Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-09-2023, 11:49   #641
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Brainbridge skinął głową. Jego jedno zdrowe oko zamrugało, a gdy Spoon nadal czekał powiedział:

- Wyjdź z pentagramu. I nie ważne co będzie się dziać, nie wchodź do środka.

Spoon stanął pod ścianą, najpierw upewniając się, że to ściana i gdy się o nią oprze, to nie zniknie za ukrytymi drzwiami. Po chwili przyszły jeszcze trzy kobiety i jeden mężczyzna. Ubrani w długie szaty i kaptury. Po nich pojawił się jakiś mężczyzna w jeansach i białym t-shircie. Spoon na moment poczuł ulgę, bo ten ostatni zdawał się nie pasować do wystroju mistycznej ceremonii równie mocno jak on sam. Mężczyzna w kapturze podprowadził tego w jeansach na środek pentagramu, po czym lśniące ostrze rozcięło mu gardło.

Zdawał się nie mieć pojęcia co się dzieje. Złapał się za szyje, jakby próbował dłońmi pochwycić ulatującą z niego duszę. Krew jednak nie spowalniała. Wylewała się przez palce zalewając t-shirt. Zakapturzony opuścił pentagram, a zakrwawione zwłoki w białej koszulce upadły na zakołkowanego wampira.

Brainbridge w dłoni miał jakąś księgę i czytał coś w języku, którego brzmienie wywoływało ciarki na plecach. Nagle, w małym ciasnym pomieszczeniu zaczął wiać wiatr.

***


Chun Hei stała o pół kroku za Catheriną. Również patrzyła na miasto.
- Gdy staniesz przed nim, to poczujesz, że on jest bogiem i oddasz mu wszystko, co on zechce nie pragnąc nic w zamian. Im większą zabierzesz obstawę, tym więcej luf będzie skierowane w twoją stronę. Ja, będąc tutaj chciałabym mu ściąć głowę i zatknąć na kołku. Ale tam… Tam on jest bogiem. Nie mam w sobie siły, żeby stanąć przeciw niemu. Ale wydaje mi się… wydaje mi się, że z tym przywróceniem go do życia jest coś nie tak. Jakby się bardzo śpieszył.

***


Spoon nie miał pojęcia ile czasu minęło. Zastanawiał się, czy w obecnej sytuacji czas w ogóle płynął. Działo się tak dużo dziwnych rzeczy, że fakt cofajacych się wskazówek nie zaskoczyłby bardziej. Trup w okrwawionej koszulce i z ziejącym otworem od jednego, do drugiego ucha przez środek krtani stał i wpatyrwał się w Brainbridg’a.

- Twój pan zginął, a ty jesteś w mojej władzy - przemawiał mag z połową twarzy.

- To tylko czasowa niedogodność - odpowiedział stojący trup, od niechcenia wkładajać okrwawione dłonie do kieszeni jeansów. - Twoja magia jest żałosna. Moi słudzy już idą po was. Przywiozłeś mnie wprost do waszej siedziby. Głupi ruch.

- Twoje wezwania nie wychodzą poza barierę. Twoja magia nie działa w tym ciele.
- Tak?

Ciałem człowieka w białej koszulce zaczęły targać drgawki. Jego oczy zaszły czernią i po chwili z jego ciała zaczynała się sączyć gęsta i czarna substancja. Tak czarna, że zdawała sie wręcz pochłaniać światło w pomieszczeniu. Dziwne Zombie powstałe z połączonych czarów Brainbridge’a i Rogera de Camden ruszyło wprost na starszego Czarowników. I wtedy wybuchło rozbryzgując czarną maź na wszystkich.

Kobieta stojąca najbliżej Spoona padła pierwsza. Na oczach Brujah jej ciało postarzało się i umarło. Z ładnej dwudziestolatki stała się pięćdziesięciolatką, potem kurczącą się osiemdziesięciolatką.A potem zaczynała przypominać zasuszoną mumię., tylko po to, by zmienić się w kości leżące w prochu.

Po drugiej stronie pentagramu ten sam los spotkał mężczyznę. Brainbridge zaś odrzucił księgę i uniósł siłą umysłu zakołkowane ciało Camdena.

Spoon poczuł jak wokół niego temperatura rośnie. Płomienie świec były teraz wysokie na pół metra, ale z każdej kropli czarnej mazi wokół rozlewała się żywa ciemność. Tak czarna, że nawet jego zmysły nie mogły jej przeniknąć. I wtedy go usłyszał.

- Pomóż mi.

Nekromanta odezwał się wprost w jego głowie. Bezbronne ciało unoszące się w powietrzu, z kółkiem w środku. A jednak w tej chwili prosił Spoona o pomoc. A Brujah wiedział, że być może ma przed sobą najważniejszą decyzję w życiu. Brainbridge kompletnie nie zwracał na niego uwagę, skupiał się na swoim ognistym zaklęciu.

***


Cath poczuła, że Mitra ją wezwał. Nie mogła już dłużej grać na czas. Szła w stronę swego Boga osłaniana przez Chun Hei i ekipę Brujah. Czuła na sobie wagę każdego kroku. Im bliżej podchodziłą tym bardziej czuła na sobie ciepło słońca. Słyszała też dziwny dźwięk. Potrzebowała chwili, żeby uświadomić sobie, że to helikopter. Czy to możliwe, że wracał Antigen? Z jednej strony czuła, że to ostatnia chwila, żeby ostrzec swojego Pana i zyskać jego przychylność.

Z drugiej strony jeżeli wrócili, to byli lepiej przygotowani. Na tyle dobrze, żeby zabić Mitrę. Mogła spróbować wyprowadzić go w pole. Odsłonić na atak. I być może zyskać przychylność najszybciej rosnącej siły w Londynie? Żadna decyzja w życiu szlachcianki nie miała takiego znaczenia jak to.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 18-09-2023, 19:36   #642
Rot
 
Rot's Avatar
 
Reputacja: 1 Rot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputację
Kiedy Spoon usłyszał polecenie Brainbridga posłusznie się do niego zastosował i wyszedł z pentagramu. Traktował magię z dużą dozą respektu. To nigdy nie była jego działka. To Bru ogarniała takie rzeczy.

Robiąc dobrą minę do złej gry oparł się o ścianę w luzackiej pozie. Pokazując jak bardzo cały ten rytuał nie robi na nim żadnego wrażenia. Oczywiście subtelnie sprawdził czy ściana to ściana – bo z czarodziejami nigdy nie można być pewnym nawet takiej kurwa podstawowej rzeczy.

W milczeniu obserwował jak pojawiały się nowe postacie. Kiedy zjawił się mężczyzna w jeansach natychmiast przykuł uwagę Bruhja. On też tu nie pasował i chwile później uniósł brwi kiedy go zarżnięto. Widać w stresie pomylił go z wampirem.

