lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   [Old WOD] Welcome to Miami (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/15100-old-wod-welcome-to-miami.html)

pppp 07-05-2015 22:53

Kiedy Jason pewną ręką prowadził KITTa w kierunku wiadomego klubu, Stevie zdecydował się wykonać jeszcze jeden telefon:
- Czego? - głos Mackiego odezwał się dopiero po kilku sygnałach. Eteryta jak zwykle był zajęty.
- Słuchaj, tu Stevie.
- Jaki Stevie?
- Ten Stevie.
- Nie znam...
- To ja, pamiętasz?
Chwila ciszy, po czym Mackie powiedział:
- Już cię pamiętam. To nie zmienia sprawy, czego?
- Zaginął jeden z dworu Królowej. Wiesz, chciałbym jej pomóc. Pamiętasz jak kiedyś mówiłeś o takim wykrywaczu odmieńców? - zapytał Wypłosz.
- Tak, ale to nie działało. Bateria zaraz siadała, nie dało rady tego dłużej używać. To na nic... Chociaż gdyby... - Mackie wszedł w swój zwykły trans i zaczął rozpatrywac szereg teoretycznych możliwości.
- Tak, tak... - wtrącił się w końcu Wypłosz - To wpadnę do ciebie jutro z Jaysonem i popracujemy nad tym. Przyniesiemy części. Na razie.

Prywatnie Stevie wątpił, że Mackie coś zrobi, ale jeśli się go przypilnuje i przyciśnie, to może naprawdę zmajstruje jeden z tych swoich genialnych wynalazków. Gra była warta świeczki.

Pipboy79 08-05-2015 01:12

Jayson "Godzilla" Atkinson - Pomiot Godzilli


Jay pokiwał w zamyśleniu głową nad słowami kumpla. W sumie tak też mogło być. Laska mogła mieć jazdę na jakiegoś focha lub mieć grzyb wie jakie powody by ich spławić i rozpoczynanie wojny z Adrianem mógl ale nie musiał być jendym z nich. Choć gdyby jednak chciała to chyba właśnie powinna wyciąć chyba właśnie taki numer.

- Ale wiecie... Na początku była dla nas miła... A przecież wiedziała chyba, że jesteśmy od Adriana... - rzekł zamyslonym głosem choć w sumie nie był pewny czy to samo w sobie coś znaczy.

Natomiast na słowa KITT'a zareagował z entuzjazmem. Skoro było coś z czym mieli się ścigać czy ganiać to Jay był jak najbardziej za. Od razu na twarz wypełzł mu drapieżny wyraz twarzy jak zawsze gdy ściagł albo polował i depnął gaz bez oszczędzania. KITT warknął radośnie czując przypływ mocy w swoich mechanicznych żyłach, żyłach i sercu zerwał się do wyścigu. Miasto nigdy nie spało ale teraz dość późno w nocy był dużo mniejszy ruch co sprzyjało szybkości. Chociaż akurat ruch uliczny był dla nich obydwu tylko taką drobną sugestią czy nieco mniej nieruchomym elementem trasy tak samo jak krawężniki, trawniki, chodniki czy pobocza po których podobno nie dało się jeździć... Nie dało się po czymś jeździć... No co za głupota...

- Niee... Nie znam się... Chyba, że wsadzisz to w coś na kołach to powiem ci ile to jest warte jak zobaczę ile trzeba by to zgubić... - Godzilla jak zwykle jak nie wiedział co powiedzieć to usiłował przejść na język motoryzacji. Skąd miał wiedzieć jak śledzić czy urwać się jakiemuś ruchomemu komputerkowi? Jakby mowa była o czymś co jeździ albo jakby tego wścibskiego gnojka wsadzić w coś na kołach to by już coś mógł o nim powiedzieć ale tak...

- Myślicie, że kto go nasłał? Ta elfica? Adrian? Ada? Jeszcze ktoś inny? - zaczął swoje rozważania tonem swobodnej pogawędki. W końcu zaczynali jechać porządną predkością i kierował swoją ulubioną bryką a do tego współpraca z żywą maszyną zawsze sprawiała mu przyjemność. Noo... Prócz wyjątków gdy jakieś durne bźdzągwy leciały na KITT'a zamiast na niego...

