Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Science-Fiction Chcesz odkryć w eonach Kosmosu Zapomniane Światy? Walczyć z wszędobylskimi Korporacjami, bądź być małym cyber–trybikiem w ich złożonej Maszynerii? Ostrzem świetlnego miecza wyrąbywać sobie swoją ścieżkę Mocy? To czy odważysz się przejść przez Wrota Wymiarów zależy tylko od Ciebie.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-08-2023, 07:36   #111
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację


Kenertun, kryjówka przywódcy Pizza Terroru

Taonganka zasnęła niemal natychmiast po wejściu do pozbawionego okien pokoiku, odgrodzona od Jöela nieprzezroczystym parawanem, który dawał obojgu gości znikomą namiastkę prywatności. Sierżant wyciągnął się na zaopatrzonym w niewielki podest materacu zdejmując jedynie buty i kurtkę, skrzyżował ręce pod karkiem wbijając otwarte oczy w sufit pokoju.

W przeciwieństwie do Malgoo pomimo usilnych starań nie potrafił zasnąć.

Dźwięki płynące z nozdrzy śpiącej obcej składały się na ciąg nieregularnych syknięć i klików, będących zapewne efektem ubocznym przeogromnego stresu, który zaczynał opuszczać regenerujący się mózg ksenoski. Leclerc nigdy wcześniej nie spał w tym samym pomieszczeniu, co osobnik gatunku Taonga, toteż odgłosy te początkowo mocno go rozpraszały, lecz to nie bliska obecność Malgoo była głównym powodem bezsenności sierżanta. Jego myśli krążyły wokół załogi Phantoma i ich misji na Pokatunie. Brak jakichkolwiek informacji doskwierał mu nieznośnie i przywoływał niepokojące przeczucia. Przywykły do działania w grupie i zżyty z resztą zespołu Leclerc nie potrafił się wyzbyć przemożnego wrażenia osamotnienia i uwięzieniu w potrzasku, na jaki się wcześniej dobrowolnie zgodził.

W odpoczynku przeszkadzała mu troska o ekipę Eleutherii, niepokój związany z brakiem wiedzy na temat intencji Ciobane oraz zwyczajne seksualne napięcie, które budziło coraz większą irytację sierżanta. Świadomość bliskiej obecności Malgoo budziła w mężczyźnie mieszane uczucia, od podejrzliwej ostrożnej ciekawości po budzące dreszcze śmiałe erotyczne wyobrażenia, które nieuchronnie wyparły z jego umysły posępne scenariusze dotyczące misji de Vriesa i spółki.

Nie potrafiąc się ich pozbyć, sierżant zaczął przestawiać rytmicznie skrzydełko bezpiecznika pistoletu, na przemian aktywując dotykiem palców panel skanera linii papilarnych wmontowany w rękojeść broni i z powrotem go wyłączając. Po chwili zaniechał dalszych manipulacji Fournierem, zabezpieczył go i wsunął pod materac odwracając się plecami do parawanu.

Malgoo odpowiedziała mu szelestem pościeli i głębokim półzwierzęcym pomrukiem, potem znowu ucichła.

Taonga byli gatunkiem izolacjonistów, ale bynajmniej nie całkowitą dla człowieka enigmą. Przez dekady kontaktów Taonga z forpocztami Imperium ludzie wielokrotnie mieli okazję badać obcych, zarówno żywych jak i martwych, pozyskiwanych na rozmaite sposoby: od operacji ratunkowych podczas wypadków w głębokiej przestrzeni, poprzez sekcje zwłok ksenosów zmarłych na terytorium Imperium, po kryminalne działania na czarnym rynku, gdzie kwitł handel żywym towarem, organami oraz medykamentami bazującymi na organicznych komponentach obcych. Ludzie wciąż nie wiedzieli zbyt wiele o kulturze, religii i historii Taonga, ale posunęli się całkiem znacząco w badaniach nad ich biologią. To dlatego zakwaterowany w jednym pomieszczeniu z Taonganką admin nie mógł się wyzbyć niepokojącej erotycznej fascynacji gatunkiem, który choć człekokształtny, pod wieloma względami stanowił całkowite zaprzeczenie fizjologii ludzkiego rodzaju.

Taonganki nie posiadały dla przykładu piersi ani nawet brodawek sutkowych. Swoje młode karmiły z użyciem wora regulgacyjnego umiejscowionego w głębi gardłą i zaopatrzonego w długą giętką wypustkę wypuszczaną niczym sonda z ust dorosłego osobnika w jamę gębową potomstwa. Przetrawione wcześniej pożywienie, wtłaczane za pomocą skurczów mięśniowych wprost do żołądka młodego osobnika, zawierało oprócz protein również mieszaninę enzymów i hormonów zdolną postawić na nogi dziecko zaraz po jego narodzeniu.

Te same wypustki pełniły u samców rolę organów płciowych Taonga, w okresie godowym wstrzykując w przewody pokarmowe samic nasienie absorbowane następnie poprzez kwasy żołądkowe i zapoczątkowujące proces tworzenia na grzbiecie Taonganek garbu płodowego, w którym młode rozwijało się do momentu osiągnięcia pełnej samodzielności. Garb ten, podtrzymywany w miejscu spotami mięśni nie występujących w przypadku ludzi, w żadnym stopniu nie upośledzał samicy fizycznie w trakcie trwania ciąży; wręcz przeciwnie, pełnił niejako rolę symbiontu wytwarzającego pod wpływem stresu ciężarnej Taonganki substancje chemiczne zwiększające jej siłę fizyczną, refleks i szybkość procesów myślowych.

