23-08-2005, 23:24 | #241 |
Reputacja: 1 | Piękne metody, ale cóż - takie życie. Też postaram się byc ale niczego nie obiecuję - praca wzywa. Chociaż wątpie szczerze mowiąc czy cos nam ta wizyta da - z tego co jego siostra mowila wygląda na to, że ledwo żyje, nie mowiąc juz o jakimkolwiek kontakcie. Zresztą ma uszkodzone gardło i płuca, więc... Ale jakby co, proponuję nie mówić mu o tej liscie - po co denerwować go w takim stanie. |
24-08-2005, 02:18 | #242 |
Reputacja: 1 | Ale to nie znaczy, że nie możemy go zobaczyć... Tak czy siak i tak pojade dowiedzieć się czegoś więcej o jego stanie i porozmawiać z jego siostrą. Najlepiej aby przynajmniej jedna z pań mi towarzyszyła...
__________________ A Samurai becomes like a revengful ghost and shows great bataliation. Even if a Samurai's head would've be suddenly cut off, he should still be able to perform one more action... |
24-08-2005, 11:27 | #243 |
Patronaty i PR Reputacja: 1 | - Dobrze, w takim razie spotkamy sie pod szpitalem jutro o 12 panie Łukaszu, a jeśli pani również bedzie mogła przyjść, to świetnie.
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher |
24-08-2005, 13:10 | #244 | |
Reputacja: 1 | Cytat:
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more _. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ | |
24-08-2005, 13:22 | #245 |
Reputacja: 1 | W takim razie umówmy się na 12.30, żebym i ja na pewno była. Ale co do siostry to rano mówiła, że idzie do pracy, więc żeby sie z nią spotkać trzeba by poczekać pewnie do 15-stej. |
24-08-2005, 17:36 | #246 |
Reputacja: 1 | Niedzielny wieczór i tak był już stracony, ale po ostatnich rewelacjach nie nadawał się już do niczego. Umówieni na jutrzejsze popołudnie do szpitala rozeszliście się do domów. Kolejne pytania bez odpowiedzi, kolejne tropy i zagadki. Od pogrzebu minęło raptem 5 dni a wszystko wokół zmieniło się w zastraszającym tempie. Zwątpienie oraz bezsilność wtargnęła w Wasze szeregi. A jutro poniedziałek. Przepiękny ranek przywitał Was słońcem oraz obawą przed żarem. To, co mieliście do zrobienia przed południem jakoś ogarnęliście. Drobnostki życia stały się bardzo normalne i wręcz pożądane, wolne od tajemniczych śmierci, głosów z telefonu czy znikających postaci na filmach. A przed Wami wizyta u Roberta. Jednak tym razem zamiast spotkać się ze szczupłym facetem w KFC będziecie go wizytować w szpitalu na Banacha. I przed 12.00 każdy z Was ruszył na Ochotę, by dotrzeć w to miejsce na czas. Szpital na ulicy Banacha to potężny moloch rozsiadły między łatami zieloności. Szara konstrukcja pudełkowa oraz unoszący się wszechobecny zapach środków dezynfekcyjnych nie mogła nikogo zmylić, co do przeznaczenia i funkcji tego budynku. Na recepcji dopytaliście się gdzie leży Robert. Wejście na schody, potem plątaniną korytarzy do sali 23A na drugim piętrze w skrzydle urazowym. Wędrówka przez ciemne korytarze szpitala i zapach leków wywoływał u Was dziwne uczucia. Pacjenci spotykani po drodze umykali przed Wami lub przynajmniej tak się Wam wydawało. Jakby świat żywych i chorych nienawidził się w każdym przejawie życia (i choroby). Wreszcie doszliście na miejsce. Na wewnętrznej recepcji potwierdzono, że Robert Czynkier leży na sali 23A. Obecnie lekarz dyżurny jest u siebie, gdyby ktoś coś od niego chciał. Siostra Roberta potwierdziła, że dziś mogą się zjawić osoby do jej brata i nie robiono