- wyjaśnił Klarze -Niech bogowie sprawią, że będą wolniejsi od bestii...- dodał na koniec.
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |
11-10-2011, 08:59 | #145 |
Reputacja: 1 | Moperiol wrócił za Brunem do domu. Po starciu odbytym przed chwilą, z którego ledwo co uszli z życiem nie miał zamiaru kolejny raz impulsywnie ruszyć. Popierał łowcę, na pokonanie takiego stwora trzeba się przygotować, a nie ganiać na golasa za nią. Pytanie człowieka pozostawiał na razie bez odpowiedzi, nie miał pojęcia co czynić ze stworem. Szybko się ubrał, wziął łuk i poszedł do reszty. Po drodze znalazł również kostur, który postanowił wziąć ze sobą w zastępstwie utraconego kija. Bruno wciąż się zastanawiał co robić. Moperiol stanął przy ścianie, z dala od burmistrza i Gustawa i rzekł do kompanów - Klara, Bruno, Jotunn pozwólcie na chwilę tutaj - zawołał ich do siebie. Gdy już się zebrali powiedział przyciszonym głosem. - Nie wiem, czy zauważyliście wczoraj. Gdy Gustaw wczoraj przybył, twierdził, że wraca z inspekcji. Ja natomiast jestem pewien, że kłamał, a już na pewno coś ukrywał. Z całą pewnością był też w lesie, wyczułem ten zapach, słaby, ale jakże rozpoznawalny dla mnie. Na butach elementy ściółki, na ubraniu liści. Z całą pewnością był w lesie. -podkreślił jeszcze raz na moment wstrzymując swą wypowiedź. Po chwili zastanowienia kontynuował – Kłamie, tylko po co kłamie? Trzeba z nim porozmawiać, odpowiednio porozmawiać. – w tym momencie zerknął na Bruna, uważając, że mężczyzna będzie wiedział jak wydobyć informacje od kogoś, kto jej dać nie chce – Tylko z pewnością nie przy burmistrzu, ani tym bardziej przy Larsie. Klaro wierze, że będziesz w stanie go wywabić stąd – znowu na chwilkę przerwał – Za dużo tu nie jasności, jak się stwór dostał tu niepostrzeżenie, no jak? Czemu akurat Lars i jego synowie przeżyli kiedyś? Obawiam się, że chłopak z pewnością coś wie, a może nawet więcej niż coś, może nam odpowiedzieć na więcej pytań niż się spodziewamy. Co Wy na to?– – Skończył swój wywód i czekał na reakcję reszty. Ostatnio edytowane przez AJT : 12-10-2011 o 22:19. |
11-10-2011, 10:11 | #146 |
Reputacja: 1 | Felix z rozbawieniem oglądał starania młodego maga. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że kolegia nie uczyły swoich podopiecznych jak postępować z więźniem, choć musiał mu przyznać, że zabrał się do tego bardzo poważnie. Czarny widocznie zamierzał być twardym ale przed porankiem powinni go zmiękczyć na tyle by się czegokolwiek dowiedzieć. Wrócił spojrzeniem do Protta, który również zdecydowanie coś ukrywał. Łowca nie uwierzył w ani jedno jego wyjaśnienie. -Gospodarzu, nie ładnie jest okłamywać swoich wybawców. Żądam odpowiedzi. Jeśli Ci bardzo zależy możemy je z Ciebie wyciągnąć jak z tego ścierwa lub dalej robić to jak przyjaciele od popitki. Wybór należy do Ciebie Po tych słowach odwrócił się i podszedł do więźnia. Wyjął mu knebel i przygotował swój, nie zatruty sztylet. Jego również włożył do paleniska obok pogrzebacza Alberta. Powoli jednak zaczynały go rozpraszać dzwony bijące w mieście, miał nadzieję że reszta nie walczy teraz z bestią bez nich. Ponownie skupił uwagę na przesłuchaniu. -Powiedz człowieku- zaczął najbardziej dobrodusznym głosem na jaki go było stać- czego chcesz od Protta? Po co żeś tu przylazł i kto Cię wysłał? |
11-10-2011, 21:18 | #147 |
Reputacja: 1 | Siegfried miał dzisiaj naprawdę sporo szczęścia. Tyle czarów dzisiaj rzucił i to bez żadnych konsekwencji (no, może prócz suchości w gardle - ale to da się naprawić)! Naprawdę miał talent. Kto wie, może z takimi umiejętnościami zostanie kiedyś arcymagiem? O ile wcześniej nie dorwie go Bestia... Przyglądał się spokojnie krępowaniu jeńca i obijaniu go przez Alberta. Sam też miał ochotę uderzyć nocnego gościa, jednak się powstrzymał. Wiadomo, szlachecka krew, szlachcicowi takie zachowanie nie przystoi, prawda? Niech inni brudzą dłonie. Felix i Albert postanowili się zająć więźniem. Z tego co zauważył mieli całkiem niezły plan - Albert robił za złego strażnika bijącego przesłuchiwanego, a Felix był dobrodusznym strażnikiem - choć wątpił by przyniósł jakieś efekty. Czarny nie wyglądał na gościa chętnego do mówienia... - Rzeczywiście, całkiem nieźle działamy jako zespół - odrzekł na to co wcześniej powiedział Felix. - Chociaż nie jestem pewien czy dalibyśmy radę jego przyjaciołom gdyby stawili się w większej liczbie... - Dodał ciszej, tak by usłyszeli go tylko towarzysze. Ledwo sobie poradzili z jednym, prawda? Nie wątpił w swe umiejętności, jednak wróg był silny. Może nawet zbyt silny? - Przeszukaliście go w ogóle? - zapytał ich jeszcze. - Jeśli nie to przydałoby się to zrobić... Nie wiadomo co ukrywa pod tym płaszczem. Po zwróceniu uwagi kompanom postanowił zamknąć drzwi karczmy, coby nikt nie proszony im tu nie wszedł (mógł by się nieźle zdziwić), po czym podszedł do Protta. Felix i Albert zajęli się więźniem to on zajmie się ich gospodarzem. Jego też trza było przesłuchać, bo podobnie jak Felix nie sądził by Prott mówił prawdę. - Słyszałeś co powiedział mój przyjaciel, prawda? Masz wybór.