Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-01-2022, 20:17   #341
Rot
 
Rot's Avatar
 
Reputacja: 1 Rot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputację
Kiedy Trenton wybrał na miejsce spotkania przestrzeń niedaleko dworca Spoon nie protestował. Prawdę mówiąc chyba ulżyło mu trochę, że nie będzie oglądał Reginy. Bo z Torreadorami to w sumie nigdy nie wiadomo. Jeszcze gotowa była całą akcje odwołać, bo „coś”.
Kiedy wsiedli do samochodu Spoon nauczony posługiwać się nowym "inteligentnym telefonem" wybrał nieco dłuższą trasę. By zahaczyć o miejsca w pobliżu klubów. To był dobry sposób na szybkie polowanie. Jednak… Dziwna pora sprawiała, że ludzi na ulicy praktycznie nie było. Ale kiedy w końcu zaczynał tracić nadzieję, znalazł jednego gościa.
Był no co tu dużo mówić wczorajszy, ale z drugiej strony wyglądał też na żywotnego. Spoon przejechał obok niego i zatrzymał się przecznicę dalej zostawiając Cath w samochodzie.
Wrócił do niej po niecałych 15 minutach razem z portfelem mężczyzny.
-To była czysta akcja. Gość nawet się nie zorientował, że coś jest nie tak. - Wampir pobieżnie obejrzał przywłaszczone fanty. Zawsze był to jakiś bonus a uwiarygodniało „napad”.
W końcu usatysfakcjonowany ruszył prosto do dzielnicy Ambasad żeby zabrać Cath do domu.

***
Po chwili byli już bezpieczni w schronieniu. Spoon spojrzał na zegarek na komórce. Idealne zgranie czasowe. Tylko… No… Byli sami.
Zaniepokojony zadzwonił do Tonego. Ale wyglądało na to, że albo ma wyłączony telefon albo jest poza zasięgiem. W końcu przeniósł wzrok na Cath.
-Nie podoba mi się to. – mruknął.
- Mi też. - odpowiedziała Venture.
-Czułem, że pomysł z rozdzielaniem się był zły. Ale nie mogłem już dłużej czekać. I sama zresztą widzisz, Arwyn już jest na celowniku tego całego Antigenu. – Spoon przetarł włosy nerwowym charakterystycznym dla niego gestem.
-Mam tylko szczerą nadzieję, że nic im nie jest. Bo Bloody Hell nie wiem czy potrafiłbym ich znaleźć. – W końcu spojrzał na elektroniczne urządzenie na którym wyświetlały się zdjęcia ze środka muzeum.
-Dobra skupmy się na jutrzejszym dniu. – Wampir spojrzał na broń którą posiadali.
-Mamy kilka granatów ręcznych które zabrałem z magazynu Anny i dwa Colty. Jeden dla mnie drugi dla Ciebie. – Podszedł do rzeczy zorganizowanych przez Tonego.
-Wezmę też karabin. Dam radę ukryć i go i colta pod płaszczem. A w kieszeń wezmę granaty.- Spoon chwilę się zastanawiał.
-I… Cóż… Wolałbym ubrać coś innego niż to w czym widzieli mnie ci ludzie w magazynie, ale może wystarczy, że przefarbowałem włosy. – uśmiechnął się szeroko do Cath.
-Idę o zakład, że ci frajerzy szukają charakterystycznego blondyna w czarnym płaszczu, a nie przeciętnego szatyna w hmn.. no… ciemnym płaszczu. – przeciągnął się i potarł oczy.
- Może da radę popracować nad twoim wizerunkiem - mruknęła Ventrue.
- Co jak co dodatki wiele zmieniają. - Następnie zajrzała do szuflady z szalami Astrid.
-Też masz wrażenie, że teraz te noce są jakieś krótsze? – zapytał przyciągając sobie tableta, żeby zobaczyć rozmieszczenie wszystkich wejść do muzeum.
Zaczynał już czuć zmęczenie… Zamknął oczy. Tylko na chwilę…
***
Spoon słyszał nerwowe rżenie konia. Konia, który tańczył pod nim niespokojnie. Otworzył oczy i rozejrzał się dookoła zdezorientowany. Widział wojsko… Widział rudowłosą kobietę. Tylko… Był dzień, był kurwa dzień?! To… To niemożliwe. Bloody Hell… Co się dzieje? Koń powtórnie zarżał wyczuwając niepokój jeźdźca.
Ale po chwili Whiliam już zrozumiał. Wiedział gdzie był. Ściągnął lejce żeby opanować konia i ruszył z innymi za WOLNOŚĆ!
***
Tego co działo się potem nie sposób opisać. Tak pewne zwycięstwo po prostu wyślizgnęło im się z rąk. Przeciekło przez nie jak woda, czy raczej... krew... Rzymianie stawili opór. Jak oni kurwa dali radę odeprzeć konnicę? I skąd oni sami mieli konnicę? Bloody Hell co się tu działo? Kurwa muszą walczyć, bo ich wyrżną! Po prostu ich tu zaraz wyrżną!
Spoon usłyszał przerażone rżenie i jego koń upadł. Tylko dzięki fuksowi zdołał uskoczyć zanim zwierz go przygniótł. Brodził w zmasakrowanych ciałach. Złapał jednego z uciekających, słyszał jak zadaje mu pytanie o Budykę.
Podążył za wskazanym kierunkiem by zobaczyć odpowiedź. Ujrzał kłębowisko Rzymian.
-No jasne…. – powiedział i wbrew wszystkiemu co go otaczało uśmiechnął się szeroko. Mocniej zacisnął rękę na uciekinierze.
-No weź się w garść do kurwy nędzy! Musimy pomóc Budyce!– powiedział chwytając miecz popędził na wroga z bojowym okrzykiem.
Spoon rycząc nabrał prędkości i wybił się w górę spadając na wrogów wziął zamach i ściął zaskoczonemu legioniści łeb. Chwilę później uderzył w stojącego obok niego żołnierza przecinając mu ostrzem tętnice. Krew trysnęła z szyi. Wzrok Spoona spoczął na kolejnym przeciwniku. Skrzyżowali miecze. Spoon zebrał siły przeniósł ciężar na lewą nogę i wyprowadził kopnięcie. Gdy zaskoczony przeciwnik wygiął się do tyłu uderzył odcinając mu dłoń dzierżącą miecz.
-Budyka! - zaryczał.
- Budyka!!! - powtórzył. Próbował wyłowić ją w tłumie.
Po dłuższej chwili zauważył kobietę. Walczyła z ziemi. Włócznią. Jej koń konał obok. Wokół krążyła trójka rzymskiej jazdy. Nagle została trafiona w bok z tyłu. Upadła na kolano. Drugi z jeźdźców zarzucił linę wokół niej. Wokół już zbierała się grupa kolejnych żołnierzy. I wtedy zauważyła go.
- Ratuj…. moje…. córki… - krzyknęła tuż przed tym jak jeden z żołnierzy kopnął ją w plecy.
Spoon czuł jak łzy spływają mu po twarzy. Tak bardzo chciał jej pomóc. W końcu krótko skinął jej głową i rzucił się do ucieczki spełnić ostatni rozkaz Budyki. Nawet nie rozkaz, a prośbę. Liczyła na niego, nie mógł jej teraz zawieść.
Ruszył w miejsce gdzie zostawił swojego konia mając nadzieję że jego ogier się pozbierał. Potrzebował go… potrzebował konia.
Zastał swoje zwierzę martwe. Rozejrzał się dookoła. Potrzebował transportu. Konia… Wykorzystując ogólne zamieszanie ruszył do jednego z Rzymskich żołnierzy który z wierzchowca okładał dwójkę jego współbraci. Spoon wykorzystał chwile gdy żołnierz się wychylił chwycił go za dłoń pociągając za sobą. I… Szczęście mu dopisało. Mężczyzna stracił równowagę. Spoon nie oglądał się na to co zrobią mu jego ludzie. Wskoczył na konia i skierował się na poszukiwanie córek Budyki.
Nie było to łatwe.
Po drodze cały czas wierzchowiec mijał uciekających żołnierzy piechoty. Żołnierzy, którzy nie mieli szans w starciu z lekką rzymską konnicą. Wszyscy byli martwi, a ci którzy nie zginą od razu trafią do niewoli. W kajdanach będą budować wielkie imperium. W kamieniołomach. Na drogach przecinających cały znany świat. Ścisk w gardle był niesamowity. I jeszcze się zwiększył gdy dotarła do wzgórz. Setki wojów napierało na tabory. W czasie ucieczki część cywilów została zdeptana. Ich armia zabijała się sama o siebie. I o swoje linie zaopatrzenia. Czuła to. Od początku powtarzała Budyce, że muszą się pozbyć cywilów. Że to niebezpieczne.
Ścisnęła mocniej lejce. Są!
Faktycznie, trzy dziewczyny były na wozie i próbowały się przedrzeć przez tłum spanikowanych ludzi. Wóz jednak nie miał jak przejechać i zostały w tyle. Gdyby zeszły, to nadal mogły zostać stratowane przez szykujący się do ucieczki tłum.
Spoon natychmiast skierował wierzchowca w stronę wozu. Nie dbał o ludzi których będzie musiał stratować żeby się tam dostać. To były dzieci Budyki, ich nadzieja. Jej nadzieja. Zabierze je stamtąd. Musi.

