Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-03-2008, 16:31   #51
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
- Może powinniśmy się zatrzymać i spróbować się jakoś... noo... dogadać?- zapytała, ale Hank przez przekleństwa, chyba jej nie słyszał. Czuła głód krwi i, jak to już się zdarzało, ścigający wydawali jej się zbiorem tętnic i żył, a nie realnym niebezpieczeństwem. Wiedziała, że musi nad tym zapanować.
I wtedy złapali właściwe fale. Gliny się wycofywały. Hank zatrzymał ciężarówkę
- To znaczy, że naprawdę gorąco jest pod szkołą! Jedźmy tam! – oczy dziewczyny błyszczały gorączkowo - Teraz! Bez rozmów z tamtymi! - machnęła do tyłu głową.
Ale tamci otworzyli drzwi od przyczepy. Gwen kopnęła z furią w ścianę kabiny.
- No to teraz, będziemy, kurwa, rozmawiać! N e g o c j o w a ć! P e r t r a k t o w a ć! Tracić czas! – celowo wydłużała słowa – Ratujmy ich. Tam jest Kristofer, to ja zadecyduję kiedy ... – opamiętała się w ostatniej chwili...
Popatrzyła w oczy Hankowi. Znowu była potrzebującym pomocy dzieckiem.
- Jedziemy dalej. Proszę. Musimy jechać. Pomóc pozostałym. A ten Kyle, nie wygląda na nic dobrego...a ona... jej też nie ufam.
Bezwiednie zaciskała blade pięści.
- Jedźmy...
 
Hellian jest offline  
Stary 27-03-2008, 19:40   #52
 
Empress's Avatar
 
Reputacja: 1 Empress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwu
Emma czuła się…ciężko właściwie powiedzieć jak się czuła. Dręczyło ją jakieś absurdalne poczucie winy, że nie zareagowała wcześniej, że pozwoliła tym pozbawionym dyscypliny troglodytom w ogóle dotknąć magini. Z drugiej strony…wina leżała jednak głównie po stronie kobiety posiadającej moc czynienia tych…wspaniałych cudów. Przecież, gdyby nie pokaz jej mocy…cała sprawa z pewnością zostałaby rozwiązana…w mniej krwawy i morderczy sposób. A tak…poszkodowaną można było porównać do fragmentu, który wywołał istną lawinę domina. Domina które przyozdobiło większość zgromadzonych w dość dużą gamę siniaków. Dawno nieaktywne płuca wydały marną imitację westchnienia, zaś zmarła ręka pogładziła delikatnie skroń ledwie przytomnej, muskając nieznacznie skórę i odgarniając niesforne kosmyki włosów. Wampirzyca uśmiechnęła się.
- Oj, oj. Sabat biegający po ulicach, magowie, Camarilla. A to dopiero pierwsza noc w tym miasteczku…zdaje się, że po raz kolejny…po raz kolejny przeceniłam swe możliwości, wybierając się na tą wycieczkę…
Rzuciła cicho, niemal niesłyszalnie, ni to do wojownika skrytego w cieniach, ni to do nieprzytomnej dziewczyny. Bardziej do siebie, można powiedzieć, że po prostu pozwoliła myślom wydostać się poprzez usta. Odchyliła głowę do tyłu, opierając ją o ścianę naczepy. Wydawała się zmęczona, przybita i gotowa wrócić do domu. Wtedy jednak uśmiech pojawił się na jej ustach, jakby te zostały rażone piorunem uczucia zadowolenia.
- Ach… ale nie ma co narzekać. Noc jest piękna. Poznaję (i przemieniam w proch) nowe osoby, widziałam prawdziwą maginię, Gangrela, Malkaviankę…jakiegoś przemiłego pana, który po ubiorze sądząc wybitnie preferuje japońską kulturę i kinematografię…żyć…przepraszam. Egzystować, nie umierać.
Zachichotała, rozbawiwszy samą siebie owym monologiem. Jakoś nie przejmowała się odgłosami syren, dochodzącymi z zewnątrz. Zarówno wtedy gdy ich dźwięk zaczął się nasilać, jak i kiedy niespodziewanie i bezpowrotnie ucichł. Zanim zdążyła się zorientować, auto stanęło a drzwi otworzyły. Rudowłosa nie wysiadła jednak z jej wnętrza, miast tego zdjęła swój kubrak, otulając nim szczelniej ranną i tym samym chcąc zapewnić ciepło, ogrzać. Szczerze mówiąc zgadzała się z tą…wariatką. Pozostawanie tutaj nie było dobrym pomysłem. Las w mentalności każdego bardziej rozgarniętego wampira wywoływał bardzo niemiłą perspektywę nawiązania bezpośredniej znajomości z Lupinem. A co za tym szło, z jego szczękami, pazurami i nastawieniem kosiarki do trawy. Im szybciej się oddalą tym lepiej. Jeżeli znowu trafi na tereny miejskie, zajmie się ranną jak należy. Erm…hmm…czyli…umieści ją w ciepłym łóżku i przygotuje bulion z proszku. Naprawdę żałowała swoich braków w doświadczeniu medycznym.
 
