Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-08-2012, 12:58   #121
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Jans

- Wittbach, stul dziób! – podniesiony głos dobiegał gdzieś z góry i Jans odwrócił się, aby zobaczyć kto schodzi po schodach. Zobaczył mężczyznę w mundurze strażnika z pagonami sierżanta. Musiał to być więc Gruber, Buldog którego szukał. – Co to, kurwa za ścierwo na podłodze? Czego tu chcesz łapserdaku?

Zingger został poproszony do oddzielnej sali, gdzie usiadł naprzeciw Grubera i po raz kolejny wszystko wyłuszczył, dokładnie przedstawiając przebieg wydarzeń. Sierżant słuchał uważnie, nawet nie przerywając, tylko co jakiś czas wyrywało mu się z ust ciche przekleństwo.
- Wygląda na to, że mamy dowody – powiedział w końcu, gdy Jans skończył. – Kurwa, mamy go! Potrzebuję wszystkich, którzy brali udział w tej wyprawie. Im więcej świadków tym lepiej. Szkoda, że ubiliście tych czarnych gnoi, można by z nich co wyciągnąć.
Gruber był podekscytowany. Chodził po pokoju, grzebiąc w dokumentach i co chwila pokrzykując inwektywy skierowane pod adresem von Ahle.
- Flicke! – nie mogąc czegoś znaleźć, podszedł do drzwi. – Szybko do mnie! Przynieś kałamarz. Będziesz notował, co Pan Zingger powiedział.
- Tylko do końca nie rozumiem co z tym Wittbachem?
– na koniec spojrzał podejrzliwie na Jansa.

Sigfrid

Po chwili odpoczynku i zaczerpnięciu świeżego powietrza, znowu cała ekipa śledcza zawróciła i zagłębiła się ponownie w mroczne tunele pod Szczurowiskiem. Teraz poruszali się znacznie wolniej, gdyż Stark starał się jak najwierniej odwzorować układ korytarzy. Większość z tuneli, w jakie się zagłębiali, rozgałęziała się jeszcze raz czy dwa razy i kończyła. Parokrotnie natrafili na zawały, które uniemożliwiały dalsze poruszanie się. Czasem zdarzyło się, że tunel przegrodzony był głęboką szczeliną, której nie dało się przekroczyć.

- Na brodę Taala – zaklął Sepp, gdy nieco później weszli do groty wypełnionej po brzegi skrzynkami. Wszyscy zgadzali się z Seppem. Wyglądało na to, że trafili do kolejnego magazynu, pełnego butelek z trucizną. Prawda okazała się jednak znacznie bardziej trywialna. Gdy zaczęli sprawdzać sterty skrzynek, okazało się, że zawierają głównie worki z solą i butelki, ale nie trucizny tylko estalijskiego wina i bretońskiej brandy. Trafili do jakiegoś składu kontrabandy.

Jakiś czas potem, znów natrafili na korytarz, w którym śmierdziało tak samo, jak w grocie gdzie walczyli ze skavenami. Zdwoili czujność, a Carolus przygasił swój kryształ tak, że ledwo rozświetlał mrok w promieniu dwóch, trzech kroków. Tym razem jednak nie dane im było zaskoczyć szczuroludzi. Sigfridowi, obdarzonemu wyjątkowo dobrym wzrokiem w ciemnościach, zdało się, że dostrzega skulony kształt pod jedną ze ścian korytarza. Nim jednak ktokolwiek zareagował, usłyszeli szybkie kroki. Skaven uciekł. Gdy podążyli za nim, trafili na wąską szczelinę przegradzającą korytarz, opadającą w głąb pod znacznym kątem. Była zbyt mała, by ktokolwiek z nich się w niej zmieścił.
 
