Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-10-2009, 11:02   #51
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
2028, Pflugzeit – Altdorf

Siedziba Kancelarii
Helga, Ushi, Faethor


Helga wyglądała jak sto nieszczęść, jak ryba wyrzucona na brzeg łapczywie szukała każdego łyku powietrza, wzrok miała nieco zamglony i zmęczony. Jej wargi były nieco spękane, a w ustach nie zanikał żelazisty posmak.
Jeszcze jedna taka akcja, a będą Cię łyżkami zbierać, dziewczyno przemknęło przez myśl.
Na całe szczęście zarówno Faethor jak i Ushi usłyszeli jej wołanie, jeszcze nigdy pucharek pełen płynu nie wydawał się tak zbawienny. Helga pojęła co znaczy powiedzenie ludu Arabii mieszkającego pośród nieskończonych piasków – woda jest cenniejsza niźli cała karawana diamentów . Helga poczęła pić, pić łapczywie. Na całe jej szczęście nie uszło to uwadze Ushi, która powstrzymała nieco jej zapędy.
– Spokojnie... pij powoli.
Helga popatrzyła na nią cokolwiek błędnym okiem.
– Dziękuję Ci, po tysiąc kroć, witaj w domu! powiedziała słabym głosem i złapała ją nieco niezdarnie za przedramię.
Ushi wydawało się, że dziewczyna bredzi – jakie znów „witaj w domu”?

Zarówno Ushi jak i Faethor mieli nadzieję, że pojawienie się kancelisty nie będzie znów takie nagłe. Helga pijąc już nieco wolniej, niezdarnym ruchem rozgarnęła włosy, tak by nieco zasłaniały twarz. Na szczęście pierwsze łyki przyniosły znaczną ulgę … mimo wszystko piła nadal, ciągle czując dziwny posmak krwi w ustach.

Niestety zarówno nadzieje Faethora jak i Ushi co do spóźnienia się Sebastiana okazały się płonne. Na okrętach nie odnotowano nawet połowy szklanki, gdy kancelista Sebastian, z rękoma zapchanymi jakimś opasłym tomiskiem, dosłownie wpadł do środka. Jego wzrok omiótł pokój. Ushi i Faethor usłyszeli szepnięte przez niego pod nosem [i] Nie ma go! Na Ranalda – udało się![i] Sebastian odruchowo skrzyżował palce tworząc znak.
– Witam ponownie, jestem z księgą praw Kancelarii. Trochę mi to zajęło – Ci kopiści są okropni, nie chcą człowiekowi dać nawet papierka bez pokwitowania! Sebastian odchrząknął.
– W tej księdze znajduje się cały spis praw i obowiązków Kanceli. Od edyktu cesarskiego tworzącego Kancelarię, przez edykt elektorów uznający jej prawa, przez edykty miast takich jak Nuln, Middenheim, Altdorf, etc., etc. uznające prawa Kancelarii do tworzenia sądów i oddziałów na ich terenie i terenach im podległych, po rozporządzenia [b] Jego Magnificencji Kanclerza Justusa von Reichermanna hrabiego de Midern [b], które regulują różne sprawy działania Kancelarii, prawa i obowiązki kancelistów, a także prawa i obowiązki śledczych. Od czego pragniesz Panie zacząć?
Faethor świadom, że musi odwrócić uwagę Sebastiana od Helgi i siedzącej przy niej Ushi odparł swobodnie, całkiem jakby był na to przygotowany:
– Może wpierw edykt cesarski? A później dokumenty na podstawie których powołuje się śledczych? A potem się obaczy. Na wszelki wypadek proszę byś pozostał przy mnie bym mógł Cię w kwestiach prawa wypytać jeśli uznam za słuszne i stosowne. mowa była nieco butna, by sprawiła wrażenie pewnej i mocnej.
Kancelista przytaknął i bez słowa obrócił księgę w stronę Faethora. Otworzył ją sprawnie tuż za pierwszymi stronami, na których złoconymI literami wypisano:

De lex cancellari

Faethor podjął czytać, pewne fragmenty czytał na głos – o inne pytał Sebastiana. Z dokumentów wynikało jednoznacznie, że Kancelaria ma zajmować się:
1) Rozprowadzaniem i ogłaszaniem edyktów cesarskich w najdalszych miastach i wsiach Imperium,
2) wysyłać do stolicy sprawozdania z zysków i strat jakie przynoszą dobra cesarskie,
3) planować wizyty Cesarza w Imperium oraz innych państwach,
4) zajmować się szeroko rozumianą dyplomacją – oczywiście na wniosek i życzenie Cesarza,
5) kierować sądami kanclerskimi – sądy te stanowią organ odwoławczy. W domyśle każdy obywatel cesarstwa ma prawo odwołać się od decyzji swego wasala. A w praktyce sądy te rozstrzygają spory, swary i zawady między możnowładcami,
6) sądy kanclerskie prowadzą również indeksy i spisy: ludności, dochodów lenna cesarskiego, podatkowe, itp.
7) kancelaria pełni również funkcje czysto kancelaryjne – to do niej należy kierować petycje, skargi i wnioski, propozycje dekretów, itd. które ma rozpatrzeć sąd kanclerski albo sam Cesarz.

Z innych dokumentów wynikało także, że sądy kanclerskie, Kancelaria i Kanclerz mają obowiązek wykonywać obowiązki nałożone na nią przez Cesarza, Elektorów (tylko dla decyzji wspólnych). Wreszcie Faethor po przejrzeniu kótrejś-tam strony miał pełen obraz sytuacji. Jeden z zapisów mówił:

Cytat:
Art. 44
§1. Kanclerz dla dochowania sprawności działania instytucji i spraw jej powierzonych powoła urzędników cesarskich – zwanych kancelistami. Dla sprawności działania sądów kanclerskich, badania spraw, win i okoliczności, którymi się one zajmują, a także dla rozwikłania sporów czy spraw powierzonych pieczy Kancelarii powołani mogą zostać śledczy.
§2. Każdy kancelista składa ślubowanie dotyczące zachowania tajemnicy spraw Kancelarii, sądów kanclerskich oraz wszelkich innych okoliczności związanych z jego pracą. Za złamanie przysięgi wymierza się karę śmierci zgodnie z prawem lokalnym.
Śledczy o których mowa w §1 powołani mogą być zarówno z grona kancelistów jak i w inny sposób zależnie od sprawy i potrzeb.
§3. Niezależnie od formy powołania każdy śledczy winien otrzymać dokument stwierdzający jego mianowanie. W dokumencie tym Kanclerz zwraca się do wszelkich władz świeckich, wojskowych i duchownych o wszelką pomoc śledczym.
§4. Śledczy winien złożyć przysięgę dochowania tajemnicy spraw Kancelarii oraz wszelkich faktów i okoliczności jakie wynikną ze śledztwa. Karą za ujawnienie tajemnicy może być: chłosta, więzienie, tortury, śmierć. Sprawę kary każdorazowo orzeka sąd cesarski.
Grzebanie w papierach zajęło Faethorowi dobre kilka chwil. Czasem pytał się coś Ushi, tak by Sebastian miał jak najwięcej pracy i jak najmniej czasu na rozglądanie się.
Gdy już sprawa śledczych oraz kilka innych zostały wyjaśnione Faethor dość grzecznie podziękował za pomoc i wyjaśnienia.

Chwilę później do sali wrócił Eickmar – który z nieznanych bohaterom powodów – był zadowolony, niczym kot po zjedzeniu talerzyka tłustego mleka lub dorodnej myszy.
– Witam ponownie, czy rozważyli Państwo mą ofertę? Czyście gotowi złożyć przyrzeczenie dochowania tajemnicy i podjęcia się wybadania co się dzieje w Hirchenstein?

Eickmar spoglądał kolejno na bohaterów, chwilę dłużej zatrzymał wzrok na Heldze, ewidentnie coś chciał się zapytać, ale z niewiadomych przyczyn wzruszył ramionami i spojrzał na Ushi. Należało coś odrzec, w końcu podkanclerz nie byle jaka persona i w końcu chyba nie po to tyle tu czekali by teraz rezygnować... van Eickmar czekał.
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas
Toho jest offline  
Stary 06-10-2009, 13:31   #52
 
Puzzelini's Avatar
 
Reputacja: 1 Puzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwu
Ushi wstając tego ranka nie sądziła że dopadł ją taki pech...
No tak, najpierw złodziejaszek, później krasnal, spóźnienie a teraz TO...! Cóż jeszcze ciekawego może się zdarzyć...Beznadzieja. Mam nadzieję ze limit ciekawostek na dzisiaj wyczerpałam. Chciałabym już stąd wyjść...
Wtedy drzwi od pokoju otworzyły się i wpadł Sebastian z grubą księgą.
Elfka spojrzała na niego.
Cholera... Nie wywołuj wilka z lasu..! Co tak szybko! -pomyślała poprawiając lekko Helgę na ramieniu.

