06-08-2023, 00:44 | #121 |
Reputacja: 1 |
|
08-08-2023, 19:13 | #122 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania." |
12-08-2023, 07:47 | #123 |
Reputacja: 1 | ANDY, ICHIKA, JOEL, IVA Apartament nr 02 zmienił się w miejsce kaźni. W rzeźnię. W pobojowisko. Napastnicy, dobici przez Andyego, nie dawali znaków życia. Z drugiej strony jednak ciężko żyć z dziurą po czekanie w czaszce. Jake nie żył. Joel, z głęboką rana brzucha, też wydawał się być na skraju życia i śmierci. Podobnie Tim – półprzytomny, pokrwawiony, oddychający z trudem przez rozbite, pozbawione zębów, krwawiące usta. Mimo obrażeń właściciel pensjonatu chciał im chyba coś powiedzieć, bo mamrotał coś, czego niestety nie dało się zrozumieć. Iva, w szoku, zwymiotowała na podłogę, tuż obok ciała jednego z wrogów. Treść żołądkowa zmieszała się z ciemniejącą kałużą krwi, rozlewającą się obok trupa. Joel przeszukał ciało jednego z wrogów, ale znalazł tylko nóż podobny do tego, który nadal tkwił w jego ciele. Każdy ruch powodował potworny ból i Joel trzymał się chyba tylko dzięki adrenalinie. Kapiąca z niego krew pozbawiała go sił. Było pewien, że nie zostało mu zbyt wiele czasu. Pokiereszowana jama brzuszna paliła żywym ogniem, a życie uciekało z niego rozlewając się po podłodze. Nie miał już nawet sił, by podnieść się z klęczek obok trupa, którego przeszukiwał. Gdzieś, niedaleko, zwymiotowała Iva. Andy dokończył swoją ponurą „robotę”. Spojrzał w kierunku Joela, którego zakładał, że znajdzie obok ściany – martwego lub nieprzytomnego. Ale ranny mężczyzna, wykrzesując z siebie chyba resztki energii, przeszukiwał jednego z wrogów. Tim też się trzymał. Pokrwawiony, poturbowany, jednak żywy. Jednak komunikacja z nim była utrudniona. Ichika w tym czasie wspięła się zwinnie na antresolę. Widziała pobojowisko. Plamy krwi, niczym kwiaty wykwitłe obok trupów. Nieregularne, rozlane, efemeryczne. Na górze była tylko ona i Karen. Dziewczyna leżała przytomna, wpatrzona w Ichikę. Na jej bladej twarzy błąkał się cień dziwnego uśmieszku, jakby rozumiała, co dzieje się w głowie Ichiki. Zza drzwi, które zamknął Andy, doszedł ich spokojny głos, w którym rozpoznali typa, z którym wcześniej przepychali się na korytarzu. - Potraficie zabijać. To widać. Szanuję to. Teraz jednak nie pozostawiacie nam wyboru. Kroki oddaliły się w bok. A po chwili usłyszeli jak ktoś wraca i oblewa drzwi i okolicę. Charakterystyczny zapach benzyny wypełnił ich nosy obietnicą kolejnej fali strachu. NATHANIEL Ciemność wokół była niczym gęsta pierzyna. Zdawała się skrywać nie tylko światło, ale również w jakiś sposób wyciszać dźwięki i zakrzywiać czas. Minuty ciągnęły się, gęste niczym melasa. Każdy oddech zdawał się trwać i trwać. Z góry nie było słychać niczego. Ale w końcu, gdzieś z drugiego końca piwnicy, z jej odległych rejonów, w okolicach zejście przy holu Nathaniel usłyszał jakiś dźwięk. A potem zobaczył snop latarki przeczesujący mroki. Świetlista smuga była daleko od nich. Ktokolwiek tam był nie miał raczej szans wypatrzyć Nathaniela i kobiety w miejscu, w którym się ukrywali. Po chwili latarka zniknęła. Ktokolwiek zajrzał na dół wycofał się do holu. |
