04-03-2015, 10:19 | #111 |
Reputacja: 1 | Andrzej skinął głową na znak że rozumie. Na razie zacznie skromnie, żeby uwagi Sępów nie ściągać na siebie, weźmie nalewkę babuni dla Rasputina oraz flaszkę taniej wódki którą obiecał Mariolce Potem zacznie przyglądać się najtańszym winom owocowym jakby się zastanawiał czy mu grosza starczy prawdziwe zakupy będzie można zrobić dopiero, gdy zniknął przeszkody. |
04-03-2015, 21:54 | #112 |
Reputacja: 1 | Rasputin? Zdzisiek Konieczny Rasputin zaginiony pomiędzy przestrzeniami rosji carskiej i radzieckiej błąkał się wśród rozbawionego bojarstwa, skoundlonej rosyjskiej szlachty znaczącej tak samo niewiele jak zawsze. Na samym brzegu wielkiej sali balowej ponownie spotkał carycę dopytując się o co chodzi. Powiedziała mu tylko, żeby opowiedział historię swojego życia. Prawdziwego życia. Jak tak rozmawial z carycą i na moment odwrócił się to zauważył grupę osób ze swojej przeszłości przebraną w stroje jak na bal. Były dzieci, dorośli, starcy - wszyscy którzy mieli jakieś znaczenie w życiu Zdziśka Koniecznego. Oni by znali historię, bo przecież w niej uczestniczyli, ale ci tutaj to tylko obraz, imaginacja umysłu tak realna jak to tylko możliwe, a jednak niema. Powrót Nowowiejstwa Profesor pochował fanty w podziemnym królestwie gówna. Ironicznie akurat, gdy oddalał się spod budynku posterunku to wyszło z niego aż czterech policjantów, którzy mieli rozkaz powęszyć w sprawach plagi kradzieży rowerów. Plaga spadła na całą dzielnicę i już informatorzy mówili, że szykuje się coś grubego. Jedyne co jednak policja wiedziała to to, że będą wyboru. Nie rozumieli jednak do czego w wyborach mogą przydać się rowery. Niezauważyli jednak Profesora z rowerem - tak jak Kaisar Sojze odszedł sobie spokojnym krokiem w jednym filmie. Profesor skończył ukrywanie i wrócił na powierzchnie... i ponownie spotkał Kazimierza Nowowiejskiego. - Także Profesorze, nie wiedziałem, że pan zna niemiecki. - zagaił rozmowę stojąc nieopodal studzienki. Studzienka schowana trochę pomiędzy budynkami, aczkolwiek ledwo kilka metrów od chodnika i, dalej, ulicy. Pijackie Zmysły Ostrzegają! Tetryk kończył robić zakupy, a Bimbromanta i Złomokleta zbytnio nie angażowali się w rozmowy z tłumem osób zalegających w Osiemnastce. Pojawili się zresztą i nowi klienci, żule mniej znani i nawet jeszcze mniej lubiani. Moczymordy, ławkozajmowacze i inne chuje. W liczbie czterech. Robiło się na serio ciasno. Ryszard i Andrzej zajęli bojowe pozycje bardzo blisko kasy, żeby przed całym tym chamstwem i podejrzanymi typami zrobić porządne zakupy. Wtem jednak obaj mieli identyczną wizję. A właściwie zlepek wizji. Po nich swobodnie już mogli robić zakupy, a kasy mieli tyle, że mogli naprawdę pozwolić sobie na dużo. - Działa to? - męski głos zapytał. Widać strzykawkę wbijającą się w czyjeś ramię. Pojawia się twarz, cała zakrwawiona. Otwiera oczy i patrzy ze strachem. Z ust cieknie mu krew i widać połamane zęby. Ten sam głos pyta: - Po chuj był ci ten rower? Czemu rzucili w ciebie siekierą? - widzicie jak narkotyk rozlewa się po krwioobiegu, dociera do serca, a potem błyskawicznie jest przepompowany do mózgu. Pomiędzy połamanymi zębami pojawia się język, a po chwili słychać bełkotliwe, ale jakby zrozumiałe: - Wyścig... Wybory... Berło Władzy... - po chwili jak z karabinu maszynowego padają kolejne pytania, standardowe, policyjne - Pan Grzesiu. - padają jedynie słowa po czym następuje ciąg nieskleconych sylab nieopowiadających na żadne pytanie w języku polskim, ale może w jakiejś psie mowie jak angielskim cośby się wyznało. Śledczy zniecierpliwiony