Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-03-2007, 22:03   #61
 
Dorn1908's Avatar
 
Reputacja: 1 Dorn1908 ma wyłączoną reputację
Dorn Mali

Kaina rozglądał się , by zlokalizować ów dźwięk. Spostrzegł ptaka, nim ten przefrunął nad jego głową. Słowa towarzysza ledwo do niego docierały. Rozumiał co do niego mówiono, jednak pewne zdania pominął mimochodem.

- Piękna kruszyna, niestety nie porozmawiam z nią, przykro mi.

Dorn wpatrywał się z uwielbieniem na Julię.
 
__________________
Ten, który walczy z potworami powinien zadbać o to, by sam nie stał się potworem.

Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również w nas.

Ostatnio edytowane przez Dorn1908 : 26-03-2007 o 22:58.
Dorn1908 jest offline  
Stary 26-03-2007, 23:23   #62
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
Marcel

Szkoda, dobrze więc, ruszajmy do tej... gdzie to mieliśmy się zebrać? Komnta muzyczna? - Brujah silnym i stanowczym gestem ręki rozkazał orlicy odlecieć i gdy ta natychmiast posłuchała otrzepał rękaw i podszedł do kolejnych juk. Z torby wyciągnoł wełniany kaptur pod którym skrył ślady krwi na dublecie i lekkie rozdarcie które pozostawiła na ramieniu orlica. Zakładajac go podszedł do wiadra z wodą pozostawioną do dolewania dla koni i po sprawdzeniu czy jest wystarczająco czysta, obmył twarz.

Ty tu mieszkasz na tym zamku Dornie, prowadz więc proszę...
 
Ratkin jest offline  
Stary 27-03-2007, 11:25   #63
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Milla, Renauld

Nagle usłyszeli odgłos ciężkich kroków na schodach. Od strony klatki, gdzie tłoczyli się więźniowie Księżnej dobiegł jęk, który zaraz potem został stłamszony. Zapewne niewolnicy mieli sposobność przekonać się, że ich krzyki nic nie dadzą, a jedynie wzbudzą wściekłość nocnych drapieżników.
Po chwili drzwi otworzyły się, a w nich ukazał się rycerz Renaulda – Jose, prowadząc przed sobą mężczyznę o wschodnich rysach twarzy i ciemnej skórze.
Rycerz ukłonił się chłopcu.
- Wybacz panie, że musiałeś czekać, lecz ów strażnik księżnej nie miał ochoty mnie do ciebie dopuścić. Przekonywanie go zajęło mi chwilkę... ale obyło się bez przemocy.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 27-03-2007, 11:43   #64
 
Wernachien's Avatar
 
Reputacja: 1 Wernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodze
Milla

Pochyliła głowę chcąc skryć swój uśmiech. Słudzy dzisiejszych czasów nie tylko musieli być mężni i silni, ale powinni być tez pełni kurtuazji. Wygląda na to, że Renauld swojego rycerza wybrał odpowiednio.

Milla stanęła w drzwiach nie chcąc przeszkadzać chłopcu w posiłku. Zastanawiała się, czy egzotyczny sługa będzie musiał brudzić swe ubranie na tej zimnej i dramatycznie brudnej podłodze. A może weźmie chłopca na ręce? Milla zachichotała bardzo, bardzo dyskretnie i przyglądała się uważnie.
 

Ostatnio edytowane przez Wernachien : 27-03-2007 o 12:53.
Wernachien jest offline  
Stary 27-03-2007, 11:54   #65
 
Dorn1908's Avatar
 
Reputacja: 1 Dorn1908 ma wyłączoną reputację
Dorn Mali

W momencie, gdy ptak odfrunął, Dorn zrozumiał, że Marcel, słusznie zwrócił mu uwagę. Zamiast stać, powinni się ruszyć do komnaty z której ma dochodzić dźwięk skrzypiec.
Pozostawił rzeczy służbie, dodając jedną tylko uwagę.

– połóżcie to proszę razem, nie chciał bym, by coś się zgubiło. Nie chciał bym też sytuacji w której będę skakał po wozie, tylko po to by znaleźć porozrzucane rzeczy. Zajmijcie się moimi rzeczami. Mówię, to, bo wiem, że mogę na was liczyć, nie po raz pierwszy przecież proszę was o drobną przysługę. Z góry wam dziękuję i do zobaczenia niebawem.

Kainta schylił lekko głowę w kierunku pracujących przy wozie, po czym poklepał towarzysza po ramieniu.

– ruszajmy więc, trzeba będzie pozwiedzać korytarze. Najpierw głównym wejściem, a następnie na prawo od pierwszych drzwi. Mam tylko nadzieję, że nie będziemy musieli czekać na resztę zbyt długo ...... , albo oni na nas.

