Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-11-2013, 17:34   #11
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
”13 marca Dzień Świętego Patryka” Pomyślał murphy ”czy to nie zabawne? w filmach akcji zawsze jest dzień świętego Patryka, niezależnie od pory roku bohater wpada na parade, a teraz co? Robie za ochroniarza tej Panny a tu pyk Dzień Świętego Patryka, cóż za tandetna ironia” myślał patrząc przez okno na migające światła miasta.
-Masz szczęście-zwrócił się do Ruby -Dzisiaj ulubione święto Irlandczyków, będziesz miała okazje zobaczyć jak potrafimy się bawić i uwierz mi że nie pożałujesz.- chciał mówić dalej ale nagłe hamamowanie urwało mu wątek.
-Dalej nie pojedziemy. Parada.-krótko stwierdził szofer gburowatym głosem-10 zielonych sie należy - dodał wyciągając tłustą ręke i odpalając papierosa. Najwidoczniej uznał kurs za zakończony a konieczność zachowania etykiety za zbyteczną skoro juz mu zapłacono.
Ulica pełna była ubranych na kolorowo ludzi, oczywiście przeważał kolor zielony. większość z przechodniów była poprzebierana w jakiś sposób ale wszystkich łączyło jedno. Nikt nie przejmował się tym co było wczoraj, nikt nie martwił się jutrem wszyscy byli tu i teraz, bawili sie, fakt, że jednym z powodów ogólnie panującego dobrego nastroju był wszechobecny alkohol w ogromnych ilościach nie umniejszał w żaden sposób atmosferze.
-A teraz słuchaj - starał się przekrzyczeć tłum -pewnie podobnie jak większość wampirów nie przyjmujesz ludzkich pokarmów i napojów a tym samym nie będziemy mogli skoczyć na obiecane piwko, przynajmniej nie dosłownie. - już prawie wydzierał sie żeby przebić sie przez muzykę i krzyki przechodniów - Ale jest pewien myk, nie wiem może słyszałaś. Są dwie opcje albo pijesz prosto z delikwenta, albo “zlewasz” w jakieś naczynie. Naprzykład do flaszki-powiedział wyciągając butelke po whisky jednemu z mijających go przechodniów. - I teraz mamy znowu dwie opcje- kontynuował rozglądając się-albo idziemy do tamtego gościa, odpalamy mu jakąś sumke a jego trzódka upuszcza nam drinków, albo dajemy komuś w morde i zlewamy jego krew, minus jest taki że nie każdy lubi krew z adrenaliną no i taka jest mniej czysta. To jakiego drinka się pani napije? Ja stawiam - powiedział z troche psotliwym a jednak miłym usmiechem.



Na obliczu rudowłosej malowało się coś nie do końca miłego. Znowu przewinął się tamtędy jakiś odruch obronny - zrzucona nagle żelazna kurtyna, broniąca przed próbami dostania się do środka. Odgradzającą także to, co było tam od dawna, co powinno pozostać zakopane głęboko. Górna warga drgnęła niebezpiecznie. Ukazując biel, która... natychmiast zamieniła się w uśmiech. Zapobiegawczy i tandetny przejaw dobrej woli, siłą wydarty z wyobraźni dziewczynki, która naoglądała się zbyt wieku kreskówek.
- Widzisz Murphy, ja... mogę pić tylko specyficzny rodzaj krwi. Potraktuj to jak alergię żywieniową. Albo coś w stylu odrębnego wyznania. Żydzi nie jedzą w końcu wieprzowiny, prawda? Ale jeśli sam chcesz się napić...
Uniosła lewą rękę w zapraszającym geście i pokręciła dłonią niczym sceniczny naganiacz, wskazując mu wolną drogę do najbliższej bawiącej się grupki.
- Tylko proszę Cię, uważaj. Nie bierz więcej niż musisz. Część z nich samodzielnie wyśle się tej nocy do szpitala. Nie potrzebują byś im jeszcze pomagał - kończąc słowami nadopiekuńczej matki, zeszła mu z drogi. Sama na razie nie odczuwała głodu. Bezwstydnie napchała się przed wyjściem z domu.

Murphy co rusz znikał gdzieś, a Ruby odnajdywała go rozmawiającego z jakąś grupką jakgdyby byli starymi znajomymi, to jest właśnie urok tego typu imprez, nikogo nie obchodzi czy jesteś nowy w mieście czy nie, nieważne czy masz kase czy może ledwo łączysz koniec z końcem, każdy przyjmie cie jak swojego, każdy traktuje drugiego jak brata.
-A więc Ruby, powiedz mi coś o sobie, jak łączysz prace w weterynarii ze światłowstrętem? Nocny dyżur? - zaśmiał sie, alkohol wypity razem z krwią “dawców” sprawia, że nawet tak słaby dowcip w jego wykonaniu go rozbawił - -I może to nie moja sprawa, bo w sumie mam cie tylko przenieść do Kanady, przynajmniej jak narazie, ale o co chodzi z tym całym przenoszeniem kliniki? To jakaś grubsza akcja czy po prostu znudziło ci się w San Francisco?

- Sama wyznaczam sobie godziny pracy. To jeden z plusów bycia właścicielką - słowa niosły wcale niemały ładunek dumy, która w końcu nie była bezpodstawna. Ale ta nowo odkryta próżność od razu zmieniła się w zafrasowanie, kiedy tylko Murphy uzupełnił swoje pytanie.
- Tak prawdę mówiąc... - jej wiedza była daleka od kompletnej, jednak ruda zdawała się skora by zdradzić to i owo - Wiem, że spotkamy się na miejscu z innymi wampirami. Będziemy musieli działać razem. Ale w jakim celu, ciężko mi powiedzieć. No i... to z przeprowadzką to zwykła bajka. Bujda, którą wcisnęło Ci towarzystwo z góry żebyś raczył się ruszyć. Przepraszam - czuła się ku temu zobowiązana, chociaż sama niczym mu nie zawiniła. Szansa, że osoby, które użyły jej jako wymówki wyślą McManusowi formalne przeprosiny była raczej nikła. Równie wielka jak to, że piekło zamarznie.
- Już wiem! Potraktuj to jako wycieczkę krajobrazową, coś co pozwoli Ci się oderwać od szarej rzeczywistości, od Twoich conocnych nawyków. W dodatku funduje ją ktoś inny - na jej wargach zatańczył przewrotny uśmieszek, ukazujący, że z odpowiednim podejściem nawet knowaniom zramolałych Starszych można zagrać na nosie. Ten wydobywający się z płomiennej gowy optymizm był zaraźliwy. Niebezpieczny, a zarazem uroczy w swojej prostocie.
- No, nie daj się prosić!