xeper jest offline  
Stary 26-08-2012, 13:13   #122
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Jans po raz kolejny powtórzył swą wersję zdarzeń. Tylko tym razem mniej efektownie, acz szczegółowiej. Sierżant Gruber mu wierzył, nie było więc potrzeby koloryzować, barwić czy po prostu kłamać strażnikowi.
Paser zdawał sobie sprawę, że od tego jaka będzie jakość przekazywanych służbiście informacji zależeć będzie dobro Talabheim i okolic. Toteż wyłuszczył kolejnemu Buldogowi jak było, opisał miejsce, gdzie znajdował się magazyn.
Nie omieszkał napomknąć, iż w Świątyni Shallyi na jego prośbę młody kleryk poszukuje jakiejkolwiek wzmianki o bluźnierczym kulcie mając do dyspozycji emblemat ze zwierzoczłekiem osadzony w pierścieniu. Nadto przedstawił hipotezę, że jeden z członków spisku mógł należeć do rodziny von Kulperów z uwagi na swój rodowy sygnet.

W końcu dokładnie opisał wygląd wszystkich trzech czarnych strażników oraz miejsce spoczynku ich ciał. Z wiadomych względów zwłok utopionych w kanałach nikt nie miał zamiaru poszukiwać.

Gdy skończył demonstracyjnie otarł pot z czoła.
Na pytanie Grubera odparł wesoło.

- Wittbach, Wittbach, to długa historia jest. Ja bym to nazwał okresem naszych błędów i wypaczeń podczas prowadzenia śledztwa. Bolesną dla młodzieńca omyłką, lecz wydaje mi się sierżancie, że najlepiej będzie spytać o wszystko Muncha. Ale mówiąc wprost podejrzewaliśmy chłopaka, że jest czyimś szpiclem, a przeczucia mieliśmy jak najgorsze. Na razie się jednak nie potwierdziły, ale kto wie...


Wstał i rozprostował kości aż strzyknęły.

- Gdzie mam podpisać zeznania? To był długi dzień. Czy jestem wolny? Chciałbym wrócić na swą kwaterę na ulicę Powroźniczą, na Nordgate.

"A przedtem zajść do Pana Burtheizena po moje wynagrodzenie" - dodał Jans już w myślach.
 
kymil jest offline  
Stary 26-08-2012, 15:09   #123
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Magazyn... przemytników... — mówił sam do siebie Carolus, pisząc legendę na tworzonej przez siebie mapie. — No, to się przyda, Sigfridzie, twym przełożonym! — dodał wesołym głosem.
Ano. Myślicie więc, że to przemytnicy zrobili to przejście?
Na to wygląda — powiedział Olgierd, pakując coś do kieszeni swojego oblepionego kanałowego płaszcza.
Pewno. Jakże inaczej mieliby się dostać do miasta? Nie przez Drogę Czarownika — zgodził się Sepp, trzymający w obu rękach po trzy butelki. — Ludzie zawsze i wszędzie będą się próbowali wzbogacić, nieważne jak mocno będziesz się starał im w tym przeszkodzić, Buldogu.

Sigfrid westchnął, po czym zrobił parę kroków, chrząknął głośno i "niepostrzeżenie" sam chwycił ze dwie butelki. Sepp natomiast, z trunkami nawet założonymi za pas tak, że nie było już miejsca na nic innego, trząsł ostatnią butelką przed swoją głową, przyglądając jej się ze zmrużonymi oczami.
Ciekawe, ile za to dostaniemy.

Carolus podniósł głowę znad swojej pracy i przez sekundę odcyfrowywał z daleka napis na flaszce.
Vino estalian! — zakrzyknął, po czym, niespodziewanie dla wszystkich, wstał z ziemi, doskoczył do skrzynki, odkorkował jedną z butelek i natychmiast wychylił parę łyków z gwinta. — Nie ma czasu na ceremoniały — wytłumaczył się, zaczerwieniony — a drugiej mogę nie mieć okazji.

Mag wziął do swojej torby jedną zapieczętowaną butelkę, a tę, którą otworzył, wręczył pozostałym, którzy także sobie spróbowali. Pokrzepiwszy się szlachetnym południowym trunkiem, ruszyli dalej, zachowując względną ciszę aż do momentu, gdy spłoszyli jednego ze szczuroludzi.
Psia krew! — wrzasnął Sepp, na co Sigfrid Buldog posłał mu ganiące spojrzenie. — Założę się, że zaraz tu wróci z koleżkami. Powinniśmy stąd iść.
Nie wchodzi w grę — odparł Carolus. — Mamy jeszcze niezbadane na mapie miejsca... o, tu... tu i tu, i tu.
Niet, wystarczająco długo już zwlekaliśmy — stwierdził Olgierd, który już wcześniej był za powrotem na powierzchnię.
I Goran, trzeba sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku — dodał Wyciskacz.

