Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Science-Fiction Chcesz odkryć w eonach Kosmosu Zapomniane Światy? Walczyć z wszędobylskimi Korporacjami, bądź być małym cyber–trybikiem w ich złożonej Maszynerii? Ostrzem świetlnego miecza wyrąbywać sobie swoją ścieżkę Mocy? To czy odważysz się przejść przez Wrota Wymiarów zależy tylko od Ciebie.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-07-2023, 19:55   #91
 
gnom's Avatar
 
Reputacja: 1 gnom nie jest za bardzo znany
- Wiecie co, od potencjalnej ilości wytłumaczeń tego rozpierdolu zaczyna mi się kręcić w głowie. - Westchnęła Samara, wyciągając telefon z nadzieją, że złapie Chudego jeszcze zanim przejdzie do kolejnych punktów na swojej to-do liście.
- Elo, ja tylko z jednym pytaniem - co cię tknęło w czasie rozmowy ze zleceniodawcą na tyle, żeby pozostawić ten posmak utraconej niewinności i braku zaufania?
 
gnom jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30-07-2023, 20:15   #92
 
Morph's Avatar
 
Reputacja: 1 Morph nie jest za bardzo znany

- To raczej zwykłe przeczucie - odparł Chudy - Wiesz robię w tym fachu już ładnych parę lat i takie rzeczy się po prostu wie. Rozumiesz... intuicja. A tak serio, to dość podejrzane, że gość rezygnuje z pośrednika, którego zna na rzecz bezpośredniego kontaktu z najemnikami o których wie niewiele, albo zgoła nic. Chyba, że... - broker zawiesił teatralnie głos - typ was zna i ma w tym, jakiś interes, albo co gorsza... - kolejna podnosząca napięcia pauza - gość chce was wystawić komuś innemu. Mówiłem Zeke, że pytają o was na mieści i kilka osób jest zainteresowanych wami, a raczej waszą krypą.
 
__________________
“Living and dying we feed the fire,”
Morph jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30-07-2023, 21:41   #93
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Eleutheria; w bańce



Po bieliźnianej przygodzie znów ubrana i zapięta, choć zmięta, rozluźniona, temu trochę nieuważna, szczęściem na tyle by prawidłowo prowadzić statek, a może właśnie skupiona niepewność, pozwoliła uniknąć błędów. Val długo jak dawno pozostawała tylko w mięsie, nawet się jej podobało, szczególnie troskliwość Zeke, jego ledwo utrzymywana cierpliwość we wspólnej kontroli programów, którą musiała, chciała, pragnęła, ukoić podczas wspólnych chwil kradzionego szczęścia. Wśród pieszczot, obietnic, żartów i wspomnień, te ostatnie czasem udawała, czytając ze słów kochanka. Jak zauważył, nigdy nie spytał, pozwalając jej samej.

Czasem coś tam tłumaczyła, że nie pamięta tego i owego, wymawiając się alkoholem, albo traumą. Wtedy tulił czulej, ona zaś zapadała się w tym bez reszty. Jej dom był tam. U boku tego faceta, na pokładzie Eleutheri. Porządny dom powinien mieć głowę i dwa silniki skokowe.. to miała, powinien mieć też matkę. Nie była pewna czy jest na to gotowa, nie miała odwagi poruszać tematu i od niego uciekała, ale zawsze kiedy sugerował, niebywale jak na Zeke delikatnie, czuła się piękniejsza i młodsza, silniejsza.

Oglądała swoje ciało w lustrze, dojrzałe, wciąż piękne, nawet piękniejsze. Jak długo tak sprawne, jak długo gotowe na trudy macierzyństwa? Ile musiałaby zapłacić? Tak kilka razy złapał ją Zeke, a raz nawet Reyes w ambulatorium, kiedy porównywała swoje odczyty z żabą. Wyłgała się badaniami, bo trzeba o siebie dbać. Malcolm pomógł.


Orus
Podsektor Pokatuna


Poprosiła jeszcze Leclerca o raport jego wywiadu z Malgoo. Źle się czuła rozstając z towarzyszem. Na pocieszenie cmoknęła w policzek, poklepała. Wiedziała, że Joel dużo ryzykuje, niemniej była to jego decyzja. Nie potrafiła tylko dociec co nim motywuje.


Pokatuna
Podsektor Pokatuna
Tarlika


Kochała ich statek, ale kiedy wreszcie mogła wyjść, zachłystnęła się miastem. Ciągnęła de Vriesa od punktu do punktu, od butiku do technika, kiedy stawiał opór puszczała jego rękę pozwalając, by za nią biegał. Rekompensowała sobie zapomnianą, albo nigdy nie istniejącą beztroskę.

W apartamencie Chudego wypróbowała wszystkie sprzęty, przyprawiając tym gospodarza o mieszankę nerwicy i miłości. Opanowawszy blender podała wszystkim świeże koktajle z odrobiną likieru mineralnego Taonga. Poprawiło nastroje. Valeri uczyła się nie tylko społecznych relacji, co zdawało się jej przychodzić dość łatwo, również wykorzystania odpowiednich związków chemicznych w danej sytuacji, a taongańskie bimberki miały ukryte właściwości zapisane w długich łańcuchach związków organicznych.

- Wierzę w ciebie myszu i nie spierdol tego! Delikatnie z wywiadem, a może cię polubię. Fajny kwadrat, ale czegoś mu brakuje.
- Czego? - zareagował odruchowo gospodarz
- Dwóch silników skokowych, pędraku. - widząc zdziwienie - To takie coś co grzebie w glebie. Ale mi się zrymowało. - szczerze i perliście roześmiała się Valeri - Kumasz: Grzebie w glebie. Siemasz Drayk - poklepała po udzie, pobawiła się światłem, z łatwością manipulując podstawowy system operacyjny - Fajne lokum, następnym razem zapraszamy na pokład.