-Zabrzmiałaś jak dziewczynka prosząca mame o kupno nowej lalki-powiedział ze szczerym uśmiechem-ani na moment nie zakładałem odstąpienia od “eskortowania cię” pytanie było z czystej ludzkiej - zaśmiał sie jak ironicznie to brzmiało -ciekawości. Chętnie cie zawiozę do Kanady, wsumie to nigdy tam nie byłem więc masz racje, opłacona wycieczka krajoznawcza w doborowym towarzystwie. No ale późno się robi. A może wcześnie? Jak myślisz? - zegarek wskazywał już piątą -myśle że powinniśmy sie zwijać, do hotelu czy do ciebie?
 
piotrek.ghost jest offline  
Stary 18-11-2013, 20:53   #12
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Cała wasza szóstka osiągnęła pokład w jednym, niespalonym i kawałku. Kwadrans po północy udało wam się zebrać całą grupą w salonie. Na miękkich, skórzanych kanapach i w łagodnym świetle miał powstać jakiś wstępny plan. Po kilku chwilach niezobowiązujących rozmów i stosie wymijających odpowiedzi którymi hojnie się obdarowywaliście na stole leżały pierwsze konkrety: trzy płyty DVD i pendrivy z szyframi. Zawartość barku na pokładzie zawiodła wszystkich sprawdzających; jedynie alkohol. Przy pomocy Konrada udało wam się odbezpieczyć zgromadzone materiały. Przed waszymi oczyma przewinęła się cała lista plików.

Folder 1
Cytat:
Komplet zdjęć satelitarnych wyspy, wraz z współrzędnymi(54.382357,-130.74643, w skali) Wg zdjęć trawa krzaki i drzewa, żadnych zabudowań
Nocne zdjęcia zrobione z wody: zwarta i oświetlona przystań na dwie jednostki, w oddali 3 oświetlone budynki na zboczu wzniesienia.

Skany projektu architektonicznego całego kompleksu wykonanego na potrzebę remontu z 1995 roku: stylizowany na średniowieczny zamek(łącznie z basztą i bramą) otoczony rozległym ogrodem. 6 budynków(wieża, brama, dwa duże budynki i dwa małe) połączonych murem wysoko na wschodnim zboczu wzniesienia w środku Melville Island
Folder 2
Cytat:
Znane jednostki które przybijają do wyspy
Codziennie wcześnie rano: zaopatrzeniowiec z Prince Rupert z sklepu Edwin Mitchell
Kilka razy w miesiącu: mały jacht "Peggy" z Vancouver
Raz na miesiąc: duży transportowiec "Orion32" z Vancouver
Kilka razy w roku: jacht "J.E.Hoover" z San Francisco

nieregularnie: łódź firmy ochroniarskiej, łodzie straży przybrzeżnej, inne jachty
Folder 3
Cytat:
Szacowana liczba pracowników ochrony(12) wraz z miejscem stacjonowania(2 placówki w Prince Rupert)
Szacowana liczba stałych pracowników obsługi(7: kucharka, ogrodniczka, mechanik, kamerdyner, dwoje kierowców i ochroniarz)
Jedna odnotowana interwencja strażników parku (usunięcie nielegalnie obozujących turystów)
Częste łączone patrole straży przybrzeżnej i straży granicznej w okolicy wyspy
Folder 4
Cytat:
Lista okazjonalnych pracowników(zatrudnianych sezonowo) w tym m. in obsługa przyjęć, ekipy remontowe, pracownicy laboratoryjni i zabezpieczenie imprez. W sumie około 80 osób.
Uczestnicy balu charytatywnego dla lokalnych VIPów sprzed 7 lat, skany wycinków z gazet opisujących to wydarzenie i zdjęć z spotkania
Folder 5
Cytat:
Teren jest domeną przyznaną Emanuelowi Ross przez księcia Vancouver w 1925. Oficjalnie w podziękowaniu za zasługi w pracy naukowej dla poznania zdarzeń historii tworzenia Camarilli.
Ross to Starszy klanu Tremere, na chwilę obecną wycofał się z polityki i jedynie okazjonalnie wyraża swoją aprobatę dla działań księcia lub wspiera większe manewry członków swojego klanu.
Zaobserwowano ciepłe relacje z Lawrencem Carpenterem, lokalnym reprezentantem Klanu Róży i Laurel Giovanni.
Zwyczajową opozycją w lokalnych dyskursach dla obojga wymienionych jest trio Evans-Schwartz-Kudłaty(odpowiednio Ventrue, Malkavianka i Gangrel)
Folder 6
Cytat:
Od około roku wykazuje spore zainteresowanie poczynaniami Jimmiego Rotha i przynajmniej raz udzielił mu zauważalnego poparcia w konflikcie z innym neonatą (prawdopodobnie to jego potomek). Notki dotyczące ich spotkań i rzeczonego poparcia.
Zaobserwowano wzmożoną aktywność placówki na Melville Island od momentu przybycia Rotha do Prince Rupert. Lista zaobserwowanych zmian(częstsze dostawy z miasta, prywatny samolot na pobliskim lotnisku)

Ross regularnie przyjmuje pod opiekę młode wampiry, zwłaszcza te których zainteresowania mogą wzbogacić jego bibliotekę. Obecnie wiadomo o 3 wychowankach: Katelyne Bradford prowadzącej(potwierdzone) badania w Bibliotece Kongresu, Maggie Peters która ostatnio była widziana dwa miesiące temu właśnie na Melville Island i Stevie Petersonie którego aktualnego miejsca pobytu nie udało się ustalić
Cóż, ilość informacji była spora jak na sam początek, ale zdecydowanie nie wystarczająca. Wciąż brakowało tej kluczowej.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 19-11-2013 o 22:59.
TomBurgle jest offline  
Stary 01-12-2013, 21:42   #13
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Dyskusja w salonie