Czując metaliczny zapach w powietrzu zagryzł usta obserwując egzekucje i lejącą się krew. Jego bestia natychmiast wskoczyła na szybsze obroty wyczuwając strach. W pomieszczaniu zaczął wiać wiatr.

It is show time…

Martwy człowiek stał dalej w końcu padły jego pierwsze słowa.

Pierwsze słowa w których Spoon rozpoznał Camdena. Kurwa arogancki jak zawsze!

Gdy oczy mężczyzny zrobiły się czarne Spoon spiął się instynktownie wyczuwając zagrożenie i… chwilę później otaczające go wampiry zaczęły ginąć.

W tym kobieta obok niego… Bloody hell. Mało brakowało!

W przerażeniu rozglądał się obserwując żywą pełzającą ciemność. Nie chciał, nie chciał tu kurwa być!

Wtedy Brainbridge uniósł Camdena i Spoon w jednej chwili zrozumiał, że tu już nie chodzi o wskrzeszanie czarnoksiężnika. Tylko o jego zniszczenie!

Rozszerzył oczy z przerażenia!

Nie tak to wszystko miało wyglądać. Nie tak to planował.

Camden zaatakował ludzi Brainbera i ten chciał go teraz tak po prostu zabić…

Kurwa ostrzegał ich…

A Camden… mimo wszystko był uwięziony. Uwięziony przez niego.

A teraz zagrożony. Zagrożony całkowitym zniszczeniem.

Nagle Spoon usłyszał w głowie głos schwytanego czarnoksiężnika i momentalnie zagęścił krew. Czas zwolnił. Niemal się zatrzymał.

Teraz miał czas na podjęcie decyzji. Najprawdopodobniej najważniejszej decyzji w swoim nieżyciu.

Stanęła mu przed oczami Cath, jego śliczna barmanka i tajemnicza morderczyni. Stanęła mu przed oczami scena w elizjum i wiwatujący tłum.
Zobaczył Markusa i Arwyn… Chun hei.

Zobaczył Tonego, Qwertego i Utę.

Potem mignął mu przed oczami Przerażony wzrok dziewczyny w magazynie zanim wgryzł się jej w szyje.

Pogardliwy wzrok Yusufa, gdy wymierzał mu karę.

Zaraz potem zobaczyl twarz Brusilli, Mitry i Camdena.

Nie mial złudzeń że to były potwory…

Takie same jak…

on sam.

Kogo chciał oszukać? Nie mógł być nikim innym niż był.

-Jak? - zapytał Camdena. Przenosząc wzrok to na płonące świece to na Brainberga.

Czekał na rozkaz gotów też improwizować z prędkością uderzenia gromu by zrobić wszystko co w jego mocy by ocalić czarnoksiężnika.

Nie miał złudzeń że jak on tu teraz zginie, on z ręki Mitry zginie razem z nim.
 

Ostatnio edytowane przez Rot : 22-09-2023 o 08:13.
Rot jest offline  
Stary 21-09-2023, 20:34   #643
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację


Cath spojrzała w niebo. I uśmiechnęła się do nadlatujących helikopterów. A następnie wykorzystała całą swoją siłę woli, aby maksymalnie spowolnić swoje kroki. Od zawsze z całego serca nienawidziła niewoli. Nie po to wyrwała się spod władzy konwenansów i rodziny, aby wpaść pod władzę Mitry. Nie po to wyrwała się znowu spod panowania Mitry, aby teraz pozwolić, by zniewolił nie tylko ją, ale i jej całe ukochane miasto. Niech płonie.

Spojrzała na otaczających ją ludzi Parr. Mitra ich nie zna więc nie może ich wezwać. Nie byli jeszcze chyba na tyle blisko, by mógł ich zdominować.

Odezwała się więc:
- Czy któryś z was byłby taki miły i dałby radę mnie zanieść do Justycariuszki? Myślę, że za chwilę tu się zacznie robić naprawdę nieprzyjemnie - musiała sobie kupić trochę czasu jeśli nie chciała spłonąć razem z Mitrą. Wszak tym razem ludzie wiedzieli, z kim mają do czynienia i najpewniej wracali z odpowiednią bronią.

Choć samej jej nie mieściło się to w głowie, to w starciu pomiędzy Antigenem a Mitrą trzymała kciuki za ludzi. Spokrewnieni wszak już raz dali sobie radę z Inkwizycją i nie widziała powodu, żeby nie miało to się im udać powtórnie.


 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Wisienki : 21-09-2023 o 20:40.
Wisienki jest offline  
Stary 26-09-2023, 11:01   #644
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
“Przerwij mu…”

Głos w głowie Spoona słabł. On sam czuł bijące ciepło od unoszącego się w kręgu ciała. Krew Camdena zaczynała się gotować. Spoon nie wiedział jak przerywa się tajemnicze rytuały. Nie wiedział, czy powinien kreślić jakieś znaki krwią, albo inkantować coś w niezrozumiałym języku. Nie znał się na tym.

Ale było coś na czym się znał.
Kopnął Brainbridga w kolano, a jego rzepka wyłamała się z trzaskiem. Ciało Camdena opadło na podłogę, a kołek potoczył się gdzieś poza krąg. Spoon stał jak zamurowany. Nagle wszystko zniknęło. Wiatr, uczucie gorąca. Brainbridge próbował wycelować w niego palcem i coś wykrzyczeć, ale wtedy jego własny cień zakrył mu usta dłonią i przycisnął do podłogi. Jego cień go zgniatał. Zdrowe oko było coraz bardziej wytrzeszczone.

Roger de Camden wstał i wykonał dłonią ruch, jakby coś przekręcał.
Kark Brainbridge’a trzasnał skręcony przez cieniste ramię.

Spoon patrzył jednocześnie zdajac sobie sprawę, że on sam również jest ogarniany przez ciemność.

***


Szła powoli jakby każda sekunda miała mieć znaczenie. Szła też z gracją. Z uniesioną głową. Gdy się potkneła na placu budowy i opadła na kolano, to nie było to wynikiem nieuwagi. Nie było to nawet wynikiem tego, że miała wysoko zadarty podbródek. Było to wszystko bardzo dokładnie wyliczone. A gdy podnosząc się zobaczyła, że to Bóg-Słońce idzie w jej stronę z trudem powstrzymała uśmiech, który mógł rozświetlić jej twarz.

Patrzyła na niego i czuła jak ciepło słońca przyjmuje ją w swoje objęcia. Było tak miło. Tak dobrze. Cieszyła się, że już jest na jednym kolanie. Pragnęła paść w błoto i pokłonić się.

