Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-09-2010, 11:32   #31
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Przewrócił oczami w odpowiedzi na grad pytań Hansa. Przewidywał taką właśnie reakcję "Dlatego warto takie rzeczy zachowywać dla siebie."-przeszło mu przez myśl.
- Skąd wiedziałem, dlaczego nie powiedziałem? Ano wiedziałem bo jestem tutejszy i mam tu krewniaków. Jednego z nich zagadnąłem w zamku przed chwilą i mi powiedział. A nie powiedziałem bo wiedziałem o sprawie od minuty mniej więcej.

Odpowiadając zaś Tupikowi odrzekł.
- Jestem Ulli Forster i jestem ostatnim, który by łączył sprawę zbójów i rozszarpanych zwłok. Zwierzyny, ani zwierzoludzi też bym do tego nie mieszał. Oni zjedliby zwłoki a nie rozwłóczyli je po okolicy. Poza tym Talabeklandczycy nie dają się zjadać zwierzynie, oni zjadają zwierzynę. Mamy las we krwi.
-Wracając do transportu. Jest coś takiego jak nogi. Do tej pory nieźle mi służyły. Jeśli pojedziecie stępa powinienem nadążyć. Taki wóz to kłopot, tym bardziej, że żaden z nas chyba nie umie powozić, ani nie zna się na stolarstwie żeby w razie czego go naprawić.
 
Ulli jest offline  
Stary 08-09-2010, 11:55   #32
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Kargun po wstępnych zakupach, gdy nerwy z niego zeszły podszedł do reszty grupy. Zdążył nadejść akurat wtedy gdy mówił człowiek przypominający myśliwego.

"Dobrze gada człeczyna. Dołączenie do jakichś kupców pozwoli nam obejść problem rozlatującego wozu." - pomyślał drapiąc się w brodę.

Trochę się zdziwił emocjonalnej reakcji żołdaka na wzmiankę o kultystach, ale z drugiej strony, czy on sam inaczej by się zachował gdyby usłyszał coś o zielonoskórych?

Niziołek znowuż bagatelizował niebezpieczeństwo, rozszarpane trupy znaczyły więcej niż tylko leśny zwierz, ale takie zachowanie pomagało podnieść morale grupy i Kargun był z tego zadowolony. Gdy Tupik zaprezentował swą beztroską osobę, a potem Ulli się przedstawił, krasnal zaraz poszedł w ich ślady.

- Mnie zwą Kargun "Jemioła", z klanu Żelaznego Topora - krasnolud mówiąc te słowa włożył kciuki za pas, a swą pierś wypiął dumnie - Byłem gońcem z twierdzy Zhufbar, a teraz w wyniku pewnej obietnicy jestem poszukiwaczem przygód. Uważam także, że myśliwy Ulli dobrze gada. Ja powozić nie potrafię, za to chodzić umiem szybko i robię to często dłużej niż nie jeden koń, ale jak ktoś ma kulasy z drewna, tedy niech bierze ten wehikuł. Tylko niech nie zapomina, że razem z nim bierze odpowiedzialność za niego.
 

Ostatnio edytowane przez Komtur : 08-09-2010 o 12:37.
Komtur jest offline  
Stary 08-09-2010, 13:28   #33
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Początkowo halfling doszedł do wniosku, że zabierze wóz choćby miał i opłacić z własnej kiesy woźnicę - przy okazji może i dałoby się połączyć dwa w jednym - woźnica i ochroniarz. Tak przynajmniej początkowo zakładał, ale gdy padło hasło o tym , że biorący wóz będzie za niego odpowiadał, niemal od razu wyobraził sobie kraksę, naprawy i postoje i coraz bardziej rezygnował z pomysłu.

Co prawda handel mógł prowadzić także opierając się na kucu i jukach - niczym z dawnych lat, jednak wyraźnie ograniczało to możliwości przewozowe... Po chwili Tupik musiał zacząć zwyczajnie liczyć czy opłaca mu się zabrać wóz i jeszcze przyjąć pełną za niego odpowiedzialność i koszta...

Jak zwykle ustalił najgorszy scenariusz - gdyż każde odstępstwo było już krokiem ku lepszemu. W najgorszym założeniu wóz i koń uległby zniszczeniu. Obawiał się, że z 10 ZK nie opłaciłby ani jednego ani drugiego... z drugiej jednak strony , kto powiedział, że wóz z koniem na siebie nie zarobi? Nawet pobieżne zebranie łupów z bandytów nie uwzględniało gdzie te łupy pomieszczą. Z doświadczenia wiedział jak wiele sprzętu do wojaczki pozostaje na miejscu bitew ... z drugiej strony zawsze mógł jeszcze wrócić i dozbierać resztki...

Poza tym pozostawała perspektywa zwrotu - nawet po nieudanej misji nikt nie musiał wracać do szlachcica, w przypadku jednak nie zwrócenia wozu... Halfling nie zamierzał ryzykować listów gończych za brak zwrotu wozu czy konia. Ostatecznie więc, wbrew swemu pierwotnemu postanowieniu machnął ręką na wóz i niezdecydowaną gromadę stwierdzając.