[MEDIA]http://www.nordhavn.com/models/120/g...nderings/8.jpg[/MEDIA]
Salon, prócz szóstki biesów wypełniała także namacalna atmosfera. Forma zdystansowanej i wyuczonej grzeczności, typowa dla pracowników bankowych oraz osób stojących za kasą w restauracjach typu fast-food. Każdy z zebranych okazywał oczywiście nieskazitelne maniery, odpowiednio doprawione domniemanym profesjonalizmem. Szczerość i otwartość schodziły niestety na dalszy plan tego przedstawienia... nie. Właściwie to trudno było określić je nawet jako sceniczne akcesoria. Jeśli ktoś szukał łatwych rozwiązań, to chyba można byłoby spróbować usprawiedliwić to wszystko wampirzą naturą. Lata nieżycia wymuszają w końcu na niektórych osobnikach zaawansowaną paranoję, lęk, że każda spotkana osoba zamierza wbić im w plecy nie tylko nóż, ale całą zastawę kuchenną przy najbliższej sposobności. Ale przecież nie wszyscy tacy byli. Jeden wyjątek poznała nie tak dawno, a wspólnie odbyta podróż tylko utwierdziła ją w przekonaniu, że Murphy był porządnym facetem. No i podobnie jak ona, nie bał się podważać stereotypów. Louis i jego zwierzak też sprawiali wrażenie dość przystępnych. Chłopiec... mężczyzna i jego szczur. Może i odstępstwo od znanej już formuły, ale za to jakie urzekające. Ruby przerwała przemyślenia i odezwała się głośno.
- Louis, gdzie właściwie znalazłeś Roba? Zwyczajnie kupiłeś go w sklepie zoologicznym, czy też wasza historia jest bardziej zakręcona? - samo pytanie, chociaż z pozoru dość trywialne, wyrażało także jej nastawienie do przestudiowanych plików.

Osobnik do którego pytanie wyraźnie nie miał nic przeciwko- Hah! W sumie to Rob jest moim przyjacielem jeszcze z czasów życia. Byłem dawniej lekarzem. W wojsku. Przywozili mi ludzi, którzy wrócili z Iraku czy innego wojennego kraju. Jak nie było kogo leczyć to pracowaliśmy nad lekami zapobiegającymi chorobom wywoływanym bronią biologiczną. Wiadomo… te wirusy szybko mutują. No i Rob był jednym ze szczurów laboratoryjnych. Jak przenosili naszą jednostkę w nowe miejsce to znalazłem go w laboratorium. Chował się przerażony pod jedną z szafek. Nie wiem jak uciekł z klatek, ale go sobie zatrzymałem, a jakiś czas później się TO stało. - opowiedział Louis z uśmiechem na twarzy.
Do rozmowy włączył się trzeci przybysz - Czyli jak rozumiem jesteś dosyć świeżym “trupem”? Ile żyją takie szczury? - Murphiemu przeszkadzała sztywna atmosfera ceremoniału panująca w pokoju, chciałby ją jakoś rozluźnić, za życia zaproponowałby drinki a teraz? Przecież nie pójdzie poszukać nawalonego marynarza w porcie tak żeby wszyscy mogli się napić… Ale jednak, jest rozwiązanie, może nie idealne ale jednak jest. Przypomniało mu się o piersiówce wypełnionej krwią, która została jeszcze z z dnia kiedy poznał Ruby, sięgnął po nią, pociągnął łyk, skrzywił się, a następnie robiąc dobrą minę do złej gry wyciągnął ręke -Może ktoś sobie chlapnie? Ruby już wiem, że niestety nie możesz ale inni? Jacyś chętni? - proponował -a co do szczura, nie pomyślałeś żeby go jakoś zghulować czy coś? żeby nie zdechł.
-Z mojego doświadczenia wynika, że obiekty badawcze pozostają żywe, w zależności od okoliczności, raczej nie dłużej niż trzydzieści lat. - rzucił Nikolai patrząc na Murphy’ego. - jednakże poprawcie mnie, jeśli się mylę.

- Uhm. Zwykle średnia życia szczura hodowlanego wynosi od dwóch do trzech lat. Czasami zdarzają się wyjątki dożywające pięciu. National Journal of Medical Sciences opublikował też niedawno badania wskazujące, że właściwe odżywianie jest w tym wypadku sprawą kluczową i może... przepraszam, trochę się zagalopowałam. Nie chciałam się wymądrzać - tak naprawdę Ruby nie chodziło nawet o chęć, czy jej brak. Po prostu czasami jej usta zmieniały się (bezwiednie) w rwący potok. Szarej Świadomości trudno było dorównać mu tempa.
Louis uśmiechnął się szeroko biorąc Roba z ramienia na dłoń. Szczur stanął na dwóch łapkach i przekręcił główkę patrząc się w oczy swojego pana.
- Jak od każdej reguły i od tej jest wyjątek. Rob żyje już od kilku lat, a ja dodaję mu sił życiowych. Wiecie co mam na myśli. Ach te czerwone oczka. Dawniej były czarne. - powiedział Malkavianin nie odrywając wzroku od futrzaka.
[MEDIA]http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/1/1d/Albino_Rat.jpg[/MEDIA]
Tak za życia jak i po przemianie Ericsson nie był typem towarzyskim, wolał skupić się na swej pracy. Te wszystkie przyjęcia które go ominęły uważał za całkowitą stratę czasu, czasu którego i tak zawsze było za mało, a który mógł przeznaczyć na cokolwiek pożyteczniejsze czynności.
- Tak, to wszystko jest z pewnością fascynujące jednak jesteśmy tu w pewnym celu. - Spojrzenie Konrada spoczęło po kolei na każdym z zebranych wampirów. - Czy ktokolwiek już wie jak powinniśmy się zabrać do jego realizacji?
-Sprawa wydaje się być stosunkowo prosta. Najpierw musimy zdobyć informacje. Najwięcej informacji można wyciągnąć ze śmiertelnych sług, jednak już na przykład plan twierdzy będzie stanowił większy problem.
- Nie będzie o ile tylko jest w sieci.
-Nie spotkałem się jeszcze z planem budynku obronnego w sieci. Ale ja z innego kraju jestem, może u was się tym chwalą.
- Już wyjaśniam. Budynek trzeba wybudować ale zanim to zrobisz potrzebne są plany, trzeba go też remontować i tu też potrzebujesz planów. Wystarczy, że jedna osoba z dowolnej firmy zajmującej się budową lub remontem lub sam architekt ma plany na dysku podpiętym do sieci… Czy muszę tłumaczyć dalej?
-Jeśli mam być szczery to wytłumacz jak chcesz to zrobić.-Odezwał sie Murphy - To jest zamek, nie remontujesz go, cały jego urok polega na tym że jest stary, i że jest zamkiem. Przynajmniej ja to tak widze. Może po prostu tam wejdziemy, po cichutku, niepostrzeżenie. Zbadamy co i jak i wyjdziemy tak ze nikt nawet sie nie dowie że tam byliśmy
Vittorio podniósł głowę znad notatnika i przerwał notowanie-Czy spośród zebranych tylko ja mam wrażenie że ten kontrakt będzie trwał ponad pół roku? Samo odszukanie namiarów tych wszystkich ludzi zajmie mi kilka tygodni.- westchnął ostentacyjnie.
-Pół roku to nie tak długo. A wracając do planów budynku - ja na miejscu naszego celu zapewniłbym sobie wiekuistą dyskrecję architekta i budowlańców po wykonaniu zadania. Załóżmy jednak, że on tego nie uczynił. W takim wypadku - Konradzie, mógłbyś być tak miły i poszukać informacji na temat ekipy, która wybudowała ten zamek?
-Mamy całą wieczność-powiedział z uśmiechem-i dalej twierdze że wybranie sie tam w nocy to bardzo dobry pomysł, nikt nie remontuje zamków!-niemalże krzyknął-jestem irlandczykiem, wiem coś na ten temat

