Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Fantasy Czekają na Ciebie setki zrodzonych w wyobraźni światów. Czy magią, czy też mieczem władasz - nie wahaj się. Wkrocz na ścieżkę przygody, którą przed Tobą podążyły setki bohaterów. I baw się dobrze w Krainie Współczesnej Baśni.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-01-2024, 16:09   #281
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację

- Jałmużniczki - Cień powtórzył za Kotowatym. - Cięcie było szybkie, ostrym narzędziem. Nie zostawiło śladu na podłodze. Musiało być precyzyjne i niewielkie. Nóż lub brzytwa.

Oparty o ścianę u podnóża schodów przysłuchiwał się wymianie zdań. Wężoustej z Bladym i z Dzikusami. Ponoć się im spieszyło. Na tyle, że nie znaleźli czasu na zablokowanie kanału. Tymczasem terkotali jak przekupy w Kowadle. Byłby się upierał i marudził przy kanale wylotowym automatonu ale przekonały go słowa Bretona, któremu najwyraźniej rozsupłały się wąskie usta i słowa coraz częściej z nich wypadały.

Zmitrężyli kolejną klepsydrę na uśpienie gadów nie będących w stanie wspiąć się po wąskich stopniach. Tyle w tym dobrego, że śpiące jaszczury pozostawione w tej komorze mogły skutecznie osłaniać im tyły lub przynajmniej narobić rabanu.

W końcu rozpoczęli mozolną wspinaczkę, zdającą się nie mieć końca. Nie służyła ona najwidoczniej Orsimerskim rębajłom. Umęczeni dźwiganiem ciężkich pancerzy pocili się niczym świnie i coraz bardziej zwalniali tempo. Siły przywrócił im dopiero blask klejnotów w kopczykach popiołów, które jak domyślał się Nazz zostały po poprzednich mieszkańcach. Sam Redgard nie dał się ponieść gorączce złota. Bo chociaż błyskotki niewątpliwie były bezcenne, to zastanowiło go dlaczego ciągle tutaj leżą. Poza tym bracia mogli pozbierać i ponieść je za niego i mógł im odebrać je później, tak jak kosztowności pozostawione w sakwach piaskożerów.

Ostrzeżenie Sierściucha zatrzymało ich w miejscu. Pogaszone świetliki okryły ich mrokiem a w zamian odsłoniły źródło światła w górze schodów skąd dochodziły też mechaniczne dźwięki.

Słuchali chwilę w bezruchu gdy nagle do jednostajnego rytmu maszynerii dołączyły zupełnie chaotyczne gulgoty indorów. Jeśli ktokolwiek był u nasady korytarza i nie był kompletnie głuchy, zapewne je usłyszał. Nazz idący tuż przy Kotowatym zadziałał natychmiast, niemal odruchowo. Wyciągnął skoble zamykające klatki. Drzwiczki otworzyły się szeroko a uwolnione ptaszyska wyskoczyły na stopnie. Razem z poczuciem wolności odczuły kopniaka w kuper, który sprzedał im Redgard z Anvil. Oburzone, gulgocząc i machając skrzydłami pobiegły w górę, w źródle światła szukając ocalenia. To była ich chwila chwały.

Rzut / ew. przerzut na, kolejno: spostrzegawczość,
skradanie się,
a w razie zauważenia przeciwników czar kameleon
lub jeśli będzie tylko jeden przeciwnik oślepienie go czarem blind

 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)

Ostatnio edytowane przez GreK : 22-01-2024 o 13:23.
GreK jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21-01-2024, 23:00   #282
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację


Dalsza ścieżka, wytyczana przez węch I'ne Maya, wiodła ich w górę stopni, urozmaicana tylko co jakiś czas półpiętrami i komnatami, gdzie jedno weń zerknięcie starczyło, by rozpalić iskry fascynacji w bursztynowym spojrzeniu Theodoryana. Nawet w pomieszczeniach pozbawionych typowo interesujących czy wartościowych rzeczy zdawał się dostrzegać walory, w kamiennych meblach i kryształowych żyrandolach ostających się zębom mileniów odnajdując historyczne piękno. Nawet dokładne szkicowanie przebytej dotąd drogi i koncentracja na utrzymaniu miarowych oddechów nie były w stanie zupełnie odsunąć myśli czarownika od krążenia wokół komnat oraz pozostałości weń się znajdujących. Gdyby nie wskazany pośpiech i przyświecające im zadanie, gotów byłby uważnie przyjrzeć się uważnie każdemu ich calu, po raz pierwszy obcując tak blisko z nietkniętymi pozostałościami po Dwemerach.

Wspinaczka stromymi stopniami, które liczebnie już dawno przeszły w setki i zaczynały zbliżać się do tysiąca, dała się we znaki nie tylko obarczonym ciężkim pancerzem braciom-Orsimerom. Nawet lekko odziany i dbający o zdrową kondycję fizyczną Theodoryan zaczął mieć problemy z utrzymaniem spokojnego oddechu - aczkolwiek w jego przypadku mogło to być bardziej spowodowane ekscytacją otoczeniem aniżeli wysiłkiem - i coraz częściej musiał ocierać zroszone potem czoło. Krótki postój w komnacie zawierającej wiele wartościowych rzeczy na złapanie oddechów i zwilżenie gardeł, o którym zdawali się zadecydować przez bezgłośną aklamację, przyjął zatem ochoczo, korzystając z okazji by bliżej przyjrzeć się znaleziskom. Siłą rzeczy pobieżniej niż by pragnął.

