lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   [Old WOD] Welcome to Miami (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/15100-old-wod-welcome-to-miami.html)

Brilchan 22-05-2015 07:02

- HA! Teraz to gadasz po mojemu! A komórkę jakąś masz ? Nie martw się dowalimy tym tutaj a potem dowiemy się czy nasze wampiry z ekipy mają jakieś hipnozy jak drakula a na razie trzeba dopierdolić tym cieciom i parę fajnych fantów zdobyć - Ucieszył się po czym sam przybrał formę bardziej napakowanego bydlaka.

pppp 22-05-2015 21:25

Dzięki wskazówkom od Angie, Wypłosz z łatwością zaciągnął swoją towarzyszkę do loży, gdzie siedzili koledzy Szczeniaka i Laury:
- Siemasz - Stevie zaszarżował niczym kopię trzymając przed sobą wyciągniętą rękę. Podał ją jednemu z siedzących dzieciaków, napakowanemu osiłkowi, który odruchowo odwzajemnił uścisk. Wypłosz przymknął oczy przypominając sobie jego profil na Facebooku...

Stanley 'Wild Stan' Morthon, Zainteresowania: sztuki walki, MMA, ulubione filmy: Fight Club, Fast and Furious, Ostatnie osiągnięcie: 4 kyū

- Siema, Stan, kojarzysz mnie? Dwa tygodnie temu mieliśmy sparing, dałeś mi ostry wycisk. Jesteś rozwalaczem, gościu, siłą natury. Jak Tyler Durden.
- Jasne, że pamiętam - osiłek uśmiechnął się szeroko. Teraz już kojarzył tego chłopaka - Poznajcie... - zawiesił głos, widocznie nie mógł sobie przypomnieć imienia.
- Jestem Stevie - przedstawił się Wypłosz, ale akurat wtedy DJ uznał, że sali należy się podwójna dawka basów. Pozostawało mieć nadzieję, że przynajmniej ktoś usłyszał. Po chwili zmieszanie wywołane dołączeniem Steviego i jego koleżanki minęło całkowicie, a dzieciaki wróciły do przerwanych rozmów.

Wypłosz zręcznie skanalizował swoją nową znajomą na chłopaku o którego był tak zazdrosny Szczeniak, po czym zaczął obserwować. Przypominał sobie twarze, imiona. Minęła dłuższa chwila, Stevie musiał zebrać się na odwagę. W końcu jednak przemówił:
- Będzie tutaj Jimmy?
- Nie, Jimmy nie przychodzi do szkoły - wyjaśnił Stan.
- Laura też - dodała piersiasta blondynka (Veronica Verucco, uwielbia taniec i zumbę, kapitan szkolnej drużyny czirliderek, bóstwo niedostępne dla zwykłych śmiertelników) wtulona w potężne ramię muskularnego chłopaka - Ciekawe, co teraz robią.
- Wiadomo co - Stan roześmiał się - Pewnie duży melanż.
- Czy ja wiem - powiedział Wypłosz - Nie sądzę. Ostatnio Laura robiła wrażenie... takiej nieswojej - strzelił.
- No jasne - Kate (Kate Sanders, najlepsza przyjaciółka Verucco, uwielbia malować, słucha alternatywnego rocka, maluje paznokcie na czarno i czuje się artystką)z miejsca przyznała Steviemu rację - Ostatnio była naprawdę inna, taka nerwowo, ciągle patrzyła za siebie jakby czegoś się bała.
- Dziwne, co ją tak mogło rozstroić. Przecież nie ma kłopotów w domu - Wypłosz bawił się pustą szklaneczką po drinku.
- To szkoła - wyjaśniła Veronica.
- A raczej wycieczka - dodała Kate.
- Ta na dniach kariery.
- Do firmy z tymi gariturowcami.
- Electronic Inc - przypomniała sobie Veronica, a Stevie wytężył pamięć. Wspomnienia wracały do niego z dużą szybkością. Faktycznie, materiał zdjęciowy z dni kariery stanowił lwią część fotografii z Facebooka Laury i Szczeniaka. Ale żadne zdjęcie nie pochodziło z korporacyjnych wnętrz, widocznie Electronic Inc nie zezwalało na fotografowanie wewnątrz. Najbliższe temu było zdjęcie przytulonych Kate i Laury na tle wielkiego loga korporacji.
- Nie sądziłem, że Laurę mogłaby przestraszyć taka korporacja. Wiadomo, bycie korposzczurem nie jest przyjemne, ale to przecież nie aż takie przerażające - Stevie zapolemizował nieznacznie.
- Nie, ona by się tego nie bała, ona w ogóle była odważna - stwierdziła Veronica.
- Nawet po nocy sama nie bała się wracać - Kate uzupełniła przyjaciółkę.
- Tylko z facetami nie jest odważna - zarechotał Stan i wszyscy wybuchli zgodnie śmiechem.
- To co się stało na tej wycieczce? - indagował dalej Wypłosz.
- No nic, tylko ona potem taka zestrachana chodziła - powiedziała Veronica, a Stan lekceważąco machnął ręką na takie babskie humory. Stevie pokiwał głową, ale już wystukiwał smsa do Angie. Potrzebował jej wsparcia tutaj.