Empress jest offline  
Stary 29-03-2008, 21:41   #53
 
Etopiryna's Avatar
 
Reputacja: 1 Etopiryna nie jest za bardzo znanyEtopiryna nie jest za bardzo znanyEtopiryna nie jest za bardzo znany
Kyle był trochę poirytowany brakiem jakiegokolwiek zainteresowania ze story sfory wampirów w jakiej się znalazł. Chociaż nie wyglądał na misia przytulankę to
jednak pomoc im trochę go kosztowała.. ale przywyknął do tego, że nie docenia się jego pracy. Nienawidził gdy wytykało mu się jego pochodzenie, młoda wampirzyca postawiła jedną nogę poza czerwoną linię-granicę jego cierpliwości.
Ze jego wnętrza wydobywało się wołanie.. głód dawał o sobie znać. Walka kosztowała go sporo krwi a teraz nie ma tutaj żadnej potencjalnej ofiary..
"Może ten Mag.. na pewno zostało jej sporo krwi.." jego instynkt podpowiadał mu aby zakończyć i tak już wiszące na włosku życie kobiety ale nie mógł tego zrobić, była zbyt spokojna, zbyt słaba.. Kyle nie lubił takiej krwi, wręcz nie miała dla niego żadnej wartości. Potrzebował krwi wystraszonej ofiary.. pełnej cudownej adrenaliny, której działanie tak uwielbia. Teraz nie mógł jej zdobyć.
Osunął się na podłogę aby zminimalizować wysiłek tak jak to tylko możliwe.
"Co ona w niej takiego widzi.." pomyślał patrząc na okrytą cieniem rudowłosą kobietę trzymającą ciało śmiertelnej kobiety.

-Hej.. - powiedział cicho do rudowłosej - znam się trochę na medycynie mógłbym ją obejrzeć.. jeżeli to dla Ciebie takie ważne. - dodał patrząc w jej stronę.

Istotnie Kyle wiedział to i owo o medycynie. Nabył te wiedzę jeszcze podczas swojego szkolenia.. co prawda 200 lat temu wiedza była mniejsza niż teraz ale
na pewno mógł opatrzeć rany konającej kobiety. Miał przy sobie potrzebne rzeczy na wypadek gdyby sam ich potrzebował. Czasu pozostało jej nie wiele więc to jedyne co może zrobić.
 
__________________
"W każdym z nas płynie ta sama, leniwa, czerwona rzeka."
Etopiryna jest offline  
Stary 29-03-2008, 22:54   #54
 
Phantomas's Avatar
 
Reputacja: 1 Phantomas nie jest za bardzo znany
-Kurwa mać, Gwen, uspokój się kobieto! Podaj mi apteczkę ze schowka, bo mi krew przecieka z boku... Wskazał palcem na schowek samochodowy, zaś drugą ręką złapał się za bok. Całą trasę jechał bez koszulki, gdyż krew z zabandażowanej rany zaczęła się intensywnie sączyć. Był bardzo poirytowany. Sabatnicy robią burdy, żeńscy Raideni z Mortal Kombat pokazują swoje sztuczki na środku ulicy, jacyś obcy ładują mu się na krzywy ryj na pakę. Kurwa!
Otworzył gwałtownie szarpnięciem drzwi i zeskoczył na ziemię. Uderzył trzy razy pięścią w blachę, tak, aby gapowicze go usłyszeli.
-Czy ktoś będzie łaskaw mi wytłumaczyć z waszej dwójki, co wy macie z tym wszystkim wspólnego?! Zwrócił się rozjuszony do Emmy i śmiesznego faceta, który pomylił kraj i epokę.
 
