Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-07-2023, 20:02   #111
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Martwa cisza za drzwiami odpowiadająca na wołanie Iv nie zdarzyła nawet wybrzmieć do końca, kiedy zapomniana przez wszystkich Azjatka rzuciła się nagle w wir bujd i fantazji, które wcześniej wpoiła jej Karen. Willis przez krótką chwilę skierowała swoje szeroko otwarte ze zdumienia oczy na skośną nieznajomą, by sekundę później instynktownie zamknąć je, gdy tylko rozległ się potworny huk tłuczonego szkła i wywarzanych drzwi oraz... przeciągły, histeryczny pisk samej Ivy.

Zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, że paniczna ucieczka na antresolę jest najlepszą lub najgorszą decyzją w jej życiu, blondynka wbiegła w pełnym pędzie na schody omijając kierującego się do nich lekarza z ranną dziewczyną na rękach.

Projektantka pchana atawistyczną wolą przetrwania zatrzymała się dopiero na ścianie kończącej poddasze. Tam przykucnęła i rozejrzała się za miejscem, w którym mogłaby się ukryć i przeczekać. Udać, że skoro ona nikogo nie widzi, to nikt nie widzi również jej.
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."

Ostatnio edytowane przez rudaad : 19-07-2023 o 20:08.
rudaad jest offline  
Stary 23-07-2023, 04:46   #112
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Piwniczne żarówki wyginały cienie jeszcze gorzej niż mdłe światła awaryjne, lecz pomimo tego gdy ciężki drzwi zamknęły się za plecami Nathaniela i kliknął zamek, nerwy zaczęły topnieć jeszcze bardziej. Głównym powodem tej odwilży był ściskany w dłoni rewolwer, na którym chłopak co i rusz poprawiał uchwyt, w myślach niczym mantrę powtarzając zasady obsługiwania broni palnej i kiwając głową na słowa Tima, które rejestrował tylko połowicznie.

Tylko bez zbędnego bohaterstwa — bąknął pod nosem w ramach pożegnania.

Nathaniel poprowadził kobiety do szatni, lawirując labiryntem składowanych w piwnicy rzeczy, które pozostawały w wiecznym stanie "jutro ogarniemy" odkąd tylko został przyjęty do pracy w pensjonacie, jak to bywało z pomieszczeniami pracowniczymi do których nie docierał spojrzenia gości w ośrodkach noclegowych. Wzrok Graysona na chwilę zawisł na nieprzepisowo składowanym paliwie, odnotował narzędzia, kable i śruby. Piwnica miała zasoby, które mogli wykorzystać przy ewentualnym (bądź nieuchronnym) odpieraniu oblężenia lunatyków.

Okej, tutaj będziemy bezpieczni — Nate wyszeptał, usuwając się w bok i przepuszczając kobiety w stronę "szatni". — Poszukam jakichś przydatnych rzeczy tutaj, będę niedaleko. Pamiętasz może, czy są tutaj jakieś butelki, Angie?

Butel... po co ci butelki? — kobieta zmarszczyła brwi w skonfundowaniu, usadzając Evę w kącie.

Mam... pomysł — chłopak mruknął, zerkając przez ramię w stronę kanistrów z paliwem, zatrzymując wzrok na ułamek chwili na regałach z pościelą. Odchrząknął. — Dobra, nieważne, sam poszukam. Wy siedźcie tutaj.

Nathaniel obrócił się na pięcie i przemknął ponownie w głąb piwnicy, skory sprawdzić ile dokładnie paliwa mieli pod ręką. W międzyczasie przesiewając własną pamięć w poszukiwaniu receptur na proste, domowe pułapki, jakie mógłby zastawić na intruzów, o ile dopisze mu szczęście przy przewalaniu rupieciarni.
 
Aro jest offline  
Stary 23-07-2023, 10:09   #113
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
NATHANIEL

Szatnia była pełna różnych rzeczy. Od proszków i płynów do prania w plastykowych opakowaniach, po szklane butelki po różnych napojach, głównie wysokoprocentowych.

Chłodna piwnica była cichym miejscem. Tylko od czasu do czasu gdzieś, przez systemy wentylacyjne, dało się słyszeć jękliwe odgłosy. Może zawodzenie wiatru, może czyjś krzyk, może wrzask bólu zniekształcony przez wąskie kominy powietrzne.

