Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-04-2014, 21:14   #441
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Przeklęte po trzykroć czary - zaklął w duchu Wolf. Widział już kilkukrotnie do czego jest zdolna magia i nigdy nie wynikało z niej nic dobrego. Nie wiedział teraz czy jest jeszcze w wizji, czy powrócił już do twierdzy. Miał nadzieję, że to drugie. Nie uśmiechała mu się perspektywa szaleństwa, a do takiego musiałby zostać doprowadzony żeby wydarzenia, które przed chwilą przeżył były prawdziwe.

Przykucnął macając dłonią rękojeść miecza. Nie ruszał się próbując przyzwyczaić wzrok do mroku. Zastanawiał się jak tu trafił i czemu nie ma obok niego żadnego z drużynników. Ciemne pomieszczenie przypominające atmosferą lochy, samotność, a także widmo niewidzialnego zagrożenia kryjącego się w kurtynie mroku, sprawiło że miał duszę na ramieniu.

Przełknął ciężko i ruszył powoli w jedną stronę z dłonią wysuniętą lekko przed siebie. Musiał znaleźć ścianę.
 
Jaracz jest offline  
Stary 01-05-2014, 21:15   #442
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Amir zniknął wraz z resztą wizji, pozostawiając drażniącą pustkę gdzieś na dnie serca Laury. Nie miała jednak czasu na rozpatrywanie przeszłości. Nowe życie...by na dobre je rozpocząć trzeba było postawić pierwszy, realny krok. Musiała wydostać się z przeklętej twierdzy, dostała już co chciała.

Na widok okaleczonego trupa zmrużyła jedynie oczy. Nagłe pieczenie w boku odwrócił jej uwagę od znaleziska. Nowy Bóg na nią patrzył, dając namacalny dowód swojej obecności. Z czułością pogłaskała znak opuszkami palców, a jej twarz rozjaśnił uśmiech.

Kucnęła przy zwłokach, chcąc przyjrzeć się im z bliska. Kunszt z jakim obdarto je ze skóry budził szacunek, bez dwóch zdań. Żadnego uszkodzenia tkanek, zerwanych mięśni. Ktoś, kto to zrobił naprawdę znał się na rzeczy. Pochylając się do przodu Laura zauważyła, że na jednym z palców nieboszczyka tkwi pierścień. Zaintrygowana sięgnęła w jego kierunku, chcąc zbadać nowe znalezisko. Złota obręcz ni jak nie chciała zejść po dobroci, wyłamała więc oskórowany palec ze stawu, przyginając go tak, że miejscem po paznokciu dotknął wierzchu dłoni. Po chwili piłowała miękką tkankę, oddzielając część z pierścieniem od reszty zwłok. Biżuteria nie należała do arcydzieł sztuki jubilerskiej, lecz z pewnością była coś warta.
Kobieta w czerwieni zacisnęła pięść, zamykając w niej błyskotkę i podniosła się do pionu.
Do wyboru pozostały jedne, jedyne drzwi.
Ruszyła ku nim.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 02-05-2014, 00:05   #443
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Oddychając ciężko krasnolud siadł na podłodze i przyciągnął do siebie swój plecak. Otworzył go pospiesznie w poszukiwaniu zapasu jadła i napitku. Zanim cokolwiek zrobi musiał zregenerować siły.

Manierka, suchary, kawałek sera. Galvin ostrożnie przeżuwał i połykał, nie za szybko, ale też nie próbował smakować jedzenia. Czuł jak ciężko mu się zmobilizować do wysiłku, do działania... musiał temu zaradzić.

Przypomniał sobie dokładnie te wszystkie sytuacje, sprzeczki, docinki i zachowania towarzyszy. Mógłby przysiąc że gdyby nie zmęczenie bez problemu spisałby listę rzeczy, którymi mógłby posłużyć się upiór w zniszczeniu jego kamratów. Ha. Człeczyn i elficy.

Jedynie Helvgrima mógł być pewien. Krasnolud z północy był zbyt uparty, konserwatywny i przywiązany do zasad i tradycji. To że się złamie było wykluczone.

W końcu Galvin wstał, biorąc cały swój dobytek. Księgę zamknął. Musiał odnaleźć tych głupców i ich wesprzeć...

... albo ukrócić ich cierpienia.
 