__________________
"Oh, she gives me kisses,
My knife never misses."
Phantomas jest offline  
Stary 31-03-2008, 19:07   #55
 
Empress's Avatar
 
Reputacja: 1 Empress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwu
Rudowłosa popatrzała na zamaskowanego dość sceptycznie, jakby wcale mu nie ufała. Chwileczkę. Przecież właśnie tak było. Z pewnością nie wyglądał na kogoś, kto pomógłby im z dobroci serca, czy też włączył się do walki bo ugryzła go jakaś wesz z wdzięcznym napisem „sumienie” czy „dobry uczynek”. Nie. Ten…ten pseudo-ninja czegoś od nich chciał. Czyżby poszukiwał kogoś w tym miejscu? Sądził, że dzięki zdobytej sympatii zbliży się do upragnionej osoby, lub przedmiotu? Zapewne. Jednak, Emma jakoś nie szczególnie lubiła ckliwe bajeczki. W dodatku zdawało się, że była jedyną dość przezorną (w swej furii) osobą, aby uzupełnić zapas krwi…nawet jeżeli pochodził od jakiegoś Sabatnika. Inni trzymali się na granicy kryzysu metod żywieniowych. Co dość dobitnie sugerowało, że powinna pilnować, aby magini nie zmieniła się z tak…cudownej istoty w czyjś, na wpół dopity napój energetyczny. Och nie. To się nie stanie.
- „Kto kontroluje nadzieję, kontroluje wszystko.”
Powiedziały usta, kiedy oczy zogniskowały się (na szczęście nie dosłownie) na wschodnim wojowniku. Nie potrzebowała jego pomocy. Stan dziewczyny się polepszył, wydawał się stabilny, zaś bez odpowiednich narzędzi. Cóż. Nawet wybitny lekarz niewiele mógł zrobić.
- Radzę sobie. Krew najwyraźniej jej pomogła. Dziękuję jednak za troskę.
W grzecznej odpowiedzi było mniej więcej tyle szczerości co w intencjach pytającego. Pogładziła delikatnie włosy nieprzytomnej. Wtedy zdecydował się objawić…Hank? Być może nazywał się Hank, choć nie była tego zbyt pewna. Widziała, że był jakiś poirytowany. Co zdawało się dosyć dziwne. W końcu przed chwilą odniósł niebagatelne zwycięstwo, zdołali wysłać kilku przedstawicieli Sabatu w niebyt a nikt z tej…nietypowej „koterii” nie odszedł z ziemskiego padołu. Co na dobrą sprawę zdawało się…wielce pozytywne. Rudowłosa odchyliła głowę do tyłu i rozczesała włosy dłonią, nigdzie się nie śpiesząc. Zdenerwowanie, czy chociażby zakłopotanie stanowiły dla niej obecnie ciekawe wyrazy w słowniku, nic więcej. Odpowiedziała:
- Zobaczyłam co ma miejsce na parkingu i zdecydowałam się pomóc zarówno wam jak i…jej. W końcu klanowa przynależność do czegoś zobowiązuje…przynajmniej według mnie. Zwykle nie angażowałabym się w coś takiego…jednak ta dziewczyna…ona jest…specyficzna. Jest magiem. Prawdziwym, autentycznym magiem…
Dodała, najwyraźniej argumentując swój światopogląd i motywację. Na końcu jej głos nieznacznie drgnął, jakby w nieumiejętnie skrywanym podnieceniu.
- Bardziej martwiła bym się o tajemniczego pana w czerni. Bez urazy, ale…ogólny zarys sylwetki, wyposażenie i…ubiór, dość dobitnie wskazują że nie jest pan…altruistą. Raczej zabójcą, lub kimś podobnym. A owe cechy rzadko się ze sobą łączą…
Jakby rażona piorunem, przypomniała sobie coś i natychmiast dodała.
- Słyszałam coś o apteczce…nie ukrywam, ale mogła by mi się przydać…mimo, że jej stan zdaje się stabilny…mogłabym wysterylizować i zabandażować rany.
Popatrzała wyczekująco na łysego jegomościa, mając nadzieję, że nie będzie robił jej zbędnych problemów.
 
