|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
16-10-2013, 10:16 | #221 |
Administrator Reputacja: 1 | Gotfryd bezradnie rozglądał się dokoła, nie bardzo wiedząc, co mógłby zrobić. Pchać się z łapami do pomocy Marcusowi, czy też - tak jak to robił Dieter - biegać po okolicy w poszukiwaniu medyka. - Gdzie tu jest świątynia Shallyi? - spytał głośno. - Pomóżcie go tam zanieść. Zapłacimy za pomoc. |
16-10-2013, 10:53 | #222 |
Reputacja: 1 | Magnus biegł ile sił w nogach zdając sobie sprawę, że najlepiej będzie złapać asasyna żywego i wyciągnąć tyle informacji, ile się da. Pociski zaczęły trafiać w przechodniów, tyle dobrego że skurwiel denerwuje się nadciągającym komitetem i zaczyna chybiać. Miecznik nie zatrzymując się zaczął szukać wzrokiem jakiegoś wejścia na dach budynku.
__________________ - Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD. - Oh... Sorry about that... - I killed HIM :3! |
16-10-2013, 12:02 | #223 |
Reputacja: 1 | - Z drogi! No jużże! Ruszać się! - pokrzykiwania wyprzedzały przedzierającego się przez tłum Wolmara. Czasem tylko dodawał ciszej "przepraszam", kiedy rozgarniająca ludzką rzekę ręka trafiała na wydatny biust jakiej przekupki. W którymś momencie znów poczuł miłą dla dłoni i zmysłów miękkość, ale nim zdołał wykrztusić przeprosiny właścicielka posłała mu śliczny i wcale nie zagniewany uśmiech. Zważywszy na to, że jej lico było przyjemne dla oka, krągłości takoż i kibić w rozsądnych rozmiarach, adept wyszczerzył się jedynie jak umiał najpiękniej, a dłoń jego pozostała w zakazanym konwenansami miejscu dłużej, niźli wynikało z przypadkowego dotknięcia. Zaraz jednak gnać musiał dalej, wzdychając z powodu życiowej niesprawiedliwości i złorzecząc zamachowcowi. - Morowa zaraza! Trędowaci! - dorzucił kolejne argumenty dla potwornej ciżby oblegającej plac, a wokół niego zaraz zrobiło się przestronniej. Pędził w miejsce, gdzie miał nadzieję natrafić na strzelca.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... Ostatnio edytowane przez Gob1in : 16-10-2013 o 13:37. |
16-10-2013, 12:46 | #224 |
Reputacja: 1 | - Suczy syn! - zaklął Gaston widząc jak bełt mija go o włos i trafia w przechodnia. Łowca nie miał zamiaru przez to rezygnować z pościgu. Złapanie tego gnojka mogło spowodować przełom w śledztwie, które szczerze powiedziawszy szło bardzo powoli. Przepychał się łokciami przez spanikowany tłum starając się podążyć za Magnusem który częściowo utorował mu drogę. |
18-10-2013, 21:56 | #225 |
Reputacja: 1 | Markus, Dieter, Gotfryd Ktoś mało spanikowany i w miarę rozgarnięty wskazał w końcu drogę do gabinetu cyrulika, który znajdował się dwie przecznice od placu. Zważywszy na stan umierającego Magnusa, całkiem daleko. Podnieśli wspólnymi siłami bezwładne, zbroczone krwią ciało towarzysza i przepychając się przez ciżbę, która jakby nieco się przerzedziła, ruszyli ku wskazanemu budynkowi. Przekroczyli nieco zbutwiałe, rozwarte wrota wiodące na obskurny wewnętrzny dziedziniec przypominający studnię i z trudem dostrzegli kołyszący się, zatarty i niedbale wykonany szyld nad jednymi z drzwi wiodących do środka budynku. Wnętrze nie zachęcało. Cuchnęło zgnilizną i tanim alkoholem. Było brudno i już na pierwszy rzut oka można się było zorientować, że medyk tu urzędujący nie należy do najlepszej kategorii. Można było raczej założyć, że należy raczej do tych mniej uczęszczanych, wręcz unikanych. Ale jak to się mówi, na bezrybiu i rak ryba... - Klienci – odezwał się zachrypnięty głos, charakterystycznie skracając samogłoski. Zza kotary, która chyba nigdy nie była prana, wychylił się obskurny typ raczej przypominający rzeźnika niż lekarza. W ręku trzymał odkorkowaną flaszę, a drugą ręką drapał się po opuchniętym, owrzodzonym nosie. Potrząsnął butelką, której zawartość chlupnęła głośno. – Cóż... Znieczulenie już mamy... Można operować... Magnus Szybka obserwacja budynku, przed którym się znalazł okazała się na tyle owocna, że już po chwili wpadł na wąską klatkę schodową i pędził ile sił w nogach po trzeszczących, chyboczących się schodach w kierunku dachu. Po chwili dopadł do zatrzaśniętej, prowadzącej na dach klapy. Mocowanie się z nią zajęło mu chwilę i gdy wychylił ostrożnie głowę ponad krawędź, na górze nie dostrzegł już nikogo. Gaston To, że Czarny został trochę z tyłu, okazało się bardzo pomocne. Widział