Uśmiech nie był widoczny, świadczyć o nim mógł jedynie szybki ruch kącika ust.
Szli tak w ciszy, a ich droga była oświetlana jedynie kilkoma pochodniami. Gdy po otwarciu drzwi i skręceniu w prawo, jak to wcześniej opisywał Dorn, stanęli przed kolejnymi drzwiami. Po lewej jedne i na wprost drugie. Tylko spoza jednych dobiegały, jakieś dźwięki.

– to chyba tu o ile pamiętam, ktoś tam gra, coś słychać. Muzyka jak muzyka, ciężko mi rozróżnić te dźwięki, którymi zachwycają się wszyscy na tym dworze. Dla mnie to wszystko jest jednakowe, choć nie powiem, czasem sam lubię posłuchać.

Nie trzeba było być spostrzegawczym, by dojrzeć, że drzwi przed którymi stali, nie pasowały do wystroju korytarza, którym szli. Choć klamka i ozdoby na drewnie, były kosztowne i wskazywały na przepych, można by rzec, że były nieco ciasnawe i maleńkie. Korytarz równie wąski, tak, że można było się nim poruszać tylko pojedynczo. Wielki Brujah musiał iść bokiem, nieco skulony.

– wybacz, że prowadzę Cię takimi niezbyt interesującymi ścieżkami, a tu już od samego początku ma miejsce. Zdaję sobie z tego sprawę, lecz, wolę poruszać się niezauważony. To jest przejście dla służby, gdy Księżna czegoś sobie życzy, tędy wchodzą na sale. O tej jednak porze, nikogo nie można tu spotkać. Kaptur na łeb i przed siebie Marcelu !

Dorn poprawił kaptur, który nieco się zsunął i pchnął drzwi. Do uszu dwojga Kaintów wdarła się muzyka skrzypiec. Dorn Wszedł i od razu skręcił w lewo, by ustąpić miejsca towarzyszowi, który ledwo przecisnął się przez drzwi. Gdy się wyprostował, wyglądał jak niedźwiedź, który dopiero przebudził się z zimowego snu.

– ha ha

Dorn zasłaniał twarz ręką, by nie zagłuszać dźwięków, które błądziły po sali.
 
__________________
Ten, który walczy z potworami powinien zadbać o to, by sam nie stał się potworem.

Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również w nas.

Ostatnio edytowane przez Dorn1908 : 27-03-2007 o 11:58.
Dorn1908 jest offline  
Stary 27-03-2007, 20:58   #66
 
Francois de Fou's Avatar
 
Reputacja: 1 Francois de Fou ma wyłączoną reputację
Renauld

Chłopiec uśmiechnął się znacząco do Jose. Ten rycerz wiedział już, że taki uśmiech chłopca znaczył dużo więcej niż uznanie. Była to wyjątkowa nagroda, będąca zapowiedzią innych, bardziej kożystnych wynagrodzeń. Nic jednak chyba nie mogło dać satysfakcji jak zaspokojenie potrzeb swego mistrza. Prawdopodobnie, gdyby cośzrobuił nie tak, de Piccard rozkrzyczałby się i rozpłakał niczym rozpieszczone dziecko, jakim niewątpliwie był za życia. Taaa... o wiele przyjemniejsze jest zobaczenie tego uśmiechu, znając jego konsekwencje, niż dziecięcego grymasu wściekłości... konsekwencje tego drugiego z pewnością nie były zbyt miłe.

Renauld skinął głową. Po tym znaku Jose wprowadził maura prosto do sali, przed oblicze de Piccarda:
-Uklęknij - dało się słyszeć władczy, rozkazujący szept. Mauryjski niewolnik, pełen przerażenia, posłusznie wypełnił wolę swego pana. Prawdopodobnie wiedział, co by oznaczała odmowa. Zresztą, można to było zauważyć po jego ciele. Mimo, że szaty nie były wcale po obdzierane, a on sam nie był wychudzony, to jednak ślady wielu bolesnych kar cielesnych, pozostawiły na nim swoje piętno. Wykrzywione plecy, blizny na szyi i twarzy po ruzgach... Już psy musiały być lepiej traktowane niż ten biedny niewierny. No cóż, przynajmniej fakt, że blizny były już stare, mogły trochę uspokoić widza, świadcząc o tym, że maur nie był bity jużod przynajmniej kilku tygodni.
-Dobrze... bardzo dobrze Ahmedzie... twe posłuszeństwo zostanie nagrodzone, uwierz mi, jednak najpierw, musisz oddać mi pewną ofiarę... - To mówiąc zbliżył siędo niewolnika, po czym zatopił swe kły w jego tętnicy szyjnej. Zaledwie kropla krwi spłynęła po szyi niewolnika, gdy dziecko sięposilało. Na twarzy maura zagoiśćił wyraz bólu. Z jego twarzy płynęło morze patosu. Ból spowodował szerokie otwarcie się ust niewolnika. Milla mogła zauważyć brak języka. Widocznie zabawy w powodowanie zapomnienia u ofiary jużdawnop musiały znudzić Renaulda, więc ten postanowił zabezpieczyć się w inny sposób przed rozgłosem, po prostu ucinając mu język.

