18-01-2022, 20:17 | #341 |
Reputacja: 1 | Kiedy Trenton wybrał na miejsce spotkania przestrzeń niedaleko dworca Spoon nie protestował. Prawdę mówiąc chyba ulżyło mu trochę, że nie będzie oglądał Reginy. Bo z Torreadorami to w sumie nigdy nie wiadomo. Jeszcze gotowa była całą akcje odwołać, bo „coś”. Kiedy wsiedli do samochodu Spoon nauczony posługiwać się nowym "inteligentnym telefonem" wybrał nieco dłuższą trasę. By zahaczyć o miejsca w pobliżu klubów. To był dobry sposób na szybkie polowanie. Jednak… Dziwna pora sprawiała, że ludzi na ulicy praktycznie nie było. Ale kiedy w końcu zaczynał tracić nadzieję, znalazł jednego gościa. Był no co tu dużo mówić wczorajszy, ale z drugiej strony wyglądał też na żywotnego. Spoon przejechał obok niego i zatrzymał się przecznicę dalej zostawiając Cath w samochodzie. Wrócił do niej po niecałych 15 minutach razem z portfelem mężczyzny. -To była czysta akcja. Gość nawet się nie zorientował, że coś jest nie tak. - Wampir pobieżnie obejrzał przywłaszczone fanty. Zawsze był to jakiś bonus a uwiarygodniało „napad”. W końcu usatysfakcjonowany ruszył prosto do dzielnicy Ambasad żeby zabrać Cath do domu. *** Po chwili byli już bezpieczni w schronieniu. Spoon spojrzał na zegarek na komórce. Idealne zgranie czasowe. Tylko… No… Byli sami. Zaniepokojony zadzwonił do Tonego. Ale wyglądało na to, że albo ma wyłączony telefon albo jest poza zasięgiem. W końcu przeniósł wzrok na Cath. -Nie podoba mi się to. – mruknął. - Mi też. - odpowiedziała Venture. -Czułem, że pomysł z rozdzielaniem się był zły. Ale nie mogłem już dłużej czekać. I sama zresztą widzisz, Arwyn już jest na celowniku tego całego Antigenu. – Spoon przetarł włosy nerwowym charakterystycznym dla niego gestem. -Mam tylko szczerą nadzieję, że nic im nie jest. Bo Bloody Hell nie wiem czy potrafiłbym ich znaleźć. – W końcu spojrzał na elektroniczne urządzenie na którym wyświetlały się zdjęcia ze środka muzeum. -Dobra skupmy się na jutrzejszym dniu. – Wampir spojrzał na broń którą posiadali. -Mamy kilka granatów ręcznych które zabrałem z magazynu Anny i dwa Colty. Jeden dla mnie drugi dla Ciebie. – Podszedł do rzeczy zorganizowanych przez Tonego. -Wezmę też karabin. Dam radę ukryć i go i colta pod płaszczem. A w kieszeń wezmę granaty.- Spoon chwilę się zastanawiał. -I… Cóż… Wolałbym ubrać coś innego niż to w czym widzieli mnie ci ludzie w magazynie, ale może wystarczy, że przefarbowałem włosy. – uśmiechnął się szeroko do Cath. -Idę o zakład, że ci frajerzy szukają charakterystycznego blondyna w czarnym płaszczu, a nie przeciętnego szatyna w hmn.. no… ciemnym płaszczu. – przeciągnął się i potarł oczy. - Może da radę popracować nad twoim wizerunkiem - mruknęła Ventrue. - Co jak co dodatki wiele zmieniają. - Następnie zajrzała do szuflady z szalami Astrid. -Też masz wrażenie, że teraz te noce są jakieś krótsze? – zapytał przyciągając sobie tableta, żeby zobaczyć rozmieszczenie wszystkich wejść do muzeum. Zaczynał już czuć zmęczenie… Zamknął oczy. Tylko na chwilę… *** Spoon słyszał nerwowe rżenie konia. Konia, który tańczył pod nim niespokojnie. Otworzył oczy i rozejrzał się dookoła zdezorientowany. Widział wojsko… Widział rudowłosą kobietę. Tylko… Był dzień, był kurwa dzień?! To… To niemożliwe. Bloody Hell… Co się dzieje? Koń powtórnie zarżał wyczuwając niepokój jeźdźca. Ale po chwili Whiliam już zrozumiał. Wiedział gdzie był. Ściągnął lejce żeby opanować konia i ruszył z innymi za WOLNOŚĆ! *** Tego co działo się potem nie sposób opisać. Tak pewne zwycięstwo po prostu wyślizgnęło im się z rąk. Przeciekło przez nie jak woda, czy raczej... krew... Rzymianie stawili opór. Jak oni kurwa dali radę odeprzeć konnicę? I skąd oni sami mieli konnicę? Bloody Hell co się tu działo? Kurwa muszą walczyć, bo ich wyrżną! Po prostu ich tu zaraz wyrżną! Spoon usłyszał przerażone rżenie i jego koń upadł. Tylko dzięki fuksowi zdołał uskoczyć zanim zwierz go przygniótł. Brodził w zmasakrowanych ciałach. Złapał jednego z uciekających, słyszał jak zadaje mu pytanie o Budykę. Podążył za wskazanym kierunkiem by zobaczyć odpowiedź. Ujrzał kłębowisko Rzymian. -No jasne…. – powiedział i wbrew wszystkiemu co go otaczało uśmiechnął się szeroko. Mocniej zacisnął rękę na uciekinierze. -No weź się w garść do kurwy nędzy! Musimy pomóc Budyce!– powiedział chwytając miecz popędził na wroga z bojowym okrzykiem. Spoon rycząc nabrał prędkości i wybił się w górę spadając na wrogów wziął zamach i ściął zaskoczonemu legioniści łeb. Chwilę później uderzył w stojącego obok niego żołnierza przecinając mu ostrzem tętnice. Krew trysnęła z szyi. Wzrok Spoona spoczął na kolejnym przeciwniku. Skrzyżowali miecze. Spoon zebrał siły przeniósł ciężar na lewą nogę i wyprowadził kopnięcie. Gdy zaskoczony przeciwnik wygiął się do tyłu uderzył odcinając mu dłoń dzierżącą miecz. -Budyka! - zaryczał. - Budyka!!! - powtórzył. Próbował wyłowić ją w tłumie. Po dłuższej chwili zauważył kobietę. Walczyła z ziemi. Włócznią. Jej koń konał obok. Wokół krążyła trójka rzymskiej jazdy. Nagle została trafiona w bok z tyłu. Upadła na kolano. Drugi z jeźdźców zarzucił linę wokół niej. Wokół już zbierała się grupa kolejnych żołnierzy. I wtedy zauważyła go. - Ratuj…. moje…. córki… - krzyknęła tuż przed tym jak jeden z żołnierzy kopnął ją w plecy. Spoon czuł jak łzy spływają mu po twarzy. Tak bardzo chciał jej pomóc. W końcu krótko skinął jej głową i rzucił się do ucieczki spełnić ostatni rozkaz Budyki. Nawet nie rozkaz, a prośbę. Liczyła na niego, nie mógł jej teraz zawieść. Ruszył w miejsce gdzie zostawił swojego konia mając nadzieję że jego ogier się pozbierał. Potrzebował go… potrzebował konia. Zastał swoje zwierzę martwe. Rozejrzał się dookoła. Potrzebował transportu. Konia… Wykorzystując ogólne zamieszanie ruszył do jednego z Rzymskich żołnierzy który z wierzchowca okładał dwójkę jego współbraci. Spoon wykorzystał chwile gdy żołnierz się wychylił chwycił go za dłoń pociągając za sobą. I… Szczęście mu dopisało. Mężczyzna stracił równowagę. Spoon nie oglądał się na to co zrobią mu jego ludzie. Wskoczył na konia i skierował się na poszukiwanie córek Budyki. Nie było to łatwe. Po drodze cały czas wierzchowiec mijał uciekających żołnierzy piechoty. Żołnierzy, którzy nie mieli szans w starciu z lekką rzymską konnicą. Wszyscy byli martwi, a ci którzy nie zginą od razu trafią do niewoli. W kajdanach będą budować wielkie imperium. W kamieniołomach. Na drogach przecinających cały znany świat. Ścisk w gardle był niesamowity. I jeszcze się zwiększył gdy dotarła do wzgórz. Setki wojów napierało na tabory. W czasie ucieczki część cywilów została zdeptana. Ich armia zabijała się sama o siebie. I o swoje linie zaopatrzenia. Czuła to. Od początku powtarzała Budyce, że muszą się pozbyć cywilów. Że to niebezpieczne. Ścisnęła mocniej lejce. Są! Faktycznie, trzy