Louis w tym czasie jak reszta debatowała po prostu odłożył Roba na ramię i po chwili wyszedł z kajuty. Wesoło przytupując sobie w milczeniu opuścił resztę. Niecałą minutę później wrócił. Miał ze sobą oczywiście szczura i torbę na ramieniu. Podpiął pod USB urządzonko z przenośnym internetem. Wstukał najprostsze google.com i poszukał zdjęć z maps.google.
- Może zamiast knuć jak jacyś chorzy psychicznie… ha! Ale mi wyszło! Jak chorzy psychicznie! Rozumie… tak… rozumiecie... - powiedział rozbawiony, jednak widząc wzrok reszty po chwili wrócił do normalnego tonu.
- Może po prostu poszukajny na poczatek czegoś najprostszego? Jakieś informacje o tym, kto tym zamczyskiem zarząda… kto tam odpowiada za jakieś inne rzeczy. Internety powiedzą nam wszystko!
GoogleMaps pokazało zieloną wyspę. Zero zabudowań.
-No i dupa, nie będzie jak w szpiegowskim filmie-powiedział pod nosem-pokaż co tam masz w tym swoim internecie


Kolejna godzina spędzona przed komputerem dała Louisowi dość skąpe informacje: nazwisko prywatnego właściciela działki(Collins) wraz z danymi kontaktowymi(z nieaktualnego ogłoszenia o sprzedaży działki sprzed 5 lat) i zarząd leśnictwa odpowiadający za wyspę. Reszta wieczoru, spędzona na przeszukiwaniu deep searchem, przyniosła nieco bardziej satysfakcjonujące efekty: odrzucony donos do konserwatora zabytków i duże zamówienie na nawozy i środki pielęgnacji roślin. W dokumencie była skarga na wyżej wymienionego Collinsa i jego remont obiektu historycznego bez konsultacji(skarżył się lokalny specjalista od remontu zabytków). Odpowiedź zawierała uzasadnienie że budynek jest współczesny i jako taki nie podlega ich urzędowi. Przesyłka dla ogrodnika miała zaznaczony adres lotniska Digby Island i adnotację, że odbierze ją prom płynący właśnie na Melville Island. List przewozowy był z końcówki listopada
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 07-12-2013, 13:53   #14
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Z salonu pierwszy zwinął się Louis z swoim laptopem. Pozostali dość szybko rozpełzli się po całym jachcie, być może przekładając szukanie miejsca na uwicie sobie wygodnego gniazdka ponad integrację. Ostatnie kilka godzin tej nocy, choć może mniej nerwowe niż spotkanie w sercu statku, nie zanosiło się mniej pracowite.