Ciało chłopca nagrzewało się i zyskało jeszcze bardziej ludzkich kolorów niż normalnie. Kontrastem tego stanowiła pogłębiająca się biel ciała maura. Upływ krwi powodował bardzo szybkie bladnięcie skóry. Cały rytuał nie trwał zbyt długo. Jednak gdy de Piccard skończył się posilać, maur wydawał siębyćna granicy życia i śmierć
-Jose, upewnij się, że Ahmed dostanie jedzenie i dopilnuj by odpoczął... zapewnij mu też odpowiednią straż, żeby nie próbował zbiec pod naszą nieobecność. Mam nadzieję, że jesteśmy już spakowani i gotowi do drogi, albo przynajmniej będziemy w najbliższym czasie?
-Tak paniczu, służba dostałą już odpowiednie rozkazy. W ciągu trzech kwadransów powinniśmy móc wyruszyć.-odpowiedział rycerz
-Doskonale... Millo czy zechciałabyś mi towarzyszyć w drodze, do naszych kompanów? Myślę, że warto byłoby sięz nimi bliżej zapoznać...
 
__________________
Tańcząc jak tobie zagrają, spraw by grali to co chcesz tańczyć...
Francois de Fou jest offline  
Stary 27-03-2007, 21:46   #67
 
Wernachien's Avatar
 
Reputacja: 1 Wernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodze
Milla

Milla, ze smutkiem patrzyła na ponury rytuał posilania się chłopca. Ludzie... byli w końcu tak prostymi w obsłudze i przewidywalnymi stworzeniami, że nie widziała najmniejszego sensu w wysilaniu się na chłostę. Chociaż zapewne Renuald nie robił tego własnoręcznie.

Milla zawsze wolała pełnić rolę wymagającej pani, która posłuszeństwo nagradza, a bunty każe śmiercią. Doskonale wiedziała, że ziarno gniewu i nienawiści raz zasiane w człowieku kiedyś przerodzi się w potężny dąb, którego siła może pozbawić ją życia. Złe ziarna trzeba było odrzucać od razu.

...poza tym, czyż krew oddawana z przyjemnością swemu władcy nie smakuje lepiej?

Słowa chłopca wyrwały ją z zamyślenia.

-Oczywiście Ranauldzie, ale najpierw powinnam wydać polecenia mojej służbie, myślę, że potrwa to zaledwie chwilę. Wiem czego potrzebuję, a wielu z tych rzeczy nie zdążyłam nawet rozpakować. Poza tym nie ma co się przesadnie spieszyć, powinniśmy mieć jeszcze trochę czasu. - uśmiechnęła się ciepło ruszając w stronę wyjścia.
 
Wernachien jest offline  
Stary 27-03-2007, 23:56   #68
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Milla, Renauld

Jose pociągnął za sobą ledwo żywego Maura, wywlekając go z pomieszczenia. Dwójka Kainitów należących do klanu Ventrue chwilę jeszcze rozmawiała, po czym omiatając wzrokiem pomieszczenie, również skierowali się ku drzwiom. Gdy tylko wyszli z więzienia, niewolnicy, którzy tłoczyli się w klatkach zbudowanych z drewnianych bali, zaczęli lamentować i skowytać bardziej jak zgraja psów niż ludzi.
Kobieta i chłopiec ruszyli mozolnie po schodach w stronę wyjścia. Choć wokół znów zapanowała ciemność, to dobiegał ich uszu miarowy odgłos kroków Jose, który całkiem sprawnie poradził sobie z bezwładnym niewolnikiem, bowiem niedługo później szuranie zamilkło – widać dotarł na szczyt schodów.
Kiedy również Milla i Renauld wdrapali się na górę, czekał na nich już tylko strażnik Księżnej, imieniem Malak. Jego nic nie wyrażające spojrzenie zlustrowało przybyłych, następnie zaś zamknął drzwi do piwnicy, mrucząc coś do siebie. Trudno jednak odgadnąć, jakie emocje towarzyszyły temu zwięzłemu komunikatowi. Ogromny Gangrel upewniwszy się, że drzwi są zamknięte, na powrót zasłonił je gobelinem, po czym odszedł, zupełnie nie przejmując się dwójką Kainitów. Najwyraźniej jego zadanie zostało wykonane...