problemów przy wejściu. Zaopatrzeni w plastikowe ochraniacze na buty oraz czepek na głowę ruszyliście do sali. Robert leżał na łóżku przy oknie, ale że to Robert to musicie wierzyć na słowo salowej. Postać w gipsie była na wyciągu, ze wszystkimi kończynami umieszczonymi w białej skorupie. Przy szyi ma kołnierz, który wystaje z gipsu. Na głowie ma również białą maskę i tylko oczy wskazują na to, że tam, pod spodem, leży człowiek. Liczne przewody, kolorowe i zwykłe, gumowe, wchodzą i wychodzą z unieruchomionego kształtu. Szum maszyn kontrolnych oraz jednostajne pikanie monitora stanu funkcji życiowych napawa Was lękiem. W sytuacjach takich jak ta dociera do Was, że życie ludzkie kruche jest i naprawdę niewiele wystarczy, by je zgasić. Podchodzicie do Roberta. Nie wydaje z siebie żadnych dźwięków. Usta ma zamknięte, a z nich wystaje pęk rurek. Tylko oczy patrzą się na Was i są wyraźnie pobudzone. Reagują spojrzeniem na wasze pojawienie się w zasięgu. Nie odpowiada na przywitanie, tylko mrugnął oczyma. Obok, na jego niewielkim stoliku leży talerz z jedną mandarynką, jabłkiem i wazonikiem z niewielką frezją a ponadto komórka, klucz od pokoju oraz żetony do automatu na kawę. Przy prawej ręce pacjenta jest zawieszony przycisk, którym może wezwać pielęgniarkę. Palce są na tyle sprawne, że dają radę poruszać się. Przy nogach, po zewnętrznej stronie łóżka wisi karta pacjenta. Poza nim nie ma nikogo w pokoju, który z rozmiarów jest przystosowany na dwa takie łóżka. Teraz jest pusto i cicho. Elektroniczne buczenie, szmer kroplówki oraz mechaniczny terkot jakiegoś urządzenia a także stłumiony odgłos ulicy zza okien to jedyne słyszalne dżwięki w pokoju. Jesteście sami. I jest Robert.
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more _. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ |
24-08-2005, 22:49 | #247 |
Patronaty i PR Reputacja: 1 | - Chyba nie ma sensu pytać, jak się pan czuje - zwracam się do Roberta - Wszyscy tu głęboko wierzymy, że szybko pan wróci do zdrowia. To niby tylko puste formułki, ale mówie je z głebi serca, a dla człowieka w takim stanie każde słowo jest jak lekarstwo.
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher |
24-08-2005, 23:17 | #248 | |
Reputacja: 1 | Cytat:
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more _. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ | |
24-08-2005, 23:37 | #249 |
Reputacja: 1 | Ciesze się, że nas pan słyszy i rozumie. - usmiecham się do niego, przysiadając przy łóżku. Martwilismy się o pana. Może spróbujemy trochę porozmawiać, jesli to pana zbytnio nie zmęczy? - biorę go za sprawną rękę - Proszę mnie uścisnąć raz na ''tak'', dwa razy na ''nie'', zgoda? |
25-08-2005, 01:41 | #250 |
Reputacja: 1 | Stał i patrzył na ten obraz... Mówił do siebie w myślach Chyba wolałbym umrzeć... Nie chciał przeszkadzać dziewczynom w nawiązaniu kontaktu z roboertem... Nie był najlepszy w pocieszaniu poszkodowanych a co dopiero w rozmowie z takimi. Wolał milczeć i poczekać na to, aż się go o coś zapyta... I znów w myślach Cholera pewnie nas to samo spotka albo gorzej... kurwa że też nie można tu zapalić... Stanął koło okna i wyjrzał za nie...
__________________ A Samurai becomes like a revengful ghost and shows great bataliation. Even if a Samurai's head would've be suddenly cut off, he should still be able to perform one more action... |