12-08-2023, 10:34 | #124 |
Młot na erpegowców Reputacja: 1 |
|
12-08-2023, 19:44 | #125 |
Northman Reputacja: 1 | Andy wytarł ręce o kurtkę najbliżej leżącego trupa sekciarza z krwi swojej i poległych wrogów. Pozostali napastnicy wyraźnie uspokoili się po napadzie szalonej żądzy mordu. - Odpierdol się! - odwarknął ze złością nieznajomemu zza drzwi. Tamci zdecydowali się ogniem pomóc sobie zamiast znowu taranować drzwi, które zbyt długo oporu by już nie dały. Ile zajmie płomieniom nasyconym benzyną strawienie drewna przeszkody i czy zajmie się ogniem reszta budynku? Przekona się kto dożyje być tego świadkiem, pomyślał. Tim mamrotał przez wybite zęby. Połamane kości twarzy i szczęki oprócz cierpienia robiły z wysiłków zmasakrowanego gospodarza bezużyteczny bełkot. Gdyby tylko były to widoczne urazy, to Dutton dawałby facetowi dojście do zdrowia z obrażeń nie zagrażających życiu jeśli odpowiednio opatrzonych. Czy miał uszkodzenia mózgu lub inne wewnętrzne od uderzeń drewnianą kolbą dubeltówki? Odgarniając splamione juchą włosy z czoła i oczu rannego, delikatnie ułożył jego głowę na bok, aby nie zakrztusił się własną krwią, czy połamanymi zębami. Widząc co robi krótkowłosa blondynka, on również sprawdził kieszenie Tima patrząc mu w oczy kiedy mówił. - Tim, gdzie jest amunicja do twojej broni? Starał się zrozumieć choćby z jego mowy ciała czy racjonalnie reaguje na pytanie i próbuje dać odpowiedź. Potem widząc wysiłek Joela, który z nożem utkwionym w brzuchu zdawał się znowu znowu tracić przytomność, postanowił mu jakoś pomóc, choć niewiele w tej sytuacji było można. Miał nadzieje, że młodszy id niego mężczyzna nie jadł śniadania. Rany jamy brzusznej jakkolwiek bolesne i bez stołu operacyjnego zazwyczaj beznadziejne, potrafiły bardzo długo przynosić rannemu śmierć. W obliczu palących się drzwi i kolejnego ataku sekciarzy tego czasu i tak nie było na tyle, aby doczekać się zgonu z tylko tego obrażenia. - Nie forsuj się. Nie wyjmuj ostrza. - powiedział Andy do osłabionego Joela kładąc go na plecach. - Spróbuję uszczelnić ranę jeszcze bardziej. Czym miał pod ręką owinął rękojeść noża aby go unieruchomić. Zwracając uwagę na miejsce, oraz delikatnie naciskając obok, starał się rozeznać jakie obrażenia zadało ostrze. Przebity mógł być żołądek, cienkie lub grube jelito, a nawet uszkodzona wątroba. Od rodzaju obrażeń zależała prognoza. Niestety bez leków, nawet w najlepszym przypadku udanej operacji w warunkach polowych, mogła wdać się infekcja. Obrócił się kobiety, która przed chwilą wymiotowała. - Pomóż mu. Uciskaj i patrz, aby nie wyjął noża z rany. Mów do niego, aby nie stracił przytomności. Najpierw zaniosę Tima na górę. Zetknął w kierunku strzelby bez naboi oraz wstawionej do gotowania wody na kuchence. Czy na coś się przydadzą? Chwycił gospodarza pod pachy i z wysiłkiem ciągnął w stronę schodów. Oby dał radę wtaszczyć faceta na antresolę. Co innego dźwigać najcięższy z możliwych plecaków czy innych ciężarów, a co innego ludzie, bezwładne ciało, które zdawało się ważyć dwa razy więcej niż powinno.