– Witam ponownie, jestem z księgą praw Kancelarii. Trochę mi to zajęło – Ci kopiści są okropni, nie chcą człowiekowi dać nawet papierka bez pokwitowania! W tej księdze znajduje się cały spis praw i obowiązków Kanceli. Od edyktu cesarskiego tworzącego Kancelarię, przez edykt elektorów uznający jej prawa, przez edykty miast takich jak Nuln, Middenheim, Altdorf, etc., etc. uznające prawa Kancelarii do tworzenia sądów i oddziałów na ich terenie i terenach im podległych, po rozporządzenia Jego Magnificencji Kanclerza Justusa von Reichermanna hrabiego de Midern , które regulują różne sprawy działania Kancelarii, prawa i obowiązki kancelistów, a także prawa i obowiązki śledczych. Od czego pragniesz Panie zacząć?

Ushi słuchała słów Sebastiana z podniesioną brwią.
Nie bardzo chciała zwracać na siebie uwagę. Gdyby zaczął się im przyglądać, mogły by paść niewygodne pytania a elfka nie bardzo lubiła niezręczne sytuacje.
Mężczyźni rozmawiali, czytali na zmianę, a Ushi wykorzystała moment gdy oboje zwiśli nad tomiskiem i zwilżyła suche usta Helgi mokrą chusteczką.

Faethor co jakiś czas rzucił jakieś zdanie w kierunku Elfki na co ona odpowiadała kilkoma słowami bądź mruknięciem, a Sebastian wnet dawał nura między karty wyjaśniając kolejne wątpliwości...
Jesteśmy tacy niepoinformowani, biedny... uśmiechała się w duszy, widząc zapracowanego człowieka...
W końcu wyczerpał się temat i Faethor grzecznie podziękował Sebastianowi za pomoc.

Wtedy drzwi otworzyły się po raz kolejny...
– Witam ponownie, czy rozważyli Państwo mą ofertę? Czyście gotowi złożyć przyrzeczenie dochowania tajemnicy i podjęcia się wybadania co się dzieje w Hirchenstein? - rzekł Eickmar.
Elfkę zaniepokoił jego uśmiech, samozadowolenie mieszane z pewnością siebie... Cóż mogło to spowodować?
Coś jest nie tak.... NIE! Wręcz przeciwnie! coś jest jak najbardziej w porządku... Dla niego czy dla nas? Może ma to związek z Anną. W końcu to po jej wyjściu... Elfka lekko zbladła...
Gdy jego spojrzenie padło na nią... Przeszedł Ją dreszcz...
Pozbierała się.
Wstała z krzesła upewniwszy się że Helga da sobie sama radę, zrobiła niewinną minę i odpowiedziała:
- Już wcześniej to mówiłam, aczkolwiek nie wszyscy to słyszeli. Jestem zdolna to powtórzyć po raz kolejny. Jestem gotowa podjąć się tego zadania.-uśmiechnęła się.
 
__________________
Marihuana to jedyna trawa, która może skosić ogrodnika ;]
Puzzelini jest offline  
Stary 12-10-2009, 01:03   #53
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Gdyby Faethor był skłonny do przeklinania, złorzeczyłby właśnie tak że ściany by się trzęsły - nie zdążył rozmówić się z paniami przed przybyciem Sebastiana. Zamiast tego całą uwagę musiał poświęcić kanceliście i zadaniu zrozumienia podstaw prawnych profesji śledczego Kancelarii. Chyba z sukcesem... Przynajmniej w ten sposób odwraca uwagę od ciągle słabującej Helgi. Zdołał nawet mimochodem, niezobowiązująco, przemycić pytania o to w jakich godzinach pracują zatrudnieni tu skrybowie i urzędnicy, czy gmach Kancelarii służy wyłącznie jako miejsce pracy czy znajdują się tu również kwatery kancelistów. To ostatnie wywołało zaskoczone spojrzenie Sebastiana, prędko jednak Faethor rozproszył jego zdziwienie tłumacząc że na wypadek gdyby słowa podkanclerza o zatrudnieniu na stałe miały się spełnić, zastanawia się nad możliwością wynajęcia kwatery w samej Kancelarii, bowiem ceny w gospodach nie na jego kieszeń są przeznaczone...

– Witam ponownie, czy rozważyli Państwo mą ofertę? Czyście gotowi złożyć przyrzeczenie dochowania tajemnicy i podjęcia się wybadania co się dzieje w Hirchenstein? - gdy podkanclerz pojawił się powtórnie nie bawił się w dalsze uprzejmości.

- Już wcześniej to mówiłam, aczkolwiek nie wszyscy to słyszeli. Jestem zdolna to powtórzyć po raz kolejny. Jestem gotowa podjąć się tego zadania.-Ushi uśmiechnęła się. Uśmiech, fakt, był uroczy, ale Faethora serce opadło gdzieś w pobliże pięt - to tyle jeśli chodzi o przekonanie obu pań by nie podejmować się zadania krzyczącego wręcz o niebezpieczeństwie z nim związanym...

"Cóż, chyba nie ma co w takim razie przedłużać rozmowy, zresztą im szybciej wyjdziemy tym szybciej ostrzeżemy panią Annę" - pomyślał, mimo irytacji na ostatnie słowa wypowiedziane przez kobietę przed jej wyjściem. Wątpliwości i złość pozostały, jednak ma teraz konkretne zadanie i na nim może się skupić. Najważniejsze że będzie miał oko na Ushi, a, jeśli i Helga jest zainteresowana wyprawą, również i na nią.

- Ja również podejmuję się złożyć przyrzeczenie i zbadać sprawę wypadków w Hirschenstein - zadeklarował - Jeśli i Ty, Helgo, zgadzasz się wziąć udział w śledztwie - spojrzał na dziewczynę pytająco - macie mości podkanclerzu trzy osoby chętne do pracy dla Kancelarii.

Poczekał na odpowiedź dziewczyny...

- Oczywiście - zakłopotał się - po wyjściu z Kancelarii będziemy musieli odnaleźć panią Annę i przekonać ją do zachowania tajemnicy co do treści zadania. Nie powinno to być chyba trudne...

- Jeszcze jedno: nadal chciałbym obejrzeć donos przesłany przez Edwarda von Thiel, oczywiście po złożeniu przyrzeczenia, co wyjaśniliście wcześniej, mości podkanclerzu - pokiwał głową - Dobrze byłoby wiedzieć czego się spodziewać w Hirschenstein. Kiedy i jak się tam dostaniemy? Wspomnieliście że Kancelaria jest już przygotowana do wyprawienia nas...
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 18-10-2009, 17:46   #54
 
Charlotte's Avatar
 
Reputacja: 1 Charlotte nie jest za bardzo znany
Helga nadal była mocno przemęczona. Dzięki opiece ze strony Ushi i Faethora i dużej ilości płynów, Helga czuła się o tyle o ile. Dobrze, że ten cały podkanclerz jeszcze nie przyszedł ... pomyślała w duchu. Niestety po chwili do pokoju wpadł Sebastian. Helga spuściła nieco wzrok by nie widział jej zmęczenia. Kątem oka zauważyła, że Sebastian wcale nie patrzy na nią, lecz na miejsce w którym siedział Eickmar. Zauważyła ulgę jaka uwidoczniła się na jego twarzy. Na całe szczęście kancelistę nieźle zaabsorbowały pytania ze strony Faethora. Kancelista co rusz szukał czegoś w papierach, odpowiadał na pytania. Helga dalej piła podawane jej płyny - ale już nie łapczywie lecz nieco wolniej.