- Jak tam chcecie, - halflng wzruszył ramionami z niesmakiem przerzucając juki z powrotem na kuca. - Tylko nie liczcie na obiadki, jeśli mam targać cały prowiant na własnym kucu. - powiedział nieco zdenerwowany obrotem sytuacji. Nie zamierzał jednak ryzykować, że w przypadku zniszczenia wozu czy konia reszta ekipy będzie domagać się od Tupika wyrównania strat. Taki spór w trakcie misji, w połowie celu, mógłby być katastrofalny do dalszego spójnego działania. tego póki co nie mieli wcale - szanse na odnalezienie i przyłączenie się do kupca, zapewne również były znikome na co wskazywał fakt, że żadna z osób poszukujących pracy - jakoś na ogłoszenie od kupców nie natrafiła. jednak i tego halfling nie zamierzał wykluczyć, a podróż na własnym kucu była z pewnością mniej odpowiedzialna od zabierania całego wozu.
 
Eliasz jest offline  
Stary 08-09-2010, 14:29   #34
 
seto's Avatar
 
Reputacja: 1 seto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znany
Klemens przysłuchiwał się rozmowie w milczeniu. Padały różne słowa jednak jego najbardziej zainteresowała wzmianka o chaosie. Podczas ochrony kupców stykał się z plotkami o jakichś zwierzoludziach, słyszał opowieści o mrocznych czcicielach mrocznych bóstw, a nawet legendy o szczuroludziach, ale nigdy nie przypuszczał, że mógłby się zetknąć z czymś takim. Teraz jednak miał okazję. Ta perspektywa go nie przerażała, a nawet było w niej coś kuszącego. Stanąć w walce przeciwko chaosowi i wygrać... Bielau zorientował się, że właśnie zaczyna marzyć podobnie jak wtedy gdy po raz pierwszy wyruszył na trakt. Był wtedy pełen optymizmu i takiej wewnętrznej siły. Klemens miał nadzieję, że tym razem nie dostanie niczym w głowę i nie zbudzi się związany i ograbiony... Szermierz chciał zająć się tą sprawą nawet jeśli musiałby walczyć z wyznawcami chaosu. Zrobiłby wszystko byleby tylko zapomnieć. Zrobiłby wszystko aby móc spokojnie zamknąć oczy i nie ujrzeć pod powiekami twarzy Joanny i jej łez...

- Wybaczcie, że wcześniej się nie przedstawiłem. Jestem Klemens... Bielau. Szermierz, podróżnik i najemnik. - Mężczyzna ukłonił się towarzyszom. Wprawny obserwator zauważyłby, że ukłon ten był wykonany mechanicznie i odruchowo. Tenże sam mógłby się także wychwycić, że "Szermierz, podróżnik i najemnik" wymówił swoje nazwisko nieco ciszej niż resztę zdania. Czyżby się wstydził? A może bał? A może obserwatorowi się tylko zdawało...

- Sądziłem, że wóz mógłby pomóc tym z nas, którzy nie posiadają wierzchowców, w szybszym poruszaniu się. Jeśli jednak nie chcecie to nie nalegam. - Klemens zrobił krótką przerwę - Co do kierunku jazdy to uważam, że najpierw powinniśmy udać się do jednej z wiosek. Tam zasięgniemy języka i być może dowiemy się czegoś o bandytach, kupcach lub istotach, które zabiły ludzi o których wspomniałeś Ulli. Potem moglibyśmy pojechać do miasta jeśli będzie to potrzebne.
 
seto jest offline  
Stary 08-09-2010, 15:02   #35
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
-Jak wszyscy to wszyscy.-Mruknął do siebie.
-Jak łatwo się domyślić po moim przedstawieniu się nazywam się Hans Meisen i byłem sierżantem armii imperium. Od razu powiem, że nie prosiłem się ani o służbę ani o stopień. Byłem uczniem, gdy skończyły mi się zebrane środki wstąpiłem do straży miejskiej. Następnie przyszła wojna, z naszych okolic każdemu kto był sprawny dano broń. Ponieważ uznano, że mam jakąś wiedzę na temat walki z racji bycia w straży mianowano mnie sierżantem i dano komendę nad ludźmi broni nigdy nie widzących.
Pomyślał chwilę czy jeszcze coś powinien dodać. Stwierdził, że to co powiedział nie wpływało pozytywnie na opinię o jego przydatności.
-Następnie była walka, strach i patrzenie na śmierć. Miałem nieszczęście uczestniczenia w większości większych starć, oraz ogromne szczęście przeżycia tego wszystkiego. Wybaczcie, że nie będę mówił dalej ale przeszłość wolę zostawić za sobą.
-Wóz.-Kopnął w koło, które wytrzymało cios.- Nie jest to towar pierwszej klasy. To widać, jednak mimo wszystko sprawia wrażenie dość solidnego. Jednak nie wiadomo czy się nie rozpadnie wskutek nieprzewidzianych działań. Oczywiście lepiej mieć wóz niż go nie mieć.
Spróbował wymyślić ile to coś może być wartę. Upewnił się, że zarządcy jeszcze nie ma.
-Ktoś z waz wie ile taki wóz jest warty? Jeżeli przypuszczalne zyski są większe od możliwych strat warto go zabrać. Szczególnie jeżeli chcemy szukać kupców w Sabritz. Może uda się znaleźć towar do Zvirgau lub jakiejś wioski, za opłatą, lub kogoś. Tylko czy to się opłaci?
 