wstał ze stołka i pozostawił cierpiącego na łóżku. To szpital. Nie wygląda w ogóle na policjanta, a kogoś o wiele poważniejszego - kogoś z większą mocą i większym mrokiem w sercu. - Sierżancie - gdzie melinuje się Pan Grzesiu? - pada pytanie po czym wizja rozjeżdża się. - Kto cię tak urządził? Mów. Miałeś siekierę? - znów ten sam głos, ten sam Śledczy. Nie widać do kogo mówi. Znów słychać odgłos strzykawki, ale jest tylko ciemność. - Kto? - powtarza pytanie i pojawia się odpowiedź - Bimbromanta i ten drugi. W tle jakaś kobieta mówi: - To pseudonim Ryszarda Kocięby, znanego miejscowego żula. Nastaje chwila ciszy po czym Śledczy mówi: - Ale Bimbromanta czy "ten drugi"? - kobieta już zaczyna odpowiadać, gdy Śledczy przerywa jej i oznajmia, że żartował. Słychać trzaśnięcie drzwiami. - Sierżancie - gdzie melinuje się niejaki Ryszard Kocięba znany jako Bimbromanta? Jedziemy tam. Wizja dotyczyły przeszłości lub teraźniejszości, jedna z nich, a może obie. Śledczy nie mógł być w dwóch miejscach na raz, ale z drugiej strony sprawiał wrażenie wyjątkowo potężnej jednostki zdolnej do zwielokrotnienia. Może był częścią pradawnego Urzędu? Mrocznych postaci w czarnych sutannach z krwistoczerwonymi elementami przy szyi symbolizującymi krew ich wrogów ściekającą im po brodach i plamiącą strój. Po zrobieniu zakupów zostało Bimbromancie i Złomoklecie jeszcze trochę kasy i nikt ich nie zatrzyma w popędzeniu tam gdzie chcieliby być. Ale gdzie? Jest jeszcze trzecia wizja. O wiele krótsza i w sumie ich nie dotycząca. Właściwie to tylko jeden głos należący do nastolatki: - Henryk Koliba, der Professor KAPUTT. Heil Hitler! - wygląda, że nie tylko Ryszard i Andrzej sobie narobiliście wrogów. |
05-03-2015, 11:19 | #113 |
Reputacja: 1 | Rysiek zamówił jeszcze kilka alkoholi i polecił po części zapłacić też z pieniędzy Rasputina, jeżeli będzie trzeba, bowiem to co planował po tych wizjach Bimbromanta przyda się też i jemu. - To się porobiło... nas ścigają ci reptilianie, żydomasony czy tam Izba, a Profesor ma na pieńku z Niemcami. Strach pomyśleć kto jeszcze może wmieszać się w wyścig... - stwierdził bimbrowy czarownik energetyzując nalewkę, która miała uratować Rasputina - Dobra. Tak czy tak, stawka w wyścigu wędruje coraz wyżej... Berło Władzy jest tego warte, ale... potęgi jakie chcą udupić naszą domenę zbiegają się jak Sępy do grosiwa. Flaszka nalewki babuni grzała się w dłoni Ryszarda nabierając energii. W ten sposób powinna być w stanie wyleczyć Rasputina nawet z poważnych ran. - Nasza miejscówa jest spalona. Pan Grzesiu sobie poradzi, w końcu jest Panem Grzesiem, ale z nami może być gorzej. Idziemy wyleczyć Zdziśka, a potem uwarzę eliksir... - wypowiedział tajemniczo Bimbromanta, a na zdziwione spojrzenie Złomoklety odpowiedział - W tej formie sobie nie poradzimy z tymi wszystkimi zagrożeniami... musimy dokonać transformacji... Kociołek Panoramiksa powinien być w sam raz aby rozbudzić w nas moce... Polish Rangersów. Rysiek bynajmniej nie chciał zdradzić że Kociołek, na który przepis poznał jeszcze na studiach od mieszkającego w lesie za miastem pędzibimbra bynajmniej nie jest tym samym co zwykli dzisiaj spożywać studenci. W dodatku nie służył on do przemiany w Polish Rangersów, a w Bimber Rangersów co stanowiło pewną różnicę, ale tak czy tak potrzebowali większej mocy, aby odeprzeć napór Niszczycielskich Potęg, które chciały zdławić ich małą ojczyznę. |
06-03-2015, 19:09 | #114 |