I wtedy jeden z ludzi Parr, jakiś wysoki czarnoskóry, którego imie dotąd nie miało znaczenia dla szlachcianki podał jej rękę. Ledwie pamiętała, że ktoś miał ją zabrać. Imię Juliet Parr odpływało gdzieś daleko wymywane falami mocy Boga-Słońca. Ale ten mężczyzna uniósł ją z lekkością na ręce i próbował odejść.

“Nie” wołało coś w kobiecie. Coś, co pragnęło ogrzewać się w świetle Mitry. I wtedy rozległ się odgłos wystrzałów. Dziwnie ciągły i mieszajacy się z warkotem silników helikopterów. Mężczyzna, który nią niósł nie odwracał się, ale ona przez jego ramię zerkała jak słońce gasło.

Standardowy FN Minimi, karabin bojowy belgijskiej konstrukcji może wystrzelić do 1000 nabojów w minutę. Oczywiście to teoria, bo w podręcznym magazynku ma około 60 nabojów. Jednak przy zamontowaniu go stacjonarnie, na przykład podwieszonego na pokładzie helikoptera Antigenu można było zastosować ładowanie taśmowe. Operator takiego karabinu mógł prowadzić ogień ciągły.

I prowadził. Nie wszystkie pociski trafiały w cel. Cath wyraźnie widziała rozchlapywane błoto i wodę wokół Mitry. Ale nawet jeżeli trafiał go tylko co trzeci, to było to pięć pocisków w każdej sekundzie. Jego ciało może i było twarde jak kamień, jego siła pochodziłą z magii starożytnej krwi, ale oto zderzał się z wynalazkiem człowieka. Człowieka, który od wieków polegał jedynie na technologii. I któremu pierwszy raz od wieków udawało się technologią pokonać boga.

Niosący ją wampir nie był tak szybki jak Spoon. Dlatego widziała co działo się dalej. Ciało Mitry padło w błoto. Nie miał już nie tylko jednej dłoni, ale i nogi. W klatce i brzuchu ziały dwie wielkie wyrwy. Do tej w brzuchu mogłaby swobodnie włożyć głowę. Z kolejnych dwóch helikopterów spadły granaty. Natychmiast wydobył się z nich dym. Domyśliła się, że usypiali swoich towarzyszy, którzy nadal byli pod wpływem Mitry.

Wtedy czarnoskóry mężczyzna wyskoczył kilka metrów w górę, a ona straciła na moment pole walki z zasięgu wzroku.

***


Stali w piwnicy. Wokół była masa krwi. Roger de Camden wyszedł powoli z kręgu. Piwnica się zmieniła. Była stara i kiepsko oświetlona.

- Dziękuję.


Powiedział w stronę Spoona. Nie było w nim władczości. Był.. zmęczony. Powłócząc nogami ruszył do wąskich schodów prowadzących w górę, jednak zawahał się na moment.

- Coś jest nie tak… coś z nim… Ty!

Odwrócił się w stronę Spoona i wycelował w niego palcem. Sam Brujah zaś poczuł, jak jego własny cień pochwycił jego stopu i unieruchomił.

- Ty wbiłeś mi ten kołek! Z trucizną!

Spoon czuł jak cień pełznie po jego ciele wspinając się pod koszulką i owijając jego szyję. Zasłonił mu usta nie pozwalając odpowiedzieć. Gdy cienista macka zaczęła się wsuwać pod powieki wampira ten zdążył jedynie sobie przypomnieć jak taki sam cień rozerwał Brainbridge’a.

***


Strzały ucichły. Jeden z helikopterów lądował na placu budowy. Dwa pozostałe nadal kołowały z bronią w pogotowiu. Cath dała znak swemu towarzyszowi, żeby ją postawił. Stali na innym dachu patrząc na rozkopany plac. Tu miał stanąć jakiś bank. Czy inny biurowiec. I prawdopodobnie żaden śmiertelnik nigdy nie dowie się, że to tutaj zmieniono bieg historii. Że to ona tego dokonała.

Mitra jakimś cudem nadal stał. Niczym żywy trup z ochłapami kości sterczącymi w różne strony. Z helikoptera wyszło dwóch mężczyzn. Było im się ciężko ruszać. Wyglądali jakby byli zakuci w jakieś dziwne zbroje. Mieli ze sobą jakieś ogromne karabiny i butle na plecach. Mitra coś wykrzyczał w ich stronę. Ich głowy były osłonięte. Cath była pewna, że go nie słyszeli. Być może widzieli go przez jakieś kamery? Nie mógł ich zdominować. Nie mógł rzucić ich na kolana swoją prezencją. Ruszył więc do walki ciągnąc za sobą miecz Yusufa. I wtedy Catherina zrozumiała czym była broń, jaką miała ta dwójka. Wyglądało to jakby oblewali wampira żywym ogniem. Wielkie fale płomieniu uderzyły w jego ciało, a potem obkleiły je, nie pozwalając mu zgasnąć. Oto pradawny bóg skamlał niczym ranne szczenię. A w jego jęku niosło się coś, co spowodowało, że nawet Cath poczuła zimny dreszcz. Oto człowiek raz na zawsze przestał być zwierzyną. Oto człowiek zabił boga. Ołowiem, prochem, napalmem i swoją liczebnością.

Nie było w Londynie tak potężnego wampira, jakim był Mitra. Nie było też prawdopodobnie takiego wampira nigdzie w europie. Cath ruszyła czym prędzej do Parr. W samochodzie czekał Tony.

***


Spoon myślał o Bru. Robił to wszystko, żeby jej pomóc, a teraz ginie w jakiejś piwnicy po drodze zdradził wszystkich. Widocznie sam zasłużył na swój los. I nagle cały ucisk puścił.

- Nieeeeee.

Roger de Camden, znany też jako Pater Thomas chwytał się za głowę i wył z bólu. A Spoon instynktownie zrozumiał co się stało. Jego miłość umarła. Prawdziwą śmiercią. Tylko wampir mógł zrozumieć ten ból. Camden na oczach Spoona wbił sobie palce w policzki i zaczął rozdzierać skórę. Wtedy do pomieszczenia weszła Juliet Parr z przygotowanym do strzału pistoletem. Wystarczył jej rzut oka, po czym strzeliła w plecy Camdena. Ten tylko się odwrócił i… zapadł w cieniu. Nie blokowany żadnymi rytuałami przepadł. Do Spoona dotarło z siłą uderzającego w niego pociągu, że prawdopodobnie przepadła jego jedyna szansa na odzyskanie Brusili i opadł na kolana. Po chwili w pomieszczeniu pojawiały się inne wampiry, ale dla Brujah to nie miało już znaczenia.

***


Minęła godzina zanim Catherina przybyła do Justycariusz. Jej towarzysz cały czas miał wrażenie, że ktoś ich śledzi. Dlatego jeździł po mieście i mylił tropy. Nie było to łatwe, ponieważ po kilku chwilach miasto zaroiło się od karetek i radiowozów.