Po dłuższej chwili, gdy Sebastian wyjaśniał jakiś zawiły termin prawniczy drzwi otworzyły się i w drzwiach stanął van Eickmar. Niestety, w przeciwieństwie do swojego podwładnego, Eickmar zatrzymał na chwilę wzrok na Heldze. Czuła jego wiercące spojrzenie, czuła jakby całkiem sięgał w głąb jej myśli i najskrytszych pragnień. Helga w dziwny sposób odczuwała, że to ma związek nie tyle z nią co z kimś innym, kto jest daleko, ale kimś kto tu był. Dość szybko Helga domyśliła się, że być może chodzić o Annę – być może miała jakieś kłopoty?. Jednakże po chwili uczucie zniknęło – a podkanclerz przeniósł swą uwagę na coś innego. Helga postanowiła podzielić się w stosownym momencie swoimi spostrzeżeniami z Faethorem i Ushi, gdy tylko znajdą się dostatecznie daleko od drzwi Kancelarii.

– Witam ponownie, czy rozważyli Państwo mą ofertę? Czyście gotowi złożyć przyrzeczenie dochowania tajemnicy i podjęcia się wybadania co się dzieje w Hirchenstein? padło z ust podkanclerza. Helga spojrzała na Ushi i Faethora. Ciekawa była jaka będzie ich decyzja. W myślach prosiła wszystkie duchy opiekuńcze by zgodzili się na warunki Kancelarii i by mogła wyruszyć z nimi w drogę, a przynajmniej z tym elfem … Ushi wstała z krzesła i odpowiedziała:
- Już wcześniej to mówiłam, aczkolwiek nie wszyscy to słyszeli. Jestem zdolna to powtórzyć po raz kolejny. Jestem gotowa podjąć się tego zadania. na koniec uśmiechnęła się. Nie wiedzieć czemu Heldze ów uśmiech przywiódł na myśl kota.
Po chwili swoje zdanie wyraził i Faethor:
- Ja również podejmuję się złożyć przyrzeczenie i zbadać sprawę wypadków w Hirschenstein. Jeśli i Ty, Helgo, zgadzasz się wziąć udział w śledztwie, macie mości podkanclerzu trzy osoby chętne do pracy dla Kancelarii. jego wzrok skierował się ku Heldze.

Jak wszyscy wielcy podróżnicy, widziałem więcej niż pamiętam i pamiętam więcej niż widziałem przemknęły słowa dawnego filozofa w głowie Helgi.

– I ja również pragnę podjąć się zadania przedłożonego nam przez Kancelarię. Złożę stosowne przyrzeczenie by móc wziąć udział w śledztwie. Jak mawiają bene vale! uśmiechnęła się na koniec nieco sztucznie. Kanclerz popatrzył na nią nieco zdziwiony ale nie odpowiedział ni słowa, bo Faethor podjął swoją wypowiedź. Helgę zdziwiło, że tak otwarcie mówi o szukaniu Anny, być może zrobił to celowo, chcąc wybadać zamiary podkanclerza? Helga postanowiła, że po wyjściu z Kancelarii jeśli czas pozwoli poszuka Anny...
 
__________________
Dla każdego żywego bytu istnieje broń, przed którą nie może się on uchronić. Czas. Choroba. Żelazo. Wina...
Charlotte jest offline  
Stary 31-10-2009, 10:13   #55
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
2028, Pflugzeit – Altdorf


Siedziba Kancelarii
Helga, Ushi, Faethor


Eickmarowi ewidentnie ulżyło, gdy usłyszał słowa Faethora, Ushi i Helgi. Nie uszło to uwadze obojga elfów, Helga ciągle zmęczona miała w głowie jedną myśl – odpocząć. Podkanclerz popatrzył na kancelistę i powiedział spokojnie:
– Sebastianie, przynieś księgę! A i nie zapomnij o donosie Edwarda.
– Oryginał Panie ? bąknął cokolwiek przestraszony Sebastian. W jego głosie było widocznie wyczuwalne, że o wiele bardziej wolałby skoczyć do nieznanej rzeki niż przynieść ową księgę. W głowach każdego z bohaterów zalęgło się dziwne uczucie, że księga jest czymś wyjątkowym i być może niebezpiecznym.
– Tak baranie, oryginał! odpowiedź podkanclerza wcale nie była grzeczna, wręcz warknął słowa. Sebastian skłonił się nisko i szybkim krokiem wyszedł z pokoju. – Z kim to człowiek musi dzisiaj pracować. Signum tempora - inertia ! Żachnął się podkanclerz. Ale cóż począć, w dzisiejszych niełatwych czasach? zakończył filozoficznym pytaniem Eickmar. Ewidentnie starał się zamazać złe wrażenie, jakie mogły wywołać jego ostre słowa.

Niecały kwadrans później Sebastian wrócił niosąc w rękach spory pakunek. Coś, co znajdowało się w środku, było opakowane w zielonkawy materiał. Kolor materiały był ładny, choć sam materiał był cokolwiek zakurzony i miejscami lekko wyblakły. Sebastian położył pakunek na stole, zachowując przy tym dużo ostrożności, całkiem jakby to coś w środku miało wybuchnąć lub zrobić coś równie niemiłego. Kancelista bez słowa ukłonił się i podążył na swoje miejsce – za biurko. Uwadze Faethora nie uszło, że Sebastian dziwnie się spocił.

Podkanclerz rozwinął delikatnie materiał. Oczom wszystkich ukazała się księga.


Okładki księgi były obłożone jakąś skórą, brzegi okładek zdobiły złote guzy w kształcie stożków. Księga, jak wiele innych ksiąg w tym czasie, była zamknięta dwoma metalowymi pasami. Te wykonano zapewne ze złota bo mimo że księga wydawała się stara – pasy lśniły całkiem jakby założono je wczoraj.
– Oto Sigmaryllion! powiedział mocnym i czystym głosem Eickmar. Ani Helga ani Ushi nie miały żadnego pojęcia o czym powiedział podkanclerz i czym może być ów Sigmaryllion. Faethor próbował przypomnieć sobie czy coś wie na temat tej księgi – ale niestety nic mu nie przyszło do głowy. Szkoda, że nie ma tu mego ukochanego, on by wiedział co to jest! przemknęło przez myśl Heldze.
– Sigaryllion wedle legend został napisany ręką samego Sigmara Młotodzierżcy. Faktem jest natomiast, że jest on stary, bardzo stary i że zawiera prawa i obowiązki Cesarzy. Faktem jest również, że każdy kto przysięga na Sigmaryllion, a przysięgi nie dochowa kończy źle. Połóżcie zatem swe prawe dłonie na księdze, niechaj przyjmie wasze przyrzeczenie.

Księga w dotyku nie różniła się niczym od innych ksiąg, które bohaterowie mieli okazję dotykać, lub czytać. Ot zwykła księga obciągnięta zapewne w wołową lub oślą skórę. Niby nic specjalnego.
Zarówno Faethor jak i Helga, ba nawet i Ushi, starali się wyczuć cokolwiek w dotykanej księdze. Niestety książka zdawała się być jeno książką.
– Powtórzcie słowa przysięgi;
Na Sigmara jedynego prawdziwego założyciela Imperium, na Sigmaryllion pisany jego mocarną ręką przyrzekam: że wypełnię zadanie Kancelarii najlepiej jak potrafię. Wszelkie poznane fakty niezwłocznie przekażę Kancelarii, a także że poznanych tajemnic i słabości osób nie wykorzystam we własnych celach i nie wydam ich na użytek innych osób poza Kancelarią.

Słowa przysięgi toczyły się dość leniwie, każdemu z obecnych w sali zdawało się, że świat nieco zwolnił swe tempo, ale uczucie minęło równie szybko jak przyszło.