Wizja stopniowo rozmyła się….. To było wspomnienie… I rzeczą całkiem w porządku było by to gdyby to było jego wspomnienie. Jednak nie było.
Czuł jak jego świadomość się odrywa od wspomnień wojowniczki. Jeszcze był nią lecz… Już coraz mniej. Wiedział, że zabrał dziewczyny. Trzy rudowłose, najstarsza była już kobietą i miała trzynaście albo nawet czternaście wiosen. Pozostałe dwie były podlotkami. Zapewnił im spokojny wieczór. Musieli się tylko jakiś czas ukryć, a potem odbudują rebelię.
Wpatrywał się w ogień gdy usłyszał szelest. To co zrobił było odruchem. Przetoczył się w lewo dobywając gladiusa. Szykował się do walki. Nawet sparował jedno uderzenie. Ale przeciwnik był szybki. Bardzo szybki. Nadludzko wręcz. Wytrącił Spoonowi broń i powalił. Nagle poczuł jak unosi się nad ziemię ciągnięty za długie włosy.
- Widziałam cię. Niepokonana w walce. Szybka. I taka pełna gniewu.
- Za włosy trzymała ją blondynka w skórzanej zbroi. W drugiej dłoni trzymała okrwawiony miecz. Jak mogła być tak szybka?
- Przysłużysz się sprawie buntowniczko!
Ugryzła go. Ugryzła w szyję. I wtedy świat się rozpłynął. A później poczuła smak czegoś cudownego. Smak vitae. Spoon nie mógł się mylić. To była starożytna krew. Krew tak blisko Kaina, jak nigdy nie było mu dane być. I jego zmysły po prostu oszalały i natychmiast skoncentrował się na byciu tam, w tej dokładnie chwili. Cudowna, ekstaza prastarej krwi wołała do niego. Nie, krzyczała. Chciał by ta magiczna chwila trwała wiecznie. Czy mogła trwać wiecznie? Jednak szybko okazało się że nie mogła. Z trudem się oderwał.
Blondynka szczerzyła do niego kły.
- Gratuluje. Stałaś się rebeliantką. Spadkobiercą Kartaginy. Ja mam na imię Lannosea. Wypędzimy obcych z Brytanii. Będziemy kąpać się w ich krwi. Powiedz mi wojowniczko jak się nazywasz?
- Gwenliian - Spoon zamarł słysząc swój głos. Zrozumiał kim był. Zrozumiał kiedy ją przemieniono. Cień wokól ogniska oplótł go bardzo mocno. Przez moment była tylko ciemność. A gdy się wybudził po głowie chodziło mu tylko to kiedy zmarła Budyka i ile lat Gwenliian Ferch Arwyn walczyła o Brytanię.

Spoon był przestraszony. On… Pił krew Arwyn, Kiedy…? Jak…? Czy Brusilla wiedziała. Oczywiście to głupie musiała wiedzieć. Arwyn była na czele Bruhja. To był zaszczyt. Dostąpił zaszczytu, tak. Na pewno nie było inaczej.
Nie… Nie zrobił nic złego. I… To… To dobrze, że to sobie przypomniał to im pomoże. Mu pomoże…
Potrząsnął głową pozbywając się resztek wspomnień.
-Cath. - zawołał chcąc mieć ją przy sobie. Chcąc osadzić się w teraźniejszości. Wyciągnął dłonie po tableta na których chwile temu sprawdzali muzeum. Szukał czy znajdzie jakieś wzmianki o Budyce i o Lannosea. To mogło być teraz ważne.
 

Ostatnio edytowane przez Rot : 18-01-2022 o 20:50.
Rot jest offline  
Stary 20-01-2022, 14:31   #342
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Wieczór. Apartament w dzielnicy Ambasad.

Cath wybudziła się. Czuła, że jej bestia była głodna. Wampiry nie miały snów. A już na pewno nie tak realnych. Coś było mocno nie tak w całej sytuacji od czasu ich wybudzenia w magazynie przy rzece.

Nie tylko to ją zaniepokoiło. Był jeszcze temat czwórki heroldów, którzy najwyraźniej nie wrócili z wyprawy do podziemi.

Spoon otworzył oczy po chwili. On również nie spał jak zazwyczaj. O ile można było powiedzieć, że wampiry w ogóle śpią. Trudno określić w ten sposób letarg w jaki zapadają na dzień.

Zegar wskazywał 18:00. W telewizorze nadal wałkowano temat zorganizowanej grupy terrorystycznej, która zaatakowała Shard. Pojawiły się powiązania z inwestorami z Arabii Saudyjskiej, co okazało się wodą na młyn podrzędnego dziennikarstwa. Machina ruszyła. Ludzie wokół zostali zastraszeni.

