Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-03-2010, 13:45   #51
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
Gdy do uszu Gangrela dobiegły słowa w obcej mowie, na początku zaciekawiły go. Po chwili bardziej interesowali go ci, co posługują się nieznaną mu, europejską mową. Poprosił aby go podsadzono, tłumacząc swą prośbę chęcią zerknięcia na rozmówców. Uczynny Nosferatu podsadził Gangrela, który miał teraz możliwość zobaczenia co następuje.
We wnętrzu pomieszczenia siedziało pięć osób, raczej mężczyzn, choć ciężko było to stwierdzić z całą pewnością. Trzy postacie siedziały pod ścianą znad której spoglądał Gangrel, naprzeciwko siedziało dwóch mężczyzn, jeden w wieku lat może 30, drugi znacznie młodszy może 17 letni. Wśród rozstawionych imbryczków z herbatą oraz niewielkich czarek leżało kilka wykonanych ręcznie rysunków. Starszy, z lepiej widocznych, mężczyzna podniósł wzrok i patrząc w oczy de Lary powiedział po arabsku:
- Widzę, że zachowanie dyskrecji nie leży w pańskiej naturze. Co pana tak interesuje? - rozmowa przy stole przerwała się jakby wszyscy zaskoczeni zostali tą nagłą wstawką w arabskim.
Gngrel teraz był bardziej skoncentrowany na rysunkach niźli na rozmówcy. Wyostrzonym wzrokiem bacznie lustrował każdy z nich, starając się zapamiętać jak najwięcej.
- Proszę wybaczyć moje naganne zachowanie, usłyszałem Waszą mowę i pomyślałem, że oto mam okazję spotkać się ze swym znajomym z młodości. Proszę jeszcze raz o wybaczenie, a w geście pojednania pozwólcie sobie zamówić najlepszej herbaty w tej herbaciarni.
Gangrel tak naprawdę nie miał zamiaru nikomu kupować herbaty, chciał jedynie kupić więcej czasu aby zapamiętać z rysunków możliwie najwięcej. Także zapisał w pamięci twarze siedemnasto latka jak i trzydziesto latka, pomimo unoszących się silnych zapachów palonego tytoniu i ziół miał nadzieję, że wyczulonym węchem, wywęszy charakterystyczne zapachy, a przynajmniej tych pod ścianą o którą się sam opierał.

- Nie znasz tego języka, w którym mówimy... wiec kłamiesz - mężczyzna powiedział coś do pozostałych w niezrozumiałym języku i wyraźnie dało się wyczuć, że był to żart i rozmowa potoczyła się dalej jakby nigdy nic.

Gangrel wzruszył ramionami z udawaną miną zakłopotania. Po raz ostatni obrzucił spojrzeniem, lustrując obu siedzących na przeciwko jak i rysunki.

**********************************************

De Lara tuż po opuszczeniu herbaciarni rozejrzał się do okoła. Na głównej ulicy kręciło się wielu przechodniów pędzących w sobie znanych kierunkach. Rzemieślnik pchający swój wózek pełen wiader i worków, miał ręce i fartuch ubrudzone zastygłą gliną, garncarz. Silna woń zwierzęcej krwi niesiona z wiatrem sugerowała, że oto zbliża się rzeźnik. W całym tłumie ludzi mijających Kainitę jedynie żebrak nie wyglądał na żebraka. Nie zachowywał się jak żebrak, spod sukna wystawała mu zdrowa i czysta skóra. De Lara minął żebraka siedzącego tuż przy wejściu w boczną uliczkę, skrycie przystawił ukryte w lasce ostrze do gardła żebraka. W ten sposób nie rzucając się w oczy znaleźli się w zaułku. Po kilkunastu pytaniach, wykorzystując różne sposoby aby dowieść, że ghul okłamuje, okazało się, że czeka na swego pana, Roberto nie mógł dowieść, że jest inaczej, że go szpiegował. Roberto przed wejściem do herbaciarni czuł się śledzony, a teraz chciał się upewnić czy wciąż jest obserwowany czy już nie.