– Zanim przekażę wam donos otrzymany od Edwarda. Wpierw powiem wam jak jest plan Kancelarii dzięki któremu dotrzecie do Hirshenstein. Sprawa ma się następująco – zarówno Edward jak i Joahim są znanymi w tamtej okolicy mecenasami sztuki, miłośnikami wszelakiej maści rybałtów, wierszokletów, trubadurów, a także innych sztukmistrzów. Dodatkowo od lat rywalizują w tym względzie między sobą – który zaprosi znaczniejszego artystę, kto wyda lepszy koncert, czy bankiet. I tu jest pojawia się pomysł samego Kanclerza.
Jutro wieczorem odbędzie się konkurs z udziałem wielu artystów, nagrodą jest niemała suma pieniędzy, a do tego sława. Na koncert przybędziesz i Ty pani
tu Eickmar zwrócił się do Ushi, na jego twarzy widniał szeroki i przyjazny uśmiech Kancelaria postara się by na konkursie znalazły się osoby związane z Edwardem i Joahimem – z pewnością doniosą im co trzeba. W czasie obrad jury po koncercie odbędzie się bankiet. Postaram się by do odpowiednich uszu doszło, że artystka Ushi wraz z przyjaciółmi planuje wyjazd na wieś, zażyć odpoczynku, czy coś w tym guście i że wybiera się do Hirshenstein i dalej. W ciągu dwóch dni plotka z pewnością dotrze do właściwych osób. Wy ruszycie drugiego dnia po konkursie. W tym czasie przygotujecie się w sposób jaki uznacie za właściwy. Kancelaria zorganizowała dla was przejazd linią „Czarna Strzała”, która łączy wiele miast imperium. Przejazd jest już opłacony. A i pomniałbym, Kancelaria zorganizowała wam nocleg w „Dębowym Liściu” z wiktem i opierunkiem do czasu wyjazdu. Tuszę, że przybycie znanej artystki zapewni wam przychylność Edwarda i Joahima oraz pozwoli na prowadzenie śledztwa. Jeśli chcecie możecie ujawnić Edwardowi, że to wy jesteście śledczymi Kancelarii. Oczywiście musimy powiadomić go, że do miasta przybędą śledczy – bo inaczej gotów zrobić głupstwo. A tutaj macie list przesłany od Edwarda. Do zobaczenia jutro wieczorem, koncert zaczyna się po ostatniej mszy u Heinmarów. Podkanclerz podał list Faethorowi.
– Teraz muszę wyjść. W razie pytań proszę zwrócić się do Sebastiana. Van Eickmar zawinął dokładnie księgę i ukłoniwszy się wyszedł.

List Edwarda miał następujące brzmienie:
Cytat:
Czcigodny Ojcze!
Ja, Edward von Thiel, niegodzien zwać się mieniem syna Twego ośmielam się kłopotać Twe oblicze przez umnego. Jeśliś łaskaw w swej miłości, nagrodź go jak uważasz i odeślij do mnie. Sprawa w której ośmielam się kłopotać Cię jest dość trudna i poważna – dotyczy ona nie kogo innego ale samego Joahima Lawierre'a. Wiem Czcigodny Ojcze, że persona on znaczna i koneksje ma długie i szerokie niczym Reik. Niemniej jednak z pewnością do uszu Cesarza powinna dojść wiadomość, że jego sługa Joahim jest nie tylko na usługach Tileańczyków, dla których szpieguje faktorie Imperialswehry ale jednocześnie jest wyznawcą i kultystą plugawego pana przyjemności. Historyja mego odkrycia jest długa i z wielką chęcią przekażę ją sądowi cesarskiemu lubo i samemu Cesarzowi. Alem świadom dawnej mej porażki i wygnania tędy przedstawię Ci co wiem w tej sprawie i przedstawię jeden z dowodów winy Joahima. Dwa lata temu Joahim został powołany burgermeistrem Hishenstein. Początkowo był mym druhem i przyjacielem – razem zapraszaliśmy artystów i trubadurów z całego Imperium. Później pojawił się Michael von Karte, rywal do stolca burgermeistra, o wielkich koneksjach i sporym poparciu. Niewiele brakowało by to on został nowym burgermeistrem. Niestety w noc przed mianowaniem zniknął bez śladu. Odnaleziono go ponad rok później w stawie z karpiami – martwego, bez ubrania i bez śladu kropli krwi w ciele. Od sprawy z Michaelem Joahim stał się dziwny, sprowadzał podejrzanych artystów i sztukmistrzów, kilka razy w rozmowie wymknęło mu się że „należy chwytać dzień”, „żyć przyjemnością i rozkoszą”, itp. półsłówka. To co początkowo wziąłem za zwykłe zblazowane gadanie okazało się czystą prawdą – kilka razy śledziłem dziwnych gości Joahima. Zwykle przed wizytami owych „gości” w mieście znikało kilka osób – a to paru żebraków i pijaków, a to kilkoro dzieci, paru włóczykijów. Niby nic nowego, lecz w okolicznych lasach znaleziono również ciała należące do członków karawany kupieckiej. Rzecz jasna śledztwo obwołane przez Joahima nic nie wykazało. Tydzień temu dostałem poufną wiadomość, że Joahim zamówił wielce tajemnicze skrzynie, podobno miały się w nich znajdować najlepsze Estalijskie i Tileańskie wino oraz przysmaki rodem z Arabii. Dzięki wielu oddanym mi ludziom zdołałem obejrzeć owe skrzynie. W jednej z nich na amforze z winem znalazłem fragment materiału z rysunkiem, który posyłam Tobie Ojcze.

Błagam Cię na krew moją pochodzącą z lędźwi Twoich byś zapoznał z dowodami odpowiednie osoby w tym samego Cesarza.

Niegodzien imienia syna Twego
Edward
Pod papierem znajdował się kawałek materiału ze znakiem:
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas
Toho jest offline  
Stary 01-11-2009, 14:16   #56
 
Puzzelini's Avatar
 
Reputacja: 1 Puzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwu
- Już wcześniej to mówiłam, aczkolwiek nie wszyscy to słyszeli. Jestem zdolna to powtórzyć po raz kolejny. Jestem gotowa podjąć się tego zadania.- Ushi uśmiechnęła się.

Jej wzrok wędrował między Faethorem a Helgą.
Gdy obydwoje zadeklarowali chęć współpracy elfka odetchnęła cicho.
...i dobrze...

- Oczywiście - powiedział Faethor - po wyjściu z Kancelarii będziemy musieli odnaleźć panią Annę i przekonać ją do zachowania tajemnicy co do treści zadania. Nie powinno to być chyba trudne...

Ushi spojrzała na Eickmara z pod przymrużonych powiek. Zastanowiło ją to stwierdzenie, aczkolwiek chciała wyczytać coś z jego twarzy, coś co mogło by ją ostrzec, czy to co proponuje jej znajomy przypadkiem nie wykracza poza ich obowiązki...

Gdy Eickmar wysłał Sebastiana po księgę czas dłużył się niemiłosiernie. Ushi chodziła po pokoju w tą i spowrotem przyglądając się wszystkiemu dookoła, próbując ułożyć sobie wszystko co jej się kłębiło w głowie.

Gdy w końcu drzwi się otworzyły, zatrzymała się i przyglądała jak człowiek wniusł sporej wielkości pakunek zawinięty w zielony materiał, widać było że obchodzi się z nim nader delikatnie. Gdy położył to "coś" na stole, czmychnął za swoje biurko. Podkanclerz odwinął materiał i oczom Ushi ukazała się księga. Była dziwna, swoim wyglądem wzbudzała mieszane uczucia.
– Oto Sigmaryllion!- powiedział Eickmar – Sigaryllion wedle legend został napisany ręką samego Sigmara Młotodzierżcy. Faktem jest natomiast, że jest on stary, bardzo stary i że zawiera prawa i obowiązki Cesarzy. Faktem jest również, że każdy kto przysięga na Sigmaryllion, a przysięgi nie dochowa kończy źle. Połóżcie zatem swe prawe dłonie na księdze, niechaj przyjmie wasze przyrzeczenie.

Ushi podeszła bliżej lekko niepewnym krokiem. Podkanclerz mówił o księdze z takim zapałem, że i ona sama poczuła do niej respekt. Najpierw dotkneła jej lekko, jak by sprawdzając czy nie wyczuje czegoś dziwnego, po czym położyła prawą rękę na księdze. Gdy wszyscy umieścili swe ręce Eickmar podyktował słowa przysięgi...

– Na Sigmara jedynego prawdziwego założyciela Imperium, na Sigmaryllion pisany jego mocarną ręką przyrzekam: że wypełnię zadanie Kancelarii najlepiej jak potrafię. Wszelkie poznane fakty niezwłocznie przekażę Kancelarii, a także że poznanych tajemnic i słabości osób nie wykorzystam we własnych celach i nie wydam ich na użytek innych osób poza Kancelarią.


Ushi leniwie ściągnęła rękę z książki. A więc to już... stało się - pomyślała.

– Zanim przekażę wam donos otrzymany od Edwarda. Wpierw powiem wam jak jest plan Kancelarii dzięki któremu dotrzecie do Hirshenstein. Sprawa ma się następująco – zarówno Edward jak i Joahim są znanymi w tamtej okolicy mecenasami sztuki, miłośnikami wszelakiej maści rybałtów, wierszokletów, trubadurów, a także innych sztukmistrzów. Dodatkowo od lat rywalizują w tym względzie między sobą – który zaprosi znaczniejszego artystę, kto wyda lepszy koncert, czy bankiet. I tu jest pojawia się pomysł samego Kanclerza.
Jutro wieczorem odbędzie się konkurs z udziałem wielu artystów, nagrodą jest niemała suma pieniędzy, a do tego sława. Na koncert przybędziesz i Ty pani
- Podkanclerz uśmiechając się odwrócił się w stronę Elfki.