Karol... — rzekł Münch cicho. — Ja tyż bym chciał to wszystko zbadać, boć przecie wciąż nie mamy dobrego dowodu, ale chyba... powinniśmy wracać.
Dajcie spokój! — krzyknął czarodziej. — Jednego zwierzoczłeka boicie się? Co z was za mężowie?!

Ale pozostali nie chcieli dłużej przebywać w miejscu, gdzie umknął im wróg, i zaczęli zmierzać ku wyjściu.
Słuchajcie...! Słuchajcie się mnie! Mówię przecież, abyśmy szli dalej! — złościł się Stark. — Wy kmioty, już ja wam pokażę, kto tutaj wydaje rozkazy!

Jego dłonie rozpaliły się, dziwny dźwięk zaległ w powietrzu, a po chwili kula płomieni rozbiła się na ścianie jakieś dwa metry od nich. Wszyscy się natychmiast zatrzymali.
No... Tak lepiej. A teraz musimy zbadać resztę tuneli, a i może złapać jednego skavena żywcem. I lepiej niech nikt nie protestuje...
 
Yzurmir jest offline  
Stary 27-08-2012, 15:21   #124
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Jans

Zingger dopełnił wszystkich formalności związanych z zeznaniami i z zadowoleniem patrzył jak Gruber, wraz z młodszym aspirantem Flicke zbierają się do opuszczenia posterunku. Teraz na nich spoczywała odpowiedzialność za losy miasta. Jans poczuł jak spory ciężar spada mu z ramion. Mógł teraz spokojnie załatwić swoje sprawy.

Niezatrzymywany przez nikogo opuścił kamienicę, obserwując jeszcze jak wysłani przez Grubera gońcy rozbiegają się w kilku kierunkach i spokojnym krokiem udał się w stronę najbliższego wejścia na Łojanki. Brutzheimen czekał na wieści, więc trzeba mu było je dostarczyć.

Skalp przemknął przez bramę, ominął wysoką barykadę przegradzającą przejście i zaczął kluczyć mniej uczęszczanymi zaułkami, cały czas kierując się ku Luftergasse numer 7. Nim jednak przebył połowę drogi, nastąpiło pewne wydarzenie, którego nie mógł zignorować.

Z walącego się budynku zlokalizowanego po prawej stronie ulicy dobiegały krzyki i wrzaski. W sumie krzyki i wrzaski były czymś na Łojankach normalnym, zwłaszcza w czasie ostatnich wydarzeń, ale te odgłosy były szczególne, przepełnione takim bólem i cierpieniem, że aż niemal nieludzkie. Gdy Jans mijał drzwi, wybiegła z nich okrwawiona istota, która wymachując rękami przebiegła kilka kroków i upadła nieruchomo w śnieg zalegający pod ścianą. Gdy przyjrzał się bliżej, dostrzegł że to chłopak, nie więcej niż ośmioletni, z kilkoma ranami na klatce piersiowej, ramionach i głowie. Krzyki i błagania nadal dobiegały z wnętrza domu. Słychać też było, jak coś ciężko stąpa po drewnianych podłogach.

Sigfrid

Carolus w końcu pokazał kim tak naprawdę jest. Jeśli ktoś jeszcze miał wątpliwości, że Stark to dobrotliwy, młody i niepewny siebie czarodziej, to jego pokaz siły całkowicie je rozwiał. Grupa nie miała innego wyjścia jak udać się za nim, na dalszą eksplorację tuneli, mimo iż za bardzo nie miało to sensu. Nikt jednak nie śmiał zaprotestować.

