|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
08-11-2016, 13:43 | #261 |
Reputacja: 1 | Faktycznie wydawało się, że wszystko - mniej lub bardziej - zaczynało wracać do normy. Kapitan Holzkopf słysząc propozycję Kieski nie miał zamiaru oponować, być może myślał, że i tak już długo sam tam nie pourzęduje, więc szkody wielkiej nie będzie. Nikt nie wiedział co stało się z nerwowym zastępcą kapitana - Rudim, ale otwierało to zupełnie nowe możliwości awansu... Kieska dorwał nieskładny, zdawkowy raport pisany przez chłopaka i musiał przyznać, że on i jego kompani strażnicy nie zostali tam przedstawieni w zbyt pozytywnym świetle. A właściwie niepowodzenia i zastoje w pierwszej fazie śledztwa zostały zwalone głównie na nich! Lorelei tymczasem pozostała z dwójką rannych, aż nie zjawiła się tam kapłanka Shallyi. Swoją drogą znana już myśliwemu. To ta sama świętobliwa dama, którą nie dalej jak trzy tygodnie temu wyratował z orczych łap w górach. Co do zapomogi, to mimo najlepszych chęci nie udało się myśliwemu wcisnąć złotych monet dziewczynie, może dlatego, że przed wyruszeniem w drogę od swojej bogatej pani dostała sporo funduszy na różne wydatki. Gunther tymczasem wyłowił z tłumu nadal poruszonych sprawą miejscowych sprzedawcę, z którym się umówił. Z samych bandziorów, którzy zaatakowali strażnicę dużo nie zyskał, idąc na skrytobójczą akcję raczej nie chcieli by dobytek dzwonił im po kiesach i kieszeniach. Mimo wszystko wygrzebał tam jednak dwa srebrniki i malutki talizman Khaina, patrona morderców. Talizman przedstawiał hybrydę człowieka i skorpiona, zrobiony był z jakiegoś matowo-czarnego metalu. Sprzedawca mocno kręcił nosem widząc śmierdzące już z daleka resztki wielkiego stwora. Po nałożeniu rękawicy poprzerzucał trochę bebechy wybierając co lepiej zachowane, zrogowaciałe elementy. -35 koron - powiedział handlarz, zakrywając usta i z ledwością łapiąc oddech. Tymczasem młoda kapłanka była przy chorych już około trzech pacierzy, stosując na nich pełen zestaw potężnych modlitw i błogosławionych smarowideł, gdy do izby znów wcisnęła się Lorelei. Jej mina świadczyła o tym, że coś dziewczynę mocno poruszyło. - Możemy na chwilę...? - spytała kapłankę, dając do zrozumienia, że chce być sama z dwójką rannych. (kary za rany zmniejszają się do -3) Gdy byli już sami, zaczęła. - Miałam pójść po materiały, które przewoziłam i ukryłam, by oddać je kapitanowi w ramach dokumentacji ze śledztwa, gdy... - rozejrzała się konspiracyjnie - Zagadał mnie jakiś zamożnie wyglądający mieszczanin. Jakimś cudem dowiedział się o przesyłce i... zaoferował mi tysiąc koron! - szepnęła. - Tysiąc koron, jeśli oddam mu to i zapomnę o całej sprawie. Dziewczyna była wyraźnie zmieszana. - Nawet jeśli... to gdzie ja pójdę? Sama, z taką sumą? Może będą mnie ścigać... I co z moją panią? Wyraźnie nie wiedziała co zrobić. |
08-11-2016, 17:05 | #262 |
Reputacja: 1 | Hans wysłuchiwał opowieści Lorelei z pełną uwagą. Swoje żył, więc widział szerszy obrazek. Tym bardziej po ostatnich wydarzeniach które jasno mówiły do czego był zdolny ten "zamożny mieszczanin".