Pynchon siedziała teraz po turecku na łóżku w jednej z kabin, zastanawiając się jak ugryźć nowo powstały problem. W zastępstwie przygryzała lewy kciuk, co rzekomo pomagało jej w koncentracji. A spojrzawszy na całą wymianę zdań raz jeszcze, musiała zgodzić się z Murphym - sytuacja wyglądała jak fragment wycięty z filmu szpiegowskiego. W dodatku przez operatora kabiny będącego pod wpływem alkoholu, któremu ręka drgnęła o jeden raz za dużo. Wzmianka o spędzeniu tu bliżej nieokreślonej ilości czasu nie podziałała na nią za dobrze, najwyraźniej nie była równie dyspozycyjna jak reszta towarzystwa. A pomyśleć, że do tej pory uważała się za nieskrępowaną przez system. Ona, niestety, całej wieczności nie miała. Albo przynajmniej nie zamierzała jej spędzić zamknięta w tej pływającej puszce, niczym Roszpunka przepuszczona przez soczewkę powieści marynistycznej. Jeśli zabraknie innych opcji, możliwe, że będzie musiała poprosić starego przyjaciela by odświeżył z nią materiał z dawnych lat. Studenckich.
-Ruby-Murphy zwrócił się do wampirzycy-może wyjdziemy i zasięgniemy języka w mieście? ktoś na pewno słyszał coś na temat zamku-organizowanie całej akcji “przez internet” nie przypadło mu do gustu -Jestem trochę staromodny i wole działać w terenie niż przed ekranem komputera jeśli mam być szczery. Tak swoją drogą do jakiego typu krwi jesteś ograniczona? Wiem że to dosyć osobiste pytanie ale przy okazji zbierania informacji moglibyśmy wyskoczyć “na drinka”, co ty na to?
- Słabo znam się na filmach szpiegowskich... - zaczęła dziewczyna, patrząc w sufit i odrzucając na bok niesforny kosmyk płomieni. Właściwie to twórczość pana Fleminga miała (nie)przyjemność oglądać raptem dwa razy. Bohatera będącego uosobieniem postępującej technologizacji i pustym ekranem na który miałyby projektować swoje fantazje niespełnione seksualnie kobiety oraz rozczarowani szarym życiem mężczyźni powitała z otwartą wrogością. Fakt, że był to okres w którym odgrywał go Connery dodatkowo naruszył jej sympatię względem samego aktora. Nie chcąc wyjść na kompletną nudziarę, postanowiła przemilczeć ten szczegół.
-...chociaż mój tato strasznie lubił oglądać filmy o mafii. Jeśli będziesz zadawać za dużo pytań odnośnie tego zamku, ktoś inny zacznie pytać o Ciebie. A jeżeli nie przestaniesz, taki osobnik zrobi się... bardzo dociekliwy. No i hawajskiej koszuli też nie wziąłeś, przystojniaku - tym razem skierowała zieleń oczu na Murphyego, racząc go przy tym przewrotnym uśmiechem. Za niegroźnego turystę raczej nikt go nie uzna. A już na pewno nie jakiś nieumarły paranoik.
- Ale skoro zapraszasz mnie na kolejną przechadzkę, to w złym guście byłoby odmówić. Tylko może poczekajmy z nią aż dopłyniemy na miejsce. A krew... krew piję wyłącznie ze zwierząt. Nigdy ludzkiej, nawet kropelki - przyłożyła palec do ust, w parodii wielkiego sekretu... a w połowie konspiracyjnego gestu zrezygnowała i machnęła dłonią. Chociaż bardziej wyrafinowane wampiry pewnie traktowały coś takiego jako żywieniowe faux pas, Ruby jakoś nie czuła się skrępowana wyznaniem. No i wyjaśniało to także jej nietypowy wybór profesji.
-Dlatego będziemy pytać tak, żeby nikt nie pomyślał o tym żeby się komuś “pochwalić” naszą wizytą stwierdził chodź poprosimy naszego informatyka żeby znalazł nam jakieś informacje na temat paru osób-dodał i zamachał karteczką na której były cztery nazwiska
Cytat:
Evans
Schwartz
Kudłaty
Katelyne Bradford
-Zostajesz czy idziesz ze mną-spytał otwierając drzwi.

Właściciel czworonożnego futrzaka zasiedział się przed laptopem. Z jego kajuty nie dochodziły żadne dźwięki. Ewentualnie, ktoś z bardzo czułym słuchem mógłby zarejestrować drapanie pazurkami o biurko. Zamknięte od środka drzwi miały zapewnić Louisowi pewną prywatność. Nie podobało mu się, że zdjęcie satelitarne nie wskazało zamku. Średniowieczne zabytki nie powstają w parę dni w czasach nowożytnych. Co poradzisz… chyba nie tylko on był tutaj szalony.
Delikatny dzwonek zaanonsował przybywającego maila. Prosto z ojczystego Londynu, od Ramina.

Nikolai udał się do apartamentu. Na miejscu spokojnie wziął prysznic. Zostawił w nim wszystkie swoje rzeczy oprócz laski i odrobiny pieniędzy, po czym wyszedł i zamknął drzwi na klucz. Udał się do sali głównej i zawołał:
-Czy ktoś z was, drodzy państwo, jest stąd lub po prostu może mi udzielić informacji na temat okolicy?. Niestety, jedyną reakcją było echo malutkiego pokoiku.
Po chwili oczekiwania stracił cierpliwość, napisał swój nr telefonu na kartce i wyszedł z jachtu. Rozejrzał się po czym poszedł w stronę bardziej industrialnej części portu.
Na miejscu rozejrzał się w poszukiwaniu dobrego punktu widokowego. Przez bite pół godziny krążył wśród robotników portowych i analizował kolejne zauważone miejsca. Ostatecznie zdecydował się na dach piętrowego magazynu naprzeciwko ambulatorium. Mały, dwupiętrowy budynek stał na środku arterii oddalony o kilkaset metrów od jednej z bram do portu. W bocznej uliczce, poza zasięgiem rąk, była drabina. Umieszczanie jej trzy metry nad chodnikiem całkiem skutecznie powstrzymuje przypadkowych ludzi od wchodzenia na górę. Kilkadziesiąt sekund później rozsiadł się wygodnie na dachu.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 07-12-2013 o 14:15.
TomBurgle jest offline  
Stary 14-12-2013, 18:30   #15
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Louis akurat skończył wysyłać ostatniego maila kiedy ktoś zaczął intensywnie dobijać mu się do kajuty. Wstał od laptopa i otworzył kajutę wychylając za drzwi jedynie głowę.
- Hmmm?
-Sprawdzisz mi w tym swoim magicznym internecie parę nazwisk?-Murphy. Kto inny robi taki hałas? Przybyły i pokazał mu kartke -Chciałem wybrać się w miasto i przeprowadzić pare rozmów
Gospodarz wziął kartkę czytając ją bardzo szybko. Po chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Jak to dobrze jest mieć znajomych wśród naszych brzydszych kuzynów. Właśnie dostałem od jednego z nich wiadomość zawierającą te cztery nazwiska. Hah! Zaraz się dowiem co i jak.

Kiedy Murphy udał się wypytać Louisa o nazwiska wypisane na karteczce, Ruby została w pokoju i pogrążyła się w lekturze. A ta (jak na nią) była dosyć nietypowa. Bóg raczył wiedzieć skąd dziewczyna wygrzebała pomiętą stertę luźno spiętych kartek. Pierwsza z nich, mimo, że pochlapana kawą, dumnie nosiła nazwę ich środka podróży. Plan pomieszczeń, układ i funkcje konsoli sterowniczej, nawet budowa i prawidłowa konserwacja silnika - wszystko to i jeszcze więcej można było znaleźć w środku. Nawet jedną zalakowaną kopertę z pieczęcią. Najwidoczniej obudził się w niej kapitański dryg, bo nie mogła się doczekać by przyswajaną właśnie teorię zamienić na praktykę. Oczywiście po odpowiednim przyswojeniu materiału. Ale rutyna wyrobiona na studiach medycznych sprawiała, że nie powinno to zająć więcej niż jeden dzień. Mając na względzie ile czasu planują zmarnować na jachcie inni, pani weterynarz nie myślała odpowiednio wielkimi kategoriami.