Halfdan 24-05-2015 00:32

Mimo pomocy dzielnego Piotra niestety nie udało się im dogonić Cygana. Mówi się trudno i żyje się dalej, Gillian absolutnie się tym nie przejęła.
- Dobra Graba, wiesz my mamy ważną misję od Adriana, może wysadzisz nas gdzieś w centrum? - powiedziała wesołym tonem
- Najpierw pojedziemy do Slade'a, musicie się wytłumaczyć - odpowiedział równie wesoło Graba.
Gillian uznała to za żart, ale po chwili zdała sobie sprawę że Graba faktycznie jedzie w stronę hotelu. Ciekawe co ją czeka? Wyglądało to tak, jakby jechali na proces czarownic. Wina Gillian w porażce była żadna, ale ktoś musi być kozłem ofiarnym. Sinclair nic nie mówił, chyba nie był tego świadom. Skoro jadą na proces, to chciałaby mieć chociaż adwokata. Musi powiadomić resztę grupy i mistrza Witza. Ktoś na pewno by się za nimi wstawił i rozwiał te absurdalne zarzuty. No i jakby jej coś zrobili to nikt nie wiedziałby gdzie szukać.
- Słuchaj Graba, skoro jedziemy do księcia, to chciałabym ładnie wyglądać. Zatrzymałbyś się na stacji benzynowej, poszłabym do łazienki, poprawiłabym makijaż... - rzekła zalotnym w jej mniemaniu głosem.
- Przecież na wsi nie nauczyli cię malować się! Nie i chuj - oponował Graba
- Dobra, widzę że nie zrozumiałeś aluzji - chciałabym pogadać przez telefon, ale tak byś nie podsłuchiwał! - powiedziała mu prosto z mostu.
- Ha ha ha, przecież ty nawet nie masz komórki wieśniaro! A jak już byś jedną miała to i tak byś ją zjebała. Nie i chuj po raz drugi. Jedziemy do Slade'a, nie ma dyskusji - odpowiedział Graba.
Gillian naburmuszyła się lekko. Ten bezmózgi siepacz nie będzie mówił do niej tym tonem. On zjebał robotę i to on powinien dostać ochrzan, ona nie miała ochoty brać tego na siebie. Żeby się uspokoić wyjęła swoją malę, taki buddyjski różaniec, skierowała swój wzrok za okno i przesuwając powoli piękne zielone koraliki odliczała mantry.
- Modlitwa nic ci nie da, paskudo - wyśmiał ją Graba.
W odpowiedzi Gillian uchyliła okienko i wyrzuciła coś przez lufcik.
- Śmiecenie też nic ci nie da - Graba był już irytujący. Czas się stąd zawijać, pomyślała Gillian. Biedny Sinclair pewnie będzie musiał wysłuchiwać zrzędzenia Slade'a, ale do tego czasu wampirzyca już powinna zorganizować jakąś pomoc. A przynajmniej da znać komu trzeba. Odwróciła się do ślepca:
- John, powiesz księciu o tym że to nie była nasza wina, prawda? W końcu przysłali ślepca i Amiszkę do pościgów samochodowych. Mamy ważniejsze zadania, zlecone przez samego Adriana i angażowanie się w wampirze konflikty nie było zadaniem naszej grupy. Ja postaram się dać znać komu trzeba, nie martw się - powiedziała ciepłym głosem, próbując dodać ślepcowi trochę otuchy.
- No ciekawe jak to zrobisz lampucero. Zjebaliście, to się teraz nie... Co jest kurwa? - Graba przetarł oczy z niedowierzania.
Gillian miała dość i postanowiła zniknąć.

Pipboy79 24-05-2015 02:20

Jayson "Godzilla" Atkinson - Pomiot Godzilli



Jay obserwował ucieszony, że w końću pierwszemu z muszkieterów udało się dostać do środka. I to z całkiem fajną niunią. Mieli więc już jakieś minimum zrealizowane.

Potem chwilę posiedział przy ich najseksowniejszym mueszkieterze ale, że grzebała w lapie i to nie grała w Quake'a, Counterstrike'a czy jakąś fajną ścigąłkę to Godzilli nic to nie mówiło i szybko nudziło. Pogadali sobie trochę choć Angie była zajęta tym lapem głównie.

- Wiesz... Może dziś jakiś koncert jest albo jakiś ważniak sobie wykupił lokal czy coo... - wzruszył ramionami Jay. Gdy tak się zastanawiał obserwując jak jej zgrabne palce o pomalowanych pzanokciach przemykają zwinnie po klawiaturze jak on po skrzyni biegów i kierownicy. No i słowa demonicy wywołały uśmiech rozmarzenia gdy sobie przypomniał słynnego Arniego, w słynnym filmie i w tak słynnych scenach. Klasyk normalnie. Pokiwał głową z uznaniem. Miło mu było, że Angie również kuma czaczę i ma podobne skojarzenia a co wazniejsze związane z jego osobą. - Noo... Wjechałbym tu jak Arnie do komisariatu... - rozmażył się patrząc tęsknym wzrokiem na tę wielgachną szybę. Wyśmienicie nadawała się na improwizowany wjazd do garazu czy parkingu. - ... Ale wiesz, ja bym wjechał lepiej. Bo "Terminator" to jednak tylko film, wiesz, oni mają budżet i limity... A my z KITT'em byśmy dali czadu na żywca! Tak na serio! - dodał z entuzjazmem. Żałował teraz, że zgodził się zrezygnować z tak ciekawej akcji. No ale skoro obiecał reszcie, że na razie się powstrzyma no to musiał się powstrzymać.

- No wiesz Angie... - dodał wracajac do rozmowy o foczkach. - ... My cię cenimy i podziwiamy za wszystkie twoje talenty, inteligencje, odwagę a ja to anwet za takie ładne mówienie jak u tej elficy... - rzekł przytakując potulnie niedużej przy nim dziewczynie - ... Ale ci tam to będą cię cenić i podziwiać za to co widać. No a widać... - tu ewidentnie spojrzał prosto w dół nad dziewczyną tak, że zaglądał jej prosto w dekolt a i musiał przyznać, że z góry wyglądało to naprawdę ciekawie i apetycznie.