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 08-11-2016 o 17:17. |
08-11-2016, 18:51 | #263 |
Reputacja: 1 | Kieska siedział za biurkiem i był w swoim żywiole. Troszkę zmienić tu, trochę podrasować tam i już raporty wyglądały lepiej. Co prawda nie zamierzał zmieniać ich całkowicie, Sigmar strzeż! Po prostu tu i ówdzie pominął niektóre kwestie, by wyraźnie było widać zwalanie przez Rudiego własnej niekompetencji na podkomendnych. Durny gówniarz, Hans Apfel nie takie biurokratyczne gnidy przeżył i wiedział jak z takimi walczyć. Zwłaszcza ich własną bronią Do tego kilkanaście rutynowych papierów, z czego trzy wypisane miast porządnym inkaustem który wnika głęboko w papier, tandetną czarną farbką, która wykruszy się jak tylko wyschnie porządnie na słońcu. Rozkazy in blanco zawsze są przydatne. Aby podejrzliwość kapitana zaspokoić wypisał też zlecenie na świeży sort mundurowy dla siebie i swojaków i zapotrzebowanie na pół tuzina porcji kul i prochu, co z pewnością zostanie odkryty i przejdzie albo i nie... ale od tych ważniejszych spraw, które Hans Apfel chciał załatwić uwagę odwróci.
__________________ Bez podpisu. |
08-11-2016, 20:25 | #264 |
Reputacja: 1 | Gunther stał w smrodliwym kantorku razem z potencjalnym nabywcą, nie mniej niż on zemdlonym od ciężkiej woni. Wbrew szerzącym się po miasteczku knajpianym historiom, imponującym gadzim zębom wkomponowanym w naszyjnik na nalanym karku, oraz gębie w którą mało kto chciał spoglądać przyjaźnie, mięśniak w swoim życiu gówno widział i jeszcze mniej wiedział, by móc choć silić się na rzetelną wycenę cuchnących flaków walających się po posadzce. Z drugiej strony stojąc pół życia przy wyszynku naoglądał się cwaniaków za dwa żywota z okładem i nawet jeśli ktoś akurat nie ściemniał to istniała szansa, że mógł, a na tym zawsze szło coś ugrać. - Trzydzieści pięć koron to... - pokręcił głową wgapiając się tępo w któryś z wyjątkowo obślizgłych fragmentów - ...to cholernie za mało. Leuden zrobił grymas, który mógł przy złym świetle piwniczki uchodzić za politowanie fachowca, choć w istocie miał więcej wspólnego z natarczywym aromatem gnijącej gadziny. - Ale mam dobry dzień. Daj dwa razy tyle i jesteśmy kwita. Traf chciał, że do pomieszczenia wiodły jedne jedyne drzwi, w których akurat stał wykidajło i choć mdliło go niemiłosiernie to uparł się, że będzie tam stał aż kupiec się podda i dobije targu, albo w ostateczności puści pawia i wtedy podejmą negocjacje na nowo. |
09-11-2016, 22:26 | #265 |
Reputacja: 1 | Johann zamyślił się na słowa dziewczyny, jeśli to co mówiła było prawdą to albo mogli wpaść w poważne kłopoty albo wreszcie dopaść całą tą przeklęta bandę i jej herszta. Oczywiste było że to może być być sprytnie zastawianą pułapką, a cała ta oferta był tylko przynętą. Słysząc słowa Myśliwego, kapłan pokiwał tylko głową. -Dobrze mówicie Herr Hans, lepiej panienko zostawcie tą sprawę Kapitanowi i jego ludziom z straży miejskiej - szybko rozbiją i pochwycą całą bandę łącznię z hersztem.