Empress jest offline  
Stary 31-03-2008, 20:50   #56
 
Etopiryna's Avatar
 
Reputacja: 1 Etopiryna nie jest za bardzo znanyEtopiryna nie jest za bardzo znanyEtopiryna nie jest za bardzo znany
Kyle wiedział, że zdobycie ich zaufania nie będzie takie proste mimo to coraz bardziej irytowała go podejrzliwość napotkanych wampirów. Te wszystkie opowieści o Assamitach, w których ukazywano ich jako zdrajców i oszustów niegodnych zaufania. Nawet setna ich część nie była prawdziwa, wszystko po to by ich oczerniać, reszta klanów zbyt bardzo się ich bała, byli zbyt tajemniczy i niezależni a niezależność jest niebezpieczna. Teraz gdy klątwa Tremere traci ważność klany wampirów z pewnością znów poczują strach o jakim już zapomnieli.

-Bardziej martwiła bym się o tajemniczego pana w czerni. Bez urazy[..]

"Gdyby chociaż połowa rządzących Camarilą była tak honorowa i lojalna jak my świat byłby dużo lepszy.. ale to nam przyczepiono etykietkę oszustów"
Chociaż kodeks moralny Kyle różnił się od normalnego to jednak potrafił czasem zrobić coś z własnej dobrej woli.. Nie był zły, po porostu dobrze wykonywał swoją pracę i może czasem jego ego brało górę nad rozumem. Istotnie skromność nie leżała w jego naturze.

-Osądzasz mnie nie wiedząc nic o mnie, widzisz mnie i myślisz czy nie wbiję Ci sztyletu w plecy gdy tylko się odwrócisz. Nazywasz mnie zabójcą..
Ja mogę nazwać tak samo Ciebie, widziałem jak kieruje Tobą nienawiść..
- mówił patrząc na rudowłosą, doskonale zapamiętał wyraz jej twarzy, pełen nienawiści i wściekłości gdy podpalała swe ofiary.
- Niektórzy zabijają pod wpływem nienawiści, jeszcze inni pod wpływem
zazdrości. Ja zabijam by wydostać się z tego bagna.. to jedyna droga do miejsca do, którego zmierzam. -
mówił prawdę, wierzył, że to jedyna droga.
- Nie rozumiesz kim jestem i dlaczego czynię to co czynię i wątpię, że kiedykolwiek to pojmiesz.. Nie wymagam tego od Ciebie. - słowa były prawdziwe i szczere a ton jego głosu był wolny od wyrzutów czy złości.
-Byłem pewien, że już się przedstawiałem.. Jestem Kyle.. a Ty?

- Podaj jej to.. niech poczuje ich aromat. To ją trochę pobudzi.. na pewno jej nie zaszkodzi a może nawet będziesz mogła z nią porozmawiać. - Wyciągnął rękę w kierunku wampirzycy z woreczkiem pełnym jakichś starannie rozgniecionych ziół. Miały one działanie pobudzające.

Kyle nie był pewny czy nieznajoma wampirzyca przyjmie nieszkodliwe zioła ale mało go to obchodziło, nie miał zamiaru nalegać w sumie miał gdzieś to czy mag przeżyje.
Spojrzał na rozzłoszczonego mężczyznę.
-Już mówiłem, obserwowałem te sforę Sabatu zanim się tu zjawiliście.. zostałam zatrudniony aby pomóc Karl'owi w jego mieście. Pełno w okolicy członków tej sekty a i wilkołaków nie baruje. Myślę, że się wam przydam..
 
