Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-09-2016, 08:49   #471
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Bogowie nas pokarali, pomyślał Randulf, gdy w końcu rozpoznał człeka, z którym rozmawiał Karl. A już miałem nadzieję, że się nigdy nie zobaczymy...
Jedyną pociechą było to, że jego jaśniepańskość Luis wyglądał jak obraz nędzy i rozpaczy... ale Randulf i tak nie mógł uwierzyć, że jakiekolwiek przeżycia i doświadczenia zdołałyby odmienić rycerzyka. Chyba że na gorsze.
Może zaproponować mu starcie z potworem z cmentarza, pomyślał. Sam na sam?

Rozmyślania o tym, jak się pozbyć niemiłego i niechcianego 'towarzysza' przerwał widok dymu, wydobywającego się z jednej z chat.
- Wody! - zawołał, ruszając w stronę chaty.
Gdyby ogień się rozniósł, cała wioska mogłaby iść z dymem...
 
Kerm jest offline  
Stary 25-09-2016, 09:48   #472
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Luis zorientowawszy się, co się w wiosce święci pognał prosto do domu, w którym zostawił swój ekwipunek.

-Muszę odzyskać moje rzeczy. Te rudery, w których mieszkają ci wieśniacy niewiele różnią się od szczurzych nor.
- Mówił sam do siebie. -Nie to co moje rzeczy! To je trzeba ratować.

Nagle rycerz stanął niczym rażony piorunem.

"Wspieraj słabych i bezradnych, lecz jedynie tych, którzy prawdziwie są bez winy".

Rycerz przypomniawszy sobie słowa przykazania, analizował sytuację.
-O nie! Ci ludzie potrzebują mojego wsparcia!
- Zakrzyknął rycerz.

Zawróciwszy się na pięcie pognał wprost w stronę płonącego budynku. Nie bacząc na własne bezpieczeństwo postanowił uratować wszystkich z jego wnętrza, a następnie powiesić tylko tych, którzy byli winni podpaleniu. Bowiem tacy nie zasługiwali na jego wsparcie, lecz jedynie na słuszną karę.
 
Mortarel jest offline  
Stary 27-09-2016, 23:59   #473
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Otwina zdziwiło to ile rzeczy może sie dziać w jednej małej wsi. Pożar zwrócił jego uwagę, lecz bardziej zainteresował się wieśniakiem w przybrudzonych i zakrwawionych łachmanach który najwidoczniej ma zamiar wchodzić do palącego się domostwa. Chata wyglądała na opuszczoną i z tego co dowiedział się od sołtysa, również nawiedzoną. W środku nie powinno nikogo być.

- Hej ty! - zawołał ruszając biegiem w jego stronę - Głupiś? Zostaw, spalisz się! No zostaw mówię tumanie jeden!

Gdy tylko Otwin był już blisko, spróbował złapać szaleńca zanim ten wskoczy w płomienie, lecz gdy tylko ten się odwrócił chłop poznał swojego dawnego towarzysza z którym rozstał się nagle i był pewien że nie żyje.

- Luis? Tutaj? To ty żyjesz? - wydukał ze zdziwieniem, zapominając o godnościach które powinien poczynić według Pana de Carcassonne - ale skąd....I po cholerę... no ale pogadamy później, trza to gasić, a nie tam włazić, przecie to opuszczone, ni nikt ni nic się już nie uratuje przecie.

Po tych słowach zaczął szukać jakiegoś wiadra, wanienki czy czegokolwiek, aby chociaż spróbować gasić ogień. Przy okazji sprawdził na ile blisko są inne domy i czy pomiędzy nimi nie ma czegoś co mogłoby przenieść ogień, np suchej słomy - gdyż nie oszukujac sie, raczej marna szansa na gaszenie ognia jeśli zdążył się on już rozhulać, chata pewnikiem pójdzie w popiół, wiec trzeba było ratować inne budynki.
 
__________________
ORDNUNG MUSS SEIN
Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103)
Dekline jest offline  
Stary 28-09-2016, 12:46   #474
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Opuszczona chata.

