Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-11-2012, 16:05   #61
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Bardzo sprytne to było. Przynajmniej w opinii krasnoluda, co tym gorsze się wydawało, bo dokładnie obmyślone musiało być.

Zamysł przez pewien czas mógł dojrzewać, czyli całkowicie zaplanowany był i każdego z nich mógł dotknąć.
W dzień Święta wszyscy w hulankę idą do późnej nocy, pozwalają sobie na wlanie w siebie większej ilości alkoholu niż zwykle, zaś jedyni czuwający strażnicy spozierają na zewnątrz.
Wnętrze całkiem niepilnowane wtedy było. Wszystko można było zrobić.

Sprytnie. Bardzo sprytnie.
Kto na coś takiego mógłby wpaść?

Większość z mieszkańców to prości ludzie, którzy nawet nie pomyśleliby o zabójstwie ojca nie mówiąc o zaplanowaniu czegokolwiek łącznie z wykonaniem.
W takim razie kto byłby w stanie?

Hubert Thalberg byłby wystarczająco sprytny na stworzenie takiego planu, ale Khazad od razu wykluczył go z grona podejrzanych.
Myśliwy skórował zwierzyny przez wiele lat, więc napatrzył się na wnętrzności oraz widok krwi.

Tymczasem w Świątyni pełno było krwi, trochę mózgu Fryderyka, plecionka oraz wymiociny między ławkami.
Pozostawienie treści żołądkowej było ewidentnym błędem zabójcy eliminującym z kręgu podejrzeń zarówno myśliwego jak i rzeźników. Również Marii Adler Hammerfist nie podejrzewał.
Stara zielarka musiała napatrzeć się w życiu na ludzi w różnym stanie zdrowia jako miejscowa uzdrowicielka.

W oddali pojawił się dom starszej kobiety, zaś krasnolud przełknął ślinę. Nigdy nie czuł się komfortowo w jej towarzystwie.
Zawsze była miła, sympatyczna i uprzejma, ale za każdym razem jak przy nikim innym, nie wiadomo z jakiego powodu czuł coś, co ciężko było mu nazwać. Jakaś niewygoda, wewnętrzny niepokój.

Niemniej trzeba było się do niej udać. Tak mu jego khazadzkie serce kazało poprzez ten dyskomfort siedzący w nim w jej towarzystwie oraz przekonanie o wiedzy, którą kobieta posiada.
Ona mogła wiedzieć co znaczyła plecionka, bo jakieś znaczenie mieć musiała. Było to pewne jak śmierć ojca Fryderyka.

Krasnolud nie spodziewał się jedynie, że Maria zacznie rozmijać się z faktami na wszelkie możliwe sposoby.
Nie chciał jednak naciskać na gospodynię w przeciwieństwie do pozostałych. Nie wiedzieć czemu ciągle tą samą taktykę stosowali brania na przesłuchanie, przez co zarówno ta głupia dziewucha - Angela mówić nie chciała. Podobnie zachowywała się zielarka.
Zdenerwowała się jedynie, obawiać o siebie zaczęła i w niczym uspokajanie przez Arno nie pomogło.

W końcu nie było co więcej starszej kobiety dręczyć. Zdradziła im w końcu pod pewnym naciskiem, że plecionka od wyznania Taala podchodzi.
Wyznaczyła tym samym kolejny ich cel.

-Musimy się wszyscy społem spotkać i obgadać co dalej, a nie miotać od chałupy do chałupy całą zgrają jak domokrążcy-powiedziała Marianka.
Nagły trzask szkła i krzyk!

Arno dopadł do okna, ale niewiele przez nie zobaczył. Poleciał w drzwi za resztą.
Maria Adler leżała nieruchoma z otwartymi oczyma i ciemnym płynem wypływającym z ust. Obok leżała potłuczona fiolka.
Na jej śmierć stawił się nawet kruk.

-Wilcza jagoda-zdiagnozował Jost, zaś krasnolud wiedział tylko tyle, że to trujące jest.

Cała wieś wkrótce wymrze od ich śledztwa albo obrazi się śmiertelnie jak zachowania nie zmienią i jęzora za zębiskami nie będą trzymali.
Pokręcił głową ze zrezygnowaniem spluwając na zewnątrz, po czym zamknął drzwi.
Woytek natychmiast pospieszył wójta poinformować o całym zajściu.

Hammerfist podszedł do łóżka, na którym kobieta spoczywała i przykrył ją jej własnym pledem.
Czuł się źle jak patrzyły na niego te nieruchome, martwe oczy.
Rozejrzał się po chacie starej Adler, gdy nagle jego wzrok trafił na coś, co było rzadko we wsi spotykane. Reikspiel.

"Istota Rośliny" oraz "Zioła dla Sioła". Pozostałych książek nie był w stanie przeczytać. Tych języków nie znał. Jego wzrok przyciągnęła jednak jedna książka. Tego języka nigdy na oczy nie widział.
Kiedy ją otworzył zobaczył ryciny, rysunki roślin i jakieś cyfry.

Ten składzik musiał obejrzeć Bert. Być może on zdołałby odcyfrować zapiski, lecz tą jedną księgę, która przykuła jego uwagę schował za pazuchę. Również z Bertem będzie musiał sprawę omówić.
Coś go khazadzkie serce pchało do tej księgi.

W końcu do środka wszedł Bauer z wieściami od wójta. Trzeba było śmierć Marii ukryć.

-My mamy uwagę od chaty odciągać czy przyciągać? Straszna tajemnica będzie jak warować któreś z nas będzie pod chałupą. Bo i zawsze któreś z nas waruje jak pies. Wcale uwagi to nie przyciągnie żadnej. No i co ozorkiem klepniecie jak kto przylezie? Że po co pod chatą rzyć zakorzeniacie ku piękności ogródka? Szczególne brodaty khazad z obuszkiem w łapie piękności dodaje. I dlaczego do Marii nie wpuszczacie? Zaraz cała wieś na jęzory to weźmie i tyle z waszej tajemnicy będzie-cmoknął w zamyśleniu.