W końcu jednak musiał zostawić Angie w spokoju by zrobiła swoje specostwo w spokoju. Ogonek do drzwi jakoś się kurczył dość powoli a właściwie wcale a Jay na samą myśl, że miałby tam stanąć dostawał cholery. Postanowił więc wykonać pierwotne założenie swojej części planu i bujnąć się dookoła klubu.

Doszedł do ciekawie wyglądających drzwi na chyba jakieś zaplecze i moment później zrpbiły się one jeszcze ciekawsze gdy stanęły otworem a do tego stanął w nich jego kuzyn! - Heeej! Siemasz Dwight! - ucieszył się z przypadkoweg spotkania Jay ale przytomnie złapał za drzwi by się nie zamknęły.

- Przykra sprawa z Jerrym. - zafrapował się Jay nieoczekiwanymi kłopotami w rodzinie. - Ja? A widzisz, jestem tu z przyjaciółmi. Szukamy kogoś dla Adriana. Więc wiesz nic, że ubaw. - skrzywił się nieco z niesmakiem i władował i chwilę pobawił się odbijajac drzwi pomiedzy otwartymi dłońmi.

- Ale weeź! Widziałeś jaka kolejka do wejścia?! Co jest do chuja w środku?! Ale chyba zgłupieli jak sądzą, że Godzilla będzie stał w kolejce jak jakiś złamas! Mówiłem im, że mogę im wyjebać i sruu, do smietnika no ale wiesz... Ma byc spokojnie jak na razie to im darowałem. - rozłożył ręcę wyżalając się na tę niewygodę z tym całym klubem.

- Słuchaj, teraz jestem w robocie i nie mogę się urwać. Jak skończymy zadzwonię do ciebie i zobaczymy jak sprawy stoją z Jerrym dobra? - wcześniej trochę tle gadał bo musiał się namyśleć co zrobić. Nie chciał wyjść na nieczułego niewdzęcznika przed kuzynem. No ale sprawa dla Adriana była priorytetowa. No i nie mógł zostawić reszty muszkieterów. Liczyli na niego. Miał nadzieję, że uda mu się dzięki tym drzwiom dostać do środka a potem odnaleźć Angie i Steve'a a potem resztę tej paczki młodych zaginionych.

Lhianann 26-05-2015 10:01

Painkiller
 
Spokojny krokiem Lull podeszła do agenta. Uśmiechnęła się do niego promiennie wyciągając prawą dłoń.
-Tally, Tally Frost.
- Agent, Bronson.
- powiedział z uśmiechem. - Tom.
-Miło mi, proszę prowadź. Szukam jakiegoś przytulnego lokum, ta okolica wydał mi się odpowiednia.-Lull idąc koło Bronsona szczebiotała na temat mieszkania jakie miała nadzieję znaleźć.
- To miła okolica, dobrze skomunikowana. Zresztą sam mieszkam niedaleko. Jeśli to mieszkanie ci się nie spodoba mogę zaoferować trochę mniejsze trzy ulice dalej.- zachwalał i opisywał okolice, aż w końcu stanęli pod drzwiami. Otworzył je i wpuścił Lull przodem.
- Jesteśmy. Na wprost salon, tu tak korytarzem sypialnia. Kuchnia na prawo…
Brunetka powoli oglądała mieszkanie jednocześnie szukając wzrokiem pozostałości po poprzedniej lokatorce, jednocześnie popijając kawę. Mieszkanie nie było złe, chodź jej własne o wiele bardziej jej odpowiadało, ale trzeba wczuć się w rolę, prawda?
Mieszkanie było wysprzątane i to bardziej niż powinno być. W kątach nie było nawet pyłka kurzu.
-Jeśli potrzebujesz, możemy wstawić meble - powiedział agent. - -Poprzednia lokatorka miała własne i zabrała wszytko.
Jeśli zdecyduje się na to mieszkanie, to wprowadzę się z meblami z poprzedniego, ale to dobra informacja w razie czego. Jak wygląda kwestia opłat i sąsiadów?

Mieszkanie 500 dolarów miesięcznie plus media, sąsiedzi są gratis.
Pozwoliła mężczyźnie dalej zachwalać mieszkanie. Intensywnie myślała nad poprzednią lokatorką. Jeśli nie wyprowadzała się z tego mieszkania samodzielnie to ci którzy jej w tym “pomagali”na pewno idealnie wszystko wysprzątali. Chyba jednak ślepa alejka…
Zaśmiała się uprzejmie z żartu agenta.
-O sąsiadów pytam, gdyż pracuję w różnych godzinach, czasem jeśli są to osoby starsze, lub rodziny z małymi dziećmi lepiej takie rzeczy wiedzieć wcześniej…
- Na pietrze większość to single, jest tylko jedna emerytka. Ale mila, nawet kolesi z firmy przeprowadzkowej na herbatkę zaprosiła.
-Właśnie, gdybym zdecydowała się na wprowadzenie, to czy współpracujecie z jakąś godną polecenia frimą przeprowadzkową?
- Obsługuje nas jedna firma, nie mamy z nimi kłopotów. Jak na razie nie zniszczyli nikomu żadnego mebla. Poprzednia lokatorka też im zleciła przewiezienie mebli.
-Doskonale. Można na nich namiar?
- Jasne -
pogrzebał w teczce i podał jej wizytówkę.