Ushi zastanowiła się kiedy oni na taki pomysł wpadli... Może jako takim testem były urodziny Celestusa Augustusa Joahima Wernera Teodora Adolfusa Warmera?
Z rozmyślań wyciągnęło ją jej imię wypowiedziane przez Eickmara.
-...wraz z przyjaciółmi planuje wyjazd na wieś, zażyć odpoczynku, czy coś w tym guście i że wybiera się do Hirshenstein i dalej. W ciągu dwóch dni plotka z pewnością dotrze do właściwych osób. Wy ruszycie drugiego dnia po konkursie. W tym czasie przygotujecie się w sposób jaki uznacie za właściwy. Kancelaria zorganizowała dla was przejazd linią „Czarna Strzała”, która łączy wiele miast imperium. Przejazd jest już opłacony. A i pomniałbym, Kancelaria zorganizowała wam nocleg w „Dębowym Liściu” z wiktem i opierunkiem do czasu wyjazdu. Tuszę, że przybycie znanej artystki zapewni wam przychylność Edwarda i Joahima oraz pozwoli na prowadzenie śledztwa. Jeśli chcecie możecie ujawnić Edwardowi, że to wy jesteście śledczymi Kancelarii. Oczywiście musimy powiadomić go, że do miasta przybędą śledczy – bo inaczej gotów zrobić głupstwo. A tutaj macie list przesłany od Edwarda. Do zobaczenia jutro wieczorem, koncert zaczyna się po ostatniej mszy u Heinmarów.
Zakończył, podał list Faethorowi, pożegnał się i wyszedł zabierając księgę.

Ushi podeszła do elfa od tyłu, pochyliła się nad jego ramieniem. Zebrała włosy które opadły muskając Faethora i przełożyła je na drugie ramię. Gdy ten spoglądną na nią uśmiechnęła się i zaczęła czytać...

Przyjrzała się dokładnie rysunkowi, jak by chciała go przerysować w myśli.
- Nie będę ukrywać, iż trochę obawiam się zadania - powiedziała po skończonej lekturze do dwójki towarzyszy - cieszę się że będziemy pracować nad tym razem...
 
__________________
Marihuana to jedyna trawa, która może skosić ogrodnika ;]

Ostatnio edytowane przez Puzzelini : 01-11-2009 o 14:37.
Puzzelini jest offline  
Stary 07-11-2009, 08:40   #57
 
Charlotte's Avatar
 
Reputacja: 1 Charlotte nie jest za bardzo znany
Heldze ewidentnie ulżyło na wieść że zarówno Ushi jak i Faethor zamierzają złożyć ową dziwną przysięgę. Zachowanie Sebastiana cokolwiek zaniepokoiło ją. Słowa „ta księga...” zabrzmiały nieszczególnie ciekawie. Z tego co pamiętała to Martin nie raz opowiadał jej, że są księgi których lepiej nie otwierać, a co gorsze lepiej nie tykać. Nie mogła sobie przypomnieć żadnego z tytułów ale cholera … jak to jedna z takich? Popatrzyła po współtowarzyszach przysięgi – byli spokojni.

Postanowiła spokojnie poczekać na ową księgę. W duchu była nieco zła na siebie – była zbyt zmęczona poprzednią koncentracją by znów próbować. Być może Ushi albo Faethor coś wyczują? Kto wie?

Po chwili wrócił Sebastian taszcząc coś zapakowanego w zielonkawy materiał. Helga zauważyła, że kancelista dziwnie ostrożnie obchodził się z tym pakunkiem … Cholera! przemknęło jej przez myśl. Ciekawe co to za cholerstwo! Po chwili jej ciekawość została zaspokojona. Eickmar przedstawił księgę jako Sigmaryllion. Heldze taka nazwa nic, a nic nie mówiła. Gdy podkanclerz opowiadał o tym jak podobno księga powstała ona zastanawiała się do kogo się zwrócić i kogo by tu zapytać o tą księgę – jej ukochany zapewne był już na Thay. Może do innego uczonego lub maga? Pomyślała, że powinni podejść do [b] Miriam Złotej [/i] maga i alchemika. Miriam dość długo pracowała razem z Martinem nad jakimś projektem. Być może zgodzi się im pomóc za niewielką odpłatą?

Gdy podkanclerz nakazał położenie swych prawych dłoni na księdze Helga uczyniła to z pewnym wahaniem. Przez krótką chwilę, nim położyła dłoń na księdze, postarała się by jej myśli były czyste a umysł jasny. Z myślami poszło jej w miarę dobrze, natomiast nie mogła wyciszyć gonitwy myśli i lekkiej dezorientacji. Eickmar powiedział by powtórzyli słowa przysięgi:

– Na Sigmara jedynego prawdziwego założyciela Imperium, na Sigmaryllion pisany jego mocarną ręką przyrzekam: że wypełnię zadanie Kancelarii najlepiej jak potrafię. Wszelkie poznane fakty niezwłocznie przekażę Kancelarii, a także że poznanych tajemnic i słabości osób nie wykorzystam we własnych celach i nie wydam ich na użytek innych osób poza Kancelarią.

W czasie przysięgi Helga nic nie wyczuła w księdze. Była ciekawa czy Faethor czy Ushi coś wyczuli. Popatrzyła na nich – wydawało się jej, że podobnie jak ona – nie wyczuli nic niepokojącego. Po przysiędze podkanclerz przekazał im plany Kancelarii dotyczące ich dotarcia do Hirshenstein. Wysłuchawszy ich Helga stwierdziła, że pomysł jest całkiem niezły. Pozwoli im dotrzeć do miasta i dostać się bez zbędncyh ceregieli w pobliże donosiciela Edwarda i oskarżanego Joahima. Ciekawe, który z nich jest winien? pytanie przemknęło przez myśl niczym strzała. Helga miała wrażenie, że któryś z nich jest winien. Na koniec van Eickmar przekazał im donos napisany przez Edwarda. Podobnie jak Ushi podeszła do Faethora i zapuściła żurawia mu przez ramię – powoli przeczytała list, poszło jej całkiem dobrze. Była tylko lekko zdziwiona jego formą – Edward pisał do ojca, całkiem jakby pisał do samego Cesarza! Fragment materiału, który ukazał się pod listem zawierał rysunek – znak Slaanesha, cholernego Pana Rozkoszy, władcy Przyjemności jęknęła pod nosem dość cicho. Jednak zapewne zarówno Ushi jak i Faethor usłyszeli jej słowa. Nieciekawie … pomyślała.
– Musimy na spokojnie gdzieś pogadać mruknęła tak cicho, by jedynie Ushi i Faethor usłyszeli jej słowa.
 
__________________
Dla każdego żywego bytu istnieje broń, przed którą nie może się on uchronić. Czas. Choroba. Żelazo. Wina...
Charlotte jest offline  
Stary 08-11-2009, 04:10   #58
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
– I ja również pragnę podjąć się zadania przedłożonego nam przez Kancelarię. Złożę stosowne przyrzeczenie by móc wziąć udział w śledztwie. Jak mawiają bene vale! - Faethor z zainteresowaniem spojrzał na dziewczynę. Język klasyczny? Zwany też językiem uczonych? Najwidoczniej w Heldze drzemie więcej niż powierzchowność wojowniczki sugeruje...

Wiedząc już że nie wybroni się od udziału w wyprawie, elf może skoncentrować się na zadaniu. Reakcja podkanclerza - ulga - jest dla niego dość dziwna. Podobnie jak brak reakcji na słowa Faethora o konieczności znalezienia pani Anny. Co za zadziwiająca sytuacja...

– Tak baranie, oryginał! Z kim to człowiek musi dzisiaj pracować. Signum tempora - inertia ! Ale cóż począć, w dzisiejszych niełatwych czasach? - rzucił podkanclerz.
"Głupcze!" - pomyślał elf - "W ten sposób lojalności nie kupisz!"

Księga! Asrai lubi księgi, ba, ma do nich zdecydowanie większy szacunek niż ludzie. Ta zdaje się jest czymś szczególnym, sądząc po reakcjach podkanclerza i kancelisty. Widok go nie rozczarował! Tym większe było jego zdumienie gdy rozległy się słowa pracodawcy:
– Oto Sigmaryllion! Sigaryllion wedle legend został napisany ręką samego Sigmara Młotodzierżcy. Faktem jest natomiast, że jest on stary, bardzo stary i że zawiera prawa i obowiązki Cesarzy...