Stalowy jest offline  
Stary 05-05-2014, 11:08   #444
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Galvin

Krasnolud wziął swój dobytek i zamknąwszy księgę ruszył na górę. Znów minął zwłoki leżące na schodach, i powrócił do biblioteki. Nie było czasu na czytanie więc ruszył schodami ku głównemu holowi. Krótkie nóżki krasnoluda przebierały dość żwawo i po kilku chwilach znalazł się w upragnionym miejscu. Spojrzał na lewo i prawo i zobaczył, że obie pary wrót są otwarte. Te po jego prawej prowadziły do kolejnej komnaty, na której końcu na podwyższeniu znajdował się tron. Te po lewej, były tymi przez które tu wkroczyli z dziedzińca.
Po chwili po jego prawej stronie ujrzał wyłaniającą się elfkę. Youviel.

Youviel

Jak się okazało w reszcie cel nie było nikogo żywego, lecz za to odnalazła w nich swój cały sprzęt. Gdy już się doposażyła elfka podążyła schodami na górę. Kręte, długie schody poprowadziły ją ku kolejnym drzwiom. Te przy lekkim popchnięciu gładko i łatwo otworzyły się a oczom elfki ukazała się komnata tronowa, w której już wcześniej byli. Nic w niej się nie zmieniło, nic w niej nie czekało wrogiego na Youviel więc ta bez oporów mogła iść dalej. Gdy już ponownie miała się zmierzyć z wyborem gdzie iść, dostrzegła postać.Dzięki bystremu wzrokowi wiedziała, że tą postacią jest nie kto inny jak stary znajomy Khazad, Galvin. Krasnolud stał przy drzwiach, które prowadziły do biblioteki. Elfka również zauważyła że, wrota główne od strażnicy są otwarte

Lotar

Otwarcie drzwi nie stanowiło problemu i po chwili łowca nagród znalazł się na zewnątrz strażnicy. Niebo było już praktycznie ciemne, i pierwsze gwiazdy zaczęły się pojawiać dopiero. Z nieba delikatnie kropił deszcz, a nie przyjemny wietrzyk począł rozrzedzać włosy Lotara. Dziedziniec był w takim samym stanie w jakim go zostawiliście, trupy nadal leżały wokół studni. Ciężko było stwierdzić jak długo byliście pod ziemią, lecz jedno było pewne… na tyle długo, że śnieg powoli zaczął topnieć. Wiatr od czasu do czasu zaczął wiać mocniej i dawało się usłyszeć odgłosy uderzających o siebie skrzydeł głównych wrót - tych, które oddzielały dziedziniec od świata zewnętrznego. Łowca nagród poczuł że jest głodny i spragniony. Usta zaczęły mu pierzchnąć, a w brzuchu burczeć.
Jeśli pomoc rzeczywiście nadejdzie to dopiero o świcie, więc pozostała cała noc podczas której w środku mogły zacząć się dziać dziwne lub przerażające rzeczy.
W oddali zdało się słychać dźwięk nadciągającej burzy.

Wolf / Laura

Wolf zaczął szukać broni po omacku, lecz okazało się że jest bezbronny. Ani miecza, ani rusznicy, ani nawet sztyletu. Bezbronny jak dziecko i ślepy jak kura najemnik klęczał na ziemi próbując odnaleźć drogę wyjścia. Dłoń powolutku macała wilgotne, lekko błotniste podłoże gdy nagle Wolf usłyszał głos skrzypiących i za pewne otwierających się drzwi. Delikatnie światło wpadło do środka komnaty, i w drzwiach dostrzegł postać.

Laura nie miała zbyt dużego wyboru i ruszyła do drzwi. Stare, lekko poniszczone i tknięte biegiem czasu bez problemu dały się otworzyć. Gdy tak się stało zobaczyła, że wejście prowadzi do kolejnej komnaty, w której...ktoś był. Klęczał jakby szukał czegoś…Mężczyzna.
W samej komnacie panował straszny mrok i nawet wlewające się światło z miejsca skąd fanatyczka przyszła, nie dawało za wiele.

Helvgrim

Mięso z czaszki smakowało wybornie, krew delikatnie ściekała Helvgrimowi po kącikach ust a on sam delektował się tą chwilą. Ciśnięta głowa potoczyła się powoli po ziemi a krasnoludowi pozostało jedno tylko. Założyć koronę, co też uczynił i wtedy ciemność zalała całą komnatę. Nieprzenikniony mrok sprawił, że krasnolud na chwilę nie widział nic. Trwało to jednak ułamek sekundy, może dwie a potem znów było wszystko widoczne. Sala tronowa znikła, obgryziona czaszka również, tron także. Pomieszczenie w którym obecnie krasnolud się znajdował było mroczne i ciemne. Na szybko sprawdził swój sprzęt, i z ulgą stwierdził że nic nie zginęło.
Gęste pajęczyny oplatały filary, podtrzymujące sufit a kurz przylgnął do ścian chyba na stałe. Po środku komnaty stał grobowiec. Choć upływ czasu go nie zniszczył to jednak kurz, pajęcze sieci na dobre zagościły na nim. Od dawien dawna nikt tu nie zaglądał. Gdy Helvgrim zbliżył się do grobowca dostrzegł wyryte dziwne, nic nie mówiące mu, krasnoludzkie symbole, znaki oraz runy. Ktoś pieczołowicie zamknął grób kiedyś, lecz teraz wydawało się że całkiem nie dawno ktoś tę pieczęć naruszył.