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill |
16-08-2023, 14:41 | #126 |
Reputacja: 1 |
|
16-08-2023, 15:34 | #127 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania." |
17-08-2023, 21:20 | #128 |
Reputacja: 1 |
|
21-08-2023, 10:43 | #129 |
Reputacja: 1 | ICHIKA Karen była zbyt słaba, aby się obronić. Kawałek porcelany z zadziwiającą łatwością wbił się w jej szyję, otwierając głęboką ranę. Krew siknęła z przerwanych arterii. Zaplamiła dłonie Ichiki, zachlapała ścianę obok niej, spływając tajemniczymi zaciekami. Karen uśmiechnęła się, pogodzona z losem, z jej ust, które otworzyła w daremnej próbie złapania oddechu, wypłynęła krew zmieszana ze śliną. Oczy wpatrzyły się w oczy zabójczyni szukając w nich powodów. Ręce Karen próbowały unieść się, wyjąć ostrze z szyi, odepchnąć Ichikę ale konająca miała zbyt mało siły, by to zrobić. - Dobrze – głos w głowie Ichiki wyraźnie napełnił się energią. – Bardzo dobrze. Ale jesteś słaba. Już cię nie chcę. Umrzesz jak reszta moich wrogów. Wybrałam kogoś innego. Kogoś bardziej wartościowego. Ty jesteś niczym. Workiem krwi. Szyderstwo i okrucieństwo w głosie uderzyło w Ichikę niemalże fizycznie. A potem, gdy wzrok Karen zgasł, Ichika poczuła jak więź zrywa się, jak gdzieś, niedaleko, otwierają się inne oczy. Napełnione krwią. Lśniące w ciemnościach. Ichika zrozumiała. Pojęła to, co się działo, jakimś szóstym zmysłem. Czymś, co inni nazwaliby paranoją, lub próbowali przypisać temu inną nazwę jakiejś choroby psychicznej. Ofiara została dopełniona. Istota, nazywająca siebie Ithaquą, zyskała nowa siłę. I ruszyła na łowy. Wziąć, co jej należne. ANDY Tim nie był może zbyt ciężki, ale bezwładne ciało zdawało ważyć się więcej. Co prawda właściciel pensjonatu próbował pomagać Andy’emu, ale rany, które otrzymał znacznie mu to utrudniały. I tak cudem było, że jest w stanie myśleć świadomie. Kiedy Andy wdrapał się na piętro, ujrzał mrożącą krew w żyłach scenę. Karen leżała przy ścianie, a z jej poharatanej szyi krew wypływała ostatnimi strugami. Obok niej stała Ichika, z ręką usmarowaną krwią. Nie trudno było zgadnąć, kto dobił ranną. Tim wydukał coś niezrozumiale. Uniósł rękę i wskazał dłonią jedną ze ścian na antresoli. - Eee…j.. cie… t.. aaa..m Wybełkotał. Ichika zadrżała. Jej plecy napięły się. IVA i JOEL Nadal na dole Iva i Joel spojrzeli na siebie. Takie wyznania, jakie zrobiła Iva, nigdy nie są łatwe. Dla żadnej ze stron. Bo co można zrobić w takiej sytuacji? Współczuć? Pocieszyć? Złożyć puste obietnice? Dwie złamane dusze. Dwie złamane osoby. Ciężar odpowiedzialności Ivy musiał być ogromny. Ciężar Joela nie mniejszy. Wszystko wokół zamarło. Nawet wiatr na zewnątrz zdawał się przycichnąć. Iva poczuła to pierwsza. Jakąś nieprzyjemną … energię. Jakąś niezauważalna ale .. wyczuwalną obecność. Niczym zepsute lub zimne powietrze unoszące się gdzieś blisko. Nie potrafiła tego nazwać. Nie potrafiła tego zobaczyć, usłyszeć, poczuć powonieniem, dotknąć czy posmakować. Ale w jakiś sposób wiedziała, że coś tutaj z nimi jest. Coś pochyla się nad nimi. Joel również to wyczuł. Możliwe, ze bliskość śmierci i ból otworzył go na nowe doznania. Bo on nie tylko to wyczuł, ale również ujrzał. Wątłą postać, przeźroczystą niczym widmo lub upiór, z diaboliczną twarzą samej śmierci. Postać spojrzała na dwójkę ludzi a potem rozłożyła chude, kościste ramiona i zawyła. ICHIKA, IVA, JOEL i ANDY Nagle okiennice w apartamencie nr 02 pękły z trzaskiem, podobnie jak resztki szyb. Szkło i kawałki drewna wleciały do pomieszczenia razem z uderzeniem potężnego podmuchu wiatru. Wszystko wypełniło się lodowatym wiatrem i kłębami śniegu. I cała czwórka ocalonych i zapewne też Tim