Na tablecie Spoona nadal można było znaleźć informacje o nowo otwieranej wystawie poświęconej legionom rzymskim na terenie Brytanii. Oczywiście była też oddzielna sala poświęcona Boadicei, bojowniczce o wolność zwanej z walijskiego Budyką.

O drugiej kobiecie nie było żadnej wzmianki.

Jednak wampiry nie miały czasu na oglądanie telewizji czy przeglądanie zapisków o narodowych bohaterach sprzed dwóch tysięcy lat. Przed nimi był ważny wieczór. Mieli w końcu umówione spotkanie z Gwenllian Arwyn.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 22-01-2022, 12:04   #343
Rot
 
Rot's Avatar
 
Reputacja: 1 Rot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputację
Spoon przeglądał notatki z wystawy zafascynowany. Odtwarzał z pamięci ustawienie wojska, jak i przebieg bitwy.

Był też zainteresowany losem Budyki i jej córek gdy nagle uderzyło go to co robił.

A co robił? No kurwa tracił czas. Więc postanowił się skupić na tym co ważne i wrócił do przeglądania wejść do budynku muzeum.

Dobra z Trentonem umówili się niedaleko dworca. Około 22;00. Tak... Chyba nie pamiętał teraz ale był pewien, że zapisał czas spotkania w telefonie.
Była 18;00 mieli więc trochę czasu.

Wybrał telefon do Chun. Musiał sprawdzić czy wszystko jest gotowe i czy w końcu zdecydowała się im towarzyszyć.

-Wszystko w porządku? - zapytał milczącą Cath.

-To nasz wielki dzień śliczna. Jesteś w formie? Mamy chyba jeszcze trochę czasu możemy zahaczyć o elizjum. Wczoraj karmiłaś naszą uroczą czarnoskórą maskotkę to pewnie jesteś głodna. A my musimy być w formie najlepszej formie. I...

Spoon zastanowił się.

-Ci komandosi mają urządzenia do wyławiania nas z tłumu... Ale bez nich nas nie widzą tak jak zwykli ludzie. Może warto byłoby zabić kilku na starcie i zabrać im mundury. Na swoich na pewno zwracają mniejszą uwagę niż na obcych. No w każdym razie przegadamy jeszcze to jaką trasę ma dla nas Trenton. Bo może nie będzie to konieczne. - powiedział Spoon robiąc kilka zdjęć planu muzeum na dostępnych dla zwiedzających stronach. Chciał wiedzieć co gdzie jest. Zwłaszcza drogi ewentualnej ucieczki.
 

Ostatnio edytowane przez Rot : 23-01-2022 o 10:29.
Rot jest offline  
Stary 23-01-2022, 10:13   #344
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację


***

Stało się. Szyki wroga załamały się. Wycofywał się. Król ruszył wybić grupę, która próbowała ich oskrzydlić i utknęła na bagnach. Tymczasem Catherina obserwowała przed sobą odwrót przeciwnika. Szedł w rozsypkę. Wszystko zgodnie z planem. Zerknęła na grupę pięćdziesięciu doborowych jeźdźców, którymi dowodziła. Czy już nadszedł czas na decydujący cios? Miała złe przeczucia. Po tylu godzinach szturmu ucieczka? Armia która utrzymywała szyk tak długo, w tak trudnych warunkach tak łatwo poszła w rozsypkę… i to jeszcze bez jakiegoś wyraźnego powodu. To wydawało się zbyt piękne aby mogło być możliwe. Spojrzała na swój oddział. Widać było, jak w towarzyszących jej wojownikach buzuje krew, jak z ich twarzy odpływa zmęczenie, jak oczy na nowo rozpala ogień walki. Uniosła rękę. Nakazując swoim gestem pozostanie na miejscu. Ku jej własnemu zaskoczeniu dłoń była duża i silna zaś przedramię było zarośnięte gęstą rudą szczeciną.
- jeszcze nie - krzyknęła głębokim wyraźnie męskim głosem - stać. Rozejrzała się wokół. Inne oddziały wyraźnie szykowały się do szarży w dół zbocza na uciekających wrogów.
- Gotuj się - krzyknęła. Wiedziała, że nie ma wyboru gdy armia ruszy musi ruszyć razem z wszystkim, tak aby nie pozostawić wyłomu w linii, która mogłaby pomóc nieprzyjacielowi w kontrataku. Gdy jednak koń najmłodszego postąpił dwa kroki do przodu osadziła go w miejscu.
- Czekać na komendę.
Nie odrywała jednak spojrzenia od bitwy. Niedaleko szarże wroga zatrzymały bagniska.
"Dobrze skurwysynom" - pomyślała widząc, że utknęli i jak żuk przewrócony do góry nogami bezradnie próbują znaleźć się gdzie indziej. Iść dalej to pewna śmierć - konie zaczynały się już zapadać - zawrócić nie było za bardzo bo już nacierała na nich królewska chorągiew. Będą walczyć zaciekle - przeszło jej przez myśl - z każdej strony czeka ich śmierć, ale oddział królewski z pewnością sobie z nimi poradzi. Już miała odwrócić wzrok na zachód gdy gdy kątem oka dostrzegła, że chorągiew Wilhelma ruszyła aby osłonić odwrót swoich. Poniekąd wyjaśniało to załamanie flanki nieprzyjaciela i tą chwilę oddechu po godzinach walki. Teraz to jednak nie ważne Król wydawał się nie widzieć nadciągającego nieprzyjaciela. Szybkim spojrzeniem oceniła odległości. Król nie wydawał się zagrożony, ale jej cały czas coś bardzo się nie podobało. Obserwowała więc ignorując coraz bardziej rozgorączkowane spojrzenia swoich ludzi, którzy nie chcieli aby śmiano się z nich później, że przez zbytek ostrożności przegapili zwycięstwo.
Trwało to godzinę. Fale kolejnych młodych dowódców ruszały do przodu w pogoń za łatwym łupem. Podczas gdy ona trwała w siodle. Morale zaczynało słabnąć. Każdy chciał mieć swój udział w zwycięstwie. Armia króla wracała powoli zmęczona szturmem na mokradła. Atmosfera gęstniała.

I wtedy to zobaczyła. Może dlatego, że bardzo chciała zobaczyć.
Zobaczyła u dołu wzgórza zasadzkę. Ich konnica została otoczona. Zamknięta w kleszcze. Wojska króla jeszcze nie były gotowe do niesienia tam pomocy.

Została tylko jej jedna chorągiew. Wyczekała długo, dlatego jej ludzie byli wypoczęci. Uderzyła klinem, żeby wbić się w pierścień napastników. Siała w nim spustoszenie. Ale było już zbyt późno.