Z każdym co głośniejszym dźwiękiem Eva dostawała ataku paniki i Angi musiała się nią zajmować niemal przez cały czas.

Za to Nathaniel miał tam wiele rzeczy, które mogły mu się przydać.
Gdy był w połowie montowania jakiejś pułapki, która sobie wykombinował, poczuł dziwne, niepokojące zimno obok siebie. Miał wrażenie, jakby nagle temperatura spadła o dobre kilkanaście stopni.

Żarówki zamigotały, zaiskrzyły, a potem – jedna po drugiej – pękły z trzaskiem rozsypywanego szkła.

Wrzask Ewy, nim Angie zasłoniła jej usta, był tak głośny, że musieli go słyszeć wszyscy w pensjonacie.

ANDY, JOEL, JAKE, IVA, ICHIKA

Serca biły im jak dzikie. Ręce niespokojnie drżały, z każdym rąbnięciem o drzwi.

W momencie, gdy Andyemu udało się wtargać nieprzytomną Karen na antresolę i położyć niedaleko wkulonej w kąt Ivy, drewno przy zamku w końcu ustąpiło.

Ktoś uderzył w drzwi – zapewne uderzając w nie czymś ciężkim, masywnym – niczym taranem.

Zamek puścił i drzwi wpadły do środka.

Zaczęła się nierówna walka.

JOEL

Joel zaatakował sypiąc żarem na maskę pierwszego napastnika, który wtargnął do środka, a potem uderzył go w głowę. Metalowa łopata do żaru była dość ciężka a uderzenie zadane z pełną furią i strachem.

Zamaskowany morderca zachwiał się i upadł – nieprzytomny lub martwy, ale kolejny, ominął go zwinnym ruchem i wbił zaskoczonemu Joelowi długi nóż prosto w brzuch. Ból odepchnął go w tył, pod ścianę. Z przerażeniem spojrzał na swoje ręce zalewane krwią i sterczącą mu z brzucha rękojeść noża. Osunął się na ziemię.

Nożownik już się nim nie przejmował. Wtargnął do pomieszczenia, pozostawiając półprzytomnego ale żywego Joela pod ścianą. Za nim, do pokoju wskoczył jego kompan uzbrojony w czekan do górskiej wspinaczki.

JAKE

Jake od pewnego czasu czuł się już słaby. Kiedy drzwi puściły stał jak wryty. Adrenalina uderzyła w jego żyły, kiedy ruszył na niego uzbrojony w czekan wróg. W instynktownym odruchy chwycił coś, co miał pod ręką i próbował się obronić.

Daremnie.

Wróg sprawnie zablokował jego atak, a następnie wyprowadził jedno, precyzyjne i mordercze uderzenie. Ostry dziób czekana wbił się w skroń Jake’a.

Morderca wyrwał ostrze, a Jake upadł na ziemię tryskając wokół fontanną czerwonej, tętniczej krwi niczym w horrorze z tanimi efektami specjalnymi.

ANDY

Andy z rozpaczą zobaczył, jak w jednej chwili dwaj obrońcy padają na ziemię. Z tego co ocenił Jake zginął na miejscu, a Joel został poważnie ranny. Mężczyzna z czekanem ruszył w stronę antresoli.

Szybko jednak przekonał się, że włócznia, którą zrobił Andy daje mu przewagę. Kilka pchnięć i napastnik musiał odskakiwać w tył, o mało nie spadając ze schodów.

W tym czasie drugi z wrogów ruszył w stronę drzwi prowadzących na taras. Tych samych, które zabezpieczała krata mająca powstrzymać większe drapieżniki i złodziei. Cel trzeciego mordercy był oczywisty – chciał otworzyć przejście dla tych dwóch lub trzech, którzy zostali na zewnątrz.

Ale, niestety, Andy nie mógł nic na to poradzić, zajęty obroną schodów. To był impas. On trzymał na dystans mordercę, a morderca nie zdołał, jak na razie, przechytrzyć jego obrony. Kilka razy próbował schwycić drzewce zaimprowizowanej broni, ale Andyemu udawało się cofnąć ją w odpowiednim momencie. Poraniona ręka bolała, jak diabli, ale adrenalina i starch robiły swoje i Andy walczył, niczym lew.