Sama komnata nie była wielkich rozmiarów i tylko dzięki widzeniu w ciemności Helvgrim dostrzegł dwie odnogi odchodzące z tego miejsca. Obie wąskie i prowadzące w mrok. Lewo lub prawo. Wybór był pozornie prosty… lecz nagle dostrzegł coś w jednej z tych odnóg (w lewej). Jakby delikatny, niemrawy ruch i dziwny odgłos. Warknięcie albo bulgot czy gruchot gołębia.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 05-05-2014, 13:21   #445
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Lotar nie wierzył własnym oczom i uszom, gdy drzwi warowni otworzyły się z lekkim skrzypnięciem, a na zewnątrz panowała cisza, przerywana jedynie szumem wiatru, trzaskaniem wrót i pluskiem kropel deszczu lądujących w coraz większych kałużach, w które powoli zamieniał się zalegający podwórze śnieg.
Trupy leżały grzecznie, po podwórzu nie kręciły się żadne orki, ogry czy inne paskudztwa, takie jak wredna baba w czerwieni.

Lotar z trudem ściągnął plecak, po czym usiadł, opierając się o futrynę wielkich drzwi. Wyciągnął bukłak i wypił solidny łyk wina.
- Nigdy nie pij na pusty żołądek - powiedział sam do siebie, po czym jeszcze raz się napił.
Nie chcąc jednak za bardzo oddalać się od głoszonych przez siebie mądrości schował bukłak, po czym zaczął grzebać w plecaku w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia.
Resztki jakieś to były, ale zawsze kawałek czerstwego chleba, trochę twardego sera i parę cali wędzonej kiełbasy (na szczęście nie zaczęła jeszcze chodzić na własną rękę) to było lepsze, niż nic.

Wsłuchując się w dobiegajace z oddali odgłosy burzy zastanawiał się, jak i gdzie spędzić noc. I czy ktoś z kompanów zechce wyleźć z przeklętych podziemi.
Co prawda wiedział o tym, że wypadałoby iść i im pomóc, ale z jedną ręką pewnie nie poradziłby sobie z chorym goblinem, a co dopiero mówić o szalonej pani w czerwieni.

- Idzie burza, zamknij okna i drzwi - mruknął, powtarzając powiedzenie swojej nieżyjącej już niani i spoglądając na główne wrota krasnoludzkiej warowni.

Za plecami miał nawiedzoną twierdzę, przed sobą - świat pełen zielonego paskudztwa.
Może dobrze by było zamknąć jedne i drugie drzwi, podeprzeć kilkoma solidnymi kawałami drewna, a samemu rozpalić ognisko w drewutni czy stajni lub schować się w wieży, której do tej pory jeszcze nie odwiedzili.

Rozważania zostały zakłócone przez odgłos cichych kroków dobiegających z wielkiej sali.
Lotar błyskawicznie zerwał się, sięgając równocześnie po miecz. Po sekundzie odprężył się. Nieco.

- Żyjecie, czy też wasze duchy zamierzają mnie nawiedzać? - spytał.
 
Kerm jest offline  
Stary 08-05-2014, 19:03   #446
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Wolf spiął się do skoku widząc samotną sylwetkę na tle portalu. To mógł być ktoś z jego towarzyszy, albo ktoś kto wymordował załogę stanicy. Zastygł w bezruchu gotowy w każdej chwili rzucić się w bok. Czekał. Choć nie czuł się już jak zwierzyna łowna, to jednak czuł niepokój. Nie lubił tego uczucia.