-Schować gdzie trzeba zielarkę i dom jej w spokoju zostawić. I prawdę trzeba mówić! Oczywiścieśmy byli tu po poradę, a kiedyśmy wychodzili do lasu na jagody się wybierała. Może pod pniakiem jakimś na czas jakiś ją położyć i zadbać o to, by zwierzyna nie ruszyła?
Albo na zapleczu przemeblowanie zrobić, w rogu położyć i półkami zakryć? Żadne z nas nie ma tu co robić
-odchrząknął dalej czując się nieswojo w obecności Marii. Nawet jak jest już nieżywa.

-Teraz klapnijcie zadkami na chwilę i do kupy pozbierajmy to, co wiemy i zobaczmy co dalej-to mówiąc usiadł.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 26-11-2012, 00:37   #62
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację






BIBERHOF, 1 VORGEHEIM, PO POŁUDNIU



Z chaty nieboszczki Starej Maryny, po przeszukaniu domostwa martwej zielarki i wysłuchaniu dostarczonych przez Eryka Bauera poleceń wójta, Strażnicy z Biberhof podjęli decyzję co dalej.

Wkrótce niebawem większość z nich skierowała swoje kroki na powrót skąd przyszli, ku centrum wioski. Niektórzy zabrali ze sobą z chałupy Marii Adler należące do znachorki przedmioty.

Na głównym placu nie było żywej duszy, prócz parki dzikich kaczek co kołysała się w stawie. Samotne dyby na uboczu stały jakby smutne i samotne, pustymi oczodołami w suchych deskach spozierając na zieloną okolicę.




Dzień był piękny, jakby bogowie natury wysłuchali modłów prostego ludu a złożone ofiary rytualne przyjemne im były.

Drzwi do gospody otwarte na oścież stały. Słychać stamtąd było młodego Conrada i miły dla ucha głos barmanki. Akurat blondynek odwrócił głowę widząc przechodzących obok strażników. Na ich widok zamilkł. Jak urzeczony spojrzał jakby nagle z rozjaśnionym obliczem nabierającym rumieńców na bladej gębie, jakby doznał nagłego objawienia. Jagna przysiąc by mogła, kiedy jej wzrok skrzyżował się z nieznajomym, iż tamten w ciągu tych kilku sekund wpatrywał się właśnie prostą w nią maślanymi oczyma.

Pod zajazdem, na towarzyszy broni z Wiejskiej Straży, czekał domokrążca Bert Winkel.

W Izbie Zgromadzenia byli miejscowi, których zapowiedział wójt. Nastrój jaki panował w środku napięty był tak samo jak stężałe twarze czekających tam ludzi. Wszyscy zdawali się być znużeni, przygnębieni i pewnie wystrachani.

Małżeństwo Delasqua stało w kącie na uboczu, jakby nie pasowali do gromady wieśniaków, którzy zajmowali środek obszernej komnaty.

Józef Schlacher razem z Tomasem Bauerem ze ściągniętymi brwiami i założonymi rękoma na piersiach przyglądali się strażnikom, którzy weszli do środka.

Kacper stał za plecami matuli ręce swe opierając na ramionach staruszki. Stara Ola, łypiąc niewyraźnie po wszystkich, jakby nie bardzo wiedziała co się wokól niej dzieje. Siedziała pośrodku pomieszczenia na ławie, którą tego poranka zajmowali również i nocni wartownicy za zebraniu ze Starszyzną.

Obok babci Berta stała prosto niczym młoda i wysmukła brzoza, z wysoko podniesionym czołem, dumna Angela Apfel. Odziana w czyste i schuldne szaty nowicjuszki, dużymi oczyma jak smutno patrzyła przez okno, odwracając swój wzrok od przybyszów, raz tylko zawieszając go na nich, kiedy przekraczali próg Wielkiej Izby.

Naprzeciw strażnikom wyszedł żwawym krokiem Tomas Bauer.

- Ze mną pierwszym się rozmówcie. – piwowar odezwał się donośnie władczym tonem. - Ino z szacunkiem należnym jako żem Starszy naszej wsi i ogóle. Ino chyżo dziatki, bo mam ważnie sprawy i obowiązki na głowie!





 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline  
Stary 26-11-2012, 12:06   #63
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Josh spojrzał ze zdziwieniem na krasnoluda.

- Czyś ty się szaleju najadł, że głupoty opowiadasz? Że nas za durni uważasz? Po co nam straż przed drzwiami albo strażnik w środku?

Pokręcił głową.

- Czyżbyś nie wiedział, że do chaty Maryny nikt sam z siebie, bez jej zezwolenia nie wnijdzie? Każden jeden zastuka, a gdy odzewu nie będzie pójdzie. Nieraz Maryna na dnie całe w lesie znikała, ziół szukając. Kto by śmiał choćby drzwi jej chaty odemknąć?

Chyba jeno krasnolud jaki, pomyślał, co mu na umie zbywa i na wychowaniu takoż.

- A do wójta zaraz pójdę, jeno po chacie się rozejrzę, czy czego dziwnego nie zoczę.

To, że na stole zioła i korzenie leżały, dziwnym nie było. Wszak zielarką Maryna była, a oni od roboty ją oderwali pewnikiem. Rosło sobie zioło wszelakie i w ogródku, i w lesie, w miejscach niektórych. A gdzie czego szukać i kiedy, to Jost wiedział, bo i on dla Maryny po zioła leciał nieraz, co jej były potrzebne do takiej czy inszej mikstury bądź maści. Podobnie jak i Marianka zresztą, co tak jak i on nauki u Maryny pobierała. Każden też wiedział, że o odpowiedniej porze dnia czy nocy zioła rwać trzeba, by moc swą miały najsilniejszą. No a potem wisiały ususzone na zapleczu, lub w naczyńkach glinianych czy też, rzadziej, szklanych paru, zamkniętych szczelnie. Trudno było do lasu biegać, gdy kto chciał maść nagle czy miksturę jakowąś nabyć. Kto jednak potrzebował dekoktu, który siły męskie studził? Białka jakowaś zapewne, której chłop zbytnio dogadzał po nocach.

