|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
24-01-2012, 16:55 | #151 |
Reputacja: 1 | Siostrzyczki przydały się od razu, w piątkę zaciągnęły Tiluscha do lazaretu, otaczając go tam opieką. Choć Remermann rwał się, by dołączyć do towarzystwa w kluczowym momencie, to niestety nie był już w stanie. Próbował tylko podbudować stojących przed wieżą i ostatecznie przekonać, że teraz od nich zależy życie wielu, wielu osób. Po krótkiej naradzie ustalili plan działania. Nie zajęło długo, by znaleźć prowizoryczny taran. Czterech chłopa i krasnolud chwyciło go z całych sił, wzięli rozpęd i ruszyli. Drzwi puściły za pierwszym razem. Wpadli do środka z olbrzymim impetem. Gdy tylko się zatrzymali, rozejrzeli się nerwowo po pomieszczeniu…Nikogo tu nie było, ci których Zebedeusz rozorał na zewnątrz musieli stanowić całą ochronę wejścia. Z pewnością jednak nie całą ochronę wieży. W dolnej poziomie nie było nic, co mogłoby ich zainteresować. Dostrzegli prędko jedyne schody prowadzące do góry, które tak jak w dzwonnicy były bardzo wąskie. Jedynym wyjściem było więc iść jeden za drugim. Musieli ustalić kolejność i ruszyć. Decydujące starcie zbliżało się wielkimi krokami. |
25-01-2012, 11:19 | #152 |
Reputacja: 1 | Melissandra wedle swego postanowienia ani na krok nie wyprzedziła pozostałych, trzymając się w grupie kapłanek. Po przekroczeniu progu wieży również nie zamierzała rezygnować z własnych planów. Nie obchodziło jej kto jako pierwszy wkroczy na schody. Z całą pewnością nie będzie to ona. Nie będzie to też Zebedeusz lub Detlef, zależy który będzie miał mniej lub więcej szczęścia i rozumu. Podeszła do ściany i ciężko się o nią oparła. Pochyliła głowę pozwalając by zlepione krwią włosy przysłoniły jej twarz. Dłoń w której trzymała kuszę, a która teraz została oparta o jej nogę, lekko zadrżała gdy uniosła ją by założyć opadające kosmyki za ucho, jedyne które jej pozostało. Powiodła po zebranych zmęczonym spojrzeniem. - Panowie przodem, jak mniemam? - zapytała cichym, słabym głosem. Jej wzrok zatrzymał się na Knucie, któremu posłała groteskowy półuśmiech mający niby dodać mu odwagi by jako pierwszy wspiął się na schody. Następnie spojrzenie jej brązowych oczu od niechcenia przemknęło po Zebedeuszu i Detlefie by zakończyć zwiedzanie na krasnoludzie, a następnie spocząć na kapłankach. Błysk w jej oczach mógł być spowodowany nadchodzącą gorączką. Szczęściem nikt z tu obecnych nie potrafił czytać w myślach.
__________________ “Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.” |
25-01-2012, 11:49 | #153 |
Reputacja: 1 | Zebedeusza opuściła już adrenalina. Znów myślał jak "uczony". Myślał racjonalnie. To że pomógł wedrzeć się do środka, mogło znaczyć jedno: chciał pomóc towarzyszom a nie ich zostawiać. Teraz pozostało jedno.. wejść na górę, po trupach wroga i ... Zebedeusza wyrwało spojrzenie Mel. Coś było nie tak. Podszedł do niej i rzekł: - Zostań na dole. Źle wyglądasz..albo jeśli chcesz będę szedł koło Ciebie.. tym razem - ostatnie słowa wymówił szeptem - ja Cię będę bronił Sam też pewnie nie wyglądał najlepiej, i sam też z chęcią by został na dole. "Życie bywa jednak niesprawiedliwe" pomyślał.. Spojrzał na krasnoluda i rzekł tylko: - Ja będę szedł na końcu i tak najsłabszy jestem z was.. więc wolę się nie pałętać wam pod nogami i przeszkadzać..