Śpieszył się, chciał jak najszybciej dotrzeć do swego promogena Verpus’a Sauzezh, a następnie do głowy rodu Nosferatu i Brujah. Miał już ułożone w głowie pytania, które musiał zadać aby mieć szersze pojęcie o sprawie. Potrzebował ustronnego miejsca aby przemienić się i najkrótszą drogą udać się na spotkanie. Kroczył zaułkami, aż w końcu skręcił w kolejny, tam nie było nikogo, poza dwoma leżącymi ciałami Samary i jej sługi. Serce Wampira zabiło szybciej, dźwięki dochodzące do wyostrzonych zmysłów zaczęły stawać się coraz bardziej przeciągłe, wyraźnie czuł jak wszystko do okoła spowalnia. W pierwszym odruchu chciał zacząć uciekać, oto świeże trupy, które zostawił zabójca Kainitów. Przemienił się w kruka, wzbił się w powietrze zataczając kręgi, pierwszy odruch był dobrym odruchem. Teraz gdy się opanował dostrzegł korzyść, mógł zbadać okolicę, wypatrzeć ewentualnego zabójcę, po kilku minutach kołowania nie dostrzegł jednak niczego. Wrócił więc do ciał. „Zapowiadało się na spokojną noc, a tu trup. Sacre Bleu.” Wciąż pozostając pod postacią kruka zaczął węszyć i wypatrywać śladów. Na początek obejrzał Samarę. Samara zginęła nawet o tym nie wiedząc, nawet nie zdążyła zacisnąć dłoni w pięści, cięcia były szybkie i każde z nich śmiertelne dla Roberto. „ Dzielna amazonka, która umarła bez broni w ręku, przykra sprawa. Z pewnością Antonius by zacierał ręce na możliwość przechwycenia wampirzych zwłok, dobrego źródła energii samego Kosiarza.” De Lara rozejrzał się za śladami. „Zabójca znikąd pojawił się za plecami Samary, odciśnięte kontury jego butów świadczą, że musiał...” Roberto uniósł głowę i się rozejrzał. „Musiał zeskoczyć z balkonu.” Wzleciał na balkon, tam starał się wyczuć zapach zabójcy, który dotykał podłoża, ale nic nie wyczuł. Powoli brak śladów zaczynał go irytować. Opanował się i kontynuował śledztwo. Z góry widział wyraźne ślady, skapującej krwi Samary z krótkiego ostrza zabójcy, które prowadziły do trupa jej ghula. Ghul próbował uciekać, a jego odległość od ciała wampirzycy była określnikiem czasu dla De Lary. „Sześć kroków od Samary, poruszał się o łokieć za swoją panią, więc miał szansę dostrzec zabójcę w porę, przypływ adrenaliny dodał mu sił i uskoczył. Chwilę po nie zdążył zaczerpnąć drugiego oddechu. Zabójca jest diabelnie szybki.” Podleciał na daszek znajdujący się tuż nad ciałem ghula. „Wygląda jak gdyby zginął w locie, oderwał stopy od ziemi i wtedy zadano mu cios, stąd to przesunięcie od ostatniego śladu. Impet pchnął ghula do przodu. Cięcia zadane są tak aby nawet kropla krwi go nie zabrudziła, a podczas biegu starał się nie ubrudzić kapiącą krwią, biegnąc nie jest to łatwe zadanie.” – Kruk przekrzywił głowę. – „ Jest zabójcą pierwszej klasy, jest bardzo dokładnym i profesjonalnym, albo jest głęboko wierzącym fanatykiem, któremu wiara nakazuje dbanie o czystość. ” Ślady wskazywały na to, że zabójca zabił Samarę, dopadł jej ghula i ponownie wrócił do wampirzycy. De Lara, wciąż pod postacią kruka podleciał do ciała Samary. Zabójca się nad nią pochylał i coś zabrał. „Gdy wychodziła trzymała zwinięty pergamin w prawym ręku, cóż tam takiego było? Może wiadomość od samego zabójcy, a zabrał pergamin aby zatrzeć po sobie ślady. Niee, to na pewno nie on, nie ryzykowałby wykrycia, nie zakładałby, że Samara się z nami nie podzieli taką wiadomością. Możliwe, że szukał czegoś jeszcze o czym nikt ze śledczych nie wiedział.” De Lara powrócił do ludzkiej postaci, zaczął notować spostrzeżenia, tak aby później łatwiej połączyć części układanki. Podczas notatek systematycznie sprawdzał obszar kawałek po kawałku, licząc, że mógł przegapić choćby włos zabójcy. Naszkicował także ułożenie ciał, uwzględniając odległości i wszystkie ślady w tym także kropel krwi. Po niecałej godzinie pchnął posłańca do herbaciarni, aby ów sprowadził śledczych w miejsce, gdzie znajdowały się ciała. Było to dość ustronne miejsce, gdzie nikt od godziny nie przechodził, De Lara musiał zostawić zwłoki aby odszukać posłańca z opisem miejsca tak aby reszta mogła odnaleźć zwłoki. Sam wierząc w bezpieczeństwo zwłok, wrócił do trupów, przemienił się w kruka i wzbił się w powietrze. Leciał nad miastem, widząc jeszcze jak jego posłaniec pospiesznie zbliża się do herbaciarni. Po kilku minutach był już przy posiadłości Alexi.