IVA

Iva nie widziała wtargnięcia wrogów. Skuliła się w kącie antresoli licząc na to, że nawet gdy zabiją resztę obrońców, wrogowie nie znajdą jej lub dadzą jej spokój. Przecież nie stanowiła żadnego zagrożenia. Nie byłą nikim ważnym. Nie widziała ich, wiec ona nie widziała ich.

Odgłosy walki brzmiały dla niej jak coś generational i odległego. Coś, co jej nie dotyczyło.

ICHIKA

Ichika stała gdzieś pośród tego chaosu zupełnie zignorowana przez wrogów. Czy to Ihaqua ją ochroniła. A może ten bezruch w ich oczach zrobił z niej bezbronna ofiarę, którą można zając się później.

Ujrzała śmierć Jake’a. Widział krew tryskającą niczym karmazynowa fontanna. Widziała jak życie uciekło z jego oczu, gdy padł tak, że jego twarz wpatrywała się a jej twarz w tych ostatnich sekundach jego życia.

Widziała Andyego broniącego schodów z desperacją, która za jakiś czas stanie się niewiele wartą.

Widziała Joela, który siadł na ziemi, pod ścianą, blady, próbujący powstrzymać krew z brzucha.

Widziała też, że jeden z intruzów nie ruszał się. Nie wiedziała jak, ale czuła, że wróg jest bardzo poważnie ranny, możliwe że nawet konający.

I zobaczyła kogoś jeszcze. W drzwiach stanął Tim. Właściciel „Czystego śniegu”. Był uzbrojony w strzelbę ze skróconą lufą.

Nie zastanawiając się zbyt długo uniósł broń do strzału i wypalił w plecy tego, który próbował otworzyć kratę.

Dwa wielkie, krwawe kwiaty, wykwitły na plecach intruza, który odwrócił się i ruszył, niczym rozjuszone zwierzę, zupełnie nic sobie nie robiąc z ran, na Tima.


ANDY


Huk wystrzału zaskoczył nie tylko ich, ale również wroga z czekanem. Na ułamek sekundy stracił koncentrację, a wtedy Andy uderzył swoją włócznią.

Jelenie poroże wbiło się w szyję wroga, który poleciał w tył. Z gardła polała się krew.

Ale, mimo sikającej czerwienią rany, wróg nie odpuścił. Zupełnie ignorując zagrożenie natarł na schody, swoją furią zmuszając Andyego do wycofani się.
Widział tylko, jak postrzelony przez Tima wróg dopadł właściciela i jak obaj zaczęli siłować się w progu.

JOEL

Joel też widział postrzał wroga i jego nieludzką wręcz szarzę na Tima. Widział, jak obaj mężczyźni siłują się w progu. W końcu Tim upadł, a wróg wyrwaną mu z ręki strzelbą, uderzył Tima w głowę. A potem zaczął okładać po głowie, używając strzelby, niczym maczugi.

Joel był najbliżej. Mógł zainterweniować, chociaż to zapewne nie wyjdzie mu na zdrowie.

Słony, metaliczny smak krwi w ustach sugerował, że nie jest z nim najlepiej.
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 24-07-2023 o 06:01.
Armiel jest offline  
Stary 23-07-2023, 17:35   #114
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Fatalna pomyłka starszej analityczki inwestycyjnej, zamiast wymusić szczerość u oprawców, wywołała u nich szczery szał. A może to wcale nie była pomyłka? Serce Ichiki zaczynało bić coraz szybciej na myśl o tym, że niedługo do środka wedrą się pijani żądzą krwi napastnicy i zaczną bezlitośnie mordować. Czuła jednocześnie porażający strach i ekstatyczne podniecenie. Dwie pozornie przeciwstawne emocje zlewały się w niej, konstytuując egzaltowaną monadę, która intensywnością sięgnęła paroksyzmu. W wyniku tego młoda kobieta tymczasowo utraciła zdolność do kontroli nad własnym ciałem. Atmosfera wewnątrz pomieszczenia była niesłychanie gęsta od panującego napięcia. Sama była tak pobudzona, że aż miała wrażenie napierającego na jej skórę ciśnienia. Wiedziała, że jedynie chwile dzielą ich wszystkich od wielkiej konfrontacji i musiała przyznać, że choć elegancki wypoczynkowy apartament stanowił scenerię prozaiczną, to posiadającą na swój sposób nieuchwytny urok dla mającego rozegrać się wkrótce krwawego przedstawienia.