Ciemność utrudniała orientację, złośliwie skrywając większość detali. Nie mając pochodni, ani nawet głupiej świecy, kobieta w czerwieni zdać się musiała na własny osąd. Mogła mieć przed sobą wroga, nieznajomego, kompana...bądź kolejną część wizji. Sen i jawa mieszały się w jej głowie, nie pozwalając odnaleźć się w nowej sytuacji. Przypomniała sobie obdartego ze skóry człowieka, leżącego przed wejściem i jego ostatnie słowa namalowane krwią na ścianie. Koszmar...czy ciągle śniła?
Nieznośna cisza przedłużała się, drażniąc zmysły i wyolbrzymiając wątpliwości.
- Kim jesteś? - spytała zimno, kładąc dłoń na rękojeści korbacza. Zamknięty czy nie, człowiek w klatce mógł okazać się czymś innym niż wydawało się na pierwszy rzut oka.

- Wolf - ozwał się z ulgą poznając głos kobiety.
Rozluźnił się i ruszył do portalu. Miał dość brodzenia w podejrzanej wodzie.
- Gdzie reszta? - zapytał jak już był przy niej. Rozglądał się po pomieszczeniu z którego przybyła.

- O to samo chciałam cię zapytać. Jesteś pierwszą żywą osobą, którą widzę od dłuższego czasu - Laura pozwoliła się wyprzedzić, zerkając na najemnika spoda łba. Obserwowała go uważnie, próbując zgadnąć czy również jego nie ominęły szaleńcze wizje.
- Co się z tobą działo, dlaczego wylądowałeś w klatce?-spytała po chwili milczenia.

- Klatce? - obejrzał się za siebie próbując przebić mrok pomieszczenia do którego spadł - Przeklęte ciemności - pokręcił głową - Nie wiem co się stało, ale na pewno jakieś czarnoksięskie sztuczki. Pamiętam sadzawkę, potem światło, a potem wizje… szkoda gadać.
Przetarł zdrowe oko. Poczuł się zmęczony.
- Musimy określić gdzie jesteśmy i znaleźć pozostałych. Psiakrew… zgubiłem do tego miecz, a na brzegu zostawiłem resztę dobytku. Pewnie nie wzięliście go ze sobą, po tym jak przepłynąłem sadzawkę?

Kobieta pokręciła przecząco głową.
- Jak niby mieliśmy to zrobić, skoro poszliśmy zaraz za tobą? A potem...potem skończyło się to co logiczne, a zaczęły majaki. Wszyscy jesteśmy w koszmarze - uśmiechnęła się pod nosem, cytując ostatnie słowa oskórowanego głupca - I tylko od nas zależy w jakim stanie z niego wyjdziemy. Powiedz mi, co widziałeś? - zatrzymała się nagle, wlepiając przeszywające spojrzenie w plecy Wolfa.

- Czy to ważne? - westchnął zastanawiając się czemu jeszcze rozwodzą się nad tymi sztuczkami - Swoją przeszłość, przyszłość… nie wiem. Widziałem człowieka z którym zadarłem.
Odwrócił się po chwili do Laury. W jego głowie pojawiła się wątpliwość, że to znowu może być jakaś wizja. Jak mógłby mieć pewność że tak nie jest? Wszystko co czuł było takie realne. Tak realne jak teraz. A przecież nie mógł tak po prostu zgubić towarzyszy stojąc na brzegu sadzawki. To mogły być czary.
- Koszmar czy nie Lauro, musimy ich znaleźć. Mogli nie przetrwać tych zaklęć tak dobrze, jak my. Skąd przyszłaś? - powiódł spojrzeniem po pomieszczeniu.

- Z kolejnej sali, tej za trupem - warknęła w odpowiedzi, sięgajac wolną ręką między poły szaty i wyciągnęła z nich sztylet - Tego co stało fizycznie po wyjściu z jeziora nie pamiętam. Odzyskałam świadomość może kwadrans temu. Co do reszty, musimy zachować ostrożność. Mogą już nie być ludźmi których znaliśmy. - podrzuciła broń w dłoni, łapiąc za ostrze. Wyciągnęła ją w stronę Wolfa, rękojeścią do przodu.

Wolf przyjął oręż kiwając głową w podzięce. Zastanowił się czy to nie aby kolejna próba.
- W istocie może tak być - rzekł odchrzakając i zatknął sztylet za pas.
Podszedł do drzwi za którymi było źródło światła i otworzył je szerzej. Pomieszczenie w jakim się znajdowali okazało się być zbudowane na planie okręgu. Jeszcze dwie pary drzwi pozostawały niezbadane.
- Chodźmy stąd. Tylko się nie rozdzielajmy.
Uchylil wpierw prawe drzwi, by zerknąć co jest za nimi i nasłuchując jakichkolwiek odgłosów. Następnie otworzył je na oścież.
 