Matyjasz jest offline  
Stary 08-09-2010, 19:01   #36
 
Azazello's Avatar
 
Reputacja: 1 Azazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodze
Levan przyglądał się rozmowie bardziej niż przysłuchiwał. Nie był w stanie dostrzec drobnych niuansów, które z pewnością dostrzegali inni, dlatego skupił się na szacowaniu potencjalnej wartości bojowej uczestników rozmowy. W jego rozumieniu brzmiało to co prawda: "ile warci są Ci buce i który umrze pierwszy?" Patrzył na ubiór, broń, buty, płaszcze – zużycie, praktyczność… To Levan potrafił ocenić doskonale. Zaciekawił go niezmiernie ten zamyślony, który przedstawił się jako Klemens. Dobre imię dla fryzjera! Niemal się uśmiechnął burząc starannie ułożonego wąsa nagłym drgnieniem policzka, który szybko zmienił w grymas. Ciekawe ile warta jest ta jego szpada? Levan potrafił docenić dobrego szermierza, wiedział bowiem jak trudna to sztuka. On zdecydowanie bardziej wolał rapier czy nawet szablę, ale chętnie skrzyżuje z nim swoje ostrze, ot choćby dla treningu!

Ruszać! W drogę! Do dzieła! Ale nic w postawie kieslevity nie wyrażało jego myśli. Kolejny to Hans, żołnierz! Levan też kiedyś miał zostać żołnierzem, elitarnym jeźdźcem, postrachem północy, ungolskim husarzem. Taaa… Gdyby tylko potrafił słuchać starszych rangą. Wtedy nie potrafił i teraz nie potrafił. Potrafił wykonywać polecenia, ale lepszych od siebie, takich którzy to udowodnią. Szanował jednak weteranów, sam niejedno przeżył i wiedział, że Hans też często nie mógł spać nocami. Widział w nim kogoś, z kim można się napić, niekoniecznie gadając.

Krasnale jak to krasnale. Nie wchodzić w drogę, nie narażać się… nie ustępować. Traktuj ich tak jak chciałbyś być traktowany, albo tak jak traktują Ciebie. Sprawdzało się zawsze. Wyglądali na srogich.

Nie potrafił nic wywnioskować z tego, co mówi Ulli… Wyglądał na potencjalną pierwszą ofiarę. Wolał trzymać się od niego z daleka. Jego ciuchy wyglądały na nowiutkie, niezniszczone. Właściwie nie wiedział, co to może oznaczać, ale wolał mieć się na baczności.

Levan też by się przedstawił, ale co miał powiedzieć? Levan i chuj, a jak coś Ci nie pasi, to w ryj dać mogę dać! Zamiast tego burknął coś po kieslevsku i patrzył na Tupika – on go ładnie przedstawi. Oby… Z nadzieją patrzył na swojego konia, do którego na razie nikt nie podchodził. Jeszcze potrzebował pretekstu by coś komuś zrobić.
 
Azazello jest offline  
Stary 09-09-2010, 01:19   #37
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
W grupie nie pozostał już nikt, kogo Tupik by nie poznał ... i to mu odpowiadało, dlatego też zachował dla siebie wiedzę o Levanie. Ponieważ Gottri dość efektownie przedstawił się na wstępie jedynie Levan stanowił jedną wielką niewiadomą, przynajmniej dla większości uczestników wyprawy. Tupik znał go dobrze, choć nie wiedział, jak ostatni ... rok? Odbił się na Kislevicie. Tupik stracił rachubę czasu odkąd rozstali się - na szczęście w nie wrogich okolicznościach. Gdyby było inaczej Tupik nie stałby na dziedzińcu - chyba, że Levan posłużyłby się jakąś perfidną formą pozbawienia życia - jak choćby przez wbicie na pal...
Tupik do dziś pamiętał przesłuchanie jakie Harap zgotował podejrzanym - wór pełen szkła nałożony na głowę delikwenta - a on sam wiszący do góry nogami... Po takiej torturze niewiele zostawało z twarzy podejrzanego, szczególnie jak ktoś poruszał ciałem torturowanego...

Oczywiście Levan nie był aż tak wyrafinowany czy okrutny. Śmierć która zadawał była raczej szybka - co nie znaczy bezbolesna. Byłby gotów się założyć, że pokonałby każdego w pojedynkę z jedną poprawką tyczącą się krasnoludów. Tupik naoglądał się męstwa i bojowości tej rasy gdy wspólnie walczyli z wywerną, wiedział, że krasnoludcy wojownicy walczą do ostatniego tchnienia a to oznaczało ciężką przeprawę dla każdego kto stawał z nimi w szranki.