W końcu rozległ się odgłos puszczającego z trzaskiem zamka, niczym wystrzał pistoletu startowego rozpoczynając mordercze zawody. Wszystko działo się bardzo szybko, ale Fujiwara miała wrażenie obserwowania wydarzeń niczym w zwolnionym tempie. Z zafascynowaniem pochłaniała każdą chwilę, każdy skrawek tego spektaklu. Krew, ból, śmierć. Letalne zmagania z nadciągającym sztormem, sypiącym gromami ostrz noży i głowic czekanów. Rozdarte powłoki ciała, broczące szkarłatem rany, wyrazy cierpienia lub strachu wymalowane na pobladłych obliczach, przyspieszone oddechy kombatantów. Drapieżców i broniącej się zwierzyny. Wszystko to w idealnie wymownej, przemawiającej głęboko do świadomości kompozycji. Niczym na picassowskiej Guernice. Urzeczona tym wszystkim Amerykanka japońskiego pochodzenia przyglądała się niczym zahipnotyzowana. Prawdziwie urzeczona tym przedstawieniem przez cały czas pozostawała w niemal kompletnym bezruchu. I może właśnie to uratowało jej życie. Nieruchoma, mała i nieistotna, nie została uznana za wartą uwagi i stanowiącą jakiekolwiek zagrożenie. Nie, żeby był to pierwszy raz. A może naprawdę Ithaqua roztoczyła nad nią boską protekcję? Ta zdawałoby się absurdalna myśl, zdołała wyrwać ją ekstatycznego otępienia, przez co nagle oderwała wzrok od szklistookiego trupa Jake'a. Co prawda jeszcze wszystko mogło się zmienić. Rezultat obecnego starcia pozostawał otwarty. Ale na zewnątrz znajdowała się reszta morderców. I oni mogli łatwo dokończyć dzieła. Właśnie to skłoniło ją do działania. Miała dwie drogi do wyboru. Po krótkim namyśle podjęła decyzję. Spojrzała w kierunku schodów na górę, odczuwając coś na kształt podziwu, percypując śmiertelnie rannego fanatyka nieustępującego w morderczym szale. Jego nadnaturalny upór i wigor sprawiały, że jeszcze miał szansę zabrać ze sobą do piekła rozpaczliwie broniącego się lekarza. Nie dbała jednak o to. Jej celem było dostać się na antresolę, by mimo wszystko zapewnić sobie bezpieczeństwo. Ktoś tak zwinny, mały i niepozorny jak ona nie powinien mieć z tym problemów.
 
Alex Tyler jest offline  
Stary 24-07-2023, 06:05   #115
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Andy nie miał innego wyboru jak tylko postawić wszystko na jedną kartę. Może i mógł próbować trzymać na dystans śmiertelnie rannego wroga, bo powiedzmy sobie szczerze, czegokolwiek szaleniec naćpał się nie zważając na nic, to z każdą sekundą zapewne był bliżej utraty najpierw sił, później świadomości, a chwilę później życia. Przebita szyja to zazwyczaj rana nie do załatania bez poważnej operacji. A facet zdawał się w swoim szale nawet nie próbować tamować krwotoku, choćby i uciskiem dłoni.

Jednak czekanie aż wariat osłabnie i tak było bardziej na niekorzyść.

Z każdą sekundą mogło być jeszcze gorzej. Za chwilę, jeśli nie zginie od ciosu czekanem, będzie walczył z dwoma psychopatami, bo ile można kolbą strzelby masakrować głowę Tima?! A zaraz potem z resztą popaprańców, którzy przybiegną z powrotem. Zresztą… Co miał do stracenia prócz tego co chcieli mu odebrać? Walczył o życie swoje i innych prawdopodobnie już i tak będąc trupem. Nie miał złudzeń, że ktoś mu daruje życie. Nawet polna mysz nie mając wyboru wyłącza strach, aby zagryźć większego drapieżnika.