Przewracający się z boku na bok Jöel wyobraził sobie jak w trakcie pocałunku Malgoo wpycha mu w usta, a potem w przełyk ruchliwą wężowatą wypustkę i w jednej chwili oblał się lodowatym potem. Uwolniony tą wizją przynajmniej na chwilę od erotycznych fantazji, włączył wyciągniętego z kieszeni na udzie smarthinga i podpiął się do lokalnej sieci poprzez program blokujący śledzenie źródła sygnału. Na ekranie urządzenia pojawiły się zdjęcia i teksty analizujące najnowsze ustalenia rządowych agencji w temacie terrorystycznego zamachu na Pokatunie.

Sytuacja polityczna wewnątrz systemu zaogniła się w jednej chwili tworząc daleko posunięte zmiany, które mogły z łatwością zniweczyć sekretne plany załogi Phantoma.

Post zaaprobowany przez MG przez wzgląd na inwazyjne światotworzenie.


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 31-08-2023, 18:55   #112
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację


Kenertun, kryjówka Pizza Terroru

Jöel kiepsko spał tej nocy. Śniło mu się, że uciekał przez pogrążoną w ciemnościach dżunglę, pełną złowieszczych odgłosów i ledwie zauważalnych w mroku kształtów. Ścigały go nieme nietoperzowate istoty skaczące z gałęzi na gałąź i świecące fosforyzującymi jaskrawo ślepiami. Sierżant gnał na złamanie karku nie wiedząc, co właśnie na niego poluje, ale mając niezbitą pewność, że stwory zamierzają złożyć go w rytualnej ofierze.

Nie dane mu było zbiec. Uderzył nogami w jakiś zmurszały pień, przekoziołkował z okrzykiem bólu po sprężystym mchu i stężał z przerażenia uświadamiając sobie, że został znienacka otoczony wianuszkiem muskularnych postaci. Byli to wojownicy dzikich Taonga, ściskający w rękach kamienne toporki i nożyki do skórowania, wydający przeciągłe gardłowe odgłosy, które swoim zwierzęcym brzmieniem mroziły Jöelowi krew w żyłach. Wszyscy zrobili krok w tej samej chwili, przybliżyli się do ofiary pozwalając, by iluminator wbudowany w skafander Leclerca oświetlił ich oblicza.

Wszyscy mieli identyczne twarze Malgoo, niczym jej upiorne genetyczne kopie. Gdy otworzyli usta wypuszczając zza stożkowatych zębów ruchliwe wężowate macki, Jöel wrzasnął bezwiednie. Wiedział, do czego służyły te narządy i porażony paniką uznał, że zaślepieni godowym amokiem Taonga chcą napełnić go swoim nasieniem.

Wtedy zauważył coś, co zdjęło go jeszcze większą grozą - na końcach ruchliwych organów znajdowały się mianowicie miniaturowe główki, w pierwszej chwili przywodzące na myśl głowy lalek nadziane w perwersyjny sposób na macki.

Wszystkie miały rysy Valerie Busche i wszystkie zamrugały równocześnie oczami wbijając w struchlałego Leclerca żarłoczne spojrzenia.

- Wolałeś ją ode mnie? - odezwały się jednym głosem, a potem wystrzeliły w kierunku mężczyzny otwierając nienaturalnie szeroko swoje pełne drobnych ząbków usta i wyrywając z ciała Jöela wielkie kawałki krwawiącego mięsa.

Leclerc nie miał pojęcia jakim cudem jego wrzask nie obudził śpiącej obok Malgoo; być może mózg Taonganki odłączył na czas spoczynku większość jej receptorów, a być może nocne ludzkie wrzaski należały do repertuaru dźwięków nie mających większego wpływu na komfort snu obcych.

Mokry od zimnego potu, sierżant leżał przez dłuższą chwilę w skołtunionej pościeli. Upiornie realistyczny koszmar pozbawił go resztek senności, toteż po kilkunastu minutach zwlókł się z łóżka, wyszedł po cichu z pokoju i poszedł do pomieszczenia, które pełniło w kryjówce rolę prowizorycznej kantyny.

Chronometr Jöela wskazywał szóstą rano ujednoliconego systemu czasowego, ale za oknami pierwszego piętra budynku panowała nieprzenikniona ciemność punktowana jedynie gdzieniegdzie iskierkami miejskich świateł.

Trzydziestosześciogodzinna doba na Orusie absolutnie nie współgrała z rytmem większości ludzkich organizmów, ale ludzie spędzający wiele czasu w głębokiej przestrzeni radzili sobie z takimi warunkami lepiej od kolonistów mających za sobą jeden lot w kriokomorach.

W kantynie było kilku mężczyzn i kobiet, siedzących w parach lub samotnie i rozmawiających między sobą ściszonymi głosami. Powitawszy Jöela podejrzliwym wzrokiem powrócili do rozmowy ściszając głosy jeszcze bardziej i nie przejawiając żadnej chęci po zawarcia z obcym znajomości.

Leclerc podszedł do lodówki, wyjął z niej butelkę nasączonej emefadryną wody, odwrócił się twarzą w stronę środka kantyny i wtedy zauważył siedzącego w jednym z ciemnym narożników podpułkownika Ciobanu.

Oficer gwardii skinął zachęcająco głową, toteż Leclerc nie odważył się zignorować tak oczywistego zaproszenia do rozmowy.

- Dzień dobry, sir - powiedział siadając po przeciwnej stronie metalowego stołu - Właściwie chciałem z panem porozmawiać. Moja towarzyszka miała okazję porozmawiać z inną Taonganką korzystającą z pańskiej gościnności. Podobno przygotowujecie transport powrotny dla grupy obcych. To prawda? Jak to wygląda kosztowo? Pytam czysto teoretycznie, ale w obliczu tak rosnącej ksenofobii być może moja klientka postanowi wrócić na Taodroom.

Jöel przełożył butelkę z ręki do ręki rozważając w myślach pewne kwestie.