Nikolai zwędrował nieco w głąb portu. Wyostrzone zmysły przeczesywały obszar raz za razem. Szuranie butów, otwierane drzwi i pracujące maszyny. Zapach oleju i ciężkie chmury spalin. Wyraźnie szukał czegoś konkretnego. Zwolnił przed czymś co wyglądało na tutejsze ambulatorium. Dookoła budynku był niewielki ruch (czyli był o rząd większy niż w reszcie portu). Przez godzinę którą spędził krążąc dookoła przewinęło się około dwudziestu osób, z czego dwie zaskrzypiały drzwiami. W większości byli to pracownicy ochrony i dozorcy, tylko jedna osoba która sprawiała wrażenie marynarza. Nikt z przechodniów najwyrażniej nie był tym kogo szukał.
Po krótkiej rozmowie która zostawiła strażnika z niepokojącym wrażeniem do końca służby Nikolai miał już numer do firmy taksówkarskiej i adres najbliższej budki. Pół godziny później zamówiona taksówka była już na miejscu.
Czarny taksówkarz pod pięćdziesiątkę obrzucił wzrokiem klienta który właśnie zażądał podwiezienia go do "dzielnicy klubów", przez dłuższą chwilę zastanawiał się w milczeniu po czym przemógł się i zapytał.
- Ma pan może jakieś zapatrywania?-
-Mam na myśli kluby imprezowe, nie domy publiczne. Lubię czasem popatrzeć na imprezy.
Kierowca nieco się rozluźnił. Co jak co, ale gdyby ten dziadek zażądał wycieczki pod czerwone latarnie, jego ego byłoby sprowadzone do parteru. -To takie...nietypowe wśród ..?-wyraźnie ugryzł się w język zerkając nerwowo w lusterko
-Zostałem sam na świecie. Patrzenie na bawiącą się młodzież poprawia mi humor.
Nikolai na chwilę zamknął oczy i zacisnął szczęki. Wyczulone zmysły zadziałały znacznie lepiej niż się spodziewał. Gdyby kierowca nie rozproszył go pytaniami, może utrzymałby doznania w ryzach/
-Wszystko w porządku?- samochód stanął kilka metrów dalej niż wsiadał.
-Tak, po prostu nie byłem przygotowany na hałas. Mój aparat słuchowy był nastawiony na za dużą moc. - powiedział Nikolai majstrując przy uszach.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 20-12-2013, 17:37   #16
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Louis:
Nos Roba zawadiacko wystawał za burtę. Szczur wisiał uwieszony łapkami na krawędzi otwartego bulaju. Najwyraźniej wlatujące lodowate powietrze wcale mu nie przeszkadzało. Albo to co obserwował na zewnątrz wynagradzało te nieprzyjemności. Tak czy inaczej, wystawienie anteny z laptopa na zewnątrz wyglądało na jedyny sposób na złapanie zasięgu pod pokładem i dopóki towarzysz Louisa nie próbował się ewakuować, mogło być tak jak jest. Nagle i pyszczek szczura, i głowa Louisa w tym samym momencie oderwały się od obecności Murphiego i razem nadstawili uszy żeby wyłapywać dźwięki z zewnątrz. Po chwili Louis zdał sobie sprawę co usłyszał. Krzyk zaniepokojonego czyjąś obecnością ptaka. Bezpośrednio z góry.
Murphy:
Najpierw zauważyłeś że twarz Louisa spoważniała i skupił się nad czymś. Obrócił się do okna i zamilkł z tym swoim dziwnym uśmiechem wciąż na twarzy. Zanim cokolwiek wyjaśnił, przez ułamek sekundy poczułeś zamykającą się nad tobą głęboką, lodowatą wodę. Jakbyś wypadł za burtę. Po chwili z powrotem nawiązałeś kontakt wzrokowy z Louisem. Jest równie zaniepokojony jak ty.
Nikolai:
W połowie rozmowy z człowieczkiem odniosłeś wrażenie jakbyś coś zepsuł. Jakbyś chwilę temu zrzucił kamyczek który wyzwoli lawinę. A ta jakoś spadnie na twoją głowę. Ale przecież ten kawałek mięsa przed tobą chyba nie stanowi zagrożenia?
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 24-12-2013, 23:15   #17
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Rob nigdy jeszcze nie zawiódł Louisa. Jego małe szczurkowate uszy były niemal tak samo czułe, jak wampira. Najwidoczniej sytuacja wymagała zakończenia tego niewinnego żarciuku, jaki chciał swoim nowym towarzyszom wyciąć Louis. wybiegł za drzwi kajuty i momentalnie ukrył się wykorzystując swój dar, który mógł poznać, dzięki współbraciom. Maska tysiąca twarzy przestała działać. Znów był sobą. On był do tego przyzwyczajony, ciekawe jak reszta na to zareaguje. Po chwili przechadzki po pokładzie zauważył postać. Ktoś nieudolnie próbował się przemknąć w ich jachcie. Przyspieszając kroku, Nosferatu dogonił nieproszonego gościa. Z poczatku niewiele był w stanie o nim wiedzieć. Czarny płaszcz z kapturem skutecznie ukrywał sylwetkę. Dopiero po zbliżeniu się na kilka metrów, Louis był w stanie zauważyć, że klatka piersiowa nieznajomego jest dość rozbudowana. Dziwnie nieproporcjonalnie duża względem reszty ciała. Spod kaptura można było dostrzec paskudną buźkę. Kolejny z wampirów - kanalarzy. No pięknie.
Nieproszony brzydal wyjął jakieś małe wiertełko. Nie spodobało się to Louisowi. Nie wykluczone, że chciał uszkodzić jacht. Do tego dopuścić nie mógł. Oczywiście ze względu na zadanie, jakiego się podjął, gówno go obchodziła strata tej ludzkiej żaglówki. Gdy tylko kuzyn Louisa przymierzył się do wiercenia pierwszej dziury, momentalnie z nad niego padł pierwszy cios. Siła Nosferatu jest jak wiadomo niemała. Zanim bity zorientował się, co się dzieje, spadła na niego nieduża lawina ciosów. Jeden po drugim. Kilka kopnięć, parę uderzeń pięścią. Tak przyjemnie było słuchać tej symfoni jęków i błagań: “Nie bij! Ale za co?! Przestań!” Louisa jedynie to nakręcało. Dopiero gdy sprowadził przeciwnika do parteru, to przestał.
Doświadczenie w tłuczeniu ryjów Louisa podpowiadało, żeby jeszcze parę razy mu przyłożyć. Nosferat nie wyglądał na specjalnie wzruszonego. Znaczy się, chciał wyglądać, ale mu nie wychodziło. ‘Poszkodowany’ przeszedł do kontry. Chciał złapać Louisa za nogi i wywrócić. Okazało się, że nie wszyscy Angole są flegmatyczni. Zwinny unik zakończył się tym, że… niedoszły wiertarkowicz został sam. Jego oprawca zniknął. Była to dobra okazja, aby dać dyla za burtę…