Dobrze że Elf w tym momencie nie przełykał, dajmy na to, bułeczki, bo byłby się nią niechybnie zadławił - na śmierć. Barbarzyńskiemu wojownikowi, pogromcy goblinów i dzierżycielowi Ghal-Maraza zapewne wszystko można zarzucić poza skłonnością do przesiadywania popołudniami przy pulpicie i pracowitego spisywania praw i obowiązków władców Imperium...

Ponownie poczuł złość. Typowo ludzką arogancją jest żądanie złożenia przyrzeczenia od przedstawiciela innej rasy na imię ludzkiego boga. Przynajmniej jedna z pań wyglądała nietęgo gdy kładła dłoń na księdze, a i Faethor odczuł niepewność, jednak nie dał niczego po sobie poznać. Przy okazji przyjrzał się dłoniom obu niewiast. Mimo całej tej dziwnej sytuacji był zadowolony, że los dał mu takie towarzystwo. Mógł trafić gorzej. Zdecydowanie gorzej, o czym blizna na plecach po ciosie zadanym Romulusowi Wygnańcowi przez krasnoludzkiego "towarzysza" w jednej z wypraw może zaświadczyć...

– Na Sigmara jedynego prawdziwego założyciela Imperium, na Sigmaryllion pisany jego mocarną ręką przyrzekam: że wypełnię zadanie Kancelarii najlepiej jak potrafię. Wszelkie poznane fakty niezwłocznie przekażę Kancelarii, a także że poznanych tajemnic i słabości osób nie wykorzystam we własnych celach i nie wydam ich na użytek innych osób poza Kancelarią. - powtórzył wraz z towarzyszkami.

- Macie, mości podkanclerzu, naszą przysięgę. Osobiście uważam że wystarczyłaby zwykła deklaracja, bez tej całej pompy, ale rozumiem że wy, Ludzie, potrzebujecie przysiąg, klątw albo i upuszczanej krwi żeby umowa w waszych oczach była wiarygodna. Cóż, co lud to obyczaj, jak mawiają, będę to wiedział na przyszłość... - Faethor kiwa poważnie głową, maskując irytację, rzuca okiem na Ushi. - Zanim zaczniecie dalsze tłumaczenia, pozwólcie panie że rzucę okiem na ten wspaniały dokument. Każdy skrawek informacji o dziele o tak wielkiej historycznej wartości będzie niezwykle interesujący dla mego ludu, ba, uwieczniony na wieki! Nie obawiajcie się - dochowam wszelkich starań by nie uszkodzić go, zresztą zdaje się że nie jest często czytane?

Poczekał na odpowiedź podkanclerza...

Zanim Eickmar przeszedł dalej, elf zręcznie wszedł mu w słowo.
- Mości podkanclerzu, by się przygotować do wyjazdu potrzebować będziemy gotówki. Rozumiem że Kancelaria dziś czy jutro wypłaci nam pierwszą część wynagrodzenia?

Gdy Eickmar wyjawiał szczegóły planu, młodzik z uwagą przysłuchiwał się intrydze. Plan wydaje się być niezły, sam Faethor myślał wcześniej o podziale na grupy i przybyciu do Hirschenstein osobno, by prowadzić śledztwo z ilu kierunków jednocześnie się da, ale niosło to wiele trudności a poza tym faktycznie zadanie nie zapowiada się na bezpieczne. Z uznaniem spojrzał na Ushi gdy podkanclerz wspomniał o artystycznym zajęciu elfiej panny i jej sławie. Obie niewiasty intrygują Faethora, z różnych co prawda względów, ale jednego jest pewien - wyprawa nudną nie będzie.

Wszelki jednak żartobliwy, rozmarzony czy wypełniony irytacją nastrój zniknął niczym zdmuchnięta wiatrem świeca na widok donosu... czy raczej skrawka pod nim materiału ozdobionego znakiem... Dreszcz wstrząsnął ciałem elfa.

- Meneloth... - wydyszał Asrai - Slaanesh... - wpatrywał się w haft z nienawiścią i lękiem.

Zguba Elfów, przyczyna Najdłuższej Wojny, Pan Zepsucia, jedna z Rujnujących Potęg, sprawca rebelii Malteraas... - przydomki można mnożyć, nie o nie jednak chodzi. Samo imię czy znak wzbudzają strach i obrzydzenie w spadkobiercy Caledora, same wspomnienie zadanych nieszczęść wzbudza odrazę. Po raz pierwszy Faethor dopuścił do siebie myśl o prawdziwości oskarżenia. Podkanclerz popełnił błąd - należało pokazać elfowi list przed targami o pieniądze, przed rozmową o pieniądzach w ogóle. Kancelaria oszczędziłaby sobie wielu wydatków...

Omijając wzrokiem raniący oczy symbol Rujnującej Potęgi odczytywał raz po raz treść donosu, by wbić go sobie w pamięć. Z trudem oderwał się od niego na chwilę by pożegnać podkanclerza... Podobnie, delikatne muśnięcie Ushi wyrwało go na moment ze skupienia. Miłe to, uśmiechnął się do dziewczyny w odpowiedzi, ale roztargniony wrócił natychmiast do listu.

– Znak Slaanesha, cholernego Pana Rozkoszy, władcy Przyjemności - głos Helgi potwierdził najgorsze przypuszczenia Faethora. Zerknął na nią ale powstrzymał się od komentarza.

- Nie będę ukrywać, iż trochę obawiam się zadania - powiedziała Ushi do dwójki towarzyszy - cieszę się że będziemy pracować nad tym razem...

A Helga dodała cicho:
– Musimy na spokojnie gdzieś pogadać.

Raptownie wstał, poluźnił ubranie na piersi. Lodowaty uścisk na szyi odrobinę zelżał ale nie zniknął...
- Mości sekretarzu, zdaje się że pytań na razie wystarczy. Poprosimy o wypłatę wynagrodzenia. Powiedzcie kiedy możemy, ewentualnie, spotkać się z podkanclerzem Eickmarem gdyby zaszła taka konieczność.

Spogląda na obie niewiasty.
- Panie, mamy sporo do omówienia, ale wystarczająco długo korzystaliśmy z gościnności Kancelarii. Najwyższy czas dać mości sekretarzowi okazję odpocząć a i samemu zaczerpnąć świeżego powietrza...
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise

Ostatnio edytowane przez Romulus : 08-11-2009 o 11:18.
Romulus jest offline  
Stary 19-11-2009, 11:15   #59
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
Anna

Altdorf - „Dębowy Liść”

Anna poczekała dobrą chwilę upewniając się, że jej podopieczna nie ma przysłowiowego „ogona”. Strażnik który przyszedł zawracać głowę karczmarzowi jakimś Bodrodem, a później trójka kupców nieco uśpiły jej czujność. Niestety nie zauważyła Altmara.

Poczekawszy jeszcze kilka krótkich chwil, nie więcej niż dwa ulrykańskie pacierze, Anna ruszyła po schodach za Thersą. Ta czekała na nią koło jednego z pokoi. Anna czując przez skórę, że coś tu nie tak powiedziała głośno z premedytacją:
– Czy mój pokój jest już gotowy Hedwigo? specjalnie nazwała Thersę zupełnie obcym imieniem, jednocześnie skrycie nakazując milczenie.
– Pytałam o coś, czyż nie tłumoku?! głos Anny stał się nieco uniesiony i gderliwy. Wymawiając te słowa podeszła do Thersy i szeptem nakazała jej co ma powiedzieć.
– Wybacz mi o pani, już otwieram Anna delikatnie dzięki swym zwinnym paluszkom oraz wytrychom otworzyła jeden z pokoi – uprzednio sprawdziwszy czy nie ma w nim nikogo. Po chwili Thersa otworzyła drzwi, starając się narobić sporo hałasu.
– Oknem i na dach! szeptem nakazała jej Anna.
– Wchodźże służko, grzej wodę do balii i pal w kominku! powiedziała znów głośno Anna i weszła do pokoju.
– Tak moja pani! odrzekła Thersa i zamknęła za nimi drzwi.
Po chwili obie sprawnie wyszły przez okno. Anna użyła kilku ze swych umiejętności by ten kto by próbował wyjść za nimi spotkał się z niemiłą niespodzianką. Anna po cichu przekazała Thersie swój plan – udadzą się do zaułka bednarzy i rymarzy. Tam w jednej z małych knajpek, gdzie łatwiej o nóż w plecach niźli dobre piwo, wynajmą na pokój. Obie sprawnie ruszyły po dachu karczmy by następnie skrycie skoczyć na następny budynek i tam zejść od strony podwórza w boczne uliczki miasta.