Musiał zabić drania z przebitym gardłem, aby potem dopaść skurwysyna siedzącego w progu apartamentu na trupie właściciela „Czystego Śniegu”.

Może była jeszcze szansa dla Joela? Gdyby tylko udało mu się zaciągnąć go na piętro. Może nawet uda się jakoś zabarykadować drzwi? Nadzieja matką głupich.

Furiat napierał na schody a Dutton cofał się krok po kroku ustępując pola, wchodząc coraz wyżej i wyżej. Musiał jednak w końcu zaatakować. I wtedy uderzył pchnięciem. A gdyby tamten uniknął, to idąc za ciosem jak walec chciał oprzeć kij o poręcze balustrady, skrócić dystans i zepchnąć rannego impetem grawitacji i naporem własnego ciała. Ranny lecąc do tyłu mógł nie mieć jak ochraniać głowy i karku. I oby go skręcił!
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 24-07-2023 o 06:07.
Campo Viejo jest offline  
Stary 27-07-2023, 15:25   #116
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Gdy zimna stal przeszyła wnętrzności Joel Larsen po raz drugi w życiu dotknął prawdziwego chłodu. Pierwszy raz poczuł to przenikające zimno, gdy jako sześciolatek leżał pod ścianą z roztrzaskaną czaszką, teraz po latach znowu doświadczał podobnego uczucia.

Umierał. Jak Thomas, jak Barry, jak Jake.

Nadzieja wyciekała z niego szybciej niż krew, wolę walki zastąpiła bezsilność. W idealnym świecie, nie tym stworzonym przez okrutne, milczące bóstwo tylko filmowego scenarzystę właściciel pensjonatu okazałby się ex-komandosem na emeryturze i brawurowo wybiłby wszystkich świrów do nogi. W idealnym świecie Joel Larsen wykonałby ostatnią, samobójczą szarżę i uratował Timowi życie, dał mu szansę, by ten stał się ich deux ex machiną. Ale nie żyli w filmowej w fikcji, żyli w świecie gdzie bohaterskie zrywy mają zazwyczaj tragiczny, bezsensowny koniec, są aktem daremnej desperacji. Żyli w świecie, gdzie człowiek ponad wszystko po prostu próbuje przetrwać, przedłużyć swoją egzystencję. Dlatego nauczyciel nie drgnął gdy wróg rzucił się na właściciela pensjonatu a potem zaczął go bezlitośnie okładać. Joel wiedział, że nawet zdrowy, w szczycie formy, nie ma większych szans w starciu z wrogiem. Przyjął więc taktykę, którą czasem słabsze gatunki stosują gdy spotkają drapieżnika.

Postanowił udawać trupa.

Dźgnięcie nożem mogło okazać się jego zgubą, ale i szansą na ucieczkę. Zamknął oczy, osunął się na ziemię i spowolnił oddech. Przestał się ruszać.
 
Arthur Fleck jest offline  
Stary 28-07-2023, 21:29   #117
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Gdy tylko Andy wtargał ranną dziewczynę na antresolę Iv odskoczyła od nich jak oparzona.

Sekundy później, nieświadomie, choć z każdą chwilą coraz dotkliwiej, projektantka zaczęła obijać sobie plecy o najodleglejszy od Karen i schodów kąt poddasza. Niczym zraniony ptak, całym ciałem szukała drogi ucieczki z zatrzaśniętej przed nią klatki. Nie myślała o tym co dzieje się na dole. Nie planowała pomagać nieprzytomnej. Nie wiedziała nawet czy pragnie czmychnąć, czy tylko się ukryć. W tamtej chwili, gdy na dole zawrzała walka, Iva była zdziczałym, bezmyślnym, spanikowanym zwierzęciem, którego nie dotyczyły żadne ludzkie odruchy, intencje, ani plany. Musiała się wydostać... choćby i przez mysią dziurę wyłożoną drutem kolczastym... więc szukała.
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."
rudaad jest offline  
Stary 30-07-2023, 09:47   #118
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
ANDY

Wróg działał bezmyślnie. Jak szaleniec lub wściekłe zwierzę, które zerwało się ze smyczy. Dzikość i furia jednak wygasła z każdą tętniącą szkarłatem strugą, która opuszczała jego szyję.