- Zamierzacie zorganizować większą grupę dla redukcji kosztów czy potrzebny wam dyskretny środek transportu?
 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 31-08-2023, 22:43   #113
 
gnom's Avatar
 
Reputacja: 1 gnom nie jest za bardzo znany
S odruchowo ruszyła w stronę przesuwającej się ściany, tylko po to żeby bardzo szybko z zakłopotaniem zdać sobie sprawę, że jest to kurs zderzeniowy. Ze smutkiem oglądała więc jak cieniutkie pasmo pozostałego światła niknie centymetr za centymetrem. Przez mikro sekundę miała wrażenie, że jeśli pomacha ręką to fotokomórka zrobi swoje i wyjście wróci do normy, ale ponieważ kończyny były jej potrzebne do pracy, pozostało jej tylko wyciągnąć z kieszeni awaryjny nadajnik, który ze sobą zabrała, i spróbować wyrzucić go na zewnątrz póki jeszcze szpara na to pozwalała.

- Powiemy im potem, że zrobiliśmy to ironicznie.
Odwróciła się do Zeke, jednocześnie z kolejnej kieszeni wyciągając szluga, którego żuła całe rano, i zaciskając zęby na tylko cudem jeszcze istniejącym filtrze. Moment późnien wyłączyła latarkę i zamknęła oczy.
- Wyłącz światło, zaczniemy od inspekcji wizualnej.
Dała sobie moment na przyzwyczajenie do mroku, jednocześnie czując, jak cisza wypełnia jej uszy. Jeśli są tu jeszcze inne niespodzianki, najpierw chciała sprawdzić czy w otaczającej ich przestrzeni nie ma jakiejkolwiek poświaty. Jeśli autorzy tego pudełka na naiwniaków nie potrzebowali żadnego światła dzięki magicznej mocy pieniążków wydanych na noktowizory, może chociaż będzie łatwiej coś usłyszeć. Obstukanie każdej ściany i podłoża zostawiła na krok 3.
 

Ostatnio edytowane przez gnom : 01-09-2023 o 06:26.
gnom jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01-09-2023, 19:56   #114
 
Morph's Avatar
 
Reputacja: 1 Morph nie jest za bardzo znany




Pokatuna
150km od Tarliki
Jaskinia


Nikt nie lubi ciemności, choć niewielu potrafi się do tego przyznać. Mimo mileniów ewolucji i kolejnych odkrywanych i zdobywanych układów, ten atawistyczny lęk nadal miał ogromną siłę oddziaływania na ludzki umysł.
Samara przekonała się o tym, gdy tylko wraz z towarzyszącym jej Zeke, wyłączyli swoje latarki. Już sekundę później deSilva słyszała ciężki oddech kumpla. To nie tylko ją zdziwiło, ale sprawiło że sama również poczuła irracjonalne zagrożenie.
- Zeke! Zeke! - syknęła do niego mimo, że chwilę wcześniej sama zarządziła ciszę.
Marines milczał, a jego oddech stawała się jeszcze bardziej ciężki i nierówny. Sapanie deVriesa przypominała dźwięki wydawane przez zaszczute zwierze.
Samara zbliżyła się do Zeke, aby sprawdzić co się z nim dzieje. Dokładnie w tym momencie emerytowany wojskowy upadł na ziemię, niczym ścięte drzewo.
- No to pięknie - warknęła deSilva - Dlaczego mi to robisz stary? - spytała, ale Zeke nie był w stanie już jej odpowiedzieć. Atawistyczny lęk zawładnął jego umysłem i całkowicie pozbawił przytomności.




Orus
Kenertunu
Dystrykt IV


Jak na nieczynny nocny klub, to miejscówka Ciobanu tętniła życiem. Przewijało się przez nią wiele osób. Leclercowi wystarczył jeden rzut oka, aby zorientować się, że były oficer wcale nie wycofał się z interesu. Ilość i różnorodność ludzi, jaki pojawiała się w jego lokalu dobitnie pokazywała, że Ciobanu nie tylko nadal cieszy się wielką estymą, ale także że nadal prowadzi rozległą działalność. Trudno było co prawda orzec, jak bardzo rozbudowaną strukturą teraz dowodzi. Jednak plotki o jego śmierci, jak i rozbiciu jego grupy kolportowane głównie przez ludzi Bractwa, niewątpliwie nie miały żadnego pokrycia w faktach. Być może Omar przetrącił kręgosłup kierowanej przez Ciobanu Pizza Terror, ale gang musiał się błyskawicznie zregenerować i odbudować swoje struktury.

Ciobanu ćmił grube cygaro i zdejmując lustrzanki popatrzył na Joela.
- Widzę, że wiesz o mojej słabości - skomentował słowa szmuglera.
Mocno zdziwiły one Leclerca i wyraźnie odbiło się to na jego twarzy. Fakt ten wyraźnie rozbawił podpułkownika.
- Poczciwy z ciebie chłop, Leclerc. Wiedziałem to, gdy tylko cię wczoraj zobaczyłem. Mam nosa do ludzi. Zawsze potrafiłem odróżnić frajera od lojalnego żołnierza, kanalię od gieroja i kurwę od damy. To ostatnie, wbrew pozorom, wcale nie jest takie proste w dzisiejszych czasach.