Wielu Dwemerów mogło mieszkać w takiej kolonii? — Yared zagaił Theodoryana, gdy ten przeliczał ilość tubusów i tabliczek. — Szmat drogi przebyliśmy, a raptem kilka kopczyków. I większość w zbrojach. Mogło to być ich miasto? Azali fort?

Nie sposób powiedzieć — Breton odparł, z trudem i żalem odrywając spojrzenie od artefaktów. — Skłaniam się ku hipotezie profesora Silbarana, iż był to ledwie posterunek badawczy. Sercem dwemerskiego imperium było Dwemereth, acz poprzez ekspansje na zachód obejmowało również Skyrim, twe ojczyste Volenfell oraz mą ojczystą Wysoką Skałę. Biorąc pod uwagę lokalizację, Bthzark był zapewne zdecydowanie słabiej zaludniony niż nawet najmniejsze kontynentalne kolonie.

Theodoryan po raz kolejny przejechał spojrzeniem po zaległych na posadzce pancerzach, o których wspomniał Redgard.

Do tego znajdujemy się na obrzeżu enklawy, która była najpewniej rzadziej uczęszczana przez ogół populacji. Być może ta część służyła zaledwie za magazyn, wcześniejsze pomieszczenia zdają się to potwierdzać. Ta komnata, biorąc pod uwagę ilość pozostałości oraz manuskrypty i tabliczki, najpewniej była miejscem, z którego zarządzano niższymi poziomami. Bądź czymś na kształt sali oficerskiej. Bądź i tym, i tym — Morayne zadumał się, wodząc spojrzeniem po tuzinach pancerzy. — Miej też na względzie, Yaredzie, iż tędy przebiega ścieżka łącząca głębiny Bthzarku z czymś, co można by nazwać poterną. Wzmożona obecność zbrojnych jest zatem naturalna wzdłuż tak newralgicznej arterii.

Parę chwil po wymianie słów z Redgardem, podejrzenia Theodoryana względem tego, które z nich jako pierwsze miało zachłannie przywłaszczyć sobie antyczne kosztowności, sprawdziły się gdy bracia-Orsimerowie bez cienia szacunku zaczęli wygrzebywać biżuterię spośród popiołów. Na ten widok już i tak ostre rysy bladej twarzy wyostrzyły się jeszcze bardziej, a bursztynowe spojrzenie rozgorzało gorącem, dowodząc że marmurowa fasada jednak nie była zupełnie niezachwiana.

Rzekłem już wcześniej, iż nie mamy prawa grabić Bthzarku — czarownik wysyczał w ich stronę.

Klan potrzebuje złota — odburknął jeden z braci. — W bród tego tutaj i jeszcze trochę, jak uszczkniemy to złotoskóry bogacz nie odczuje.

Nikt nam nie zezwolił, ale i słownie nie zabronił szabrować, Bretonie — warknął drugi.

Na te słowa mięśnie szczęki Theodoryana zadrgały, podobnie jak urękawiczone palce lewej dłoni. Tak, jakby starał się opanować chęć splecenia magiki i potraktowania braci paskudnym zaklęciem.

Poinformuję profesora Silbarana o każdej rzeczy, jaką wyniesiecie z Bthzarku — czarownik wycedził, zaciskając pięść.

W rzyć se wsadź te skargi!

Morayne nie zamierzał zaszczycać tego responsu, bez wątpienia będącego szczytem elokwencji wśród orków, odpowiedzią. Uważnie tylko śledził zbierane przez braci kosztowności, zawierzając każdą jedną pamięci. Przelotnie tylko zerknął w stronę I'ne Maya i Nazza spojrzeniem łudząco przywodzącym na myśl przestrogę, jakby i po nich spodziewał się ciągot do szabru.

Komnatę, gdy już ruszyli dalej, opuścił jako ostatni, żegnając tubusy i tabliczki tęsknym spojrzeniem.



Regularne odstępy między uderzeniami — wyszeptał. — Pracująca maszyneria.

Czarownik w pierwszej chwili napiął się jak struna i wstrzymał oddech, gdy wedle komendy khajiita wygaszone zostały altmerskie iluminatory, lecz gdy dochodzące gdzieś ze szczytu stopni dźwięczne nuty objawiły swój jednostajny rytm, rozluźnił się nieco. Całun ciemności jaki ich otoczył tylko spotęgował nagłą ciszę, przerwaną nagłym gulgotem indyków, przez który Morayne nie tylko mimowolnie drgnął w miejscu, a i zazgrzytał zębami. Skoncentrował się jednak na rdzawym zarysie w oddali, gestem i myślą zbierając magikę by nadać jej formę, spleść w zaklęcie mogące ujawnić obcą obecność. Ruch po prawej jednak rozproszył jego koncentrację.

Zmysły wyostrzone wymagającymi naukami, u mentorów niecierpiących przeciętności, pozwalały mu odnaleźć się o wiele lepiej w nagłym mroku, lecz nawet on nie był w stanie stwierdzić który z jego towarzyszy poddał się atakowi szaleństwa i uwolnił ptactwo. Do wściekłego gulgotu zaraz dołączyło skrobanie pazurów o kamień i trzepot piór, niewątpliwie niosąc się dalekim echem i Theodoryan zmełł cisnące się na usta przekleństwo, w zamian koncentrując na ponownej próbie okiełznania magiki. Tym razem o wiele bardziej pomyślnej. Odruchowo przymrużył oczy, gdy sylwetki wokół zaczęły rysować się mdłym migotaniem, pozwalając mu na zręczne prześlizgnięcie się między nimi w górę stopni.