- Rzekł, pochylając się nad karczmarzem. - Jak zapewne zdążyłeś zauważyć jesteśmy potężnymi magami, a co za tym idzie potrafimy wyczuć czy ktoś kłamie. A ty kłamiesz, Prott. Łżesz jak pies. - Kontynuował półgłosem, tak by drugi przesłuchiwany nie słyszał rozmowy. - Jeśli nie chcesz bym zamienił cię w ropuchę albo sprawił by zwiędła ci kuśka to radzę odpowiadać na moje pytania. Ale to za chwilę... - Liczył na to, że nastraszy gospodarza. Nawet prosty człowiek powinien zauważyć, że użyli magii. Jakże straszliwej i niebezpiecznej w mniemaniu prostaczków... Nim zaczął zadawać pytania złapał mężczyznę za koszulę i silnym ruchem podniósł go z podłogi. - Idziemy na górę. - Polecił, cały czas go trzymając. Podejrzewał, że Prott może bać się udzielać szczerych odpowiedzi w obecności napastnika w obawie przed zemstą. - Ja z nim pogadam, wy przesłuchajcie naszego gościa - rzucił jeszcze do towarzyszy. Po dotarciu do pokoju na piętrze i kulturalnym usadowieniu się na krzesłach (Siegfried położył sobie miecz na kolanach by mieć go pod ręką), po chwili pełnej milczenia i groźnego mierzenia wzrokiem, młody czarodziej wreszcie przemówił: - A więc, nie przedłużając... Czego chciał od ciebie ten mężczyzna? To dość dziwne by zwykłemu karczmarzowi groził wytrawny szermierz dodatkowo uzbrojony w sztylet zawierający truciznę... Zwykłe rzezimieszki nie mają takich zabawek. Kim on jest? |
13-10-2011, 14:11 | #148 |
Reputacja: 1 | -Nie podoba mi się to co się dzieje na zewnątrz.- Stwierdził już po odejściu Antary i gospodarza. -Ty spróbuj mu do rozumu przemówić, ja sprawdzę czy nie ma innych wejść. Wyszedł z pokoju i kolejno sprawdzał wszystkie pomieszczenia na parterze, blokując wszystko czym według niego można się było dostać do środka. Na samym końcu wszedł z powrotem do sali i pozamykał wyjścia z niej. -Teraz chociaż będą mieli więcej drzwi do sforsowania.- Jacy oni nie wiedział, zawsze mogli się przecież jacyś oni znaleźć. -Powiedział coś? Bo widzę pręt już się nagrzał chyba odpowiednio. Jeżeli nie będzie mógł się żalić na niski standard usług. Założył znalezioną gdzieś w budynku rękawicę i chwycił zimniejszy koniec pogrzebacza. -Powiem szczerze, nienawidzę łowców czarownic, sukinsynów i ich metod nie cierpię. Torturami wymuszają fałszywe zeznania. My tylko próbujemy wydobyć prawdę, prawda? To zmienia postać rzeczy- Stwierdził i za razem zapytał się Felixa. -No dobrze, mówisz czy chcesz dostać żelazo?-Zwrócił się do kompana.- Mógłbyś mu odsłonić tors? Będzie bolało podobnie a nie zostawi widocznych śladów. Może będzie mógł potem wrócić do społeczeństwa? Aż takim psim synem by bez powodu widocznie oszpecać ludzi nie jestem. Chyba, że będę musiał, dla dobra Imperium.- Dodał mówiąc głownie do siebie. |
13-10-2011, 16:39 | #149 |
Reputacja: 1 | Latające wokół flaki i kończyny nie nastrajały Dirka zbyt ochoczo , nie był on jednak zrezygnowany , podążał więc za bestią tak jak większość jego towarzyszy. Tylko głupiec nie zorientował by się że bestia wciągnęła ich w zabawę w "kotka i myszkę" , a teraz czyha na nich w zasadzce. Natomiast u Gottriego obudził się "instynkt macierzyński" i postanowił uratować swojego pupila. Nie zamierzał bezpośrednio się narażać ze względu na psa , ale asekurować go i Mierzwę trzeba , więc wyciągnął strzałę i przygotował się do ewentualnej walki. W umyśle Tauermanna dźwięczały myśli , że po powrocie trzeba przyjrzeć się uważnie Gustawowi , było w nim coś niepokojącego... |
13-10-2011, 19:03 | #150 |
Reputacja: 1 | - Staruszku, czy ja wyglądam na jakiegoś cholernego opiekuna zwierząt? Zabieraj swoje złocisze i nie zawracaj mi dupy ckliwą gadką - odrzekł Gislan w swoim stylu, choć gdyby Gottri rzeczywiście umarł z pewnością przygarnąłby jego psa - No ruszaj już bo nie będziemy tu sterczeć całą noc. Gdy Swenson w końcu poszedł, a z nim Mierzwa, Gislan ruszył za nimi w pewnej odległości. Trzymając się jak najbliżej pakunków przy ścianie i ściskając miecz w garści, starał się poruszać jak najciszej, jednocześnie wytężając ucho na wszelkie dziwne hałasy. Napięcie był wręcz namacalne i choć była to zabawa w jakąś śmiertelną ciuciubabkę to krasnolud nie miał zamiaru tu zdychać. |