W końcu szaleniec popełnił błąd, który Andy wykorzystał, napierając włócznią na wroga, spychając go w dół. Maniak potknął się lub pośliznął na własnej krwi – nie było to istotne. Ważne było, ż poleciał w dół, raptem sześć albo siedem schodków, ale utracona równowaga spowodowała, że znalazł się na plecach.

Andy ruszył na niego.

IVA

Nieświadom tego faktu Iva szarpała ścianę, zrywając kawałki drewna i swój paznokieć. Jej palec spłynął krwią, ale to nie zmieniało niczego.

Iva chciała wykopać sobie norkę, zanurzyć się w nią i ukryć przed całym światem.

Nie zobaczyła, jak leżąca obok niej Karen otwiera oczy. Nie zobaczyła, jak podnosi się, najpierw na czworakach, podtrzymując ściany, a potem prostuje na chwiejnych nogach.

ICHIKA

Umysł Ichiki pracował na dziwnym poziomie. Percepcja wydawała się być odmieniona. Bardziej pierwotna. Atawistyczna. Jak u drapieżnika lub myśliwego. Albo jak u ofiary lub łownej zwierzyny.

Wejście na antresolę rozpatrywane jako schody było ryzykowne.

Ale ona była drobna i zwinna. Kanap, wyskok i złapanie się brzegu antresoli, a potem podciągnięcie na górę również wydawało się być opcją.

Tylko zrobienie tego z kawałkiem szkła w dłoni było nie tyle niewykonalne co ryzykowne.

JOEL

Joel wysilił cały swój kunszt aktorski i całą swoją wolę, aby udać zabitego i nieprzytomnego. Z jednej strony było to trudne – bo rana bolała go jak skurczysyn, z drugiej jednak wręcz proste – bo za chwilę mógł i tak stracić przytomność z bólu.

Zamknął oczy poddając się swojemu planowi ale jednocześnie usiłując samokontrolą utrzymać się na powierzchni świadomości.

Pod zamkniętymi powiekami tańczyły mu powidoki. Wirowały czerwone rozbryzgi i plamy o nieregularnych kształtach, trochę niczym obrazy wykorzystywane w teście Rorschacha. Do uszu Joela docierały odgłosy jego własnego serca i tego, co działo się wokół.

Sapanie ludzi na schodach, odgłosy mlaszczących uderzeń gdzieś obok niego, wyjcie wiatru za oknami, nawoływania morderców z zewnątrz, jęknięcie kogoś na antresoli. Dziki, gulgoczący odgłos bólu poprzedzony dziwacznym dźwiękiem – mięsistym i lepkim.

ANDY, ICHIKA

Andy dopadł próbującego wstać typa. Wiedząc, że nie może do tego dopuścić, Andy uderzył. Róg jelenia wbił się tym razem w bebechy zamaskowanego mordercy. Ten krzyknął, zagulgotał i wyciągnął się na podłodze wyłożonej pięknym , teraz przesiąkniętym krwią dywanie.

Andy wiedział, że to już koniec. Że jakkolwiek zawziętym i wytrzymałym skurwielem nie jest szaleniec, nie podniesie się już z ziemi. Wyszarpnął swoją broń, która – niestety – uległa uszkodzeniu. Róg pozostał nadal wbity w brzuch konającego, a drzewce w rękach Andyego.

Tymczasem przy drzwiach facet, któremu strzał z dubeltówki niemal wyrwał plecy, odrzucił precz zaimprowizowaną maczugę. Szaleniec odwrócił się od Tima, który leżał nieruchomo, ze zmasakrowaną, okrwawioną twarzą, i spojrzał na Andyego.

To była szansa Ichiki. Nie musiała już manewrować, skakać i wspinać się. Schody na antresolę były wolne.

Maniak zrobił dwa susy w stronę Andyego. Ten cofnął się instynktownie przyjmując pozycje obronną – wyciągając drzewce szczotki w jego stronę. Ichika mogła zrealizować swój plan i przemknęła się na antresole, gdzie ujrzała kompletnie zagubioną Ivę i Karen, która jakimś cudem wstała.

Szaleniec z przestrzelonymi plecami wrzasnął i ruszył do ataku, ale po jednym kroku upadł twarzą do ziemi i już się nie poruszył. Postrzał w końcu okazał się być efektywny, przynajmniej tak to wyglądało.