Po pożegnaniu się z agentem Lull spokojnie dopiła kawę. Mieszkanie okazało się fałszywym tropem, aczkolwiek miała przeczucie, że ów idealnie wysprzątany wygląd jest podejrzany.
Firma przeprowadzkowa? Warto się nimi zainteresować.
Z tym postanowieniem wróciła do biura i zabrała się za skrupulatne zbieranie danych na temat owej firmy.

Ehran 27-05-2015 10:24

// wspólny post z PPPP i Pipboy 'em

- Fajną laskę poderwałeś. - rzekła z uznaniem demonica, rzucając spojrzenie w stronę towarzyszki Wypłosza. - Jak ma na imię?
- Jasne, niebawem do ciebie dołączymy. - rzekła odchodząc, gdy Wypłosz ruszył w stronę przyjaciół Laury i szczeniaka.

Samemu powędrowała po nowej lśniącej błękitnym światłem ścieżce, by odnaleźć Godzillę. Ryzyko istniało, że i on ma pluskwy, a tego trzeba było się jak najszybciej pozbyć.
Mimo, iż klub pękał w szwach, a powietrze drgało dosłownie od muzyki, demonica szybko odnalazła swego dużego przyjaciela. Cóż, troszkę wystawał z tłumu - tak dosłownie.

- Hej, jak się bawisz?- zagadnęła. - przedstawisz mnie swemu przyjacielowi? - zapytała, spoglądając na dobrze zbudowanego pracownika ochrony klubu. znajomości wśród pracowników mogły im się bardzo przydać.
- Dasz mi na chwilę swoją komórkę, proszę? - zaszczebiotała słodko, by postronni nie domyślili się niczego. Dziewczyna była niemalże pewna, iż dostanie komórkę bez potrzeby wyjaśniania celu. Zresztą Godzilla do głupich nie należał, a jeśli ktoś tak myślał, to na własną zgubę, w mig domyśli się, że chodzi zapewne o usuwanie ewentualnego podsłuchu, wszak to było to, czym Angie zajmowała się, gdy ją opuścił.
Przez chwilę dziewczyna coś stukała na komórce, przekopiowując antywirusa i skanując urządzenie. Po czym oddała je właścicielowi.

- O cześć Agnes. To jest Dwight, mój kuzyn. Dwight, to jest Angie, właśnie z nią siedzimy razem nad tą sprawą co ci mówiłem. - Jay wziął na siebie część przedstawienia swojego kuzyna ze swoją przyjaciółką. Na pytanie o telefon się nie zdziwił w końcu mówili o tym wcześniej. Widocznie bystrzejsza i bardziej techniczna para muszkieterów wymyśliła jak pozbyć się syfa z komórek i reszty sprzętu. Oddał więc swój telefon bez większej zwłoki i ceregieli. Nie wtrącał się też do dociekań kumpeli o tę maszynę, zakładał, że ma dla niej jakieś konkretne zastosowanie skoro tak ją to interesuje. W razie czego jednak był gotów wesprzeć ją by namówić kuzyna i prawie bliźniaka do wypowiedzi na temat tych gadżetów.

Jeszcze przez jakiś czas Angie rozmawiała z kuzynem Godzilli, udając zaciekawienie klubem. Pracą ochrony, sprzętem, tu w szczególności zapytała o maszynę do tworzenia sztucznej mgły bądź piany, no i cóż, lekko się rumieniąc, zapytała również o Ustronne miejsca, gdzie dwoje mających się ku sobie mogło by znaleźć odrobinkę prywatności.
- to klub nie burdel tu nie ma pokoików na godziny - zażartował obrzucając ją jednoznacznym spojrzeniem ochroniarz.

W chwilę później przyszedł SMS od Wypłosza, pojawiając się w rozszerzonej rzeczywistości w polu widzenia dziewczyny.
[i]- Stevie nas szuka. rzekła do Godzilli. [i]- chodź, zaprowadzę cię.

Już z oddali Angie pomachała siedzącemu przy stoliku Stevie 'owi.
- Cześć jestem Angie, a to jest Jay . - rzuciła dziewczyna witając się z nowymi przyjaciółmi Wypłosza.

Jay kiwnął głową i dał się zaprowadzić wystrzałowej blondynce do ostatniego z ich trio będących wewnątrz klubu. Uśmiechnął się do Stevena i pomachał mu ręką przez tłum jak tylko zobaczył go siedzącego przy stoliku z widocznie kumplami tych młodych. Po drodze Angie wyłuszczyła mu ogólnie założenia planu z zagadaniem Kate i Sama a po przedstawieniu przy stoliku już wiedział o których to chodzi.
- Czym jeździsz? - Godzilla dał znać o swoich priorytetach gdy siedząc przy stoliku nowo poznanych znajomych zagadnął Sama ale i popatrywał na tę drugą blondynkę przy stoliku. Zgodnie ze swoją filozofią ludzie byli samochodami a samochody ludźmi. Po pojazdach które Atkinsonowi jakoś wpadały w oko i pamięć wręcz w naturalny sposób było mu dużo łatwiej ocenić i zapamiętać właściciela. Para zaginionych młodych ludzi nie miała jeszcze własnych bryk i dlatego Jay’owi jawili się jako bezbarwni i tajemniczy bez naturalnego dla niego motoryzacyjnego wskaźnika miejsca i statusu w ludzkiej hierarchii. A do tego faceci na ogół lubili gadki o samochodach zwłaszcza jak mieli się czym pochwalić. Jak Jay miał czym to na okrągło mógł gadać o ich buicku nawet jeśli nie zdradzał, że to KITT. Poza tym prócz samochodów mógł jeszcze pogadać o wyrywaniu kończyn, imprezach, wyścigach co jednak wolał sobie zostawić na później.