Jaracz jest offline  
Stary 09-05-2014, 21:36   #447
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Galvin i Youviel

Elfka zatrzymała się w pół kroku. Szybko zaczęła określać sytuację. Galvina nie było z nimi przy kryształach, nie było przy tej niefortunnej sytuacji. Nie była z krasnoludem na tyle związana by wizje mogły jego dotyczyć, z drugiej strony… ich rasy od wieków żywią do siebie niechęć.
- Galvinie? - głos elfki zdradzał niepewność i zmęczenie. Youviel była pewna, że uda jej się zmobilizować ciało do walki. Brakło jej jednakoż ducha, który mógł spowodować jej przegraną.
- To ja. Gdzie pozostali? Coście tam znaleźli? - rzucił ostro piwowar.
Widać było po nim zmęczenie, ale również determinację i jakąś niezachwianą pewność siebie.
Youviel milczała chwilę.
- Nie wiem gdzie reszta - zaczęła nie zbliżając się jeszcze do krasnoluda. - [i] Znaleźliśmy miejsce, korytarz który był oddzielony niewielką wyrwą z wodą, sadzawką czy studnią. Każdy kto znalazł się po drugiej stronie przestał reagować na otoczenie - Youviel nie była pewna jak dawno było całe zajście. Przez wizje straciła doszczętnie poczucie czasu.
- Podążyłam za Helvgrimem i Wolfem mając nadzieję, że jak odkryję co się z nimi dzieje uda mi się ich uwolnić. Były też dziwne kryształy dające światło - podzielenie się tymi informacjami z khazadem nie zdawała się elfce groźne, a na pewno pomoże jej zorientować się w tym co dalej.
- Czy w księdze znalazłeś coś pożytecznego? - zapytała.
- Kryształy! - syknął Galvin - Były czerwone? Czerwone jak krew?
Krasnolud nasrożył się, a jego broda i włosy zjeżyły się. Nie czekając na odpowiedź ruszył w kierunku elfki z wyraźnym zamiarem wyminięcia jej.
- Wszystkim grozi wielkie niebezpieczeństwo… nasze dusze i umysły są wystawiane na próbę przez złe moce drzemiące w podziemiach tej twierdzy. Było tam coś jeszcze? - Galvin zatrzymał się kilka kroków przed elfką i rzucił jej ostre spojrzenie - Youviel… miałaś może jakieś… wizje?
Youviel widząc reakcję khazada uśmiechnęła się w duchu. Coś jej podpowiadało, że on albo nie miał wizji albo się im nie poddał.
- Kryształy były blado niebieskie z domieszką zieleni, to przede wszystkim - zaczęła odpowiadać - zdaje sobie sprawę, że jesteśmy w niebezpieczeństwie. Podejrzewam, że wszyscy mieli wizje. Skoro o nich wspominasz to i ciebie nie ominęły - dodała odpowiadając na pytania piwowara. Stała już wyraźniej mniej spięta niż na początku.
- Tam, tam zeszliśmy- wskazała na lewe drzwi - nie wiem jakim cudem znalazłam się w tej części twierdzy.
- Nie ominęły. Upiór kaleczył mnie, ale też kusił mnie. Poprzysiągłem na imię Przodków, że zniszczę go, albo sam zginę próbując. Nie poddałem się i już miałem zginąć, kiedy mara się rozwiała - rzekł Galvin ściskając pewniej topór w dłoni - Jeżeli wszyscy mamy podobnie… to boję się o niektórych. Jeżeli duch tego miejsca może śmiertelnikom pokazać co tylko wyczyta w ich sercach… - krasnolud pokręcił głową.
Chwilę postał z zamkniętymi oczami zastanawiajac się. Po chwili zajrzał we wskazane przez elfkę drzwi.
- Niebiesko-zielone… powinny być krwawo czerwone. Znajdowały się w koronie szaleńca, a potem jakoś zdobył je nekromanta. Mają w sobie potężną moc.
- Te kryształy były w suficie - odparła elfka nie komentując nowo zdobyłych informacji.
- Ummm… - Z krasnoluda momentalnie zeszła para - W takim razie było to zwykłe oświetlenie.
- Ale po tym jak przeszliśmy przez ich światło dopadły nas wizje… chyba, że coś co było dalej w tamtym korytarzu. Mam złe przeczucia. Muszę odnaleźć Wolfa - elfka niespodziewanie podzieliła się z khazadem obawą.
- Jasne. Chodźmy. Trzeba ich uratować. - rzekł Galvin i spojrzał na elfkę - A tak z ciekawości… co tobie się ukazało? Jeżeli nie jest to zbyt osobiste pytanie.
- Jest zbyt osobiste - odpowiedziała krótko - moja przeszłość należy do mnie i nie podoba mi się jak ktoś próbuje się nią bawić - twarz elfki wykrzywiła się w nieładnym grymasie, chwilę po tym jednak podeszła do drzwi prowadząc khazada.
- Zaprowadzę cię gdzie zaczęły nam się wizje.
 