Cath dotarła na miejsce tymczasowego dworu Anny gdy panowało tam ogromne poruszenie. Przed budynkiem stało kilkanaście aut. Najwyraźniej trwała przeprowadzka.

Dwie kobiety wymieniały się spostrzeżeniami. Po czym Parr zabrała Cath na stronę i ściszyła głos.

- Nigdy, nikomu nie możesz powiedzieć, że to był Mitra i że zginął- prawdziwą śmiercią zadaną przez człowieka. To się nie wydarzyło. Inni wpadliby w popłoch. Już nazywają to Drugą Inkwizycją. Wyobraź sobie co stałobny się z władzą Camarilli gdyby okazało się, że ta Druga Inkwizycja potrafi zabić kogoś takiego jak Mitra. Dlatego cokolwiek tam miało miejsce, to nigdy nie było tam Mitry. Nigdy.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 27-09-2023, 13:48   #645
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Lady Catherine Montague i Anthony Castelli zostali mianowani Archontami Juliet Parr. Większość wampirów była temu bardzo obojętna. Ot, kolejni młodzi dochłapali się stanowiska. Jedyna istotnie zdenerwowana tym faktem była królowa Anna. Londyn został oficjalnie uznany strefą wojny. Oznaczało to, że Anna, chociaż nadal pozostawała Księciem Londynu w myśl nomenklatury Camarilli, to nie miała już realnej władzy. Zajmowała się administracją. Musiała organizować zaopatrzenie i generalnie dostarczać to, czego Cath i Tony potrzebowali.

Juliet po potwierdzeniu śmierci Mitry wyjechała z Londynu. Wewnętrzne kręgi Camarilli wiedziały, że Operacja Antigen to dopiero początek. Skoro ludzie postanowili wypowiedzieć wojnę wampirom, to należało podjąć istotne działania w kierunku wzmocnienia władzy Camarilli.

Miasto po śmierci Brainbridge’a zostało pozbawione magów. Co Spoon przyjął z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony nikt nie powinien mu zagrozić. Z drugiej zaś nie miał do kogo się zwrócić po ochronę. Po tygodniu ciągłego oglądania się za siebie wyjechał do Edynburga spotkać się ze Sri Sansą. Tremere nie miał dla niego dobrych informacji. Podobno duchy z zaświatów cały czas go obserwują, ale same w sobie są zbyt słabe, żeby mu zagrozić. Jedyne co otrzymał, żeby się uspokoić, to kurzą łapkę z paciorkami, która miała powodować, że duchy nie widzą go w nocy. Na ile był to magiczny talizman, a na ile część show jaki zazwyczaj Sansa robił wokół siebie, tego Spoon nie wiedział.

To tylko pogłębiło jego paranoję. Potrzebował za wszelka cenę wyciągnąć Brusillę z rąk Drugiej Inkwizycji.

Nie było to łatwe. Jak się okazało Anna utrudniała jak mogła działania nowo powołanych Archontów. Atak nie wchodził w grę. Negocjacje były odciągane w czasie. Anna zaznaczała teren jak tylko mogła. Przeciwwaga jaką miała być Arwyn nie wchodziłą w grę, toteż po tygodniu od opuszczenia Londynu przez Parr Anna znów czuła się niepodzielnym władcą. Tony nie mógł sobie z tym poradzić. Robili przecież wszystko, żeby ją obalić, a koniec końców wypłynęła na wierzch. Odciął się od “dworu” i skupił na toczonej skrycie wojnie. Odnowił kontakty w światku przestępczym, dzięki czemu gang Chun Hei zyskał broń wojskowej jakości. Granatniki i amunicja wielkokalibrowa wyrównywała szanse.

Do tego też cały czas walczył o podburzanie tłumów. Godzina policyjna i nakaz zamykania ludzi w domach nie był czymś, co londyńczycy łatwo akceptowali. Wybuchały zamieszki za zamieszkami. I dziwnym trafem Tony był zawsze na miejscu.

W czasie gdy jeden z Archontów walczył oddolnie, to Catherina uderzyła z góry. W ciągu trzech tygodni zbudowała sieć składającą się z finansistów i członków Izby Lordów. Oni w jej imieniu rozpoczęli naciski na Ministerstwo Obrony. Policjanci z granatnikami, wojskowi z miotaczami ognia, helikoptery z ciężkimi karabinami. Nic z tych rzeczy nie było dobrym środowiskiem dla zarabiania pieniędzy. Dlatego nie trzeba było nawet sięgać po wampirze moce.

Antigen musiał znacząco spowolnić, gdy grupa lobbystów zaczęła naciskać na premiera, że agresywne działania policji wywołują zamieszki i narażają miasto na wielomilionowe straty. Jednak wampiry wcale nie mogły czuć się pewniej.

***


Centrala Łączności Rządowej GCHQ
Ściśle tajna, podziemna część kompleksu.
Siedział na efektownie wykonanej pryczy, w pomieszczeniu z idealnie kontrolowaną temperaturą, wilgotnością i ciśnieniem. W każdym rogu pomieszczenia były kamery i inne detektory. Siedział bez ruchu. Miał blisko sto osiem lat. Samo to nauczyło go cierpliwości. Wiedział co się będzie dziać, bo co noc działo się to samo. Za chwilę w ścianie otworzy się półka, a na niej na srebrnym talerzu pojawi się worek z krwią.

Tym większe było zdziwienie, gdy nagle z sykiem wyrównywanego ciśnienia otworzyły się drzwi pomieszczenia. Stała w nich młoda kobieta w jeansach i skórzanej kurtce. Jeden rzut oka wystarczył, żeby stwierdzić jednoznacznie, że to cywil.

Utamukeeus miał na sobie jaskrawo pomarańczowe spodnie, których nogawka skrywała nadajnik przykuty do lewej kostki. Górną część ciała okrywał mu biały podkoszulek. Opinał się, na jego ciele, co chyba zaimponowało kobiecie bo lewą dłonią poprawiła okulary. Obdarzyła go uśmiechem i weszła do celi. Zupełnie swobodnie usiadła na drugiej pryczy i otworzyła sporą torbę, którą miała przerzuconą przez ramię.

- Cześć. Jestem Gabriela Stevens. Dostałam komplet twoich papierów.


Wyjęła z torby żółtą teczkę, która zawierała co najmniej kilkadziesiąt kartek. Gdy ją otworzyła Indianin natychmiast zauważył, że jest to zlepek nowych wydruków i zdjeć wysokiej jakości przeplatany pożółkłymi kartkami i odręcznym notatkami.

