|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
13-06-2014, 19:12 | #411 |
Administrator Reputacja: 1 | Skoro komuś było po drodze do karczmy, to znaczyło, że Ernst nie musiał iść tam sam. A jak pojawi się tam większe towarzystwo, to może i rozmowa z karczmarzem będzie prostsza i przyniesie większe efekty. - Też się tam wybieram - powiedział, nie zdradzając, jakie są motywy jego postępowania. |
13-06-2014, 19:50 | #412 |
Reputacja: 1 | - Nie wyciągajcie broni, jeśli jakąkolwiek macie. Nie warto kusić losu. Zabieramy smarkulę i każdy idzie gdzie mu wygodnie. Sam zamierzał o świcie odpłynąć barką do Bechafen, z kompanami lub bez nich. |
16-06-2014, 22:59 | #413 |
Reputacja: 1 | Drużyna dotarła do karczmy. Wszystko wyglądało tak jak powiedział Alivon gdyby nie złodzieje. Byli już i tutaj, przywłaszczali sobie dobra, które ukradli ludzie Alivona i przywieźli do karczmy. Z daleko dało się zobaczyć tę sylwetkę, ten wyraz twarzy był to herszt gildii złodziei. Bohaterowie przystanęli nie wiedząc co robić, czy iść dalej czy też jak najdalej stąd. Z pewnością ciężko było by im cokolwiek wybrać gdyby nie ta właśnie postać. Gdy tylko ich zobaczył skinął dłonią, co można było odebrać tylko w jeden sposób. Podeszli. Złodziej uśmiechał się, był wesoły. Z pewnej strony nic dziwnego w ciągu jednej nocy tyle łupów, któż by się nie cieszył. Karczmarza nigdzie nie było widać, zaś ich towarzyszka stała bezbronna. -Dobrze, że jesteście. - powiedział ironicznie - coś zgubiliście. A ja powiedziałem, abyście wszyscy jak najszybciej opuścili miasto. Tak więc teraz macie na to szansę. - mówić to pchnął Leę w stronę grupy. Śmiał się, był to szyderczy śmiech. W tym samym momencie kilku złodziei napięło cięciwy łuków i zaczęli celować w grupę. Wiatr wiał w oczy, wszystko szło na przekór, miast było okrutne. Wszystko to co się tutaj działo skazywało coraz to na gorsze upokorzenia. Bohaterowie nie mieli wyjścia, jedyna droga jaką dawali im napastnicy była w stronę bram miasta, gdzie też się skierowali. Bez broni, bez zapasów musieli opuścić to zwariowane miasto, pełne kłamstw i upodleń. Przekraczając bramę dało się jeszcze słyszeć śmiech i krzyk: -Nigdy więcej!! Był to koniec, koniec na dzisiaj, koniec na teraz. Pozostawało wiele pytań, pozostawało wiele odpowiedzi, które były w mieście. Były one na później, na czas gdy wszystko przycichnie. Teraz trzeba było przetrwać, aby żyć. Wszystko wskazywało na deszcz, ulewny deszcz. Pogoda także im nie sprzyjała, nie tylko Ronald nie był hojny, ale i Taal nie dopieszczał. Mogli mieć tylko nadzieję aby nie spotkać Mora, bo z Khornem się rozprawili. KONIEC |
|
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
| |