Oswald bez słowa naparł na skrzynkę i przesunął ją. Zatrzymał na chwile rękę przed drzwiami mebla, spoglądając na Hunolda i powoli je uchylił. Jak się okazało, to było bez dwóch zdań to. Gdy tylko uchylił drzwiczki na zewnątrz wyleciała chmara much, większa część jednak pozostała w wewnątrz, siedząc na ciele dziecka.
Wewnątrz było ciało, które właśnie należało niedużej dziewczynki. Dziecko leżało w szafie zwinięte, ręce były zaciśnięte na brzuchu. Teraz jej ciało było pokryte robakami, które zajęły się żerowaniem. Dziecko miało pokrwawione palce, połamane paznokcie. Na wewnętrznej części drzwi dało się zauważyć ślady, które mogły sugerować że starała się otworzyć drzwi, było to jednak niemożliwe przez skrzynię, która do niedawna na nie napierała.

- Nie…. - wykrzyknął Hunold, podchodząc jeszcze bliżej, jego głos był bardziej ochrypły niż chwilę temu, wręcz straszny, ale za razem przygnębiający - Tylko nie to... ona żyła nikt jej nie pomógł, ona jeszcze musiała żyć, ona nie zginęła przez to coś co zabiło moją kochaną. - zapłakał.

Nawet jeśli Oswald chciał coś powiedzieć, to i tak nie zdążył.

- Zaraz! Wy. Wy byliście tu wcześniej! Nic nie zrobiliście. Nie uratowaliście jej. - Żal szybko zastąpiło zdenerwowanie.
- Tak to wasza wina, mogliście ją uratować, sołtys powiedział, że byliście tutaj. Widzieliście domy. Niczego mi nie powiedzieliście, a mówiłem. Mieszkałem tutaj nie daleko karczmy. - Zarzucał z wściekłością.

Zachowanie Hunolda zaczęło być coraz mniej przewidywalne. Jednak wydarzyło się coś czego nikt nie mógł by się spodziewać. Skrzydła człowieka rozłożyły się, a jego oczy zapłonęły. Na początku mogło wydawać się, że to tylko przewidzenie, jednak po chwili Oswald był tego pewny. Nie tylko oczy zapłonęły, ale także skrzydła. Ogień był tak mocny, że bez problemu zajmował sprzęty znajdujące się niedaleko.

- To wasza wina - Wykrzyknał z bólem.

Jego skrzydła jednak nie spłonęły, a bardziej stały się ogniem.

Wszystko działo się bardzo szybko. Było coraz mniej czasu, bo ogień zajmował wszystko w szybkim tempie. Dom był suchy, a były to idealne warunki dla rozprzestrzeniającego się ognia. Oswald poczuł ciepło i choć pancerz dawał mu chwilową ochronę to nie mogło to trwać wiecznie i jeśli tak dalej pójdzie to upiecze się wewnątrz jak prosie w brytfannie.

Hunold jednak nie zaatakował Oswalda. Przynajmniej na razie. Jedynie przeszedł do szafy i wyciągnął z niej ciało dziecka. Jego ręce okazały się tak gorące, że martwa dziewczynka zaczęła się powoli spalać.


Bosch rozumiał gorycz i ból Hunnolda, w przeciwieństwie do ognia, który zastąpił pióra jego skrzydeł. Lecz koniec końców rozumieć go nie musiał, a tylko uważać przed upieczeniem.
Może bezpieczniej byłoby uciec stąd jak najszybciej, lecz jeśli Hunold postanowi spalić całą wieś to nici z odpoczynku. O ile w ogóle uda im się wyjść z tego cało. Kto wie czy dali by sobie radę z nim poradzić, gdyby postanowił wyładować się na okolicy?

Ucieczka nie wchodziła jeszcze w gre. Trzeba było to zakończyć tu i teraz.


- Nie. Odpowiedział cicho Oswald, kręcąc głową. - Byliśmy tu, lecz nie ja byłem w zrujnowanym domu i w dodatku pewnie nie w tym, bo jak wiesz trzy takie tu stoją. Od dawna! Zakończył już głośniej, starając się przekrzyczeć coraz śmielej poczynające sobie płomienie.

- Jedyną moją winą jest zbyt wolne łączenie faktów, a na taką wiadomość nie ma dobrej chwili. Zaczął powoli cofać się w stronę wyjścia. Był to jedyny sposób na uniknięcie bezlitosnego gorąca bijącego od płonących mebli i skrzydeł Hunolda.