Rzecz jasna po wejściu Anny na górę ruszył Altmar – zrobił to bardzo skrycie i cicho. Słysząc słowa Anny łowił każdy szmer czy szept. Złowił fragmenty szeptów – niestety nie powiedziały one co planują obie panie. Niemniej jednak Altmar wyjął zza pazuchy mały flakonik i szepcąc sobie pod nosem na zdrowie to Ci cholera nie wyjdzie łyknął jej zawartość. Jak zwykle ten eliksir palił żywcem w trzewiach i zdawał się przepalać je na wskroś. W tym samym czasie Anna weszła do pokoju … Thersa ruszyła za nią. Altmar rzucił okiem na swą dłoń – eliksir spełnił swe zadanie – dłoń rozpłynęła się w powietrzu, była niewidzialna. Altmar ostrożnie wbiegł na górę, ledwo cudem wszedł za Thersą. Widział jak obie wychodzą przez okno. Poczekał moment, gdy już będą na zewnątrz. Zgarnął z kąta wielkie wiadro i cisnął nim w okno – huk szkła spowodował, że Anna i Thersa ruszyły biegiem.
Altmar mruknał Verdamt! – sięgnął po kolejny flakonik. Tym razem w czarnym niczym smoła szkle zawarty był ciemnozłoty płyn. Na jednym głębokim wdechu Altmar wypił duszkiem całą zawartość flaszki. Ból był prawie nie do zniesienia – przemiana miała swoją ogromną cenę. Jutro nie będzie w stanie się ruszyć z łóżka. Po chwili wielki kocur wyskoczył przez wybite okno – na całe szczęście nie padał deszcz i czuł dokładnie zapach obu kobiet. Ruszył szybkim tempem, nie miał bowiem pewności ile czasu potrwa przemiana. Miał nadzieję, że kilka godzin wystarczy.

Anna i Thersa dzięki znajomości Altodrfu kluczyły w wielu małych i ciemnawych uliczkach zbliżając się do zaułka bednarzy i rymarzy. W przydrożnych bramach kręciło się wielu „miejscowych”. Jeden z nich próbując szczęścia zastąpił drogę Annę i Thersie.
– Co tam turkaweczki? Głodnym, a i pofolgowałbym sobie … rzekł typ przepitym głosem, przy okazji wodząc mętnym wzrokiem po krągłościach Anny i Thersy.
– Choć mi tu kochaneczku, zaznasz spokoju swych chuci … odpowiedziała Anna nadając swemu głosowi łagodny i ciepły ton. Jedną rękę wyciągnęła w stronę obwiesia, drugą znalazła sztylet o długim i mocnym ostrzu – mizerykordię. Typek obleśnie oblizał wargi i była to ostatnia rzecz, którą zrobił. Po szybkim, prawie niedostrzegalnym ruchu Anny rzęził w kałuży krwi. Anna otarła ostrze o łachy zabitego, splunęła na ziemię i popatrzyła wokół kosym okiem. Wielu, którzy dotychczas patrzyli chciwie z bram spuściło oczy, kilku uciekło.

Kilka chwil później Anna wybrała jedną z karczm - „Beczka” bo tak nazywała się karczma – świadczyła głównie swe usługi braci bednarskiej i rymarskiej i to w zakresie chlania piwa i wina. Po krótkiej rozmowie popartej brzęczącą zawartością Anna i Thersa zdobyły pokój na piętrze, na samym końcu korytarza. Po wejściu Anna nakazała Thersie opowiedzieć wszystko co się stało w Kancelarii.

W tym samym czasie, gdy Anna wynajmowała pokój wielki kocur odnalazł na wpół zimnego trupa. Z wielkim zaciekawieniem obejrzał ranę. Ruszył dalej – przy okazji szukał miejsca w którym mógłby dokonać przemiany i przesłać wiadomość do Kancelarii. Po chwili odnalazł karczmę, w której zatrzymały się Anna i Thersa. Po kolejnych dziesięciu minutach wlazł dostatecznie blisko ich pokoju by wysłuchać relacji Thersy. Rzecz jasna nie słyszał samego początku ale dość szybko zorientował się o co chodzi. Ciekawiło go kim była druga kobieta … ta z którą spotkała się śledzona. Wydawało mu się, że to ona pociąga tu za sznurki, zastanawiał się … Musiał szybko działać. Pomyszkował chwilę i odnalazł nieużywany składzik na piętrze karczmy. Szybko dokonał przemiany i już jako człowiek zablokował solidnie wejście. Ostatkiem sił skoncentrował się i wyjął z kieszeni niewielką piramidkę... po chwili wiadomość była przesłana. Altmar odpłynął w objęcia snu.
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas
Toho jest offline  
Stary 21-11-2009, 22:25   #60
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
2028, Pflugzeit – Altdorf

Siedziba Kancelarii → Altdorf → Karczma „Dębowy Liść”
Helga, Ushi, Faethor


Po wyjściu podkanclerza wszyscy zapragnęli znaleźć się jak najdalej od tego budynku. W sumie to głównie po to by spokojnie porozmawiać o tym co się działo w Kancelarii. Helga chciała podzielić się swoimi wątpiami co do osoby van Eickmara. Faethor zapewne chciał opowiedzieć o tym co poczuł, gdy wziął ową dziwną piramidkę z szuflady do ręki. Ushi? Kto wie … ? Jej przemyślenia dotyczyły głównie poprzedniej imprezy w Kancelarii. Przedtem wydawało się jej to dość naturalne, że poproszoną ją. Teraz, po rozmowie z Eickmarem, już taka pewna nie była. Czuła przez skórę, że cała sprawa mogła zostać z góry ukartowana przez … no właśnie przez kogo? Van Eickmara? Samego Kanclerza Justusa? Czy może nawet samego Cesarza? Cholera wie...

Przed wyjściem z sali, gdzie dotychczas odbywały się rozmowy z podkanclerzem Faethor odezwał się do Sebastiana:
- Mości sekretarzu, zdaje się że pytań na razie wystarczy. Poprosimy o wypłatę wynagrodzenia. Powiedzcie kiedy możemy, ewentualnie, spotkać się z podkanclerzem Eickmarem gdyby zaszła taka konieczność.
Całkiem odruchowo również Helga i Ushi spojrzały na kancelistę. Nikomu z trójki bohaterów nie umknął fakt, że Sebastian jest nieco jakby zdziwiony i jednocześnie trochę jakby przerażony. Chyba nie całkiem dotarło do niego zdanie wypowiedziane przez elfa, bowiem zareagował z dużym opóźnieniem – całkiem jakby był kiepskim jongleurem. Kiwnął głową i po chwili odrzekł:
– Ależ oczywiście. W Dębowym Liściu czeka na was wygodny pokój. Tu macie jednego kancela ...,

w powietrzu poszybowała dziwaczna moneta ...


… była okrągła – jak większość monet w Imperium; była ze złota – jak większość cennych monet tego Świata; ale na Sigmara – miała kwadratową dziurę w środku! I jakby tego było mało dwa dziwne znaki – niczym nie przypominające znanych znaków ludzi, elfów, krasnoludów i cholera wie kogo!

Nie zrażony zdziwieniem elfa Sebastian kontynuował dalej tyradę:
który jest znakiem, że to dla was ten pokój. Jeśli chodzi o wypłatę zaliczki to niestety musicie przyjść jutro, jest dość późno. Nasza skarbnik – pani markiza Endymia Turkein, poszła już dzisiaj do domu, a bez jej podpisu i pieczęci nie wypłacą wam ni smęta. … eee złamanego grosza. ów „smęt” wyrwał się kanceliście nieco spod serca, bo zaraz się poprawił. Z całej trójki jedynie Helga zastrzygła uchem na słowo „smęt”.
Kiego kaduka? Skąd … Knebel, ten faktotum jest stamtąd! przemknęło Heldze przez myśl by się odezwać, ale postanowiła milczeć dopóki nie będą sami.
Zastanawiała się skąd ktoś z Kancelarii zna język najciemniejszych dzielnic Altdorfu zna określenia dostępne jedynie Wronom, Kościarzom i mieszkańcom Klatki? Czyżby był … ? A może Kancelaria i tam wtyka swoje ręce … ? Niemożliwe … szepnęła pod nosem, co nie umknęło uwadze obu elfów.

