30-11-2008, 22:52 | #181 |
Reputacja: 1 | Nico Castelano Z bratem Jeremym. Tym dziwnym, nawiedzonym gościem, który zaprezentował im kodeks bractwa. Cóż, chyba nie należało długo się zastanawiać. Miał dziwne przeczucie co do Calla i sytuacji w jakiej się znalazł. Obawiał się, że jego "dolegliwości" mogą być bezpośrednio związane z próbą wyrwania się z Zakonu. Nico miał tylko nadzieję, że nikt nie powiąże osób, które Call zaprosił, z jego próbą ucieczki. Widząc, że panna Brown chyba odzyskała kontakt z rzeczywistością - wcześniej wydawało się, jakby odpłynęła gdzieś daleko - również zwrócił się do Moorhousa: - Zatem ruszajmy, szkoda czasu - po czym ruszył w ślad za jennifer, która właśnie podążyła za Williamem.
__________________ Są dwa rodzaje ludzi: ci, co robią backupy i ci, co będą je robić... |
02-12-2008, 22:29 | #182 |
Reputacja: 1 | Free All Jenifer, Nico i William ruszyli przez salę spotkań do hallu ze schodami prowadzącymi na górę, do biblioteki i sali ceremonialnej. Dało się dostrzec stojącą Izabell przysłuchującej się prowadzonej nieopodal rozmowie. Najwyraźniej nadal nie była zainteresowana propozycją albo jeszcze nie podjęła decyzji o dołączeniu do grupy. Zniknęła też za zasłoną dymu, chodzących wszędzie ludzi oraz szmerami rozmów i śmiechów. Reszcie nie pozostało nic innego jak skierować się na schody. Jeszcze ze dwie godziny temu wchodzili tutaj jako zupełnie nieznani dla Bractwa ludzie. Teraz są braćmi tych ludzi, tak samo jak Williama. Drzwi do biblioteki nie zmieniły się przez te paredziesiąt minut. Wystarczyło zapukać by porozmawiać z panem Scottem. William nie wahał się. Pukanie zabrzmiało jak dalekie stukanie młotka. Ze środka padło krótkie "Wejść". Starszy stażem w bractwie otworzył drzwi na oścież. W środku, przy stole stały dwie osoby. Oczywiście był to John Scott oraz brat Jeremy. Na stole widać leżącą mapę z wyraźnymi konturami Wysp Brytyjskich. Brat Jeremy właśnie nieśpiesznie zaczyna ją składać, gdy Scott, z przylepionym do twarzy uśmiechem, zwraca się do stojących w drzwiach: - W czym mogę pomóc bracia?
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more _. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ |
03-12-2008, 00:21 | #183 |
RPG - Ogólnie Reputacja: 1 | Wiliam Moorhous Po przygodzie z ochroniarzem William dobrze wiedział, że sam będzie musiał podjąć ciężar rozmowy i przedstawienia sytuacji. Ani Nico, ani Jenifer nie kwapili się do wszczęcia rozmowy. Ich pasywność mogła wynikać z faktu, że byli nowicjuszami w bractwie i jeszcze nie czuli się pewnie by zabierać głos. William był ciekawy co odpowiedzą mistrzowie bractwa na jego zapytanie. Zaczął od formuły grzecznościowej. - Przepraszam, że przeszkadzamy – zagadnął Moorhous. – Chcieliśmy odwiedzić naszego znajomego Edwarda Calla, który rozchorował się kilka dni temu, ale zabroniono nam wstępu do lazaretu powołując się na pańskie zarządzenie. - William zwrócił się do Scotta - Nowi członkowie bractwa – Moorhause zerknął w stronę Nico i Jenifer - rekomendowani przez pana Calla chcieli osobiście podziękować mu za zaproszenie w szeregi bractwa. - Zerknął na swych towarzyszy oczekując potwierdzenia swoich słów. - Ja również jestem zaniepokojony i chciałbym dowiedzieć się jaki jest obecny stan zdrowia mego przyjaciela – Wiliam zamilkł oczekując na odpowiedz. . Ostatnio edytowane przez Adr : 03-12-2008 o 00:24. |
03-12-2008, 18:55 | #184 |
Patronaty i PR Reputacja: 1 | Jenifer po wejściu do biblioteki czuła się już trochę pewniej niż gdy była tu pierwszy raz. Nadal jednak z podziwem patrzyła na wspaniałe wnętrze, jakich pewnie tutaj wiele. Ciekawiło ją jak duży jest ten dom i jakie inne siedziby ma bractwo. Gdy William spojrzał na nich przemawiając do Scotta uśmiechnęła się do tego drugiego. Przytaknęła i kontynuowała wypowiedź Williama. - Rzeczywiście, tak jak mówił pan Moorhouse, chętnie zobaczylibyśmy się z panem Callem. Każdy chory potrzebuje trochę życzliwości. Czy będzie możliwe zobaczyć się z nim?