Były to jednak odległe wspomnienia z których halfling myślał, że już nie wrócą. Wraz z pojawieniem się Levana wspomnienia szybko napływały na co jedynym lekarstwem było halflińskie ziele - które Tupik nabił i odpalił po raz kolejny. Pozostawała kwestia woźnicy - lecz halfling zdecydował się poszukać go sam lub z pomocą zarządcy, oczywiście powołując się na dokumenta wzywające do pomocy a w ostateczności do gotówki, którą przecież mógł zainwestować...
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 09-09-2010 o 01:22.
Eliasz jest offline  
Stary 09-09-2010, 15:56   #38
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Koń jakiego przyprowadził Adolf okazał się, wbrew podejrzeniom, całkiem żywotnym i zdrowo wyglądającym wałachem. Posłusznie szedł za ciągnącym go za postronek zarządcą, a gdy ten się zatrzymał obok wozu, koń podreptał jeszcze chwilę w miejscu, machnął łbem i donośnie zarżał.
Był to typowy koń pociągowy, o krępej budowie i mocnym kłębie. Był cały czarny, jeśli nie liczyć sporych rozmiarów białej łaty na lewym boku i białych skarpetek na pęcinach.

- A oto i wasz koń - powiedział Bornitz, któremu zwierzę właśnie usiłowało ugryźć czapkę. - W nieco lepszej kondycji niż wóz, hehe... Dbajcie o niego, bo kosztowny... Spokojna to bestia i łatwo się daje prowadzić, nawet niedoświadczonemu woźnicy. Kłopotów z nim mieć nie będziecie, zapewniam.

Wóz, o dziwo nie rozpadł się. Ani w czasie gdy zaprzęgali do niego konia, ani gdy ostrożnie wyjeżdżali na plac obok sadzawki. Skrzypiał jedynie niemiłosiernie i dosyć podskakiwał na wybojach, ale przecież był to chłopski wóz, a nie książęca karoca na resorach. W każdym bądź razie dobrze rokowało to na przyszłość.
***
Podróż do celu, jakim była niewielka osada Kalte Hole, zajęła niewiele ponad trzy godziny. Dukt z Zvirgau był w dość dobrym stanie, w miarę równy i niezbyt błotnisty. Tylko raz zdarzyło się, że trzeba się było taplać w błocku i wyciągać pojazd, który ugrzązł aż po osie.

Droga wiodła pomiędzy niezbyt wysokimi pagórkami, w całości porośniętymi bujnym lasem. Brzozy, buki i dęby pochylały swoje zielone konary nad drogą, ocieniając ją i zapewniając ochronę przed skwarem. Z każdą chwilą robiło się coraz bardziej parno. Niechybnie zapowiadało się na burzę. Oby tylko zdążyć przed nią do Kalte Hole.

Niemal się udało. Pomiędzy zabudowania wsi wjechali w momencie, w którym z zasnutego ciężkimi, ołowianymi chmurami nieba, spadły pierwsze krople deszczu. Gdzieś w oddali przetoczył się przytłumiony pomruk gromu. Pierwsze, gwałtowne podmuchy wiatru uderzyły w rząd drewnianych, zbudowanych z masywnych bali, krytych gontem domów.
Kalte Hole położone było nad strumieniem, w głębokiej dolinie pomiędzy dwoma wzgórzami. Budynki przycupnęły na jednym z brzegów. Po drugiej stronie rzeczki stok wzgórza był ogołocony z roślinności i poszczerbiony. Między hałdami ziemi i kamiennymi blokami, wznosiły się drewniane konstrukcje i rusztowania, z których teraz, w obliczu nadciągającej nawałnicy, w pośpiechu schodzili ludzie i kierowali się na prowadzącą do osady kładkę, przerzuconą nad strumykiem.
***
- Co wasze mości tu sprowadza w taki burzowy czas? - zapytał mężczyzna, który nagle pojawił się tuż obok sunącego wolno drogą, wozu. Był nieco podstarzały, ale trzymał się prosto i a jego sylwetka emanowała spokojem i siłą. Siwa broda i takież włosy okalały twarz o ogorzałej cerze.


Przenikliwe, zimne szare oczy bacznie zlustrowały wszystkich siedzących na wozie i wierzchowcach. Jego pytanie spuentował kolejny, nieco bliższy grzmot. Nim ktokolwiek zdążył odpowiedzieć na postawione pytanie, pojawił się drugi mężczyzna, znacznie młodszy. Starał się właśnie naciągnąć kubrak na głowę, aby choć trochę osłonić się przed deszczem.



- Jestem Rudi - przedstawił się. Mówił szybko i nieco bełkotliwie. Sposób mówienia pasował do jego pękatej sylwetki, nalanej twarzy, pucułowatych, zaczerwienionych niczym dwa jabłka policzków i wydatnego nosa w kształcie kartofla. - Nie cno gadać na deszczu. Wejdźmy pod wiatę... Na brodę Taala, ależ ulewa, dawno takiej nie było, co Gerd? Ten jegomość o spojrzeniu, co mogłoby zabić to Gerd zwany Wilkiem, bo mu wilkiem z oczu patrzy, hłe hłe hłe... Och Gerd, nie patrzaj tak na mnie bo mi się zimno w kałdunie robi. Gerd to nasz sołtys, on tu rządzi i na pewno waszmościów pytał co tu robicie...
 
xeper jest offline  
Stary 10-09-2010, 22:50   #39
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
- Co wasze mości tu sprowadza w taki burzowy czas? - zapytał mężczyzna.