Pokład Eleutheri

Po drodze na statek jeszcze kava, prawdziwa, jak by ktoś nie marudził wyciągnęła wszystkich na tą krótką chwilę relaksu, wszystkich poza Joelem, nie dawało jej spokoju w obliczu komunikatów, de Vries zauważył, zwierzyła się z obaw.
Przed powrotem na pokład nie zapomniała o przekazaniu Kixowi grzybówki osobiście.

Kiedy tylko znaleźli się na jednostce, Val jak u siebie, znów pewniejsza i śmielsza. Zakomenderowała spotkanie. Zamiast mostku wybrała centrum, gdzie wcześniej Leclerc wywiadował z Taoganką, bo się jej pusto zrobiło.

- Jeszcze przed skokiem raz jeszcze przyjrzałam się kryształowi Żaby - wypaliła z dużego kalibru - Było dziwnie. Zmienił strukturę i energię. Nie potrafię tego dobrze opisać, ale może każdy powinien spróbować, to wtedy lepiej ją zrozumiemy. - zawinęła oczami - Spróbować kontaktu. Miałam później bardzo realne odczucia - pominęła że to sny - podsumowanie i opinię zostawiam na konfrontację tych co spróbują kontaktu. - podjęła znów - Nie możemy jej ciągle trzymać w śpiączce bo może ucierpieć dziecko. Może i ona sama. Wiemy, że jest wyjątkowa i wielu złych panów chciałoby z niej zrobić broń. Powinniśmy się z nią jak najszybciej skontaktować. Mal dawaj co masz bo mamy czas się tym zająć, a skany kryształu to wolałabym robić to na orbicie. - Nieporadnie obsługiwała manualny interface.




Chciał ktoś czy nie, Valeri nie do końca trzymała się danemu słowu, że nie użyje implantu, podsłuchiwała wszystkie nie kodowane prywatne rozmowy współzałogantów, tłumaczyła to sobie chęcią szybszego i lepszego ich poznania. Szczególnie lubiła oczywiście te swojego faceta. Słuchać jaki był konkretny i twardy.

Połączenie od Chudego nadeszło kiedy leciała stałopłatem w virtualau. Słuchała rozmowy lecąc nad Wielkim Kanionem, kiedy rozmowa skończyła się wyczarowała płaskowyż, na którym wylądowała. Już na swym fotelu w sterówce. Skupiona, zdeterminowana na działaniu.

- Dziwne to spotkanie z pominięciem Walingi, ale ja wchodzę. Nie lubię niedokończonych spraw i zaciągania długów. I zróbmy to jak najszybciej, żeby skompletować załogę. - wydęła dziubek - Nie chcę pozbywać się żaby, dopóki nic o niej nie wiemy. To jest kobieta w ciąży! Na resztę zgoda. Zeke decyduje.

Jak ktoś ma zaczepkę fabularną to będzie fajnie, odpowiem w retrospekcji.

1. Zakończenie kontrabandy dla rewolucjonistów, mam wrażenie, że to wbrew polityce czarnego bractwa feniksowego. - powinna rozwiązać się i sprawa z Malgoo
2. kontakt z żabą.

 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01-08-2023, 12:23   #94
 
Muagor's Avatar
 
Reputacja: 1 Muagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputację

Eleutheria, nadprzestrzeń
Zeke w pokładowej kuchni odprawiał jeden z rytuałów, których nauczyła go kiedyś Val, a które przyjął z radością, gdyż bardzo mu przypasowały. Zaparzał yerba mate. Chwilę to zajmowało, a w tym czasie z kuchni korzystał też Joel, który poza zatruwaniem powietrza dymem szykował swój własny napitek. W międzyczasie zaś opowiadał o swoich najnowszych ustaleniach z rozmów z Malgoo. Zeke nieraz już słuchał nowych rewelacji z tych rozmów i wszystkie traktował z równą indyferencją jako ciekawostki kulturalne, które może zapamięta, a może nie. Wiedział, że to informacje, na których będą w stanie sporo zarobić, ale poza aspektem finansowym kompletnie go nie obchodziły. Gdyby zaczął je zgłębiać, to jeszcze poczułby współczucie i zaczął sympatyzować z rewolucjonistami. Dla najemnika to było niebezpieczne wikłać się emocjonalnie w zlecenie. W pewnym momencie mogło się okazać iż zlecenie nie jest już zleceniem, a sprawą o którą się zażarcie walczy. A wtedy już się nie jest najemnikiem a rewolucjonistą, to zaś prowadzi do stracie na reputacji w pewnych kręgach i ciężko wrócić do bycia najemnikiem. Tym razem jednak Joel powiedział ciekawą historię o Kaypatoo, którzy w sumie zniewolili Taonga.

- Jak na moje to mieli ze sobą kiedyś wojnę i Taonga byli blisko wygranej, ale przegrali i Kaypatoo narzucili im taki system, aby kontrolować populację i nie dopuścić do kolejnej wojny, którą przegrają. - Czy dla Zeke’a wszystko sprowadzało się do walki? Możliwe. Ale teoria była równie dobra jak każda inna. Wszelkie przejawy sympatii dla Taonga przeminęły kiedy usłyszał o ofiarnym rodzicielstwie, które skwitował prostym - Pierdoleni barbarzyńcy.