Reputacja: 1 | Andrzej aż się zachwiał pod natłokiem tych wizji - To są te lamy nie wiem, dla której grupy oni pracują pewnie sami nie wiedzą. Ale że Profesor walczy z Neonazistami? Może jednak będą z niego ludzi? - Odpowiedział Bimbromanicie. Koncept kociołka mu się spodobał, Nalewkę i wódkę dla Mariolki kupił z części kasy Zdziśka. Za swoją upewnił się, że jemu i Rysiowi nie zabraknie haustów na nadchodzącą bitwę. Przyszedł mu do głowy pewien pomysł - Myślisz, że sami sobie poradzimy? Może nająć kogoś do pomocy? Niby reszta kasy jest Rasputina, ale niewiele z niej będzie, jeżeli go stamtąd nie wyciągniemy. Już przygotowałem spalarkę i narzędzia do ewakuacji, nawet dobrze, że nie wziąłem ze sobą, bo, do Zachujka bym nie dobiegł... Przyjrzał się uważnie ludowi, który zebrał się w sklepie rozpoznał dwie znajome twarze, które u niego nocowały w czasach, kiedy miał jeszcze mieszkanie i renty. Pierwszym był Czarny Henryk prawdziwy STRIT FAJTER podobno kiedyś był bokserem, ale się rozpił jak dostał kontuzji, nadal miał morderczy prawy sierpowy a pojedynkował się niczym Sarmata! Drugim był Bolek Złomek starszy jegomość z tego samego szczepu, co Nowak. Nie był, co prawda tak zdolny w technologii jak Złomokleta, ale potrafił skradać się jak kot, był człekiem kulturalnym i uwielbiał różnego rodzaju filmy często przynosił Andrzejowi procenty w zamian za to, że mistrz Internetów pościąga i pokarzę mu jakieś zapomniane, trudno dostępne klasyki albo nowości z kin i festiwali. - Możliwe, że ta dwójka by się przydałam, choć pewien nie jestem czy warto mieszać w to inne osoby i Konieczny czułby się wykorzystany, jeżeli kasy nie dostanie. W razie, czego to ja mogę wroga przemienić w kukły a ty ich siarą podpalisz - Podzielił się wątpliwościami z Kociębom. Dopiero, co ustąpiły mu wyrzuty sumienia o marmoladę (żyje chyba, że go zabili) a tu kolejne dylematy natury moralnej. Eh, życie.... Ostatnio edytowane przez Brilchan : 07-03-2015 o 18:10. |
07-03-2015, 21:55 | #115 |
Reputacja: 1 | Rasputin podrapał się po głowie i zastanowił: Co ja mam tu do zrobienia? Po kilku momentach wymyślił. Podszedł do stołu wypił chyba 2 setki duszkiem i podszedł do osób, którzy coś dla niego znaczyli- tworzyli jego historię. Jeśli to nie wypali pójdzie do szanownych kolegów żuli i z nimi pogada ta temat sensu tego snu. Plan C dla Zdziśka to zalanie się w trupa- No co to w końcu mój sen, więc przynajmniej tu sobie popije- tak argumentuje swój plan C Rasputin. Wypił jeszcze lampkę wina i nieco chwiejnym krokiem podszedł do grupki osób, którzy coś dla niego znaczą. Zdzisiu cały czas pamięta, że ktoś czyha na jego życie więc cały czas stara się być uważny. Ostatnio edytowane przez Szymon_98 : 08-03-2015 o 22:57. |
11-03-2015, 19:52 | #116 |
Reputacja: 1 | JUŻ WIEM! Rasputin opowiedział kilka kawałków ze swojego życia, ale właściwie wyszły mu nieskładne dyrdymały nie znaczące więcej niż los jaki mu przyszło mieć na tym padole łez... na tym prawdziwym nie tym wyśnionym świecie ostatnich dni caratu. Z drugiej strony ostatnie dni caratu wcale tak nie wyglądały, a to jest jedynie alegoria upadku chorego systemu i zastąpienia go demokracją, która po chwili doprowadziła tamten świat do totalitaryzmu. W sumie normalne. Jak ktoś ma duże poparcie to chce za mordę brać wszystkich, żeby utrzymać to poparcie, bo jak tak pozwolić by na krytykę to przecież taka krytyka nie wszystkim musi się podobać, więc trzeba tak zrobić, żeby tej krytyki nie było tylko aplauz i akceptacja. Zrezygnowany i trochę smutny Rasputin poszedł do stołu i wypił kilka kielonów trunku, który tak bardzo mu smakował. Od razu poprawiło mu to humor, może nie ten emocjonalny, bo wciąż nie wiedział o co chodzi i go to frustrowało, ale z pewnością