lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   [Old WOD] Welcome to Miami (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/15100-old-wod-welcome-to-miami.html)

Brilchan 03-04-2015 11:24

- Ano tak, tjjaa, sorrki rozpędziłem się a ten hotelik z dziewczynkami pracującymi zapamiętam może się przyda na przyszłość - Słabo się uśmiechnął i jeszcze raz przeprosił Chrisa i Gillian.

Wyraźnie zawstydzony gafom, jaką strzelił siedział w milczeniu drobnymi łykami sączył resztę piwa przysłuchując się rozmową pozostałych członków ekipy.

W końcu dopił resztkę i odezwał się nie śmiało - Ja mam dobry kontakt z wewnętrznym wilkiem... Znaczy się tak mi się zdaje? Przemieniłem się tylko raz na dziko i nie miałem tego całego rytuału przejścia czy jak to się tam nazwa, ale Duchy dziadków mnie bardzo lubią. Mówią, że jestem śmieszny opowiadają mi różne ciekawe historie o sobie o jakiś dawnych walkach i tak dalej... - Billy sprawiał wrażenie, że sam nie był pewien, co chcę powiedzieć.

- Chodzi, o to że najlepiej się nadam żeby poszukać zapachu szczeniaka w przyczepie albo mogę pójść na tą imprezkę do klubu postraszyć jego kumpli ale ostrzegam że raczej nie jestem z tych delikatnych i mogą mnie stamtąd wypierdolić sami zdecydujcie gdzie się bardziej przydam - Zakończył niepewnie nie lubił mówić o sobie ani zwracać na siebie uwagę.

Halfdan 05-04-2015 21:17

Gillian wstała, poszła zamówić kolejne piwko i wróciła z dziewięcioma podkładkami pod piwo i długopisem - Dobra chłopaki, za długo to trwa. Podzielmy się na trzy grupy po trzy osoby. Do każdej grupy weźmy po jednego "technicznego" z dobrą możliwością komunikacji, czyli Stevie, Piotr i hmmm załóżmy Angie - rzuciła każdemu z nich podkładkę z nabazgraną jedynką - W każdej grupie przydałby się ciepłokrwisty zmiennokształtny: Bill, Marcus i Chris powinni znaleźć się w osobnych grupach - rzuciła im podkładki z cyferką 2 - Zostali zimnokrwiści: moja skromna osoba, John oraz Godzilla - rozdała karteczki z cyferką 3 - Niech każda jedynka dobierze wybierze sobie dwójkę i trójkę - po czym zaczęła wrzucać kieliszki do kufla...
- Jedna wyłoniona grupa pojedzie do szpitala. Druga ogarnie znajomków i miejscówkę Szczeniaka. Trzecia zajmie się meliną Kojota. Techniczne dłubanie zrobi się w trakcie, albo w dzień - przechyliła kufel i duszkiem wypiła drugie piwo - Ja mogę pojechać ogarnąć Szczeniaka z Billem. Która jedynka jedzie z nami?

Brilchan 05-04-2015 22:06

Bill wzruszył ramionami - Mi tam pasuje- cieszył się że nie musi układać planów bo się na tym nie znał. - Chociaż do Doktór Sookie to chyba jutro miało być ?- Spytał lekko zagubiony w tym wszystkim.

Raist2 05-04-2015 22:33

- Wszystko ładnie pięknie laska, ale zapominasz o jednej drobnej, drobniusieńkiej sprawie. - dla podkreślenia Marcus pokazał złączone dwa palce, kciuk oraz wskazujący - Jeśli wy pojedziecie na chatę Szczeniaka to Bill pozna zapach, i super. Ale nic mu to nie da, znowu ja będąc w szpitalu, mogę szukać zapachu odmieńca…. Ale ponoć pełno tam takich, także gówno złapię, bez znajomości konkretnego zapachu na nic obwąchiwanie się nie zda. Z Furią może być łatwiej, ale nie musi. To że jest wilkołakiem ułatwia, ale tak….. jakby to ująć….. cieńka struna może utonąć w gąszczu innych, też lepiej było by znać jej konkretny zapach. Bez konkretnej woni będziemy szukać po omacku, licząc na łut szczęścia. Plan byłby dobry gdyby nie chodziło o zapach.

Leoncoeur 05-04-2015 23:42

Po Chrisie coraz bardziej było widać zniecierpliwienie, choć raczej nie przedłużająca się dyskusją.
Po prostu ewidentnie go nosiło.