*******************

Gangrel wylądował w ogrodzie Alexi, tam powrócił do ludzkiej postaci i ruszył szybkim krokiem w kierunku głównego wejścia. Był bardzo pod ekscytowany ostatnimi wydarzeniami, miał nadzieję, że pozostali śledczy nie będą ruszać zwłok. „Mogłem przekazać im krótką notkę, a nie ustną wiadomość.” Gdy dotarł przed główne wejście dostrzegł stojącego tam sługę wampirzycy.

- Powiadom swoją panią, że przybył Roberto Alvarez de Lara i pilnie chce się widzieć z Panią Theusa.

Ghul kiwnął głową, że zrozumiał i dość szybko się oddalił, po kilku oddechach gangrel został zaproszony przez innego sługę do salonu, w którym spędził całe dziesięć minut. Miał wiele czasu aby dokładnie się wszystkiemu przyjrzeć. Wampirzyca nagromadziła wiele wyrobów, które wyszły spod rąk Greckich rzemieślników i artystów. „Pewnie można by ją przekupić jakimś ‘kawałkiem’ historii Grecji.”

- W czym mogę pomóc? - Wampirzyca przeszła bezpośrednio do sprawy pomijając formalizm powitania.

- Proszę wybaczyć mi moje nagłe najście - skłonił głowę niżej niż zwykle - niedawno odkryłem kolejne morderstwo. Także chciałbym zadać Pani kilka pytań związanych ze sprawą.
- Morderstwo?!
- Tak czcigodna Pani Theusa, proszę za mną jeśli ma Pani wolną chwilkę.

- Oczywiście. Kto zabezpiecza miejsce?

- Powinni zrobić to pozostali śledczy, posłałem do nich posłańca z wiadomością.

- To dobrze. Chodźmy zatem.
- Alexia mówi coś po grecku do służącego i wybiega z domu. Dwadzieścia minut później dwójka wampirów dociera na miejsce.

Gangrel z Kapadocjanką po dotarciu na miejsce zbrodni.
- To ma być jakiś żart? - Zapytała Alexia rozglądając się po pustej uliczce - jeżeli tak to średnio udany.

Roberto w tym czasie rozglądał się porównując wszystkie szczegóły otoczenia, zaczynał wątpić w to, że dotarł we właściwe miejsce. Nie znał dobrze tego miasta, a większość uliczek była do siebie podobnych.

- Klnę się na samego Kaina – wypalił, wciąż rozglądając się niepewnie po okolicy - jakiś czas temu leżały tu zwłoki Samary i jej ghula. Mogę nawet z dokładnością wskazać te miejsca.

- Ale, jak widać, nie leżą. Znaczy w skrócie, ktoś kto powinien się nimi zająć się nie zajął... Ty wypuściłeś z ręki najlepszy ślad jaki do tej pory mieliśmy... Przy najmniej wiemy, ze nie było to jednostkowe morderstwo co sprawę komplikuje, a nie upraszcza... Doskonale...