__________________
"W każdym z nas płynie ta sama, leniwa, czerwona rzeka."

Ostatnio edytowane przez Etopiryna : 31-03-2008 o 22:02.
Etopiryna jest offline  
Stary 31-03-2008, 21:46   #57
 
Cyrus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cyrus nie jest za bardzo znany
Gwen poczuła ukłucie złości. Spojrzała na kluczyki w stacyjce. Silnik wciąż był na chodzie.
-Opanuj się głupia. O czym ty myślisz? To byłby BARDZO zły pomysł. Zresztą do czego ci tak spieszno? Do walki? Czy może raczej do miasta pełnego krwi?... Muszę nauczyć się lepiej panować nad swoim głodem.- pomyślała i wyskoczyła z TIR-a, zapadła się w śniegu po łydki. W lesie przynajmniej nie wiało i śnieżyca nie docierała tutaj. Młoda wampirzyca spojrzała w górę ponad czubki drzew uginające się i szumiące na wietrze. Niemalże zahipnotyzowała się tym szumem i widokiem płatków śniegu powolnie opadających na jej powieki. Ponieważ Gwen nie wydzielała ciepła, płatki opadające na nią nie topniały tylko gromadziły się w mgnieniu oka otulając jej niemal nagie ciało białym puchem.
Otrząsnęła się z tego niemalże transu i powolnym krokiem ruszyła w stronę reszty istot nocy…
 
__________________
When the man meets force that he can not destroy, he destroys himself instead.
What from of plague are you?
Cyrus jest offline  
Stary 01-04-2008, 14:58   #58
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
- No, to co robimy? - Stanęła przy otwartych drzwiach do paki. – Skoro wszyscy jesteśmy takimi dobrymi wampirami – popatrzyła na Kyle’a - to może do Kościoła? Tej biedaczce też się przyda – pokazała palcem magiczkę. - U baptystów można ponoć często spotkać szeryfa. Ale nie dziś – przybrała zjadliwy ton – dziś bawi się gdzie indziej.
- I ja tez tam chcę!!! – rozdarła się – Nie uspokoję się! – przezornie odsunęła się od Hanka, żeby nie oberwać w ucho – Tam jest nasze miejsce!!! Bo jutro to miasto może być sabatu! Jedźmy!, jedźmy!, jedźmy! – krzyczała najgłośniej jak potrafiła.
Nagle przycichła.
- A kim wy do diabła jesteście? – poparła wcześniejsze pytanie Hanka, a zaczepny ton zaprzeczał jej własnym deklaracjom o potrzebie niekłócenia się.
- Co ty tu robisz? – zwróciła się do Tremerki – I dlaczego tak ci zależy na tej babce, słyszałam, że Twój klan ma na pieńku z ludzkimi magami? Poza tym wy trzymacie się w kupie, przyjechałaś z kimś? Po co? Znacie się? –pokazała na assamitę. – Słyszałaś o zakazie diabolizmu? Ja słyszałam, że Tremerzy nie mają problemów z dyscypliną – znowu ociekała jadem.
- Jezu, jaka jestem wkurzona.- Odkąd przestała krzyczeć, intensywnie kopała w zaspę, wzniecając obłoki śniegu – Ja chcę do szkoły! Głosujemy? Albo ty zadecyduj Hank, w końcu to twój wóz.
- Dzięki, że nam pomogliście, chyba...
- Ale, co wy tu kurwa robicie...? - w końcu zamilkła. Zaczęła zlizywać zakrzepłą krew ze swoich rąk.
edit:
Emma wyraźnie chciała spławić Gwen, ale przynajmniej udzieliła jakiejś odpowiedzi. To trochę dziewczynę usatysfakcjonowało. Lecz sugestia, że jest Malkavianką... Wiedziała, że lata przebywania z samym ojcem trochę się na niej odbiły, ale takie zapętlenie...? Wybuchnęła niepohamowanym śmiechem.
- Hahahahaha – nie mogła tego powstrzymać. W kącikach oczu pojawiły się krwawe łzy, łzy śmiechu. – Jezu muszę przestać. Tracić krew – powiedziała ocierając oczy.
- Wybacz maniery. Gwen, Torreadorka, córka Kristofera. Amerykanka i wariatka. – wyciągnęła do rudej rękę.
- Upaprałaś się – dotknęła poplamionego czerwienią policzka kobiety – W sumie jak wszyscy.
 

Ostatnio edytowane przez Hellian : 02-04-2008 o 14:31.
Hellian jest offline  
Stary 02-04-2008, 12:34   #59
 
Empress's Avatar
 
Reputacja: 1 Empress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwu
- Trudno nazwać pojawiającego się z nikąd, zamaskowanego mężczyznę odzianego w czerń i uzbrojonego po zęby czymkolwiek innym jak zabójcą.
Natomiast druga część tyrady zamaskowanego rozbawiła ją niezmiernie, głównie przez to, że była argumentowana „nienawiścią”. Ta w odczuciu Emmy (jak i zapewne w odczuciu każdego wampira) stanowiło coś zupełnie normalnego, jedną z podstawowych emocji egzystencji, wobec czego niestety umknęło jej co chciał osiągnąć zabójca stwierdzając tak…oczywiste prawdy przed resztą zgromadzonych. Nie mniej jednak…
- To jedynie naturalne, że gdy ktoś próbuje zniszczyć ciebie, lub to na czym ci zależy, bronisz zarówno siebie jak i owych rzeczy. Nie wiem co prawda jak ty, jednak ja, zarówno jak niemal cały nasz gatunek, podchodzę do mych wrogów…właśnie z nienawiścią, nie zaś z bukietem kwiatów i promiennym uśmiechem…To wszystko nie zmienia jednak w żadnym wypadku faktu, że ubrany w ten sposób i spadający niczym grom z jasnego nieba, z twoją niewątpliwą klanową przynależnością i brakiem jakichkolwiek, racjonalnych, wspólnych celów…nie zyskasz w paranoidalnej, wampirzej społeczności niczyjego zaufania. Nie zrozum mnie źle, to nie zawiść, czy coś podobnego. To po prostu stwierdzenie faktów.
Uśmiechnęła się spokojnie, po czym natychmiast dopowiedziała.
- Bo przecież nie powiesz mi, że twoim celem było uratowanie tej oto, nieprzytomnej dziewczyny. Chwilę temu widziałam jak na nią patrzałeś. Stanowi dla ciebie nic więcej jak worek z krwią. Drugie śniadanie…zaś twój rodzaj bezinteresownie nie pomaga członkom Camarilli. Chyba, że chce się wkupić w ich łaski.
Dłonie ujęły maginię i położyły ją najdelikatniej jak umiały na podłodze. Wampirza czarodziejka powstała i otrzepała swoje szaty z jakąś dziwną skrupulatnością. Z urojonego brudu. Następnie lekko irytująco się skłoniła i powiedziała z dość wymuszoną grzecznością:
- Więc bardzo proszę, z wisienką na czubku, wyjaw mi powód, dlaczego raczyłeś nam pomóc. Bo jeżeli to był czysty altruizm to…doskonale się składa i będziemy mogli się pożegnać, kiedy tylko wrócimy do miasta, prawda? Ale szczerze wątpię, aby to było to. Ach. I nazywam się Emma. Miło cię poznać panie Kyle.
Założyła na siebie ręce, w jakiejś parodii oczekiwania na odpowiedź. Cały powyższy monolog został przeprowadzony spokojnie, jednak dobitnie, niemal jak na parodii jakiegoś dziwnego wykładu, lub też szkolnej nagany. Nie chodziło oto, że jakoś wybitnie nie lubiła tego wampira. Po prostu rozwaga i ostrożność stanowiły lepsze części zaufania. O ile poprzedni krwiopijca po prostu jej nie przekonywał, to Gwen zapunktowała wyjątkowo wysoko na wskaźniku irytacji. W sztok szurnięta Malkavianka z niewyparzoną gębą. Tsk.
- Co ja tu robię? Och z pewnością chciałabyś wiedzieć. Ale skoro już musisz…piszę książkę. I zbieram materiały.
Stwierdzenie owe było o tyle śmieszne, że stanowiło zarazem sugestię pod tytułem odczep się i pilnuj własnego nosa jak i…całkowitą, niezaprzeczalną prawdę pobytu czarodziejki w tej zabitej dechami dziurze. W innym przypadku nigdy by tu nie przyjechała.
- Ja natomiast słyszałam, że wszyscy Malkavianie z normalnością i logicznym myśleniem znają się mniej więcej tak jak ryba z ideą stepowania. Liczę, że ucieszysz się, spełniając pokładane w klanie nadzieje. Zaś co do magini, posiadałam taki kaprys.
Bo co niby miała powiedzieć? Że niezmiernie zafascynowała ją jej osoba? Że ta delikatna, ludzka powłoka posiadała możliwości wpływania na świat i egzystencję innych ludzi, których ich na wpół martwe móżdżki nie pojęłyby przez kolejne kilkanaście pokoleń? Że kobieta potrafi czynić prawdziwe cuda, zaś takich skarbów należy strzec bardziej niż tysięcy ton złota? Bah. Nie zrozumieliby. Nigdy.
Przymilnie się uśmiechnęła widząc wesoło roześmianą wampirzycę. Zastanawiała się przez chwilę, czy był to śmiech szczery, czy też zaprzeczenia. Wszystko jedno. Tak czy siak osiągnęła efekt jaki zamierzała. Co z tego, że tamta należała do innego klanu, jeśli porównanie było wyjątkowo bodące i trafiające w sedno?
- Tak, to widzę. Widzę też, że rzeczy szczere i prawdziwe śmieszą najbardziej. Heh. Nadajesz się na Malkaviankę moja droga. Zdecydowanie bardziej niżeli na Torreadorkę, jednak nie mnie oceniać wolę Kaina. Miło mi cię poznać.
Bezceremonialnie objęła dłonią tą strony przeciwnej.
 