- Wiesz Angie... Jak ja bym zaczął gadać to pewnie byśmy już tam byli na etapie odrywania se nawzajem głów, kończyn, wgryzania się w to czy tamto i takie tam zabawy... - uśmiechnął sie wracając myślami i słowem do blondmuszkieterki. Właściwie to uznał, że się odezwał, nie wywołał awantury to chyba mógłby sobie poczytać za dyplomatyczny sukces. Mowa o anatomii i wgryzaniu przywowałała mu rozmażony uśmieszek. - Chociaż w tą elfkę to ja bym się wgryzł bardzo chętnie... - dodał po chwili rozleniwionym niskim głosem i poczuł w szczękach napływ sliny jakby już miał to robić. O tak, w te jej zgrabne kończynki, sliczną główkę wgryzłby się i posmakował bardzo chętnie a najchętniej natychmiast.

- Z tym niewidzialnym bym nie robił afery. Wiecie, jedni zakładają kłodki, inni najmują ochroniarzy a inni przyzywają jakichś preadtorskich piekielników. Kwestia budżetu i znajomości a ta elfica ma jedno i drugie. - wzruszył ramionami dość obojetnym tonem. Co prawda sam nikogo nie zauważył ale wierzył słowom pary przyjaciół. Skoro jednak poza niewidzialnym strażnikiem nic się z jego strony nie wydarzyło to jego zdaniem nie było się co zawracać nim głowę skoro został w sali tronowej.

- Oh, Angie, dlaczego chcesz ją przypalać? Hmm... Myslisz, że lubi? - spytał zaciekawiony tym aspektem Jay, zwłaszcza w perspektywie smakowania królewskiego ciała ktróre sama w końću zaproponowała to się niezłe kombo robiło. A jeszcze i tak grill jutro miał być, to grill, ogień, jedzenie i zaznajamianie się wszelakimi zmysłami z elfickim, gietkim, jędrnym i apetycznym ciałkiem układało mu się w jeden i to logiczny ciąg skojarzeń.

- No ale wiesz... Skoro tak o niej mówisz... To chyba masz rację... Wobec tego... Nie mógłbym pokochać tak podstepnej kobiety. Nie mógłbym żyć z kimś tak oszukańczym co mi jeszcze przyjaciół wykorzystuje. - rzekł smutnym tonem jakby już płacząc nad tą niepowetowaną stratą. - Wobec tego będzie nas mógł łączyć tylko seks... - skwitował w zamysleniu lekko dociskając gazu i wyprzedając płynnie jakąś taksówkę.

Dalej nie mając innego pomysłu kierował KITT'a ku klubowi o którym była mowa. W razie jakby coś wypadło mógł zawsze zboczyć z trasy i pojechać... Choćby na plazę... Dawno w końću nie byli. Nie we czwórkę. A plaża nocą... Może trafiliby na jakieś beach lub bitch party? Muza, wyżera, alk, może porchy i laseczki w bikini, toples albo i bez... Jay lubił takie kombo. Może nawet jakiś nocny wyścig na plazy by się trafił? Znów mogliby z KITTem utrzeć nosa jakiemuś patafianowi co mu się zdaje, że jeździ porządną bryką no i że jeździ... Mogliby go wyedukować w tej materii jak jest naprawdę. Na razie potwierdził skinieniem głowy słowa Steve'a, że w razie czego może jutro gdzieś tam i po cos tam z nim jechać. Może trzeba było coś wrzucić do samochodu albo pod samochód czy do samochodu... Do tego mięsnie Godzilli nadawały się dużo sprawniej niż Wypłosza. No i Steve nie bardzo miał tak naturę do takich numerów a Jay jak najbardziej.

Ehran 09-05-2015 18:51

-U nas wszystko w porządku, opowiem ci jak się spotkamy. - odparła demo nica Gillian, gdy się żegnała.

- Może ją czymś uraziliśmy...- zastanawiała się Angie, gdy Godzilla przypomniał, iż Kingstone była na początku miła dla nich. Za oknem samochodu migały mijane lampy uliczne. Dziewczyna wpatrzyła się z zamyśleniem na zatopione w mroku śpiące miasto. Nie... nieśpiące. pulsowało życiem. szczególnie tym nadprzyrodzonym.
- Albo spodziewała się czegoś innego. Nie wiem.- przyznała szczerze.