Podpułkownik zamyślił się na chwilę, po czym nachylił się nad stołem, opierając się na łokciach.
- Chcesz zagrać w otwarte karty?
Zaskoczony bezpośredniością Ciobanu, Leclerc przez chwilę jakby zapomniał języka w gębie. Być może to wpojony przez lata służby posłuch i poszanowanie szarży, a może potężna charyzma emanująca niemal z każdego słowa i ruchu podpułkownika. Joel czuł, że to rozmowa może zaważyć na jego przyszłych losach, a może i jego kumpli z Eleuterii.
Nie czekając na odpowiedź, Ciobanu kontynuował:
- Prześwietliłem cię. Nie jesteś pierwszym lepszym trepem, co się nie może w cywilu odnaleźć. Także przebieg twojej służby dowodzi, że konkretny z ciebie sołdat. Pewnie wiesz, a może po prostu wyczułeś, że mam do takich słabość. Mentalną rzec jasna słabość. Żeby ci czasem do głowy nie przyszło, że chcę cię przedupczyć.
Zaśmiał się rubasznie ze swego koszarowego dowcipu.
- Słuchaj, wiem kim jesteś i co możesz mi zaoferować. Mi to pasuje. Wiedz tylko jedno, że jeżeli wejdziesz ze mną w układy z miejsca staniesz się wrogiem najpotężniejszego typa w tym sektorze. Złociutki Omar już teraz za wami nie bardzo przepada, więc może ci to niewiele robi. Jednak, gdy dojdzie do niego, że robisz ze mną interesy, to jego niechęć natychmiast zmieni się w szczerą i gorącą nienawiść.

Podpułkownik zrobił krótką pauzę, aby jego słowa wybrzmiały z odpowiednią siłą. Nie było w tym jednak nic z teatralnej pozy czy popisywania się. Ciobanu wiedział, co mówi i chciał, aby Joel to zrozumiał.

- Zatem zanim podejmiemy temat dalej, dobrze się nad tym zastanów. Twoją zielonoskórą przyjaciółkę przerzucę w ramach solidnej podwaliny pod dobrą znajomość i rzec jasno przez moją słabość do wszystkich dobrych trepów. Wszystko inne możemy omówić. Ty jednak musisz się nad tym dobrze zastanowić i przede wszystkim obgadać to ze swoimi kumplami. Domyślasz się, że potrzebuje ludzi lojalnych, wiernych i uczciwych. Rzecz jasna na tyle na ile jest to możliwe w naszym fachu. Nie potrzebuję od was żołnierskiej przysięgi, a jedynie zapewnienia, że mnie nie zdradzicie przy pierwszej lepszej okazji. Tyle mi wystarczy. Poza tym jeżeli o mnie słyszałeś, to wiesz, że jak ktoś mnie wkurwi to potrafię być gorszym skurwysynem niż Złociutki Omar.

Ciobanu wstał od stolik i zbliżył się do Joela. Położył mu dłoń na ramieniu i patrząc na niego z góry dodał.
- Przemyśl to żołnierzu. Jak nadal będziesz zainteresowany, to daj mi wieczorem znać. Zagadaj z Garym - dymiące cygaro w wyciągniętej dłoni wskazywało barczystego barmana stojącego za kontuarem - on pomoże ci wysłać wiadomość do swoich. Trzym się żołnierzu!




Pokatuna
Tarlika
Pokład Eleuterii


- Tidi tidi tidi! - głośniki na mostu zapiszczały rytmicznie.
- Co to? - zapytał głośno, zdziwiony Mal.
- To sygnał alarmowego nadajnika - oznajmiła swym monotonnym głosem Yagoda.
Val natychmiast wywołała holo mapy, aby zobrazować teren skąd pochodzi sygnał.
- Sprytna dziechuwa - skomentowała widząc, że nadajnik pokonał kilkumetrową drogę od wejścia do jaskini na kamienisty teren przed nią.
Nie trudno było się domyślić, że zwiad został z jakiegoś powodu unieruchomiony w wnętrzu podziemnej groty.

Na krawędzi swej świadomości, Val wychwyciła drugi sygnał. Nim systemy Yagody zdążyły wyświetlić info, pilot już analizowała nowe dane, które radykalnie zmieniły ich sytuację.
Gestem lewej dłoni zaktualizowała holo mapę.

- Co to? - ponownie dopytywał Malcolm widząc kolejne poruszające się punkty na mapie,
- Wedle sensorów, to jakieś odrzutowe pojazdy - wyjaśniła Val - Są niewątpliwie na kursie kolizyjnym z naszym zwiadem.
Mal wystukał kilka szybkich poleceń na klawiaturze. Z jakiegoś powodu preferował ten archaiczny sposób komunikacji z komputerami niż zdawałoby się łatwiejsze i szybsze polecenia werbalne. Rozmowę zostawiał sobie tylko dla żywych ludzi.
Yagoda natychmiast uruchomiła kolejny holo ekran. Odpowiednio użyte czujniki i kamery Eleuterii pozwalały robić prawdziwe cuda. Wszystko podkręcone potężnymi zdolnościami pokładowej SI sprawiło, że przed oczami szmuglerów ukazała się niemal filmowa projekcja. W stronę wąskiego, kamienistego wąwozu przemieszczał się mini konwój. W jego skład wchodził czołg typu Haron oraz trzy wozy pancerne Bronco. Jeżeli wierzyć oznaczeniom, to mieli do czynienia z rządową kolumną wojskową.


- Na co oni się szykują do jasnej cholery? - ryknęła Val patrząc jednym okiem na film sprytnie zmontowany przez Malcolma, a drugim obserwując sytuację w wąwozie.
- Mogę tylko przypomnieć, że od początku ostrzegałem, że przylot tutaj to głupi pomysł.- rzekł z dumą Reyes.
- Zaraz ci zetrę z gęby ten triumfalny uśmieszek - ostrzegła drżącym z nerwów głosem pilot.
Choć Mal, aż rwał się do ciętej riposty, to Val już go nie słyszała. Całą jej uwagę przykuł wyłapany przez sensory Eleuterii sygnał.
- Ktoś nadaje z orbity - wyjaśniła po chwili - Z tego, co widzę sygnał wycelowany jest w naszą grotę.
- Co to ma być? - Mal po raz trzeci dopytywał zdziwiony i oburzony jednocześnie, narastającymi znowu lawinowo komplikacji.