… chociaż nie do końca.

Gdy tylko Nosferatu postawił nogę na barierce, został za nią chwycony i wypchnięty. Wylądował poza pokładem wisząc do góry nogami. Z pokładu dało się usłyszeć najpierw śmiech, a następnie chrumkanie. Dopiero po chwili Louis zawołał swojego kumpla.
 
__________________
Sanity if for the weak.
Aeshadiv jest offline  
Stary 26-12-2013, 16:54   #18
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
Murpgy w jednej chwili rozmawiał z Louisem, a w drugiej zobaczył jak ten zrywa się z mejsca i znika za rogiem, po chwili usłyszał huk dochodzący z pokładu. Gdy dobiegł tam, zobaczył jak Louis trzyma za noge jakiegoś nosferatu, który wisi za burtą. Razem wciągnęli go na pokład a Louis kilkoma profesjonalnymi ciosami sprowadził tamtego drugiego na deski. Przeszukał go i zagroził zrobieniem paru dodatkowych dziurek przy pomocy wiertarki którą tamten posiadał.

- Cichutkie. Ciekawe, czy kosteczki tak samo cicho wierci. Wiesz, miałem ojca doktora. Wiem jak zadać ból. To będziesz bardziej rozmowny czy mam inaczej zapytać?
“rozmówca” zaczął coś bełkotać

- Nie pierdol mi tutaj teatrzyków. Liczę do trzech. Raz dwa... - dwa ostatnie słowa Louis powiedział w ciągu pół sekundy
nagle głos się nieco ustabilizował
-No dobra DOBRA. Stary, daj sobie na wstrzymanie. Bądź cywilizowany! jutro ja z złapię ciebie i też mam ci o to wiercić dziury w dupie?-

- A co jak nie będę? - spytał i zakkończył zdanie chrumknięciem i śmiechem.
-to zapaskudzę ci pokład- smarknął i próbuje się pozbierać do pozycji siedzącej
- To zacznij gadać albo już zamówię sprzątaczkę.

-A co tu więcej gadać? -patrzy na wysypane z jego kieszonek części
- Dla kogo to robiłeś?
-dla kogo dla kogo. dla nas oczywiście. na tym jachcie co jakiś czas zatrzymują się szychy. ostatni był skubany, wszystkie pluskwy nam wyczyścił. to trzeba było nowe podłożyć.jakbym wiedział że tu ktoś będzie to bym to w zeszłym tygodniu zrobił-słowotok jak nic
-No to zrobisz za tydzień. Murphy, wierzymy mu czy wyciągamy więcej niusów?-

-Szczerze mówiąc -powiedział Murphy - To ja bym go jednak troche pokaleczył, może powie nam coś ciekawego. Ból zadziwiająco dobrze przywraca pamięć -dodał wyciągając nóż - ze srebra, wiesz? - powiedział z uśmiechem
-EJ. Z Sabatu się urwałeś czy co? Schowaj tą cholerną kosę! Przecież gadam do ciebie i bez niej!- macha intensywnie ręką w kierunku pokładu
-Nie machaj tak tymi łapami bo ci odpadną - powiedział Irlandczyk bawiąc się nożem - widzę, że mówisz, ale czasem dobra motywacja jest przydatna. Skąd sie tu wziąłeś?
zerknął niepewnie na Louisa- No taka robota. Myślisz że my wyciągamy informacje z powietrza? Podsłuchy są tanie i bezproblemowe. Zakładasz i siedzą tu aż słona woda ich nie zniszczy do szczętu. Czyli kilka tygodni. Jak dobrze umieszczone to nawet dłużej. Kwadrans roboty i stały przypływ informacji. - kłapie i kłapie i kłapie

-No dobra, ale teraz to my używamy tego jachtu
- powiedział Malkavianin - po co nas chciałeś podsłuchiwać? I co ważniejsze dla kogo
- Egocentryk niedorobiony. Cały świat mu się dookoła łba kręci. Czemu was? Jakbym, kurde, wiedział że będzie tu taki co spróbuje mi sklepać facjatę na powitanie to bym to tydzień temu założył. Tu na pokładzie zawsze jakieś dobre kąski pływają, to nic osobistego. Raz nawet jeden biskup tu hece urządzał, do teraz go jest czym szantażować.-wyszczerzył paszczę i usiadł. Oparł się wygodnie o wewnętrzną ściankę statku i zaczyna porządkować kieszenie wybebeszone przez drugiego Louisa.
-No dobra nie odpowiedziałes na pytanie, dla kogo pracujesz? Dla kogo te informacje?