- Kto nasłał pająka. - Angie zastanowiła się wydymając lekko wargi. - Wątpię by jaki kol wiek z wilkołaków. Ale kto wie. Na tym etapie nie mamy możliwości tego zweryfikować. - Angie postarała się przypomnieć co wie o podobnych stworzeniach.
Jednak Godzilla przerwał jej rozmyślenia pytając o przypalanie królowej.
Angie wzruszyła jedynie ramionami. - Tak tylko mi się powiedziało. Nie bierz wszystkiego tak na serio. - dziewczyna uśmiechnęła się wyzywająco.

Cytat:

- No ale wiesz... Skoro tak o niej mówisz... To chyba masz rację... Wobec tego... Nie mógłbym pokochać tak podstepnej kobiety. Nie mógłbym żyć z kimś tak oszukańczym co mi jeszcze przyjaciół wykorzystuje. - rzekł smutnym tonem jakby już płacząc nad tą niepowetowaną stratą. - Wobec tego będzie nas mógł łączyć tylko seks... - skwitował w zamysleniu lekko dociskając gazu i wyprzedając płynnie jakąś taksówkę.
Angie roześmiała się szczerym brzmiącym uroczo śmiechem. Niczym drobny złotogłosy skowronek.
[i]- Tak. Jakby cię kiedyś co innego interesowało.[]

Lhianann 10-05-2015 20:55

Hunger
 
Dom, słodki dom...

Zatrzasnęła za sobą drzwi, przekręciła dwa zamki. Odwiesiła krótka skórzaną kurtkę na wieszak. Z westchnieniem ulgi ściągnęła buty i skarpetki. Te drugie wylądowały wraz z bluzką w koszu ba brudne pranie w łazience. Upewniwszy się ze korek tkwi solidnie w odpływie odkręciła wodę wlewając pod strumień porcję płynu do kąpieli o zapachu werbeny i limonki. Przeszła do pokoju dziennego rozkoszując się chłodną powierzchnią paneli pod stopami.
Wyjęła z torby laptopa i tablet. Z lekkim uśmiechem odczytała maila od agenta nieruchomości. Byli umówieni na dziewiątą na parkingu przed apartamentowcem w jakim mieszkała zaginiona.
Wyciągnęła zza paska spodni brzeg cienkiej koszulki jaką miała na sobie i leniwym krokiem weszła do aneksu kuchnennego.
Wyciągnęła z lodówki butelkę kalifornijskiego Terra d'Oro Barbera. Było to zaskakująco dobre wino, w jakim się rozsmakowała dzięki swojemu bratu, Clarkowi. Nalała sobie wina do sporego kieliszka, butelkę włożyła z powrotem do lodówki. Napisała maila do brata zapytując, kiedy zamierza odwiedzić Miami lub okolice, dawno się przecież nie widzieli.

Wyłączyła laptopa i udała się do łazienki. Miała dobre wyczucie czasu. Gdy zanurzyła się w aromatycznej pianie gorąca woda sięgała jej do obojczyków.
Zamknęła oczy pozwalając by jej mięśnie swobodnie się rozkurczały pod wpływem kojącej temperatury.
Gorąca kąpiel i zimne wino- idealna kombinacja.
Gdy pół godziny później leżąc w chłodnej pościeli leniwie rozważała co może przynieść jej kolejny dzień. Sen łagodnie przerwał te myśli.

Następnego ranka, przed ósmą była gotowa do wyjścia. W Panther Coffee wzięła półlitrową mokkę na wynos i spokojnym krokiem ruszyła w stronę apartamentowca przed jakim była umówiona.

Mike 12-05-2015 00:07

Lull
Dotarła za piętnaście dziewiąta i ujrzała faceta z teczką coś czytającego na tablecie. Od czasu do czasu się rozglądał. Detektyw podeszła do niego.
- Chyba byliśmy umówieni na oglądanie mieszkania?
Obejrzał ją z góry na dół i uśmiechnął się jak zawodowy akwizytor.
- W rzeczy samej. Zapraszam. - wskazał drogę. Budynek nie był nowy, ale zadbany. Była nawet winda i to nie śmierdząca sikami ani nie pomalowana.

Mieszkanie było nawet spore, widok z okien co prawda nie powalał, bo wychodziły na parking, ale było przyjemne. I wyglądało na puste. jakby je ktoś dokładnie wysprzątał. Agent roztaczał wizje wygodnego i przytulnego mieszkania prowadząc Lull po wszystkich pomieszczeniach.