Pokatuna
150km od Tarliki
Jaskinia


Próby ocucenia Zeke nie przynosiły żadnego rezultatu. Gość popadł w jakąś tajemniczy stupor. Samara podniosła mu powieki, aby sprawdzić stan jego źrenic. De Vries spoglądał na nią tępymi, pozbawionym świadomości oczyma. W chwili, gdy de Silva zdała sobie sprawę w jak głębokiej jest dupie, wnętrze groty rozbłysło bladoniebieskim światłem.

Holograficzna wiązka wystrzeliła ze sklepienia jaskini i wygenerowała falujący i pełen zakłóceń obraz. Przed Samarą stal niski taonga ubrany w jakiś rodzaj wojskowego uniformu. Kamuflaż przypominał mieszankę gęstej dżungli i pełnego krwi, bitewnego pobojowiska. Falujący hologram sprawił, że maskowanie wyglądała, niczym żywa istota.

Holograficzna postać zaczęła coś mówić, ale zakłócenie były tak duże, że Samara nie potrafiła nic z tego zrozumieć. Dopiero po dłuższej chwili, gdy zorientowała się, że ma do czynienia z zapętlonym komunikatem, wyłowiła kilka kluczowych słów.
- spotkanie zostało… nieodpowiedzialne zachowanie... zdrada…. nie dotrzymanie warunków umowy…
Tyle wystarczyło, aby dziewczyna zorientowała się jaką mniej więcej treść mają jej do przekazania ich zleceniodawcy. Osobną kwestią pozostawało to dlaczego nie stawili się tutaj osobiście oraz co oznaczało bezczelne zamknięcie ich w tej grocie.

 
__________________
“Living and dying we feed the fire,”

Ostatnio edytowane przez Morph : 01-09-2023 o 21:00. Powód: stylistyka i literówki
Morph jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03-09-2023, 20:32   #115
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Pokatuna
Tarlika
Pokład Eleuterii




Sytuacja się niemiło zmieniła, się posypało nieco, nic poznać na zewnątrz spięcia starała się Val, pyskówką nadrabiając. Równo w fotelu, równo i przyjemnie, bo Xena102 miał wbudowany inteligentny system masarzu, zawsze gdzie trzeba, by się nie spięła, nie poszła w emocje nerwów, Bushe kontrolowała, zgrywała czas i przestrzeń. Nie zawsze można wszystko przewidzieć, szczególnie jak jest się lekkomyślnym, lub ryzykantem. Najgorzej jak oboma naraz, może miała to po rodzicach, nie wiedziała tylko po których.

Wdrukowana w fotel i maszynę pozowała na panującą nad sytuacją. Bez werbalizacji, bez ruchu manifestacji, Yagoda aproksymował miejsce impasu, dogodnego dla statku, tymczasem uwaga w drugą stronę na sygnał z orbity.

Dzwieki z orbity



- Mal mamy trzy minuty i musimy interweniować, po to tu jesteśmy. Proponuje konfrontację. Yagoda wyznacza dogodne miejsce. Teraz uszy do góry, bo musimy być pewni, ze nie ma nad nami sępa. - Val posłała Malowi garść kodów.

Przez tą krótką chwile nadsłuchu cieszyła się spokojem, który musiał chwilę później implodować jak zapadająca się gwiazda. Gotowa była na wszystko, by wyciągnąć załogę z gorączki. Gotowa ryzykować, godnością i życiem. Tymczasem Eleutheria już zaczęła wykonywać inny taniec.
 
Nanatar jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04-09-2023, 20:03   #116
 
gnom's Avatar
 
Reputacja: 1 gnom nie jest za bardzo znany
- Ty cwelu jebany - S. dziubła palcem w stronę hologramu - Spłuczki w sraczu byś nie ogarnął. - Złość ścisnęła ją jak wielka pięść od żuchwy po przeponę. Pobieżne oględziny i kilka lekko obcesowych szturchnięć wykazały, że tak, puls i oddech jej kompana zamierzają prawdopodobnie wrócić do normalności, ale niekoniecznie przytomności, w tym krótkim czasie.

Potarła policzek, szukając w całej sytuacji jakiegoś pozytywu. Zabrakło jej pomysłu, więc podniosła się niechętnie, stwierdzając, że jedyne co jej zostaje to kontynuować dochodzenie. Zgasiła latarkę ponownie, lewą ręką oparła się o ścianę tuż obok "wyjścia" i powróciła do kroku jeden. Rozejrzyj się w poszukiwaniu poświaty - nasłuchuj przez moment - poczuj ruch powietrza - krok naprzód wzdłuż ściany. Być może zanim obejdzie całą jaskinię, będzie miała komu zdać raport. A jeśli nie, to znajdzie ten cholerny holo-rzutnik i wydłubie go kawałek po kawałku, aż trafi na numery seryjne. Kto powiedział że zamknięcie w czarnej skrzynce to miałby być powód do nudy.
 

Ostatnio edytowane przez gnom : 04-09-2023 o 20:06.
gnom jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05-09-2023, 12:53   #117
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację


Komplikacje mnożyły się jak grzyby po deszczu, panoszyły jak inwazyjny gatunek czy piętrzyły dramatycznie jak górskie masywy. Malcolm przegryzał tylko wargę, wbijając wielobarwne tęczówki w obraz pancernej kolumny, sunącej w kierunku groty, jakby z całych sił starając się zdusić w sobie przemożną chęć wypalenia swoich ulubionych trzech słów we wszechświecie - "a nie mówiłem!". Palcem wystukiwał nerwowy rytm o kompozytową ceramikę konsoli, wpatrując się w ekran na którym kwitł alert, uświadamiający duet co do istnienia i charakteru sygnału nadawanego z orbity, wycelowanego w miejscu spotkania.