duchowy - przestał go za bardzo obchodzić sens tego co go otaczało, bo jedynym sensem było narżnąć się w trzy dupy. Po wypiciu sporej ilości alkoholu stał się towarzyski i elokwentny, jego mowa była niezwykle składna, a ludzie do niego garnęli - tak przynajmniej jemu się zdawało, a skoro to był sen to zdawanie się rzutowało na obraz tej pseudorzeczywistości. Tak naprawdę plótł te same dyrdymały co zawsze, a jego charyzma pozostawiała wiele do życzenia jednak już w ogóle nic go nie obchodziło. Zaczął awanturować się z ludźmi ze swojej przeszłości. Pił tak godzinę, dwie, trzy, a w końcu chwycił za krzesło i bełkocząć coś JUŻ WIEM! JUŻ WIEM! podbiegł do swojego syna i połamał je na jego plecach. Kobieta, z którą niegdyś był związany próbowała powstrzymać go przed kolejnymi ciosami, ale dostała jedynie pięścią w twarz poprawioną kopniakiem w łydki. Upadła na posadzkę i zatonęła w czarnej toni, podobnie jak jego syn i reszta ludzi... wszyscy. Pozostał sam w pustej i mrocznej sali oświetlanej jedynie przez łunę pożaru roztaczającą się za olbrzymimi oknami. Mimo, że podłoga była czarną tonią, w której wszystko zatonęło (łącznie z meblami) to on na niej stał. Z tyłu głowy coś go ukłuło. Z oddali usłyszał beznamiętny głos: uznaje Zdzisława Koniecznego w ramach zarzucanego mu w punkcie pierwszym aktu oskarżenia czynu winnego tego, że w okresie od lata 1984 roku do dnia 1 stycznia 1988 roku znęcal się nad swoją żoną Heleną Konieczną fizycznie bijąc ją otwartą dłonią, pięściami po całym ciele, kopiąc ją po całym ciele oraz moralnie wulgarnie wyzywając, poniżając i niszcząc przedmioty należące do niej w tym ubrania i osobiste rzeczy pamiątkowe czym doprowadził Helenę Konieczną do targnięcia się na własne życie to jest popełnienia występku z artykułu 184 § 1 k.k. w związku z artykułem 184 § 2 k.k. i za to skazuje go, a na podstawie artykułu 184 § 2 k.k. wymierza mu karę ośmiu lat pozbawienia wolności, uznaje Zdzisława Koniecznego w ramach zarzucanego mu w punkcie drugim aktu oskarżenia czynu winnego tego, że... - Obudź się! - Zdzisiek poczuł jak ktoś go potrżąsa i dziewczęcy głos powtarzał, żeby obudził się. Z trudem otworzył oczy. Rana go piekła, ale żył. Miał problemy z otwarciem ust, ale mówić może, nie może natomiast się ruszać oprócz ruchów ramionami. - Już myślałam, że to koniec Rasputina, ale teraz serce wali jak ocalałe. - dziewczyna jest zadowolona, że Zdzisiek żyje. KTO NA WPIERDOL? Złomokleta postanowił przeznaczyć resztę funduszy na dwóch najemnych wojowników, którzy po otrzymaniu zapłaty i wydaniu części pieniędzy na zapasy alkomatu dołączyli się do akcji ratunkowej. Niestety po przybyciu w bezpieczną odległość od pustostanu, w którym chorował Rasputin szybko można było spostrzec dwóch tajniackich policjantów obserwujących wejście do meliny czujnym wzrokiem z czarnej Kijanki. Czarny Henryk zaproponował, jak to elokwentnie ujął, rozpierdolić najbliższą kamerę miejską a jak skurwysyny się jorgną to odwrócić ich uwagę co by Czarny Henryk im z partyzanta przypierdolił. Plan był mocno taki sobie, bo tamtych było dwóch, więc żeby Czarny Henryk miał sobie poradzić to niebiescy musieliby być blisko siebie... Bolek Złomek zaproponował bardziej partyzanckie podejście polegające na tym, że podejdzie i zacznie z nimi gadać zasłaniając im widok na wejścia na pustostan. Dwa plany, ale Złomokleta i Bimromanta może i wpadną na lepsze pokazując jak to się robi... |
12-03-2015, 00:04 | #117 |