- W Szpitalu nie ma co wąchać. W szpitalu poczujecie najwyżej woń leków. Jeżeli to Sookie stoi za tym wszystkim to tym bardziej zadbała by wilki nie wyniuchały suni. Tedy w szpitalu nam nie potrzeba niuchania.
Zgarnął bilę ze stołu i zaczął się nią bawić przerzucając z ręki do ręki.
- Do Meliny Kojota też nie trzeba pełnego składu, bo z tego co zrozumiałem mamy tam czuwać, jedna osoba starczy gdy my będziemy się wozić na zimne łokcie po Miami w poszukiwaniu Romea i Julii.

Tak czy owak Gill dobrze mówi, trzeba podzielić się z głową.
Sięgnął po piwo i wydudnił do końca.
- Piotr chce odwiedzić melinę Szczeniaka, gdzie chce też iść Gill z Billem, który może coś wyniuchać. Mamy obsadę zatem na port.

- Knajpa gdzie chodzi sporo znajomych tych dzieciaków jest w Miami Beach, enklawie wampirów, więc dobrym pomysłem byłby tu John, bo może w klubie będą jakieś ssaki, to on najlepiej je wypyta i Marcus
- odwrócił się do wilkołaka gitarzysty - Jesteś w klimacie, nie będziesz rzucał się w oczy wypytując.

Rzucił bilą do łuzy. Oczywiście nie trafił, kula spadła na podłogę z łomotem i potoczyła się pod ścianę.
- Mysza tak ochoczo zgarnęła klucze i kartę Kojota, to niech ogarnie melinę, ona starczy, w razie co zawiadomi nas, że coś się dzieje. Zostaje Jayson, Angie i Steve. Osobiście wolałbym abyś nie rzucał się w oczy w szpitalu 'Big Guy' - zwrócił się do "Godzilli". - Idziemy tam tylko poniuchać, a patrząc na ciebie Changelingi mogą spanikować i zacząć szaleć. Za to w Miami Beach jakby w klubie chłopaki mieli problem to osłona się przyda.


Kotołak płynnym ruchem znów wskoczył na stół bilardowy siadając na nim i majtając nogami.
- Tak więc Piotr, Gill i Bill - melina Szczeniaka. John, Marcus i Godzilla - Myntlounge, Ja, Steeve i Angie - szpital, a Mysza niech zaczeka w Melinie na rozwój sytuacji. Jeżeli komuś nie pasuje, to można podział podmienić, ale czas ucieka, a do klubu gdzie znajomki Szczeniaka i Suni się bawi to trzeba w miarę szybko o sensownej porze. By ich jeszcze zastać.

Pipboy79 07-04-2015 14:49

Jay oglądał chwilę kafel jaki wziął do ręki z tych co przyniosła na stół Gill. Posłuchal chwilę jeszcze innych pomysłów ogladając bezczelnie blondynę. W końcu doszedł do wniosku, że widać jest nie smiała bo sprawiała wrażenie kumatej. Prawie jak Angie albo nawet Steve. - Znaczy co... Wiesz, jak chcesz mój numer to wystarczy spytać... Ale nie wiem kiedy byśmy mogli się umówić... Wiesz, różnie sie układa przy takich robótkach... - wyłuszczył jej sprawę w miarę prostym językiem. Starał się też mówić łagdonie by jej nie przestraszać albo nie oniesmielać dodadkowo jeśli faktycznie taka nieśmiała była.

Widząc jakiś dziwny impas w rozmowach przeszedł jednak do sedna sprawy i postanowił przedstawić jak to on sprawę widzi. - Po pierwsze to ja mogę wziąć KITT'a i zabrać Steve'a i Angie gdzie chcą. Pwiedzmy do tek doktórki. Reszta niech sobie jeździ gdzie chce ale na nastepne spotkanie niech przyjdzie z jakimś konkretem. - zaczął od najważniejszej sprawy bo pomysł, że miałby wozić kogoś tam zamiast jeździć z KITT'em i resztą swojej paczki wydał mu się po prostu głup... niedorzeczny... Przypomniał sobie, że Steve i Angie prosili go by tego słowa używał w takich przypadkach. Niedorzeczny a nie głupi. Podobno lepiej brzmiało. Wierzył im. Byli w takie klocki dużo lepsi od niego. No ale mimo wszystko sam pomysł skoro nie wyszedł do nikogo z ich czwórki wydał mu się właśnie neidorzeczny. A we czwórkę mieli ponadto całkiem uniwersalny i co najważniejsze zgrany team. No i wiedział, że nikt z pozostałej czwórki nie będzie go rolował. Ani się nabijał. A dla Roy'a było to bardzo ważne. Na tyle by jasno bronic jedności ich paczki.