Sigfrid podążał za Carolusem, który co chwilę zatrzymywał się i dorysowywał kolejny element na swojej mapie, coraz bardziej zagłębiając się w mroczny świat podziemnych tuneli pod miastem. Strażnik widział, że idący za nim Sepp i Olgierd szeptają coś do siebie, ale tak cicho że nie mógł usłyszeć co mówią.

Przeszli koło kolejnej studni, przy której jednak nie znaleźli żadnych śladów skażenia. Carolus zatrzymał się po raz kolejny na skrzyżowaniu, decydując w którą stronę pójdą, a Sigfrid stał tylko obok niego i czekał na decyzję. Gdy się odwrócił, nie dostrzegł obok siebie ani Kislevity, ani Wyciskacza. Zdało mu się natomiast, że słyszy szybkie kroki, które oddalały się w kierunku, z którego przyszli. Wyglądało na to, że pozostał z magiem sam w tunelach.

- Teraz tu – Stark wskazał drogę w lewo i zupełnie nie zauważając, że ich dwaj kompani właśnie zdezerterowali, ruszył korytarzem. Ten tunel, dla odmiany wiódł nieco w górę, ku powierzchni.
 
xeper jest offline  
Stary 27-08-2012, 18:37   #125
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Jans wpatrywał się w ciało ośmioletniego chłopaka. Podbiegł do niego i poszukał pulsu na szyi. Nic nie poczuł. Dziecko zmarło dosłownie na jego oczach od zadanych ran. Strzęp małego człowieka. W tej chwili chłopaczek wpatrywał się niewidzącym wzrokiem w dal. W dziedzinę Morra.





- Cśś, już dobrze - odparł do martwego dziecka Skalp i zamknął mu powieki. - Wszystko będzie dobrze, mały.

Z wnętrza domu dochodziły wciąż nieludzkie okrzyki rozpaczy i bólu. Wtedy jakaś nieznana struna w duszy pasera drgnęła. Może to wydarzenia ostatnich dni, może zmęczenie. Fakt, ze powstał z klęczek.

- Nie tak to wszystko powinno się kończyć... - szeptał do siebie Zingger ze ściśniętym niewidzialną siłą gardłem.
- Powinny ginąć dorośli a nie umorusane talabheimskie dzieciaki. One jeszcze niczym nikomu nie zawiniły. Powinien zginąć von Ahle, szczuroludzie. Nie dzieci. Najwyraźniej ktoś o tym nie wie. Nie wie, że nie można krzywdzić maluchów. Czas mu, więc o tym przypomnieć.

Skalp zapomniał na moment o świeżej ranie. Jak w malignie podszedł do tlącego się jeszcze kawałka drewna leżącego w zaspie śniegu i wyrwał z mocą. Druga ręka szukała wiernego "Zbója". Znalazła.

Jans skierował swe kroki do domostwu. Wszedł do środka.

- Ktoś krzyczał? - ryknął łykając dym. - Oto i Wasz rycerz w lśniącej zbroi, skurwysyny...
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 27-08-2012 o 18:50.
kymil jest offline  
Stary 28-08-2012, 15:36   #126
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Sigfrid wolał nie poruszać kwestii ich towarzyszy, którzy uciekli. Nie wiedział, czy mag był zbyt zamyślony, żeby to zauważyć, czy co, ale nie chciał zwracać na to jego uwagi i ryzykować, że czarodziej znowu wpadnie w gniew. Zamiast tego szepnął bardzo delikatnie:
Zdaje się, iże tutaj zwierzoludzie się już nie skrywają.
Yhm... — usłyszał w odpowiedzi.
Myślisz, że ta droga to prowadzi do wyjścia? — spytał, zauważając, iż tunel pnie się w górę.
Może — odparł Carolus. — Zobaczymy, Sigfridzie.
Wyjdziemy tedy? — nie ulegał strażnik, któremu całkiem przeszła ochota na zwiedzanie tych podziemi; na pewno nie w towarzystwie samego Starka.
Czy ty się zamkniesz wreszcie, na bogów?! — wrzasnął mag. — Nie wiem, cholera! Pod uwagę wziąć trzeba wiele czynników, toteż nie jestem w stanie zdecydować teraz. Chodź szybciej, to się zaraz przekonamy, co wybiorę.
 