- A tu biegły ślady krwi Samary, po sześciu metrach zabójca dopadł ghula.
– Wciąż pozostając w swojego rodzaju szoku, starał się wytłumaczyć.

- A co tu jest teraz? – Pozbawione zrozumienia pytanie coraz bardziej wybijało z równowagi De Lara.

- Posłałem po pozostałych i nie czekając ruszyłem poinformować Panią - dodał skruszonym głosem. - Teraz ślady są zatarte.
- Czyli nie mamy nic... tak mam to rozumieć?


- Mamy jedynie to co widziałem. Pytanie, dlaczego nikt tu jeszcze nie dotarł? Czyżby posłaniec był przechwycony przez zabójcę?

- Czyli NIC nie mamy. - Alexia wyraźnie podkreśliła słowo - to co widziałeś mogło być wszystkim i niczym. Iluzją, użyciem innej mocy... Mnie pytasz co stało się z posłańcem? To równie dobre pytanie jak to kto zabił Akina...

- Wybacz Pani, nie pytałem, lecz głośno myślałem.
– Roberto zaczynał powoli odzyskiwać zimną krew. Mówił mrukliwie, tak jak ktoś kto na głos wypowiada swoje myśli. - Teraz słowo śledczych traci na wartości, co prawda nie dotykałem ciał, więc mogły być iluzją, której uległem. Jednak zabójca pozostawił po sobie ślady, niewiele lecz zostawił. Cięcia jakie zadał trzykrotnie przecinały kręgosłup, ostrze było długości równej sztyletowi, lecz musiało byś niesamowicie ostre i obosieczne albo władający musiał być bardzo silny.
Jego oczy się rozjaśniły, wyglądał tak jakby właśnie się obudził, stał się bardziej energiczny. - Zeskoczył stamtąd - wskazał ręką - zabijając Samarę na sam początek, nawet nie zdążyła zacisnąć pięści.
- Po chwili, już powalał uciekającego ghula, który odbiegł na sześć metrów. Co zajęło mu nie więcej niż półtorej oddechu.
„Później będę musiał przeanalizować rysunek, może po śladach kapiącej krwi uda mi się określić jego wzrost, tym bardziej, że znam długość jego ostrza. Po spotkaniu zanotuję wszystkie słowa Alexi i moje, póki są świeże w mojej głowie. Aby śledztwo było pomyślne należy wychodzić z założenia, że wszystko co zostało wypowiedziane jest kłamstwem, dopiero wielokrotnie potwierdzone zdarzenie może być uznane za prawdziwe.”

- Pani, proszę zastanów się czy bym był na tyle głupcem aby robić sobie tak niesmaczny dowcip? Co bym mógł przez to zyskać? Nic. Jestem pewien co widziałem i czemu przez pewien czas się przyglądałem. Jeśli to była iluzja, to komu mogłoby na tym zależeć aby mnie oszukać? Może ktoś chce aby śledczych zdanie przestało się liczyć? Kto zadał by sobie tyle trudu i w jakim celu? Kto potrafiłby coś takiego uczynić? Jednak gdy doszło do morderstwa, to dlaczego zniknęły ciała? Dlaczego ktoś zatarł wszystkie ślady, łącznie ze śladami krwi na ziemi? Widziałem jak ciało samary przemieniło się w proch – wciąż liczył na zrozumienie ze strony Wampirzycy.

- Duża ilość zadanych pytań w krótkim czasie niczego nie dowodzi i niczego nie rozwiązuje - odrzekła zimno - FAKTY są takie, ze poza twoją opowiastką nie ma NIC co by je potwierdzało. Możemy równie dobrze omawiać przechodzącą tędy karawanę słoni, lub procesję na cześć Dionizosa. Fakty? Jakie są fakty? Fakty są takie, że jeżeli coś tu zaszło to osobiście jesteś odpowiedzialny za to, że widać to - wskazała ręką pustą ulicę. - Fakty są takie, że wszystko co wiemy na temat zdarzenia wiemy tylko i wyłącznie z Twojego opowiadania. Jaką to ma wartość jako dowód?
- Szanowna Alexi, czy zwłoki wampirze powinny się obrócić w proch dość szybko po zgonie, czy też może to trwać dłużej?
- To zależy od wieku i pokolenia wampira, pośrednio również od użytych dyscyplin i ewentualnej magii. Przedział jest bardzo duży, jak się orientuję od minut do nawet 3 godzin.