Przeciwnik wciągnął w zasadzkę większość ich wojska, a mało kto zachował ostrożność jak ona. Ich ludzie ginęli. Ktoś zdarł ją z konia. Przebił brzuch. Straciła przytomność.
- Masz pij. - Poczuła jak do jej ust wpływa coś gęstego. - Twoje rany zaraz się zagoją. Musisz tylko o tym myśleć. Faktycznie czuła jak przebity brzuch się goi. I wtedy brodaty mężczyzna o ciemnej karnacji złożył pocałunek na jej szyi. Było to przyjemne. Czy właśnie wybierała się na łąki Avalonu? Czy tak miał wyglądać wieczny spokój?
- Powstań bracie.- powiedział ten sam obcokrajowiec. - Widziałem jak dowodzisz. Jako jeden z nielicznych nie dałeś się wciągnąć w pułapkę. Nazywam się Bindusura i ofiarowałem ci właśnie życie wieczne. Dawny ty umarłeś. Narodziłeś się na nowo. Cath nie rozumiała co się dzieje, ale czuła głód. Czuła głód tak wielki, jakby nigdy dotąd nie jadła.
- Jakie zatem przyjmiesz imię na swoje nowe życie? - Bindusura zdawał się niewzruszony. - Valerius - odpowiedziała nieswoim głosem. Cath zalała ciemność."

***

Cath z trudem wracała do rzeczywistości. Ta wizja była tak realna. Nawet teraz czuła dotyk słońca na skórze i zapach wilgoci bagien. Odczucia te szybko blakły pod wpływem głodu.

- Zjadła bym coś - mruknęła - zastanawiam się jednak, czy Elizjum Reginy to nadal bezpieczne miejsce. Po tym co się zdarzyło w Shard. - Wzięła głeboki oddech - No niby tak, na swoich pewnie zwracają mniejszą uwagę, chyba że któryś ze swoich zniknie i wtedy może ja bym nie wkładała kija w mrowisko. Zwłaszcza, że nasza wczorajsza zabaweczka obiecała nas wprowadzić do muzeum.


Spojrzała na telefon. Zastanawiała się czy ktoś do niej telefonował w ciągu dnia. Chciała się też skontaktować z Astrid, żeby się dowiedzieć jak wyglądała sytuacja. Zanim jednak zadzwoniła obeszła powoli mieszkanie, zastanawiając się czy znajdzie w nim gdzieś przesyłki od Astrid i rzeczywiście na małym stoliku pod oknem leżała sterta papierów związanych z przejęciem udziałów w spółce (na szczęście ktoś przewidujący pozostawił również pióro), oraz informacja o pozostawionych do odbioru w recepcji 6 kartach płatniczych firmy z limitem 5 000 funtów tygodniowo oraz kluczyki do czarnego passata w full opcji... - nie źle - pomyślała Ventrue

Następnie przeczytała wiadomość od Trentona

- Wiesz, że będziemy iść kanałami? - krzyknęła przez ścianę do towarzysza a następnie zanurkowała w garderobie Astrid. Zastanawiając się co włożyć tak aby zachować styl, wygodę i przez przypadek nie zniszczyć ulubionego outfitu koleżanki. W końcu postawiła na granatowe adidasy ze słodkimi różowymi wstawkami, wąskie jeansy oraz jedwabną bluzkę koszulową, na którą założyła skórzaną ramoneskę. Następnie dodatki, dyskretne złote kolczyki, pierścionek z brylantem, czerwona szminka i odrobina coco mademoiselle.

Przejrzała się w lustrze, poprawiła fryzurę ściągając włosy w ciasny kok. Była gotowa do wyjścia z domu.
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Wisienki : 25-01-2022 o 17:41.
Wisienki jest offline  
Stary 27-01-2022, 15:51   #345
Rot
 
Rot's Avatar
 
Reputacja: 1 Rot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputację
Spoon pokiwał głową na słowa Cath. Kanały... No... To brzmiało sensownie. Tylko... Powinien się przygotować. Jeszcze raz spojrzał na godzinę. Była 18;00. Internecie wyczytał, że sam Wernisaż zaczyna się o 21;00. Nie mieli w sumie dużo czasu.
W końcu wstał.

-Cath słuchaj. Ten Wernisaż zaczyna się o 21;00. Jest mało czasu a kilka rzeczy chciałbym ogarnąć na tą wyprawę. Jak masz jakąś kasę to wydaj jakąś dyspozycję, żeby mi ją przekazali. Ją i samochód. Kupię co potrzeba. Sama przecież też świetnie poradzisz sobie z polowaniem. Spotkamy się pod adresem który przekazał nam Trenton. Weźmiesz jakąś tą no...Taksówkę. Uważaj na siebie. - powiedział zbierając wszelkiej maści broń jaką mieli i pakując ją do toreb po zakupach. W końcu skierował się w stronę wyjścia.

Zatrzymał się przy recepcji i zabrał 5 kart płatniczych zostawiając jedną Cath. Słyszał od recepcjonisty o dziennym limicie 5000 funtów i nie wiedział, czy to dużo czy mało więc nie chciał ryzykować. No i z nowych kluczyków się ucieszył... Kolejna noc kolejny wóz... Taaa... Do czegoś takiego mógł się przyzwyczaić.

W końcu ruszył sprawdzić swoje nowe cudo i doznał. Wzruszenia. To była miłość od pierwszego wejrzenia.



A jak odpalił wóz i on ożył podświetlając deskę rozdzielczą dziwnym niebieskawym blaskiem - to naprawdę miał wrażenie jakby jego martwe serce samo z siebie zabiło. Czule przejechał po kierownicy ręką.

-Nazwę cię ślicznotką kochanie. Bo Bloody Hell zasługujesz na to miano. - Wpisał na telefonie nazwę najbliższej galerii handlowej i ruszył tam z piskiem opon.

Kiedy już był na miejscu to miał ułożoną w głowie hierarchie rzeczy które chciał znaleźć.

Gdy się rozglądał na jednej z witryn sklepów dostrzegł napis ' Sprzęt Survival' i poczuł że to jest to.

Na miejscu zaopatrzył się w kilka czarnych wodoodpornych plecaków od razu myśląc o każdym z heroldów i kilka latarek, w tym czołowe, żeby pozostawić sobie wolne ręce jak i te survivalowe z długim okresem działania. Gdyby... Coś poszło źle.

I kiedy rozmawiał ze sprzedawcą o tym, że lubi podchodzić nocą zwierzynę a ona się płoszy i czy nie ma jakiś latarek które, no... Jakoś mniejszy ten strumień światła by rzucały. To sprzedawca polecił mu noktowizor.
Spoon zapytał jak on działa i kiedy sprzedawca powiedział, że wykrywa temperaturę ciała to wampira przeszedł dreszcz. Zrozumiał. To... Dzięki temu ich widzieli. Dzięki temu zrozumieli, że nie są żywi.

Spoon natychmiast kupił takich okularów na głowę 6 dla każdego z heroldów dochodząc do wniosku, że może to pomoże im wyrównać szansę w walce jaką teraz toczą.

Następnie dobrał do tego liny i haki, 3 duże noże wojskowe, taśmę izolacyjną i... Apteczkę. Nie był pewien do końca po co mu apteczka. Ale doszedł do wniosku, że może się przydać. Tak jak zapalniczki, których wziął 3 pary.