Nie aktywujcie iluminatorów — zakomenderował szeptem.

Opadając w lekki krok Theodoryan podążył w ślad za indorami, próbując jak najmocniej odpędzić od siebie myśl, która zaczęła rozważać jakimi kryteriami kierowali się bracia Silbaran przy ich naborze. O ile jakimikolwiek.





_________________________

Trzy pierwsze na Detect Life, czwarty na Stealth.
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 22-01-2024 o 02:56.
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22-01-2024, 13:25   #283
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
<rzuty do poprzedniego posta>
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24-01-2024, 21:29   #284
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Wnętrze Bthzarku, noc 21/22. Pierwszego Siewu 2E 581

Za nic miał I'ne drobne zdobycze, klejnoty lśniące, ciężkie złoto, czy nawet pisma starożytne, choć wiedział jak cenne, jak je cenili kolekcjonerzy. Powierzył swą wolność i życie tej misji i z powagą śledził podjęty trop. Powagą tym większą, że odnalazł osobisty cel. Nie przestał być przy tym uważny na grupę, była wszak jego gwarantem. Dobrze May wiedział, że tylko w grupie siłę stanowią, wzajem się wspierając. No może chwilę się martwił jak z łba bladoskórego mapę wydobędzie, jak by mu blachara odjęła.

Ani kpił, ani zapominał o zmęczeniu ciężkozbrojnych, specjalnie dla nich czasem zwalniał. Mieli być jego tarczą, jak indory miały być flarami dymnymi, jakich alchemicy używają do ukrycia. Się przez wspinaczkę nie wychylał więcej niż tropiciel winien, a więcej obserwował, słuchał, węszył, głównie znanego już zapachu szukając.
Jedno mu tylko spokoju nie dawało: Po co ktoś użynał jamłużniczki, skoro wokół tyle skarbów cenniejszych? Nie zdążył się podzielić ową myślą z kompanami, bo oto nowy dźwięk, trop nowy. Czujność rozgrzała mięśnie likworem z nadnerczy.

Nikt nie dowiedział się co zamierzał zrobić khajiit ze zdrajcami, którzy nagle przerwali ciszę, bo szary posłał je na samobójczy zwiad. Może kupił im kilka chwil życia, a może wypuścił głupców. W takich chwilach May działał z wrodzonym atawizmem. Wyprężył zgięte mięśnie ud i łydek, wyskoczył w przód z jednej dłoni wyskoczyło niewidoczne ostrze. Kiedy ciało Khajita minęło Nazza, ten poczuł tylko muśnięcie futra i woń adrenaliny. Zabójca raz jeszcze wyprężył ciało i gulgot ustał.

Znów wsłuchał się w dudnienie.

- Maszynownia. Się ukryć się trzeba. We dwie grypy, żeby w razie wziąć wroga z dwu stron. - szepnął wróciwszy do kompani, zajął się prędko własnym ekwipunkiem. Niepotrzebne klatki porzucił. Szpanera przyciskał do boku ramieniem, łapą dziób trzymając, drugą już napinał cięciwę na łuku, szykował się, a wciąż mu nadmiar ekwipunku ciążył, wiedział I'ne, że równie się ów zredukuje w najbliższym czasie jak stan jego indorów. Czas Szpanera liczył się chwilach, a Gulgacz łeb położył od noża.

May usiłuje powstrzymać indory od ucieczki w górę. To nie powinno być dla niego trudne. Szybki jest, a ptactwo w odwrocie. Gulgacz zginie od noża, a Szpanera spacyfikuje, przynajmniej na razie. Może się jeszcze przyda do odwrócenia uwagi. Gulgacza mogą zeżreć Orsimerowie w ramach regeneracji staminy

Ale po kolei:
Pierwszy test na obserwację: Poszukiwanie śladów (szeroko pojętych) obcego khajiita
Drugi i trzeci na pacyfikację indorów. (można dodać sneak attack i wyczucie dystansu)
Czwarty na ukrycie zarówno siebie, jak i grupy i swej bytności.

Pytania: Czy na tym poziomie są jakieś pomieszczania?
Jak daleko jest do odgłosów maszynowych w porównaniu do wspinaczki?

 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 12-02-2024, 22:19   #285
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Wnętrze Bhtzarku, noc 21/22 Pierwszego Siewu 2E 581

Ostrze khajiita przecięło w jednej chwili hałaśliwą oś życia indyka, perfekcyjnym ruchem pozbawiło nieszczęsnego ptaka głowy. Wciąż trzepocząc szaleńczo skrzydłami, korpus zwierzęcia okręcił się na chwiejnych łapach wokół siebie obficie zbryzgując krwią dostojne oblicze oraz pierś Theodoryana Morayne.

- Maszynownia. Się ukryć się trzeba - rzucił Ine May oblizując bezwiednie pysk na zapach świeżej gorącej krwi - We dwie grupy, żeby w razie wziąć wroga z dwóch stron.

Ślepia drapieżcy zalśniły fosforyzującym blaskiem i splatający w myślach zaklęcie Breton omal się nie zająknął odnosząc wrażenie, że khajiit zamierza bezceremonialnie oblizać szorstkim jęzorem jego zakrwawioną bladoskórą twarz.

Trzymany przez drapieżcę w duszącym uścisku drugi indyk szarpał się i miotał, aby po krótkiej chwili zwiotczeć przy wtórze pękającego karku, tym razem wyrywając z gardzieli Ine Maya przeciągły pomruk głębokiego rozczarowania.