usłyszeli wyraźnie w zawodzącym wietrze głos kobiety, zimniejszy niż lodowate, górskie powietrze mówiący: - Oto ofiara dopełniła się. Przedostatnia pieczęć została zerwana. Ci co słyszą mój głos, niech podążą za nim, by klęknąć przed miejscem mojego wygnania i oddadzą mi hołd. Albo niech umrą, jak reszta, która zasłuży na mój gniew. NATHANIEL Każdy krok na górę, każde skrzypniecie schodów, powodowało, że serce Nathaniela zamierało na chwilę w piersiach. Cokolwiek jednak działo się na górze pensjonatu, najwyraźniej skutecznie odciągało uwagę od piwnicy i ukrywających się w niej ludzi. W połowie drogi na schody nagle poczuł przeraźliwy, lodowaty podmuch, który wydostał się z piwnicy i – dosłownie – sparaliżował go na moment. Przez chwilę Nathaniel nie był w stanie się poruszyć. Czuł się tak, jakby ktoś wrzucił go do lodowatej wody, albo przysypała go lawina. Miał wrażenie, ze zamarzły mu oczy, że zatrzymało się serce, a mięśnie stały bryłami lodu. O mało nie wykrzyknął z przestrachu, ale – na szczęście – mięsnie nie słuchały go i kiedy się ocknął, zorientował się, że klęczy na schodach. Tuż przy drzwiach, które chciał zamknąć. Kiedy odzyskał słuch, bo przez chwilę chyba go stracił – co zrozumiał z lekkim opóźnieniem – usłyszał ludzi na holu. Śpiewali. Jedno słowo. Imię? Ithaqua. Ithaqua. Ithaqua. Ciche głosy mieszały się z wyciem wichru. A może głosy były wrzaskami, a wiatr właśnie je zagłuszał i wydawało się mu, że są cichym zaśpiewem, wołaniem. Nathaniel miał wrażenie, że zaczyna tracić zdrowy rozsądek. |
23-08-2023, 03:37 | #130 |
Northman Reputacja: 1 | Andy z ulgą położył niemiłosiernie ciężkiego Tima na górze, lecz nie zdążył nawet złapać kilku swobodnych oddechów, gdy dostrzegł co się stało z ranną lekarką. Dorżnięta przez Azjatkę. Odruchowym krzykiem w głowie było pytanie „dlaczego!?” Już następna myśl racjonalniej ułożyła odpowiedź, że drobna blondynka w okularach, albo była w zmowie z sekciarzami, albo straciła poczytalność. Kątem oka patrzył na jej ociekającą krwią rękę i sięgnął po czekan. Tak czy inaczej, nie miał zamiaru tolerować przy życiu śmiertelnego zagrożenia, które zabija skrytobójczo. Decyzję podjął i już chciał ją dopaść by zatopić czekan głęboko w białych włosach, gdy Tim zaczął z przejęciem pokazywać na ścianę antresoli. Nie majaczył. Autentycznie chciał desperacko coś mu pokazać. Ukryty sejf z bronią i amunicją?! Dziwny, nienaturalny ruch Azjatki, której ciało zadrżało przybierając później pozę sztywniejącego kręgosłupa szybko uciął timową dystrakcję. Zaatakował zabójczynię z determinacją, jak zapędzone w róg zwierzę, które zrobi wszystko aby przeżyć. Wtedy huk eksplodujących okiennic z wyciem wiatru tłoczącym tumany wirującego śniegu wypełnił apartament z zajadłą wściekłością. Dutton stracił widoczność. Zakrywając ramieniem twarz przed tnącymi powietrze odłamkami drewna i szkła zatrzymał się na chwilę. I ten kobiecy głos mrożący krew w żyłach! Czy dobiegał z głośnika? Czy słyszał go w głowie? Czy był prawdziwy?! Co się kurwa odpierdalało?! Czy on sam zaczynał tracić rozum…? Intuicja i wewnętrzny głos, który nie pochodził z rozumu natarczywie jąkał się krzycząc mu w głowie, że to była prawdziwie nienaturalna siła demoniczna! No chyba, że stał się ofiarą iluzji, hipnozy, podrzuconych w jedzeniu narkotyków?! - rozum nie dawał za swoje. Tak, czy inaczej, musiał uciekać, walczyć, przeżyć! Nie było opcji poddania się sugestii kobiecego głosu sekty! A najbliższe zagrożenie musiał wyeliminować. Nim była okularnica! Potem znaleźć sejf w ścianie. Załadować broń i jeśli zdąży to wrócić po rannego Joela.
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 23-08-2023 o 03:40. |