dziewczyny były na wozie i próbowały się przedrzeć przez tłum spanikowanych ludzi. Wóz jednak nie miał jak przejechać i zostały w tyle. Gdyby zeszły, to nadal mogły zostać stratowane przez szykujący się do ucieczki tłum. Spoon natychmiast skierował wierzchowca w stronę wozu. Nie dbał o ludzi których będzie musiał stratować żeby się tam dostać. To były dzieci Budyki, ich nadzieja. Jej nadzieja. Zabierze je stamtąd. Musi. Wizja stopniowo rozmyła się….. To było wspomnienie… I rzeczą całkiem w porządku było by to gdyby to było jego wspomnienie. Jednak nie było. Czuł jak jego świadomość się odrywa od wspomnień wojowniczki. Jeszcze był nią lecz… Już coraz mniej. Wiedział, że zabrał dziewczyny. Trzy rudowłose, najstarsza była już kobietą i miała trzynaście albo nawet czternaście wiosen. Pozostałe dwie były podlotkami. Zapewnił im spokojny wieczór. Musieli się tylko jakiś czas ukryć, a potem odbudują rebelię. Wpatrywał się w ogień gdy usłyszał szelest. To co zrobił było odruchem. Przetoczył się w lewo dobywając gladiusa. Szykował się do walki. Nawet sparował jedno uderzenie. Ale przeciwnik był szybki. Bardzo szybki. Nadludzko wręcz. Wytrącił Spoonowi broń i powalił. Nagle poczuł jak unosi się nad ziemię ciągnięty za długie włosy. - Widziałam cię. Niepokonana w walce. Szybka. I taka pełna gniewu. - Za włosy trzymała ją blondynka w skórzanej zbroi. W drugiej dłoni trzymała okrwawiony miecz. Jak mogła być tak szybka? - Przysłużysz się sprawie buntowniczko! Ugryzła go. Ugryzła w szyję. I wtedy świat się rozpłynął. A później poczuła smak czegoś cudownego. Smak vitae. Spoon nie mógł się mylić. To była starożytna krew. Krew tak blisko Kaina, jak nigdy nie było mu dane być. I jego zmysły po prostu oszalały i natychmiast skoncentrował się na byciu tam, w tej dokładnie chwili. Cudowna, ekstaza prastarej krwi wołała do niego. Nie, krzyczała. Chciał by ta magiczna chwila trwała wiecznie. Czy mogła trwać wiecznie? Jednak szybko okazało się że nie mogła. Z trudem się oderwał. Blondynka szczerzyła do niego kły. - Gratuluje. Stałaś się rebeliantką. Spadkobiercą Kartaginy. Ja mam na imię Lannosea. Wypędzimy obcych z Brytanii. Będziemy kąpać się w ich krwi. Powiedz mi wojowniczko jak się nazywasz? - Gwenliian - Spoon zamarł słysząc swój głos. Zrozumiał kim był. Zrozumiał kiedy ją przemieniono. Cień wokól ogniska oplótł go bardzo mocno. Przez moment była tylko ciemność. A gdy się wybudził po głowie chodziło mu tylko to kiedy zmarła Budyka i ile lat Gwenliian Ferch Arwyn walczyła o Brytanię. Spoon był przestraszony. On… Pił krew Arwyn, Kiedy…? Jak…? Czy Brusilla wiedziała. Oczywiście to głupie musiała wiedzieć. Arwyn była na czele Bruhja. To był zaszczyt. Dostąpił zaszczytu, tak. Na pewno nie było inaczej. Nie… Nie zrobił nic złego. I… To… To dobrze, że to sobie przypomniał to im pomoże. Mu pomoże… Potrząsnął głową pozbywając się resztek wspomnień. -Cath. - zawołał chcąc mieć ją przy sobie. Chcąc osadzić się w teraźniejszości. Wyciągnął dłonie po tableta na których chwile temu sprawdzali muzeum. Szukał czy znajdzie jakieś wzmianki o Budyce i o Lannosea. To mogło być teraz ważne. Ostatnio edytowane przez Rot : 18-01-2022 o 20:50. |
20-01-2022, 14:31 | #342 |
Reputacja: 1 | Wieczór. Apartament w dzielnicy Ambasad.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
22-01-2022, 12:04 | #343 |