Nie oni byli teraz jego zmartwieniem, a jego kobieta, która czekała na jego wsparcie. Nie wiedział, bo i nie mógł wiedzieć co dzieje się w jej głowie przez to całe sprzężenie z okrętem, z którym złączył się jeszcze biobot. Całość sytuacji go delikatnie mówiąc przerastała, ale nie mógł dawać po sobie tego znać. Jego zadaniem było być przy niej i pomagać jej. A jakby jakimś dziwnym przypadkiem zaczęło jej odpierdalać, bo ukryta świadomość biobota przejęłaby nad nią kontrolę, to musiał być w pobliżu. Póki co jednak nie skupiał się na czarnym scenariuszu, a na pozytywach. Na ten przykład nareszcie czuł, że dobrze wydał te ciężko zarobione kredyty na kurs masażu, bo w obecnej sytuacji pomagało to w rozładowaniu napięcia.


Pokatuna

Powrót do portu macierzystego zawsze oznaczał odprężenie i relaks. Ten powrót nie był inny mimo iż był inny. Dużo się działo podczas ich nieobecności o czym dość szybko się dowiedzieli. To komplikowało sprawy. Spotkanie z Chudym potwierdziło te komplikacje. Z Malgoo mieli mieć problem. Jakkolwiek Joel miał wcześniej rację na temat wartości jej wiedzy tak w obecnej sytuacji sporo straciła na wartości, a większość zamiast ją wykorzystać z chęcią widziałoby ją martwą. To znaczyło, że towar (to jest informacje) należało przechować na czas lepszej koniunktury. Samą obcą zaś najpewniej puścić do jej przyjaciół na planecie. Jeszcze by się okazało, że narobiliby sobie kłopotów za przechowywanie wywrotowca. Dodatkowym problemem była sprawa spotkania ze zleceniodawcą. Wszyscy zdawali sobie raczej sprawę z niebezpieczeństwa wynikającego ze spotkania na takim odludnym miejscu. Pozostawało jednak jeszcze drugie dno całej sprawy, o której nie wszyscy mogli pomyśleć, a raczej nie połączyć kropek. Ono zaś dodawało kolejną warstwę komplikacji.

Podczas spotkania na pokładzie trzeba było poruszyć te tematy co zaczęła robić Val. Zaraz po niej głos zabrał Zeke.
- Problemy mieliśmy z dala od domu, to teraz mamy inne w domu. Joel jest na innym świecie w towarzystwie kogoś uznawanego za wywrotowca. Będzie miał problemy, ale jakiś czas sobie poradzi. My mamy inne tutaj. Zleceniodawca chce się spotkać za miastem. Mogę zabrać Samarę i tam polecieć, ale równie dobrze to może być zasadzka. Najgorsze jest to, że się oddalimy i to mocno od statku. A gdzieś tam są Ci co szukają dzieciaka i kryształu. Jak wiedzą, że tu jest to nas obserwują. Nie zaatakują jak wychodzimy na chwilę, ale jak zwietrzą, że lecimy dalej i na dłużej… - Zeke zawiesił zdanie w powietrzu, aby każdy pojął zagrożenie jakie to stwarzało. - No i wciąż kurde bele nie wiem co z nią zrobimy. Nie uśmiecha mi się sprzedawanie jej naukowcom, bo zrobią z niej pieprzonego królika doświadczalnego. Chuj z tym, że musiała nim być w przeszłości, wystarczy. Na każdym rozwiniętym świecie będą chcieli ją złapać i wykorzystać. Najchętniej wypuściłbym ją na jakimś kompletnym zadupiu, na którym będzie mogła żyć w spokoju.
 
Muagor jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02-08-2023, 22:50   #95
 
gnom's Avatar
 
Reputacja: 1 gnom nie jest za bardzo znany
- Popieram te zadupie, tylko jeśli można to wcześniej niż później - jeśli mamy się pierdolić z problemami, to zdecydowanie wolę z tymi które sami sobie ściągneliśmy na głowę, nie z tymi co się same zaprosiły na pokład. Wliczam w to kryształ. Albo ustalamy jak go jeszcze spróbować zbadać i sprawdzamy u pasera spod Galerii Postsztuki Nowoczesnej ile za niego da, albo dosłownie jak tylko moja stopa postanie w porcie, pójdę go od razu przehandlować na LSD. - Samara ewidentnie chciała skreślić te kilka decyzji z listy i móc się skoncentrować na innych.
- Ale co do spotkania… to jest wizyta na którą bez snajperki bym nie szła. Te bzdety z oficjalnych oświadczeń się kupy nie trzymają, gorzej, brzmią jak jakaś koślawa przykrywka. Jestem gotowa uwierzyć, że widzieć się z nami chcą tak naprawdę lokalne służby z kompletem bransoletek za wspieranie terrorystów. … Może jednak się powinniśmy upewnić, że mamy jedynie literaturę w tych pudłach... - Czy S była lekko uzależniona od thrillerów szpiegowskich? Być może, ale to, że masz paranoję nie oznacza przecież, że się mylisz.
 

Ostatnio edytowane przez gnom : 02-08-2023 o 23:09.
gnom jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03-08-2023, 14:44   #96
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację


Skok w nadprzestrzeń jak zwykle bardzo prędko wyciszył Malcolma, który i tak wykazał niesłychaną jak na siebie wstrzemięźliwość już od chwili odbicia z orbity Mroola - czy to ze zmęczenia, czy z chęci (bądź potrzeby) porządnej analizy wydarzeń w systemie Taodroom. To drugie wydawało się bardziej prawdopodobne, biorąc pod uwagę że gdy już ustalili plan dalszych działań, chłopak opuścił mostek ze zmarszczonymi brwiami, mamrocząc niezrozumiale pod nosem. Przed zaszyciem się w ambulatorium zahaczył tylko jeszcze o swoją kajutę, by z sejfu pod łóżkiem zajmującym większość pomieszczenia wyjąć wierny rewolwer, w ramach jawnej nieufności wobec Malgoo, niechęci do której nawet nie próbował ukrywać.