Ktoś nadaje jakąś wiadomość — oznajmił krótko.

Mal westchnął ciężko i wieloznacznie, przezornie sięgając po i zapinając pasy, przewidując że lada chwila krążenie nad okolicą mogło zostać im urozmaicone szeroko pojętymi turbulencjami. Na słowa Valeri okręcił w jej kierunku głowę tak prędko, że cudem było że nie naciągnął sobie mięśnia w karku.

Doprecyzuj co masz na myśli, mówiąc "konfrontacja" — Reyes wyrzucił jednym tchem, zaalarmowany. — Tylko mi nie mów, że siłową!

Czasu na działanie nie mieli za wiele. Zaledwie minuty dzieliły wojskowe pojazdy od dotarcia do groty, w której obecnie przebywali Samara i Zeke, lecz pod błękitno-różową grzywą Malcolm już zaczynał budować potencjalne wybrnięcie z tej kabały, oparte o "kreatywną narrację", jak on sam miał w zwyczaju określać perfidne łganie.

Możemy się z tego wyłgać. Nadajnik jest w tych skrzyniach. Jesteśmy uczynnymi obywatelami, którzy chcieli pomóc rządowi w rozwiązaniu problemu Taonga — układany naprędce plan wyrzucał z siebie na raty.

W tym samym czasie prędkimi ruchami dłoni szykował systemy Eleutherii do analizy i prześledzenia sygnału z orbity, by w jednej chwili rozpocząć podążanie za nim do - jeśli szczęście by dopisało - jego źródła.

Jeśli zacznę śledzić sygnał na tej wysokości — zawiesił dłoń nad konsoletą — to najpewniej wystawimy się na radar tych żołdaków. Chuj wie, jak zareagują. Tyle dobrego, że nam raczej nie zaszkodzą. No, chyba że mają konkret sprzęt, ale wątpię.
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 05-09-2023 o 13:13.
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05-09-2023, 20:49   #118
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację




Nie potwierdziła i nie zaprzeczyła na pytanie o siłowe rozwiązanie, za to ładnie się uśmiechnęła, choć z wzrokiem wbitym w wyświetlane komunikaty i symulacje.

- Zgoda na ściemę, ale tracimy element zaskoczenia. Skoro tak, nie musimy się przejmować, że nas wykryją. - nie zamierzała Bushe trwonić zaangażowania technika - a teraz mimo, że jesteś wsobek to pozwól sobie pomóc z tym sygnałem.

Może i nadajnik miał swoje miejsce w tej historii, ale nie wyobrażała sobie Val, żeby udało się to wyjaśnić na miejscu, bez użycia siły. W jędrnym tyłku miała utratę ładunku i reputacji, kiedy w grę wchodziło zdrowie i życie towarzyszy.
 
Nanatar jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06-09-2023, 21:57   #119
 
Morph's Avatar
 
Reputacja: 1 Morph nie jest za bardzo znany



Pokatuna
Tarlika
Pokład Eleuterii


Atmosfera na mostku daleka była od ideału. Ostatnie dni dość mocno naruszyły nerwy każdego z załogantów i choć mało kto się do tego przyznawał, to dało się to wyczuć. Krążące w powietrzu poirytowanie na szczęście nie rzutowało jeszcze w żaden sposób na reakcje, czy podejmowane decyzje i działania.
Różnica zdań zarysowała się niemal natychmiast po tym, kiedy Yagoda ogłosiła alarm. Drobne uszczypliwości, choć bolesne nie wywołały kłótni. Miast tego rzeczowa dyskusja skończyła się milczącą zgodą, że powstrzymanie się od porywczych kroków, może okazać się korzystne. Na pewno za to nikomu nie zaszkodzi.

Zaprojektowana przez Mala holo projekcja nadal działała. Dlatego też wraz z Val mogli, niczym w kinie obserwować akcje podejmowane przez kolumnę wojskową.

W wąskim wąwozie kolumnę prowadził czołg typu Bronoco. Yagoda, jak na zawołanie wyświetliła jego statystyki i parametry. Czołg należał do lekko już przestarzałej klasy, którą Trzecie Imperium wykorzystywało w swoich kampaniach militarnych, dobre pół wieku temu. Sprzęt jednak doskonale sprawdzał się na polu bitwy, głównie ze względu na swą niezawodność i dobrej jakości pancerze. W wielu kampaniach właśnie ta cecha decydowała o losach bitew. Na pewno też przyczyniła się ona do dużej sympatii, jaką wojskowi obdarzali ten pojazd. Nie było żadną tajemnicą, że rząd Pokatuny odziedziczył sporą flotę po stacjonującej kiedyś na planecie XXVI Dywizji Pancernej “Urwilth” To głównie dzięki przejęciu ich arsenału udało się wyzwolić Pokatunę i nadać jej status planety niezależnej od Trzeciego Imperium.
To, że teraz wywodzące się niej pojazdy używano przeciwko uczciwym piratom było prawdziwą ironią losu.

Signum temporis, jak mawiają mądre głowy.

Tuman kurzu wypełnił wąską kotlinę w chwili, gdy konwój zbliżał się do jaskini. Pojazdy zatrzymały się przed wejściem do jaskini i już po chwili z wozów bojowych wybiegło dwunastu ciężko uzbrojonych i opancerzonych żołnierzy. Na głowach mieli pełnowymiarowe hełmy, które zasłaniały im twarze i zapewniały szeroki wsparcie techniczne. Termo i noktowizja, dalmierze i inne tego typu bajery.
Dowódca oddziału zaczął żywo gestykulować wydając rozkazy. Czterech żołnierzy zajęło pozycję przed zamkniętym wejściem. Wszyscy oni przyjęli postawę strzelecką, przyklękając na jedno kolano i wycelowując karabiny przed siebie. Dwóch kolejnych zneutralizowało graviskuter, którym szmuglerzy przybyli na spotkanie.
Aro zauważył, że dach jednego z wozów rozsunął się i wysunęła się z niego szerokopasmowa antena. Jej powolny ruch wokół własnej osi wyraźnie wskazywał, że wojskowi czegoś szukają.