Reputacja: 1 | Spoon przeglądał notatki z wystawy zafascynowany. Odtwarzał z pamięci ustawienie wojska, jak i przebieg bitwy. Był też zainteresowany losem Budyki i jej córek gdy nagle uderzyło go to co robił. A co robił? No kurwa tracił czas. Więc postanowił się skupić na tym co ważne i wrócił do przeglądania wejść do budynku muzeum. Dobra z Trentonem umówili się niedaleko dworca. Około 22;00. Tak... Chyba nie pamiętał teraz ale był pewien, że zapisał czas spotkania w telefonie. Była 18;00 mieli więc trochę czasu. Wybrał telefon do Chun. Musiał sprawdzić czy wszystko jest gotowe i czy w końcu zdecydowała się im towarzyszyć. -Wszystko w porządku? - zapytał milczącą Cath. -To nasz wielki dzień śliczna. Jesteś w formie? Mamy chyba jeszcze trochę czasu możemy zahaczyć o elizjum. Wczoraj karmiłaś naszą uroczą czarnoskórą maskotkę to pewnie jesteś głodna. A my musimy być w formie najlepszej formie. I... Spoon zastanowił się. -Ci komandosi mają urządzenia do wyławiania nas z tłumu... Ale bez nich nas nie widzą tak jak zwykli ludzie. Może warto byłoby zabić kilku na starcie i zabrać im mundury. Na swoich na pewno zwracają mniejszą uwagę niż na obcych. No w każdym razie przegadamy jeszcze to jaką trasę ma dla nas Trenton. Bo może nie będzie to konieczne. - powiedział Spoon robiąc kilka zdjęć planu muzeum na dostępnych dla zwiedzających stronach. Chciał wiedzieć co gdzie jest. Zwłaszcza drogi ewentualnej ucieczki. Ostatnio edytowane przez Rot : 23-01-2022 o 10:29. |
23-01-2022, 10:13 | #344 |
Reputacja: 1 |
__________________ Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett Ostatnio edytowane przez Wisienki : 25-01-2022 o 17:41. |
27-01-2022, 15:51 | #345 |
Reputacja: 1 | Spoon pokiwał głową na słowa Cath. Kanały... No... To brzmiało sensownie. Tylko... Powinien się przygotować. Jeszcze raz spojrzał na godzinę. Była 18;00. Internecie wyczytał, że sam Wernisaż zaczyna się o 21;00. Nie mieli w sumie dużo czasu. W końcu wstał. -Cath słuchaj. Ten Wernisaż zaczyna się o 21;00. Jest mało czasu a kilka rzeczy chciałbym ogarnąć na tą wyprawę. Jak masz jakąś kasę to wydaj jakąś dyspozycję, żeby mi ją przekazali. Ją i samochód. Kupię co potrzeba. Sama przecież też świetnie poradzisz sobie z polowaniem. Spotkamy się pod adresem który przekazał nam Trenton. Weźmiesz jakąś tą no...Taksówkę. Uważaj na siebie. - powiedział zbierając wszelkiej maści broń jaką mieli i pakując ją do toreb po zakupach. W końcu skierował się w stronę wyjścia. Zatrzymał się przy recepcji i zabrał 5 kart płatniczych zostawiając jedną Cath. Słyszał od recepcjonisty o dziennym limicie 5000 funtów i nie wiedział, czy to dużo czy mało więc nie chciał ryzykować. No i z nowych kluczyków się ucieszył... Kolejna noc kolejny wóz... Taaa... Do czegoś takiego mógł się przyzwyczaić. W końcu ruszył sprawdzić swoje nowe cudo i doznał. Wzruszenia. To była miłość od pierwszego wejrzenia. A jak odpalił wóz i on ożył podświetlając deskę rozdzielczą dziwnym niebieskawym blaskiem - to naprawdę miał wrażenie jakby jego martwe serce samo z siebie zabiło. Czule przejechał po kierownicy ręką. -Nazwę cię ślicznotką kochanie. Bo Bloody Hell zasługujesz na to miano. - Wpisał na telefonie nazwę najbliższej galerii handlowej i ruszył tam z piskiem opon. Kiedy już był na miejscu to miał ułożoną w głowie hierarchie rzeczy które chciał znaleźć. Gdy się rozglądał na jednej z witryn sklepów dostrzegł napis ' Sprzęt Survival' i poczuł że to jest to. Na miejscu