- Poznajesz? - zwrócił się do Marianki, która wraz z nim na stół poglądała.

A może ojciec Franciszek krew chciał ostudzić i po to przyszedł? Chłopem jak dąb nie był, ale nie postura o męskich siłach świadczyła. Konusy ponoć często sprawniejsze nawet w tych sprawach bywały. Nie na darmo powiedzenie głosiło znane "Chłop jak dąb, a jaja jak żołędzie". Może i w ojcu Franciszku krew zawrzała, bo dziewuchę o ładnym licu miał pod bokiem, cycatą, o biodrach rozłożystych, co swych wdzięków nie kryła zbytnio. Może sparło go i pomocy szukał nie na głowy ból? Kto wie.

- Komu chcesz to zadać? - spytał, widząc że Marianka zabiera część ziół i korzeni, co na stole leżały. - Któren ci podpadł aż tak?
 
Kerm jest offline  
Stary 28-11-2012, 17:15   #64
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
- To dla śledztwa ino boroku plaskaty jeden. - prychnęła Marianka - Może na widok tych ziół któremu chłopu rumieńce na lica wzejdą to i od tego przesłuchanie zacząć by warto... Albo do czego innego się przydadzą. Maryna już z nich korzyści mieć nie będzie. - po chwili dodała jeszcze - A z tym wartowaniem to krasnolud rację ma. Nie trza nam żeby choćby który ze strażników nie widząc zielarki dzień cały do chaty zaszedł i o zdrowie zapytał. Jeśli śmierć jej ukryć chcemy to i chaty pilnować trzeba.
Spojrzała śmiało w gęby towarzyszy i rzekła w końcu:
- Ja tu zostanę i dopilnuję co trzeba. W razie konieczności to i na grządkach pokopać potrafię, żeby ciekawości niepotrzebnej nie wzbudzać. A zmarłych się nie lękam no i po chacie rozejrzeć się będę mogła w spokoju.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline  
Stary 28-11-2012, 17:44   #65
 
Nadiana's Avatar
 
Reputacja: 1 Nadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemu
- Ta, niech Marianka zostanie - Jagna momentalnie poparła krewniaczkę - Czy to mało razy to było, że przychodziły baby jedna z drugą i nie zastając gospodyni czekały na nią w izbie, hę? Poza kto wie, może i morderca do niej przyjdzie w jakimś plugawym celu.

Wojtówna zawahała się i zastanowiła nad własnymi słowami.
- Na pewno chcesz tu sama zostać? Niby jasny dzień jest, ale kto wie czy to bezpieczne. Poza tym... jesteś pewna, że sama ciała Maryny chcesz pilnować? Pamiętasz co gadali ojcowie? Że ciała pilnować należy przed obrządkiem, bo nie wiadomo czy coś złego się nie stanie.
 
Nadiana jest offline  
Stary 28-11-2012, 23:40   #66
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Z resztą strażników Bert spotkał się pod zajazdem. Winkel wiedział, że nie mają wiele czasu, dlatego muszą naprędce wymienić parę słów, ustaleń, najważniejszych informacji, a dopiero potem przystąpić do przesłuchania. On miał już pewien plan, ale w jego założeniach było, że póki co nie mówi o informacjach od Angeli nikomu z zebranych. Wśród nich nie widział ani Marianki, ani węgorza. Jeszcze nie wiedział dlaczego, ale zaraz wszystko miało stać się jasne.

- Dobrze, że was widzę jeszcze zanim weszliśmy do środka. Może macie dla mnie jakieś nowe informacje? - zapytał z zaciekawieniem Bert.

- Aż za dużo. - mruknął ponuro Jost. - Ta plątanina gałązek, co to ją znaleźliśmy w świątyni, całą we krwi, to symbol związany ze starymi bóstwami. Tak powiedziała Stara Maryna. Powinniśmy poszukać jakiegoś kapłana Taala.

- Da się zrobić. Ktoś z nas jednak musiałby opuścić wioskę, a póki co to nie wchodzi w grę. Opowiadajcie. Muszę wiedzieć na czym stoimy zanim zacznie się przesłuchanie. Proponuję abym to ja zaczął rozmowy, gdyż mam na nie plan. No i nikt z nas nie może gadać ze swoimi bliskimi. Sam wiem, że ojca bym nigdy nie podejrzewał. - Bert starał się pospieszyć, gdyż jak zaraz nie wejdą do środka wyjdzie po nich zdenerwowany wójt.

- Stoimy w miejscu. - Ponury ton wypowiedzi Josta się nie zmienił. - A nawet się cofamy. - dodał. - Maryna się otruła.

- Co?! - Bert zapytał za głośno jak na tajną rozmowę. - Niedobrze. Liczyłem na jej pomoc w rozwikłaniu paru spraw. Do tego... nigdy bym jej nie podejrzewał. Biedaczka... - w głosie i wzroku Winkela odznaczało się współczucie starej zielarce. - Kto poza nami o tym wie?

- Wójt i tyle. - burknął Arno. - Po mojemu to zielarka całkiem bez winy była... Prawie całkiem może. Jeno jak się ze człekiem gada jakby obuszek po przechrzczeniu już martwiejca czyścił, to każdy się by wnerwił. A jak w pogadance takiej o Łowcy się wspomina to całkiem już dupa sina. Bo zbita. - pociągnął lekko nosem, po czym nagle zmienił temat. - Po jakiemu ty na czytaniu się wyznajesz? Poza Reikspiel cosik może żeś się naumiał? - zapytał khazad z lekką nadzieją w głosie.