Theodoryan Morayne wyminął cętkowanego zabójcę pełnymi gracji ruchami, mrużąc oczy i badając w zamian nadnaturalnymi zmysłami najbliższe otoczenie. Sylwetki jego towarzyszy rozjarzyły się złocistymi konturami na tle ciemnych kamiennych ścian pulsując esencją życia ujawnionego mocą bretońskiego zaklęcia.

Krok po kroku czarodziej dotarł do wylotu korytarza, znieruchomiał na jego samym krańcu, po chwili zaś uniósł bezgłośnie rękę przywołując do siebie resztę kompanów. Przez cały ten czas wodził uważnym spojrzeniem po rozciągającej się przed nim i w dole ogromnej przestrzeni, rozjaśnionej blaskiem oświetleniowych kryształów oraz płomieni gorzejących w sercach mechanicznych instalacji.

Była to wielka sztuczna kawerna, okolona wielopiętrowymi galeriami stanowiącymi przejścia do innych korytarzy, komnat mieszkalnych, laboratoriów bądź magazynów. Kilkaset stopni niżej, na kamiennej posadzce kawerny, pomiędzy metalurgicznymi paleniskami wrzał ożywiony ruch, którego nie odkryło wcześniej zaklęcie bretońskiego czarownika.

- Atronachy ognia - szepnęła z nutą zrozumienia Minorne ze Zmierzchu, która wyrosła bezgłośnie u boku Theodoryana - Słyszałam, że na Stros M’Kai nie występuje płytko położona lawa, a geologia wyspy nie pozwalała Dwemerom na drążenie bardzo głębokich sztolni. A więc tak to sobie wymyślili.

Człekokształtne ogniste byty lewitowały za runicznymi kratami pieców emanując piekielnym żarem podgrzewającym pompowaną do kotłów morską wodę, ta zaś po przeistoczeniu w parę wprawiła w ruch niezliczone machiny Głębinowych Elfów. Armia ruchliwych metalowych pająków krążyła wszędzie wokół realizując zadania zlecone im przed tysiącami lat - tak jakby ich dwemerscy panowie ledwie chwilę wcześniej opuścili ogromną komnatę i zaraz mieli powrócić.

Przerzucony ponad kalderą podziemny most docierał do przeciwległej ściany, wprost do ogromnych wrót ze zdobionego dwemerytu, które wydały się Theodoryanowi zaskakująco znajome.

- Wrota prowadzące na most w wąwozie - powiedziała ponownie Minorne, a jej ciepły oddech dotknął małżowiny Bretona wywołując w mężczyźnie mimowolny przyjemny dreszcz, nad którym Morayne nie zdołał zapanować - Kształt i rozmiar wydaje się idealnie pasować, chociaż zawsze istnieje niewielkie ryzyko pomyłki.

Kochani, kondycyjnie już ze mną lepiej, chociaż to ciągle jeszcze nie peak. Komentarzy już dzisiaj nie zdążę napisać, wrzucę je jutro.

 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 15-02-2024, 06:52   #286
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Życie bohaterów ma to do siebie, że bywa intensywne i krótkie, a ich poświęcenie zazwyczaj jest niedoceniane. Tak też było z dwoma indorami, którym Nazz zwrócił wolność. Ich brawurowa szarża zakończyła się nagle i bez sensu. Zryw, który mógł się przyczynić do zapisania w kartach historii Bthzarku został zduszony w zarodku, a właściwie ktoś dosłownie ukręcił mu łeb. Cień czuł lekki żal do Ogoniastego. Nie z powodu skróconych żywotów pierzastych, te i tak mogły skończyć na półmisku, lecz z powodu tak brutalnie zakończonej akcji.

Cóż... Jak mówią bardowie "jebnął to jebnął, po chuj drążyć temat", dlatego szybko zaakceptował stan rzeczy. Wyminął sierściucha nie zaszczycając truchełek choćby spojrzeniem i podszedł do Bladego i Wężoustej.

- Atronachy ognia.

W rzeczy samej, widok był niezwykły i Redgard patrzył z fascynacją na wielkie paleniska, których pozazdrościłby każdy kowal z Anvil. Chociaż mógł jedynie domyślać się zastosowania skomplikowanej maszynerii, to teraz dopiero zaczynał rozumieć afekt Bladego do artefaktów wymarłej rasy.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)

Ostatnio edytowane przez GreK : 15-02-2024 o 13:04.
GreK jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 16-02-2024, 21:35   #287
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Wnętrze Bhtzarku, noc 21/22 Pierwszego Siewu 2E 581

Most przerzucony ponad kalderą miał ogromne rozmiary, a mimo to sprawiał wrażenie irracjonalnie lekkiego. Idąca wzdłuż jego krawędzi Kej’kerni poruszała się niczym zwiewny cień, z nieskrywaną fascynacją spoglądając w dół. Yared widział jak skrzyły się oczy paniżony i jak jej usta układały się w znajomy, choć rzadko widywany wyraz dziewczęcego oczarowania.

W przeciwieństwie do mostu w wąwozie, ten nie stał na solidnych podporach, lecz unosił się w powietrzu przytwierdzony słupami z dwemerytu do kamiennego sklepienia kaldery. Mistrz miecza kilkakrotnie przystawał w miejscu próbując pojąć, w jaki sposób Głębinowe Elfy zdołały tego dokonać, lecz jego wiedza była dalece niewystarczająca, aby rozwikłać sposób, w jaki Dwemerzy umieszczali w górze kolejne elementy wielkiej konstrukcji.