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher |
03-12-2008, 22:54 | #185 |
Reputacja: 1 | Free All - Drogi Edward faktycznie zachorował i obecnie kontakt z nim byłby niewskazany. Zakaz widzenia się z nim to troska o dobro innych, bo zarazić się jest bardzo łatwo. To jakaś paskudna odmiana grypy. Dlatego zabroniłem się z nim widywać przez parę dni. Podczas tej przemowy ani razu nie zszedł uśmiech z jego twarzy i ani razu jego spojrzenie nie uciekło w bok. Szara, ziemista cera, nie pokryła się różem emocji a głos nie podniósł się ponad przeciętną głośność rozmowy. - Sądzę że za kilka dni stan zdrowia Edwarda będzie na tyle dobry, że z chęcią was przyjmie i osobiście pogratuluje wstąpienia w szeregi Bractwa. Potem także wróci do pracy, którą jak sądzę Williamie, będziecie mogli z powodzeniem kontynuować.
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more _. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ |
04-12-2008, 01:10 | #186 |
Reputacja: 1 | Nico Castelano Nico widząc Scotta poczuł to samo dziwne uczucie, kiedy widział go poprzednio. Ten człowiek nie wzbudzał sympatii. Szczerze mówiąc, to było w nim coś niepokojącego. Coś, czego Nico nie mógł wyjaśnić. Nie bał się go oczywiście, chociaż kto wie, może powinien. Ale obecność tego człowieka sprawiała, że nie czuł się zbyt komfortowo. Nico należał do ludzi, którzy lubią dbać o swoje bezpieczeństwo przy pomocy wszelkich środków i czasem bywają zbyt czujni. Ale w tym momencie był niemal pewien, że nie jest przewrażliwiony. Rzucił okiem na Jeremiego zwijającego mapy Londynu. Ciekawe co ci dwaj tutaj knuli. Może mają "oddział" zakonu w Anglii. A może planują coś mało przyjemnego... Sądząc z opowieści Calla, ci ludzie byliby gotowi do wszystkiego i można by się wszystkiego po nich spodziewać. William przejął pałeczkę jeśli chodzi o rozmowę. Nico nie zamierzał się udzielać na początku. Kiedy usłyszał o grypie, zmarszczył brwi. Kiedy widział Edwarda po raz ostatni, tamten wyglądał całkiem dobrze. Wydawało mu się dziwne, aby choroba położyła go do łóżka tak nagle. - Ale chyba w jakiś sposób moglibyśmy z nim porozmawiać? - postanowił włączyć się do rozmowy - Chyba lekarze, którzy go doglądają są jakoś zabezpieczeni, my moglibyśmy zabezpieczyć się w podobny sposób - spojrzał Scottowi prosto w oczy - Leży nam na sercu zdrowie Edwarda, może kilka ciepłych słów od przyjaciół pozwoliłoby mu poczuć się lepiej?
__________________ Są dwa rodzaje ludzi: ci, co robią backupy i ci, co będą je robić... Ostatnio edytowane przez Malekith : 04-12-2008 o 01:12. |
04-12-2008, 10:46 | #187 |
RPG - Ogólnie Reputacja: 1 | Wiliam Moorhous William bardzo uważnie słuchał wypowiedzi mistrza Zakonu. Jego słowa układały się w obrazek w głowie Williama: kontakt niewskazany - zakaz widzenia - troska o dobro innych. Takich argumentów używał ostatnio sędzia Johnatan Sparkle skazując pewnego oskarżonego na ubezwłasnowolnienie. Scott wie jak przemawiać, aby trafić w sedno sprawy. William nie miał złudzeń, że Edward Call przypominał tonący okręt, który może pociągnąć za sobą na dno również innych. - Rozumiem, że na czas niedyspozycji Edwarda prace jego zespołu zostaną zawieszone? W takim razie czaka mnie kilkanaście dni bezczynności. Chciałbym zorientować się czy przewiduje się przesunięcie konsultantów pracujących z Callem, w tym również mnie do innych zadań i projektów? – zapytał William. - Pan Call poprosił mnie, abym zajął się nowymi członkami zakonu i pomógł im wprowadzić się do bractwa. Mam nadzieję, że nowi członkowie równie szybko jak ja znajdą swoje miejsce w bractwie. |
04-12-2008, 20:22 | #188 |