Faethor obejrzał przez krótki moment monetę. Postanowił zapytać o nią na osobności obie towarzyszki. Odwrócił się do nich i rzekł:
- Panie, mamy sporo do omówienia, ale wystarczająco długo korzystaliśmy z gościnności Kancelarii. Najwyższy czas dać mości sekretarzowi okazję odpocząć a i samemu zaczerpnąć świeżego powietrza ...
Zarówno Helga jak i Ushi zgodziły się z nim. Cała trójka pożegnała się z Sebastianem, który ciągle zachowywał się nieco sztywnie, ponieważ przy próbie wstania walnął się głośno o swoje biurko.
Rzeczywiście, jak to powiedział Sebastian, było dość późno. W zwykle zatłoczonej poczekalni Kancelarii było już tylko kilku petentów i paru gońców. W sumie nic niezwykłego. Na dworze było jeszcze dość jasno, ale słońce powoli kładło się spać zasnuwając niebo promykami czerwieni i żółci. Do zmierzchu zostało jakieś 2 do 3 godzin – akurat tyle by spokojnie dość do „Dębowego Liścia” i zająć pokój przed nocą, zjeść coś, pogadać.

Na zewnątrz, na placu przy Kancelarii, widać było, że miasto szykuje się powoli do snu. Ludzie powoli ciągnęli do swych domów na ulicach pojawiały się pierwsze patrole straży miejskiej, które mimo posiadania pochodni, wołały co krok gromkim głosem Idzie się! Idzie się! .

Droga do karczmy nie była zbyt długa. Bohaterowie minęli kilkanaście budynków, jeden niewielki plac, za którym należało przejść bramą solną na następny plac, zwany rybnym albo rybackim. Jednakże na samym placu mimo braku handlarzy i raczej późnej pory, nie sprzyjającej spacerom, tkwił spory tłumek. Tłumek po bliższych oględzinach okazał się zbieraniną różnorodnej gawiedzi, głównie czeladników i terminarzy, paru ciekawskich bab i jednego żaka – pewnikiem oczajduszy i wszetecznika – tak mu przynajmniej z oczu patrzało.
Cała owa czereda patrzyła jak zaklęta w jeden punkt z którego – po przybliżeniu się na paręnaście kroków – płynęła muzyka. Zaciekawieni – Faethor, Ushi i Helga – podeszli bliżej. Tłumek nie ustępował zasłaniając osobę grajka. Helga wprawna w poruszaniu się w każdej ciżbie rzuciła do przyjaciół – Za mną i ruszyła dziarsko, rozdała parę kuksańców i sójek, raz czy dwa nadepnęła gdzie trzeba i chwilę później cała trójka ze zdziwieniem zobaczyła, że na sporym drewnianym stolcu siedzi grajek.


Grajek był już całkiem niemłody, a czas nie obszedł się z nim zbyt łagodnie. Mimo swego dość poważnego wieku oczy miał bystre i całkiem młode. W przeciwieństwie do większości ulicznych rybałtów jego strój był całkiem schludny – widoczne były ślady jego noszenia, ale nie miał ni jednej plamki. Bard posługiwał się nieczęstym instrumentem – nie miał bowiem ani lutni, ani fletu czy harfy – on grał na lirze korbowej. Właśnie skończył grać swą pieśń. Jego oczy bezbłędnie wyłowiły z tłumu Faethora, Hlegę i Ushi … jego spojrzenie nie było spojrzeniem starca, oj nie. Jego oczy barwy ciemnej stali miały w sobie potężną moc – gdyby zakrzyknął: miecze w dłoń, cały tłumek na placu wraz z bohaterami bez namysłu odpowiedziałby na jego wezwanie. Cała trójka bohaterów bezwiednie ukłoniła się starcowi wykonując przy tym idealny dworski dyg. Starzec uśmiechnął się – jego oczy złagodniały – usta poruszyły się:
– Witajcie … ja was znam … moment … głos starca również nie brzmiał starczo, był raczej aksamitny i łagodny, niczym głos starego przyjaciela ach no tak ! starzec rozpromieniał ponownie uśmiechem toż to nie kto inny, jak Faethor, Ushi i Helga oczy starca kierowały się bez pudła na poszczególne osoby Co Cię tu przywiodło … zmienna? rzekł patrząc na Helgę. Ta nie była w stanie powiedzieć ani słowa. Głos ugrzązł gdzieś w krtani. Cała trójka bohaterów czuła, że tłumek wokół grajka nijak nie zdaje sobie sprawy z ich obecności i tego co się tu dzieje.
Co wygnało władające mocą dziecię lasu? tym razem oczy barda przewierciły Feathora na wylot, on również nie był w stanie ruszyć się czy wypowiedzieć ni słowa. Starzec ignorując brak odpowiedzi zwrócił się do Ushi A Ty? Pokrewne mi dziecię lasu? Cóż robi w tym miejscu Twój głos i zręczne palce? niestety Uhsi podobnie jak Helga i Faethor nie zdołała odpowiedzieć ni słowem ni gestem.
– Ech czasy … posłuchajcie me dzieci … posłuchajcie pieśni nim odejdę w czas i mgłę. Pomnijcie, że czas jest jeno drogą – a pieśń jej bramą. Bard popatrzył na całą trójkę gierojów, uśmiechnął się ponownie. Sprawnie ułożył palce na lirze korbowej. Zakręcił korbą... niebo jakby ściemniało, wokół zapachniało nieciekawie … krew … swąd spalenizny … stęchła woda.
Lira korbowa zaczęła początkowo nieco bekliwie, lecz później czysto grać. Bard po chwili zaśpiewał melodyjnie:

Cytat:
Na wojnę macie iść;
Lecz do wojny me dzieci czujcie wstręt;
W pewnej sprawie osąd macie dać;
Lecz mimo łatwości pozoru, iskrą wojny może się stać;
Szkodzić ludzką rzeczą jest;
Lecz wy zatrzymajcie swe serca czyste – jako łzy;
Totentanz – ruszają po wsiem Imperium dawne kości;
Totentanz – ostrzą już miecze i kują topory;
Płaczcie wy matki, żony i córy;
Wasz ukochany idzie na wojnę;
Nie dla niego usta kochanej – jeno wilcze kły;
Nie dla ciała jego pieszczoty Twe – jeno dzioby krucze;
Między światem żywych a pomarłych;
Stoi karczma stara, kiej widma starych wojów;
Święcą tryiumfy swych bojów i znojów;
Nie dajcie się zwieść – czerwony sztandar kusi;
Nie dajcie się zwieść – wojna jest łatwa – Żniwiarz mami;
Nie dajcie się zwieść – możnowładca obietnice daje;
Idą w bój: i młodzi i starzy, imperia i kraje;
Nie dajcie się zwieść – to jeno wam ostaje;
Pomnicie w godzinie bitwy gorącej słowa me proste:
Signum tempora – bellum!
Signum bellis – certamen!
pieśń została skończona. Jej słowa dziwnym echem odbijały się po głowach skołowanych bohaterów. Bard uśmiechnął się na koniec trochę jakby smutno i powiedział:
Bene vale, moi kochani! Bądźcie ostrożni! Tempus fugit – aeternitas manet. Ta … jeśli tempus łaskaw będzie i krętodróg jaki nie stanie nasze linie spotkają się ponownie. A póki co bene vale! Oby w lepszych czasach. nim ktokolwiek zdążył powiedzieć choćby słowo bard wstał gibkim ruchem, zarzucił lirę na plecy. Wziął swój stołek i szybko zniknął w jednym z wyjść z placu zwanego rybnym albo rybackim. Wszyscy w tłumie łącznie z bohaterami patrzyli przez chwilę zadziwieni, by po chwili rozejść się. Bohaterowie próbowali zaczepiać osoby z tłumu wypytując o barda – nikt jednakże niczego nie pamiętał. Nikt nie wie po kie licho stał w tym miejscu. Tylko w umysłach bohaterów pozostał obraz barda i słowa jego pieśni.

Parę chwil później cała trójka bez zbędnych perturbacji dotarła pod drzwi karczmy „Dębowy Liść”. Wieczór na dobre obejmował władzę nad niebem.
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas
Toho jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172