Yzurmir jest offline  
Stary 28-08-2012, 16:21   #127
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Jans

Głuchy hałas, jakby coś miękkiego z dużą siłą uderzyło o drewnianą podłogę nastąpił tuż po tym, jak ucichły wrzaski dobiegające z pierwszego piętra. Jans wkroczył do domu dzierżąc miecz i tlącą się żagiew.

Pierwsze co poczuł to odrażający smród zalegający w domu. Natychmiast skojarzył mu się on z zapachem jaki poczuli tuż przed atakiem na skavenów w tunelach pod miastem. Zaraz potem zobaczył sporych rozmiarów dziurę w podłodze, w korytarzu prowadzącym z kuchni do wychodka. Wyrwa miała co najmniej dwa metry średnicy i z pewnością została wybita od dołu, gdyż odłamki klepek i kawałki skał porozrzucane były we wnętrzu domu. Na jednej ze ścian zobaczył krwawy ślad i gdy za nim podążył wzrokiem, zauważył leżące bezwładnie, zmiażdżone ciało jednego z lokatorów.

W tym momencie usłyszał na górze jakieś poruszenie i coś powoli zaczęło schodzić po schodach. Znajdował się w punkcie, z którego można było obserwować klatkę schodową, samemu nie będąc widzianym. Najpierw zobaczył dwie masywne, pokryte szarym futrem, zakończone długimi pazurami nogi. Potem beczkowaty, owinięty łańcuchami korpus. Długie łapy stwora sięgały niemal do ziemi, a zamiast łap miały przymocowane stalowe kolce, które rysowały ściany, gdy monstrum schodziło po schodach. Ostatnia wyłoniła się głowa. Wyglądała podobnie do tych jakie mieli skaveny, jednak była kilkukrotnie większa. Zwieńczona była stalową kopułą, przymocowaną do czaszki z pomocą kilku pordzewiałych nitów. Jedno oko stwora było czerwone, drugie jarzyło się niezdrowym, zielonym światłem.

Tuż za olbrzymim potworem Skalp dostrzegł jeszcze jedną postać. Skaven był naturalnych rozmiarów, odziany w szare szmaty. W jednej ręce trzymał łańcuch przymocowany do potwora, w drugiej dziwacznie wyglądający pręt, z kilkoma kolcami na końcu.
Potwór zatrzymał się w połowie schodów, pochylając monstrualny łeb i węsząc naokoło. Stojący za nim szczuroczłek, najwidoczniej zniecierpliwiony, szarpnął za łańcuch, równocześnie wbijając pręt w plecy stwora. Ten syknął, szarpnął głową i ponownie ruszył w dół.

Sigfrid [i Carolus]

Sigfrid, wystraszony nie na żarty zachowaniem czarodzieja, potulnie szedł za nim. Korytarz wznosił się cały czas, nie miał rozgałęzień, ani zakrętów. To pozwoliło im poruszać się znacznie szybciej. W końcu dotarli do końca tunelu. Dalszą drogę przegradzała masywna brama. Wykonana była z ciemnego metalu, a zdobienia i ryty ją pokrywające pokryte były cienką warstwą złota. Bramę otaczał kamienny portal, na którego szczycie widniał wykuty w kamieniu napis. Sigfrid nie wiedział co tam napisano. Chyba Carolus też nie, bo przyglądał sie napisowi z przekrzywioną głową i mruczał coś pod nosem.
- To chyba po krasnoludzku... A może elfiemu... – usłyszał Sigfrid. – Z pewnością to nie piktogramy zielonoskórych, a może... Nie... Przecież to nie mogą być runy Chaosu...

