|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
30-05-2014, 21:35 | #51 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Wszyscy, no może za wyjątkiem Berwika palili się do działania. Złodziejaszek stał niepewnie w progu. Wszyscy też chcieli zawrzeć bliższą znajomość z pokojówkami, a przynajmniej dowiedzieć się od nich co tu zaszło. Elfi mag miał co do tego pewne zastrzeżenia. Konkretnie chciał się posłużyć magią by z pewnej, bezpiecznej, o ile taka była, odległości dotknąć jednej z kobiet. Niestety Torsten a także krasnolud zgłosili zdecydowany sprzeciw. Czy mieli rację? Niebawem mieli się przekonać bo końcówka rapiera rozbójnika zmierzała w kierunku głowy jednej z pokojówek. Gdy ją dotknęła wydarzenia gwałtownie przyśpieszyły. Obie pokojówki jednocześnie wstały, opuściły dłonie odsłaniając przegniłe twarze i ruszyły na intruzów by ich pożreć. Teraz śmiałkowie przekonali się z kim mieli do czynienia- zombi. Pokojówki umarły wiele lat temu w swym pokoju i ich dusze zostały uwięzione w gnijących ciałach. Torsten i Grim z trudem opanowali strach, reszta nie miała tyle szczęścia. Felix, Degnir i Berwik stali z szeroko otwartymi ustami i oczami jak spodki, niezdolni, by wykonać jakikolwiek ruch. Jedna z kobiet zaatakowała Torstena a druga Felixa. Torsten wykonał kilka ciosów, lecz albo wszystkie chybiły, albo nie wyrządziły zombi poważniejszych szkód. Zombi odpowiedział atakiem, ale Torsten bez trudu uniknął powolnego ataku. Felix też miał szczęście. Wymierzony w niego atak chybił. Najwyraźniej nieumarli mieli trudności z koordynacją. Jedyną osobą, która zaatakowała skutecznie był Grim. Elf wypuścił strzałę, która utkwiła głęboko w korpusie zombiego, który atakował Felixa. Jedynie dwóch śmiałków atakowało wroga, bo reszta nadal nie przezwyciężyła strachu. Torsten wyprowadził serię ataków z których dwa razy jego rapier trafił przeciwnika. Cięcia poważnie uszkodziły nieumarłą. Ta jednak wciąż atakowała. Kolejną strzałę w nieumarłą atakującą Felixa wypuścił Grim. I tym razem trafił, trudno jednak było ocenić jakie uszkodzenia spowodował pocisk. Zombi poruszało się jakby nigdy nic i wykorzystało to, by ponownie zaatakować Felixa. Trafiło, poważnie raniąc wystraszonego zwiadowcę w prawą nogę. Ten, cały czas był wystraszony i niezdolny do obrony. Zaatakowało też zombi walczące z Torstenem, jednak na szczęście dla rozbójnika chybiło. Walka trwała a żadnemu z wystraszonych nie udało się dojść do siebie. Berwik, Degnir i Felix cały czas trzęśli się ze strachu niezdolni do działania. Kolejny raz zaatakował Torsten. Niestety oba jego ataki było chybione. Do zombiego atakującego Felixa kolejny raz strzelił Grim i kolejny raz trafił. Trafiony zombi lekko się zachwiał, lecz dalej konsekwentnie atakował zwiadowcę. Zombi walczące z Torstenem szaleńczo, jakby przeczuwało swój koniec rzuciło się do ataku. Trafiło bardzo poważnie raniąc rozbójnika w korpus. Nie pomógł nawet kaftan kolczy i skórzana kurta. Torsten bardzo wyraźnie odczuł to uderzenie, aż się zachwiał na nogach. Zombi walczące z bezradnym Felixem także zaatakowało i one również trafiło poważnie raniąc zwiadowcę w korpus. Felix ledwo trzymał się na nogach. Po kolejnej serii ciosów swój strach wreszcie udało się przełamać Berwikowi. Ruszył on na zombi atakujące Felixa jednak chybił swój atak. Torsten zaatakował z myślą o wykończeniu swojego przeciwnika. Trafił zadając bardzo silny cios, który pozbawił zombi głowy. Ciało pokojówki bezwładnie opadło na ziemię. Elf widząc jak dramatyczna jest sytuacja i że życie Felixa wisi na włosku postanowił znowu sięgnąć po magię. Splótł on zaklęcie i rzucił magicznym żądłem w rozkładające się zwłoki. Cios był tak silny, że zwłoki rozpadły się na kawałki. Walka była skończona a Felix ocalony. Do działania przystąpił Berwik. Zaczął szczegółowe przetrząsanie pokoju. Wkrótce jego praca przyniosła efekty. Z tyłu jednej z szuflad komody znalazł sakiewkę z ośmioma złotymi koronami z 2312 roku. Były tam też kolczyki z chryzoberylami i złoty sygnet. |
30-05-2014, 23:13 | #52 |
Reputacja: 1 | Felix osunął się na podłogę. - Wy I took this job - Wymamrotał i plunął krwią. - Czy to mnie tak zamroczyło czy tu się zrobiło ciemno. Nie obrażę się... - kaszlnięcie -...jeśli ktoś poskłada mnie do kupy. - Ledwo wydusił z siebie. Nie miał sił by więcej mówić. Wiedział, że jedyną jego nadzieją jest teraz Degnir. Jeśli sam nie oberwał w czasie walki. W sumie nie wiedział, czy którykolwiek z nieszczęśników, którzy tu trafili, jeszcze stał. Najpierw zjadł go strach i nie potrafił skupić się na niczym, prócz napierającej paszczy tego obrzydłego potwora. Teraz nie widział nic. |
31-05-2014, 11:52 | #53 |
Reputacja: 1 | Wszystko czegokolwiek dotknęli w tym cholernym domu ożywało. Powinien już dużo wcześniej się do tego przyzwyczaić, jednak powstanie dwójki zombie tak go przeraziło, że przez dłuższy czas nie był w stanie wykonać żadnego ruchu. Stał tylko z szeroko rozwartymi ustami, niczym skamieniały i patrzył jak plugawe stwory biją jego towarzyszy. Gdy wreszcie się otrząsnął, ścisnął mocniej miecz w garści i ruszył na stwora. Chybił jednak – w końcu nie był wojownikiem, ale zwykłym złodziejem. Zaczynał się zastanawiać co właściwie tutaj robi. Przeklęte szczury. Walka była skończona. Szczęśliwie, zdaniem Berwika, gdyż nikt nie zginął. Felix mógł mieć o tym inne zdanie, jednak złodziej nie był w stanie mu pomóc. Musiał jednak przyznać, że gdy życie Felixa zawisło na na włosku serce podeszło mu do gardła. Nie dlatego że czuł jakąś szczególną sympatię do tego człowieka, ale dlatego, że wtedy zostałoby ich tylko czterech. Czterech którzy pewnie wkrótce podążyliby do krainy śmierci za tym pierwszym. Widząc że niebezpieczeństwo zostało chwilowo zażegnane, złodziej zabrał się za to co wychodziło mu najlepiej: za szabrowanie. Nie czuł jednak radości, jak zawsze towarzyszyła mu, gdy pakował złoto czy kosztowności do swojego worka. Bez przekonania zabrał wszystko co znalazł w szufladzie. Na co im złoto i klejnoty, jeśli stracą towarzysza... a prędzej czy później życie. Złodziej nabawił się niezłego stracha. -To może zrobimy tak: zaglądamy do wszystkich pokoi nie wchodząc do nich. Może uda nam się rozpoznać ten w którym jest księga. Co wy na to? Ostatnio edytowane przez nefarinus : 31-05-2014 o 11:57. |
01-06-2014, 11:00 | #54 |
Reputacja: 1 | - Jo nie wiym Torstenie jako to z Tobą je, że swoimi ryncami zawsze coś sprowokujesz. Powoli myśla, że ta magia elfona je mijszym złem niż Twoje dotykalstwo. Degnir mówiąc to lekko drżał. Choć strach zaczynał go powoli opuszczać. Łodpol na ta Twoja faja i dej zakurzyć co się uspokoja. Bo taki rozedrgany wiela Wam niy pomoga. Kiedy khazad po paru pyknięciach z fajki doszedł do siebie podwinął rękawy. W pierwszej chwili z pomocą towarzyszy trzeba było zdjąć pancerze Felixa które zasłaniały rany oraz porozcinać ubrania na korpusie i prawej nodze – tam gdzie paskudy poszarpały ciało zwiadowcy. Następnie medyk przemył obie rany żeby zobaczyć która jest głębsza, leje się z niej więcej krwi i ogólne jest groźniejsza. Kiedy ocenił jego stan opowiedział mu co będzie robił. - No pewno czeka Cie bolesne szycie obu ran. Ni mom przy sobie Felixie szpirutusu co byś trocha mnij czuł bólu. Dobrze, że zawsze przy sobie nosza ta dymbowo laga. Jak chcesz możesz se ją przygryzać. Podał ją zwiadowcy. Poznaczona śladami dziesiątek ugryzień poprzednich pacjentów oraz okopcona dymem ognistego demona była swoistym zapisem historii Degnira. Felix sam musiał zdecydować czy jest na tyle odporny na ból by oszczędzić im swoich głośnych jęków lub krzyków. Nikt przecież nie chciał żeby w trakcie pracy medyka coś jeszcze przylazło do pokoju zwabione hałasem. Z fajką Torstena w ustach zaczął pracować jakby otoczenie przestało go całkowicie interesować. Liczyło się tylko zdrowie towarzysza. Najpierw oczyścił ranę w korpusie. Z radością stwierdził, że pazury i zęby szkarad nie przebiły się dzięki pancerzowi i mięśniom brzucha głębiej. Gdyby dosięgły jelit zwiadowcę czekałaby najprawdopodobniej kilkudniowa śmierć w potwornych mękach. Zszył ranę i solidnie ją zabandażował. Z nogą było trochę lepiej. Choć nie rewelacyjnie bo i tu potężne pazury żywych trupów dosięgły mięśni prawego uda. - Bydziesz pora dni trocha kuloł ale niy bój się. Tak musi być. Som my już za półmetkiem roboty. Dokończył szycie. Później nałożył solidne opatrunki. A na końcu wytłumaczył pacjentowi że teraz gwałtowne ruchy i biegi nie są wskazane. Chyba, że chce być szyty jeszcze raz. Wysypał to co zostało niedopalone w fajce i oddał ją Torstenowi. - Teraz zajmnymy się Tobą gagatku. Dobrze żeś sam se zdejmnył te pancerze. U Ciebie lepij to wyglondo. Domy Ci ze trzy szwy co by gojenie przyśpieszyć. Torsten nie wyglądał na najszczęśliwszego na świecie kiedy krasnolud zaczął i jemu udzielać pomocy. Ale medyk nie słuchał jago protestów. Jak nikt wiedział, że takie rany może i pozornie niegroźne bardzo osłabiały w dłuższym okresie czasu. Ranni nieraz mieli wysokie gorączki. A tu każda sprawna para rąk była na wagę złota. I zwiększała ich szanse na wyjście stąd w jednym kawałku. Umęczył się przy obu pacjentach strasznie. W Averheimie tyle szwów zakładał w całym miesiącu. Na razie jeszcze miał zapasy medykamentów, ale jak tak dalej pójdzie… Wolał o tym nie myśleć. Berwik zaproponował iść dalej. Khazad się z nim nie zgadzał. - Dychnijmy se tu ze godzinę. Rannym przydo się trochu poleżeć. Możno mo kieryś z Was co przegryźć albo łyknąć? Krasnolud przysiadł gdzieś kątem i zagaił rozmowę. - Tak samo uważom, że niy ma synsu wlazować do kożdej izby. Bo za chwila wykrwawimy się cołkiem. Lepij od proga sobie popatrzeć. No i teroz Felix to już raczej yno kuszą we walce nas wspomoże bo niy wyobrażom sobie tego, że macho mieczem. |
01-06-2014, 17:56 | #55 |
Reputacja: 1 | Felix przygryzł lago. Nie było co zgrywać twardziela, szczególnie, że ledwo żył. Jak poczuł się w marę na siłach rzekł: - Masz mą dozgonną wdzięczność mości Degnirze. Dzięki Tobie mam większe szanse dowiedzieć się czemu nas tu wszystko chce pozabijać. - zrobił krótką przerwę. - Z tego co udało mi się zauważyć poczwara, która mnie atakowała padła od tego samego, co na dole rzucił elf, więc i Tobie Grimie dziękuję. Jak widać w tak przeklętym miejscu jak to magia jest przydatną sztuką. Jeśli chodzi o mnie, nie mam nic przeciw, byś ubijał magią wszystko co będzie próbować nas zabić. Gdy krasnolud spytał o jadło powiedział: - Odpoczynek na pewno nam się przyda. W moim plecaku znajdzie się trochę strawy. Starczy dla wszystkich. Niestety napitek jaki miałem poszedł na walkę z ogniem. Co do zwiedzania mogłem się uprzeć przy tym pomyśle wcześniej, ale nie ma co myśleć co by było gdyby. |
02-06-2014, 16:25 | #56 |
Reputacja: 1 | Po ostatnim zaklęciu elf dłuższą chwilę dochodził do siebie. Próbował uspokoić wzburzone myśli, szczególnie że przed chwilą utwierdził się w przekonaniu, jak bardzo mogą one przeszkadzać. Trójka towarzyszy sparaliżowana wyobrażeniami o tym, co mogą z nimi zrobić nieumarli była kompletnie nieprzydatna w walce. Grim spojrzał kątem oka na zszywanego w tym momencie Felixa. Miał niesamowicie dużo szczęścia. Strach innych jakby uchował, jednak go mógł pogrzebać. Współczuł mężczyźnie, domyślał się, co sam by czuł, będąc pogryzionym przez zombie. Wzdrygnął się na samą myśl. Próbował ostrożnie wyczuć, czy krasnolud jest z tych istot, którym przeszkadza, gdy ktoś im patrzy na ręce. Jednak khazad wydawał się w ogóle nie zauważać obecnego za jego plecami elfa. Grim skrzętnie skorzystał z okazji, podpatrując techniki, jakimi się posługuje jego towarzysz. Często pluł sobie w brodę, że nie umie leczyć. To była jedna z tych umiejętności, których możesz nie wykorzystywać przez całe życie, a potem w jednej chwili one o nim decydują. Młody elf odsunął od siebie wszystkie niepotrzebne myśli, starając się zrozumieć i zapamiętać jak najwięcej z obserwowanej czynności. W międzyczasie Felix podszedł do niego i podziękował za ratunek. Grim zauważył, że do tej pory nikt nie ofukał go za ostatni czar. Widział progres. Skinął głową Felixowi na znak szacunku do zmiany jego podejścia. W końcu nieważne, czy ktoś się myli. Ważne jest to, czy umie zmienić swoje przekonania. Felix potrafił. Choć właściwie był gotów do drogi, to rozsądek podpowiadał mu, że lepiej byłoby zostać tu na jakiś czas. Może nawet dłużej niż godzina, o której wspomniał Degnir. - Dobrze mówicie. Rannym przyda się odpoczynek. A i naszym zszarganym nerwom również. Poza tym muszę powiedzieć, że chciałbym was bardziej poznać. Staliście mi się w pewien paradoksalny sposób bliski - znam wasze odruchy w obliczu śmiertelnego zagrożenia, lecz nie wiem czym się zajmowaliście przez ostatnie lata. - Rozejrzał się po obecnych. - Kto zacznie? - Dodał z uśmiechem. |
02-06-2014, 22:30 | #57 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Śmiałkowie zdecydowali się przeczekać w pokoju do którego się dostali. Nie był to wybór do końca zły. Po zabiciu dwóch zombich pokojówek mieli względny spokój nie licząc smrodu rozkładających się ciał i odgłosów dostarczanych przez nawiedzony dom. Były to głównie skrzypnięcia i westchnienia przypominające odgłosy żywego organizmu. Berwik, który nie mógł usiedzieć na miejscu spenetrował pomieszczenia na południe od pokoju w którym się znajdowali. W pierwszym znalazł prześcieradła, ręczniki i poszewki, całkowicie przeżarte przez mole i bezużyteczne, w drugim flaszki z oliwą, małe lampki, pudła z łojowymi świecami, zmiotki, kubeł ze szmata do podłogi i inne tego typu przedmioty. Niestety nie znalazł wśród tych szpargałów nic użytecznego. W ten sposób spędzili noc a przynajmniej to co nocą im się wydawało. Nowy dzień przyniósł nowe nadzieje i nowe wybory przed którymi stanęli śmiałkowie. |
03-06-2014, 11:12 | #58 |
Reputacja: 1 | Chyba musiało być już dość późno. Wszyscy byli zmęczeni walką i dziwami które oglądali w tym domu. Ale Degnir wiedział, że spanie w izbie z truchłem może wywołać jaki mór w powietrzu – wytaszczył oba ciała w stronę schodów i tam je zrzucił. Kiedy wrócił Berwik przyniósł skądś małą oliwną lampkę i pudło łojowych świec. W izbie zrobiło się przyjemniej. Zamknęli drzwi i przystawili je jakimś cięższym meblem. Teraz było względnie bezpiecznie. Każdy rozpłaszczył się gdzie tylko mógł. Jak na razie nikt nie odpowiedział elfowi. - A cóż tu wiela opowiadać. Jestem Degnir syn Mordrina licencjonowany medyk z Agbeiten w Averlandzie. Tam się urodziłech i mom rodzina. Nie żeby baba i dziatki – na to przez lata nauki nie było czasu. Godom o ojcu, matuli i dwóch braciach ze ich rodzinami. Pacjentów przyjmuja w gabinecie na Lindenstrasse 58. Ale często mie tam niy ma bo mom, to znaczy miołech przed tym porwaniem pacjentów w bogatszych włościach pod miastem i nie roz zajeżdżali po mnie stangreci ich działoł we domach wielkich panów. I właśnie jak żem wracoł do domu we nocy z takiej roboty to te zawszone szczurzyska się na mie zasadziły! Nie wiym czegóż to łode mnie chciały po chyba parę dni spędziłem we śmierdzącej jamie leżąc pokotem z innymi nieszczęśnikami… Degnir nie wynurzał się zbyt bardzo. Popadł w melancholię słuchając opowieści innych. Okazało się, że wspominanie życia sprzed dosłownie niecałego miesiąca bardzo go bolało. Czy już nigdy nie wróci do swojego gabinetu? Co teraz robią jego krewni? Co w ogóle będzie dalej? Przecież miał tyle pięknych planów na przyszłość. A teraz siedzi w izbie domu który skrzypi, jęczy i chce ich śmierci. *** Sen nie przyniósł wyczekiwanego ukojenia. Ciągle budziły go dziwne dźwięki. Do tego nie był nawykły do spania z tyloma osobami – albo ktoś się wiercił, albo chrapał, albo wzdychał przez sen… Kiedy zaczęli się powoli budzić pierwsze co zrobił medyk to sprawdzenie stanu rannych. Pierwszym którego stan zbadał był Felix. Ściągnął jego opatrunki, przemył rany, nasmarował je jakimiś maściami i z powrotem je owinął bandażami. Później zajrzał na Torstena. Okazało się, że na nim wszystko goi się jak na psie. Wspaniale. Następnym w kolejce był elf. - No panie elfonie. Wczorajś mi zaglondoł bez ramie jak robia swoja robota to dziś popatrzysz se z pierwszej osoby he, he. Opatrzył i elfa, a na koniec zajął się swoją obolałą twarzą. Kiedy wszystko było zrobione jak należy nadszedł czas ustalenia gdzie udadzą się dalej. - Jo myśla, że zrobimy tak jak było godane wcześniej – mogymy po kolei zaglądać do wszystkich izb, a jak uznomy, że księga tam moge być to dopiero wchodzymy. Złapał do ręki pałkę i był gotów ruszać. |