Stalowy jest offline  
Stary 12-05-2014, 01:26   #448
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Zapach krwi, chłód podziemnych sal, zimna stal, euforia i głód władzy... to wszystko było tak realne, namacalne, Helvgrim tego pragnął i zaczynał dostrzegać drogę jaką musi podążyć by to osiągnąć. Wtedy jednak ktoś lub coś zabrał tę radość, to uczucie z osiągnięcia celu. Ciemność spowiła świat i umysł krasnoluda, a on przerażony czuł że zatraca zmysły. Chciał krzyczeć i przeklinać tego kto był odpowiedzialny ze owe zdarzenia, chciał go ukarać, ściąć łeb i naszczać mu w szyję... jednak nie było to możliwe. Miast tego, gdy umysł khazada odzyskał stosunkową równowagę, Helvgrim znalazł się w miejscu dla siebie nowym. Myślał że traci zmysły, że zwariował, bo czy istnieć mogła moc zdolna spowić taką mgłą krasnoludzki rozum, by prznosić materię na jawie i we śnie? Sverrisson bił się z myślami, ale jego osobie nie dane było odpocząć, usiąść i przemyśleć wszystko. Tam gdzie przywiódł go los tym razem, musiał Helv sięgnąć po broń i czując jej dodający otuchy chłód, ruszył by rozejrzeć się po komnacie i by zerknąć do grobowca który to odpieczętowany już będąc, znajdował się w centrum komnaty.

Mrok tajemnicy, tajemnica znaków, znaki mocy... tak, Helv nie znał pisma runicznego i tylko wzrokiem i palcem wodzić mógł po wspaniale wykutych na grobowcu symbolach. W pierwszej chwili krasnolud odsunąć chciał płytę grobową, skoro i tak zaprawa kamieniarza była odłupana, ale dziwne warknięcie zmieniło mocarnie te plany. Helvgrim nie wiedział ile czasu minęło, czy dzień czy pięć, nie wiedział też gdzie reszta jego towarzyszy podróży, zresztą, to nie było już nawet ważne choć szkoda że Galvin nie mógł dostrzec piękna sal tronowych Karak w których to Helv ściął głowę Thorgrimowi, ale czy było to prawdą? Czy faktycznie to się stało czy było wytworem wyobraźni umęczonego dawi i magią tego przeklętego miejsca? Tak czy owak, Helvgrim czuł że Strażnica Dwóch Szczytów to koniec podróży dla niego, miał pewność, po prostu khazadzi czuli takie rzeczy. Dlatego syn Svergrima nie marnował już czasu. Błyskawicznym skokiem znalazł się na płycie grobowej i w każdą z dłoni chwycił po toporze bojowym, które były spuściźną obrońców Dwóch Szczytów.

- Było jak jest i jest jak będzie. Kimkolwiek jesteś wyjdź z ciemności i staw mi czoła w nierównej walce. Skoroś zaś słabszy śmieciu, to dam ci fory. Uderzaj pierwszy! - Zakrzyknął Helvgrim dziarsko w stronę dziwnego cienia który warczał i bulgotał w mroku korytarza. Krasnolud zderzył ze sobą ostrza swych toporów i skrzesał kilka iskier. Uśmiechnął się, przyjął postawę do walki dwoma ostrzami i czekał tak na podwyższeniu... bo nie ma w świecie lepszego miejsca by dokonać żywota niż na katafalku właśnie... a jak przyjdzie zwycięstwo, to niechaj na grobowcu tym narodzi się postać nowa, straszniejsza niż mroki Dwóch Szczytów.
 