W apartamencie numer 02 zapanowała cisza przerywana tylko jękliwym, płaczliwym skowytem wiatru za oknami, i mamrotaniem Tima, który leżał na ziemi, ale jeszcze żył.
 
Armiel jest offline  
Stary 04-08-2023, 03:19   #119
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Dutton był w dobrej formie fizycznej, a mimo tego po krótkiej walce dyszał łapiąc powietrze a w skroniach czuł pulsującą krew. Przyspieszone serce waliło w piersi natarczywie. Adrenalina. Starał się uspokoić oddech i pomyśleć racjonalnie. Za hormonem walki i ucieczki zapewne organizm uwolni kortyzol przez co wzrost glukozy podniesie już i tak nabuzowany poziom energii, który wręcz rozsadzał od środka.

Na chwilę byli bezpieczni. Na chwilę. Kolejnego ataku pozostałych wariatów nie powstrzymają. Drzwi były sforsowane. Podbiegł do mamroczacego Tima, który jeszcze o dziwo żył.

- Tim. - rzucił chwytając go za nogi. - Trzymaj się. Nie przestawaj mówić.
Wciągnął zmasakrowanego mężczyznę z progu do wewnątrz apartamentu.

Potem zamknął drzwi i oparł się o nie plecami rozglądając po pomieszczeniu. Nic ciężkiego do barykady drzwi nie zdoła przetargać na czas, nawet z pomocą ocalałych kobiet. Doskoczył więc do krzesła, aby zaprzeć je pod klamkę jak to się robi w filmach. Czy zadziała i jak długo czas miał wkrótce pokazać.

W końcu skupił uwagę na mężczyznach. Tim jeszcze żył. Mogli żyć i inni.

- Tim mów do mnie. Mów! Nie przestawaj! Pomogę ci. Będzie dobrze. - mówił niemal automatycznie, aby ranny nie tracił przytomności, z której zapewne już by się nigdy nie ocknął.

Wysunął zza paska spodni swój czekan i najpierw podszedł do wrogów. Przez chwilę gryzł się w sumieniu czy sprawdzać puls i próbować ratować ich również, ale szybko ta myśl umarła uprzedzając potencjalne rozterki przysięgi Hipokratesa.

Zamierzał każdemu wariatowi przybić czaszkę do podłogi szpikulcem czekana. A później sprawdzić stan Joela, który albo stracił przytomność, albo już umarł.

Przebita ostrzem górskiego toporka skroń nie pozostawiała wątpliwości, że Jake był już skończony.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline  
Stary 05-08-2023, 08:42   #120
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Joel mogł polegać jedynie na swoim zmyśle słuchu, a właściwie aparacie słuchowym, który zbierał przerażające dźwięki z otoczenia. Nie drgnął ani przez chwilę. Rana na brzuchu pulsowała tępym bólem, czuł jak opuszczają go siły. Gdyby zasnął i już się nie obudził koszmar by się w końcu skończył, zniknąłby ból, zniknął strach. Ale coś utrzymywało go na powierzchni, rozpaliła się w nim wola walki, która przez ostatnie lata pozostawała w uśpieniu. Gdy odgłosy walki po chwili ustały usłyszał głos Andego, który najwyraźniej próbował cucić Tima, właściciela pensjonatu.
Ostrożnie otworzył oczy. Przez chwilę nie wierzył w to co widzi. Ich oprawcy leżeli martwi lub nieprzytomni. Potem zatrzymał wzrok na Jake’u, na potwornych obrażeniach, które zadał mu jeden z morderców.
- Boże - wyrwało mu się z gardła. Rozejrzał się w poszukiwaniu Ivy, swojej przyszywanej siostry. Nigdzie nie zauważył jej ciała, musiała się ukryć lub uciec wykorzystując zamieszanie. Wciąż krwawiąc próbował podnieść się z ziemi, kręciło mu się w głowie.
Widząc, że Andy zajmuje się Timem, Joel ruszył chwiejnym krokiem w kierunku zwłok zabójców. Klęknął przy pierwszym i zaczął go przeszukiwać, modląc się by miał przy sobie amunicję do obrzyna lub naładowaną broń.
 
Arthur Fleck jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172