Hunold trzymał w dłoniach czerniejące już ciało dziecka, na którym co jakiś czas zapalał się ogień i szybko gasł.

- Nie... Nie mam już nic. Zabrano mi wszystko!!! - zacisnął jeszcze mocniej dłonie na ciele dziecka, wyglądało jak gdyby zaraz miały je przebić.

- Co mam zrobić? - przytulił ciało do piersi, swymi mocnymi rękoma, jednak jego siła okazała się być zbyt duża, dziecko rozpadło się na dwie części. Starzec ponownie zapłakał, utkwiwszy swój wzrok w Oswaldzie, który cały czas się cofał.

- Po pierwsze to zgasnąć! Bosch osłonił twarz ręką. - Bo pogrzebiesz i nas w tym ognistym kurchanie! Krzyknął.

- Skoro już nic ci nie zostało to połóż się tu na ziemi i zdechnij! Albo możesz też dalej żyć! Dopadnij tych sukinsynów i im podobnych. Pewnie zginiesz prędzej czy później, ale może nawet uda ci się kogoś uratować? Gorąco stawało się nie do wytrzymania. Bosch musiał czym prędzej wyjść z tego domu, nim jakaś spadająca belka rozgniecie go jak robaka.

- Może masz rację, może powinienem umrzeć, a może powinienem zabić wszystkich. - dokończył ze złością. - Nikt nie uratuje już mojej rodziny!

Jego wzrok był utkwiony w bohaterze, było w nim palące pragnienie zemsty, bądź coś takiego co nazywają ludzie pustką.

- Ratować innych? Ale dla czego? Po co? - Zapytał Hunold, ogień skrzydeł wydawał się lekko przygasać.

- Ażeby chociaż innym oszczędzić podobnego losu? Szczególnie jeśli umiesz zrobić więcej niż przeciętny wieśniak. A dlaczego zielarze leczą ludzi? Często wieśniacy płacą im jedzeniem, a nie monetą. Fortuny na tym się nie zbije. Odpowiedział Bosch.

Wyglądało jak gdyby skrzydła troszkę bardziej gasły. W Hunoldzie dało się zauważyć smutek.

- Ale dla czego? Dlaczego mnie to spotkało? Dlaczego oni? - zapytał z łzami w oczach, jak gdyby oczekując odpowiedzi - Na co mi te cholerne skrzydła, ta wiedza, skoro nie ma ich...

- A dlaczego moją wieś wymordowali zwierzoludzie? Bo mieli nieszczęsie być w złym miejscu o złym czasie. Ot parszywy los że na nich padło.

- To nie tak… tam mieli oni swój plan… tam mieli zabić…. Nie mogę Ci powiedzieć… ale tam był plan wyższy, tam wielu było …

- Zwierzoludzie i planowanie… To coś nowego. Bosch pokiwał lekceważąco głową. - A moglibyśmy kontynuować gdzieś w mniej płonącym miejscu? Zapytał, nerwowo rozglądając się po izbie.

- Tutaj moja rodzina jest całkowicie przypadkową, nie była w niczym nadzwyczajna - Ja nie bylem nadzwyczajny, a mnie pojmano, uwięziono jaskini… Gdybym był, może by się to nie wydarzyło, to moja wina, że wyszedłem do lasu [/i]

- To nie twoja wina. To wina tego co przyszedł do tego domu i to zrobił, a wybrał trzy domy z tej wsi. Przypadek że akurat padło tutaj, a może wybrał akurat ten dom bo nie było już ciebie? Nie znam historii ludzi z pozostałych ruin. Oswald nie uciekał jeszcze, ale starał się oddalać od żaru i uważać żeby mu czasem na łeb nic nie zleciało. Coraz bardziej słyszalne trzeszczenie i trzaski konstrukcji nie napawały optymizmem.

- Poczułem chęć mordu, ale może tak miało być…. może masz rację… - ale starzec nie dokończył słuchając słów Oswalda

- Teraz po prostu musisz tę chęć skierować na tych, którzy według ciebie na to zasługują. Palenie wiosek na oślep to nie rozwiązanie.

- Ja nie chcę palić, to stało się samo, ja tym nie kontroluję - płomień dało się ewidentnie zauważyć, że jeszcze bardziej przygasał, a Hunold wyglądał na coraz słabszego
- Pomożesz mi?

- Gdyby miało by inaczej nie zadałbym sobie tyle trudu z odratowaniem cię, a zostawił w lesie. Tylko wyjdźmy stąd. Wyraźnie dało się wyczuć zniecierpliwienie w głosie Oswalda.

- Chcę ich pomścić, chcę znaleźć kto to zrobić, wiem, że samemu tego nie dokonam, ale Ty, widziałem Twą wyjątkowość, widziałem Twój sekret - Starzec słabł w oczach, nie był wstanie stać na nogach, opadł na jedno z kolan, opuścił dziecko, i spoglądał w bohatera.

Bosch zrobił parę kroków w stronę Hunolda, będąc gotowym, aby podtrzymać starca gdyby ten miał się przewrócić.
- Sekret… Tak po prawdzie to nie chciałbym go mieć, ale chyba już po ptokach? Zapytał zrezygnowany.

- Sekret, tak … twoja siostra, to bardzo przykre co się wydarzyło, musiało być ci bardzo ciężko, ale walczysz, może…. może tak miało być, może miałeś za mną wejść do tego budynku, aby mi pomóc. dziękuję. - powiedział upadając na drugie z kolan.

- No dobra. Wstawaj! Bosch dźwignął Hunnolda. - Wychodzimy!

Bohater widział, że skrzydła starca jeszcze się pala, ale pomimo, że go złapał nie poczuł żadnego gorąca, było tylko przyjemne ciepło, jego ciało było rozgrzane, ale nie parzyło bohatera jak to było w przypadku ciała zmarłej dziewczynki.

- A możesz coś z tym zrobić? Skinął głową na skrzydła. [i]- Musimy je zakryć tak czy inaczej bo mieszkańcy raczej się nie ucieszą na taki widok.[i/] Bosch podprowadził Hunolda do jednej ze ścian i zerwał z niej osmalony kawał płachty. - To się nada. Skomentował i zarzucił ją na plecy starca, krytycznie obserwując tą prowizoryczną pelerynę.


Wszystko wyglądało dobrze, skrzydła co prawda lekko odstawały, ale dla kogoś kto nie widział człowieka ze skrzydłami, nie było nawet szansy aby sobie coś takiego wyobrażać. Bardziej że mógł by być to jakiś garb, albo jakieś ubranie pod spodem, może plecak, jakiś tobołek.

Starzec był w stanie przebierać nogami będąc wsparty na ramieniu bohatera. Jego świadomość była z pewnością w innym miejscu, błądził swoimi oczami tu i ówdzie.

- Dziękuję - Mamrotał.

- Podziękujesz jak z tego wyjdziemy i się napijemy bo na trzeźwo to to jest nie do przyjęcia. Oswald pokręcił głową, starając się zrozumieć co właściwie zaszło. Czyżby aż tak zobojętniał? Jednak coraz więcej gryzącego dymu nie pomagało w tych rozmyślaniach.

Nie czekając aż wszystko pójdzie w diabły, Bosch ruszył z Hunoldem w stronę wyjścia. Jak się okazuje już zaczynającego się nieśmiało palić.


***


Silne kopnięcie strzaskało i wyrwało drzwi do płonącego domu. Z kłębu dymu, który buchnął ze środka wyłoniły się dwie postacie. Charczący, zgarbiony starzec i pokasłujący Oswald.

Jak się okazuje niemal cała wieś się już zdążyła zbiec, a pośród gawiedzi Bosch mógł dostrzec towarzyszy i kogoś kto nijak nie pasował do reszty. Po bliższych oględzinach okazało się że to nikt inny jak Luis, który jakiś czas temu zniknął zupełnie bez zapowiedzi.

~ Świetnie... Pomyślał Oswald i przez chwilę pomyślał o powrocie do płonącej chaty. Lecz jak dużo mógł narobić im problemów? Bosch potrząsnął głową jakby odganiał te myśli i wolno ruszył przed siebie. Przeszedł przez drogę naprzeciw domu i posadził Hunolda pod drzewem po drugiej stronie. Sam przeczesał palcami nieco osmaloną czuprynę i obejrzał się na płonącą chatę.