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |
25-01-2012, 13:14 | #154 |
Reputacja: 1 | Z impetem wpadli do wieży, lecz zamiast gotowych do bitwy wrogów, zastali pustkę. Nie był to dobry znak – była to zapowiedź zasadzki. Niestety nikt z bohaterów nie zdecydował się, zgodnie z pomysłem Detlefa, wspiąć przez okno, by zajść przeciwników od tyłu. Nawet sam pomysłodawca – czego Knut nie omieszkał zauważyć. - No czego taki gada, jak później sam nie idzie? Ja cieee… Towarzysze zwlekali, bardziej zainteresowani miejscem na tyłach grupy, niż na jej czele. Melisandra zaproponowała, by to Knut szedł pierwszy. Chłopak wzdrygnął się pod jej spojrzeniem. Nie tylko nie miał doświadczenia z takim typem kobiet, ale i coś upiornego w jej oszpeconej twarzy i ekscentrycznym zachowaniu kazało mu trzymać się od szlachcianki z daleka. Knut czuł się pewnie w sytuacjach prostych, wymagających siły w rękach i odwagi w sercu. Stąd też powiedział: - No, ja się nie boję leźć pierwszy, ale ja całe przejście zasłonie. Ja bym powiedział, że to lepiej, żeby Mordrin szedł na czele – tu zwrócił się do krasnoluda. – Bo ty nie tylko jesteś największy rębajło z nas, ale też jak będziesz pierwszy, a ja drugi, to mogę ci nad głową z kuszy strzelać. Może i strzelam jak dupa, ale tak z bliska to pewnie wtrafię. No, to jako drugi bym cię wspierał i jak się zrobi szerzej, to rozwijamy szyk, idziemy ławą i dawaj siekać! Knut miał jeszcze jeden pomysł: - A kto idzie pierwszy, ten bierze w lewą rękę stołek. I tym stołkiem w razie czego może drogę wybadać, albo go za róg rzucić. A jak ktoś tam się na górze czai, to zobaczy wyciągnięty stołek i walnie i trafi stołek, a nie tego, co idzie. Taki był plan – chłopak chciał iść drugi za Mordrinem, by móc mu strzelać ponad głową khazada. Lecz, jeśli krasnolud się nie zgodzi, ochotnik pójdzie na czele z berdyszem i stołkiem w rękach.
__________________ Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań. |
25-01-2012, 13:46 | #155 |
Administrator Reputacja: 1 | Trzask-prask i po krzyku. Drzwi otworzyły się, jakby wcale nie były zamknięte. Niestety, za nimi nie było nikogo, z kim dzielna drużyna mogłaby się zmierzyć. Chyba dobrze się stało, że nikt oknem się nie pchał do wieży, skoro wyglądało na to, że właśnie na górze zgromadził się Maximillian wraz z innymi wiernymi wyznawcami Nurgla, czy kogo tam wyznawał ów szlachcic. Żelazne schodki miały jedną, zasadniczą wadę. Albo zaletę - zależy, z której strony się patrzyło. Jedna osoba, sprawna we władaniu orężem i odpowiednio opancerzona mogła stawić tu czoło całej armii. Z punktu widzenia Detlefa był to układ zdecydowanie niekorzystny. I równie zdecydowanie nie miał zamiaru iść na czele tych, co planowali przeszkodzić Arcysiewcy w jego działalności. Cud, zdaje się, obejmował leczenie ran, a nie przywracanie z martwych, a Detlef czuł, że stan jego zdrowia pozostawia dużo, bardzo dużo do życzenia. Jeszcze jedno takie lądowanie przy mniej czy bardziej udanej pomocy Melissandry i ze spokojem mógłby pożegnać się z tym światem. A wizyty w królestwie Morra nie miał jeszcze w planach. Niech więc do przodu niech ruszają ci, co są w pełni sił lub są pełni chęci popełnienia samobójstwa albo zdobycia chwały. - Cóż, Zebedeuszu - powiedział. - Musisz iść przede mną, bowiem za bardzo bym Cię spowolnił. Wchodzenie po schodach nie należy w tym momencie do sztuk, w których bym przodował. |