Potem zabrał się za nieprzemakające, czarne ubrania dla siebie i Cath. Wierzył że trafił z rozmiarem. Oczywiście czarnego nieprzemakającego płaszczu z kapturem również nie mogło zabraknąć w tym zestawieniu jak i ciuchów na zmianę.

Po chwili zastanowienia zabrał się też za poszukiwanie czarnych rękawiczek i kilku par kominiarek.

Na końcu przypomniał sobie również, jak usiłował włamać się do garderoby Szczurzyce i że poległ na tym bo nie miał sprzętu. Oczywiście sprzętu do włamań nie mógł dostać w sklepie. Dlatego kupił scyzoryk z kilkoma małymi kluczami i śrubokrętami które wyglądały obiecująco tak jak... Cążki do metalu i rękawiczki izolacyjne. W sumie pęczęk drutu, też kupił. No i łopatę. Tą łopatę to już sam nie wiedział dlaczego wziął, może dlatego, że była solidna.

Na końcu wyszukał jeszcze małego drona z latarką i kamerką. Nie wiedział czy mu się przyda ale zawsze kochał gadżety więc zapragnął go mieć.

Podczas tych zakupów zrobił kilka rund do samochodu i z powrotem.

W końcu przypomniał sobie, że miał kupić 6 nowych telefonów na kartę i gdy dokonał tego zakupu zadowolony z siebie mógł ruszyć na miejsce spotkania.

Był pewien, że pamiętał o wszystkim.
 

Ostatnio edytowane przez Rot : 27-01-2022 o 16:06.
Rot jest offline  
Stary 30-01-2022, 18:39   #346
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
Cath wyszła z mieszkania niedługo po swoim towarzyszu. Głód przypominał jej, że wczorajszej nocy widziała w okolicy piękny neon

Kliknij w miniaturkę

a pod nim długą kolejkę młodych ludzi rozentuzjazmowanych ludzi, w sam raz nadających się na szybką przekąskę. Spojrzała na zegarek. Było jeszcze wcześnie miała jednak nadzieję, że znajdzie kogoś kto pozwoli jej się nasycić.


Potrzebowała dłuższej chwili by wypatrzeć w grupce młodych ludzi, właściwą osobę, młodego mężczyznę ubranego z niedbałą nonszalancją, która jednak nie zwiodła jej wprawnego, wyczulonego przez lata na jakość materiałów i krojów, oka. Chwila rozmowy. Ta pewność siebie z jaką odganiał się od młodych dziewcząt, jak człowiek odgania się od much w letni dzień. Ta gorączkowa potrzeba zwrócenia na siebie uwagi dziewcząt, które w jej czasach zakwalifikowało by się do kategorii pań łatwego prowadzenia. To wszystko mówiło, że znalazła swoją przekąskę. Szybko przyciągnęła jego spojrzenie, szybko wyszli na spacer. Szybko przekonała się, że i tym razem się nie pomyliła.

Krew była smaczna.
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Wisienki : 31-01-2022 o 12:16.
Wisienki jest offline  
Stary 07-02-2022, 08:33   #347
 
Klejnot Nilu's Avatar
 
Reputacja: 1 Klejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputację
Gniew niemal zalał Yusufa. Brakowało naprawdę niewiele by rzucił się na najbliższą osobę. Wziął kilka głębokich wdechów, w jakże ludzkim i jakże niepotrzebnym odruchu.
- Miałeś rację Wilku. - powiedział krótko i podszedł do drzwi. Złapał za klamkę z zamiarem wyrwania cholerstwa z zawiasów jeśli były zamknięte. - Rea, albo może de Worde, myślę że przybranie kobiecej formy dla tak starego wampira nie byłoby trudne, nieźle nas wodzili za nos. Wchodzimy, pacyfikujemy wszystko co się rusza, bierzemy sztylet i Pawia i wychodzimy. Spędziliśmy tutaj już za dużo czasu. Jestem też bardzo… głodny. Nie obiecuję że dam radę się kontrolować. - powiedział krótko i spojrzał na towarzyszących mu Heroldów - Chyba że macie lepszy pomysł?

- Ciekawa teoria, ale nie wierzę w nią. Richard na pewno by mnie rozpoznał, nawet po tylu latach. Byłem jednym z jego najlepszych ludzi. Kim był dla niego Paw? Obcym. Nie wierzę, że przełożyłby jego nade mnie. - odpowiedział pewnie Navaho. Nie było wątpliwości, że darzył Nosferata bezwarunkowym zaufaniem.

Drzwi otworzyły się ze zgrzytem, ale bez oporu. W pomieszczeniu znajdował się… salon. Wszyscy Heroldzi doświadczyli dziwnego uczucia, bo te meble i wystrój wnętrz był właśnie tym co zapamiętali z czasów przed zapadnięciem w letarg. Yusuf, który odruchowo oddychał poczuł jak kurz dostaje się do jego ust i nosa. Nigdzie nie było pajęczyn. Ktoś utrzymywał tu porządek, a jednak nikt nie wietrzył tego miejsca. Najwyraźniej odwiedzający nie musieli oddychać.

W pomieszczeniu był stolik, stojak na gazety z gazetami, dwa fotele, kanapa. Na jednym z foteli siedział mężczyzna w wysokich wojskowych butach. Jego spodnie były dziurawe, a resztę ubrań trudno było rozpoznać. Kawałki mięsa z jego twarzy dawno temu wyżarły szczury, a tam gdzie z jakiegoś powodu nie dotarły rozkład zrobił resztę. Wtedy też Yusuf zrozumiał, że to co oblepiło jego język i nozdrza było rozkładającym się naskórkiem tej osoby.

- Gdzieś tutaj musi być dalsze przejście. Chyba. - zwrócił się Yusuf do Heroldów i podszedł do zwłok. Ich stan wskazywał na to że raczej były ludzkie, albo nawet jeśli wampirze to kogoś kto długo klątwy Caina nie nosił. Szybko je przeszukał i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu wskazówek.

Tony wszedł nie przejmując się zbytnio trupim odorem, po prostu przestał oddychać. Smród nadal nieznośnie drapał martwe nozdrza wampira, ale dało się to wytrzymać. Sędzia już przeszukiwał zwłoki, ale Tony zainteresował się wiszącymi na wieszaku gazetami. Był ciekawy, czy mógł być nowsze niż wskazywałyby na to znajdujące się w pomieszczeniu zwłoki. Wskazywały daty pomiędzy kwietniem a czerwcem 1940 roku, a to mogło wiele znaczyć i Tony nie sądził, aby był to przypadek:

- Gazety są dokładnie z czasu kiedy zaginął Mithras. - podzielił się tym cicho z innymi i przejrzał stare papiery, aby sprawdzić, czy nie było w nich czegoś wielce znaczącego.
Potem chciał sprawdzić czy w tajemniczym pokoju nie ma innego wyjścia, być może starannie ukrytego. Nie szukał długo. Nawet nie odszedł od stojaka z gazetami, tylko wskazał kainitom wystający lekko z podłogi właz, podobny do tego jaki zatrzaśnięto nad nimi zeszłego dnia:

- Kolejny bunkier panowie - stwierdził krótko i w zasadzie retorycznie spytał, bo odpowiedź nasuwała się sama: - Schodzimy?
Moment. - odpowiedział krótko traper, odsuwając ostrożnie właz. Najpierw zerknął w dół, ale zdołał wypatrzeć w ciemności tylko betonową posadzkę i drabinkę. Indianin poprosił wszystkich gestem o moment ciszy i zaczął nasłuchiwać odgłosów z tuneli. Niestety - oprócz szumów, nie było słychać nic innego.
Zgadzam się z nastawieniem Sędziego. Każdy kogo tam spotkamy jest potencjalnym zagrożeniem. Jeśli cokolwiek wzbudzi nasze podejrzenia, odpowiadamy siłą. Sowo, chcesz iść przodem? Nie wiem jak jest tam ciasno, szczególnie jeśli planujesz używać… - zerknął porozumiewawczo na ostrze wampira. Sam odbezpieczył zdobyczny karabin.