- A co do zadania... - zaczął ale wziął oddech i trochę z braku pewności bawił się kapslem z numerkiem napisanym przez Gill. - Jak ja dobrze kumam... To działamy w imieniu pana Adriana tak? Więc działamy tak oficjalnie jak to możliwe w jego imieniu w naszym przypadku tak? - tu powiódł uważnie wzrokiem po zebranych przy stole nietuzinkowych osobach ale dłuzej jak zwykle zawiesił spojrzenie na swojej dwójce drobniejszych funfli sprawdzając czy przypadkiem znów czegoś jednak krzywo nie zrozumiał.

- No to jak tak... To nie kombinujmy. Zróbmy jak gliniarze czyli jedziemy, że chcemy obejrzeć chaty, miejscówy, że się martwimy i szukamy bo nam zależy no i przede wszytkim, że pan Adrian się martwi i jemu też zależy. Ja bym tak zrobił. Pojedźmy tak jak się da i zdobądźmy co się da. Jak ktos zacznie się kręcić, pocić i kombinować to my też zaczniemy ale póki sie da to po prostu pojedźmy gdzie trzeba i zobaczmy co się da załatwić tak po prostu. - wzruszył swoimi ogromnymi ramionami wyłuszczając swój plan. Preferował prostotę. Prostota się rzadko psuła. A w szukaniu tot roche jak w łowieniu i tropieniu czyli liczy sie czas. Bo trop stygnie i się rozmywa. Ale jak dla niego trzeba było w pierwszej kolejności pojechać, zobaczyć, pogadać i dopiero potem coś najwyżej kombinować dalej. Może ktoś się wypłowszy albo czymś zdradzi jak sie okaże, że ludzie Adriana naprawdę szukają i to dokładnie tej dójki młodych? Kto wie... Ale posiedzieć w barach to mogli sobie kiedy indziej...

TomBurgle 07-04-2015 16:52

- Mam jedną wejściówkę do Instytutu, jeżeli ktoś reflektuje. Taką dla gościa. No i oczywiście swoją. - czemu miałby wylądować w najnudniejszym miejscu? - Może Gillian i Bill pojadą tam razem ze mną?
- I w ogóle po co do tej przyczepy skoro wszystko jest na miejscu?-
zapytał szturchając kijem bilardowym swój telefon z widokiem na wnętrze kampera Szczeniaka który Marcus odłożył na stół billardowy.

Raist2 07-04-2015 17:13

- Z tym obwąchiwaniem to może i faktycznie trochę się pośpieszyliśmy, to była tylko luźna koncepcja. A ten twój smartfonik potrafi zajrzeć pod łóżko? Do szaf, szuflad, w każdy kąt? Może tatuśka przycisnąć? Z resztą….. Ja idę na zewnątrz, jak już ustalicie co i jak to będę tam czekał. Brzydki Bill idziesz? - stwierdził już z niecierpliwiony Marcus, po czym ruszył do wyjścia, mijając po drodze Chrisa skinął mu lekko głową w stronę drzwi.
Na zewnątrz rzucił na chodnik peta, przesunął się w bok i stanął pod ścianą.

Brilchan 08-04-2015 11:15

- Ględzicie jak jakieś pierdolony licealny klub dyskusyjny! Mnie się pomysł Gili podoba: Chris niech sobie dobierze jedną osobę i pójdzie gadać do Kingston może coś z niej się wyciągnie, ja z chęcią pójdę do tej przyczepy, bo nawet, jeżeli nie po zapach to przeszukać graty młodego a reszta niech zapierdala do klubu albo szpera po internetach. - Podsumował dosyć wulgarnie co o tej sytuacji myśli.

- Godzilla słuchaj my nie jesteśmy żadne gliny. Szeryfy czy strażniki teksasu. Adrian nie dał nam żadnego upoważnienia ani nie będzie robił negocjacji mamy robotę do wykonania i gówno go obchodzi jak to zrobimy bylebyśmy wojny nie wywołali. Można się na niego powoływać ale nie mamy żadnej podkładki więc mogą nas przycisnąć i wywalić na zbity pysk przynajmniej tak mi się zdaje bo się nie wyznaje na politykowaniu - Sam nie był pewien czy dobrze zrozumiał o co biega.

Słysząc oferta Marcusa skinął głową - Z chęcią się przewietrzę trochę. Aha. Jeszcze jedno... Ja tam do doktor Kingstone nie chcę iść te wróżki mielą ozorem jak karabin maszynowy a ja nie umiem gadać i jeszcze przez przypadek jakąś umowę zawiążę i potem będę musiał do usranej śmierci tańczyć w jakimś zasranym kółeczku - Nie wstydził się przyznać że boi się magicznych istot, naczytał się na tyle mitologii żeby wiedzieć że trzeba na nie uważać.