VIX jest offline  
Stary 12-05-2014, 09:31   #449
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Wolf / Laura

Wolf uchylił ostrożnie prawe drzwi i dostrzegł korytarz. Krótki i wąski, od którego biegły schody prowadzące na górę. Ruszyli więc oboje, powoli i ostrożnie bacząc by nie wpaść w żadną pułapkę i wypatrując niebezpieczeństwa, które przecie mogło się kryć w mroku tej strażnicy. Schody były śliskie i kręte i dość wysokie, lecz w końcu dotarli oni do kolejnych drzwi. Mosiężne, lekko zaśniedziałe lecz lekko otwarte. Uchylili je by zobaczyć, że były to jedne z tych, które znajdowały się w sali tronowej. Wyszli przez nie i zobaczyli że ku nim zbliżają się ich towarzysze

Lotar / Galvin / Youviel

W końcu elfka, krasnolud i łowca nagród spotkali się. Jak się okazało Galvin chciał by towarzyszka zaprowadziła go w miejsce gdzie zaczęły się wizje. Ruszyli więc powoli, przechodząc z głównej auli do komnaty królewskiej z tronem. Nagle jedne z drzwi zaczęły się otwierać a w nich stanął Wolf i Laura...

Wolf / Laura / Youviel / Lotar / Galvin

Została tylko piątka. Reszta znikła gdzieś. Wszyscy poza Lotarem czuli się głodni i spragnieni. Zmęczenie psychiczne również dopadało każdego lecz nie było czasu na postój bowiem znów rozległy się dziwne odgłosy. Coś szurało, coś się zbliżało...powoli...lecz coraz bardziej było bliżej i bliżej. Jedne z drzwi ze skrzypieniem otwarły się a w nich stanął...Sioban. Nie był jednak on żyw. Był on martwy. Spoglądał na każdego ze swoich dawnych kompanów pustym wzrokiem. Krew zakrzepła już na jego ubraniu, a on sam powoli powłóczył nogami. Ruszył ku wam w dłoni trzymając ułamane ostrze Unicorna.

Helvgrim

Khazad czekał w gotowości bojowej. Mięśnie napiął, groźnie łypiąc spode łba w kierunku mrocznego korytarza. Coś się poruszyło po chwili i z mroku wyłoniła się postać. Trup, żywy trup, który powoli kroczył ku Helvgrimowi zdawał się uśmiechać. Wyschnięte płaty skóry odpadały z niego, lecz nie przeszkadzało to istocie. Puste oczodoły zionęły pustką, a każdy krok tej dziwnej istoty sprawiał, że nawet Helvgrim zaczął czuć trwogę w sercu.



-Kim jestem? Dobre pytanie Helvgrimie a może Vunarze Mistrzu Żalu...Może zadaj sobie pytanie kim Ty jesteś lub kim się stałeś i dlaczego - istota zaśmiała się szyderczo

Trup nie miał przy sobie praktycznie broni poza starym, zardzewiałym mieczem lecz w dłoni trzymał niebieski kryształ, który dziwnie lśnił. Taki sam kryształ Khazad już widział wcześniej.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 19-05-2014, 11:34   #450
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Helvgrim stanął jak wryty, nie sposób było zrobić kroku czy nawet poruszyć ręką, również oddech, zatrzymał się jakby... krasnolud stał i wpatrywał się w zmierzające w jego stronę monstrum. Odpowiedź na słowa stwora formowała się już w głowie khazada ale wciąż nie mógł wyjść z podziwu jak to może być by istota o pergaminowej strukturze, obracająca się w proch, mogła iść a nawet mówić. Straszliwa magia musiała mieć tu swe źródło i Sverrisson wzdrygnął się w myślach gdy nieumarły kroczył będąc dowodem domysłów syna Grung... o nie, syna Hashuta!

- Jestem... jestem... wiem kim jestem stworze! - Ryknął wściekle Helv bo nie było wiele na świecie rzeczy które tak jak słów niemoc by mu doskwierały. Strwożony w sercu lecz zmuszony by działać Helv mówił dalej. - Od dziś zwą mnie już Vunar i jeśliś godzien to i ty możesz mnie tak zwać. Powiedz mi stworze. Jaka to moc okrutna tchnęła życie w twe umęczone czasem ciało? Czego chcesz ode mnie? - Vunar dalej stał w pozycji obronnej, nie ufał zbliżającej się kreaturze, a niebieski kamień trzymany w dłoni trupa był już znany Vunarowi, dlatego na nim krasnolud skupił swój wzrok na kilka chwil.

Potwór zaśmiał się tak że, ciarki Vunarowi przeszły po plecach. Nie ruszył jednak w kierunku Khazada prosto, lecz zaczął iść łukiem powoli. Nie wyglądał jakby szykował się do ataku. Kroki stawiał powoli, jakby to umęczone ciało miała lada chwila miało się rozsypać.