- No i dobrze się stało. Te przeklęte miejsca trzeba było puścić z dymem już dawno temu. Wymamrotał, co chwilę zerkając to na Hunolda, to na rozbieganych wieśniaków. - Byle się tylko nie rozniosło... Przerwał w pół słowa. - Cholera! Taki dobry płaszcz tam został... Pokręcił głową.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline  
Stary 03-10-2016, 12:45   #475
 
Inferian's Avatar
 
Reputacja: 1 Inferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputację


Pożar rozpoczął się na dobre. Wraz z wyjściem Oswalda, ogień jeszcze mocniej zapłonął, prawdopodobnie otwarcie drzwi spowodowało przeciąg. Ciężko było go zagasić. Jednak znaleźli się i tacy, którzy pomyśleli aby zapobiec jego rozprzestrzenianiu.


Otwin prędko obszedł dom dookoła i zaczął odstawiać wszystko co mogło by zacząć się palić od domu i przenieść płomień dalej. Ten zabieg z pewnością wiele dał. Chłopi latali z wiadrami w tę i z powrotem, wraz z nimi chodzili i niektórzy bohaterowie. Jednak w pewnym momencie Otwin zauważył, że była tam jedna wielka sterta drewna, która łączyła oba domostwa. Było to dość suche drewno i mogła stanowić doskonałą drogę dla ognia.

Oswald po całej akcji w domu był lekko zmęczony, zaś Hunold spoczął na jego ramieniu. Bohater czuł jak od ciała staruszka idzie przyjemne ciepło. W ciągu najbliższych chwil podszedł do niego sołtys i zaczął:

- Wszytko dobrze? Mój syn może powinien was ino opatrzyć, co? - zapytał kładąc rękę na drugim ramieniu Oswalda

Hunold otworzył oczy i dało się zauważyć, że będzie zgodny z tym co powie Oswald.

Luis podczas całego zamieszania nosił ramię w ramię wiadra. Co prawda miał znacznie ciężej, bo po drodze jaką przebył był zmęczony. Na początku przestraszył się, że domostwo mogło być tym gdzie nocował, jednak po chwili był pewny, że to nie ten dom. Był niemal pewny, że na dłoni jednej z chłopek zauważył pierścień, który miał gdy przybył na tą wieś, a który zostawił w domu, gdzie nocował. Jednak skojarzył ten fakt dopiero w momencie, gdy już podał kolejne puste wiadro. Był zmęczony, więc musiał przysiąść na ławce i zaczerpnąć dech jak i jeszcze kilka kropel wody. Był to pierścień, który znalazł we wsi Fjern. Ładny drogi pierścień.


Randulf nosząc wiadro za wiadrem poczuł zawroty w głowie. Prawdopodobnie zauważył to sołtys, który prędko złapał bohatera pod ramię. Ta sytuacja jednak przyniosła kilka nieoczekiwanych rezultatów. Bohater przez chwile miał wrażenia jak by miała zemdleć, ale jednak tak się nie stało, a przed jego oczami pojawiły się obrazy. Był to widok sołtysa, ale nie takiego jak teraz, Tom był tylko w pidżamie. Pierwsze wrażenia mogły być dwuznaczne, ale jak się okazało, Barry przed czymś uciekał. Wszystko działo się w jakimś ciemnym domu. Coś go goniło, była noc. Sołtys miał zakrwawioną głowę, jak gdyby miał ranę w okolicy skroni/czoła. Wszystko działo się szybko. Nagle przed brzuch sołtysa przeszła łapa zakończona ostrymi pazurami, które z łatwością przeszły ciało człowieka.
Gdy Randulf otworzył oczy, czuł dosyć silny uścisk sołtysa, ale nie działo się nic innego:

- Przyjacielu czy wszystko w porządku,? - zapytał - dziękujemy, że nam pomagasz, ale musisz też odpocząć. - powiedział wskazując na ławkę nieopodal jednego z domów.

Karl tak samo jak każdy chodził z wiadrami miał pracy po uszy. Jego uwagę przykuły ślady pazurów na jednym z parapetów. Być może były to jakieś stare ślady zwierza, albo innego przedmiotu. Jednak istniała także możliwość, że był to nieuważny potwór, którego poszukują.