- Niestety obawiam się, że muszę Cię zmartwić. Jedynie Reikspiel nie licząc rozliczeń ojca, które mało który śmiertelnik by zrozumiał. To jak? Mogę mówić pierwszy czy też macie jakieś własne plany? Obiecuję być w wyciąganiu informacji bardzo ostrożny... - Bert zastanawiał się czy aby uda im się utrzymać śmierć zielarki w tajemnicy.

- No dobre, godej, godej tam pierwszy. - wtrącił się Gotte.

Jost skinął głową na znak, że pozostawia rozmowę w rękach Berta. Przynajmniej na razie. Eryk potaknął energicznie, wierzył, że Bert najbardziej nadaje się do tego niecodziennego dla nich zajęcia.

- No ba... Tylko tak ciupkę zadbaj, żeby nam się nikt nie powiesił. - rzekł krasnolud.

- Arno... Nie sądzę, aby taka sytuacja jak z zielarką była dobrym podmiotem do żartów. I nie. Nie obawiaj się. Będę delikatny i ostrożny jak tylko się da. - powiedział Bert patrząc po każdym z kolei.

Kiwając spokojnie głową i zbierając myśli Bert spojrzał na Jagnę i kłaniając się pokazał drzwi. Gdy już wszyscy byli w środku Bert zrozumiał, że przesłuchania mogą być trudniejsze niż się spodziewał. Na twarzach zebranych mieszały się niepewność, przygnębienie i strach. "Spokojne i nie rzucające od razu na nikogo podejrzeń wyciąganie informacji może być ciężkie" - pomyślał Bert zauważając, że sytuacja jest tak napięta, że można by ją pokroić nożem. Nie dobrze.

Delasqua jak zawsze stali poza grupą. Jakby poza społeczeństwem. To nieco zasmuciło Berta. Może był prostym wieśniakiem, ale był też mądry. Wiedział, że nic tak nie umacnia i nie zacieśnia stosunków wewnątrz społeczności jak trudności, którym wspólnie muszą stawić czoła. Winkel miał nadzieję, że już niedługo i małżeństwo z Bretonii stanie wśród tych ludzi jak wśród swoich.

Poza nimi byli tu rzeźnik, piwowar, a nawet ojciec i babka Berta. Ta ostatnia - co niechętnie Bert musiał przyznać - nie miała już najbystrzejszego umysłu i mogła nie do końca sobie zdawać sprawę co się wokół niej dzieje. Przyszła jednak i może będzie miała jakieś znaczące informacje. Każdy może takie posiadać nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

Wśród zebranych była też Angela, którą Winkel obdarował przelotnym porozumiewawczym spojrzeniem. Może Apfelówna przyszła sprawdzić czy Winkel przy pierwszej lepszej okazji nie wyrzuci z siebie wszystkich informacji jakie mu udzieliła? Bert jednak nie był głupi. Jak ma je przekazać to tylko strażnikom i tylko na osobności. Pierwszy do przesłuchania chciał przystąpić piwowar. Pewny siebie, władczy, wymagający szacunku...

- Dobrze. - powiedział kiwając głową Bert. - W takim razie czy miał Pan Starszy możliwość spotkania się i porozmawiania z ojcem Gottliebem w dniu jego śmierci?

Domokrążca zaczął spokojnie. Nie chciał od razu zalewać piwowara pytaniami. Bert znał się na rozmowie z tego typu ludźmi. Musiał okazać szacunek, ale bez podlizywania się. Musiał bacznie zwracać uwagę na to co Tomas mówi i robi. Uważnie. Człowiek, również wyrazem twarzy czy zaskoczeniem, czy też ruchami może zdradzić, że nie końca mówi prawdę lub też całkowicie łże. Co ważne przy tego typu przesłuchaniach Bert nie mógł zadawać więcej niż jednego pytania naraz. Gdyby to zrobił piwowar mógłby pominąć niewygodne pytania odpowiadając na te wybrane przez siebie. A powtarzanie pytań jest o tyle niewygodne, że mogłoby Starszego zdenerwować. Bert musiał działać spokojnie. W razie czego ma też ze sobą innych strażników, którzy bacznie śledzą każdy ruch przesłuchiwanego. Jak nie on to ktoś inny może wypatrzy coś nie tak w zachowaniu Bauera. Bert wiedział, że piwowar tego dnia widział się z ojcem Gottliebem i że się z nim kłócił w sprawach festynu. Młodzik jednak nie zamierzał się z tą informacją zdradzać. Lepiej sprawdzić prawdomówność Starszego od początku do końca…
 
Lechu jest offline  
Stary 29-11-2012, 06:27   #67
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację





Marianka zrobiła jak powiedziała i została w chacie Maryny. Woytek razem z nią. Posłuchał starszego brata i capnąwszy przy stole w kuchni zezował to w stronę zaplecza, to przez okno, gotowy w progu bronić dostępu. Niedługi czas potem do chaty starej Adler przyszedł wójt. Od razu ruszył do sypialni zielarki kiwnąwszy głową pozdrowienie podwładnym. Kiedy przekonał się na własny oczy, że staruszka nie żyje wrócił do izby gdzie siedzieli strażnicy, uprzednio zmówiwszy za duszę Maryny krótka modlitwę do Morra, której przyciszone strzępy doleciały przez ścianę zza pieca.

- Jako już Erykowi mówiłem, pod drzwiami stanie ochotnik i pilnować będzie domostwa. – powiedział śpiesznie. – Długo w tajemnicy ukryć się tego nie da, ale chociaż do czasu jak przesłuchacie ludzi w Wielkiej Izbie, to z pożytkiem będzie. Gdyby kto pytał i widzenia z nieboszczką domagał, to mówić trzeba, że taki mój rozkaz i aby do mnie przyjść jak siem to komu nie podoba. Po zmroku ciało nieboszczki zaniesiem do Przechowalni Morra.