***

Kiedy stali tak przed klubem Bill stał oparty o ścianę patrzył jak drugi wilk pali. Sam jakoś kurzyć się nigdy nie nauczył bo fajki były zbyt cenne jako towar wymienny żeby je w ten sposób marnować a teraz jakoś nie miał ochoty się wciągać w drogi nałóg.

- Mam dosyć tej ich wiecznej gadaniny, może chcesz się kopsnąć do tej przyczepy z buta a oni niech idą klubować, rwać wróżki czy co tam im pasuje ?- Zaproponował już mocno już zniecierpliwiony całą tą sytuacją.

Ehran 08-04-2015 12:38

Angie wzruszyła ramionami na przypuszczenia Gillian. - Zobaczymy. - rzekła jedynie przyznając koleżance częściową rację. Nie miało teraz więcej sensu roztrząsać, czy dzieciaki uciekły, czy ktoś ich porwał. Czy są w świecie za zasłoną czy nie. Owszem, były to cenne rozważania, bo dyktowały pewne kierunki śledztwa, lecz bez dalszych kroków i działań nic nie rozstrzygną.

- Tego tatuśka warto by sprawdzić... - rzekła Angie marszcząc brwi spoglądając na siedzącego w fotelu i oglądającego telewizję mężczyznę.
- Nie wygląda wam to trochę... dziwnie? Piotr, czy twój telefon potrafi wykryć iluzję? Nie potrafię tego nazwać... ale coś mi tu nie pasuje. - rzekła niepewnie dziewczyna, odgarniając włosy z twarzy.

Dziewczyna odczekała odpowiedzi chłopaka, sącząc swojego drinka.
- Steve, Piotr, pomożecie mi? Chciała, bym włamać się do monitoringu miejskiego, chodzi mi o nagrania z miejsca i czasu gdy ostatni raz logowały się telefony dzieciaków. O ile takowe są, mogą dać nam wskazówki co tam się zdarzyło. - zaproponowała demo nica.
- Nie możemy też zapomnieć o mieszkaniu Laury i przepytaniu jej mamy. Warto było, by też udać się do szkoły, przeszukać ich szafki a jutro porozmawiać z ich nauczycielami. - Dziewczyna dodała kolejne miejscówki, głównie tak, by nie zaginęły w gąszczu tropów.

Angie wysłuchała słów młodego wilkołaka o tym, że mógłby postraszyć przyjaciół szczeniaka i Laury.
- Bill, puki co, nie strasz za bardzo i nie rób nikomu krzywdy. Mamy zapobiec eskalacji, a nie ją sprowokować. ok? - rzekła słodkim głosem. - Trochę cierpliwości, czuję, że spokój nie potrwa długo, a niebawem znajdzie się wystarczająco głów dla ciebie do rozbijania.

Angie pokiwała głową na słowa Roy 'a. - Masz racje. Możemy spokojnie działać oficjalnie. A przynajmniej tak zacząć. Królowa już zaprzeczyła, jakoby dzieciaki były u niej. Zobaczymy jak zareaguje na nasze przybycie. Na pewno wie już, że Adrian nam zlecił sprawę..
- Spokojnie Bill. Tak, masz rację, nie jesteśmy glinami, nie mamy oficjalnych upoważnień Adriana. Nie mamy żadnej władzy nad królową. Postaramy się ją jednak przekonać, iż w jej interesie leży współpraca. Byłeś na spotkaniu, więc wiesz, jak chętnie Furie zrobią nalot na szpital. Kingston się na pewno przygotowała, może czuje się pewna, może nie. Ale może skorzysta z okazji i postara się, by nie doszło do konfrontacji. pójdziemy, to się dowiemy.

Demo nica zastanawiała się przez chwilę nad podziałem, jaki zasugerował Chris. Ogólnie nie miała nic przeciwko. No prawie nic. Chciała osobiście sprawdzić instytut, ale i klub, w którym bawią się dzieciaki.
- Ja jadę najpierw do instytutu. A potem dołączyłabym do chłopaków w klubie, o ile nie dowiedzą się już czegoś konkretnego. - podzieliła się na głos swymi rozmyśleniami.
Spojrzała na Steve i Godzillę, by się upewnić, że pojadą z nią. Demo nica uważała, że warto zabrać Godzillę ze sobą. Często subtelna, niewypowiedziana sugestia była tysiąckroć skuteczniejsza niż otwarte groźby. Poza tym, jakby doszło co do czego, czuła się pewniej, gdy Roy pilnował jej pleców.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:25.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172