Polowanie na Reę i Pawia - Zdrajcę trwało.

Kolejne pomieszczenie wyglądało jak przestrzeń biurowa. Pedantycznie ustawione biurka, przyozdobione małymi wypukłymi monitorami. Wielkie szafy wzdłuż ścian, i gigantyczne szpule przy komputerach z nawiniętymi na nie taśmami. Dla Yusufa wyglądało to niezwykle futurystycznie. Bezwiednie potarł kieszeń w której trzymał swój telefon. Był o wiele mniejszy, ekran był płaski i nie potrzebował do działania tych dziwacznych taśm. Czyżby był bardziej zaawansowany technologicznie? Ciężko było to powiedzieć. I ta świadomość szczerze Yusufa przeraziła. Wypadał z obiegu, czas kroczył nieubłaganie naprzód, a on zostawał w przeszłości.

- Nie znam się na tym. - zwrócił się do Heroldów, dłonią obejmując pomieszczenie - Szukajmy dalszego przejścia.

- To wygląda jak przodkowie naszych urządzeń - stwierdził krótko Tony ze znawstwem. Coś świtało mu głowie, jeśli chodzi o takie technologie, ale nie był ekspertem. Może i potrafiłby odnaleźć jakieś ciekawe informacje ze szpul i diodek, ale zapewne zabrałoby to mnóstwo czasu. Szafki z dokumentami korciły go bardzo, tym bardziej, że nie wymagały technologicznej ekspertyzy, a ich zawartość mogła dać jakiś trop, pozwolić rozjaśnić mroczne tajemnice pod londyńskich tuneli:

- Czekajcie chwile, sprawdźmy co jest w paierach. Tylko niech ktoś pilnuje wyjścia, bo znów skończymy zamknięci.

Navaho skinął głową, ubezpieczając przeszukiwania i obserwując pokój. Zastanawiał się, jak daleko jeszcze, zanim dogonią dwójkę uciekinierów. Całkowicie wykluczył możliwość, żeby pies pomylił trop, ale po zejściu niżej polegali już tylko na własnych zmysłach. Mogli pominąć jakieś sekretne przejście… Traper szukał oznak niedawnej czyjejś aktywności - odbicie czyjejś ręki na blacie pełnym kurzu, ślady mokrych butów… Nie wierzył, że ktoś tak barwny jak Qwerty zignorowałby te wszystkie znaleziska po drodze. Dojrzał jedynie stado szczurów, dosłownie pożerające innego, martwego już osobnika. Tym zwierzętom również dokuczał wszechobecny głód.
- Jeśli skończymy tak jak one… Nie ja będę w tym gronie padliną… - mruknął do siebie pod nosem z zawziętością.

- Pewnie tak - ponuro przytaknął Tony, świadom tego, że każda chwila jaką tu spędzają przybliża ich do bratobójczego aktu wynaturzonego kanibalizmu i że to najprawdopodobniej mikry Włoch pójdzie na pierwsze danie.

Ale zdecydowanie warto było poświęcić te kilka chwil dla tego co wydobył z trzewi szaf Brujah. Szybkie przeanalizowanie papierów wyraźnie nasuwało wniosek, że klan szczurów pod koniec lat dziewięćdziesiątych odciął się od powierzchni zamykając tunele metra pod płaszczykiem niebezpieczeństw takich jak rozszczelniające się rury gazowe czy “potwory”. Wetknął wycinki gazet do kieszeni. Podzielił się swoimi uwagami z pozostałymi kainitami, dodając na koniec:

- No i mamy jeszcze mapy. Przynajmniej nie będziemy się błąkać jak dzieci we mgle.

Sędzia w tym czasie przeszukiwał pomieszczenie. Za zasłoną z lnianej poszewki skryty był gigantyczny, czarny sejf. Sędzia zerwał zasłonę zdecydowanym szarpnięciem i zaczął oglądać mechanizm.

- Zobaczcie co znalazłem. Tony dałbyś radę go otworzyć?
 
__________________
The cycle of life and death continues.
We will live, they will die.
Klejnot Nilu jest offline  
Stary 07-02-2022, 11:01   #348
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Tony podszedł do sejfu cmokając z przekąsem. Czy da radę to otworzyć. Wszystko zależało od rodzaju sejfu. Taki na klucz nie byłby większym problemem. Kilka wytrychów i po sprawie, ale ten był inny. Miał szyfr a to oznaczało, że nie obejdzie się, albo bez borowania w odpowiednich miejscach i nadziei, że zamek nie wisi na szklanej płycie, bo po jej złamaniu próby otwarcia byłby nadaremne, albo trzeba było złamać kod. Opcja z wierceniem odpadła naturalnie, bo niby czym miałby Tony rozpruwać sejf?

Podrapał się po głowie. Podszedł do niego sędzia i wymienili kilka uwag na temat szyfrowego zamka firmy CENCON. Potem Tony wziął się do roboty. Poruszył pokrętło w jedną i w drugą stronę, próbując wyczuć ukryty za stalową płytą mechanizm. W końcu zakręcił 5 razy w prawo i zamek zatrzymał się na pierwszej zapadce, potem cztery obroty w lewo i zamek znów stanął w dopowiednim miejscu. Potem musiał zacząć kilka razy od nowa, bo trzecia zapadka po trzech obrotach w kierunku zgodnym z kierunkiem wskazówek zegara nie była taka łatwa do odnalezienia, ale w końcu i trafił na kolejną liczbę. Teraz dwa obroty w lewo.