To powiedziawszy wyszedł i skierował kroki w stronę północnej bramy, gdzie ciekawsko wyglądał w stronę domu zielarki Rudi Miller. Kilka słów z nim zamieniwszy wójt wrócił do wsi.

Marianka krzątała się po izbie zwracając uwagę czy czego we wcześniejszym przeszukaniu domu nieboszczki, nie przeoczyła razem z kompanami ze straży. Przy sobie miała jednak tylko moździeż z tłuczkiem, woreczek z pospolitymi ziołami oraz kilka złotych koron. Stara Maryna w izbie, kuchni i obejściu miała bardzo czysto. Wszystko w przyzwoitym ładzie i porządku. Jak na kogoś, kto opuścił ten świat, przyznać trzeba było, że do ostatniego dnia życia, dbała o miejsce w którym wyzionęła ducha.

Drwalka może i pewność siebie przed innymi wyśmienicie w ryzach trzmała niczym podwójny topór zaciśnięty w garści, to jednak nieswojo się czuła w tym miejscu. Teraz kiedy Stara Maryna już nie żyła niechęć do niej i do chałupy jakby zbladła wyparta ważniejszymi sprawami, to mimo wszystko wyszła do ogródka. Rozejrzała się z lekką ulgą. Jednak i tutaj zielarka dbała o swoje otoczenie. Dziewczyna przechadzając się między zasianymi roślinami szybko przekonała się, że nie było tam czego pielić. Nie uświadczyła w grządkach ani jednego chwasta. Za to bystry jej wzrok dostrzegł tam, gdzie inni nie dostrzegliby nic podobnego, ślady czyjejś wcześniejszej obecności. Były w krzakach pod oknem sypialni staruszki, za chałupą, gdzie w trawach rosły różnorakie kwiaty. Podążając wzrokiem za zgiętymi ku ziemi źdźbłami trawy, tudzież nadłamanej gałązce różanego krzewu, odkryła, że ktokolwiek te ślady zostawił nie dbał zbytnio o to, jakby mu nie zależało, na ich odkryciu, lub też po prostu się nie znał, nie wiedział, że takowe za sobą zostawia. Pewnym było, że osoba przeskoczyła przez płot zielarki na końcu ogrodu przy wiejskiej palisadzie, omijając furtkę na przedzie posesji.

Millerówna uważnie przeczesując trop natrafiła pod murem, zaplątaną w trawy, znajomą plecionkę, tym razem w kształcie krzyżujących się gałązek polnego wiązu obwiązanych bluszczem. We wsi jeden tylko wiąz rósł. Przy świątyni Sigmara. W lesie zaś było ich bez liku.










- Dobrze. - powiedział kiwając głową Bert. - W takim razie czy miał Pan Starszy możliwość spotkania się i porozmawiania z ojcem Gottliebem w dniu jego śmierci?

W izbie zgromadzenia twarze wszystkich obróciły się na oblicze piwowara, odrywając wzrok od młodego Winkla. Tomas Bauer, przygładził wierzchem dłoni łysiejące, ciemne włosy, których siwizna jeszcze nie ruszyła, mimo, że bliżej miakl do pięćdziesiątki jak czterdziestki. Gruby piwowar, kiedy stał wyprostowany wyższym był o kilka centymetrów od Berta. Teraz jednak zdawał się być równym domokrążcy wzrostem, bo oparł się na swej nieodłącznej, pięknie ornamentowanej lasce z drzewa oliwnego zakończonej splecionymi łbami końskimi. Zwykł z ozdobnym kijaszkiem przechadzać się po siole dla podkreślenia statusu, aniżeli podtrzymania zdrowotności, jak to Gotte za plecami nadętego karczmarza cichaczem mawiał. Członek Rady otyły był, ale wielu biberhofian było zdania, że tu akurat nie można było odmówić szewcu racji w tej uszczypliwości.

- No ba! Przecie jak tu jestem to i znaczy się, żem słów kilka z sigmarytą zamienił. – zmarszczył brwi prostując się i patrząc z góry na młodego domokrążcę. – Oj bardzo dziwacznie się ojciec Franciszek w czas oddania hołdu Taalowi nosił! - na znak szacunku wymawiając imię boga oczy wzniósł ku dębowej belce u stropu. – A jakże! Przyszedł do mnie ze skargą, ba! Oskarżeniami! Że na leśnej polance, gdzieś na zachód od wsi... – ciężką i pulchną, wielką jak bochen chleba ręką, wskazał jakby na potwierdzenie słów w tamtym kierunku. - nasi miejscowi niby, w tajemnicy przed nim, ołtarz starym bogom wznieśli i do ceremonii się szykują niechybnie! – oparł się znowu obiema rękoma na eleganckim kijaszku. - Dacie wiarę? Toć wszyscy tu wiedzą, – ręką zamiótł dookoła jakby zagarniał wszystkich zgromadzonych – że ceremonie obchodów Dnia Słońca Biberhof od lat nie opuszczają.

Jostowi jakby kołatało w głowie, o której polanie Herr Tomas prawił, bo pasterz lubił wielce po lesie się przechadzać, ale pewnym był niechybnie tylko tego, że z ich strażniczej kompanii najlepiej wiedziałaby drwalka. Ponadto on, jak i faktycznie całe sioło dobrze zdawało sobie sprawę, że było tak jak karczmarz prawił i festyn murów Biberhof nie opuszczał. Ołtarz świąteczny na Dzień Słońca w wiosce przecie stał, na wzgórzu. Tam, gdzie tatko, a innym Herr Schlachter, Taalowi w ofierze rytualnemu wołu gardziel podrzynał co roku.