plecy Magnusa znikającego we wnętrzu budynku i już miał pognać za nim, kiedy kątem oka złowił ruch na krawędzi dachu. Zamiast wchodzić do środka pognał wzdłuż muru i skręcił za róg, w ostatnim momencie dostrzegając zakapturzoną postać znikającą za kolejnym budynkiem. Wolmar Chwila przyjemności kosztowała maga stratę czasu. Co prawda udało mu się wyzwolić spod czaru urokliwej dziewki, ale myśli o niej nadal go rozpraszały, a nabrzmiałe w kroku spodnie nieco utrudniały bieg. Dobiegł do skraju placu i wpadł szybko w uliczkę, którą miał nadzieję dobiec na tyły budynku. Po chwili zatrzymał się jednak, gdyż zaułek do którego trafił zakręcał w dokładnie przeciwnym kierunku, prowadząc na tyły jakiejś sporej oberży, sądząc po wielkości składowanych tam beczek i skrzyń, pomiędzy którymi kręcił się mały tłumek parobczaków. |
18-10-2013, 22:35 | #226 |
Reputacja: 1 | Wolmar zatrzymał się, sycząc przekleństwo przez zaciśnięte wargi. Nic, trudno. Tędy do zamachowca się nie dostanie. A to oznacza, że czas wracać na plac i pomóc towarzyszom. Albo chocia ślepia za dziewką nadobną polampić. Ehh... Na miejscu okazało się, że rannego i innych nie było. Pewnikiem do cyrulika zanieśli biedaka. Klein postanowił kierować się śladami krwi, a gdyby te zadeptane zostały, czy z innych powodów nie mógł odgadnąć, gdzie się podziewają tamci, to do Deschampsa pójdzie. W końcu tak planowali uprzednio. Może tam go znajdą, albo przynajmniej dowie się czego nowego. Bo ten cały Altdorf zaczynał go męczyć. Co innego lasy, niewielkie sioła kmiotków, czy inne ostępy. Tam czuł się najlepiej. Tutaj tylko nos przyszło zatykać, bo co i rusz smrodem zajeżdżało z lewa, czy prawa. O znowu. "Zda się, że woda różana, albo chociaż kąpiel w rzece obce są większości tutejszych mieszkańców..." - przepychający się przez ciżbę Wolmar pomstował na czułe powonienie, jakim obdarzyli go bogowie.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
21-10-2013, 13:56 | #227 |
Administrator Reputacja: 1 | - Siebie chcesz znieczulać? - spytał zaskoczony Gotfryd. - Czy tego biedaka? - Wskazał na rannego. Nora, w jakiej ten podejrzanej jakości medyk przeprowadzał swoje operacje, nie napawała optymizmem. Medyk z pewnością nie należał do najlepszych w mieście. Czy nie lepiej było po prostu pozwolić Magnusowi spokojnie umrzeć? - Popilnujcie go - zaproponował Gotfryd, nie określając, kogo miał na myśli - medyka czy rannego. - Ja za chwilę wrócę. Miał zamiar znaleźć jakąś pomoc - innego medyka, albo świątynię Shallyi, co by było najlepszym wyjściem. |
21-10-2013, 22:08 | #228 |
Reputacja: 1 | Gaston miał dużo szczęścia, że zobaczył uciekającego zabójcę. Zaklął coś pod nosem i pognał za parszywym draniem. Dopadnięcie tego gagatka było teraz priorytetem i Zwart nie zamierzał spartolić roboty. |
25-10-2013, 08:26 | #229 |
Reputacja: 1 | Magnus czym prędzej dostał się na dach... Gdzie nikogo już nie było! Miecznik rozejrzał się dookoła szukając wzrokiem po uliczkach kogokolwiek, kto pasował do sylwetki kusznika. Po kilku sekundach dostrzegł lecącego na złamanie karku Gastona, postanowił więc zaufać koledze, że to on wypatrzył zbira. Raz kozie śmierć, jak to się mówi, i poleciał w dół pomóc Zwartowi w pościgu.
__________________ - Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD. - Oh... Sorry about that... - I killed HIM :3! |
25-10-2013, 09:44 | #230 |
Reputacja: 1 | - No to żeśmy się wpakowali z deszczu pod rynnę... - rzekł kapłan po ujrzeniu stanu w jakim jest przybytek i sam medyk. Zabranie Magnusa do innego miejsca nie miało prawa istnieć. W obecnym stanie mógłby nie przeżyć kolejnej podróży do innego budynku. Czas uciekał a było go już i tak wystarczająco mało. -Drogi panie ... nie ważne jak pan się nazywa, nie jest pan w stanie operować tak samo jak ten lokal nie wygląda na uczęszczany. Nie będę wnikać w pańskie interesy jednak proszę nam udostępnić jak najszybciej sprzęt a łaska Sigmara pana nie ominie. Markusie musimy sami go operować, mam nadzieję, że twoje nauki medyczne nie poszły jak krew w piach, mów co mam robić a będę ci pomagać. Czas nam ucieka. Dieter nie zastanawiając się zaczął rozglądać się po pomieszczeniu szukając wszystkich narzędzi jakie tylko mogą być potrzebne.
__________________ "Widzieliście go ? Rycerz chędożony! Herbowy! trzy lwy w tarczy! Dwa srają, a trzeci warczy!" |