-Piece of cake! - syknął Tony, po tym jak wyczuł bezbłędnie czwartą liczbę z kombinacji. A po kolejnych kilku próbach ustalił cały kod. Przekręcił zamek w lewo, ten stawił spodziewany opór, gdy mechanizm uwalniał wszystkie zapadki. Przekręcił masywną klamkę i poczuł jak jego ciałem wstrząsa niespodziewane, piekielnie bolesne drgawki, a dłoń spoczywająca na klamce zaczyna dymić, (podobnie jak jeden z butów). Sędzia zareagował błyskawicznie i co najważniejsze przytomnie, zdzielając Brujaha drewnianym krzesłem, odcinając go od przechodzącej przez kainitę energii:

- Fucking rats! - wrzasnął odskakując i uderzając w komputerową aparaturę. Włosy Tonego stały dęba a wnętrze dłoni było nadpalone: - Jebane skurwysyny podłączyły sejf do prądu! Go to hell you fucking cunt! - pogroził zaciśniętą lewą pięścią wyimaginowanemu nosferackiemu wynalazcy. Prawda była taka, że gdyby był tu sam, lub gdyby był żywy, to byłby już trupem. Chwilę bolącą jak cholera dłoń, spojrzał na nadpaloną podeszwę buta, uspokoił się nieco i rzucając pod nosem inwektywy na szczury odłączył pomysłowo podłączony do sejfu prąd. Teraz wszystko stało przed kainitami otworem…
 
8art jest offline  
Stary 07-02-2022, 11:43   #349
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Chun Hei odebrała telefon i Spoon usłyszał tylko szybkie i ciche:

“Mam ogon. Spróbuję go zgubić, ale lepiej nie dzwoń dziś więcej. Gwen ma info o spotkaniu.”

Wiadomość nie wróżyła dobrze. Z drugiej strony gdyby nie zauważyła ogona, to byłoby jeszcze gorzej.

“Daj mi znać gdzie podstawić transport gdy zwiniecie się z miejsca spotkania”

Chociaż tyle oferowała Chun Hei.

Było około 20:00 gdy wspólnie z Cath dotarli na miejsce spotkania z Trentonem. Był ubrany w czarne dresy i bluzę z kapturem. Na wszystko miał zaciągnięta czarną kurtkę przeciwdeszczową. Miał też ze sobą sporej wielkości latarkę. Uśmiechnął się widząc Spoona z plecakiem i noktowizorami.

Widok Cath zaparł mu dech w piersiach. Jakkolwiek ramoneska średnio pasowała do kanałów ściekowych, tak czarnoskóry wpatrywał się w blondynkę zachwycony jej urodą. Nie skomentował.

Chwilę później znaleźli się w kanale ściekowym. Trenton musiał praktycznie cały czas być zgięty w pół. Średnica kanału wynosiła około półtorej metra. Ściek miał niewysoki poziom. Raptem trzydzieści centymetrów od dna. Trenton miał gumowe buty, więc brodził w ścieku. Heroldowie zaś trzymali nogi w rozkroku na tyle wysoko, żeby się nie osuwać na dno. W efekcie poruszali się wolniej niż zakładał ghul.

Po pół godziny dotarli do miejsca, w którym kilka kanałów schodziło się razem. Samo pomieszczenie miało około pięćdziesięciu metrów kwadratowych i ponad dziesięć metrów wysokości. Do środka wpływały fekalia z dwunastu różnych kanałów podzielonych po cztery na trzech ścianach. Na środku pomieszczenia stała…. Przyczepa kempingowa.

Spoon rozejrzał się po okolicy zaskoczony jak można było tu wjechać taką kobyłą.

Był jeden kanał odpływowy. W tej chwili tylko kilkanaście centymetrów nad poziomem ścieku, ale łuk wskazywał na to, że mógł mieć kilka metrów średnicy. Ktoś sobie zadał wiele trudu, żeby wstawić tutaj tę przyczepę.

- Tam mieszka Z. Noferatu. Najlepiej poinformowany w mieście. Możecie się z nim dogadać jeżeli chcecie.

***


Podziemny bunkier.

Opłacało się poświęcić czas na sejf. Wewnątrz znajdowało się sześć teczek w segregatorze opisanym słowem HEROLDOWIE.

Ich zawartości były zgoła różne, ale wszystkie były opisane znanymi im nazwiskami.
Cytat:
Qwerty Uiop

Dawny doradca i szambelan na dworze Avalonu. Znany ze swojego zaangażowania w politykę Wielkiej Brytanii. Podczas I wojny światowej prowadził zorganizowaną działalność przestępczą, jednak najwyraźniej nie dla zysku. Część jego aktywów zabezpieczono po 1940.

Znany z działalności wywrotowej.
Incydent w Shard wskazuje, że mimo utraty wspomnień nadal angażuje się politycznie.

Rekomendacja: zbliżyć się poprzez nawiązanie kontaktów socjalnych. Podatny. Agent prowadzący: Rea.
Kilka stron notatek kończył dopisek: WYROCZNIA!

Cytat:
Whiliam Spoon

Egzekutor. Furiat. Brujah.
Odcięty społecznie urodzony zabójca. Unikać bezpośredniego starcia. Żywi się w trakcie napaści. Łatwo wyśledzić po archiwach policyjnych.

Agent prowadzący: Łowczyni.

Nawiązał relacje z Kileyem w Shard.
Uwaga: odnotowano zmiany zachowania po przebudzeniu. Nawiązuje kontakty społeczne. Trzymać pod obserwacją kelnerkę i morderczynię.
Cytat:
Catherine Montague

Niedoszła szlachcianka. Ventrue. Mocno społeczna. Genialna finansistka. Może uzyskać łatwy dostęp do aktywów finansowych na poziomie kilkunastu milionów funtów. Chwilowo niemożliwa blokada. Agent prowadzący: Diana.

Wprowadzenie zgniłego owocu:
Montague jest znana z pożywiania się w trakcie aktów seksualnych. Szczególnie upodobała sobie kobiety: blondynki średniego wzrostu, rasy kaukaskiej. Diana zostanie podsunięta jako “źródło łatwego pokarmu”.
Cytat:
Yusuf Cetin

Sędzia. Dawny Głos Pana. Niebezpieczny w zwarciu. Adept wysokiego kręgu magii krwii. Czuły na rytuały. Prawdopodobnie wraz ze wspomnieniami utracił dostęp do części arkanów.

Agent prowadzący: Strażnik.

Nie zbliżać się. Nie podejmować kontaktu. Niebezpieczny. Uzależniony od krwi wampirów, jak wszyscy przedstawiciele jego klanu. Podobnie jak Castelii również on jest znany z zaopatrywania się w krew z paczki. Całodobowe centrum krwiodawstwa potencjalnym miejscem kontaktu.

Nawiązał kontakt z lokalnymi stróżami prawa. Zweryfikować teczkę osobową osobnika o pseudonimie BYK.
Na odwrocie okładki dobrze znane pismo nakreśliło:
“Dowiedzieć się o czym rozmawiał z Valeriusem”.

Cytat:
Tony Casteli

Niesamowite zdolności adaptacyjne. Niestety nie udało się go pozyskać. Wszechstronnie uzdolniony. Ulubieniec Arwyn i jej niedoszły potomek. Tę dwójkę nadal łączy niezdefiniowana więź. Agent prowadzący: Barns.

Potencjalny punkt śledzenia: Całodobowe centrum krwiodawstwa.

Na marginesie znalazła się notatka: Mikey Harris może szukać zemsty, jeżeli dowie się o jego przebudzeniu. Dostarczyć anonimowe informacje.
Cytat:
Utamkeeus

Agent operacyjny pseudonim Orzeł.