Ambulatorium opuścił na krótko po wejściu w nadprzestrzeń tylko po to, aby zdepozytować rozparcelowane szczątki biobota w próżniowych skrzyniach, w swojej paranoicznej ostrożności decydując się nie przechowywać całości “trupa” w jednym tylko pojemniku. Po tej czynności Mal przeszedł już zupełnie w tryb pustelniczy, rozsiadając się na swoim stanowisku w medlabie, otoczony jarzącymi się ekranami. Stała diagnostyka pokładowych systemów została oddelegowana na najmniejszy z nich, na peryferiach wizji chłopaka. Logi z okrętowych czujników, obejmujące całość ich pobytu w Taodroom, zostały przygotowane pod późniejszą, dogłębną analizę, podobnie jak wyniki badań nad biobotem, które zamierzał przejrzeć jeszcze raz. Sprawdzenie stanu zdrowia Kiki uznał bowiem w tej chwili za priorytet, nie będąc pewnym jak długo mogła przebywać w kriośnie bez trwałych uszczerbków na zdrowiu.

Obawa o zdrowie Rudej jednak bardzo prędko odpłynęła w siną dal, gdy Mal ujrzał fragment z wykresu magnetoencefalografii, który zarejestrował aktywność prądów jonowych ponad skalę. Z ciarkami na plecach i jedną dłonią na uchwycie rewolweru odnalazł odpowiedni fragment monitoringu. Zazgrzytał zębami na to, co zobaczył.

Zostawić ich na chwilę bez nadzoru... — sarknął pod nosem.

Upewniwszy się, że Kiki nadal pozostaje w stanie hibernacji i starając się nie myśleć o pełnym zakresie jej psionicznych możliwości, prędkimi ruchami dłoni połączył się z systemem komunikacyjnym Eleutherii.

Zarządzam ogólne badania kontrolne — oznajmił krótko. — Są obowiązkowe. Kolejność alfabetyczna, po nazwiskach. Val, słońce, ty jesteś pierwsza, zapraszam.


Mal musiał przyznać, że pomysł Jöela aby przeprowadzić z Malgoo wywiad na temat jej gatunku i społeczeństwa, był całkiem dobry i mógł uczynić z kobiety coś więcej, niż tylko niechcianą gapowiczkę i potencjalny magnes na kłopoty. Pomimo potencjalnego zysku, jaki mógł płynąć ze sprzedaży pakietów informacyjnych na temat izolacjonistycznych Taonga, Reyes nie planował jednak kiwnąć choćby palcem, by wspomóc kompana. Nagranie z rozmowy obejrzał z czystej ciekawości.

Cytat:
Czyli ta cała wasza religia, to po prostu zwykły stek bzdur?
Czyli jak każda inna religia — prychnął w ramach komentarza, rozbawiony tym jakże odkrywczym stwierdzeniem.

Rewelacje Malgoo rysujące dosyć klarownie fundamenty kultury Taonga nie wywarły na Malcolmie większego wrażenia, nie licząc tylko cienia grymasu odrazy jaki zagościł na łasicowatym licu. Chaos nieskończonego wszechświata dawał się zamknąć w wygodnych schematach nie tylko w postaci naukowych formuł i obliczeń, lecz również w schematach zachowań istot rozumnych oraz bytów politycznych. Silniejsze jednostki podporządkowujące sobie słabszych było tak rozpowszechnionym zjawiskiem, że równie dobrze mogło być socjologiczną kliszą.

Tak, bardzo smutne — Mal skwitował, gdy nagranie dobiegło końca — ale mamy ważniejsze sprawy na głowie.




Wbrew oczekiwaniom Malcolma, w porcie nie czekał na nich żaden komitet powitalny. Nawet ten blaszany, którym Bractwo witało im za każdym razem, gdy lądowali ponownie w Tarlice. W śluzie, po zaparkowaniu Eleutherii, pojawił się przygotowany na każdą możliwość, z elastycznym pancerzem z lekkich materiałów pod ubraniem i rewolwerem na biodrze, przestępując z nogi na nogę podczas procesu dekontaminacji. Gdy jednak bardzo prędko okazało się, że nikt na nich nie czyhał - a potwierdziło to prędkie rozejrzenie się wokół - zdawał się być szczerze zaskoczony takim obrotem spraw. Jeszcze większe zaskoczenie pojawiło się w jego wielobarwnym spojrzeniu, gdy Samara wskazała biuletyn informacyjny, wyświetlający wiadomości o zamachu. Malcolm poczuł, jak zgasł w nim jakikolwiek płomyk współczucia wobec rewolucjonistów pragnących wyzwolić Dzikich Taonga.

Ale widać, że z intelektem to im naprawdę nie po drodze — parsknął, wydobywając z wewnętrznej kieszeni skórzanej kurtki telefon, by wysłać wiadomość Chudemu. Przy wystukiwaniu naprawdę skromnego streszczenia ich wizyty na Taodroom, kręcił tylko głową. — No genialny manewr, największe umysły polityczne mogą im zazdrościć. Taaak, wysadźmy w powietrze jakiś klub i domagajmy się zerwania kontaktów z tymi złymi, zamiast, no nie wiem!, spróbować się dogadać i zaoferować otwarcie systemu na handel w zamian za pomoc w obaleniu reżimu. Naprawdę mistrzowsko rozegrane!