Piękna architektura Redgardów nie bez powodu cieszyła się renomą drugiej po elfickiej. Odziedziczone po Yokudanach style budowlane łączyły w sobie funkcjonalność, lekkość i elegancję, zwłaszcza kopuły dachów, krużganki i pełne barwnych witraży strzeliste wieże. Wędrując po Hammerfell Yared i Kej’kerni widzieli wiele budowli wzniesionych rękami swoich ziomków - po prawdzie wręcz dzieł sztuki budzących w sercach mistrzów miecza ogromną dumę. Pałac Najwyższego Króla w Strażnicy, rozsiane po pustyni prastare świątynie yokudańskich bogów, tętniące życiem stocznie na wybrzeżu - wszystkie te redgardzkie dzieła architektonicznej sztuki słusznie przynosiły chlubę ich budowniczym, a mimo to chwała ta jakby bladła w zderzeniu z wytworami rąk Dwemerów.

Niepomne obecności intruzów ukrytych w mroku pod sklepieniem kaldery, nieprzeliczone roje małych mechanicznych stworów uwijały się pomiędzy umagicznionymi piecami. Ich widok przywoływał Yaredowi wspomnienie migracji czerwonych krabów, której Redgard był świadkiem na wybrzeżu Hammerfell. Tysiące skorupiaków roiły się na kamienistych plażach zmierzając ku morzu na podobieństwo karmazynowego całunu żywych ciał wypełniających każdy skrawek wolnej przestrzeni. Tutaj - w przepastnym ciemnym wnętrzu enklawy - metalowe pająki nie były być może równie liczne jak tamte kraby, ale jako żywo je Yaredowi przypominały.

Kej’kerni zatrzymała się na samej krawędzi przepaści, zerknęła znacząco w stronę panamęża. Yared podchwycił jej spojrzenie, podążył za nim skupiając uwagę na nieludzko ruchliwych i gibkich kształtach płomienistych istot z Otchłani. Nieśmiertelne, choć mało rozumne daedry tkwiły od tysięcy lat w więzieniu zbudowanym dla nich przez przebiegłych Dwemerów, zaprzęgnięte w kierat niekończącej się pracy dla swoich wymarłych w międzyczasie panów. Nazywane przez wędrowne plemiona ifrytami, atronachy ognia pojawiały się czasami również na pustyniach Hammerfell, w starożytnych kamiennych kręgach naznaczonych plugawymi znakami Otchłani. Lud Yareda i Kej’kerni wojował z nimi bezlitośnie, bo też daedry same nie miały w zwyczaju okazywać śladu miłosierdzia. Nic dziwnego, że ręka Redgarda pomimo jego stoickiego opanowania rwała się do miecza na widok ifrytów, chociaż te uwięzione w czeluściach Bhtzarku nie mogły intruzom zagrozić.

Bladoskóry Breton pozostał w tyle, klękając co jakiś czas na płytach mostu i rysując coś tuż nad ich powierzchnią czubkami złączonych razem palców. Pamiętny sposobu, w jaki Morayne zmasakrował w kotlinie blisko połowę goblińskiego podjazdu, Yared rychło pojął, czym były wykreślane przez bretońskiego czarownika znaki.

- Runy destrukcji - powiedział półgłosem do Kej’kerni, choć podejrzewał, że paniżona zdążyła już sama przejrzeć plan Bretona - Mus nam pamiętać, gdzie kładzie te znaki na wypadek, gdyby przyszło nam naprędce wracać tą drogą.

Wprawione w powierzchnię skał wielkie wrota górowały coraz bardziej nad postaciami skradających się bezszelestnie najmitów, zamykały swymi skrzydłami kraniec wiszącego mostu budząc w mistrzu miecza dziwne wrażenie zapędzenia w pułapkę.

- Khajiit idzie prosto na drzwi - szepnęła Kej’kerni bezbłędnie dogadując myśli swego małżonka - Skoro wiedzie go zapach intruza, tamci przed nami musieli przejść przez te wrota. Skoro oni to uczynili, my też podołamy.

Yared kiwnął żonie głową, spojrzał ponownie za krawędź mostu próbując oszacować w myślach odległość dzielącą go od dna kaldery. Coś przyszło mu widać na myśl, bo otworzył usta, los nie dał mu jednak szansy na wypowiedzenie choćby słowa.

Od przodu uszu mistrza miecza dobiegł znienacka głośny metaliczny szczęk. Słysząc ów hałas idący w szpicy towarzysze zamarli w połowie kroku, wbili spojrzenia w skrzydła odlanych z dwemerytu wrót. Cętkowany przewodnik przypadł na cztery łapy i zaczął bić na boki sprężystym ogonem, idący tuż za nim Redgard z Kowadła dobył swojego ostrza wytrawnym ruchem ulicznego zabójcy. Pomimo gorąca panującego w rozpalonej żarem pieców kalderze Yared poczuł znienacka lodowaty dreszcz głębokiego przeświadczenia, że wydarzyło się właśnie coś znamiennego.

Zamykające most wrota zadygotały, kiedy ukryta w skale po obu ich bokach maszyneria ożyła wprawiona w ruch w zupełnie dla Yareda niezrozumiały sposób. Rytmiczny łoskot obracających się trybów zlał się w jedno ze szczękiem czegoś, co mogło być ogromnymi łańcuchami.

- Otwierają się! - krzyknął jeden z orsimerskich braci przypadając na kolano, bo i sam most zaczął wyczuwalnie wibrować wprawiony w drgania mechanizmami wrót.

- Albo ktoś coś nadepnął albo to magia otwierająca przejście - powiedziała Kej’kerni wyrastając u boku Yareda i muskając długimi palcami jego ramię.

Pośrodku wrót pojawiła się nagle czarna szczelina, która zaczęła się poszerzać i przez którą kilka uderzeń serca później zaczęło się wlewać świeże powietrze z zewnątrz.

Dwa długie ostrza błysnęły w rękach Kej’kerni opierając się jeden o drugi w zastawie Tańca Skowrona: pokryty runami miecz Dwemerów oraz nieskazitelna stal redgardzkiej klingi. Yared instynktownie dobył własnej broni, zanim jeszcze jego wzrok dostrzegł niewielkie ruchliwe kształty, które wypadły z zamaskowanych sprytnie półek po bokach wrót i które stanęły na wprost Ine Maya i Nazza z Kowadła unosząc w górę przednie odnóża swoich mechanicznych kończyn.

Tknięty przeczuciem, Yared spojrzał ponad krawędzią w dół kaldery i poczuł kolejny dreszcz widząc jak daleko w dole armia pająków zastyga w perfekcyjnym bezruchu pomiędzy wciąż pracującą maszynerią.

Nieprzeliczona rzesza małych automatonów, ewidentnie na coś czekająca.

- Ja pierdolę - w przodzie rozległ się krystalicznie wyraźny głos Nazza - Jesteśmy w kozim zadzie.

Przez cały czas wspólnej wyprawy Yared utrwalał się w przeświadczeniu, że pomimo wspólnych korzeni absolutnie nic go z Cieniem nie łączy, ale w tej właśnie chwili - na zawieszonym ponad przepaścią moście, na wprost otwierających się zewnętrznych wrót - gotów był przyznać swojemu krajanowi pełną rację.

Info taktyczne najpewniej już jutro w komentarzach, ale spieszę Wam pogratulować, bo ewidentnie udało Wam się otworzyć wrota prowadzące na zewnętrzny most w wąwozie!

 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17-02-2024, 22:41   #288
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Choć zarówno dla pana męża jak i pani żony, ścieżka miecza była tą którą oboje kroczyli, zdarzyło im się też nieraz wejść na drogę występku, jako intruzi na nieswoim terenie. Trzeba bowiem spróbować najścia by wiedzieć, że nieuchronnym instynktem nieproszonego gościa jest atak, lub ucieczka. I choć skrytość i tajniki tego rzemiosła nie były mocną stroną żadnego ze współmałżonków w mig przyswoili lekcję, że instynkt ucieczki nie zawsze był mądrym doradcą.

- Nie ruszajcie się - syknął Yared tylko na tyle głośno, by wszyscy kompani go usłyszeli.

Sam fakt, że mechaniczne pająki jakby czekały na bodziec, dla nomada mógł oznaczać cokolwiek. Ale Yared uznał, że najlepszy stróż to drapieżnik. Drapieżniki zaś niczym szakale, najlepiej i najostrzej widzą ruch ofiary. Ofiary spanikowanej, lub agresywnej. Oczywiście ktoś z drużyny mógł nie posłuchać jego wskazówki, ale wtedy pająki zobaczą właśnie tę osobę. Podobnie jeśli nikt się nie poruszy i one powinny pozostać w bezruchu. Jak długo? Nie wiadomo. Ale jeśli pająki były zaalarmowanym ich obecnością strażnikiem, to nie dostrzegłszy podejrzanego niczego powinny wrócić. A przynajmniej tak rozumiał to pozostający chwilowo w bezruchu tak jak Kej'kerni Yared.

Ostatecznie jeśli się mylił, walka i tak ich czekała, a obnażone ostrza nie wymagały dalszych przygotowań. Kej'kerni z dwoma klingami zastygła w pozie Tańca Skowrona, a Yared z dwemerskim brzeszczotem i puklerzem przybrał postawę do Skoku Saby. Szybkie uderzenia serca odmierzały kolejne sekundy.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18-02-2024, 13:15   #289
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Zamarł w bezruchu z ostrzem, które zdawało się być przedłużeniem jego dłoni. Wzrok wyostrzył na wzniesionych odnóżach pająkowatych mechanizmów. Słuch łowił każdy, najmniejszy nawet szmer. Mięśnie napięte do granic możliwości gotowe były na natychmiastową reakcję.

- Nie ruszajcie się!

Syknięcie Malowanego prawie nie odniosło przeciwnego efektu, lecz póki co wszystko zamarło w oczekiwaniu i tylko zdawało się Redgardowi, że za sprawą jakiś Dwemerskich czarów uruchomiono wewnątrz niego jakiś przedziwny konstrukt. Głowę zdawał mu się zamieszkiwać ifryt ognia, który podgrzewał mu krew, zamieniając w parę i tłoczył ją przez nabrzmiałe żyły rozgrzewając mu skórę, na której pojawiły się krople potu. Parę, która wprawiła w ruch mechanizm tłukący mu się teraz w piersiach nierównym rytmem.
W tym bezczynie przebiegły mu przez głowę szybkie pytania, na które nie znalazł odpowiedzi. Czy Dwemerskie wynalazki wyczuwają ich ciepło. Czy słyszą dudnienie serc, szum krwi i świst oddechu?