Załoga KITTa
W końcu znaleźli się przed klubem, ze środka dobiegała przytłumiona muzyka. Przed wejściem stał na oko dwudziestoosobowy ogonek. Ochroniarze wpuszczali osoby tylko wtedy gdy ktoś wyszedł z klubu. Nie wyglądali na takich, których łatwo przekonać do zmiany zdania.

Wampiry
Graba odpalił samochód, a Gillian wsadziła do niego inwalidę. Ledwie zamknęli drzwi Graba ruszył. Graba nie należał do zbyt utalentowanych kierowców. Owszem nie bał się cisnąć na pedla gazu, ale z manewrowaniem nie zawsze mu wychodziło.
Prowadzeni wskazówkami Clarka gonili uciekającą barracudę. Niestety mieli minimalne szansę, że ja dogonią jeśli nie zdarzy się coś niespodziewanego. Za to Graba nie wyglądał na zasmuconego z tego powodu, czasem nawet coś tam podśpiewywał pod nosem.

Brilchan 12-05-2015 12:01

- Daj mu w łeb na uśpienie albo zabij jak chcesz i wchodzimy do środka bo ktoś się zbliża, przeszukamy pokoik młodego może tam coś znajdziemy? - Rzekł beznamiętnie po czym wskoczył do przyczepy nie chciał mieć dzisiaj kolejnej przygody z PooPoo.

Leoncoeur 12-05-2015 20:40

Kotołak rozleniwiony i z głupkowatym rozanielonym uśmieszkiem na twarzy wytoczył się z instytutu dobre pół godziny po magicznym zniknięciu w czasie audiencji. Klubową kurtkę trzymał w ręku majtając nią lekko, w drugiej miał motocyklowy kask. Założył kurtkę i uwolniwszy jedną z rąk pogmerał przez chwilę w kieszeni spodni, po czym wyciągnął zmiętoloną paczkę papierosów oraz benzynową zapalniczkę.
Odpalił zaciągając się głęboko, uśmiech jakby mu się poszerzył.

Przed budynkiem nie było już KITTa, za to stał Piotr, co oznaczało, że reszta była tak niecierpliwa, iż nie zaczekała na swojego czwartego do Brydża. Chris zdziwił się, jednak nie była to kwestia nad którą miałby chęć się skupiać, sprawy samochodowego kwartetu nie interesowały go zanadto. Alienowali się więcej niż widocznie, ale komu by to przeszkadzało, ufali sobie nowo poznanym członkom grupy nie. Chris to rozumiał, zapewne dzięki takiej postawie siedzieli w samochodzie, a nie na cmentarzu.

- Zostawili? - spytał Piotra podchodząc do motoru ni to pytając ni to stwierdzając oczywisty fakt.
Zakładając kask spoglądał ciekawie na towarzysza.
- Pewnie pojechali do klubu przyjaciół Laury czy Szczeniaka. Ja tam nie pojadę, za blisko Elizjum - powiedział po chwili. Jakby to wszystko wyjaśniało.- Więc cię nie podrzucę. Skocze pewnie do naszych szczekaczy ogarnąć czy coś udało im się znaleźć, tylko wdepnę jeszcze w jedno miejsce, może jeden znajomy wie coś o naszej zaginionej suni. Wie sporo o tym co się dzieje na ulicach.
Powoli, bez pośpiechu naciągnął skórzane rękawiczki jakie zdjął przed wizyta u doktor Kingstone.
- Jedziesz ze mną?
- Chętnie. - Piotr kiwnął głową. - Przyda ci się mobilne centrum łączności. - Mrugnął podchodząc do motocykla.
- To łapaj. - Kotołak podał magowi zapasowy kask.
- To z troski o bezpieczeństwo pasażera, czy z obawy przed mandatami? - Piotr spytał zakładając kask i sadowiąc się za harleyowcem.
- Jadąc obok radiowozu czasem ciężko się powstrzymać bo odstrzelić kopem boczne lusterko. Gliny wtedy dostają szału i szukają dziury w całym by zgnoić również pasażera.
Potężny silnik zagrał głośno.
- Więc można powiedzieć: "Both"
Harley ruszył 'z kopyta' pustawą ulicą.