__________________ ''Zima to nieprzyjemny czas dla jeży, dlatego idziemy spać'' |
01-12-2016, 19:06 | #266 |
Reputacja: 1 | Dziewczyna przytaknęła i spojrzała na dwóch rannych mężczyzn z wdzięcznością. Widać było, że mimo nauk swojej wyemancypowanej pani lepiej się czuła, gdy w trudnych sytuacjach mogła oprzeć swoje decyzje na opiniach innych. Dała im po ostrożnym buziaku w policzek i zniknęła gdzieś we wnętrzu strażnicy, zamierzając zapewne rozmówić się z kapitanem Holzkopfem. Cóż, oczywiście mytnik o powyższym nic nie wiedział, ale doceniał fakt, że pozostawiono go z papierzyskami na tak długo, mógł do woli wyszukiwać pasujące sobie dokumenta i z wielką atencją dokonywać odpowiednich modyfikacji. Kieska wiedza encyklopedyczna albo kradzież d20(+5 za dużo czasu i bałagan w papierach)= 9 sukces Gdy wreszcie Holzkopf się zjawił, by zobaczyć jak mytnikowi poszło, wszystko było już gotowe. Nawet jakby nie było, to dowódca wydawał się przybity i mało uważny, rzucił tylko pod nosem jakieś mało wyraźne słowo wdzięczności i poklepał mężczyznę po ramieniu. Gunther przekonywanie d20(-2 słaby stan towaru -2 znaczna wiedza kupującego)= 18 porażka Cóż, ani masywna sylwetka blokującego drzwi strażnika, ani groźne miny, ani strategie przeczekiwania nie dały rezultatu. Dziad się uparł, a osiłka po jakimś czasie wołano już ze strażnicy, by pomógł z jakimiś głupotami w uszczuplonym osobowo zespole straży. W końcu stanęło na 40 koronach i wydawało się, że dalsze negocjacje nie miały sensu, bo kupiec wyciągając złoto pokazał, że było to wszystko co przyniósł ze sobą. +1 PD dla wszystkich Akt Drugi W następnych dniach czuli się jak zawieszeni w pustce. Gadało się już po kątach, że kapitan Holzkopf miał być wymieniony na jakiegoś milszego górze następce, choć raczej nie Rudiego, po którym nie znaleziono żadnego śladu. W tym czasie nie wysyłano żadnych patroli straży dróg, a jedynym co mieli do roboty było zdrowienie - w przypadku rannych i jakieś drobne zadania we współpracy z miejscową strażą miejską - w przypadku reszty. Skończyło się tak, że większość czasu się obijali. Nie zobaczyli też więcej Lorelei, ta zdawała się zapaść pod ziemię, a pytany o nią Holzkopf trzymał uparcie język za zębami. Można było sądzić, że postąpiła zgodnie z radą myśliwego i kapłana i przekazała wszystko władzom. Draba przesłuchano ale nie wywiedziano się niczego poza opisem wyglądu herszta i lokalizacją ich kryjówki, która była doszczętnie ogołocona, gdy już tam dotarli. Po tym, na bezpośrednie życzenie władz ratusza, draba ku uciesze gawiedzi powieszono, a oni dostali wyraźny zakaz jakiegokolwiek dalszego mieszania się do sprawy. Cała rzecz wydawała się zamknięta. - Moi strażnicy... - rzekł Holzkopf dumnie, spoglądając na zaproszoną do biura czwórkę. Intensywne leczenie Shallyanki spowodowało, że myśliwy i kapłan byli już niemal w pełni sprawni. Hans i Johann - 1 do wszystkich testów. - To zapewne ostatni raz, kiedy wydaję wam rozkazy. Już wkrótce przybędzie tu mój następca, nie zechciano mnie jednak poinformować, kto to będzie. - na szlachecko wyciosanej twarzy przełożonego