Tkwili w tym zamarciu już kilka uderzeń serca, które zdawały się Cieniowi rozciągać w nieskończoność. Jedynie rozpłaszczony zad Sierściucha przed nim i sprężysty ogon tłuczący w podłoże burzyły tą martwotę.

- Wyrzuć indora w przepaść - szepnął do Kotowatego tak cicho, że jego głos utonął prawie w zgrzycie otwieranych wrót.

Ptaszysko w kociej łapie wciąż było jeszcze ciepłe i liczył na to, że zwabi na dół strażników wrót, dając im czas na opuszczenie tego miejsca. Sam gotowy był na ominięcie strażników biegnąc do otwierającego się przejścia, gdyby fortel się nie udał.
test zwinności plus ew przerzut, ale czeka z biegiem nim coś się wydarzy

 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 20-02-2024, 22:36   #290
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację


W oczach Minorne ze Zmierzchu Bthzark stanowił osobliwe królestwo pary, kamienia i miedziano-złocistego dwemerytu. Zaklęte mechaniczną akustyką miejsce, będące w swej istocie całkowicie obce jej altmerskiemu jestestwu, a poprzez to zarazem niezwykle dlań fascynujące. W zasadzie doznanie to uznała za w pewien sposób zaskakujące, nie spodziewała się bowiem aż tak diametralnych i wieloaspektowych różnic między dwoma równie antycznymi i bądź co bądź bratnimi sobie ludami. Być może nawet bliższymi, niż mogłoby się zdawać, biorąc pod uwagę, że gdy Chimerowie dotarli do Resdayn, Dwemerowie od dawna już tam przebywali. Co znaczyłoby, że wyłonili się ze Starych Ehlnofey mniej więcej równie dawno, co Altmerowie. Z tego co poszukiwaczka skarbów pamiętała Dwemerowie w przeciwieństwie do innych merów oddawali cześć „bogom logiki i nauki”, w wyniku czego najpewniej nabrali swej wyrazistej kulturowej odmienności od reszty elfiego rodzaju. Chociażby ich spojrzenie na magię było diametralnie różne. Jakkolwiek „Lud z Głębin” od niej nie stronił i wciąż wiodła pośród niego prym nad technologią, to powszechny był wśród niego pogląd, jakoby była ona mało istotna i pozbawiona większego celu, przez co większość innych ras miała ich za szyderców i profanatorów. Podobno też Dwemerowie biegli w filozofii, matematyce, naukach przyrodniczych, metalurgii czy architekturze, czyli ci, którzy studiowali i rozumowali, mieli wspinać się na wyżyny społeczne i zajmować szanowane pozycje podobne kapłanom z bardziej mistycznie usposobionych ludów. Zgodnie ze starymi przekazami Dwemerów lękali się Redgardowie, Nordowie i Dunmerowie (wtedy jeszcze Chimerowie) uważając ich za okrutnych. Choć z drugiej strony niemal równie często stare podania głosiły, że byli rasą szlachetną i honorową.


Wystrój i architektura podziemnego miasta Głębinowych Elfów okiem Minorne dobrze oddawały ich praktyczność, pomysłowość, zmysł techniczny i surowo-logiczne spojrzenie na świat. Wszystkie starannie wytworzone z dwemerskiego metalu i/lub kamienia krzesła, łoża, kufry, szafki, regały, piedestały, kolumny, drzwi i dziwaczne konwektory były wyśmienicie zaprojektowane i niesamowicie trwałe, choć pozbawione szczególnego indywidualizmu czy frywolności. Stosowane przez wymarły czy też zaginiony lud elementy zdobnicze obejmowały głównie geometryczne wzory, pozornie nieregularne żłobienia lub budzące respekt fizysy. Zapytany przez smukłą blondynkę o tutejszą architekturę Theodoryan zdradził jej, że zbudowana najpewniej przez klan Rourken struktura mimo ewidentnych podobieństw różniła się w istotny sposób od tych z terenów Vvardenfell czy Skyrim. W efekcie pozostawiając ją dumającą nad tym jak musiały wyglądać tamtejsze miasta.


W trakcie wędrówki bystrooka dziewczyna zauważyła co i raz biegnące przez korytarze oraz emanujące ciepłem metalowe rury z parą, najpewniej połączone hydrauliczną siecią z najgłębszymi trzewiami kompleksu. Niekiedy oświetlenie zapewniały rozstawione w równych odstępach zakratowane dwemerytem gorejące latarnie gazowe o eteryczno-turkusowym blasku, zawieszone na ścianach lub przymocowane bezpośrednio do ziemi.


Dwa czy trzy razy mogła dostrzec mniej lub bardziej zabezpieczone inżynierskie cuda: masywne tłoki, wirujące tarcze lub kręcące się koła zębate, dodające wnętrzom niespotykanego nigdzie indziej klimatu.


To, co typowe Dwemerom było tak dalekie Tamirielskim, w tym altmerskim standardom, że swą obcością sprawiało wrażenie obcowania z nieznanym wymiarem Otchłani, a nie wytworami innej cywilizacji merów. Bezlik elementów otoczenia pozbawionych znajomych dla Oka Królowej punktów odniesienia, w tym ruchomych części sporadycznie napotkanych, niezrozumiałych mechanizmów wydających nienaturalnie trzeszczące, grzechoczące, stukoczące, syczące bądź dudniące odgłosy, niemal przyprawiał ją o zawrót głowy. W jej mniemaniu potrzeba było jeszcze kilku er, by uczeni w pełni skatalogowali i pojęli sposób funkcjonowania wszystkich dwemerskich dziwactw.




Opóźniony o kwadrans przez redgardzką parę marsz po schodach, mimo sporadycznych przystanków w sąsiadujących pomieszczeniach, z czasem zaczął zdawać się Altmerce pozbawionym kresu. Niczym wymiar zapętlony w nieskończoność przez podstępne daedry. Na dodatek dziewczyna jako najmniej nawykła do wysiłku fizycznego, pierwsza zaczęła odczuwać związane z tym dolegliwości. Bóle mięśni, wilgoć potu i pogłębiający się oddech. Na szczęście pobratymcy z ekspedycji poratowali grupę naręczem eliksirów, w tym mikstur kondycji. Z których to wysoka elfka nie odmówiła sobie wykorzystania jednej sztuki, coby móc zachować siły na wszelkie przyszłe ewentualności.

Podczas wizyty w jednej komnat Elsinire stała się mimowolnym świadkiem grabieży dokonanej przez towarzyszących jej Orsimerów na szczątkach pozostałych po Zniknięciu. Zachłanność osiłków połączona z ich brakiem poszanowania dla doczesnych resztek dawnych merów świadczyła dobitnie za ich brakiem ucywilizowania. Zarazem mieli dużo szczęścia, że byli jej potrzebni, a przede wszystkim, że znajdowali się w dwemerskich, nie altmerskich ruinach. Inaczej sytuacja mogłaby się skończyć dlań o wiele gorzej, niż pogróżkami Bretona. W tym samym czasie jej uwagę zwróciły wykonane z dwemerskiego metalu grawerowane tabliczki spoczywające w dopasowanych doń rozmiarami szufladach.
— Podobnież Dwemerzy dokonywali wielu zapisów w aldmeris, więc pewnie mogłabym je odczytać — stwierdziła do człeka z Wysokiej Skały. — Lecz niestety nie mamy na to teraz czasu.
Wspinając się coraz dalej w górę Minorne ze Zmierzchu poczęła się zastanawiać, czy nie zmierza w ten sposób do mostu zawieszonego nad ruinami miasta, bądź też wprost na dach kompleksu. Dzwoniąca w uszach głucha cisza była w tym dobra, że pozwalała jej skupić się na własnych myślach. Jej monolog wewnętrzny skupił się na tym co zdążyła wcześniej odnotować, a mianowicie fakcie, iż intruzów z jakiegoś powodu nie zainteresowały dwemerskie błyskotki, które obudziły orsimerską żądzę bogactw, za to zadbali oni, by swego człowieka ogołocić ze wszystkiego. Tak jakby chodziło im o zacieranie śladów, zaś dwemerskie łupy nie miały żadnego znaczenia. Alternatywnie mogło to wynikać z jakichś przesądów odnośnie dwemerów i grabienia ich siedziby, podobno częstych na Stros M'Kai. I nie tylko.

W pewnym momencie długie uszy Altmerki odebrały stłumione dźwięki dobiegające gdzieś z góry. Kakofonia mechanicznych odgłosów sugerowała pracę dużego urządzenia. Do tego spozierając we wskazanym kierunku, wysoka elfka mogła dostrzec słabe światło. Po pewnym czasie, gdy wszyscy znaleźli się na miejscu, okazało się, że źródło owych doznań audiowizualnych stanowiła masywna aparatura do podgrzewania morskiej wody w celu uzyskania pary do zasilania niezliczonych mechanizmów kompleksu. Za źródło energii cieplnej służyły w niej atronachy ognia a prawidłowe funkcjonowanie całości zapewniała cała armia pajęczych animunkulusów. Na widok tych ostatnich szpiegini na wszelki wypadek zasugerowała Bretonowi postawienie paru run elektrycznych w okolicy.

Wkrótce Altmerka znalazła się na masywnym, podwieszonym moście, po którym ruszyła razem z innymi w kierunku przeciwległych wrót, lecz te w pewnym momencie zupełnie niespodziewanie i samoistnie się rozwarły. A przynajmniej tak początkowo założyła. Bo zaraz też na przekór temu postanowiła spróbować zidentyfikować tajemnicze źródło uruchomienia mechanizmu drzwi. W głównej mierze podejrzewała jakąś płytę naciskową, ale równie dobrze mógł to być dźwięk stąpania. Nie wykluczała też, że mogły po prostu reagować zbliżeniowo na jakikolwiek obiekt.


W międzyczasie część pająków centurionów wspięła się po niedalekich schodach i zastąpiła im drogę. Pozostałe zaś, będące nadal na dole, zastygły w perfekcyjnym bezruchu. Co było wielce niepokojące. Wyglądało, jakby wszystkie konstrukty na coś czekały. Złotoskóra nie wiedziała na co. Specjalną komendę? Użycie specyficznego urządzenia? A może jeden kolejny krok intruzów, by podjąć ich próbę neutralizacji? W efekcie zaczęła gorączkowo myśleć nad wyjściem z sytuacji. Jakimś obejściem ich dyrektyw. Rozwiązaniem, które wyda się lepsze niż plan dziwnego szarego Redgarda, no i nie sprowadzi na nich zguby. A właściwie na tamtych, bo sama w najgorszym wypadku była gotowa uczynić się niewidzialną i bezgłośną, zapewniając sobie tym samym bezpieczeństwo. Samotnie jednak nie mogła zbytnio liczyć na pomyślne ukończenie powierzonej jej misji. Dlatego priorytetem było uratowanie wszystkich.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 04-03-2024 o 18:39.
Alex Tyler jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172