* * *

Motel "Teddy B" był jednym z większych w Miami, a z pewnością największym w Bay Point, w południowym Upper East Side. Dawniejsze Seven Seas i Carl's wykupione przed dwoma czy trzema laty połączone zostały w jedną wiekszą noclegownię na której dziedzińcu stało kilka drogich samochodów wokół jakich stały typy o fizjonomii zadeklarowanychi genetyczno-dziedzicznie uwarunkowanych alfonsów. Z bagażnika jednego z wozów dobiegały ciężkie lecz stłumione tłuste bity jakiegoś utwory z gatunku muzyki elektronicznej. Ktoś kto wykupił pokój w głównym budynku od frontu nie miał zbytnich perspektyw na spokojne przespanie nocy bez 'znieczulenia', lecz samoistna impreza nie przekraczała granic przyzwoitości, Teddy B. dbał by jego znajomki nie przeszkadzały gościom jacy wykupili noclegi w stojącym na uboczu budynku dawnego Carl's Motel, lub przebywających w pokojach z wejściami od tyłu, od zachodniej strony. Po dziedzińcu kręciło się kilka dziewczyn w strojach mogących sugerować iż czekają na swoją kolejkę w castingu na role do remake'u "Kabaretu" Bobby Fossa. Albo że są zbyt biedne na sukienki/spódniczki mające szanse zakryć całość pośladków. Jakiś elegancki typ w tanim garniturze wychodząc z recepcji owinął rękę wokół talii dziewczyny w białych butach sięgających połowy uda i sukieneczce ledwo okrywającej biodra, wspólnie udali się do jednego z pokojów.
Mimo wszystko w tym widoku nie było żadnej nachalności, trzy samochody, muzyka, kilku wystrojonych dandysów, kilka dziwek kręcących się dookoła 'kolegów'. Ot tyle, w budynku Carl's czy na zapleczu mogły spać rodziny jakie wykupiły sobie dobówkę, dwie, trzy - w czasie krótkiego wypadu do Miami. Ale dla wnikliwego oka łącznik motelu z burdelem zdawał się być wyraźny.