zadrżała warga, niewątpliwie poczuł się tym dotknięty - Na następcę nowego dowódcy, stare stanowisko Rudiego, zarekomendowałem Apfela - spojrzał na mytnika - Jednak zupełnie to zignorowano. Wnioskowałem też o dodatkową pieniężną nagrodę za wasze męstwo i wkład w opanowanie chaosu, który wybuchł w mieście... i... - spojrzał na nich ponuro, jednak w końcu uniósł mu się kącik ust. - Najwyraźniej komuś spodobały się raporty, które nakreśliłeś, Apfel- wskazał mieszek leżący na jego biurku. - 20 koron dla każdego z was, to niewiele, ale cóż, jesteście chyba jedynym osobami z tej jednostki, które jakimś cudem utrzymują się nadal w łaskach wyższego dowództwa. Po rozdzieleniu im złota, kontynuował. - Ostatnie zadanie pod moimi rozkazami. - powiedział krótko. - Essen, miasteczko na granicy ze Stirlandem. Dostałem informację, iż widziano tam Gustava van Haagena. Kapitan rozwinął list gończy pokazując im lekko nalaną twarz z lokowanymi włosami i mocno rozwidlonym na końcu nosem. Pod podobizną widniała nagroda stu złotych koron za przywiedzenie go żywego do najbliższych przedstawicieli władz. - To ten... - widać było, że kapitan miał chyba jakiś prywatny zatarg z poszukiwanym, bo miał bardzo nietęgą minę - Gagatek przyjął sowitą zaliczkę z hrabiowskiego kufra na zaopatrywanie straży i czmychnął ze złotem nim zdążył cokolwiek dostarczyć. Jemu możecie podziękować za braki w zaopatrzeniu. A mnie nadal chcą rozliczać z brakujących pieniędzy, bo podpisałem przekazanie. - Wyruszycie jeszcze dzisiaj. Otrzymacie tym razem porządne konie i barwy hrabiowskiej straży. Tylko uważajcie... Jak czmychnął za rzekę na południe, będzie poza terenem, na którym obowiązują wasze glejty... oficjalnie. Więc dorwijcie go gdzie chcecie, ale aresztujcie w Ostermarku, zrozumiano? Zerknął na Kieskę. - Nie wiem dlaczego, ale dostarczono do strażnicy dużo więcej prochu i kul niż zamawiałem na swoje potrzeby. Weźmiesz tyle ile ci się przyda, do tej twojej niecelnej rury. Ostatnio edytowane przez Tadeus : 02-12-2016 o 00:24. |
01-12-2016, 22:41 | #267 |
Reputacja: 1 | Kieska był w siódmym niebie. Było bezpiecznie, perspektywicznie, raz nawet zgarnął flaszeczkę czy dwie za zmiany w grafikach patroli, słowem cud-miód. I w papierach zrobił porządek pod siebie, tak że wszystko było w takim porządku, jak na musztrze paradnej straży Jego Miłości Cesarza. Przy okazji powłaził w tyłek gdzie trzeba i mało brakowało wślizgnął by się w bardzo intratną i prestiżową fuchę zastępcy komendanta. To dopiero byłoby coś! Może nawet oficyjerem by go mianowali? Niestety, nie dało się. Hans Apfel wzruszył ramionami, przywykł bowiem, że życie płata różne figle, zwykle śmierdzące jak goblińskie łajno. Trzeba było iść z wiatrem. A tu proszę, same możliwości! Dobre konie! Oficjalne mundury! Sto koron nagrody! I - tu Kieska aż zatarł ręce - tyle prochu, ile uzna za stosowne. Hehe, stary cwaniak dobrze wiedział, po ile chodzi proch i kule na czarnym rynku. A że jadą w gości do sąsiadów, nie będzie miał nic przeciwko, jak zrobi się tam nieco bardziej niebezpiecznie. Słowem lub dwoma - Heil przygodo!