- Czy ktoś miałby korzyść z wampirzego ciała? Bo jak opuszczałem to miejsce Samara wciąż była 'w czałości'.

- Jeżeli było tu jakiekolwiek ciało...
- zaznaczyła ponownie rozglądajać się po okolicy - W ciele mogła pozostać resztka krwi, co mogło również przedłużyć rozpad, a to, krew, dla wielu byłaby już łakomym kąskiem. Kainickie prochy również nie są częstym materiałem badawczym, wielu Tremerów, czy Tzimisce byłoby nimi zainteresowanych, ja, oczywiście również.
- Zakładam, że potrafisz Pani wykryć kłamstwo, czy uważasz, że cie okłamałem? Poza tym wyczuwam zapach wampirzej krwi
- pokazał zamazany ślad palcem. - Jeśli możesz, Droga Alexi wyostrzyć swój węch to proszę sprawdź ten ślad.
- Ja nie wyczuwam w tym krwi -
odparła po chwili - ani magii. Być moze próbka jest dla mnie za mała. Być moze nie jest to krew. Potrafię wykryć kłamstwo, ale nie jestem głupcem. Jeżeli użyłabym mocy na tobie mógłbyś potem twierdzić, ze zmieniłam twoje odczucia, myśli... że chciałam coś wymazać, albo wstawić w twoją pamięć... Jesteśmy tu we dwójkę i słowo każdego z nas jest tak samo ważne - spojrzała na niego swoimi zimnymi, pięknymi oczami - czy coś jeszcze; ta rozmowa do niczego nas nie prowadzi; a prawdę powiedziawszy każde kolejne twoje słowo coraz bardziej pogrąża Cię w moich oczach.
- Rozumiem. Nie zatrzymuję Pani dłużej, życzę miłej nocy i przepraszam za niedogodności. Jednak chciałbym Panią poprosić o spotkanie jutrzejszej nocy. Proszę wybrać odpowiednie dla Pani miejsce i czas.
- W jakim celu?
- Potrzebuję uzyskać kilku odpowiedzi na pytania, oczywiście powiązanych ze sprawą - wciąż jego głos był uprzejmy i spokojny.
- Słucham więc... Nie przepadam za tym jak moje istnienie jest bezsensownie przerywane co noc

- Czy wiadome jest w domenie o ruchach Kainitów? Czy w przeciągu ostatnich dwóch tygodni ktoś opuścił/przybył na tereny domeny księcia? Czy ktoś w tym czasie zaginął? Czy dokonano jakichś aktów kradzieży szczególnie cennych obiektów? Co możesz powiedzieć o sposobie zabicia Akina? Kto narysował portret zabójcy, i gdzie to zrobił?

De Lara nie mógł uwierzyć, że rysownik stał w herbaciarni i spokojnie sobie rysował portret zabójcy, gdy wszyscy tam obecni rzucali się do panicznej ucieczki. „No i dlaczego nikt rysownikowi nie wyprał pamięci? Do tego papier, na którym sporządzono portret to część wydarta z jakiegoś, sporych rozmiarów pergaminu, więc rozmiar kartki wyklucza rysowanie w ciasnej, wypełnionej stolikami herbaciarni. Co za niedorzeczność! Ze sztalugą włazić do herbaciarni! Może rysownik był w zupełnie innym miejscu, portretując zabójcę, a to by znaczyło, że ktoś tu kogoś chce okłamać.”