- Witam , nazywam się Tupik a do waszej wsi wysłał nas nikt inny jak sam Pan Sebastian von Zvirgau - Chłop chciał wypytać o przyczyny , jednak Tupik zamilkł spoglądając spode łba na drugiego jegomościa który pojawił się przy sołtysie.

- Jestem Rudi - przedstawił się nieznajomy po czym zaoferował schowanie się pod dach - z czego wszyscy skrzętnie skorzystali. Tupik był jednak gotów rozmawiać wyłącznie z sołtysem - Rudiego traktując niemal tak jakby był członkiem poszukiwanej bandy a przynajmniej ich stałym informatorem.

- Pozwoli sołtys, że o przyczynach naszej podróży porozmawiamy na osobności - z dala od uszu postronnych - tu spojrzał wyraziście na Rudiego, dając znać, że to o niego mu chodzi. Zwracając się już do samego Rudiego dodał - wybacz, ale nie wiem panie kim jesteś a sprawa ma czysto urzędowa i jeno do uszu najwyższego urzędnika w tej wiosce. Chyba żeś panie kapłanem lub inną funkcję ważną we wsi piastujesz, to mów inaczej do uszu twoich wieści nie dojdą. - powiedział twardo i rzeczowo, ani myślał rozgadywać się przy całej wsi o swych - czy też drużynowych zamiarach.

- Ja tajemnic przed tym tutaj Rudim nie mam - odburknął Gerd. - Skoro pan von Zvirgau przysyła to pewnie w jakimś ważnym celu. Słucham uważnie.

Tupik zauważył, że "Rudi" nie miał określonego stanowiska - a tłustawy wygląd mógł świadczyć o tym ... że dobrze mu się powodzi , nadmierna ciekawość nie była zaś oznaką typowego chłopa. Tupik wiedział, że sprawę trzeba rozegrać dyplomatycznie. Przysunął się bliżej sołtysa i nieco konspiracyjnym tonem rzekł - dużo już ciszej niż wcześniej.
- Przewozimy na życzenie Pana Zvirgau niezwykle cenną rzecz, zostaliśmy jednak ostrzeżeni, że na trakcie grasują bandyci. Nie możemy ryzykować tym, że przesyłka wpadnie w ich ręce, dlatego też potrzebujemy wszelkich informacji o owych zbójcach aby przyszykować bezpieczną i uwzględniającą każdą okoliczność przeprawę. Poza tym będzie nam potrzebna pomoc w podreperowaniu wozu, woźnica do najbliższej wsi i prowiant na drogę - a póki co gościna z obiadem - zgodnie zresztą z życzeniem samego von Zvirgau - na koniec Tupik wiedząc , że wymaga zbyt wiele na samo słowo, wyciągnął z tuby dokument i ostrożnie rozłożył go okazując ( nie dając wszak do ręki samemu sołtysowi )

- Dobra bajeczka - wtrącił Rudi. - Ciekawe co pan Sebastian przewozi? Chociaż pismo na autentyczne wygląda. Co sądzisz, sołtysie?
- Ano wygląda. Z pewnością Bornitz to pisał. Litery te same co na innych dokumentach - potwierdził Gerd zwany Wilkiem. - To już pytał nie będę co to za towar. O bandytach słyszeliśmy, a jakże. O tym biedaku co go poszarpali tuż przed Sabritz też słyszeliśmy. Wozem się stolarz zajmie, jak tylko przestanie padać. A teraz prosimy do mnie, na posiłek. Czym chata bogata.

-Pod Sabritz?-Zdziwił się Hans- Tak daleko, co się tam wydarzyło? Oraz z radością przyjmiemy twoją gościnę. Uważam, że wewnątrz lepiej się będzie nam rozmawiać. Twój zaufany Rudi, czym się zajmuje?

- Nie tak znów daleko - odpowiedział Gerd, gdy szybko, niemal biegiem przemierzali dystans dzielący ich od domu, w którym mieszkał sołtys. Drugi z mężczyzn udał się w przeciwnym kierunku, złorzecząc na deszcz. - Jakiegoś wozaka samotnego znaleźli ludziska rozszarpanego. Mówią, że to bandyci. Ale my swoje wiemy. To znów zielone ryje rosną w siłę. Będą kłopoty. A co do Rudiego, on kamień z łomu wozi do Sabritz. Zacny to człowiek.