25-01-2012, 13:53 | #156 |
Reputacja: 1 | Mordrin spojrzał na Knuta z lekko uniesioną brwią. -Stołek? Ja mam iść ze stołkiem? Ja? Ja, Mordrin, pogromca trolli z trzema trollami na koncie i niezliczoną ilością zielonych. Ja mam iść ze stołkiem?-Mordrin wyjął miecz z pochwy.-Równie dobrze jak ktoś zza rogu walnie to walnie w mój miecz, a wierz mi. W armii uczyli cie, którego końca miecza unikać. Ten kto spotka mnie na swojej drodze powinien unikać obydwu. Krasnolud postanowił że pójdzie wedle planu Knuta lecz trzymał wysunięty do przodu miecz. Stołek? Zabójca trolli ze stołkiem? Mordrin nie potrafił... |
25-01-2012, 14:44 | #157 |
Reputacja: 1 | - Nie chcesz stołka? Taki dobry stołek... Knut odrzucił niechciany przedmiot w kąt. Naciągnął swą nową kuszę i założył bełt. Był gotów do działania. - Eee - odwrócił się jeszcze do towarzysza idącego jako trzeci - Ty weź zrób trochę miejsca i nie siedź mi na plecach. Bo jak nas dwóch (nie daj Sigmarze!) zrzucą z tych schodów, żebyśmy się wszyscy nie sturlali jak kula śniegowa.
__________________ Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań. |
25-01-2012, 15:03 | #158 |
Reputacja: 1 | - Dobrze Panie - skłonił się Zebedeusz ku Szlachcicowi, i to chyba tylko z sobie wiadomych powodów - Tak więc Ty, wspomagaj swym ramieniem drogą Melissandrę, a ja będę.. starał się was chronić Znów zapewne zabrzmiało to śmiesznie w ustach żaka, który miał do tej pory co szczęście i fart. Lecz wiadomo fortuna bywa zmienna i okrutna, a Zebedeusz nie chciał jej kusić ani prowokować. Tak więc zamierzał iść przed szlachcicem i szlachcianką.
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |
25-01-2012, 16:49 | #159 |
Reputacja: 1 | Po ostatniej walce Albert nie był aż tak napalony na kolejne starcie. Szedł ostatni trzymając młot. Co jak co nie wiadomo czy ktoś nie zajdzie ich od pleców. Cały czas milczał. Był z czegoś niezadowolony. - To ja może będę pilnował tyłów... - powiedział włóczęga rozglądając się po miejscu do którego wparowali. Coraz mniej pasowało mu towarzystwo śmietanki szlachecko intelektualnej. Jakieś dziwne kółeczko wzajemnej adoracji się utworzyło. Nie wiedział... mają Knuta Mordrina i Alberta za jakiś prostaków? |
25-01-2012, 17:02 | #160 |
Reputacja: 1 | Kompania się ustawiła i ruszyli. Mordrin jeszcze tylko postanowił zażartować. Oparł miecz na ramieniu i chwycił knuta za rękę. -Panie student. Ja wezmę Knuta pod ramię a ty nas będziesz chronił może co? Albo weź mnie wspomóż ramieniem skoro Melisandra cie nie chce. Mam fajną fryzure i komplet uszu nie? Ha HA!- szturchnął łokciem Knuta licząc że ten podłapie żart i wskazał ręką drużynie że ruszają. Wysunął miecz do przodu. W sumie nie wiadomo czemu nagle Mordrin się tak rozgadał. Chyba zaczynało brakować mu alkoholu, stąd nietypowe zachowanie. No jeszcze byłą możliwość że polubił kompanię... ...nie, chyba nie. |