Angie natychmiast zaprzyjaźniła się z dziewczynami, w szczególności z Kate. Wypytywała dziewczynę dyskretnie o Sama, chłopaka, o którego zazdrosny był Jimmy. Udawała zainteresowanie, i chciała zbadać grunt, jak i pozyskać jakieś wskazówki od nowych koleżanek. Równocześnie odpowiadała, a może i zachęcała dziewczyny, jeśli chodziło o potężnie zbudowanego Jaya i Wypłosza.
Okazało się, że Kate i Sam są jedynie przyjaciółmi, dobrze, uproszczało to sprawę i demonica nie musiała bawić się w delikatne balansowanie i rozgrywanie uczuć dzieciaków we własnych celach.
Po nawiązaniu nici porozumienia z dziewczętami, zabrała się za Sama. W sumie już podczas plotkowania z dziewczętami, posyłała mu niedwuznaczne sygnały.

- Idziemy potańczyć? - zaproponowała ciągnąc całą paczkę na parkiet.
Panujący w klubie hałas i mrok ułatwił trzem muszkieterom uzgodnienie planu, w szczególności, iż nie wszyscy z nich musieli być blisko fizycznie, by się nawzajem znakomicie słyszeć.
Klika ruszała kilka razy na parkiet, by potem powrócić do stolika i zaspokoić pragnienie kolorowymi drinkami. Towarzystwo było coraz bardziej wstawione, wypieki gościły już niemalże nieustannie na twarzach, a wypady na parkiet co róż zastępowały drinkowanie i na odwrót.

Stevie dopiero wrócił do stolika przyholowując dziewczynę, którą poznał przed barem. Dziewczyna była wyraźne zmęczona intensywnym tańcem:
Może teraz ty ze mną zatańczysz? - Stevie pochylił się nad Kate. Koleżanka Laury zmierzyła go wzrokiem. Niepozorna sylwetka dzieciaka nie była zbyt zachęcająca, ale w zasadzie… Kate skinęła głową:
Ale krótko - zastrzegła się.
Jak najkrócej - zapewnił Wypłosz.
Angie skinęła na Godzillę, kiedy Stevie i Kate oddalali się od stolika.

Angie zaciągnęła towarzyszkę Stevie 'a, cóż, by nie przeszkadzała, na małą rundkę po drinki. Przy okazji, niby przypadkowo, przechodząc blisko urządzeń wytwarzających sztuczną mgłę. Zagadała do DJ 'a, udając zainteresowanie. Nie trwało długo, jak zgodził się pokazać jak działa. Po kilku chwilach, muzyka zrobiła się bardziej nastrojowa a wnętrze klubu wypełniła gęsta, jakby nadnaturalna mgła.
Angie jeszcze została tam, plotkując z towarzyszką Wypłosza i obsługą. Stevie potrzebował trochę czasu sam na sam z Kate i Angie postanowiła mu go dać.

Jay widząc, że Stevie zaczyna ugadany wcześniej numer i sygnał od Angie również się podniósł. - Bujnie się? - spytał szczerząc się do niej bezczelnie. Nie wpadł jak inaczej w miarę naturalnie ruszyć śladem pierwszej parki.
Potem w tym gibaniu się, które Jay znalazł się blisko pierwszej pary co właściwie było częsta na imprezach. Zignorował fakt kiedy Angie sprytnie urwała się by zrobić swój kawałek z dymarką a sam gibał się tak by zasłonić sobą drobną w końcu parkę. Ale właściwie gdy poczuł rytm muzy w żyłach poddał mu się i zaczął się naprawdę dobrze bawić. Ruchy stawały się co raz szybsze i bardziej groteskowe świadczyły jednak o sporym wysportowani wielkoluda. w końcu nawet wykonał w miejscu przewrót w tył lądując z powrotem raźno na nogach i od razu schodząc do przyklęku z pięścią przy podłodze. Widział ten numer na jednym z filmów o superbohaterach i bardzo mu się to podobało bo wyglądało kozacko.

Gęsty dym spowił tańczących, ale Wypłosz kątem oka złowił zawalistą sylwetkę Godzilli. Nadszedł czas.
Kate - dzieciak wyszeptał, przytulając się w tańcu do dziewczyny i jednocześnie kierując ją w stronę ściany. Nie uczynił tego zręcznie, widać było skrępowanie w jego ruchach.
Słucham? - głos dziewczyny brzmiał niepewnie, nagła fizyczna bliskość Steviego była dla niej wyraźnie niekomfortowa.
Spójrz mi w oczy - Wypłosz przemówił z niezwykłą dla siebie stanowczością.
Ale… - Kate oponowała, ale mimo wszystko uniosła wzrok. Ich spojrzenia się spotkały - O co… - dziewczyna przełknęła ślinę wpatrzona w oczy Wypłosza - ...ci… - odruchowo zacisnęła dłonie na jego ramionach, jednak po chwili zwolniła uścisk. Stevie przytulił się do Kate przyciskając jej bezwładne ciało do ściany.
Powiedz - rozkazał - kiedy dokładnie Laura stała się nerwowa - nie doczekał się odpowiedzi, wola Kate wciąż jeszcze stawiała opór żądaniom Wypłosza.
Patrz mi w oczy - Stevie mówił. Muzyka przycichła, klub stał się niematerialny, jak z innego świata. Tylko Wypłosz był naprawdę. Jego głos był ogłuszający niczym grzmot, spojrzenie wypełniało cały wszechświat Kate - Kiedy Laura stała się nerwowa? Czy to było w trakcie wizyty w korporacji?
Nie - emo w końcu odpowiedziała - Nie, pożegnałyśmy się o 15:12, po dniach kariery. Dopiero następnego dnia, przyszła do szkoły bardzo zdenerwowana o 6:58.
Opisz jej stan.
Zaszczuta - zajęczała Kate - Dużo uważniej obserwowała ludzi i samochody. Była ostrożna, wyglądała kogoś. Była gotowa do ucieczki lub walki.
A Szczeniak? - głos Wypłosza wypełnił echem umysł Kate.
Ja…
A Szczeniak? - pytanie było tak bolesne jak smagnięcie biczem.
Na początku był normalny. Potem udzieliło mu się zdenerwowanie Laury.
Co dostaliście od Electronic Inc.?
Reklamową torebkę. Smycz, dwa breloki, cztery ulotki.
Wystarczy - powiedział Wypłosz, a ściany wokół Kate zaczęły się rozpadać. Poetka-amatorka odruchowo krzyknęła.