Tupik zerknął na Hansa w duchu ciesząc się, że ten podjął rozmowę nie zdradzając rzeczywistych planów grupy. Tupik był wyraźnie przekonany że z Rudim jest coś nie tak. " Zbyt ciekawy , zbyt ciekawy jak na chłopa..." - myślał słuchając odpowiedzi. Miast jednak dopytywać o szczegóły napaści zmienił nieco temat bardziej zajmując się osobą Rudiego
- A nie boisz się tak jeździć skoro tyle goblinów teraz wyłazi na trakt? Widziałeś je może? Byłbyś w stanie wskazać na mapie w jakich obszarach się znajdują, abyśmy mogli omijać je z daleka? -zapytał Rudiego. Tupik wiedział, ze jeśli chłop współgra z bandytami to postara się wykorzystać okazję, aby naprowadzić grupę w sam środek pułapki. Oczywiście halfling ani myślał dać po sobie poznać co o tym wszystkim myśli. Wystarczyło mu , że Hans głowi się nad wyciąganiem szczegółowych informacji, Tupik w tym czasie rozgryzał ... rozwoziciela kamieni... - A i wracając do pisma, toć byś był świetnym przewodnikiem skoro drogę znasz - a tu w piśmie jak wół stoi, że przewodnictwo w terenie się należy, a któz byłby lepszy niż zaufany, dobry Rudi - rzekł Tupik zamyślając jeszcze większy podstęp uczynić.
Tupik sunął za Rudim chcąc dowiedzieć się co wie.

- Wiele ode mnie oczekujecie, panie małodobry - odpowiedział Rudi, przystając pod drzewem o rozłożystej koronie, które rosło nad potokiem. - A któż, jak z waszmościami pojadę, obowiązki pełnić będzie. Kamień trzy razy w tygodniu zawieźć trzeba do Sabritz. Niby jest mój pomocnik Odric, ale sam całego transportu na wóz nie weźmie. A goblinów nie widziałem, żywych. Bo ścierwo powieszone to i owszem i to całkiem niedaleko.

- No to pomocnika weźmiemy, pewnie powozić umie... - orzekł halfling w ramach ugody. - No chyba, że sam znajdziesz jakieś inne zastępstwo w wiosce - Tupik liczył, że tutejszy z większa wprawą pocznie namawiać miejscowych, co by jemu podróżni pomocnika nie podkradli. Przynajmniej była to dobra zachęta do poszukiwań.

- Pomocnika Wam też nie dam, ale z pewnością kogoś znajdę, co powozić umie - odparł Rudi. - Pan Sebastian zadowolony z pewnością nie byłby gdyby transport na czas nie wyjechał i żadne glejty czy inne dokumenta nic na to nie poradzą...

- A gdzie dokładnie mógłbyś wskazać - te gobliny rozwieszone? - zapytał zaciekawiony- Kto je pozawieszał?
- Zaraz przy drodze do Kleine Fern wiszą, gdzieś koło mili za wsią, w tamtą stronę - pokazał Tupikowi drogę którą przyjechali, ale w przeciwnym kierunku. - A kto pozawieszał? Pewnie łowca który co w lesie ubił i na przestrogę powiesił.
- Byłeś może w kręgach lub znasz inne ciekawe czy niespotykane miejsca pod drodze do kamieniołomu? Dużo tam osób pracuje?
Dopytywał Tupik przebierając pośpiesznie nogami, zbyt zgłodniał by móc rzeczowo i przytomnie rozmawiać a świadomość czekającego posiłku piliła go do szybkiego zakończenia rozmowy czekał jednak na odpowiedzi nim pognał do domu sołtysa.
- Po drodze do kamieniołomu jedynie ta kładka, o tam, patrzcie - wskazał Tupikowi ręką. - Przecie kamień rąbiemy tuż za rzeczką. W kamieniołomie teraz, po wojnie ostało się z dwa tuziny pracowników. Wszyscy tutejsi.
- Ech myślałem, że sam kamieniołom to daleko stąd, dobrze już drogi Rudi, nie przeszkadzam więcej bo mi obiadek wystygnie , do zobaczenia...
- halfling skłonił się lekko dziękując za odpowiedzi i ruszył do domu sołtysa - biegnąc w deszczu.
 
Eliasz jest offline  
Stary 11-09-2010, 18:59   #40
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Ulli jako gospodarski syn, przyjął na siebie rolę woźnicy. Wprowadził wóz pod wiatę i uwiązał lejce zaprzęgu do jednego ze słupów po czym popędził za innymi. Zdawał sobie sprawę, że konia należało wyprząc i zaprowadzić do stajni, ale nie będąc u siebie nie mógł się za bardzo rządzić.
- Zielonoskórzy?!-wypalił słysząc wzmiankę o rozszarpanym wozaku- Było coś co wskazywało na zielonoskórych? Ślady na ziemi, strzały, porzucona broń, jakieś gryzmoły?
Mówiąc to zdjął mokry płaszcz i podszedł do pieca. Rozpostarłszy go w rękach, przybliżył go możliwie blisko do rozgrzanej ściany i czekał aż wyschnie.
Klemens wszedł do mieszkania sołtysa i rozejrzał się po izbie. Widząc, że jego towarzysze suszą płaszcze stwierdził, że dla niego nie ma to zbytniego sensu. Znając życie jak wyjdą to dalej będzie padać. Powiesił płaszcz na kołku uznając, że w izbie jest wystarczająco ciepło, żeby odzienie samo wyschło.
Hans obserwował Uliego, rozkładającego płaszcz.
-Dobry pomysł. Może zdąży wyschnąć.- Oraz postąpił podobnie, następnie szybko zajął dobre miejsce przy stole.-Nie zawężajmy myślenia do zielonoskórych. Czy wie sołtys czy były jakiekolwiek ślady? Co znaczy to "znów" kiedyś było podobnie?