Uwaga: może znać taktyki działania naszej organizacji, potencjalnie niebezpieczniejszy niż Qwerty Uiop. Spec od przetrwania. Znawca animalizmu. Najpewniej krótko po przebudzeniu postanowi związać kruka, lub innego ptaka typowego dla miasta.

Szerokie relacje wśród zmierzchowców..

Agent prowadzący: Sługa

Potencjalny punkt przejęcia: duże skupisko zwierząt. Schronisko, stadnina, farma w okolicy miasta.

Raport #11

Oswoił psa imieniem Hokey.
Raporty wkładane do teczek były pisane zupełnie innym pismem. Jak widać sporządzali je agenci i dostarczali do kryjówki de Worde’go. Było to na swój sposób przerażające jak dobrze działała jego “agencja wywiadu” i jak wielkie zasoby mógł poświęcić, żeby zająć się jedynie Heroldami.

Jednak Heroldom nie było dane przeanalizować na spokojnie tego co znaleźli.

- Widzę, że znaleźliście mój dom. - Rozległ się melodyjny głos - musicie mi wybaczyć bałagan, nie często mam tu gości.

Na końcu pomieszczenia stał elegancko ubrany mężczyzna w meloniku. Obok niego była Rea w swoim różowym sweterku. A u jej stup leżał Qwerty z drewnianym kołkiem w sercu.

Dziewczyna kopnęła go swoim wojskowym butem, a jego ciało bezwładnie osunęło się do wielkiego dołu. Dołu, którego dotąd nie odnotowali.

Na końcu tego tajemniczego biura znajdowała się dziura. Nasuwała skojarzenie z lejem po bombie. Z miejsca gdzie stali Heroldzi nie było widać dna. Tymczasem de Worde zdjął melonik w ukłonie. Ich spojrzenia się spotkały… Ściany bunkra odleciały gdzieś daleko. Sufit rozpadł się na ich oczach, a podłoga zniknęła im spod nóg zostawiając nieprzyjemne uczucie spadania.


***


Za ubranie służyły im jakieś dziwne habity przypominające worki z wyciętymi otworami na głowy. Wokół były kamienne ściany, na których falowały promienie słońca. Czuli strach.

Po chwili do pomieszczenia wbiegła dziewczyna. Przerażona. W jej oczach był wyraz przeprosin. Zapomniała zasłonić grubych zasłon, które teraz przesuwała pomagając sobie długim drewnianym narzędziem. Qwerty uniósł się i zaczął nasłuchiwać. Jakby słyszał więcej niż inni.

Znajdowali się w kamiennej budowli. Ze ścian sterczały metalowe kosze, w których osadzono pochodnie. Dziewczyna wyszła z pokoju przez spore drzwi z grubego drewna. Nie było zbyt wielu opcji, więc heroldzi ruszyli za nią.

Weszli do pomieszczenia, w którym panował półmrok. Prawdopodobnie pod poziomem ziemi, bo powietrze było wyraźnie chłodniejsze. Stanęli w okręgu wymalowanym zastygającą już krwią koguta. Byli ubrani identycznie. Każdy na twarzy miał drewnianą maskę. Na każdej wymalowano inny symbol. Wszyscy zwrócili uwagę na drewniane wiadro wypełnione ciepłą krwią. Stało tuż przy drzwiach, którymi weszli.

W pomieszczeniu były też inne osoby. W takich samych maskach. W podobnych strojach. Stali na skraju widzenia spowici w półmrok. Tony jako jedyny z Heroldów wyczuł, że wszyscy w pomieszczeniu są zdenerwowani. Yusuf i Utamkeeus zdali sobie jedynie sprawę, że po wyjściu służącej z tej piwnicy nikt nie oddychał.

W końcu również wampiry spod ścian dołączały do kręgu. Otworzyły się drzwi z drugiej strony pomieszczenia. Wszedł przez nie Mitra. Powoli i majestatycznie. Jako jedyny nie miał maski. I choć również miał na sobie takie samo odzienie jak pozostali, to kroczył jak król. Na moment zatrzymał się przed stanięciem na linii okręgu jakby go oceniał. Po chwili wykonał krok do przodu. W lewej dłoni trzymał kielich. Qwerty znał ten artefakt bardzo dobrze. W końcu zakopał go na przedmieściach.

Po jego prawej stronie pojawiła się znana sylwetka. Mimo maski każdy z Heroldów rozpoznał w nim Pater Thomasa, autora listu i jedyną jak dotąd życzliwą im osobę w Londynie. Thomas podsunął Mitrze młodego chłopca. Bóg pochwycił go silnie i oprowadził powoli wokół kręgu. Tak, że każdy z wampirów mógł spojrzeć dziecku w twarz. Młodzieniec miał może około trzynastu lat. Milczał, ale po jego policzkach spływał potok łez.

Heroldom ścisnęły się ich dawno martwe żołądki.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 07-02-2022, 20:40   #350
Rot
 
Rot's Avatar
 
Reputacja: 1 Rot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputację
Spoon był zirytowany, że Chun się rozłączyła. On sam zazwyczaj radził sobie z ogonem po prostu go rozwalając jak wtedy w policyjnym wozie. No ale… Może teraz nie było to zwyczajnie możliwe?
Na szczęście chociaż Trenton był na czas, ubrany w prawidłowy sposób i szybko Spoon zwrócił uwagę na jego buty… I… Taaak… Myślał o tym, ale nie był pewien czy da radę w czymś takim szybko się przemieszczać w razie pościgu. Dlatego został przy swoich wojskowych glanopodobnych butach do których no cóż… zdążył się już przyzwyczaić.
I wkrótce wylądowali w ściekach i ich wyprawa jak można się domyśleć do przyjemnych nie należała. W kanałach było ciasno. Trenton brodził w gównie… Spoon póki co nie widział takiej potrzeby. Mieli czas. Nikt ich nie ścigał. Chociaż po pewnym czasie zaczął dochodzić do wniosku, że brodzenie w tym cholernym ścieku byłoby znacznie wygodniejsze.
Kiedy dotarli do rozwidlenia tunelu i ujrzeli przyczepę to wampira w pierwszej chwili zatkało. No bo jak to w ogóle było możliwe? Dopiero potem doszedł do wniosku, że ktoś musiał tu chyba przynieść części i potem złożyć. To… To było logiczne wytłumaczenie. No… Chyba.
Kiedy Trenton wspomniał o Nosferatu który w nim żyje Spoon przez chwilę wpatrywał się w wóz. W końcu przypomniał sobie niedawną rozmowę ze Szczurzycą i doszedł do wniosku, że to jest niepotrzebna strata czasu i nerwów.
-Chcę znaleźć Arwyn. Ona… Ona… - przyłapał się na tym, że chce powiedzieć o Brusilli. Ale ugryzł się w język, to był przecież ghul Toreadorki, mógł zachować jakąś dyskrecje.
-Ona jest nam potrzebna. A to jest niepotrzebna strata czasu. – Spojrzał na Cath.
-Prawda śliczna?
 
Rot jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172