Pokatuna
150km od Tarliki
Jaskinia


Działanie lepsze niż bezczynność. Prawda?
Samara nie zamierzała czekać biernie na nadejście kawalerii, która przy dźwięku fanfar rozpieprzy wejście do jaskini. Umówili się co prawda, że jak za pół godziny nie wrócą to Valerie i Malcolm zaczną ich szukać.
Nieprzytomny kumpel stanowił pewien problem, ale skoro zawiodły dostępne w tej chwili środki, co więcej mogła zrobić.
Zostawiła, więc biednego Zeke opartego o jedną ze ścian, a sama ruszyła na obchód.

Zlokalizowanie nadajnika holo projekcji nie stanowiło żadnego wyzwania. Wiązkę emitowało niewielkie urządzenie umieszczone w wysokim stropie jaskini. Aby je uciszyć wystarczyłby jeden celny strzał.

Cały kompleks wyglądał, jak niedokończona inwestycja z czasów, gdy Trzecie Imperium było jeszcze mocno zaangażowane w życie planety. Po tym, jak imperialni opuścili Pokatunę, podziemny schron popadł w zapomnienie. Później ktoś musiał go odnaleźć i na bazie rozpoczętego wojskowego projektu, zaczął sam coś kombinować. Różnorodność użytych materiałów i ogólny nieład wyraźnie wskazywał, że była to typowa piracka konstrukcja pozlepiana z tego, co akurat znajdowało się pod rękę. Twórcy nie przejmowali się, ani wyglądem, ani kompatybilnością poszczególnych elementów. Liczył się tylko efekt końcowy, czyli ukryta przed wzrokiem wścibskich baza, czy też magazyn.

Samara przyglądała się poszczególnym śluzom i była pewna, że wystarczyłoby kilka minut pogrzebać przy panelach, aby otworzyć drzwi. Już szykowała się do wyliczanki od których zacznie swoją szalbierską eksplorację, gdy do jej uszu dotarły odgłosy potężnych silników. Było ich kilka i każdy z nich musiał należeć do jakiegoś potężnego pojazdu kołowego. Gdyby Zeke nie odleciał, to mogłaby się z nim założyć, że jeden z nich to wielotonowy wóz gąsienicowy. Takich dźwięków nie da się z niczym pomylić.
Niestety weteran wojen na Ultanie postanowił pogrążyć się w krainie snów i S. była zdana tylko na siebie.




Orus
Kenertunu
Dystrykt IV


Propozycja Ciobanu wydawała się nader nęcąca. Joel nie mógł jednak podjąć decyzji sam i wyglądało na to, że podpułkownik był tego świadom i wcale od niego tego nie wymagał. Leclerc miał więc dość czasu, aby sobie wszystko na spokojnie przemyśleć i przeanalizować.

Ostatnie intensywne dni uświadomiły mu, jak dawno nie miał prawdziwych wakacji. Życie wolnego strzelca ma swoje zalety, ale tak naprawdę oznacza to przede wszystkim jedno - jesteś cały czas w pracy. Teraz, gdy czas i wydarzenia wokół z lekka zwolniły, a kapral nie miał żadnych planów, ani obowiązków, zdał sobie z tego sprawę.

By jakoś spożytkować dany mu czas, wałęsał się po lokalu Ciobanu i okalającym go terenie. Dystrykt IV, tak nazywali to miejsce lokalsi, był to poprzemysłowy okręg. Niechlubna pozostałość, po obecności Trzeciego Imperium w sektorze. Orus, jako planeta mniej atrakcyjna niż Pokatuna od początku cieszyła się dużo mniejszym zainteresowaniem kolonizatorów. Dopiero odkrycie bogatych złóż uranu, kadmu i kilku innych cennych rud sprawiło, że na krótką chwilę planeta ożyła. Głównie powstały nowe kopalnie, huty i fabryki, ale wraz z nimi pojawiła się konieczność rozbudowy bazy kolonizatorskiej. To właśnie w czasie tej kopalnianej gorączki, powstało miasto Kenertunu i kilka innych mniejszych metropolii. W chwili, gdy imperialni opuścili układ cała baza przemysłowa z dnia na dzień popadła w ruinę. Nikt za marne grosze nie miał zamiaru harować w kopalniach, czy hutach, kiedy dla wszystkich otworzyły się złote perspektywy pirackiego życia.
Realia szybko zweryfikowały, co bardziej naiwne marzenia i boleśnie uświadomiły bujającym w obłokach szmuglerom i outsiderom, że nawet żyjąc w pirackiej komunie trzeba jakoś zarabiać na życie. A nie każdy miał siły i możliwości, by parać się kosmicznym łupiestwem.

Orus po raz kolejny w swojej historii nie miał szczęścia. W chwili, gdy na Pokatunie formował się nowy, wolnościowy rząd, to w postindustrialnych zaułkach toczyły się krwawe wojny gangów, kwitła najbardziej perwersyjna i niewolnicza prostytucja, a w opustoszałych laboratoriach domorośli chemicy pichcili wątpliwej jakości używki. Tam, gdzie Pokatuna stawiał na rozwój obywatelskich relacji, tam Orus eksplorował najbardziej zwyrodniały formy wyzysku. Kiedy na Pokatunie próbowano stworzyć podstawy pod przyszłe niezależne państwo, tam na Orusie kwitła najbardziej mroczna i destrukcyjna przemoc.