zaopatrzył się w kilka czarnych wodoodpornych plecaków od razu myśląc o każdym z heroldów i kilka latarek, w tym czołowe, żeby pozostawić sobie wolne ręce jak i te survivalowe z długim okresem działania. Gdyby... Coś poszło źle. I kiedy rozmawiał ze sprzedawcą o tym, że lubi podchodzić nocą zwierzynę a ona się płoszy i czy nie ma jakiś latarek które, no... Jakoś mniejszy ten strumień światła by rzucały. To sprzedawca polecił mu noktowizor. Spoon zapytał jak on działa i kiedy sprzedawca powiedział, że wykrywa temperaturę ciała to wampira przeszedł dreszcz. Zrozumiał. To... Dzięki temu ich widzieli. Dzięki temu zrozumieli, że nie są żywi. Spoon natychmiast kupił takich okularów na głowę 6 dla każdego z heroldów dochodząc do wniosku, że może to pomoże im wyrównać szansę w walce jaką teraz toczą. Następnie dobrał do tego liny i haki, 3 duże noże wojskowe, taśmę izolacyjną i... Apteczkę. Nie był pewien do końca po co mu apteczka. Ale doszedł do wniosku, że może się przydać. Tak jak zapalniczki, których wziął 3 pary. Potem zabrał się za nieprzemakające, czarne ubrania dla siebie i Cath. Wierzył że trafił z rozmiarem. Oczywiście czarnego nieprzemakającego płaszczu z kapturem również nie mogło zabraknąć w tym zestawieniu jak i ciuchów na zmianę. Po chwili zastanowienia zabrał się też za poszukiwanie czarnych rękawiczek i kilku par kominiarek. Na końcu przypomniał sobie również, jak usiłował włamać się do garderoby Szczurzyce i że poległ na tym bo nie miał sprzętu. Oczywiście sprzętu do włamań nie mógł dostać w sklepie. Dlatego kupił scyzoryk z kilkoma małymi kluczami i śrubokrętami które wyglądały obiecująco tak jak... Cążki do metalu i rękawiczki izolacyjne. W sumie pęczęk drutu, też kupił. No i łopatę. Tą łopatę to już sam nie wiedział dlaczego wziął, może dlatego, że była solidna. Na końcu wyszukał jeszcze małego drona z latarką i kamerką. Nie wiedział czy mu się przyda ale zawsze kochał gadżety więc zapragnął go mieć. Podczas tych zakupów zrobił kilka rund do samochodu i z powrotem. W końcu przypomniał sobie, że miał kupić 6 nowych telefonów na kartę i gdy dokonał tego zakupu zadowolony z siebie mógł ruszyć na miejsce spotkania. Był pewien, że pamiętał o wszystkim. Ostatnio edytowane przez Rot : 27-01-2022 o 16:06. |
30-01-2022, 18:39 | #346 |
Reputacja: 1 | Cath wyszła z mieszkania niedługo po swoim towarzyszu. Głód przypominał jej, że wczorajszej nocy widziała w okolicy piękny neon
__________________ Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett Ostatnio edytowane przez Wisienki : 31-01-2022 o 12:16. |
07-02-2022, 08:33 | #347 |
Reputacja: 1 |
__________________ The cycle of life and death continues. We will live, they will die. |
07-02-2022, 11:01 | #348 |
Reputacja: 1 | Tony podszedł do sejfu cmokając z przekąsem. Czy da radę to otworzyć. Wszystko zależało od rodzaju sejfu. Taki na klucz nie byłby większym problemem. Kilka wytrychów i po sprawie, ale ten był inny. Miał szyfr a to oznaczało, że nie obejdzie się, albo bez borowania w odpowiednich miejscach i nadziei, że zamek nie wisi na szklanej płycie, bo po jej złamaniu próby otwarcia byłby nadaremne, albo trzeba było złamać kod. Opcja z wierceniem odpadła naturalnie, bo niby czym miałby Tony rozpruwać sejf? Podrapał się po głowie. Podszedł do niego sędzia i wymienili kilka uwag na temat szyfrowego zamka firmy CENCON. Potem Tony wziął się do roboty. Poruszył pokrętło