-Jeeezu jakie niekumate stworzenie. Nosferaci handlują informacjami, tak? No to żeby mieć czym to trza nazbierać. Jonny zbierać, Johny sprzedawać, Jeanne mieć hajs. Więc podstaw sobie sam. Pracuje się dla tego kto sprzedaje czy dla tego co ma z tego hajs? Tak czy inaczej czy jeszcze na opak pracujemy dla siebie. Ten tu pewnie też
- wskazał na Louisa- Tylko że ona ma lepszy sposób na zbieranie. Ot, kto co lubi.- wyciągnął rękę po swoje mikrofony i kamery.
-No dobra to skoro jesteś tak dobry w zbieraniu informacji to może powiesz mi coś na temat tych osób - powiedział Murphy i wyciągnął kartke z czterema nazwiskami
Cytat:
Evans

Schwartz

Kudłaty

Katelyne Bradford
-A co ja, przewodnik turystyczny? Encyklopedia Britannica? Organizacja non-profit? Gandhi już dawno nie żyje. Ale tak po dobrym początku znajomości to mogę wam opuścić te 10% z ceny jak będę szukał
-Chłopie, targujesz sie z facetem, który ma nóż na twoich jajach? -powiedział przykładając nóż między nogi Wampira
-I tak ich nie używam- odpowiedział z beszczelnym uśmiechem. -I mogą odrosnąć. Poza tym, masz mnie za totalnego imbecyla? Nie przyszedłem tutaj bez kumpla. To dzieciak, nie wtrąci się, jajec mi nie uratuje. Ale opowie co widział. Więc zabierz swoje srebrne cuś. I wrócmy do targowania, jest znacznie przyjemniejsze.
-Dobra - powiedział chowając nóż - ale spróbuj jakiegoś numeru to pogadamy inaczej. A, i chodźmy pod pokłąd bo wieje, pozatym przebywanie na otwartej przestrzeni jest ryzykowne. - powiedział wskazując na schody - Louis patrz czy nie robi czegoś głupiego
-Hej, ja chętnie obejrzę sobie co tam macie w środku. Prowadźta!-wykazuje nadspodziewany entuzjazm w zejściu z widoku. Nie taki znów nielogiczny, patrząc na to co było u niego twarzą.Murphy zauważył jak ich gość upuszcza podsłuch i kopie go pod szafke, jednak postanowił to zignorować i udawać że dali sie złapać. Wiedza o tym że jest sie podsłuchiwanym też może być przydatna.
-Nie bądź taki ciekawski - powiedział Murphy widząc jak gość się rozgląda - nie jesteś na wycieczce szkolnej
[I-Hej, jak dają to brać. Jak pokazują to oglądać. Jak biją to zwiewać. A jak nie da się zwiewać to zgrywać głupa.[/i]
 
piotrek.ghost jest offline  
Stary 26-12-2013, 21:19   #19
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Im dalej rudowłosa zagłębiała się w nasączone kawą kartki, tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że tak naprawdę ma do czynienia z jakimś przerośniętym, pośpiesznie zwodowanym magnetowidem. Przewróciła następną stronę – tym razem powitała ją sekcja dotycząca konsoli sterowniczej, którą ktoś rozplanował i napisał z zaradnością nauczyciela pracującego w szkole dla dzieci specjalnej troski. Ale chyba nie powinna narzekać na przystępność poznawanego materiału skoro jej wiedza odnośnie żeglarstwa zamykała się w mniej niż tuzinie słów (na które składały się między innymi tak zaawansowane terminy jak ster, cuma, maszt i bocianie gniazdo). Mimo to, przyszła pani kapitan nie zrażała się. Wiedziała, że w takim tempie, za mniej niż 24 godziny powinna być w stanie rozbujać tę krypę do pełnej… Hmm? Tok myślowy został wykolejony przez przepychanki dobiegające z pokładu. Ruby utkwiła pytający wzrok w suficie, naiwnie sądząc, że ten mógł jej zaoferować jakiekolwiek wyjaśnienia. Chwilę później na kajutę ponownie opadła cisza, ale raz zasiane ziarno ciekawości nie dało się tak łatwo wyplewić. Dziewczyna rzuciła lekturę na łóżko i skierowała kroki w stronę drzwi. Na to, co czekało ją po drugiej stronie nie była do końca gotowa. W pierwszej chwili, gdy zobaczyła dwa okazy nieumarłego piękna, widocznie ją cofnęło. Szybko jednak się opamiętała, nie chcąc wyjść na niewychowaną. Dwójka Nosferatu. Ciuchy oraz głos pierwszego z nich były jednak znajome. Czyżby to był…
- Louis? Powiesz mi może kim jest twój kolega po fachu? – lepszym pytaniem było dlaczego sprowadzili go pod pokład. Takie oprowadzanie było nieroztropne. Bardzo nieroztropne. A pomyśleć, że nie wierzyła gdy mówili, że morskie powietrze może mieć zły wpływ na cerę…
 
__________________
Beware he who would deny you access to information, for in his heart he dreams himself your master.
- Commisioner Pravin Lal, Alpha Centauri
Highlander jest offline  
Stary 01-01-2014, 22:21   #20
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Goszczony Nosferatu, Louis i Murphy właśnie wchodzili do salonu schodami od rufy. Ruby, idąca w ich kierunku, zerknęła na zostawione po odprawie materiały. Kiedy zauważyła wchodzących, na chwilę dłuższą chwilę przestawiła swój umysł na nowy problem.
- Louis? Powiesz mi może kim jest twój kolega po fachu?-
Pytanie Ruby(a może bardziej jego intonacja?) sprawiło że cała trójka zamarła w pół kroku. Zanim ktokolwiek zdążył rozbroić atmosferę uwagę zebranych odwróciło coś dziejącego się na dolnym pokładzie.
[MEDIA]http://www.sounddogs.com/sound-effects/2175/mp3/134749_SOUNDDOGS__gu.mp3[/MEDIA]
Ruby Bliżej nieokreślone stuknięcia z dolnego pokładu
Louis Kilka razy to sam stuknięcie, potem jeden dłuższy(jakby coś miękkiego zsuwało się po czymś nierównym) z strony kabin na dolnym pokładzie
Murphy Kilka strzałów z broni z tłumikiem, potem coś innego. Dolny pokład
Wszyscy zdezorientowani wymienili spojrzenia. Murphy i Ruby zachowali trzeźwość umysłu na tyle żeby skupić się na nieproszonym gościu.
Ruby Rozluźnione rysy które utrzymywał idąc z Louisem i Murphym nagle spięły się w odruchowej agresji. Jak u kota który spodziewa się ataku. Potem na twarz leniwie wypłynęło stosowne dla sytuacji zaniepokojenie.
Murphy Zauważyłeś 3 etapy: nagłe spięcie mięśni w momencie strzałów, króciutkie i gwałtowne rozluźnienie i powolny powrót do ostrożnego napięcia.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 01-01-2014 o 22:27.
TomBurgle jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172