__________________ Bez podpisu. |
02-12-2016, 17:01 | #268 |
Reputacja: 1 | Ostatnie dni przyniosły wreszcie upragniony spokój. Choć dokoła działo się tyle, że starczyło by na głowy dwóch komendantów to Gunther pozostając typem nie przesadnie zainteresowanym światem i jego problemami zajmował się swym ulubionym zajęciem to jest nie robieniem niczego konkretnego. Skoro odstąpienie od sprawy stało się teraz oficjalne wykidajło tylko utwierdził się w przekonaniu, że dobrze zrobił nie angażując się niepotrzebnie w kabałę. Spieniężył drugiej już świeżości gadzie szczątki, resztę tych cieknących wyrzucił, a suche kości upchnął gdzieś w piwnicy na później, tudzież na uciechę Ostermarskiego Towarzystwa Historycznego, które kiedyś mogło tu przecież dokonać ciekawego odkrycia. Buty doczekały się nowej podeszwy, a i kapota i portki zaznały czułości ze strony krawieckiej igły, co prawda nieznacznie poprawiając wygląd osiłka, za to wyzbywając go niedogodności takich jak dziura w kroku, czy drący się kołnierz. Pojawiły się nowe karwasze, rękawice, a i kastet, tak jakby zaszła potrzeba przyłożyć komuś nie pozbawiając go żywota. Część pieniędzy poszła na zabawy w karczmie, część przegrał w karty, zainwestował nawet w pieczonego ziemniaka na patyku, którego ze smakiem zjadł razem z resztą gawiedzi obserwując ostatni taniec skazańca na sznurze. Widowisko było niczego sobie, jednak sam denat nie dał wyjątkowego popisu, zapewne dlatego, że spadając ze stołka skręcił kark. O wstrętnym Siegelbercie też przycichło co dało pole by tu i tam znowu rozpowiedzieć o Guntherze gadobójcy i zgarnąć kilka darmowych kolejek. Tymczasem w strażnicy znowu zaczęło się dziać. Nowe zlecenie wydawało się proste, problem stanowiło tylko słowo "żywego". Jednak, jak każdy problem i ten miał rozwiązać się dopiero później, więc póki co Leuden był zupełnie kontent i nieświadom przeszkód czających się w przyszłości przyjął rozkaz i oddalił się w stronę kantyny uszczuplić nieco zapas piwa. Ostatnio edytowane przez Dziadek Zielarz : 02-12-2016 o 19:08. |
02-12-2016, 19:01 | #269 |
Reputacja: 1 | Dni mijały wolno i włóczyły się niemiłosiernie. Co tu dużo mówić. Młody myśliwy je praktycznie przeleżał, bo miał odpoczywać. Oczywiście było mu to w niesmak, gdyż był w mieście... antytezie natury, cywilizowanym odludzi zepsutej cywilizacji i prawdę mówiąc tęsknił za wolnością dzikich ostępów natury. Był prostym człowiekiem i choć doceniał dobrą płacę to czuł się pusty będąc zamkniętym w murach miejskich.
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |
02-12-2016, 21:46 | #270 |
Reputacja: 1 | Johann powoli dochodził do siebie, przynajmniej miał kilka nowych blizn do kolekcji. Zresztą przez ostatnie dni i tak nic nie robił, kapłanka Shallayi kazała odpoczywać - także Bertchold starał się wypełniać jej zalecenia bardzo sumienie i dokładnie. Kapłan stawił się z resztą towarzystwa u kapitana, wysłuchując uważnie jego słów kiwając przy tym w zamyśleniu głową. Na wzmiance o nagrodzie pokiwał tylko głową - dwadzieścia koron to nie bogactwo, ale dobrze było że ktoś docenił ich trud i wysiłek w rozbiciu bandy. Widząc podobiznę złodziej który okradł kasę strazy i słysząc rozkaz Kapitana, kapłan odezwał się ożywiając się na chwilę. -Herr Kapitanie, jeśli to ścierwo będzie po za jurysdykcją władzy elektorskiej Ostermarku, to i tak zgodnie z Codex Iuris Imperialis w imieniu świątyni Vareny mam go prawo aresztować i doprowadzić przed sąd. Kościół Pani Sprawiedliwości ma nieograniczaną jurysdykcję prawną na terenie Imperium, także zatrzymanie tego metą nie powinno stawić już problemu - nawet jeśli uciekł by do Nordlandu. Widząc że towarzystwo się rozchodzi, a łowczy nakazał się spotkać się w karczmie ''Pod Wisielce''. Johann ruszył na małe zakupy, co by przygotować się do wyprawy i co nieco rozejrzeć się po mieście.
__________________ ''Zima to nieprzyjemny czas dla jeży, dlatego idziemy spać'' |
| |