Dzięki za taniec - powiedział Wypłosz wracając z Kate do stolika - A może teraz my potańczymy? - zwrócił się z pytaniem do dziewczyny z którą wszedł do klubu. Ta zmierzyła go wzrokiem:
Spierdalaj, jestem tu z facetem - zaprotestowała. Stevie przeprosił i wycofał, żegnany śmiechem Stana. Zarówno blachara jak i kolega Laury zdołali już zapomnieć.

Mike 27-05-2015 17:18

Port
Ochroniarze fachowo i sprawnie przeszukiwali teren, zbliżając się do przyczepy. Najwyraźniej nie byli cieciami, raczej dorabiającymi do emerytury byłymi gliniarzami. Prznajmniej jeden z nich, wyglądał na pięćdziesiątkę, ale ruchy miał dziarskie i pewne. Za to drugi pewnie miał ze 20 lat, ale za to na pewno miał karnet na siłkę.
W końcu obeszli dookoła przyczepę, i spotkali się przed drzwiami. Starszy stanął z boku, tak by nie dostać drzwiami w razie czego i odruchowo położył dłoń na kolbie. Młodszy wciąż trzymając latarkę stanął po drugiej stronie i zapukał. Raz, drugi, trzeci.
- Wiem, że nie masz zmiany. Otwieraj. Musimy pogadać.

Gillian
Ledwo zdążyła odskoczyć gdy ponownie pojawia się na szosie. Dosłownie o włos minęła ją furgonetka. Szybko zeszła na chodnik. Popatrzyła na znaki. Hollywood. Może nie to w LA, ale zawsze. Nie pamiętała dokładnie, ale od Indian Creek dzieliło ja jakieś 15-20 mil marszu. A do szkoły mistrza Witza, jeszcze dalej. Taksówka czy komunikacja miejska? Ani jednego ani drugiego nie było widać. Za to na skrzyżowaniu stała budka telefoniczna.

Sinclair
Graba zaczął gwałtownie macać opustoszałe nagle siedzenie. Szybko zamknął okna, jakby spodziewał się, że dziewczyna gdzieś tam mimo wszytko jest.
- Kurwa mać! Widziałeś? - rzucił do ślepego.
- Akurat nie patrzyłem - odparł Sinclair z kamienną twarzą. - Jesteś ślepy, idioto. Czego się ciskasz?
- Nie twój interes - warknął Graba.

Zaparkowali na parkingu dla personelu i Graba poprowadził niewidomego wampira do prywatnych kwater Slade’a. Po drodze przejął ich jednak Alfred, ludzka prawa ręka Slade’a.
- Przyjmie was w sali grillowej, a gdzie dziewczyna?
- Znikła
- burknął Graba.
Po paru chwilach dotarli do sali grillowej, zazwyczaj była dostępna dla gości hotelu, ale dziś “sprawy techniczne” wyłączyły ją z użytku.
Przy drzwiach czekał Dymitrii.
- To nic osobistego, ale będę musiał cię skasować jeśli będziesz rozrabiał. - Powiedział do Sinclaira. Komu jak komu, ale członkowi oddziału Alfa wypadało wierzyć na słowo.
Alfred otworzył drzwi, Graba wprowadził ślepca. Już w progu poczuł żar ognia buchającego z jednego z grilli. Slade stał przy nim i grzebał pogrzebaczem podsycając ogień. Gdyby Sinclair mógł widzieć, zobaczył by zgodny grymas Dimitirego i Graby gdy musieli podejść bliżej ognia. Slade zaś nie wykazywał żadnych oznak niepokoju.
- Czy będę jeszcze potrzebny? - zapytał Alfred.
- Nie, poradzimy sobie.
Alfred skinął głową i wyszedł zamykając drzwi.

Lull
Znalezienie danych o firmie przeprowadzkowej nie stanowiło problemu. Operowali głównie na terenie Florydy. Oprócz przewożenia mebli oferowali także magazynowanie. Mieli spory magazyn w Miami oraz parę w sąsiednich miastach.
Na serwisach społecznościowych nikt po nich nie jechał specjalnie, ale i nie wychwalali ich pod niebiosa.
Grzebanie w sieci przerwało jej pukanie w futrynę. Jose, młodszy wspólnik, był Hiszpanem w drugim pokoleniu na emigracji.
- Wybacz, że przeszkadzam, ale jakiś koleś kręcił się koło twojego samochodu. Jak zagadałem do niego to bez słowa odszedł. Taki dziwny jakiś był. Wiesz, dredy, czarna koszulka… znasz typa?