Reputacja: 1 | - Pomysły niezłe, ale może lepiej zróbmy tak: Bolek pójdzie czarować kijanki, pewnie cię będą pytać i grozić czy widziałeś Ryśka to możesz im powiedzieć, że widziałeś jak się chował na działkach pracowniczych razem z Grześkiem. Chyba, że wymyślisz jakiś lepsze kłamstwo, w każdym razie powinno to odwrócić ich uwagę należycie! Ty Heniu pójdziesz z nami, jako ubezpieczenie, jakby Złomkowi nie uwierzyli albo nas dojrzeli to wtedy im spuścisz łomot za przepierzeniem z daleka od oczu kamer! A jeżeli Bóg da i nas nie wykryją to przydałaby się twoja krzepa bo trzeba będzie wynieść stamtąd jedno moje urządzenie, narzędzia a może i biednego Rasputina bo chuj go wie czy będzie mógł chodzić - Przedstawił swoją wersje planu. - Bimbromanto może mógłbyś powróżyć tak na szybko żeby zerknąć, które kłamstwo i podejście, od której strony mają największe szanse prawdopodobieństwa? Tylko się na mnie nie obraź stary mówiłem że ja się na magii nie wyznaje - Tak, jak mówiłem Złomku ja to potrzebuje jeno mojej Przepalarki i skrzynki z narzędziami. No i może jeszcze jakiś drobiazgi typu taśmę klejącą, gazrurkę, rękawicę... Ale, całą resztę mojej kolekcji możesz wziąć i handlować czy co tam chcesz w ramach bonusa! A całą kupkę ładną zebrałem różnych fajnych klamotków Ostatnio edytowane przez Brilchan : 12-03-2015 o 00:17. |
16-03-2015, 10:14 | #118 |
Reputacja: 1 | Nie trzeba było powtarzać Ryszardowi dwa razy. Choć tutaj nie musiał wcale specjalnie korzystać z jakiś niezwykłych mocy. Podniósł więc flaszkę i spojrzał przez denko po czym rzekł tonem wielce znającego się na wielu rzeczach mędrca. - Trzeba podejść sposobem. Najlepiej spróbować im umyć szyby w aucie i domagać się drobnych za usługę. Jak zaczną wypytywać o to kto się kręci w pustostanie powiedzieć, że Bimbromanta, ale rano coś musiało się stać, bo z jakimś szaleństwem w oczach zabrał z pustostanu masę ostrego złomu. Mówił coś maniacko o "koszeniu rowerzystów" i "Park Dąbrowski... tam jest ich dużo". Trzeba też poprosić o duży bonus za informację. - Bimbromanta odjął butelkę od oka - Rozmowa odwróci znacząco ich uwagę, a i jest szansa że sobie pojadą w cholerę. |
18-03-2015, 16:05 | #119 |
Reputacja: 1 | - Tak, tak, tak. Też dobre. Synergie zastosujemy i nam wszystko wyjdzie- Pochwalił ich burze mózgów. - A jakby neo UBeki jednak na swoje nieszczęście nie dały się nabrać to w ruch pójdą Wino powersy ja ich w kukły pozamieniam a ty ich oddechem podpalisz! - Andrzej zwykle był pokojowo nastawiony do rzeczywistości ludzi i świata ale dla sługusów zła robił wyjątek. |
19-03-2015, 09:02 | #120 |
Reputacja: 1 | - Non scholae, sed vitae discimus - odpowiedział profesor sentencjonalnie. Czego, jak czego ale wiedzy to mu nie brakowało. Nie brakowało mu tez spokoju, toteż, gdy się okazało iz Nowowiejski wie o niemieckim manewrze "Helmut" wykonanym niedawno w domu nazistów i zwyrodnialców Heniu będąc w studzience skinął na swego byłego ucznia, a gdy ten się nachylił złapał go za szmaty i wciągnąwszy do kanału usiadł na nim wygodnie tak, ze tamten nie mógł rękoma nic zrobić. Krótki zamach i solidny cios w nos. - Kim jesteś i skąd wiesz co tam zaszło? - spytał tonem jakby na niedzielnej przechadzce spytał kogoś o pogodę. Cios w szczękę by wybić parę zębów - Dlaczego mnie śledzisz i na czyje polecenie? - znów ten spokój w głosie profesora stosującego gestapowskie metody przesłuchania. - Gadaj śmieciu, ale już. - by zaś zachęcić do spowiedzi namacał lewą dłoń Nowowiejskiego złapał za palec i szybkim, silnym ruchem wykręcił go, co musiało sprać ból. Kolejne dziewięć palców czekało na kolejne pytania profesora.
__________________ Gargamel. I wszystko jasne Ostatnio edytowane przez Gargamel : 19-03-2015 o 09:11. |