 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline  
Stary 29-11-2012, 13:06   #68
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
A to ci dopiero psiajucha – pomyślała Marianka – Kolejną plecionkę zostawił no… i to pewnie niedawno, skoro trawy jeszcze nie podniosły. Szczwany jak lis furtkę ominął, żeby go w oknach widać nie było. Już ja ci pokażę job twoja mać. A może to ….czary... tfu! jakie, że się Maryna życia pozbawiła?? – zastanawiała się po cichu.

Śledząc tropy nieznajomego dziewczyna pomyślała o gałązkach z których zrobiona została plecionka. Jedyny wiąz, jaki we wsi rósł, znajdował się niedaleko świątyni. Innych trza było w lesie szukać.

Marianka postanowiła przyjrzeć się drzewu. Jeśli to z niego morderca gałęzie zerwał, to pod nim jakieś tropy znaleźć się powinny. A wtedy ona za nimi pójdzie. Wsadziła plecionkę za pazuchę, tak żeby nie było jej widać.
Wpadła szybko z powrotem do chaty i streściwszy Woytkowi swoje plany poprosiła żeby się z miejsca nie ruszał i chaty i ciała przypilnował.

Potem pędem, ale tak żeby nikt jej nie widział pognała obejrzeć rosnący przy świątyni Sygmara wiąz.

Drzewo stało nietknięte, a wiatr delikatnie trącał jego liście. Żadnych połamanych gałązek, nic. Wokół nie znalazła też żadnych tropów. Prócz paru kruczych bobków wydawało się, że wiąz od dawna nie był przez nikogo odwiedzany.
Marianka wzruszyła ramionami. Nie to nie. W takim razie pewnikiem z lasu gałęzie przytargał, albo plecionkę gdzieś w borze zrobił.
Trza było wracać do Woytka. Siedział sam bidulek ze stygnącym ciałem.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!

Ostatnio edytowane przez Felidae : 01-12-2012 o 09:53. Powód: Dodany fragment po interpretacji rzutu przez MG.
Felidae jest offline  
Stary 08-12-2012, 14:40   #69
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Siedzący na podłodze Mariowej chaty nie podnosił się przez dłuższą chwilę. Ponownie w głowie zobaczył leżącego na stole całkowicie rozprutego ojca Fryderyka patrzącego na świat pustymi oczodołami z otworami w czaszce zamiast uszu. Roztrzaskana czaszka, uwaga Berta o pozbawieniu mózgu i serca.
Krew w świątyni, wymiociny oraz plecionka i w końcu przybycie do chaty starej Adler , wskazówka w kierunku wyznawców Taala i śmierć drugiej z grona najstarszych we wsi.
Pokręcił głową i wyjął własnoręcznie wystukaną, metalową manierkę, którą wzniósł lekko do góry w kierunku świeżo umarłej.
-Zdrówko-mruknął ponuro i skrzywił się nieznacznie po wypiciu porcyjki nie widząc niestosowności we wzniesionym toaście. Łyk na świeżo zmartą drugi za ojca Fryderyka. Wypić za zmarłych należało, bo oni już dobrego napitku nijak nie pociągną.

Nagle zerwał się na nogi. Skoro gadać nie chciało całe towarzystwo zgromadzone w domku nieboszczki, to też nie było po co czasu mitrężyć.
-To tego… Rychtyg by było, gdyby gamoniom, co przylezą powiedzieć, że zielarka prosiła, byście dopilnowali, coby nikt jej ze…-zamilkł zastanawiając się nad jakimś mądrym słowem mogącym paść z ust starszej kobiety.
-…koncentracyji nie wybił. Znaczy się, żeby się skupić mogła. To chyba dobre być powinno-pokiwał głową raz jeszcze zerkając w kierunku zaplecza. Musiał nauczyć się języków. Szkoda tylko, że osoba mogąca dać mu nieco z tej wiedzy właśnie wyciągnęła nogi.
Kto mógłby wyznawać się na podobnych pierdołach? Może ojciec Fryderyk, ale on też niewiele był w stanie zrobić.

Berta należało spytać w pierwszej kolejności czy Mariowe zapiski dałby radę odcyfrować, a Winkelowie być może znali jakie pismo poza Reikspielem. Może Delashquowie. No i Angela. Dziewucha nie mogła głupszej rzeczy zrobić niż khazadowi się narazić, a młody Hammerfist krew w krew, kość w kość krasnoludem był. Nie zapominał. Nie wybaczał. Głupia dziewucha, oby ją los za słowa te i niemądrość poturbował. Może nawet zdarzy się tak, że i swoją kamienną szpilę zdoła wrazić .
Oby tylko z durnoty swej nie musiała wyjść przez oglądanie szalejącej we wsi pożogi wyplutej przez nadjeżdżającego pajaca.
Chociaż… Pewnikiem wtedy uznałaby grzeszność całej wsi kształtnym zadkiem odwracając się do pobratymców.

Odchrząknął krótko i wyszedł. Czas posłuchać co do powiedzenia mają inni mieszkańcy Biberhof. Oby towarzysze jego pojęli po nieszczęściu w domu Adler jakoby mieszkańcy kandydatami na podejrzanych byli, zaś miano podejrzanych na poważne podejrzenia musi być odpowiedzią.

Gdy tylko Arno Berta przed wejściem zobaczył natychmiast dopadł do Strażnika wypytując o znane poza Reikspielem języki. Szczerą miał nadzieję, że domokrążca pomoże w rozwikłaniu uwikłanych tajemnic księgi Marii Adler. Szybko nadzieja ta została pogrzebana po stwierdzeniu jakoby chłopak tylko tym językiem znanym również khazadowi operował.
Potrzeba było zatem szybko tych, którzy pomóc mogli z podejrzeń oczyścić, jeśli możliwym to było, by pomóc zdołali. W zapiskach tych coś sennego być mogło jednako kompletnie zbędnego.