- Projekt Codetalker. Baza przerzutowa w Wielkiej Brytani, wsparcie wojsk alianckich w walce z nazistowskimi Niemcami. Nie dopuszczony do operacji Market Garden, ze względu na specyficzny stan - czytała spokojnym tonem.
- Znaczy spłonąłbyś w słońcu. Potrafię to zrozumieć. Zresztą i tak zawalili to. Nieposzlakowana opinia. - Część kartek powędrowała obok niej.

- Wykazał chęć współpracy w czasie incydentu na Bucklersbury. Mhm - pokiwała głową z aprobatą, po czym odłożyła teczkę na wyjęte wcześniej wpisy. Pochyliła się i splotła przed sobą ręce opierajac łokcie na kolanach.

- Mam dla ciebie pracę. Chcę, żebyś dołączył do zespołu, który formuję. Wprowadzę cię w struktury. Nie będzie łatwo, ale będziesz mógł zrobić coś dobrego. Może nie dla kraju, ale dla ludzkości.

Zanim odpowiedział znów zaczęła grzebać w swojej torbie. Tym razem wyjęła z niej worek z krwią. Antigen pakował krew we worki z nakrętką, niczym musy w sklepie spożywczym. Odkręciła go i wypiła spory haust, po czym podała go Utamukeeusowi.

- Wypijmy za owocną współpracę.

Dopiero teraz zauważył, że kobieta miała na lewej kostce nadajnik taki sam jak on.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 03-10-2023, 10:26   #646
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Ktoś żyjący w drugiej dekadzie dwudziestego wieku mógłby uznać, że Camarilla cofnęła się w czasie. Telefony komórkowe i e-maile zniknęły z użycia, tak samo jak niedawno się pojawiły. Rząd wprowadził obowiązek rejestracji kart sim. Owszem, można go było obejść. Można było zakładać numery na ghule.

Cath dysponowała niezwykłymi zdolnościami adaptacji. Postanowiła zweryfikować co to takiego internet, sieci społecznościowe i jak to się stało, że świat staje się globalną wioską. Jej szeroka wiedza ekonomiczna pomogła zrozumieć znaczenie komunikacji w rozwoju handlu. Ale dowiedziała się również o czymś takim jak PRISM. Wojskowym oprogramowaniu pozwalającym podsłuchiwać rozmowy i czytać wiadomości. Na masową skalę.

Dlatego też wiadomości z Juliet Parr wymieniała jedynie przez zaufanych kurierów, zapisywała je piórem na papierze i zamykała woskiem, który pieczętowała własnym pierścieniem. A teraz była wyraźnie zadowolona. Zbierała żniwo wielomiesięcznych negocjacji.

Czy była zdenerwowana? Tak. Czy była zadowolona? Tak. Skąd więc takie dwa sprzeczne uczucia? Camarilla oddawała Londyn. Rok ciągłych starć z Antigenem przynosił straty. Paradoksalnie w największym stopniu obrywały młode wampiry. Te, które żyły w świecie nowinek technicznych. Antigen śledził ich transfery gotówki i szkolił algorytmy rozpoznawania twarzy na zdjęciach z mediów społecznościowych. W marcu 2013 roku Catherina rozpoczęła wdrażanie protokołu minimalizacji strat. Struktury władzy rozpadały się, a Anna nie potrafiła ich utrzymać. A Cath bardzo, ale to bardzo dokładnie opisywała każde potknięcie Królowej w listach do swojej zwierzchniczki.

Antigen nie chciał negocjować. Diaz okazała się nie dość ważna, żeby uzyskać w zamian zabezpieczone ciało Arwyn, czy kogokolwiek z zabranych po wskrzeszeniu Mitry. Dlatego Cath zaplanowała szeroką akcję dywersyjną. Gambit królowej. Poświęcała wszystko, żeby wygrać. Najbardziej było jej żal, że opuszcza Londyn i pewnie do niego nie wróci za jakiś czas. Tylko tak mogła ochronić to co kochała.

Odchodząc podpaliłą jeszcze szczegółową mapę posiadłości Królowej Anny, której fotokopię przekazała w czasie swoich ostatnich negocjacji.

***


W helikopterze było strasznie głośno. Nie mogli praktycznie ze sobą rozmawiać. Ale nie musieli. Byli jak doskonale naoliwiona lokomotywa, która właśnie rozpędza się po torach.

On skakał pierwszy. Nie miał spadochronu, żeby nie zwracać na siebie uwagi. Helikopter przeleciał na niedużej wysokości. Skakał ledwie ze stupiędziesięciu metrów. Gdy spadł na trawniku za rezydencją zerknął na zegarek. Pokazywał trzy minuty i czterdzieści dwie sekundy, ale odliczał wstecz.

Dwa pierwsze ghule padły trupem, gdy karabin z cichym sykiem wypuścił pierwsze dwa naboje. Nie czekał aż ciała opadną, ruszał dalej. Do drzwi willi. W tym czasie kolejne cztery osoby wylądowały w czarnych strojach na trawniku. Zwinęli swoje slidery, których używali zamiast spadochronów. Jeden umieścił przy drzwiach niewielki kwadratowy pakunek. Po odpaleniu biały płomień wypalił wokół zamka niewielki otwór. Wszystko trwało mniej niż dwanaście sekund. Nie było żadnego wybuchu. Kumulacyjny ładunek termitu wypalił zbrojony zamek, praktycznie bez efektów ubocznych. Drzwi do pałacu stały otworem.

Kolejni czterej strażnicy nie zdążyli sięgnąć po broń, a już byli martwi. Teraz kończyła się zabawa. Nie ma więcej ghuli.

Sięgnął do magazynka u dołu broni. Wyjął go i przełożył. Karabin obsługiwał amunicję 5,56mm. Jednak wcześniej nie było sensu stosować tego z czerwoną taśmą. Amunicja zapalająca była tylko na specjalne okazje.

Zegarek pokazywał równo trzy minuty, gdy sforsował kolejne drzwi.

- Trzy blanki. Ognia - powiedział cicho. Nie musiał krzyczeć. Słuchawki przenosiły informacje wprost do uszu towarzyszy.

Broń zaklekotała. Amunicja zapalająca wydawała zupełnie inny dźwięk przechodząc przez tłumik. Z drugiej strony trafienia rozszarpywały nawet wyjątkowo twardą skórę kolejnych Ventrue. Drużyna zmierzała wprost do celu, praktycznie nie zwalniając. Jak gdyby dokładnie wiedzieli gdzie się kierować, a jakich pomieszczeń unikać.

- Zdechniecie! - usłyszał głos za plecami.

- Blank na szóstej, biorę go.