Ku zadowoleniu Sigfrida, Carolus tylko zaznaczył położenie bramy na mapie i nie starał się jej forsować. Wrócili do rozwidlenia, na którym Sepp i Olgierd podali tyły. Teraz Stark skierował się w prawo. Ten korytarz nie wiódł w górę, a nawet skierowany był delikatnie w dół, jak się Sigfridowi wydawało. Zakręcili kilkakrotnie, zbadali dwie ślepe odnogi, zwiedzili sporych rozmiarów grotę, w której znaleźli ślady obozowiska sprzed wielu lat i w końcu dotarli do szerokiej skalnej półki. Znajdowali się w górnej części rozległej kawerny. Pod sobą widzieli wyloty kilkunastu tuneli, biegnących w różnych kierunkach. Dno jaskini spowite było w bladej poświacie wydobywającej się z pokręconych, rosnących w skupiskach roślin. Środkiem płyneła rzeka.

Gdy przyglądali się niesamowitemu i niespodziewanemu w tym miejscu zakątkowi, z wylotu jednego z tuneli wybiegła grupa odzianych w długie, ciemne opończe istot. Sigfrid i Carolus natychmiast rozpoznali szczuroludzi. Skaveny uzbrojone były w długie włócznie i inną, egzotycznie wyglądającą broń. Grupa zatrzymała się na chwilę. Wyraźnie większy od innych skaven rozglądnął się, powęszył i dał znak pozostałym. Oddział pobiegł wzdłuż rzeki, po chwili niknąc z pola widzenia.
 
xeper jest offline  
Stary 28-08-2012, 17:18   #128
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Słowa ledwo przechodziły przez gardło Sigfrida.
Nie... Nie wierzę. Wszyscy bogowie. — Z trudem przełknął ślinę. — To jest ich... mała... podziemna dolina. Pełna szczuroludzi.

W najśmielszych snach nie byłby w stanie wyobrazić sobie czegoś takiego. Jak bardzo rozległe były te tunele? I czy zwierzoludzie zawsze żyli tak pod miastem? Opowieści, które sobie przypominał, wspominały coś o ukrytym królestwie skavenów, ale nie spodziewał się, że coś takiego istnieje, że jest w ogóle możliwe, a już na pewno nie, że jest tak blisko, ledwie kilkadziesiąt minut drogi tymi starożytnymi korytarzami.

Carolus położył się na brzuchu na półce skalnej, na której byli, i wychylił głowę. Przed nim spoczywał nowy zwój pergaminu, po którym czarodziej mazał jak szalony. Wydawało się, że próbuje sporządzić szkic całej tej jaskini, zaznaczając znajdujące się tu tunele. Słychać było tylko szuranie papieru, całego zasłanego drobinkami węgla. Skończywszy rysunek, Carolus nie spoczął, lecz zaczął stawiać jakieś znaczki i choć Sigfrid nie wiedział, co one mogą znaczyć, z mamrotania czarodzieja wynikało chyba, że próbuje obliczyć, jak głęboko muszą się znajdować i jak duże jest to miejsce.

Sigfrid dość szybko znudził się patrzeniem na pracującego maga, toteż spędził ten czas, na zmianę szukając jakichś szczegółów w jaskini pod nimi oraz rozglądając się i nasłuchując, czy nikt nie nadchodzi. Wreszcie Stark skończył swe zadanie, co pokazał wyraźnie, wstając i machając zmęczoną ręką.
W takim miejscu, Sigfridzie, nawet moja magia za słaba jest — oznajmił ze zwyczajnym sobie podekscytowaniem. — Wrócić tu trzeba z całym zespołem magistrów... ekspedycją... by tamtą bramę przebadać. I z armią prawdopodobnie, by zanurzyć się w tę kawernę.
Czyli idziemy już? Chodźmy, Karol. We dwójkę tu jest niebezpiecznie — stwierdził Sigfrid, przybierając pewny ton głosu chyba po raz pierwszy od godziny albo więcej.

Czarodziej myślał przez chwilę, niewątpliwie rozpatrując wszystkie możliwości.
Może masz rację — powiedział wreszcie. — Ale chcę jeszcze zbadać... Zaraz. „We dwójkę” powiedziałeś? A gdzie są ci dwaj pozostali...? Uciekli? — spytał się Müncha, nagle bezradny, rozejrzawszy się. Strażnik wykonał jakiś niezidentyfikowany gest. — Gagatki. Czy oni nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji?
Myślę, że się bali.
Pff... Strach dla mięczaków jest.