Bert bardzo palił się do zabrania głosu wobec przybyłych i dopóki nie zakończył, dopóty Arno stał cicho słuchając słów piwowara.
Pod znakiem zapytania pewnym był ów postawny człek, gdyż Hammerfist mieszane miał z nim uczucia. Jedne fakty przemawiały za, inne znów przeciw winie…
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 08-12-2012, 18:27   #70
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Piwowar podpierając się na swej ornamentowanej lasce przygładził włosy. Nie spieszył się z odpowiedzią, a Bert nie naciskał. Domokrążca wiedział, że osoby tego formatu muszą warzyć słowa o niebo dokładniej niż Gotte rzucający plotkami - i nie tylko - na lewo i prawo.

- Dobrze, Herr Tomasie. Proszę nam powiedzieć jak Pan zareagował na oskarżenia ojca Gottlieba. - Bert mówił spokojnie starając się nie wyglądać na podejrzliwego ponad miarę.

- Rzekłem mu ja na początek wcale grzecznie, że mu się co pomyliło, bo to absurd co najmniej, żeby tam był ołtarz w kniei. Potem ja mu wyłożyłem, jak browar na ladę, że na mój rozum - wzniósł palec do czoła. - to pewnie kto kamieni kupę tam usypał, co z roli wybrał przy oraniu pola i tyle. Ot i ołtarz... - żachnął się. - Kupa kamieni pewnie. Bo na moje, to ten Franciszek, przeprowadź go Morze na łono swe bezpiecznie, widział zawsze to, co chciał zobaczyć i tera jednakowoż było . – Bauer wzruszył ramionami. – Tak to było. Starczy już? Ja o gości kształconych dbać muszę. – dodał mając zamiar zakończyć rozmowę i zbierać się do opuszczenia izby.

Niesamowitym faktem dla Berta okazała się ta nowina. Dziwnym wszak było, że kapłan - uczony w teologii i nie tylko - pomylił ołtarz z kupą kamieni wyrzuconych z pola. Wręcz niewyobrażalne. Winkel jednak nie dawał po sobie poznawać jakichkolwiek podejrzeń. Musiał dać starszemu spokój. Najwyżej później dopyta go w razie potrzeby.

- To wszystko. Dziękuję za informacje, Herr Tomasie. - powiedział Bert zastanawiając się nad ostatnimi słowami piwowara.

Bauer kiwnął dumnie porozumiewawczo głową, że podziękowania przyjmuje. Młody Winkel nie chciał tu spędzić reszty dnia, dlatego całą resztę ludzi - poza rzeźnikiem, którego przesłucha on - polecił przesłuchać reszcie swoich kompanów. W końcu każdy mógł coś wnieść do sprawy...

***

Piwowar jeszcze chwilę porozmawiał z innymi. Krasnolud w zasadzie poruszył temat, który jako jedyny jeszcze trapił Winkela. Arno miał łeb na karku. Po kimś takim było widać, że krasnoludy nie tylko do wojaczki i picia się nadawały. Bert to doceniał. Z tego co dodał piwowar muszą udać się na zachód od sioła. Bert chciałby to zrobić, ale póki co muszą zająć się zebranymi. Późniejsza rozmowa Herr Tomasa z Jostem i długobrodym uświadomiła Berta w jednym: Ten człowiek jest bardzo mocno zakorzeniony w wierze w Dawnych Bogów. Boga przyrody Taala i jego małżonkę Rhye. Co więcej bronił tej wiary - zawzięcie i z wielką werwą jak na kogoś kto chodzi o lasce. Ciekawe czy byłby w stanie posunąć się aż tak daleko. Bert czuł się głupio sam przed sobą, że podejrzewał kogoś kto dla Biberhof sobie żyły od lat wypruwał, ale... Przecież ktoś to zrobić musiał, a piwowar... miał dłonie jak bochny chleba. Wielki chłop z niego był. Ogromny. Bert przy nim wyglądał jak kłos zboża w porównaniu do dorodnej kolby kukurydzy.

Po tym jak piwowar wyszedł Bert poszedł posłuchać rozmowy Eryka z parą Delasqua. Z tego co małżeństwo mówiło to widzieli się z ojcem o poranku. Zjedli, porozmawiali. Kapłan mówił, że nie jest zadowolony z towaru od Klausa Furca. Ojciec Berta nie lubił się z wymienionym. I dla Kacpra to nie była zwykła zawodowa konkurencja. O nie. To było coś więcej...

***

Klaus Furc. Wysoki, raczej normalnej budowy ciała, lekko po trzydziestce. Ciemne brązowe włosy i niebieskie oczy. Brudny, z klejącymi się włosami, nierzadko śmierdzący olejem i tanim winem. Wygląd konkurencji Bertowi kształtował się w wyobraźni stopniowo. Potem pierwsza myśl jaka przyszła mu do głowy to wiara jaką wyznawał: Taal. Teoretycznie ten człowiek również byłby w stanie zrobić coś złego kapłanowi. A może nie tylko teoretycznie. Wszak nie było dla młodego Winkela tajemnicą to, że Furc ma kontakty z przemytnikami i zbójcami, a co za tym idzie od czasu do czasu sprzedaje lewy towar na boku. Klaus był władczy i despotyczny, ale również bardzo przekonywujący dzięki czemu był wybitny w interesach. Umiał się targować jak mało kto.

Ten gość z Oberwil nie tylko dlatego był powszechnie mało lubiany. Każdy wiedział jak niebezpiecznie jest na traktach. Klaus wyjeżdżając zabierał ze sobą surowe mięso i wnętrzności zwierząt. Gdy gonili go zielonoskórzy najeźdźcy zrzucał balast tym samym dając sobie czas na ucieczkę. Chodziły słuchy, że ktoś kiedyś widział Furca jak pakował jakąś padlinę na wóz. Co więcej niektórzy podejrzewali, że gdyby ludzkie zwłoki dały podobny efekt jak zwierzęce Klaus bez wahania zabrałby ciało na wóz. Ale czy to była prawda? Bert nie mógł od razu go oskarżyć. Musiał być bezstronny co niestety - w tym przypadku - ciężko było mu zapewnić. W końcu Klaus Furc to konkurencja dla niego i ojca.