 

Ostatnio edytowane przez Inferian : 03-10-2016 o 17:18. Powód: wielkość obrazka
Inferian jest offline  
Stary 03-10-2016, 13:13   #476
Dnc
 
Dnc's Avatar
 
Reputacja: 1 Dnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputację
Karl spostrzegl ślady na parapecie i podszedł do nich.
- A cóż to?! - krzyknął głośno by zwrócić uwagę towarzyszy
 
Dnc jest offline  
Stary 03-10-2016, 20:20   #477
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Łatwiej było zapobiegać rozprzestrzenieniu się ognia niż go gasić, dlatego też Otwin obrał sobie za cel przerzucenia sterty suchego drewna z dala od ognia. Oczywiście nie miał zamiaru robić tego sam, nie zdążyłby.

- Hej, zostawcie te wiadra, chata i tak się zjara, te trochę wody nic nie zrobi, tylko się zmachacie a wszystko i tak pójdzie w popiół, pomóżcie mi z tym drewnemm bo się rozniesie!

Jeśli słowa nie przyniosły by skutku trzeba było spróbować mechanicznie nakłonić ludzi do pomocy poprzez stanięcie im na drodze i obrócenie we właściwą stronę.
 
__________________
ORDNUNG MUSS SEIN
Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103)
Dekline jest offline  
Stary 03-10-2016, 20:59   #478
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
- Nic nam nie jest. Jenośmy się dymu nałykali. Troche nam trzeba odetchnąć świeżym powietrzem i będzie dobrze. Pokręcił głową Oswald na propozycję sołtysa. - Lepiej kierujcie ludźmi bo wieś ważniejsza. Nas tylko nieco okopciło.

- Hunoldzie, odpocznij no tu pod drzewem. Polecił starcowi.


Po chwili jego uwagę zwróciło krzyknięcie Karla. Widać coś znalazł. Nie czekając na odpowiedź sołtysa, Bosch podszedł w stronę towarzysza.

- Co tam masz? Zapytał i po chwili przyjrzał się śladom. - Jak myślisz, stare? Zapytał, starając się ocenić jak dawno coś je zostawiło. - A nuż więcej będzie gdzieś na ziemi? Wcześniej chłopi gadali że na polu jakieś znaleźli. Może to ten sam? Rozejrzał się wokoło.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline  
Stary 03-10-2016, 21:28   #479
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Randulf zaklął pod nosem. Najpierw słyszał głosy, związane z historią przedmiotów, teraz dopadły go wizje dotyczące człowieka.

- Nic, nic - powiedział. - To tylko dym mi zaszkodził - powiedział, z cichą nadzieją że to prawda. No bo co miał powiedzieć sołtysowi? Miał się dowiedzieć, czy czasem kiedyś potwór nie dziabnął go pazurami? Albo spytać, czy sypia w gustownej piżamce i uprzedzić, że dopadnie go jakaś pazurzasta bestia?
Nie ma mowy.

- Chętnie odpocznę - dodał.
 
Kerm jest offline  
Stary 04-10-2016, 19:05   #480
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Luis zaobserwował, że nikt nie potrzebuje jego ratunku, a przecież nie będzie ratował płonącego śmietniska, jakim była dla niego chłopska chata, jeżeli nie miało to ocalić czyjegoś życia. Cisnął więc wiadrem z wodą na ziemię i odsunął się od chaty.

-Muszę odzyskać mój ekwipunek. -
Mruknął kierując się w stronę chaty, w której go zostawił.

-Święta panienko z Jeziora!
- Luis niemal zakrzyknął, kiedy w jego mózgu poprzestawiały się jakieś nieużywane zwoje i skojarzył pierścień na ręce chłopki ze swoim pierścieniem.

-Odrąbie jej te złodziejskie łapsko! - Luis począł rozglądać się za siekierą, ewentualnie swoim mieczem, a znalazłszy coś czym dałoby się odrąbać złodziejskie łapsko, począł szukać chłopki, którą widział z pierścieniem.

-To jest wieś, powinni mieć tu siekiery.
-Mamrotał. -Może chociaż sierp. Od biedy może być kozik.

-Oootwin! - Krzyknął Luis do towarzysza. -Masz pożyczyć topór?
 

Ostatnio edytowane przez Mortarel : 04-10-2016 o 21:28.
Mortarel jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172