Recepcja urządzona była ze smakiem, choć dość skromnie, za ladą stała znudzona, smutna, zmęczona i o dziwo skromnie ubrana młoda dziewczyna, a na przeciw niej plotkowały trzy'zawodówki', Ciemnoskóra murzynka zrobiona na 'wampa', blondwłosa piękność jakby wyrwana z drużyny szkolnych cheerleaders (choć w high school za krój stroju została by zawieszona prędzej niżby zdołała się przedstawić), oraz smukła brunetka w czarnym gorsecie i pończochach na podwiązkach.
Na dźwięk silnika motoru nie wstając z miejsca ciekawie wyjrzały przez przeszklone drzwi i okno stanowiące ścianę od ulicy, roześmiały się, murzynka szepnęła coś na ucho ciemnowłosej.
Gdy weszli do środka, kotołak mrugnął do dziewczyn podając blondynce swój kask.
- Chwila relaksu Chris? - czarnoskóra przeciągnęła się zmysłowo. - Jak tym razem nici z randki, to uznamy że jesteś gejem.
- Powodzenia słonko. - Harleyowiec wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Ale biorąc pod uwagę, że zaraz zaszyję się z Teddym w jego biurze to takie ploty mogą przysporzyć ci od niego kilka klapsów.
- Klapsów... podoba mi się twój tok rozumowania, skoczymy do pokoju, gdzie pokażesz mi co miałeś na myśli?
- Wpadnę może jak będę miał więcej czasu.
- Gdybym dostawała za każdym razem gdy tak mówisz po dolarze... - zaczęła blondynka.
- A Twój kolega? - brunetka przerwała jej patrząc figlarnie na Piotra.
Chris już miał odpowiedzieć, że to Piotra sprawa czy chce zaznajomić się z dziewczynami bliżej, gdy drzwi otwarły się i wszystkich zalała fala decybeli.
- El invitado de cuatro que tuvo una habitación por una hora es toda la noche! - krzyknęła niska latynoska owinięta w ręcznik jedynie zaglądająca do środka.
- Gracias, Dolores, eres genial! - rozległo się tubalne wołanie z głębi sali, gdzie teraz dopiero można było zauważyć jegomościa siedzącego na kanapie ustawionej tyłem do wejścia.
Był otyły i łysiejący, ale z imponującymi czarnymi bokobrodami. Gdy odwrócił głowę do Dolores małe świńskie oczka zauważyły Chrisa patrzącego na recepcjonistkę, która z tym swoim smutnym wyrazem twarzy notowała coś w zeszycie wynajmu pokojów.
- Chyba cie pogięło, kasa za dwa dni! - krzyknął Teddy B. z drugiego końca sali starając się przy tym powstać. Od tego wysiłku poczerwieniał lekko. A może to ze zdenerwowania. Zaciągnął się cygarem.
- Jeżeli myślisz, że będziesz przylatywał po dole kiedy ci się podoba, kurde bele to jesteś w błędzie. - wyciągnął oskarżycielsko palec w kierunku motocyklisty.
- Po kasę przyślę któregoś z chłopaków, mam inną sprawę. - Kotołak skierował się ku niemu dając znak Piotrowi, że jak chce to niech idzie z nim.
- To gadaj o co chodzi.
- Tu? Nie w gabinecie?
- Jakaś rura poszła w kiblu, jutro mają naprawić, kurde bele, capi tam jak w oczyszczalni. - grubas skrzywił się. - To takie tajne?
- Zasadniczo to nie. - Chris usiadł na jednym z kilku foteli stojących naprzeciw i obok kanapy. -[i] A co do tego sztynksu w gabinecie, to jesteś pewien, że to nie wina burrito i pierdzenia w fotelik przed laptopem z odpalonym porno? Hydraulik tego nie naprawi.
- Kiedyś wybiję ci te białe ząbki za takie żarty. Kurde bele. Czego chcesz?
- Dwoje młodziaków, biali, nieuliczni, raczej z lepszej sfery. Zniknęli. Dam ci ich namiary na FB, personalia, zdjęcia. Poproś kumpli i swoje oraz ich dziewczyny, aby podrążyły trochę po mieście. Może ktoś coś wie.
- Czy ja wyglądam na twojego czarnucha Chris?
- Daj spokój Ted, spieszy mi się to przychodzę prosto do Ciebie. Jak nie, to skontaktuję się z Rainem, a rano zapewne będziesz miał telefon w tej samej sprawie. Tylko, że wtedy nic ci nie skapnie, a jak Ty mi z ulicy dasz info dzięki którym te dzieciaki zlokalizuję, to dostaniesz dziesięć patyków.
- Inna rozmowa.
- Ano inna. - Kotołak przeciągnął się. - Sprawa druga...
- No chyba Cie poje...
- ... mam w nagranej do pewnej robótki ekipie jednego typa co przyjechał do miasta i nie ma gdzie nocować, pomyślałem o tobie.
- Dobrze go znasz?
- Parę godzin.
- Spokojny?
- Nie. Musiał coś załatwić, nie miał transportu to wyjechał z kumplem w ryj jakiemuś dzieciakowi u mnie pod klubem zabierając się do wzięcia jego fury.
- To powiedz mu, kurde bele, że ma omijać Teddy B. szerokim łukiem. Tępe żarty Chris.
- Dlatego pomyślałem o tobie, dasz mu jedną z dziewczyn to przebywając tu będzie tylko dymał albo odsypiał na zmianę, a facet jest twardy. Zadzwonisz w potrzebie to będziemy w dziesięć minut, ale jak z jakimś pojedynczym narwanym, pijanym bądź naćpanym klientem przyjdzie sprawa by dać w ryj, to on ci pomoże w minutę, na szybko, bez ewentualnych procesów o brutalność ochrony obiektu łamiącej kończyny, bo on w sumie też jako gość, nie?
Grubas zamyślił się.
- Zastanowię się, dam ci znać kurde bele. - odezwał się w końcu. - Daj namiary na te zagubione duszyczki. Mia, daj coś do pisania! - to ostatnie krzyknął w kierunku recepcji.
Ruda smutna i zmęczona dziewczyna drgnęła i zaczęła szukać czegoś w biurku.
- Nowy nabytek? - zainteresował się Chris.
- Studentka, Kurde bele. Z Alabamy, ledwo wiąże koniec z końcem, w akademiku mieszka. Źle zrozumiała ogłoszenie o pracę.. to znaczy zrozumiała tak jak było napisane, a do dawania tyłka to już nieprędka. To posadziłem na recepcji, robota nieźle. Ale to tylko kwestia czasu, kurde bele. Złamie się, widzi ile zarabiają dziewczyny, jutro, pojutrze czy za tydzień dam jej mocniejszą propozycję, kręgosłup ludzki nie jest z żelaza. Hehehehehe - grubas roześmiał się obleśnie.
Dziewczyna podeszła kładąc na blacie stolika kartkę i długopis.
- Merci - powiedział Chris.
- De rien - odpowiedziała odruchowo, lecz unikała kontaktu wzrokowego. Odeszła na swoje miejsce.
- Sprawa trzecia... - zagaił Chris spisując Tedowi namiary na Laurę i Szczeniaka.
- Spierdalaj. - Grubas zaciągnął się cygarem.
- Nie dawaj jej kolejnej propozycji, tylko wywal i daj namiar na Suicide, dam jej robotę kelnerki. Tobie zaś przyśle taka co najczęściej znika w kiblu obciągając gościom. Obaj skorzystamy.
- Sumienie Chris? - roześmiał się Teddy.
- Nie, zmarszczki przy podkrążonych oczach i francuski.
- Nie kumam.
- Wiem. Dziewczyna ma kurze łapki w kącikach oczu, a młodziutka. Tak bywa gdy ktoś często się śmieje naturalnie, pełną mimika twarzy. Po francusku odpowiada odruchowo, czyli zna ten język lepiej niż pustaki infekowane nim w High School. Podkrążone z niedospania oczy sugerują, że pracy u ciebie nie odsypia, a więc nie leje na studia. Bo jej się chce.
- Nie kumam czemu ci na tym zależy.
- Nie zależy mi. - Kotołak wzruszył ramionami i odłożył długopis.
- To po kiego się mieszasz? Gadaj Kurde bele, bo ciekawość rozbudziłeś.
- Dam ci dwie odpowiedzi, a ty wybierz sobie właściwą. - Chris przesunął kartkę w kierunku właściciela motelu i wstał poprawiając kurtkę.
- Teleturniej. Kurde bele.
- Bo jak nic mnie to nie kosztuje to lubię w odmętach swojego skurwysyństwa zrobić czasem coś, dzięki czemu ktoś będzie uśmiechnięty i szczęśliwy. Bo jak złamiesz porządną, inteligentną dziewczynę rujnując jej marzenia i kreując na pokrowiec na spermę, to choć będzie dla ciebie pracować - znienawidzi cię, a to najkrótsza droga by gliny zyskały tu kreta, a ja tego chciałbym uniknąć.
Grubas zamyślił się, ale nie powiedział nic.
- Dziesięć patyków? - odezwał się w końcu.
- Tak. I na interwencje nie będę przysyłał Mad'a.