03-06-2014, 12:08 | #59 |
Reputacja: 1 | Felix nie miał na tyle sił, by pierwszy zacząć. Jednak nim w końcu krasnolud jako pierwszy się pokusił by odpowiedzieć elfowi, miał czas by wypocząć. - Ja za to w odróżnieniu od Degnira nie zajmuje jednego miejsca na dłużej. Na początku mówiłem wam, że swe nazwisko zgubiłem w podróży. Tak ściślej to już na jej samym początku. Urodziłem się na pustkowiach. Nie jest to miejsce, gdzie dożywa się późnej starości. Moi rodzice zmarli za mego dziecięcych lat. Tak zaczęła się ma wędrówka. Zostawanie w jednym miejscu oznaczało śmierć. Przeszedłem wiele ziem. Widziałem różne istoty, od ludzi, krosnoludy, elfy, niziołki po te miej cywilizowane jak ogry, trolle gobliny. Zwiadowcą zostałem, gdy opowiedziałem militarnym co widziałem na swych wędrówkach. Obiecali mi płacić za opowieści z podróży. - tu się uśmiechnął. - trafiłem tu bo szczury zaczęły nękać jedno z miasteczek, które odwiedzałem. Po wysłuchaniu innych zasnął twardym snem. Był zbyt zmęczony by jeszcze czuwać. Rano na słowa krasnoluda odrzekł: - Im mniej walk tym większe szanse, że znów mnie tak pochlastają. - zebrał się i powiedział - Jestem gotów. |
03-06-2014, 12:57 | #60 |
Reputacja: 1 | Co prawda Torsten nie spodziewał się krasawic, jak mawiają na piękne dziewczyny w Kislewie, ale też nie sądził, że zobaczy takie okropieństwa. Aż przeszedł mu dreszcz wzdłuż pleców. Na szczęście przełamał słabość i mógł walczyć, a jak już zaczął, to i przestał się bać. Skupił się na pokonaniu poczwary i udało mu się pozbawić ją głowy, choć przedtem dostał cios brudnymi pazurami, aż nim zachwiało. - No to plan poszedł się … Coście się tak spietrali? Trupów nie widzieliście, czy jak? Mieliście strzelać. – powiedział z wyrzutem patrząc na swoją ranę, gdy już było po walce. Poczekał na swoją kolej, aż zajmie się nim krasnolud. - No fakt. Lepiej nie włazić, jak nie widać ksiąg na wierzchu. – zgodził się już bardziej ugodowo. - Ale z drugiej strony może być schowana i co wtedy? Odebrał fajkę od Degnira, a żarcie od Felixa. Mieli chwilę czasu by odpocząć. Nie był to może biwak marzeń, ale cóż. Wyboru wielkiego nie mieli. - Przeklęty dom. Ja z kolei jestem z Talabecklandu. Swego czasu byłem prawym człekiem, ale … wiecie. Skusiłem się na hehe niczyje. A potem cóż … zabierałem bogatym, bo biednym nie ma czego zabierać i dawałem, a jakże biednemu sobie. No to tak w zasadzie do teraz. Torsten nie miał ochoty wdawać się w szczegóły, swego niezbyt zgodnego z prawem życia. Kiedyś może dowiedzą się o nim więcej z listów gończych. Pomimo ponurej atmosfery domu i jego upiornych odgłosów Torsten spał, niczym niewinne dziecię dając tym dowód, że ma nerwy ze stali. Wstał wypoczęty i nad wyraz rześki, co go samego zdziwiło. Przeciągnął się potężnie. - O rany musiałem być wykończony. Spałem jak kamień. Mamy co do żarcia? Jak nie to zbierajmy się, zanim tu zdechniemy z głodu. Mogę iść pierwszy, jak chcecie. – powiedział puszczając oko do krasnoluda. |