Ostatnio edytowane przez Empress : 02-04-2008 o 15:07.
Empress jest offline  
Stary 02-04-2008, 17:01   #60
 
Etopiryna's Avatar
 
Reputacja: 1 Etopiryna nie jest za bardzo znanyEtopiryna nie jest za bardzo znanyEtopiryna nie jest za bardzo znany
Kyle wysłuchał Emmy, dokładnie obserwując jej zachowanie. Kolejne irytujące wywody, retoryczne pytania, jak jedno wielkie przemówienie..
Żadna z obecnych tu osób nie zyskała jego szacunku a tym bardziej sympatii. No, może z wyjątkiem gangrela, chociaż nie pieprzy głupot i potrafi walczyć.
Kyle ubolewał nad tym, że musi z nimi zostać ale nie było lepszego rozwiązania, to było idealne. Wiele razy na lekcjach mówiono mu, że mało, który wampir rozumie ideologie Assamitów a nawet jeśli to tylko częściowo.
Nie miał cierpliwości dalej tego tłumaczyć, po raz kolejny został nazwany zabójcą. Taki był jego fach ale śmieszyło go to, iż nazywa go tak wampirzyca, która przed chwilą podpaliła dwa silne wampiry i omal nie zdiabolizowała tego, który leżał na ziemi. Miał już dość powtarzania w kółko tego samego ale nie było innego wyjścia.
-JAK JUŻ mówiłem.. - podkreślił dwa pierwsze słowa - zostałem wynajęty aby przynieść temu miastu odrobinę spokoju.. - jego głos znów powrócił do dawnego spokoju. - Tropiłem tę sforę już od dawna, to wy się tu zjawiliście jak grom z jasnego nieba, nie ja.
-Dobrze się ułożyło, razem mamy większe szanse przeżyć.
-Książę tego miasta - Karl, na pewno wie coś o sytuacji w mieście.. nie wspominając o tym, że mogą teraz potrzebować pomocy, ale kto o tym pamięta? - podkreślił ironicznie ostatnie słowo wyraźnie zniecierpliwiony i poirytowany to bezsensowną rozmową, którą mogli odbyć w czasie jazdy.
 
__________________
"W każdym z nas płynie ta sama, leniwa, czerwona rzeka."
Etopiryna jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172