Halfdan 27-05-2015 19:39

Gillian źle oszacowała docelowe miejsce w którym chciała się znaleźć. To wszystko przez to marudzenie Graby nad uchem! Celowała trochę dalej, ale wypadła na szosę. Na szczęście instynkty wzmocnione latami trenowania sztuk walki dały o sobie znać i Gillian płynnie wykonała jej autorski ruch - Taniec Wściekłej Modliszki usuwając się na bok i unikając furgonetki. Zamiast standardowego ukłonu, na koniec wykonała gest angielskich łuczników w stronę kierowcy. Przeskoczyła przez barierkę i od razu znalazła to czego szukała! Budka telefoniczna. Planowała użyć telefonu w jakimś McDonaldzie czy stacji benzynowej, ale już nie musiała się nad tym głowić. Wyjęła pięćdziesiąt centów i wrzuciła do automatu. Wyjęła swój notesik i odszukała numer do Adriana.
-Cześć, tutaj Gillian! Niestety muszę zgłosić problem, Cygan nam uciekł. Robiłam co mogłam, ale ja dopiero się uczę jak obsługiwać komórkę, nie mówiąc już o prowadzeniu auta, przecież wiesz... Jak dojechaliśmy na miejsce to Cygan zbił Grabę i był już praktycznie w wozie. Na szczęście wystraszyliśmy go i nie zabił Strikera. Wysyłanie ślepca i mnie do pościgów samochodowych to nie był dobry pomysł. Szybko dałam znać bardziej nadającym się do tego rodzaju zadań osobom z naszej grupy, mieliśmy podgląd ich pozycji na żywo jak na telewizorze i ścigaliśmy go samochodem Graby, on prowadził ale się jakoś do tego nie przykładał. No i w pewnym momencie Graba stwierdził że już go nie dogonimy, mimo że według mnie wciąż mieliśmy szanse ich dogonić i zawrócił w stronę hotelu Slade'a.
Jakby od razu Slade powiedział że będziemy się ścigać to byśmy wzięli KITTa. A tak to przedstawił nam sytuację w taki sposób, jakby to była wewnętrzna sprawa wampirów i koniecznie chciał mnie i Sinclaira -
mówiła szybko bo chciała mieć to już za sobą - Graba wiózł mnie i Sinclaira do hotelu Slade'a i nie chciał nas wypuścić ani dać nam zatelefonować, mimo iż mówiłam mu że mamy ważniejsze rzeczy do roboty! Uznałam że Graba i Slade będą chcieli zniekształcić raport na naszą niekorzyść, więc wymknęłam się z samochodu i dzwonie teraz do ciebie, w końcu ty jesteś szefem grupy a nie Slade. Bałam się że Slade będzie chciał mi założyć więzy krwi jak Grabie, albo jakoś podobnie namiesza mi w głowie. Sinclair niedługo dojedzie do hotelu Slade'a, mam nadzieje że nic mu nie zrobią... - zakończyła i czekała na odpowiedź. Nie była pewna czy to nie poczta głosowa, nie chciałaby powtarzać tego jeszcze raz.

Mike 02-06-2015 00:07

Port
Oba wilkołaki czekali w środku w ciszy rozpraszanej tylko swoimi oddechami. Z napięciem wpatrywali się w drzwi. W końcu drzwi otworzyły się i wpadł przez nie snop światla latarki.

Gillian
- Wolnego - ostudził wampirzyce Adrian - Slade poinformował mnie, że kazał Silnclairowi dobrać sobie kogoś. Dlaczego nie dobrał sobie… tego kolesia z gadającym samochodem?
- Jestem szefem wszystkich szefów, ale w sprawy wewnętrzne staram się nie ingerować. Slade może Grabie kazać was wozić tam i z powrotem. Mnie nic do tego. Teraz sobie nagrabiłaś ucieczką. Wiesz jaki jest Slade. Kombinuj jak go udobruchać. Ja mogę szepnąć za wami słowo, ale nie będę świecił za waszą gównianą organizacje pracy.
- Nie pytaj mnie co masz teraz zrobić, bo nie wiem. Doradziłbym wciągniecie w to Witza, ale macie rozwiązywać problemy między rasowe, a nie je stwarzać. Jedna rada… Chris może coś wykombinować, ale on jest na noże ze Slade’m. Może nie chcieć oberwać rykoszetem.
- O Sinclaira się nie martw… za bardzo. Powinien przeżyć jeśli nie puszczą mu nerwy i nie zrobi czegoś głupiego. Slade wezwał Dimitriego, więc to raczej nie będzie nic miłego.

Lhianann 02-06-2015 17:39

Psycho
 
Lull z wdzięcznością uśmiechnęła się do kolegi. Gdyby coś stało się jej Eleanor…
Odruchowo aż zacisnęła pięści. Wrzuciła do kieszeni krótkiej skórzanej kurtki portfel i kluczyki. Zbiegła schodami z trzeciego piętra ignorując windę. Dłużej by na nią czekała, piechotą nie musiała tracić czasu na nic.
Na parkingu skrupulatnie obejrzała swój samochód, na szczęście na lakierze nie było ani śladu czyjejkolwiek ingerencji.
Sprawdziła też opony. Również w porządku.
Zaś po facecie z dreadami jaki został jej opisany ani widu ani słychu.