TomBurgle 14-05-2015 20:53

- Zwiększa odleglość, wypadl z centrum to może spuścić samochodzik ze smyczy - Piotr drepcząc chodnikiem nawigowal Gillian i Grabę
- Zostawili? - whaaat theeee...? Obrócil się w kierunku głosu. Naprawdę przeszedł tylko dwadzieścia metrów?
[...]
Ubierając kask szybko referował sytuację
- Chris, jakbyś chcial coś radosnego do zestawu...Kitt z zalogą odjechal bo mają szpiega na ogonie. Umbralnego pajęczaka. Wlazi im na linię, drepta za nimi, ogólnie śliska sprawa. Przyczepil się tutaj na parkingu. Ale tak, pojechali chyba do tego klubu. I na pewno będą potrzebowali kogoś kto będzie mógł pogonić potworka za zasłoną -
-I ten tego, Gillian i Grabą gonią jakiegoś Ravnosa; masz jakiś pomysl na dyskretne popsucie samochodu w trasie? Bo chyba trzeba im nieco pomóc-

U Teddiego B Nieduży błyskawicznie przypomniał sobie wszystkie swoje kompleksy. Nie był Mister Universe; zwykle siedział na przeciwnym biegunie. Nie mógł liczyć na zainteresowanie inne niż "profesjonalne" Girls, girls, girls w jego głowie, a w prawdziwym świecie raczej Chicago. @#$@$ fałsz w głosie. Nieee, gorset, naprawdę, z czym do ludzi?
- Wiesz co, ja najchętniej zapoznałbym się z tą czwartą - rzucił. Żart trafił w próżnię. Wskazał palcem na murzynkę. Raz. Blondynkę. Dwa. Brunetkę. Trzy palce. Paproć naprzeciwko. Cztery. Uśmiech, głęboki ukłon i w długą.