Sigfrid wzruszył ramionami.
Słuchaj, zanieśmy wszytko, co mamy, do naszych przełożonych. Tedy może przydzielą oni jakieś większe grupy do dalszego zbadania tych tuneli — powiedział, choć w to wątpił. Nawet jeśli przyjdą z najlepszymi dowodami, na pewno znajdzie się jakaś wymówka, by nie podjąć zdecydowanego działania.
Tak. Masz, Sigfridzie, rację. Nie mogę zresztą doczekać się, aż będę mógł donieść o moich znaleziskach! Myślę, że przyniesie mi to sporo sławy. Może napisać o tym pracę? Tak. Zorganizuję ekspedycję i napiszę książkę o tych tunelach. Wspaniałe!

Carolus oddalił się korytarzem, rozmarzony, a Sigfrid podążył za nim. Był lekko markotny, ale ulżyło mu, że wreszcie oddalają się od tego przerażającego, niebezpiecznego miejsca.
 
Yzurmir jest offline  
Stary 29-08-2012, 17:37   #129
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Jans widząc ogromnego szczuroczłeka zaklął bezgłośnie, a później z jego ust wyrwało się:

- Na wszelkich dobrych bogów Imperium... Ccco ttoo?
- wyjąkał całkowicie zdumiony.

Kolos ruszył w dół ponaglany przez swego szczurzego pana. Skalp od razu pojął, że ten plugawy tandem jest nierozłączny: większy to ciało, mniejszy to umysł.
Tylko jak rozdzielić tego malca od wielkoluda? To była iście śmiertelna zagwozdka.
Nie namyślając się więcej paser zanurkował pomiędzy porozrzucane sprzęty gospodarskie, beczki i stare łachy nieżyjących już domowników. Na parę chwil zwierzoludziom należało zniknąć z oczu.

- Najważniejsze to nie zginąć w głupi sposób - trzymał się uporczywie tej myśli rodowity Talabheimczyk.

Skulił się w sobie, starając zniknąć w cieniu ściany. Drwa, które smokowicie pochłaniał ogień syczały, dym snuł się po izbie.

- Może się uda? - zachodził w głowę.

Plan miał prosty jak konstrukcja cepa. Gdy malec odwróci się do Zinggera plecami trzeba będzie zaatakować. Szybko i pewnie. Innego wyjścia nie było. Posiłki nie nadejdą, pomocy znikąd...

- Gdyby wchodzili z powrotem do kanału miałbym szansę. No dalej, bydlaku wpełźnij do swej nory - ponaglił cicho wielkoluda Jans.
 
kymil jest offline  
Stary 30-08-2012, 13:39   #130
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Jans

Dogodna okazja do śmiertelnego ugodzenia skavena-poganiacza nie nadarzyła się i Jans obserwował ze swojej kryjówki, jak olbrzymi potwór wychodzi na ulicę. Nim Skalp opuścił domostwo, pokusił się jeszcze o sprawdzenie tego, co działo się na piętrze. Całe pomieszczenie było zachlapane krwią. Trzy rozszarpane ciała należące do dwóch kobiet i mężczyzny, leżały porozrzucane po podłodze. Żadne z nich nie było kompletne, poodrywane kończyny i zmiażdżone członki dobitnie świadczyły o niemożebnej sile stwora Chaosu.

Jans nie miał już czego szukać w ty domu, który raczej określiłby mianem krwawej rzeźni. Przyszło mu do głowy, że to mogła być jego rodzina, gdyby skaveny pojawiły się na Starej Zaspie. Z tą przerażającą myślą kołaczącą się po głowie, popędził do Burtheizena, aby czym prędzej zdać mu raport ze swoich poczynań.