Przed jego oczami ukazał się Terence Gardener. Bicz Londynu, osobisty zabójca królowej. W dłoni dzierżył ogromną maczetę. Skrócił dystans z szybkością z jaką zrobiłby to Spoon i wyprowadził serię ciosów. W zwarciu z Biczem trudno było przetrwać jakiemukolwiek człowiekowi. Kilka ataków sparował kolbą karabinu, a potem maczeta przebiła się przez kamizelkę wchodząc na szerokość dłoni pod żebra. Akceleracja w połączeniu z potencją była bardzo rzadka u Ventrue. Ale Terence był doskonałym zabójcą właśnie dzięki temu. Jednak było coś jeszcze rzadszego.

Kolba karabinu uderzyła w twarz kilka razy z rzędu łamiąc ząb Bicza Londynu. Szybki obrót i strzał z przyłożenia. Krótkie serie. Trzy naboje w brzuch. Trzy w klatkę. Trzy prosto w twarz. Pociski zapalające doskonale omijały nadludzką wytrzymałość Ventrue.

- Blank usunięty. Czekajcie z wejściem. Nie patrzcie jej w oczy.
Powoli wyjął maczetę z rany. Wampirza wytrzymałość zdarzała się bardzo rzadko w szeregach drugiej inkwizycji. Ale gdy się zdarzała, to zmieniała zasady gry.

***


- Chcę negocjować. Dużo wiem. Powiem wszystko.


Czterech komandosów pochylało głowy, żeby nie patrzeć Annie Bowsley Churchil w oczy.

On jeden strzelił jej w kolana. Kobieta padła na podłogę.
- W imieniu rządu ZjednoczonegoKrólestwa zostałaś skazana na śmierć. Od decyzji nie przysługuje odwołanie.

Uniósł ją za włosy, a później maczetą, która jeszcze chwilę temu tkwiła pod jego żebrami obciął jej głowę. Ciało zaczęło się rozkładać, a z twarzy nie znikał wyraz przerażenia. W najśmielszych wyobrażeniach nie sądził, że tak zakończy się jego relacja z księżną Londynu.

Zegarek pokazywał, że zostało im jeszcze kilka sekund do pełnoskalowego szturmu. Odstawił głowę na elegancki stół i wywołał Gabrielę przez radio.

- Samotny Wilk melduje wykonanie zadania.

Zegar pokazał 0:00:00 i wokół zawyły syreny, a Utamukeeus skupił w sobie swoje zasoby krwi, żeby zaleczyć powstałą po maczecie ranę.

***


Spoon długo zbierał się do szturmu na obwarzanek. W zasadzie jeszcze dłużej wierzył w negocjacje z Antigenem. Gdy okazało się, że nikt nie uwolni Brusilli po dobroci wpadł w szał. Wybiegł na miasto i zamordował dwie osoby. Nie pomogło to Camarilli, a Antigenowi dało dodatkowy argument, żeby się nie pakować w negocjacje.

Z pomocą przyszedł Tony. Po pierwsze miał kontakty. Proces był czasochłonny. Samo dotarcie do pracowników obwarzanka było łatwe. Dużo gorzej było z ludźmi, którzy zajmowali się jego podziemną częścią. Wszystko było tajne przez poufne. Nawet sprzątaczki były weryfikowane przez agencję bezpieczeństwa wewnętrznego.

Ale miesiące mijały, a Spoon miał coraz więcej. Częściowe plany budynku. Listę sprzątaczek i cieciów z parkingu. Chciał coś zrobić… chciał posunąć wszystko do przodu. Nie miał za grosz cierpliwości. Miotał się jak zwierze w klatce… do czasu aż zdawał sobie sprawę, że gdzieś zostawił kurzą łapkę. I nagle się uspokajał. Przynajmniej do czasu aż ją znalazł.

W końcu opracowali sposób wejścia i wyjścia. Spoon znowu wpadł w szał, gdy Tony uświadomił mu, że nie wchodzi. Wchodziły tylko dwa wampiry i dwoje ludzi. Ludzie pracowali dla ministerstwa. Wampiry zaś: Tony i Adisa były niewidzialne.

Spoon miał wrażenie, zwariuje. To on chciał pochwycić Bru w ramiona i odbiec w stronę zachodzącego słońca. To znaczy w przenośni w stronę słońca. Chciał się znaleźć daleko.

A potem… potem nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Wydostali czworo wampirów. Ale Spoon miał to tak głęboko gdzieś, jak nigdy dotąd. W tej czwórce była jego Bru. Jego ukochana. Jego życie wreszcie odzyskało sens i tylko to się liczyło. Był dłużnikiem Adisy i Toniego. Wtedy był pewny, że zrobi dla nich wszystko… jak się okazało miał jeszcze pięć lat, żeby pożałować.

***


Ciało Arwyn udało się odzyskać. Podobnie jak Qwertego i Yusufa. Niestety starożytna pozostawała w letargu dłużej niż się ktokolwiek spodziewał. Adisa opiekowałą się Yusufem, do czasu aż jego ręce odrosły. Był to czasochłonny proces i wymagał ogromnej ilości krwi, ale Adisa była wytrawną łowczynią.

Qwerty za to zamknął się w sobie ze wszystkimi swymi głosami. Świadomość, że jego wspomnienia nie są jego wspomnieniami, i że sam nie jest sobą przytłaczała. Jednak pewnego dnia przyszedł do Yusufa i Adisy opowiedzieć swą wizję. Wizję Nowego Londynu. W którym wampiry będą równe i nie będzie nad nimi zwierzchności Camarilli. Zaczął roztaczać tę wizję. W różnych kręgach. Zaczął wieszczyć, o królu szczurów, panu w Żelaznej Masce, dla którego wszystkie wampiry znaczą tyle samo. Który pomoże odeprzeć Drugą Inkwizycję.

***


W 2018 roku Camarilla była w Londynie wspomnieniem. Oficjalnie nie było też Anarchistów, czy Sabatników. Londyn na wampirzej mapie był martwy. Była to konsekwencja wieloletnich działań wielu jednostek. Camarilla na świecie mierzyła się z podziałami i Drugą Inkwizycją.

Z Edynburga dochodziły słuchy o tym, że odradza się Kult Mitry. Ponoć wielki wampir miał się przebudzić z letargu i poprowadzić powstanie przeciw Antigenowi. Miał odbudować chwałę wampirów. Coraz więcej młodych wampirów kusił ów kult. Podobno jego członkowie brali udział w dziwnych rytuałach krwi, a na jego czele stał niejaki Pater Thomas.

Londyn pozostawał strefą wojny. Podzielił się na dzielnice, a w każdej dzielnicy rządził wampirzy watażka, który na swój sposób pozostawał poza podejrzeniami Antigenu. Nie było oficjalnych władz. Nie było nikogo, kto byłby ponad tym. Prawie nikogo…

Jedną z najważniejszych watażków była Adisa. Dysponowała ona elitarnym oddziałem asamickich zabójców i stała się największą siła zbrojną w mieście. Pięć lat szkolono ich w zabijaniu z niesamowitą szybkością i brutalnością. Pośród wampirów krążyły plotki, że dla Adisy szkolenia prowadził dawny osobisty zabójca samego Mitry.