Dorn, Marcel

Ciężkie kroki dudniły w przejściu dla służby, które pozbawione było jakichkolwiek ozdób. Dwóch Kainitów zewsząd zdawały się otaczać kamienne mury, a nierówności ścian rzucały złowrogie cienie w świetle nielicznych pochodni.
Kapadocjan dostojnym krokiem przemierzał korytarze, których konstrukcja zdawała się być równie skomplikowana, co labiryntu pod zamkiem. Widać ów wybitny architekt – Zelios - nie lubił prostych rozwiązań.
Mimo grubych ścian dźwięki muzyki zdawały się przybliżać. Nagle Dorn zatrzymał się przed jednymi z wielu niepozornych drzwi, które niczym nie różniły się od siebie. Żałosna pieśń skrzypiec owiła się wokół wampirów niczym woń kwiatów i choć muzyka zawsze była kwestią gustu, to uwiedzieni smutną melodią, obaj Kainici weszli do przestronnego pomieszczenia.
Chwilę potrwało zanim oczy ich przywykły do jasności, jaka panowała tu za sprawą wielu żagwi oraz świec. Salon muzyczny, podobnie jak większość zamkowych komnat, cechował się swoista surowością, lecz tutaj efekt ten był złagodzony przez wyraźnie przemyślane rozmieszczenie mebli. Uwagę przykuwał sporej wielkości stół na środku sali, którego przeznaczenia trudno było się domyślić. Był on za duży i zbytnio wyeksponowany na salonowy stolik, a za mały z kolei by pełnić rolę jadalnianej ławy.
Pod ścianami salonu muzycznego rozmieszczono prócz kilku instrumentów, meble z ciemnego drewna: skrzynie, stojaki, ławy do siedzenia oraz kilka stołków. Gdy Dorn i Marcel ogarnęli wzrokiem pomieszczenie, ich uwagę przykuła kobieta siedząca na niedużym taborecie w kącie pomieszczenia. To ona grała na skrzypcach i ani jeden fałszywy dźwięk nie dał świadectwa, iż zareagowała jakoś na wejście wampirów. Ubrana była w szarą opończę, którą niekiedy otulały się znakomite szlachcianki, chcąc uniknąć ustalenia ich tożsamości. Kimkolwiek jednak była Róża z klanu Toreador, trudno przypuszczać, aby bała się rozpoznania „po stroju”, wszak jej tajemnicy strzegło oblicze, które chyba od zawsze skrywała maska.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 28-03-2007, 16:27   #69
 
Wernachien's Avatar
 
Reputacja: 1 Wernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodze
Milla

Gdy tylko znaleźli się na korytarzach zamku Milla odczuła nieskrywaną ulgę.
"Ludzie w klatkach, w tym całym brudzie i niepowtarzalnym smrodzie. Ugh... To takie nieeleganckie."

Postanowiła jak najszybciej znaleźć się w komnacie i obmyć ciało z resztek nieczystości jakie znalazły się na jej dłoniach za sprawą dzisiejszego, mało-wykwintnego śniadania.

-Dziękuję ci Renauldzie,że zechciałeś mi towarzyszyć. Jestem ci niezmiernie za to wdzięczna. Pozwolisz jednak, że udam się teraz do komnaty, by przygotować się do drogi i wydać stosowne polecenia służbie.

Skłoniła się lekko, po czym szybko zniknęła za zakrętem korytarza.



Edit: Milla wydała służbie polecenia dotyczące rzeczy jakie mają spakować dla niej w podróż, sama zaś poszła obmyć swoje ciało i przebrać się w bardziej odpowiedni strój.

Po dłuższej chwili była już gotowa - odziana w zieloną, starannie haftowaną koszulę, spodnie z grubego, brązowego lnu wpuszczone w wysokie skórzane buty. Do pasa miała przypięty nóż z rękojeścią wysadzaną bursztynami. Na wierzch założyła zieloną, kobiecą tunikę wiązaną na wstążkę pod piersiami. Wychodząc narzuciła na siebie płaszcz z kapturem spinany ozdobną złota broszą.

-Znieście moje bagaże na dziedziniec i osiodłajcie konia. Ach, obudźcie też Jane. Jedzie w razem ze mną.

Nie czekając na reakcję służek Milla wyszła z komnaty udając się prosto do sali w której grywała Róża.
 

Ostatnio edytowane przez Wernachien : 29-03-2007 o 19:31.
Wernachien jest offline  
Stary 28-03-2007, 22:44   #70
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
-Znasz ją? Cholera, odzwyczaiłem się od takiej ilości światła, pozwól że oddalę się... eh...- Marcel z nieco skwaszoną miną osiadł w najciemniejszym rogu komnaty i czekał na rozwój sytuacji wsłuchując się w gre Torreadorki...
 
__________________
-Only a fool thinks he can escape his past.
-I agree, so I atone for mine.


Sate Pestage and Soontir Fel
Ratkin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172