Wędrując zaśmieconymi uliczkami, Joel przypominał sobie te wszystkie fakty, które znał tylko z opowieści. Gdy on i reszta załogi przybyli do sektora, panowały w nim już w miarę cywilizowane warunki. Był to już czas dominacji Bractwa Czarnego Feniksa, które u swoich początków było tylko jednym z wielu gangów z Orusa. Tym, co ich odróżniało od reszty była postać lidera, który nie tylko miał łeb na karku, charyzmę dzięki, której potrafił jednoczyć wokół siebie ludzi, ale przede wszystkim miał wizję, tego co chce zrobić i osiągnąć.




Lunch zjedzony wspólnie z Malgoo i kilkorgiem Taonga, którzy przebywali w lokalu Ciobanu, pozwolił Joelowi zdobyć informację o tej zamkniętej społeczności. Jeśli wierzyć ich opowieściom, to ich diaspora była bardzo podzielona. Można było raczej mówić o pojedynczych osobach, a nie grupach. Większość z tych, którzy przybyli do podsektora Pokatuna, to byli Wysocy Taonga, którzy mieli dość życia w religijnej tyranii. Ograniczenia, jakie obowiązywały nawet najbardziej bogatych i zasłużonych obywateli aż nazbyt krępowały wolność. Zakaz podróży kosmicznych, reglamentowane towary, cenzura religijna, polityczna, a nawet technologiczna uwierały, niczym kolec wbity pod paznokieć. Nade wszystko jednak ciągła świadomość, że nad tym wszystkim jest jakaś tajemnicza rasa, która według nieznanych reguł steruje całą populacją Dzikich i Wysokich Taonga stanowiła niemal zawsze ostateczny argument do ucieczki.
Wszyscy bowiem, którzy przebywali w Pokatunie z punktu widzenia reżimu Taonga byli banitami.

Teraz jednak, gdy z politycznego nakazu rozpoczęto niemal rytualne polowania na Taonga, to większość zaczynała na poważnie myśleć o powrocie. Zdawali sobie sprawę, że być może czekają ich jakieś represje ze strony własnego rządu. Jednak uważali, że lepsze jest znane piekło. Z rozmów wynikało, że Taonga trudno się asymilują, a i podejście ludzi do nich w większości wypadków ogranicza się do obojętnego znoszenia obecności obcych w ich społeczeństwie.

Jeżeli zaś chodzi o politykę, to ponoć istniało kilka radykalnych grup, czy też partii, ale ich liczebność i możliwości były raczej słabe. Jak powiedział Leclercowi jeden starszy mężczyzna:
- Mi to przyjacielu śmierdzi na kilometr. Ilu nas tu jest? Na palcach jednej ręki można nas policzyć. Nawet ci najbardziej agresywni i zdesperowani zdają sobie sprawę, że ten podsektor, ta planeta, to nasza jedyna szansa na w miarę spokojne i normalne życie. Po co ktoś miałby organizować tutaj zamach, aby próbować wywrzeć jakiś nacisk na nasze władze. To kompletny absurd. Za tym musi stać, ktoś inny. Ktoś kto omamił moich rodaków, dał im potężne środki i pchnął w przepaść, aby osiągnąć jakiś tylko sobie znany cel.

Ten sam mężczyzna twierdził, że to może stanowić bardzo dobry argument do wojny i do czegoś, czego obawiał się najbardziej. Czyli otwartej interwencji Kaypatoo i to nie tylko w systemie Taonga, ale i poza nim. Według jego wiedzy, a pełnił on funkcję afirmanta w jednym z zakonnych bractw, Kaypatoo choć nieliczni, to dysponują technologią dużo wyżej rozwiniętą niż ta, która jest powszechnie używana w tym sektorze.

Bogatszy o tę wiedzę Leclerc nie tylko miał szerszy obraz całej sytuacji, ale też świadomość, jak bardzo świat wokół niego zmienił się w przeciągu zaledwie kilku dni. Nie mógł też oprzeć się wrażeniu, że ich ostatnie zlecenie nie było przypadkowe i miało swój konkretny cel w tej układance.
 
__________________
“Living and dying we feed the fire,”

Ostatnio edytowane przez Morph : 13-09-2023 o 22:48.
Morph jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-09-2023, 13:25   #120
 
gnom's Avatar
 
Reputacja: 1 gnom nie jest za bardzo znany
Duch Samary upadł i stoczył się po podłodze w kąt pokoju. Przez moment podekscytowanie nowym odkryciem oderwało jej myśli od generalnego szajsu, ale ten postanowił nie wykazać się nawet odrobiną przyzwoitości i przypomnieć o sobie z żenującą obcesowością. Liczyła na chociaż odrobinę więcej czasu na zwiedzanie. Gdyby udało się im zaopiekować tym składzikiem…

Teraz, patrząc na listę opcji, dwie zaprzątały jej głowę - albo to ich zleceniodawcy w bardzo emocjonalnie dojrzały sposób wyrażają swoje niezadowolenie z obsługi - choć lekka paranoja może być tu całkiem uzasadniona i, doprawdy, przyganiał kocioł garnkowi - albo ktokolwiek potrzebował kilku pionków do wykorzystania, właśnie przyjechał je odebrać. Pewnie dowie się tego, kiedy drzwi się otworzą, ale szczerze nie miała ochoty się tłumaczyć ani z porwania czyjejś córki ani z czegokolwiek-za-co-mają-wziąć-winę.

Skoro i tak za moment miała się dowiedzieć, wróciła do oględzin podziemnej przechowalni ciał. Wyglądała jak idealne miejsce dla ich gościa na gapę - skoro już ma gdzieś leżeć w hibernacji przez nieokreśloną ilość czasu.
 

Ostatnio edytowane przez gnom : 10-09-2023 o 13:34. Powód: Literowki
gnom jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172