Pojawiła się też samospełniająca się przepowiednia. Król Cieni.

Ponoć w podziemiach jakiś nosferatu budował swoje podziemne królestwo. Nie zawierał sojuszów, ale też nie toczył wojen. Stał się sędzią sporów między watażkami, a oni bez wyjątku godzili się z jego osądami.

***


Październik 2018 roku. Dawna siedziba wywiadu, podziemia Londynu, bunkier do 2012 roku zajmowanego przez nosferatu występującego pod nazwiskiem de Worde.

Adisa klękała przed żelaznym tronem. Siedziała na nim postać w żelaznej masce i długich szatach z kapturem. Wszyscy wiedzieli, że to nosferatu skrywający swe zdeformowane oblicze. Właśnie skończyłą raportować informacje o gotowości swoich zabójców. Król Cieni teraz odprawił ją gestem dłoni. Gdy wyszła, do pomieszczenia wszedł Spoon. Właz bunkra zamknął się. Zza filaru wyszła Catherina. Qwerty i Tony pojawili się znikąd. Yusuf zaś wstał i zdjął z twarzy niewygodną maskę. Maskę, która od miesięcy przechodziła pomiędzy czwórką zebranych. Wiele razy się nie zgadzali. Wiele razy długo dyskutowali, ale jak dotąd zawsze dochodzili do porozumienia. Cath i Tony oficjalnie należeli do Camarilli i byli bardzo wysoko w jej szeregach, jednak żadnemu nie odpowiadało porzucenie Londynu przez starsze wampiry. Qwerty sięgał w przyszłość i uważał, że to jedyna droga, która pozwoli im rządzić. I jedyna droga, która zapewni długotrwały pokój. Yusuf zaś miał największe doświadczenie w wydawaniu sądów.

Spoon o niczym nie wiedział. Żył w ukryciu ze swoją ukochaną, a teraz wypełnił swoje zobowiązania. Mógł opuścić Londyn na zawsze, a to mógł być ostatni raz, gdy widzieli się w tej grupie, w której sześć lat wcześniej wybudzono ich z letargu.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 11-10-2023, 09:33   #647
Rot
 
Rot's Avatar
 
Reputacja: 1 Rot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputację

Spoon wpadł w szał po klęsce negocjacji z Antygenem. Po prostu tamy puściły i ostatnim świadomym wyborem opuścił pomieszczenie po czym z prędkością światła przeleciał przez korytarz i jak grom z jasnego nieba uderzył na ulicy w dwójkę niczego nie spodziewających się przechodniów rozrywając młodą parę na strzępy i znikając. Całe zajście nie trwało dłużej niż 2-3 sekund jednak makabryczne szczątki w odległości dziesięciu metrów od miejsca spotkania nie pozostawiały złudzeń, że do „incydentu” doszło.

Sam Bruhja zniknął po tym zajściu i nie dawał znaku życia… Wrócił jakoś po tygodniu zdeterminowany by z pomocą innych Bruhja wyciągnąć Brusille z rąk Antygenu nawet jakby miał tam zamordować każdego żywego i martwego typa jaki stanie mu na drodze.

Połączył siły z Tonym i Adisą, którzy zalecili cierpliwość. To było dla niego trudne. Bardzo trudne…

Jednak sprawy szczęśliwie posuwały się naprzód, aż w końcu Tony opracował sensowny plan. Ale świadom tego jak Spoon ostatnio przyjął odmowę ze strony Antygenu poprosił o pomoc w przekazaniu wieści Adisie. Dlatego Asamitka najpierw powiedziała Spoonowi, że po miesiącach ostrożnych podchodów mają w końcu przełom i będą świętować. Na ruszt trafił schwytany człowiek Antygenu w którego wlewali potężne stężenie alkoholu, aż w końcu Adisa pozwoliła Bruhja się pobawić. I Spoon bawił się nim jak kot pijana myszką to pozwalając mu trochę uciec to przewracając go na ziemie. W końcu zanurzył w nim kły i odpłynął.

Kiedy otworzył oczy stał przed nim Tony.

Cierpliwie wytłumaczył mu plan powtarzając go kilka krotnie aż w końcu Spoon zrozumiał, że go tam nie ma i kiedy to sobie uświadomił zalała go fala niepohamowanej wściekłości. Wyzwał Tonego od zdrajców i rzucił się na niego chcąc go rozszarpać. Ale Adisia czekała w pogotowiu. Zwarli się w walce. Spoon atakował zaciekle jak wściekłe zwierze ale oszołomiony przez zatrutą krew nie był zbyt skuteczny. W końcu Asamitce udało się go obezwładnić i bestia zaczęła stopniowo puszczać, aż zażenowany Bruhja spuścił głowę przepraszając ich oboje. W głębi duszy wiedział że Tony chce dobrze, wiedział że plan jest dobry. Tylko cholernie bolało go to, że jego w nim nie ma.

Tony powiedział że rozumie poklepał go po plecach i powiedział żeby się nie martwił.

Po czym zostawili go samego i poszli wykonać zadanie. To była dla Spoona prawdziwa tortura - czekanie.

Kiedy w końcu przybyli. Czas się zatrzymał. Zobaczył Brusille i miał wrażenie że jego martwe serce samo z siebie zaczęło bić.


I jeśli ktoś spodziewał się, że na koniec Brusilla wpadła w objęcia Spoona krzycząc mój bohaterze! To… Nie tak to wyglądało.

Uwolniona kobieta kiedy tylko ich spojrzenia spotkały się rzuciła Spoonowi w twarz to, że duchy szepczą, że był bardzo, bardzo niegrzeczny i zostanie osądzony. Spoon przez chwile stał jak wryty. Bo nie tego się spodziewał. Zapomniał już jak Brusilla potrafiła być irytująca. Kobieta niezrażona jego postawą roztaczała przed nim wizję coraz okrutniejszych wiecznych katuszy. W końcu sfrustrowany i przerażony uderzył ją karząc jej się zamknąć, a ona nie pozostała mu dłużna. Ruszyli na siebie warcząc i sycząc.

Adisa chciała zareagować ale Tony ją powstrzymał. Znał ich przecież dłużej niż ona. Spokojnie obserwował przedstawienie.

Dwójka Bruhja zwarła się w walce jak migocząca plama barw. Szarpiąc się i gryząc zdarli z siebie ubrania wgryzając się w siebie nawzajem i czując smak swojej krwi… Niewymownie słodki smak, którego brak bolał ich fizycznie… za którym do szaleństwa tęsknili….