w jedną i w drugą stronę, próbując wyczuć ukryty za stalową płytą mechanizm. W końcu zakręcił 5 razy w prawo i zamek zatrzymał się na pierwszej zapadce, potem cztery obroty w lewo i zamek znów stanął w dopowiednim miejscu. Potem musiał zacząć kilka razy od nowa, bo trzecia zapadka po trzech obrotach w kierunku zgodnym z kierunkiem wskazówek zegara nie była taka łatwa do odnalezienia, ale w końcu i trafił na kolejną liczbę. Teraz dwa obroty w lewo. -Piece of cake! - syknął Tony, po tym jak wyczuł bezbłędnie czwartą liczbę z kombinacji. A po kolejnych kilku próbach ustalił cały kod. Przekręcił zamek w lewo, ten stawił spodziewany opór, gdy mechanizm uwalniał wszystkie zapadki. Przekręcił masywną klamkę i poczuł jak jego ciałem wstrząsa niespodziewane, piekielnie bolesne drgawki, a dłoń spoczywająca na klamce zaczyna dymić, (podobnie jak jeden z butów). Sędzia zareagował błyskawicznie i co najważniejsze przytomnie, zdzielając Brujaha drewnianym krzesłem, odcinając go od przechodzącej przez kainitę energii: - Fucking rats! - wrzasnął odskakując i uderzając w komputerową aparaturę. Włosy Tonego stały dęba a wnętrze dłoni było nadpalone: - Jebane skurwysyny podłączyły sejf do prądu! Go to hell you fucking cunt! - pogroził zaciśniętą lewą pięścią wyimaginowanemu nosferackiemu wynalazcy. Prawda była taka, że gdyby był tu sam, lub gdyby był żywy, to byłby już trupem. Chwilę bolącą jak cholera dłoń, spojrzał na nadpaloną podeszwę buta, uspokoił się nieco i rzucając pod nosem inwektywy na szczury odłączył pomysłowo podłączony do sejfu prąd. Teraz wszystko stało przed kainitami otworem… |
07-02-2022, 11:43 | #349 | ||||||
Reputacja: 1 |
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. | ||||||
07-02-2022, 20:40 | #350 |
Reputacja: 1 | Spoon był zirytowany, że Chun się rozłączyła. On sam zazwyczaj radził sobie z ogonem po prostu go rozwalając jak wtedy w policyjnym wozie. No ale… Może teraz nie było to zwyczajnie możliwe? Na szczęście chociaż Trenton był na czas, ubrany w prawidłowy sposób i szybko Spoon zwrócił uwagę na jego buty… I… Taaak… Myślał o tym, ale nie był pewien czy da radę w czymś takim szybko się przemieszczać w razie pościgu. Dlatego został przy swoich wojskowych glanopodobnych butach do których no cóż… zdążył się już przyzwyczaić. I wkrótce wylądowali w ściekach i ich wyprawa jak można się domyśleć do przyjemnych nie należała. W kanałach było ciasno. Trenton brodził w gównie… Spoon póki co nie widział takiej potrzeby. Mieli czas. Nikt ich nie ścigał. Chociaż po pewnym czasie zaczął dochodzić do wniosku, że brodzenie w tym cholernym ścieku byłoby znacznie wygodniejsze. Kiedy dotarli do rozwidlenia tunelu i ujrzeli przyczepę to wampira w pierwszej chwili zatkało. No bo jak to w ogóle było możliwe? Dopiero potem doszedł do wniosku, że ktoś musiał tu chyba przynieść części i potem złożyć. To… To było logiczne wytłumaczenie. No… Chyba. Kiedy Trenton wspomniał o Nosferatu który w nim żyje Spoon przez chwilę wpatrywał się w wóz. W końcu przypomniał sobie niedawną rozmowę ze Szczurzycą i doszedł do wniosku, że to jest niepotrzebna strata czasu i nerwów. -Chcę znaleźć Arwyn. Ona… Ona… - przyłapał się na tym, że chce powiedzieć o Brusilli. Ale ugryzł się w język, to był przecież ghul Toreadorki, mógł zachować jakąś dyskrecje. -Ona jest nam potrzebna. A to jest niepotrzebna strata czasu. – Spojrzał na Cath. -Prawda śliczna? |