-To jest tylko ciało, które sobie pożyczyłem na chwilę. Me imię zostało usunięte, me imię zostało zapomniane więc mów mi Thazzok. - zagrzmiała istota - Oszukany zostałem niegdyś i teraz cenę najwyższą płacę. Zdradziłem mój lud, zapomniałem o ich dobrze, pogrążając się w swych najmroczniejszych pragnieniach. Teraz przyszła kolej na kolejnego zdrajcę - zaśmiał się ponownie wskazując Vunara swoim zaschniętym palcem -Wszystko kosztuje Vunarze...wszystko…

Thazzok jednak nie poruszył się. Wpatrywał się spokojnie w krasnoluda, szczerząc swoje zasuszone, poczerniałe zęby. Klejnot w dłoni nieumarłego zaczał mocniej świecić.

Vunar zadrżał na ciele, ileż to już razy spotykał nieumarłych, a przecież za każdym razem bał się tak samo, nie znosił ożywieńców, nawet jesli byli wytworem umęczonego umysłu lub magii. Dłonie pewniej chwyciły styliska toporów, Vunar musiał poprawić zacisk na nich bo pot spływał strumieniami z ramion i broń poczynała wyślizgiwać mu się z palców. Kolejne strugi potu ciekły po plecach i twarzy. Wraz z każdym krokiem stwora, Vunar śledził go i poprawiał swą postawę względem potencjalnego wroga, tak by być gotowym na wszystko, o ile było to mozliwe w przypadku tego zdarzenia.

- Wielki zdrajca.- Vunar przełknął ślinę, być może odrobinę za głośno bo chodzący trup zdawał się jakby uśmiechać słysząc te słowa. - Co na taką ścieżkę cię przywiodło, tego nie wiem Thazzoku, ale to co zrobiłem, to zamierzam zrobić nie jest - będzie aktem zdrady a poświęcenia. Być może ty myślałeś kiedyś podobnie, tak jak ja wierzę w to teraz... ale zrobię wszystko by wróciła chwała Azkarh, nawet za cenę własnej duszy. Zapłacę więc. Daj mi potęgę Thazzoku, pokaż drogę a ja wyzwolę cię z okowów jeśli to możliwe. Mów czego oczekujesz? - Helvgrim bił się z myślami jeszcze przez kilka chwil, ale gdy spojrzał na emanujący mocą kryształ, wszelkie wątpliwości odeszły precz i został Vunarem, już na zawsze... tak wtedy myślał.

Istota zaczęła iść. Kroki stawiała powoli. Mierzył wzrokiem Khazada lecz już się nie zaśmiał:

-Chcesz potęgi. Chcesz siły?!! - zagrzmiał ponownie głos odbijając sie echem po komnacie -Pokaż mi swoją siłę. Swoją moc. Uderz. Uderz we mnie z całych sił. Wykorzystaj gniew i złość. Tylko tak zdobędziesz to czego pragniesz. Uderz - stał nie dalej niż pięć metrów od Vunara.

- Więc niech i tak będzie. Poznaj mój gniew! - Vunar skoczył z grobowca. Gdy wzleciał na ułamek chwili, uniósł oba topory i celował w rękę trupa która trzymała kryształ. Vunar nie tyle dostrzegał że moc stwora jest skryta wewnątrz kryształu, ale bardziej pragnął posiadać owe świecidełko. Być może to właśnie ten kryształ był początkiem, kluczem, do potęgi. W szaleńczym ataku Vunar szukał śmierci dla wroga i początku życia dla siebie.

Vunar uderzył w Thazzoka i ostrze mocno zagłębiło się w jego ciele. Płaty skóry oderwały się od kości i mięśni opadając na ziemię. Kości zachrzęściły, krusząc się pod naporem potężnego uderzenia. Istota jednak nie okazała bólu ani strachu. Drugi z toporów trafił idealnie w korpus, przecinając go na pół. Z wnętrza wylały się robaki, które rozpierzchły się po podłodze. Potwór uśmiechnął się złowrogo i upadł na kolana:

-Tak jesteś gotów. Czuję to..gniew i nienawiść cię przepełnia więc zapamiętaj me słowa - głowa istoty odpadła nagle od tułowia, lecz usta jej nadal się poruszały szepcząc

-Na służbę, Król zdrajców zdrajcę bierze
Czysta krew może złamać to przymierze
Nie siłą, lecz dobrowolnie musi być oddana
Tylko tak, ta klątwa zostanie złamana
Inaczej stuletnia służba cię tu czeka
Stając się sędzią, katem dla człowieka
W ich grzechy, pragnienia będziesz miał wejrzenie
Zwierciadło stanie się twym więzieniem
 
VIX jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172