- Martha, dla gości podaj klusek - zakrzyknął Gerd, zaraz po tym jak wszedł do domu. - Jeno słoniny nie żałuj, psia mać! Już Wam panowie mówię co i jak się ma. Jeno najpierw Wy mi szczerze odpowiedzcie, co robicie dla pana von Zvirgau?
Nie zdziwił się, że chłopu trudno było uwierzyć w wersję Tupika o konwoju. Sebastian von Zvirgau nigdy nie oddałby swoich skarbów pod opiekę przybłędów i nie pozwoliłby na ich przewożenie na rozlatującym się wozie drabiniastym. Z kolei powiedzenie mu prawdy położyłoby wszystkie plany, tak jak machanie glejtem przekreśliło możliwość dyskretnego wypytania się o zbójów i ich kontakty z miejscowymi. Ulli skrzywił się rozważając sytuację w jakiej się znaleźli "I tak w krótkim czasie rozniesie się, że grupa ludzi szlachcica pałęta się po okolicy prawdopodobnie polując na zbójców."
- Gościcie na nas gospodarzu dobrze, więc uchybilibyśmy tradycji i obyczajom odpłacając wam kłamstwem. Jestem Ulli Forster z Erzfeld. Pan Sebastian von Zvirgau wynajął nas by porządek na jego ziemiach zaprowadzić.- przestał suszyć płaszcz, odwiesił go na kołek przy drzwiach i zasiadł przy stole.-Zaklinam was jednak na Taala byście ani wy, ani wasza kobieta nie trąbili o tym na prawo i lewo. Sami widzicie, że są już pierwsze trupy. Rozpowiadając o tym weźmiecie na siebie krew tych którzy zginą. Niziołkiem i jego straszeniem glejtami się nie przejmujcie. Jako wasz ziomek nie pozwolę, by spotkała was krzywda, a i za gościnę się odwdzięczę tak jak skromna kiesa pozwala.- mrugnął porozumiewawczo do sołtysa.- Mówcie co wiecie o tym rozszarpanym.
-Może wręcz przeciwnie?-Hans wtrącił się zanim Gerd odpowiedział- Morderstwo pod Sabritz daje nam nowe możliwości. Może uda się miasto wciągnąć do naszych działań? Chodzi mi o straż, wciąż przecież jestem podoficerem. Mając wsparcie możemy zastawić pułapkę. Z tym wozem się nam nie uda, ale możemy rozpuścić plotkę, że za kilka dni z Sabritz wyruszy samotny wóz z bardzo cennym ładunkiem. Samotny, żeby uwagi nie przyciągać, my zaś mamy ustalić ostatnie szczegóły i sfinalizować transakcję. Chyba, że to jednak nie są bandyci.
- Tak myślałem - pokiwał głową Gerd. - Że pan von Zvirgau postanowi się z bandytami rozprawić rękami najemników. Ja tam nikomu nie powiem, tego być pewni możecie. Moja żona też nie, chyba że chce kija popróbować. Co Martha?
Kobieta nie odpowiedziała, tylko położyła na stole michę klusek i szybko wycofała się. Sołtys mówił dalej.
- Tego poszarpanego znaleźli rankiem przy drodze, obok wozu leżał. Cały we krwi i ranach. A na wozie towar leżał nie ruszony. Stąd wnioskuję, że to nie bandyci a zielone pokraki albo... - ściszył głos i dokończył z obawą. - ...jakieś wynaturzenia, strzeżcie nas Sigmarze i Taalu.
Ulli pokiwał głową jakby spodziewając się tego co usłyszał.
- Słusznie zrobiono was sołtysem, bo nie ciemię bity z was chłop. To nie bandyci, ale też i nie zieloni. Oni by rozszabrowali wszystko. Nie próbowaliście iść po śladach? Przecież chyba to coś zostawiło jakiś trop?-czekając na odpowiedź wyciągnął drewnianą łyżkę z plecaka i mlaskając zaczął się posilać z wspólnej miski.
Tymczasem do domu wbiegł Tupik, hamując swą prędkość w progu.Szybko znalazł też miejsce przy stole i nie pytając zaczął nakładać porcję klusek a pytania z odpowiedziami przerywało jedynie mlaskanie Tupika.
- Chwalić bogów - mruknął gospodarz gdy Tupik, otrzepując się niczym pies stanął na progu. - Siadajcie i częstujcie się. A co do tropów to nie wiem. Sam tego co się tam stało nie widziałem, ale jak tropy były to pewnie ktoś po nich poszedł. My, talabeklandczycy mamy tropienie we krwi.
- Dziękuje gospodarzu. - Odrzekł Bielau po tym jak Gerd zachęcił przybyszów do jedzenia. Dobył swojej łychy i zaczął pałaszować kluski. Po chwili zapytał - A wiadomo przypadkiem kim był ten rozszarpany? Ktoś z miasta? Ah... wybacz mi gospodarzu. Gdzież moje maniery? Jestem Klemens Bielau. Szermierz uśmiechnął się i skłonił nieco głowę.