Dwa powody? A może trzeci: pokutujesz za coś. Nie uważasz się za dobrego człowieka, ale bronisz się jak możesz przed sięgnięciem dna. Kiedy przytłacza cię to co robisz, zapalasz jasną gwiazdkę na niebie.

Wyszli nie patrząc za siebie.

Chłodny powiew przypomniał mu o tym co na zewnątrz. Tak, pod tym względem burdel był wzorowy: wchodząc zapominało się o reszcie świata.

"Nie tykać Instytutu bez narady. Mamy zainteresowanych z zewnątrz, uwaga na ogony i komunikację" Rzucił telefon Chrisowi. Wielki czerwony guzik "wyślij do wszystkich" pulsował na ekranie.

Leoncoeur 15-05-2015 10:26

Cała wizyta w Teddy B. Motel trwała wszystkiego z pięć minut, Chris odebrał kask od dziewczyny droczącej się przez chwilę, że nie odda.
Wsiadając na motocykl Chris odniósł się w końcu do tego co Piotr rzekł mu już siedząc za nim gdy ruszali sprzed instytutu.
- W kwestii Ślicznotki i Ślepaka to z Grabą czy z kimkolwiek mogą sobie ścigać nie tylko Ravnosa, ale i Matuzalemy. Ja w sprawy wampirów się nie włączam - rzekł takim tonem, że dyskusja o tym mijała się z celem. - Ślepak w klubie jasno rzekł, że to 'wampirze sprawy' i świetnie. Mój ból jak trzeba będzie coś działać wśród ssaczy jako rozjemcy. Ale w tej sytuacji? Krzyż im na drogę, niech się bawią.

Założył kask i zamyślił się lekko. Kilkanaście metrów dalej electro ustąpiło jakiemuś przebojowi gdzie pojawił się tekst. Choć nie zmieniło to party na lepsze.

Who run the world, girls,
Who run the world, girls,
Who run the world, girls,
Who run the world, girls,
Who run this mutha, girls,
Who run this mutha, girls,
Who run this mutha, girls,
Who run this mutha, girls,
Who run the world, girls,
Who run the world, girls,
Who run the world, girls (...)

Jedna z prostytutek śpiewała i to tak, że Beyonce mogłaby zapłakać.
Chris gotów był płakać słuchając oryginału, to wykonanie działało mu na nerwy bardziej. Znów zaczynało go nosić.
Chwycił komórkę rzuconą mu przez maga, przebiegł wzrokiem po ekranie, wcisnął 'send to all' i oddał telefon właścicielowi.

- Co do umbry, to dla mnie kurtyna jest zamknięta. Znam parę osób co mogą tam wchodzić, ale chyba najszybciej będzie skoczyć po nasze szczekacze ogarniające mieszkanko Jimmiego i jego ojca? Oni z tego co wiem po umbrze hasać mogą.

Raist2 15-05-2015 12:32

Marcus stracił już cierpliwość, najpierw dziad nie chce grzecznie pogadać, potem do niego strzela, a teraz jeszcze się stawia w takiej sytuacji. Młody garou puścił go na ziemię po czym od razu wyjechał mu z łokcia w szczękę ogłuszając go. Złapał starszego zanim ten upadł na ziemię, przerzucił go sobie przez ramię i wszedł z nim do przyczepy. Rzucił nie przytomnego na łóżko, i poszedł zamknąć drzwi.
- Przynajmniej chwila spokoju. - po tych słowach odwrócił się do Billa - Trzeba zacząć szukać czegokolwiek co może pomóc. - zaczął od szukania ubrań Szczeniaka żeby poznać jego zapach, na wszelki wypadek weźmie ze sobą jakiś jego podkoszulek, potem zabrał się za szukanie jakichkolwiek poszlak jego zniknięcia, biletów, notatek, nawet czegoś tak archaicznego jak listy, wszystkiego co mogło by im pomóc naprowadzić ich na jego trop.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:43.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172