Burtheizen wysłuchał tego co Skalp miał do powiedzenia, z każdym słowem bardziej czerwieniejąc na twarzy. Szefowi towarzyszyło dwóch postawnych osobników o aparycji byków. Ci jednak przez cały czas zachowywali kamienną twarz, tak jakby nie docierało do nich znaczenie słów Zinggera.
- Zaraz go załatwimy, skurwysyna. Na krótką kuśkę Ranalda, dostanie heretyk za swoje – w końcu odezwał się Wyciskacz. Zwrócił się do swoich ludzi. – Ulli, Reini, chcę wszystkich, którzy nadają się do tego zadania. Macie na to godzinę. I dowiedzcie się wszystkiego o tym von Ahle. Gdzie mieszka, gdzie pracuje, gdzie pije, gdzie dupczy na boku. Wszystko. Obstawimy te miejsca i go dorwiemy. Bez względu na to, czy jest kochasiem Księżnej czy nie...

Dwóch karków tylko skinęło głowami i wyszli, zostawiając Jansa samego z Wolfem Burtheizenem. Ten nalał dwa puchary wina, jeden podał Skalpowi.
- Pójdziesz ze mną. Podobasz mi się, Jans. Myślę, że jak już skończymy z tym kultystą, to mógłbyś pracować dla mnie...

Sigfrid

- Spójrz tam – Carolus mimo wszystko nie skierował się bezpośrednio do wyjścia z tuenli znajdującego się w magazynie w Szczurowisku. Postanowił, że w drodze powrotnej zajrzą jeszcze do odnóg, które były nie zbadane. Akurat dwie czy trzy z nich znajdowały się na najprostszej drodze do wyjścia. Weszli w pierwszą z nich i po długim marszu natrafili na schody wiodące w górę. Carolus stał i czekał na podążającego za nim strażnika. Wskazał Sigfridowi schody. – Idziemy nimi. Może o szybsze wyjście na powierzchnię.

Stopnie były strome, śliskie i zdradliwe. Ale mimo to udało się im bezpiecznie dotrzeć do szczytu schodów. Stali teraz pod drewnianą klapą przegradzającą wejście. W świetle kryształu widać było, że przejście nie było używane od lat. Okowy, rama i zawiasy klapy były mocno skorodowane. Drewno, przeżarte przez robactwo pokrywała gruba warstwa brudu, pajęczyn i innych nieczystości. Gdy naparli na klapę ta nie drgnęła nawet o cal. Za drugim razem, gdy włożyli w próbę podniesienia klapy jeszcze więcej wysiłku, ponad nimi coś trzasnęło głucho i klapa odskoczyła. Teraz mogli wejść do znajdującego się nad nimi pomieszczenia.

Okazało się ono piwnicą, wypełnioną po brzegi starymi sprzętami, krzesłami, ławami, beczkami i skrzynkami. Klapa znajdowała się w kącie, ukryta za pokaźnych rozmiarów, rozsypującą się beczką. Kurz zalegał na wszystkim grubą warstwą, a pajęczyny spowijały znajdujące się w piwnicy przedmioty i ściany grubym całunem. Drzwi znajdowały się w przeciwległym kącie. Za nimi były schody prowadzące w górę, do domu, który przedstawiał podobny widok jak piwnica. Był opuszczony, zakurzony i zabity deskami. Po uporaniu się z drzwiami wyszli na ulicę. Blask słońca i białego śniegu oślepił ich na chwilę, tak że nie zorientowali się gdzie są.
- To Geltwold – orzekł w końcu Stark, patrząc na okoliczne domy, lombardy, kantory i niewielkie sklepiki, którymi usiane były wąskie, wijące się i przecinające pod różnymi kątami uliczki. – Rozdzielamy się. Do zobaczenia.

I odszedł, owijając się szczelnie opończą. Wiało i był mróz, mimo iż świeciło słońce. Sigfrid czym prędzej ruszył do Grubera, zameldować o wszystkim.
- Był już tu ten Twój szemrany koleżka – powitał go oschle Gruber. – Powiedział co i jak. Zawiadomiłem kogo trzeba, trybiki maszyny już się kręcą. Zaraz się zbieramy. Komendant wyznaczył mnie do dowodzenia misją. Idziesz ze mną!
- I do kurwy nędzy, wyjaśnij mi Munch, coś się tak uwziął na tego Wittbacha? Pobiłeś go, chciałeś zabić? Chyba wycieczki w podziemia Ci nie służą!
– zakończył typowo w swoim stylu.
 
xeper jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:02.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172