***

Do narady dołączył się Gotte słusznie zwracając uwagę na postać myśliwego. Przecież Hubertem Thalberg bez problemu mógł dać radę zrobić coś takiego. Był silny, sprawny, a widok krwi i flaków nie był mu obcy. Ale czy miał powód aby to zrobić?

Korzystając ze szmeru jaki się pojawił i małego ożywienia, gdyż przesłuchiwani poczęli rozmawiać między sobą, jakby upewniając się czy nikt Thalbera nie widział, Kacper dyskretnie kiwnął głową w kierunku syna poufale, jakby domokrążca odzywać się nie chciał, aby nie zmieniać tematu w Izbie Zgromadzenia prywatnymi sprawami. Stojąc cierpliwie przy swojej matce dał Bertowi znak, że czegoś chce od syna i aby tamten podszedł ku niemu bliżej.

Bert przysłuchiwał się rozmowie Eryka z małżeństwem Delasqua i uwagom Gottego. Widząc sygnał od ojca młodzik dyskretnie odszedł na bok. Nie chciał zakłócać rozmów, dlatego przeprosił skinieniem starszą parę i Eryka po czym udał się w kierunku ojca. Ciekawe co też ojciec od niego chciał. Może miało to jakiś związek z tym całym Klausem Furcem? Kacper ściszonym głosem, odezwał się do Berta, nie odrywając wzroku od swej matki.

- Babcię Łowca na spytki weźmie razem z Maryną pewnikiem w pierwszej kolejce. - kalkulował domokrążca. - Zielarkę o czarostwo posądzi, a matula to jej kuma dobra, a jak wyniucha, że babka twa sny miała o śmierci Fryderyka, to jak pies kości nie odpuści i na się uwieźmie doszukując się i drążąc wokół jej pomieszanego przecie rozumu... - powiedział przejętym głosem patrząc synowi w oczy. - Przeto znaleźć szybko winowajce musita! A przy okazji rodzinie przysługę nieocenioną wyświadczysz, jeśli świątynne... – nie dokończył, bo tymczasem Stara Ola co wstała z lawy z wigorem, w kilku susach była już przy Jagnie wyciągając ku niej rękę.

- Demon w świątyni! Przestrzegałam! Krew! Krew! I błysk! I błysk! - krzyczała wpatrzona w wójtównę. - Błagałam by uważał! Śmierć spadła jako wyśniłam! - wyrzuciła z siebie rozdzierająco i całkiem donośnie i o jak na swoje lata, jakby w nagłym przypływie chwili znalazła w sobie nowe pokłady energii.

- A kiedy to mieliście ten sen? - spytał Jost. - I co w nim było? Jaki demon? I jaki błysk?

Czy z bajania Starej Oli cosik wyniknie, tego nie wiedział, ale jeśli we śnie widziała tego, co ojca Franciszka pokroił... Krok ku rozwiązaniu zagadki by zrobili. Bert zdziwionym był i to było widać. Jak on, wnuk, mógł dopiero teraz się o tym dowiadywać? Na równi niemal z całą resztą wioski? To, że babcia, jako osoba starsza, kumała się z Maryną to nie było wszak tajemnicą, ale ten sen... Dlaczego dopiero teraz? Bert był zaskoczony, ale nie zły na ojca. Wiedział, że ten też miał dużo na głowie i niemniej od niego przejmował się losem Biberhof. Może nawet bardziej. Młody Winkel miał plan jak zbadać tę sprawę. Chciał się dowiedzieć co mógł od babci, ale nic ponad jej siły... Wszak to była jego babcia. Nie mógł na nią naciskać. I musiał się spieszyć, bo jak łowca czarownic się tu pojawi... Ona pierwsza zapłonie. Wcześniej pierwszeństwo by miała zielarka, ale teraz... Babcia pewnikiem zajmie jej miejsce. Musiał działać szybko. Dobrze, że miał już pewien plan.

- Ojcze, zabierz babcię do domu. Później przyjdę z resztą strażników śledczych i porozmawiamy. Nie chce, aby babcia przy całej wiosce tak niewiarygodne rzeczy prawiła. Proszę, zabierz ją do domu.

- Bert! - Jost łokciem walnął młodego Winkla pod żebra. - Zwlekać z czymś takim nie trza. Wszak, gdy zabójca się o wizji dowie... Co wonczas zrobi? Co ty sam byś zrobił wiedząc, ze kto widział wszystko?

Bogowie potrafili przez śmiertelników przemawiać, i do nich takoż mówić. A gdy mówili, słuchać trzeba było nie zwlekając. I wypełniać, co rzekli.

- Chodź matulu. - powiedział Kacper biorąc staruszkę pod rękę.

- Daj im wyjść. - powiedział szeptem do Josta domokrążca. - Zaraz po tym jak tu skończymy pójdziemy do mojej chaty i się wszystkiego dowiemy. Nie teraz. Proszę.

- Tylko niech jej pilnują jak oka w głowie. - odszepnął Jost.

***

Pewnie, że Bert chciałby, aby babci nikt samej nie zostawiał. Winkel wiedział, że zginęła Maryna, kapłan... Nie chciał, aby ofiar było więcej, a już na pewno nie w jego własnej rodzinie. Co to, to nie. Nie może do tego dopuścić. Musi znaleźć tego zabójcę zanim łowca pojawi się z Biberhof. Muszą sprawdzić trop samej świątyni, przesłuchać rzeźnika, udać się na miejsce, o którym mówił piwowar, do tego zajść do chaty Winkelów. Dużo tego, a czasu tak niewiele. Bert jednak zrobi to jak szybko się da. Nie mógł pozwolić aby Biberhof poniosło większe straty…
 
Lechu jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172