Postanowiła jednak się dokładnie rozejrzeć, w razie czego, parking jest monitorowany.
Zastanowiła się przez chwilę, czy ów facet z dredami to nie przypadkiem ten sam, który się jej tak dziwnie przyglądał poprzedniego wieczora przed tajską knajpą.
Ale bez paranoi, w Miami kolesi z taką fryzurą było na pęczki…
Cóż, to teraz czas się jednak przejść do kanciapy ochrony.
Wolała nie ryzykować brzydkich niespodzianek.
Cóż od ochroniarzy nie oczekuje się znajomości wysokiej etykiety, ale do cholery jasnej, uprzejmość nic nie kosztuje.
Dla nich chyba jednak była bezcenna, bo dopiero po groźbie skontaktowania się z przełożonym pozwolili jej zerknąć na nagrania.

I chwała jej za upór, na nagraniu było widać, jak gość coś majstruje przy tylnym lewym kole. Ciekawe co tam, robił, zamierzała to dokładnie sprawdzić.
Mimo wszystko podziękowała ochronie i ruszyła na powrót na parking chcąc dokładnie sprawdzić co za niespodziankę jej zostawiono.
Obejrzała dokładnie koło i nadkole ale nic tam nie było, dopiero macanie tam gdzie wzrok nie sięgał dało rezultat.
Coś małego, wielkości pudełka zapałek przyczepione magnesem.

Lull fuknęła jak rozzłoszczona kotka. Z schowka samochodowego wyciągnęła latarkę ołówkową, zaś z bagażnika stary, acz starannie prany koc na jakim często leżała grzebiąc hoobystycznie w samochodzie i podwoziu gdy było trzeba.
Rozłożyła koc na asfalcie i wsunęła górną część ciała pod samochód. W zębach trzymała latarkę tak by dokładnie zobaczyć czym jest dodatkowy obiekt na jej ukochanej zabawce.
Ujrzała małe pudełeczko, metalowe. Z jednej strony mrugała czerwona dioda.
Diabli by to wzięli, na ładunek wybuchowy raczej za małe, poza tym tego typu niespodzianki najczęściej montowane są w pobliżu silnika, lub baku. Więc raczej lokalizator.
Raz kozie śmierć.

Wyszła spod samochodu po to by ze schowka wyciągnąć winylowe rękawiczki. Może udałoby się namierzyć dowcipnisia…
Ostrożnie dłońmi w cieniutkiej gumie ściągnęła podejrzane pudełeczko.
Cóż, trzeba będzie to sprawdzić.
Po tym, jak schowała koc i latarkę wrzuciła pudełeczko do czystego strunowego woreczka. Wybrała numer do Dysona. Było już w okolicach południa, powinien być już na nogach.
I był… tyle, że nie już a wciąż. Właśnie planował spadać do domu po nocnej przedłużonej zmianie.

-Dyson, ty albo kochasz tą prace, albo widok wypłaty po nadgodzinach.
Mam problem. Ktoś mi podczepił coś pod samochodem. Na środki wybuchowe za małe, ale na lokalizator już nie. Mogę wpaść wykorzystać waszego laboranta?
-Robię to dla kraju i ogólnego dobrobytu
opowiedział
- Przyjedź, Karl spojrzy na to. Ja spadam się przespać na czymś co nie zostawi mi odcisków klawiszy na twarzy. Zaprosił bym cie jako poduszkę, ale nie wiem czy wtedy bym zasnął.
-Sprawdzimy następnym razem kto będzie robić za czyja poduszkę, hymm?
Lull zaśmiała się na samą myśl tej małej łóżkowej “bitwy”.
-Na razie chce się dowiedzieć kim jest mój tajemniczy wielbiciel który chciał mnie śledzić.
-Karl to nasz as, przy najmniej na tej zmianie. Wykryje wszystko… chyba. No przy najmniej powinien…
-Jasne, sprawdzę tego waszego asa. Dzięki raz jeszcze. Chyba powoli zaczynam być ci winna dobrą kolację. Może ze śniadaniem. A teraz marsz do łózka, panie oficerze!
-Powiedział bym “tak mamo” ale to by była zbyt wielka perwersja. Ale chętnie widział bym cie jako pielęgniarkę doglądającą śmiertelnie rannego oficera.
-Jeśli zostaniesz kiedyś śmiertelnie ranny to rozważę tę opcję. Ale ani mi się waż robić tego specjalnie. A teraz serio, do domu, ja podjadę na posterunek sprawdzić co to za prezent.

Po skończonej rozmowie z Dysonem wróciła do biura po torbę w jakiej wylądował laptop i zapukała do drzwi wspólnika Jose.
-Jadę na policję. Ten gość jakiego widziałeś przy moim samochodzie coś tam podrzucił. Pewne lokalizator, ale wole to sprawdzić. Dzięki raz jeszcze za ostrzeżenie.
- Nie ma za co. Coś znalazłaś? Uszkodził coś?
-Nie na moje oko nic, ale za jedną z opon znalazłam to.
Pokazała mu na dłoni woreczek z pudełkiem na jakim ciągle świeciła się dioda.
-Ale wolę mieć pewność, no i może da się zdjąć odciski palców. Więc na policję z tym jadę.
- Dobry pomysł, w razie czego będziesz miała podkładkę
-Dokładnie o tym myślę. Lecę, jakby co jestem pod telefonem.

Na parkingu odsunęła od siebie nagłą potrzebę sprawdzenia wszystkiego raz jeszcze na podwoziu, ale gość z dredami miał za mało czasu by zmalować coś więcej.
Wsiadła do samochodu i ruszyła w stronę posterunku.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:02.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172