- Nie pytam o imiona bo na cóż mi one - odpowiedział Gerd, wpatrując się lodowatymi oczami w Klemensa. - Pewnie i tak się więcej nie zobaczymy... Ten nieszczęśnik, Morr niech nad nim czuwa, pochodził z północy, z jakiejś mieściny nad Talabekiem.
- Przybył tutaj wraz z kupcami czy samotnie? - Klemens wyglądał na zaciekawionego. Nie chodziło tylko o tego rozszarpanego człowieka. Mężczyznę zainteresowały także słowa sołtysa połączone z odpowiednim spojrzeniem. Groźba?
- Chyba sam jechał, nie wiem - Gerd umilkł na chwilę, przeżuwając kluski.
Kargun siedział spokojnie i zajadał kluski. Nie odzywał się nic, w końcu między sobą najlepiej dogadają się ludzie. Uważniej wytężył słuch, gdy mowa była o goblinach, ale podobnie jak Ulli uważał że to nie jest w stylu zielonoskórych zostawiać cały ładunek. Prędzej to była jakaś dzika leśna bestia,a może jakiś pomiot chaosu, niedobitek armii Archona.
Ulli przerywając na chwilę pochłanianie klusek popatrzył zdziwiony na Gerda.
- To nie wy, lub wasi ludzie znaleźliście ciało? Kto w takim razie?
- No, mieszkańcy Sabritz - sołtys odwzajemnił zdziwione spojrzenie. Przecie ten Ulli przed chwilą mówił, że miejscowy, a teraz wyraźnie nie orientował się w topografii. Gdzie Sabritz, a gdzie Kalte Hole?
Słowa sołtysa wyraźnie rozczarowały adepta sztuk magicznych. Miał nadzieję, że jeżeli nie rozmawia ze świadkiem odnalezienia ciała to przynajmniej w kimś kto kogoś takiego zna.
Popatrzył beznamiętnie w okno, wylizując łyżkę z resztek jedzenia.
- Trzeba będzie konia wyprząc i oporządzić. Nie chcę się rządzić w waszej zagrodzie sam. Chodźcie ze mną i wskażcie mi miejsce gdzie możemy konia umieścić, albo poślijcie kogoś kto to zrobi.
Klemens wyglądał na zajętego jedzeniem posiłku. Jednak ciągle myślał nad słowami sołtysa. Coś tu nie grało. Ta niby groźba i coraz mniejsza chęć rozmowy o tym człowieku, który zginął pod Sabritz, no i oczywiście nieścisłości w wypowiedzi. Bielau liczył na to Ulliemu uda się wyciągnąć sołtysa z izby. Wtedy on mógłby skonsultować się z sierżantem. Puki co szermierz tylko spojrzał na niego porozumiewawczo. Wyglądało na to że Hans też zauważył, że Gerd się plącze.
- Czujcie się jak w domu - mruknął siwowłosy i wstał od stołu, kierując się do drzwi. - Pokażę wam stajnię. I wnuka zawołam, koniem się zajmie.
Halfling dobrze zapamiętał słowa o czuciu się jak w domu, ale w pierwszej kolejności poszedł zając się Skałą. Przez nieobecność w pierwszej części rozmowy nie bardzo pojmował co tak poruszyło towarzyszy, ale wywiad pozostawił na później. Z napełnionym żołądkiem ruszył ku stajniom by osobiście zająć się kucem. Zamierzał po drodze dokładnie wypytać sołtysa o pozostałe sprawy.
Ulli także niechętnie podniósł się od stołu. Tuż po nim to samo zrobił Klemens. Mężczyzna milcząc ruszył za Forsterem, który odezwał się:
- Dzięki gospodarzu, przejdę się z wami, obejrzę obejście.
Idąc za sołtysem i Tupikiem skierował się ku drzwiom. Gdy wyszli zrównał się krokiem z Gerdem i zagaił rozmowę.
- A jak się wam tu właściwie żyje? Kalte Hole to bogata wieś? Nikt się czasem ostatnimi czasy niespodziewanie nie wzbogacił?
Tym razem i halfling nadstawił uszu , choć nie dał tego po sobie poznać. Czekał spokojnie na odpowiedź sołtysa.
- Wiem co sugerujecie, panie - popatrzył spode łba tymi swoimi zimnymi oczami. - Nie, nie ma wśród nas nikogo kto sprzyjałby bandytom. Skrawek pola, kamieniołom i lasy wokoło to wszystko, z czego von Zvirgau czerpie zyski. Nam się tu źle nie żyje, ciężka praca ale uczciwa.
Ulli zorientował się, że jeżeli nawet sołtys coś wie to nie jest typem gaduły, który by coś wypaplał. "Żeby rozwiązać komuś takiemu język potrzeba by rozżarzonego żelaza, albo kilku butelek wódki a ja nie zamierzam się do takich metod uciekać."
Resztę rozmowy ograniczył do potakiwania i chwalenia gospodarności gospodarza, by na koniec wrócić z nim do domu.
 
Ulli jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172