Starczy powiedzieć, że po wszystkim długie tygodnie nie wychodzili z kryjówki liżąc wzajemnie krwawe rany.


***


W końcu opuścili Tonego i Adisę i pozostawali w ciągłym ruchu. Przemieszczając się co noc innym samochodem i sypiając w losowych miejscach. Pilnując zawsze by nocleg był jak najbardziej obskurny z dala od kamer i przy ludziach którzy za gotówkę nie zadają żadnych pytań.

Podczas jednej nocy w takim hotelu zdecydowali się wrócić do „tego” tematu, o którym milczeli oboje.


Spoon zaczął patrząc na miasto za oknem.
-Jaki to był bóg Bru którego musisz chronić bo sam sobie nie poradzi?
-Mitra był piękny i potężny… Wielki… - odpowiedziała Brusilla a jej oczy zapłonęły. Spoon zagryzł wargi i walnął wściekle w ścianę.
-A teraz jest martwy! Zostałem ci więc tylko ja! – Krzyknął wściekle. Brusilla przechyliła głowę i uśmiechnęła się przekornie.
-Nie prawda… Jest jeszcze Camden… Camden którego uratowałeś… Camden który cię obwinia, nienawidzi…
-Widziałaś to? – zapytał zaskoczony Spoon a kobieta skinęła głową. Zapadła cisza. W końcu Spoon nie wytrzymał.
-Ok wiesz co Bru? Idź do niego jak tak Ci ze mną źle.
Kobieta nie zareagowała i przez dłuższą chwilę milczeli oboje. W końcu Spoon się odezwał.
-Bru… Pamiętasz zanim zaczęło się to wszystko z Mitra obiecałem Ci że zobaczymy Nowy Świat. Nowy świat pełen kolorowych świateł, hałasu i chaosu. Wiem że minęło kilka lat od tej obietnicy ale znasz mnie ptaszyno jeśli coś ci obiecuje to świat przesunę żeby dotrzymać słowa.
Brusilla milczała nawijając swoje ciemne włosy na palec. Przymknęła oczy wolno zataczając kręgi dłońmi pieściła nimi powietrze. W końcu się odezwała.
-Duchy są na ciebie wściekłe... Kłębią sie wokół nas i warczą…
-Niech się pierdolą Bru! JA robiłem to co czułem że zrobić trzeba! jestem Bruhja! I po moim przejściu zostaje tylko chaos wypełniony krzykiem! - Brusilla otworzyła oczy uśmiechając się szeroko. Podeszła do Spoona.
-Mój mroczny poeta… - powiedziała przeciągając palcem po jego wargach.
-I taaak… Masz racje że Mitra okazał się słaby. Dlatego, ochronię cię przed złymi szeptami, mimo że byłeś bardzo, bardzo niegrzeczny skarbie…. A my… my znajdziemy nowego Boga… - Spoon zagryzł wściekle zęby.
-Najpierw Bru… Zobaczymy morze światła na pustyni. Słyszałaś o miejscu gdzie żyją Anioły? – zapytał.
Oczy kobiety rozbłysły.

***


Spoon oprócz czasu spędzonego z Brusillą nie zaniedbywał wypełnienia obietnicy jaką złożył Tonemu i Adisie pomagając w walce. Chociaż kiedy dowiedział się, że ma szkolić jakiś żółtodziobów trochę narzekał. Ale szybko się w tym odnalazł, odkrywając, że polowanie na Antygen w większej grupie wampirów w której cieszy się niezachwianym autorytetem sprawia mu olbrzymią niemal chorobliwą satysfakcje. I chociaż nie byli to Bruhja… Szybko się uczyli co sprawiało, że wspólne wypady z roku na rok zaczęły być coraz bardziej... przyjemne.

W końcu po upływie umówionego czasu Tony wysłał go po rozliczenie do żyjącego w podziemiach Króla Cieni. I kiedy maski opadły Spoon zaśmiał się szczerze rozbawiony całą sytuacją. Zeszło z niego napięcie które towarzyszyło mu od dłuższego czasu. Rzucił do heroldów kilka żartów o tym, że nie podejrzewał ich o taki melodramatyzm, ale że docenia rozmach przedsięwzięcia. W końcu powiedział, że opuszcza Londyn, że potrzebują z Bru nowego początku i, że cieszy się, że może się z każdym z nich pożegnać.

Tonemu podziękował, za pomoc i cierpliwość do niego. Wiedząc, że to nie jest łatwe kiedy jest się Bruhja.

Cath... Za to, że po prostu przy nim była po przebudzeniu, że naprawdę tego potrzebował.

Quertego przeprosił za to, że kiedy widzieli się ostatnio był dosyć natarczywy… i że pamięta, to że w magazynie uratował mu życie ostrzegając przed Antygenem i może na niego liczyć.

Na koniec zostawił Yusufa. Mówiąc, że długo nie wierzył w to, że wystąpił przeciw Mitrze. Wspomniał też że potrzebuje ochrony przed Camdenem i będzie wdzięczny za wszystko co mu może dać.

Na koniec życzył reszcie powodzenia i wesoło gwiżdżąc skierował się do wyjścia.

Był wolny!

***


Spoon razem z Brusillą popłynęli do Nowego Świata na kontenerowcu przewożącym auta z Europy do Stanów. Tam… ich celem stało się osławione Los Angeles – miasto bez pana. Brusilla wydawała się szybko zapomnieć o Mitrze i jej myśli zaprzątał rodzący się tam w ukryciu kult Seta.


A Spoon szybko się zaklimatyzował wśród tamtejszych anarchistów czując się jak ryba w wodzie.


Oboje zaczęli knuć nowy plan. Jednak to zupełnie inna historia.


***



Wkrótce po opuszczeniu Londynu przez Bruhja. Media podały informacje o zniknięciu kobiety odpowiedzialnej za zabójstwo mężczyzny w parku bogatej bizneswoman - Catherin Blackriver. Nikt nie wie co się z nią stało wydaje się, że dosłownie zapadła się pod ziemię.

Dni Belli Summer pracującej za barem w teatrze zachodnim Brompton, były coraz bardziej trudne. Policja wypytywała ją coraz częściej o dziwnego mężczyznę, który stanął w jej obronie i sam jeden rozprawił się z całą bandą. Do jej pracy również cały czas były zastrzeżenia od kierownictwa, aż w końcu dostała wypowiedzenie. To wszystko sprawiło, że dziewczyna miała już po dziurki w nosie Londynu i za zaoszczędzone pieniądze postanowiła wyjechać do USA, nawet do słonecznego Los Angeles planując tam zaczepić się na dłużej…
 

Ostatnio edytowane przez Rot : 11-10-2023 o 11:28.
Rot jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172