Reputacja: 1 | Free All - Wierzcie mi, że lekarze wiedzą jak się obchodzić z chorym. Dla nas, laików, pozostaje tylko dostosować się do ich zaleceń. Dlatego bracie Nico proszę o jeszcze kilka dni cierpliwości i będziecie wszyscy mogli nacieszyć się obecnością Edwarda. Odwrócił się na moment w stronę starszego brata i położył rękę na jego ramieniu: - To wszystko bracie Jeremy. Sądzę, że temat Walii możemy przegadać kiedy indziej. Brat Jeremy zwinął mapy pod pachę i ruszył do drzwi. Milcząco przeprosił wszystkich i wyszedł kierując się w stronę sali ceremonialnej. - Dalsze prace, z oczywistych powodów, są wstrzymane, ale sądzę, że ta kilkudniowa zwłoka pozwoli złapać chwilę wytchnienia dla całego zespołu. Co jak co bracie Williamie, ale chyba sam wiesz najlepiej, że odpoczynek po tak ciężkiej pracy jest najważniejszy. Zapoznanie nowych z Bractwem to dobry pomysł i rzeczywiście mógłbyś się tym zająć. Jest tu tyle do pokazania, a nie każdy z nas ma tyle czasu, by oprowadzić po wszystkich zakamarkach. Proszę tylko pamiętaj, że nie wszystko jest do wglądu. Jeśli coś jest zamknięte, to znaczy że ktoś chciał, by tak było. To jedno z naszych niepisanych praw. Swoboda, dyskrecja i wzajemne wsparcie. Oto czym jest Bractwo. Czyż nie, drogi Williamie?
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more _. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ |
07-12-2008, 19:03 | #189 |
RPG - Ogólnie Reputacja: 1 | Wiliam Moorhous „Drogi Williamie? Cóż za poufały ton stosuje nasz przełożony” – zaśmiał się w duchu Moorhous częstując obecnych potakującym uśmiechem. - Tak panie Scott. Jednym z najciekawszych miejsc w bractwie jest laboratorium. Z pewnością zainteresuje to nowych członków Zakonu – stwierdził William. – Słyszał pan zapewne o nowym wydawnictwie planowanym przez MIT*. Publikacja przygotowywana przez Edwarda Calla jest chyba najbardziej wyczekiwanym artykułem naukowym tego roku. Ja zajmuję się redakcją tego tekstu i wyborem odpowiednich materiału. Miałem nadzieję spotkać się dziś z panem Callem. Obiecałem mu sporządzić kopie jego notatek i wreszcie przedstawić wydawcy ogólne informacje dotyczące objętości artykułu. Wydawca odpowiedzialny za tą książkę dzwoni do mnie od tygodnia z zapytaniem czy już wiem jak duży będzie to tekst. – rozgadał się William. - Zdaję sobie sprawę, że laboratorium jest nieczynne ze względu na dzisiejszą uroczystość. Mogę pana zapewnić, że Edwardowi bardzo zależało na przeniesieniu i skopiowaniu tych notatek. W zasadzie ta publikacja to chyba jedyna sprawa, którą udałoby się załatwić podczas niedyspozycji pana Calla. - Mam nadzieję ze opiekuni zajmujący się Edwardem mogliby przynieść klucz do laboratorium który jest w jego posiadaniu. Przy okazji mógłbym pokazać nowicjuszom, że nasza instytucja dysponuje świetnym zapleczem naukowym. – zaproponował Moorhous. * Massachusetts Institute of Technology Ostatnio edytowane przez Adr : 08-12-2008 o 11:09. |
09-12-2008, 00:22 | #190 |
Reputacja: 1 | Free All Scott zmarszczył na chwilę czoło jakby coś sobie przypomniał lub odnalazł w wywodzie Williama coś, czego nie chciał znaleźć. Zaczął powoli mówić, z ostrożnością w głosie, by z czasem przejść do normalnej mowy. - Laboratoria to w istocie ciekawsze miejsca w naszej siedzibie. Może faktycznie dobrze jest je pokazać naszym nowym braciom. W końcu to właśnie Edward ich tu zaprosił więc niech poznają miejsce, gdzie on pracuje. Zatarł ręce jak dziecko, które z czegoś się cieszy. Wziął do ręki laskę opartą o bok regału. -Ponieważ i mnie dotyczy zakaz widzenia się z Edwardem, to weźcie ten klucz do laboratorium. Na wyciągniętej dłoni, poznaczonej siatką naczyń krwionośnych i szarym kolorze, leżał klucz. Zwykły klucz, jedynie wyróżniający się wielkością. - Widzenie z doktorem nie będzie możliwe dziś, ale za to można zejść na dół do pracowni. Musi to wystarczyć do przygotowania materiałów, bo przez kilka dni Edward będzie...niedysponowany.
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more _. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ |