21-03-2009, 17:58 | #71 |
Reputacja: 1 | Aiden wsłuchując się głęboko w to co mówił Piotr zaczął głęboko myśleć. Nagle ujrzał wizje przeszłości, odpowiedział powoli i spokojnie: Piotrze wiem ze ci ludzie tutaj nie znają mnie i pewnie boja się mnie, chcesz wiedzieć dlaczego wybrałem życie w samotności ponieważ jako dziecko odkryłem ten dar w sobie i ludzie zaczeli się mnie bać a ja nie chciałem ich skrzywdzić dlatego odeszłem, mam duży szacunek do życia ludzkiego, Jasne ze będę bronił swojego życia bardziej niż innego, lecz czuje ze te osoby będą mi potrzebne ze coś znaczą dlatego będę się starał ich bronic. Są mi potrzebne jeśli mam być dosłowny. a o czym myślisz i czemu mówisz ze jesteśmy inni??? tez masz jakiś dar? |
21-03-2009, 23:37 | #72 |
Reputacja: 1 | Piotrek słuchając jego słów prychnął w pewnym momencie, tak jak by Aiden próbował mu powiedzieć, że Ziemia jednak jest płaska. Spojrzał magowi w oczy, czuł, że jedyną osobą dla której warto jest chociaż trochę jest się pomęczyć jest tylko on, chociaż sam do końca nie był pewien czy nie próbuje tylko zabić nudy... - Czy Ty naprawdę myślisz że to tylko strach? To nie jest tak, że oni się Ciebie boją i dlatego zostawią Ciebie w spokoju. Dobrze wiesz że gdyby nie zagrożenie jakie na nich teraz czyha nie przyjęli by tak łatwo do wiadomości tego że jesteś magiem. Teraz jesteś im potrzebny, a dopóki jesteś przydatny będziesz traktowany dobrze, tak żebyś tańczył jak Ci zagrają. Więc może przemyśl jeszcze raz czy zamiast walczyć za nich, chociaż oni zniszczyli by Cię gdyby nie Twoja rola w ich przetrwaniu nie lepiej od razu brać się za swoją głowę i iść tam gdzie nikt nie będzię Cię nękał niezależnie od zagrożeń jakie czekają by spotkać się z Tobą twarzą w twarz - popatrzył chwilę w ścianę i po chwili znowu zwrócił się do mężczyzny jakby nagle coś mu się przypomniało- dar... nie masz pewności, że go mam tak jak nie masz że jestem całkowicie normalny. Musisz zaufać, tak jak powinieneś pamiętać że jestem pierwszą osobą która podeszła odkąd zacząłeś coś wywijać... więc ujmę wszystko tak, masz coraz mniej czasu na to by zdecydować czy wybierasz siebie czy ich, ja nie będę czekał w nieskończoność - ostatnie słowa wypowiedział już głosem dość niskim, tak jakby miał plan jak rozstrzygnąć całą sytuację.
__________________ Irokez lub glaca to powód do dumy... |
22-03-2009, 18:31 | #73 |
Reputacja: 1 | Aiden popatrzył Piotrkowi prosto w oczy, spoglądając prosto w jego dusze, nie wyczuł kłamstw w jego słowach i strachu, widział pewność siebie, Wtedy Aiden Zamknął oczy na chwile wsłuchując się w swą duszę. Przypomniał sobie jak go potraktowali inni gdy tylko się pojawił i gdy tylko dostrzegli ze jest inny. Zaczął myśleć nad tym wszystkim w rzeczywistości to trwało chwile a w jego duszy lata myślenia, w ten otworzył oczy w których pojawiły się małe pioruny, i Powiedział ściszonym głosem: Wież co możliwe ze masz racje, wyczuwam w tobie coś silnego coś nie codziennego jak bym cie znał, a wcześniej jakoś to skrywałeś, wyczuwam jakaś moc w głębi ciebie chodź nie wiem jaką, jestem z tobą. Po czym obejrzał się czy nikt nie podsłuchiwał i Obrócił do Okna. |
23-03-2009, 00:08 | #74 |
Reputacja: 1 | Kanonada strzałów rozpętała się w kościele na dobre. W drzwiach do gabinetu księdza pojawił się kolejny trup i został szybko przywitany ołowiem. Trzy kulki z broni Marka zostawiły mu miły ślad w czaszce i pozbawiły dalszej ochoty na ludzki mięso. Następne jednak nie przestały nadchodzić. Varg wystrzelił w ich stronę pozostałą część magazynka, strzelając krótkimi seriami. trzy kolejne stwory spowiły posadzkę, gdy do kanonady dorzucił się Mark z przeładowanym Sigiem. Pozostałe dwa były już niebezpiecznie blisko żołnierzy. Tymczasem w głównej nawie, Krzysiek strzelał do pojawiających się w drzwiach pozostałych truposzy. Nie widać było, żeby jego strzały przynosiły jakikolwiek skutek. Wrota trzeszczały co raz bardziej i pojawiło się w nich coraz więcej wyrw. Podczas całej tej gorącej akcji Aiden i Piotr… prowadzili rozmowę jak gdyby nigdy nic. Nie zważali na toczącą się nieopodal tragedię. Obrona tyłów kościoła nie miała już większego sensu bo pozostałe stwory były już w niebezpiecznej odległości, a nie wiadomo ile jeszcze szło za nimi. Mark, który zeskoczył z podwyższenia przy zakrystii i biegł w stronę Klary, aż gotował się z gniewu, patrząc na niekompetencję Punka. Był już w połowie drogi, gdy usłyszał nieprzyjemny trzask i krzyk Norwega. Jego stopa leżała bezwładnie na posadce. Na spodniach pojawiła się krew. Stwory szybko ją zwietrzyły i "przyspieszyły" kroku. Varg nie poddał się. Złapał za swojego wiernego M4A1 i wymierzył w nich cały magazynek. Na niewiele mu to pomogło. Z tej odległości nieźle ich nafaszerował, jednak nie uchronił swojego życia. Umarli rzucili się na niego i zaczeli się wżerać w żołądek wśród jego okrzyków. Flaki wypadły na posadzkę, tworząc niemiły obrazek i zapach. Z ust Varga wypłyneła krew, a on sam zaczął się trząść w konwulsjach. Ostatnim zrywem samowoli, wyszarpnął pistolet z kabury i patrząc w oczy Marka wymierzył w jednego z zombie: - Wiesz co musisz zrobić - wyksztusił i pociągnął za cyngiel zabijając kolejnego potwora, zanim sam wydał ostatnie tchnienie. Cała ta scena rozegrała się na oczach Matki z dzieckiem, która z okrzykiem rzuciła się w stronę Klary i wbiegła za nią na górę, po schodach. Na zewnątrz wyraźniej już można było usłyszeć pojedyńcze serie z karabinu. Ktoś się zbliżał z pomocą. Należało tylko wytrwać te ostatnie kilka chwil
__________________ you will never walk alone Ostatnio edytowane przez Noraku : 23-03-2009 o 23:53. |
23-03-2009, 17:35 | #75 |
Reputacja: 1 | Wysłuchał odpowiedzi Aidena a kiedy ten skończył mu odpowiadać, uśmiechnął się jak dziecko, które właśnie dostało cukierka. Jeszcze raz zmierzył mężczyznę wzrokiem jakby szukał czegoś co może mu powiedzieć coś więcej niż już wie. Nagle rozejrzał się w okół siebie sprawdzając czy ktoś niepożądany przypadkiem nie chce włączyć się do rozmowy. Jedyne co udało mu się zarejestrować do dźwięki nieustającej walki z zombiakami, walki która niekoniecznie była łatwa do wygrania. W pewnym momencie zrobił krok do przodu i znalazł się przy twarzy maga. - Cieszy mnie to, że zrozumiałeś jacy są ludzie i ile mogą Ci zrobić kiedy już stajesz się niepotrzebny - na twarz wrócił już ironiczny uśmieszek, ale następne słowa wypowiedział już prawie szeptem, tak by tylko w bliskiej odległości można było usłyszeć co mówi - więc teraz musimy się zastanowić jak to wszystko rozegrać, bo prawda jest taka, że jeśli chcemy stąd wyjść nie będzie z tym większych problemów, chyba że ktoś z tu obecnych będzie chciał nam to udaremnić, więc jakieś pomysły czy chcesz tu tkwić i czekać aż im zabraknie naboi i zombii ich pożre? - chciał już się odsunąć ale coś mu się przypomniało - mam nadzieję, że nie muszę Cię prosić, żebyś nikomu nie mówił o tym czego się dowiedziałeś i o tym co wydarzyć się może - nie było to ani pytanie ani obwieszczenie, poprostu krótki komunikat, który miał uświadomić Aidenowi że to wszystko ma zostać między nimi bez jakichkolwiek osób trzecich
__________________ Irokez lub glaca to powód do dumy... |
24-03-2009, 13:59 | #76 |
Reputacja: 1 | Aiden kiwnął głową do Piotrka by ten wiedział ze wszystko pozostało miedzy nimi i odsunął się od niego w około była niezła jad ka varg umarł, Matka z dzieckiem rzuciła się do ucieczki na górę razem z Klara, Aiden wyciągnął swój kij i mówiąc do Piotrka odwrócił się w stronę zombiaków: co robimy trzeba wiać, pędzimy do góry czy masz jakiś iny plan? słyszę ze ktoś się zbliża. Czekał na odpowiedz i w danym momencie przypomniał sobie o wodzie rozlanej do okola głównej sali w której się znajdują pościł piorun w wodę tak by zatrzymać zombiaki jak najdłużej. |
27-03-2009, 20:29 | #77 |
Reputacja: 1 | Marek rozejrzał się po kościele, Klara właśnie zniknęła w tajnym przejściu, psycholog stała przytulając córkę i trzymając glocka a punk urządzał sobie pogawędki z magiem. Doskonale! Tylko dwaj żołnierze się dobrze spisywali. Porucznik posłał właśnie następne dwa zombii do piachu i zmienił magazynek, w tym czasie zombii dopadły Norwega. Żołnierz bronił się dzielnie ale był skazany na śmierć. -Wiesz co musisz zrobić. Kostrzewski ledwo powstrzymał się przed palnięciem "nie". Przestał nagle strzelać, mierzył tylko do najbliższego zombii. Varg oddał właśnie ostatni strzał kiedy żywe trupy dobrały się do niego, Krzysiek strzelał przy drzwiach. Marek cofając patrzył jak zombii jedzą żołnierza. Nie mógł mu pomóc a strzelając zwróciłby ich uwagę na siebie, tak kupił im trochę czasu. Widok był ohydny i zrobiło mu się niedobrze ale zapanował nad tym, mimo to wiedział, że ta scena będzie go nawiedzała długo w koszmarach. Niestety psycholog nie miała w sobie tyle zimnej krwi, krzyknęła i ciągnąc córkę pobiegła na górę za Klarą. Biedna Oleńka będzie miała zniszczoną psychikę, albo zamknie się w sobie albo postanowi walczyć ze swoim strachem, weźmie za kilka lat broń do ręki i stanie z nią twarzą w twarz ze swoim koszmarem, tak jak on i tak jak on nie zginie śmiercią naturalną. Gdy raz już splamisz sobie ręce krwią będziesz musiał wygrywać, zawsze! Raz przegrasz i to będzie koniec. Porucznik doszedł do schodów na górę i tam się zatrzymał, zombii przestały wreszcie konsumować norwega i szukały nowego celu, na zewnątrz rozległy się strzały. "Wsparcie." Kostrzewski znów zaczął strzelać sprowadzając śmierć ostateczną na nowe zombii. Strzelał wolno mierząc ale starając się zabić jednym strzałem. Przerwał na sekundę ostrzał i krzyknął. -Aiden, Piotrek! Na co Wy kurwa czekacie?! Na górę! Krzysiek zacznij sie cofać ku mnie, osłaniam Ciebie, wchodzimy ostatni. Kontynuował ostrzał, był odpowiedzialny za tych ludzi. Był odpowiedzialny za bezimienną psycholog za jej małą córeczkę i za tę małomówną doktor. Musiał znów wygrać, przegrana nie wchodziła w grę.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa zakalcem w ustach nie wyrośnie, dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi, w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |
30-03-2009, 13:00 | #78 |
Reputacja: 1 | Klara zaczęła wchodzić na górę po schodach. Ledwo cokolwiek widziała, tak było tam ciemno. Miała nadzieję, że uda im się tu schować i przeżyć, może będzie tu jakieś wyjście, coś co im pomoże. Z racji, że za nią rozgrywała się walka, słychać było strzały, uderzania, Klara zaczęła wbiegać po ów schodach. W końcu udało się jej dojść do drzwi. Za sobą usłyszała kroki, ale teraz ja to nie interesowało, szukała wyjścia z tej potwornej sytuacji. Złapała za klamkę, nacisnęła i otworzyła drzwi. Nagle uderzył ją potworny odór rozkładających się ciał. Aż kobietę zamroczyło. Oparła się o ścianę i gdy udało się jej zmusić ciało do ruchu, zamknęła drzwi. Odsunęła się dalej, zgięła się w pół i z trudem łapała powietrze. Zanim jednak odurzył ją ten smród zdążyła zauważyć, że to było pomieszczenie organisty. Po jej lewej stronie znajdował się kolorowy witraż, a po prawej balkon z widokiem na przerażające wydarzenia z Kościoła. Najwyraźniej stąd kapłan brał "jedzenie" dla swojej towarzyszki, ponieważ pod organami znajdowały się trupy, zmasakrowane, bez głów. Klara szybko doszła do siebie. Gdy już chciała zchodzić ze schodów zauważyła panią psycholog z córką. Zatrzymała je. - Tam nie ma po co iść. - syknęła tylko przez zęby i zbiegła na dół, aby zobaczyć co się dzieje i znów szukać jakiegoś wyjścia z tej fatalnej sytuacji. Na dodatek, jak już wcześniej się jej wydawało, najbezpieczniej czuła się przy Marku. Zresztą u organisty, to oni nie rozbiją obozu, więc nie należy innych mylić, ze tu jest bezpiecznie i jest to dobre miejsce na schronienie.
__________________ "Promise me this If I lose to myself You won't mourn a day And you'll move onto someone else." |
31-03-2009, 21:40 | #79 |
Reputacja: 1 | Marek ze spokojem wyjmował trzeci już magazynek z kieszeni i ładował nim broń. Jego celne strzały oczyściły już kościół z reszty zombii. Nie wiadomo jednak ile może jeszcze wejść tyłem oraz jak długo wytrzymają główne drzwi. Jedyną nadzieją była nadchodząca, tak wam się przynajmniej zdawało pomoc. - Wy dwaj, ruchy! – krzyknął Krzysiek wycofując się za Markiem. Utknęliście w ciemnym przejściu prowadzącym na balkon dla organisty. Już tutaj czuć było smród gnijących ciał, a mina powracającej z góry Klary odstraszała od zrobienia choćby jednego kroku wyżej. Krzysiek przyklęknął przy wejściu i czekał. Miał stąd doskonałą pozycję do ostrzeliwania tylnego wyjścia jak i do tych przeciwników którzy wejdą przez główne wejście ( schody znajdują się tak jakby za rogiem od wrót.) Wydawało się, że jedyną nadzieją teraz jest pomoc z zewnątrz. Po chwili nerwowego oczekiwania z uderzeniami i odgłosem rozrywanego drewna w tle, usłyszeliście kolejne serie. Wystrzeliwane w miarowych odstępach. Zombie odeszły od drzwi, albo zostały przy nich powalone. Rozległ się jeszcze jeden wystrzał tym razem z broni krótkiej. - Jest tam kto? – nieznany osobnik krzyknął i uderzył kilka razy wrota – Żywy oczywiście. Nie bójcie się te stwory już padły. Macie coś do jedzenia? Umieram z głodu – zakończył i po chwili roześmiał się głośno niewiadomo dlaczego.
__________________ you will never walk alone |
01-04-2009, 09:02 | #80 |
Reputacja: 1 | Klara, która musiała w ścisku stać, z chęcią wydostałaby się na zewnątrz. Co i też zrobiła. Nie myśląc zbyt wiele i nie pytając się nikogo o zdanie wyszła z ukrytego pomieszczenia, przeciskając się przez Marka i Krzyśka, a tak na prawdę ich wypychając do przodu. Gdy udało się jej wydostać, rozejrzała się dokoła. Nagle jej głos się rozniósł, który był spokojny, o dziwo i nie zdradzał żadnych innych emocji. - Tamci też umierali z głodu, ale jakoś jeść nie dostali. I to chyba dzięki tobie. Powiedziała dosyć cicho, ale na tyle wyraźnie żeby można było dosłyszeć zza wrót. Klara jednak do osób ufnych nie należała, to i też ostrożnie stawiała kroki. Za bardzo nie oddaliła się od schodów, bo to że przód został oczyszczony, to nie oznacza, że jakieś zabłąkane zombi, właśnie nie czyha na jej szyję i smakowite mięsko.
__________________ "Promise me this If I lose to myself You won't mourn a day And you'll move onto someone else." |