Malcolm, nawykły do chaosu i harmidru biedniejszych dzielnic Tarliki, czuł się naprawdę nieswojo w tej części miasta. Zadbane aleje, schludnie ubrani ludzie, wieżowce wyrywające się ku górze, zielone bulwary, pretensjonalne butiki - jeden metr kwadratowy w tej enklawie spokoju kosztował więcej kredytów, niż on zarobił przez dwadzieścia osiem lat życia. Dyskomfort osiadły świerzbiąco na skórze nie zelżał nawet gdy zamknęły się za nimi drzwi apartamentu Walingi, bo i tam czuł się jak ryba wyrzucona na brzeg. Mimo to nie omieszkał obejrzeć każdego skrawka salonu, spacerując leniwie wzdłuż i wszerz gdy reszta rozmawiała z brokerem, dźgając nawet palcem co ciekawsze ozdoby. Podobnie jak klawisz pianina - ”na chuj mu pianino? - gdy przystanął przy instrumencie i przekrzywiając głowę wte i wewte próbował rozszyfrować neoabstrakcyjny bohomaz na ścianie.

Ale pianino to już przesada — rzucił Chudemu na odchodne.

Jedynym punktem tego spotkania wartym uwagi, który jednocześnie ratował je od bycia określonym stratą czasu, była obietnica przelania im zaliczki za to felerne zlecenie. Mal zatem opuścił apartament ociekający pretensjonalnością w lepszym humorze, niż przewidywał. Wsparty plecami o ścianę windy i z rękoma w kieszeni podczas jazdy w dół nucił nawet jakąś melodię, wystukując rytm obcasem ciężkiego buciora. Odezwał się dopiero gdy opuścili wieżowiec, jakby nie ufając że nie był naszpikowany pluskwami śledzącymi każdy ruch i każde słowo.

Niekoniecznie musimy załatwiać te sprawy przez niego — oznajmił kompanom. — Widzicie jak się urządził za te wszystkie procenty od wypłaty, jak go ominie parę tysięcy kredytów to tego nie odczuje, stać go. Mogę sprawdzić, czy Aurora ma jakieś dawne jajogłowe kontakty. Może znać kogoś, komu będziemy mogli opchnąć te wszystkie skany.

Malcolm przystanął przed jedną z witryn sklepowych, na której przewijała się oferowana w środku odzież. Widząc jednak kwitnące na ekranie ceny, prychnął ”pojebało” pod nosem i truchtem zrównał ponownie z kompanami.

Właściwie to możemy je opchnąć i przez Chudego, i bez niego. Możemy je kopiować do woli, ekskluzywność jest passé.




Pomysł tak genialny, jak ten rebeliantów z wysadzeniem “Vortexu”, winszuję neuronom — parsknął Malcolm, przewracając oczami. — Tak, jestem pewien że ciężarna nastolatka na pewno świetnie poradzi sobie sama na totalnym zadupiu.

Chłopak do tej pory tylko śledził naradę w konferencyjnej z kąta, gdzie usadowił się ze skrzyżowanymi nogami i laptopem na kolanach, pozornie więcej uwagi poświęcając stukaniu w klawisze i dodawaniu kolejnych pozycji do listy zatytułowanej “Projekt Cerber” (będącej zbiorem propozycji i pomysłów mających wzmocnić zabezpieczenia Eleutherii). Wreszcie jednak odłożył sprzęt na bok i, splatając palce na karku, wyciągnął się w miejscu.

Jak będziemy próbowali ogarnąć wszystko na raz, to nie ogarniemy nic — zawyrokował. — To trzeba na spokojnie. To spotkanie ze zleceniodawcą śmierdzi na parsek, ale dobrze byłoby umyć sobie łapy od tych szajbusów-rebeliantów po “Vortexie”. Spoko, możecie sobie do tego rzekomego zleceniodawcy polecieć, ale tylko żeby podziękować mu i grzecznie odmówić dalszej współpracy. Łaskawie to możemy im też oddać towar. Z wciśniętym gdzieś w skrzynki dyskretnym nadajnikiem.

Malcolm uśmiechnął się szelmowsko, przeciągając się jeszcze raz i wstając do pionu.

Częstotliwość sygnału trackera możemy sprzedać Bractwu — kontynuował, zaczynając spacer po konferencyjnej jak miał w zwyczaju robić przy snuciu planów czy wykładaniu swoich ciągów myślowych. — “Połowa teraz, połowa później”. Raczej nie poskąpią nam kredytów. Taonga mogą łyknąć ten haczyk, bo intelektem to oni nie grzeszą i wtedy Feniksy będą mogli pozbyć się problemu, może nawet całkowicie. Kenny będzie mógł sobie połaskotać ego orędziem do narodu, jak to sprawnie służby rozbiły szajkę terrorystów, my zapunktujemy u Bractwa i zarobimy. Szast-prast, wszyscy szczęśliwi.

Malcolm rozłożył teatralnie ręce z szerokim uśmiechem.
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 09-08-2023 o 01:11.
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03-08-2023, 20:59   #97
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację


Orus, przedmieścia Kenertunu

Deszcz lał bezustannie, chwilami łagodniejąc i przechodząc do zwyczajnej mżawki, ale zawsze po krótkiej chwili przeistaczając się z powrotem w rzęsistą ulewę. Wiatr przyspieszał w labiryncie kompozytowych habitatów na obrzeżach Kenertunu, zyskiwał upiorną wręcz siłę szarpiąc parą skulonych w siedziskach grawilotu pasażerów i ich pojazdem.

Rozważając w myślach propozycję lokalsa Jöel przeniósł spojrzenie na wylot ulicy, na równinę rozciągającą się za przedmieściami i na odległe, ale wciąż robiące wrażenie kopuły monumentalnych procesorów atmosferycznych stanowiących najważniejsze ogniwo w procesie terraformingu Orusa. Skonstruowane ponad sto lat temu, zgodnie z założeniami ówczesnych projektantów miały w ciągu jednego wieku przystosować ciśnienie oraz skład chemiczny atmosfery Orusa do standardów ziemskich. Dekady cięcia kosztów, ograniczania konserwacji i zwyczajnych technicznych zaniedbań doprowadziły ten projekt do tak drastycznego opóźnienia, że obecne prognozy przewidywały co najmniej pięćset lat ciągłej pracy niezbędnej do zakończenia złożonego procesu terraformowania.

Jöel nie miał tyle czasu. Chociaż założył na siebie przed opuszczeniem Phantoma wodoszczelny kombinezon, termiczna powłoka ubioru nie wystarczała, aby w pełni chronić człowieka przed lodowatym wiatrem. Leclerc podejrzewał, że przystosowana ewolucyjnie do życia w tropikalnym klimacie Ukoony Taonganka cierpiała niedogodności związane z aurą jeszcze bardziej od człowieka, ale sierżant nie tylko z powodu jej oczywistego dyskomfortu zamierzał jak najszybciej zniknąć z ulic miasta.

Fragmenty przemówienia prezydenta Franklina oraz najnowsze bilanse ofiar bombowego zamachu pojawiały się na niemal wszystkich wiszących na fasadach budynków ekranach informacyjnych. Jöel starannie ukrywał wrażenie jakie wywarły na nim nieoczekiwane wiadomości. Status Malgoo w systemie Raaba uległ w jednej chwili drastycznemu pogorszeniu, podobnie jak potencjalny los jej opiekunów, gdyby zostali oskarżeni o sprzyjanie terrorystycznej organizacji.

Sierżant potrzebował ciepłego schronienia, dużej ilości kawy i liścieni oraz dostępu do szybkiego intranetu, pod który mógłby podpiąć swojego smarthinga.

- Dobrze, niech będzie - zdecydował targnięty kolejnym podmuchem wiatru - Tylko nie próbuj nas wykiwać.

Rozkręcony na części kinetyczny karabinek Leclerca spoczywał pomiędzy zrolowanymi ubraniami w plecaku mężczyzny, ale w podramiennej kaburze Jöela tkwił dyskretnie noszony pistolet - gotowy do natychmiastowego użycia, gdyby jakiemuś durnemu lokalsowi przyszedł do głowy plan wyruchania sierżanta.

Garść dodatkowych deklaracji niebawem w komentarzach, docisnął mnie brak czasu, na dodatek jutro córka wychodzi za mąż (jakby nie mogła poczekać do końca tej części przygody)!

 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05-08-2023, 20:48   #98
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Pokatuna
Podsektor Pokatuna
Tarlika, Pokład Eleutheri



Trudno było wyłuskać rozwiązanie tyle rozsądne, co i wszystkich zadawalające. Valeri w opozycji do zmieszania procesowała z rozleniwionym spokojem. Kava jeszcze grzała krew cofeiną i zdobiła buzię wspomnieniem smaku. Kobieta zdjęła buty pozwalając odpocząć stopom na stole.

Tym razem zadowolona z kształtu kończyn, jeszcze się troszkę uśmiechnęła.

- No to po kolei. Te ataki - wykonała w powietrzu ruch dwoma palcami - terrorystyczne to jakaś blaga, bo po cóż mieliby to robić, na taką bezsensowną skalę. Ewidentnie jest to tuba propagandowa Bractwa. Pytanie czego chce Bractwo? Jak bym wiedziała byłabym Omar. - gest dłoni naśladujący nożyczki - Spotkanie może być zasadzką, ale nie możemy popadać w paranoję, bo z virtuala nie wyjdziemy. Wzięliśmy też zaliczkę, piracki honor nakazuje przynajmniej spróbować. Oczywiście dobrze się trzeba przygotować. Pożyczyć pojazd i sprzęt. Nie mogę od nikogo oczekiwać udziału w wycieczce, tym bardziej, że sama wolę w tej sytuacji pozostać na statku, w miarę w pobliżu miejsca spotkania. Propozycja Zeke jest moim zdaniem słuszna. De Silva. Poszłabyś z Majorem? - wyjęła mały ekranik, sprawdziła usta, brwi - Scenariusze na różne okoliczności ustalimy jak obejrzymy na mapie miejsce spotkania. Przyznaje, że ta kontrabanda książek się kupy nie trzyma, nie wiemy nawet czy ci Toanga umieją czytać, a książki myślałam, że sprawdzone, ale zaraz się tym zajmę.


Zdjęła nogi ze stołu, główkę oparła na splecionych dłoniach.

- Wiem, że irytuje was żaba, ale obawiam, że nie ma dla niej bezpiecznej przystani. Jest pierdolonym jednorożcem. Chimerą - psionikiem w ciąży. Samara nie chce już dotykać kryształu, ale może Mal, albo Zeke. Ten przedmiot musi być z nią związany i być jej w jakiś sposób pomocny, bo sama wniosła go na pokład. Jest zapewne kluczem do umysłu Żaby. Wiecie, że nie jestem siostrą miłosierdzia, ale ona może być dla nas sojusznikiem. Jej umiejętności są unikatowe.

Zdała sobie sprawę, że tka dla młodej chimery taki sam los, jaki zgotowano jej samej. Rozejrzała wokół. Zeke. Dom. Nie taki zły los.

- Sugeruję zatem zająć się kontrabandą. Przypominam, że na szali oprócz kasy stoi nasza reputacja. Swoje powiedziałam, w głosowaniu mój głos popiera Majora. Zajmę się sprawdzeniem tych papirusów i przygotowaniem mapy taktycznej spotkania. Co do sprzedaży informacji nie mam pomysłu, jak ktoś ma kontakty niech działa. Zalecam niemniej ostrożność, bo Bractwo interesuje się tym układem. Nie mam ochoty być wroną na łańcuchu Feniksa. - wstała, bo ją to trochę zdenerwowało - Malcolm możesz przygotować nadajnik. Zawsze możemy później zdecydować, co z nim zrobić.

Wywołała holo mapy terenu i orbity nieopodal miejsca spotkania.

- To co pominęłam coś, czy macie inne opcje? Przypomniało mi się, że mam w układzie kilku gorszych znajomków, licho im ufam, ale to zawsze kontakty.
 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05-08-2023, 23:19   #99
 
gnom's Avatar
 
Reputacja: 1 gnom nie jest za bardzo znany
- No to mamy takie kroki - Samara na tą okazję założyła okulary (zerówki) i wetknęła stylus za ucho. Na tablecie wpasowanym w blat stołu konferencyjnej rozpisywała sobie notatki, w równych rządkach zaskakująco eleganckiego pisma. Nawet strzałki były proporcjonalne i proste.

- (1) Inspekcję pudeł możemy zacząć od razu, pewnie będą się o to pruli, ale skoro jedno i tak już otwarte, to chyba niewielka różnica. (2) Nadajnik opcjonalny, ale postarajmy się, żeby nie był zbyt oczywisty. (3) Spotkanie też sądzę, że dobrze by było zabezpieczyć obecnością Eleutherii - jeśli zaparkujemy ją w ukryciu dobę wcześniej, będziemy mieć obserwację, wsparcie ogniowe i ewakuację obstawione. (4) Ja z majorem zostali byśmy w porcie i stąd ogarnęli transport zastępczy na miejsce. ... Jedno pytanie co w tym momencie robimy z małą rewolucjonistką, jest sznsa że jej obecność tam by się nam przydała.
 

Ostatnio edytowane przez gnom : 05-08-2023 o 23:31.
gnom jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06-08-2023, 13:27   #100
 
Morph's Avatar
 
Reputacja: 1 Morph nie jest za bardzo znany



Orus
Kenertunu
Dystrykt IV




Zmęczony nieprzychylną pogodą i kolejnymi nieudanymi próbami znalezienia lokum, Leclerc podjął decyzję całkowicie wbrew sobie. Fakt, że ciągle dłonią macał ukryty w przedramiennej kaburze pistolet doskonale to potwierdzał.
-
Podróż na miejsce docelowe trwała nie dłużej niż dwadzieścia minut. Okolica w której się znaleźli wyglądała, jak kompletnie opuszczone miasto, albo jakiś porzucony okręg przemysłowy. Ziejące pustką okna pozbawione szyb, drzwi pozabijane deskami i zalegające w na każdym rogu hałdy śmieci dopełniały upiorności krajobrazu. Wszystkie samochody jakie napotkali po drodze nie tylko nie nadawały się do użytku, ale można było określić je tylko jednym słowem - wrosty. Sparciałe opony, które zintegrowały się z asfaltem, pokryte rdzą i grubą warstwą mchu karoserie sprawiały, że pojazdy wyglądały, jak jakieś artefakty po dawno zaginionej cywilizacji.

Chłopak zatrzymał swój samochód przed jedną z ruder. Dłonią wskazał wąskie schody prowadzące do sutereny lub piwnicy. Cały zaułek wyglądał, jak archetypiczna melina dla mefedroniarzy. Uwagę Joela zwróciło koślawe graffiti na jednej ze ścian. Wykonano je fluorescencyjną farbą, dzięki czemu Joel mógł je rozpoznać nawet w panującym półmroku. Charakterystyczny trójkąt pizzy i wymalowane od szablonu litery, połyskiwały bladą żółcią. Pizza Terror, to jeden z gangów który kilka lat temu próbował rzucić wyzwanie Bractwu Czarnego Feniksa. Przynajmniej jeżeli chodzi o Orus. W tamtym czasie pozycja Omara na Pokatunie była już nie do podważenia. Co innego na drugiej planecie układu. Z racji mniejszego zainteresowania Tinkayushiego można było próbować na Orusie coś jeszcze ugrać. Okazało się jednak, że Czarny Feniks nie tolerował tego typu zagrywek i w przeciągu kilku tygodni całkowicie unicestwił swoją niedoszłą konkurencję.


- Wiem, że okolica nie wygląda zachęcająco - rzucił chłopak - Zapewniam jednak, że jest tu bezpiecznie. Nikt się tu nie zapuszcza. Nawet patrole Bractwa omijają tę okolicę.

Gdy Joela schodziło po schodach jego dłoń instynktownie znowu powędrowała do ukrytej na przedramieniu kabury. Czuł, że wchodzi w paszkę lwa i ta wizyta skończy się rozlewem krwi. Teoretycznie mógł się jeszcze wycofać, ale nie po to jechał taki kawał drogi, żeby teraz uciekać. Poza tym takie zachowanie nie leżało w jego naturze,
Nagle poczuł dziwny chłód, jakby dłonią złapał jakąś żabę, czy inną tropikalną jaszczurkę. Odwrócił się i ujrzał twarz Malgoo. Jej oczy lśniły głęboką czernią, a czułki na potylicy falowały jak szalone. Dziewczyna ewidentnie się bała i Leclerc wcale się jej nie dziwił. Chwycił mocno jej dłoń, którą mu podała i razem przekroczyli próg meliny.




Pokatuna
Tarlika
Pokład Eleuterii


Po wizycie u Chudego szmuglerzy powrócili na pokład Eleuterii. Bogatsi w nowe informacje znowu zebrali się na mostku, aby omówić sytuację w jakiej się znaleźli i podjąć decyzję, co do kolejnych kroków. Problemy wokół nich zdawały się piętrzyć w nieskończoność i co chwila, niczym jakiś pajacyk na sprężynie wyskakiwał kolejny.

Dyskusja trwała i każdy kolejno przedstawiał swój punkt widzenia na kolejne zagadnienia, jakie mieli do ogarnięcia.

W tak zwanym między czasie, Mal po raz kolejny zajrzał do skrzyń, które mieli dostarczyć do podsektora Taodroom. Na szczęście obyło się bez kolejnych niespodzianek. Skrzynie zawierały tylko książki i archaiczne nośniki danych. Na dnie jednej ze skrzyń Reyes odnalazł też jakiś retro laptop, który ważył dobre pięć, sześć kilo. Do tego kilka pokaźnych rozmiarów dysków magnetycznych. Cały sprzęt zapewne oscylował w granicach szóstego, może siódmego poziomu technologicznego.
Nie ulegało wątpliwości, że ktoś faktycznie chciał pomóc Dzikim Taonga wznieść się na wyższy poziom cywilizacyjny. Dbał przy tym, aby szok poznawczy nie był zbyt duży i radykalny. Czy wynikało to z troski, czy też wyrachowania, trudno było na ten moment nawet zgadywać.

Na mostku Samara wykorzystują namiary od Chudego, wyszukała miejsce w którym miało się odbyć spotkanie ze zleceniodawcą. Przy pomocy zdjęć satelitarnych udało jej się nie tylko umieścić peleng na mapie, ale też wykonać jego holograficzną symulację 3D. Wyświetliła ją na wysokości wzroku zebranych tak, aby każdy mógł przeanalizować topografię terenu i wszystkie wynikające z tego konsekwencję.
Patrząc na projekcję trudno było nie odnieść wrażenia, że ktoś wybrał to miejsce tak aby doskonale nadawało się jako doskonały obszar do zasadzki. Z drugiej jednak strony, gdyby odłożyć coraz bardziej udzielającą się wszystkim paranoję, można było powiedzieć, że jest to też doskonała kryjówka osłonięta niemal z każdej strony.
Mapa zamiast przybliżyć ich do rozwiązania, choć jednego problemu, szybko stała się głównym tematem dyskusji.




Orus
Kenertunu
Dystrykt IV


Wnętrze meliny o dziwo wyglądało całkiem przyjaźnie. Gdyby nie okoliczności, to Joel mógłby pomyśleć, że właśnie wszedł do pierwszorzędnego nocnego klub w Tarlice. Co prawda parkiet, jak i bar świecił pustkami, ale i tak wystrój sugerował, że muszą tutaj regularnie odbywać się grube imprezy. Zawieszone pod sufitem klatki wyraźnie wskazywały, że lokal oferował najróżniejsze rozrywki.
- Tędy - odezwał się chłopak przerywając Joelowi rozpoznawanie terenu.
Idąc za przewodnikiem Leclerc spostrzegł, że w kilku lożach pogrążonych w głębokim cieniu siedzą ukryci ludzie. Wyglądali na pogrążonych we śnie, albo jakimś transie. Czyżby zatem pierwsze skojarzenie z meliną mefedroniarzy nie było aż tak bardzo mylne.

Dopiero, gdy zbliżyli się do jednej z lóż, że ludzie w niej siedzący są niczym Val sprzężeni z komputerami leżącymi na stole przed nimi.

W końcu chłopak doprowadził ich do gospodarza tego miejsca. W skórzany fotelu siedział około pięćdziesięcioletni, siwy mężczyzna z precyzyjnie przystrzyżoną brodą. Jego oczy zasłaniały ciemne okulary. Joel wiedział, że nie są to klasyczne przeciwsłoneczne oksy, ale popularne wśród gliniarzy Trzeciego Imperium gogle skanujące. Pozwalały one nie tylko w pewnym stopniu prześwietlić rozmówcę, ale także wykryć temperaturę jego ciała, oznaki pocenia się, czy zdenerwowania. Jednym słowem, gadżet idealny dla każdego śledczego.

- Panie Ciobanu - odezwał się chłopak - Przyprowadziłem klientów.


Na dźwięk nazwiska mężczyzny, Joel aż drgnął wewnątrz. Wiedział już z kim miał do czynienia.
Podpułkownik Han Ciobanu, dowódca oddziału komandosów gwelańskiej gwardii narodowej. Leclerc nigdy nie poznał go osobiście, ale miał okazję walczyć ramię w ramię z jego ludźmi. Nasłuchał się też wielu opowieści, które wśród żołnierzy urastały do rangi legend frontowych. Wszystkie one kreśliły obraz człowieka bezwzględnego zarówno wobec wrogów, jak i swoich podkomendnych. Gość jednak znał się na swoim fachu, był nie tylko zaprawionym w boju frontowcem, ale też wybitnym taktykiem i strategiem. Ilość zwycięskich bitem przyniosła mu miano Hana Pogromcy.

Ciobanu lustrował uważnie Joela i stojącą za nim taogankę. Zaciągnął się cygarem i wypuszczając z ust kłęb gęstego i niezwykle wonnego dymu spytał:
- Na handel, czy do ochronki?
- Oni szukają nocleg na dzisiejszą noc - odpowiedział natychmiast młody chłopak.
- Nie ciebie Vasyl pytałem. Daj mi spokojnie porozmawiać z naszym gościem.
- Tak jest tato - chłopak ukłonił się niczym sługa przed swym panem i odszedł.
- No to jak? Na handel, czy do ochronki? - spytał ponownie Ciobanu.
 
__________________
“Living and dying we feed the fire,”

Ostatnio edytowane przez Morph : 08-08-2023 o 22:26.
Morph jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172