- Jeżeli coś byłoby wiadome o przybyciu kogokolwiek do domeny to zapewne zostalibyście o tym poinformowani. Zresztą - czy ja jestem Księciem, aby opowiadali mi się wszyscy przybywający do domeny? Albo śledczym, czy kustoszem cennych zbiorów, aby wiedzieć czy coś skradziono? - zapytała lodowato - Trochę przemyślenia pytań. O sposobie zabicia Akina jaki udało mi się wyłonić z badania prochów opowiedziałam wczorajszej nocy śledczym, którzy mnie odwiedzili. Jeżeli ci tego nie przekazali, to jest nie mój problem. Ja nie przywykłam do tego, aby się powtarzać. Portret zabójcy narysował młody gosć księcia pochodzący ze wschodu, niestety nie pamiętam imienia, a gdzie? Zapewne w miejscu zdarzenia, to chyba naturalne?

Bacznie się jej przyglądał, czuł, że nie jest z nim do końca szczera, upewniała go w tym twierdzeniu jej złość, a może pod denerwowanie.
- Dziękuję za poświęcony mi czas, przepraszam za kłopot. - Skłonił się jej z tym samym szacunkiem co na początku.

Alexia odkłoniła się lekko, po czym odeszła pozostawiając go samego
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.

Ostatnio edytowane przez Manji : 26-03-2010 o 21:37. Powód: uzupełnienie posta
Manji jest offline  
Stary 21-03-2010, 00:58   #52
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Tura V - 28 VIII 1340 – Nabrzeże, gdzieś poza murami miejskimi.

Yusuf przyglądał się przez chwilę kainicie obserwując jego wysuszoną skórę prawie przypominającą mumię. Nie było wiele czasu na rozważania co zrobić.


Wyznawca Seta nie miał już czasu na dalsze badania. Podniósł ciało i zarzucił je na ramie. Języki ognia zaczynały już lizać schody na pokład. Siłą woli przełamując strach przed płomieniami wbiegł na pokład i równie szybko go opuścił, gdyż płomienie trawiące rufę go przerażały. Ukrył się wśród skał i krzewów porastających skarpę. W pobliżu nikogo nie było, choć trzask palonego drewna i szum wody utrudniały orientację w temacie obecności innych. Położył ciało na ziemi i ponownie się mu przyjrzał. Nie dostrzegł jednak żadnych ran, choć zniszczone ubranie i wysuszona skóra mogły je zamaskować...


Wolno zaczął wyciągać tkwiący w sercu kołek, jednak przez dłuższą chwilę nic się nie działo. Nagle oczy kainity otwarły się. Z jego ust wydarł się niezrozumiały charkot, a ręce pochwyciły rękę Yosufa, aby z ogromną siłą przyciągnąć ją do ust i kłów. Otwarte oczy zapłonęły czerwienią, aby po sekundzie zgasnąć... Ruch ustał. Wystarczyło kilkadziesiąt sekund, aby ciało kompletnie zmieniło się w proch wsypując się w nierówności terenu.


*****


Do uszu Setyty dotarły głosy zbliżających się ludzi. Od strony bramy biegło kilku mężczyzn zapewne zwabionych widokiem statku w tak nietypowym miejscu. Yusuf pozostał w ukryciu obserwując sytuację. Mężczyźni podbiegli do statku, a nawet weszli na pokład. Szybko go jednak opuścili wymieniając się uwagami, że do ładowni nie można się już dostać i nic ze statku się nie uratuje. Ludzi przybywało i wkrótce płonący statek obserwowała całkiem spora grupa dyskutantów. Kainita spokojnie wyszedł z ukrycia i wmieszał się w tłum gapiów. Ze statku za kilkadziesiąt minut nic nie pozostanie... Także tutaj nic nie pozostało już do zrobienia.
 
Aschaar jest offline  
Stary 21-03-2010, 22:01   #53
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Tura V - 28 VIII 1340 – Dom Verpusa Sauzezha

Obecny przywódca klanu Gangrel nie ukrywa swoich tureckich korzeni i wyznawanego islamu. Mieszka w pobliżu murów miejskich, w dzielnicy muzułmańskiej, przy porcie. Nikt nie wie czy jest to jego schronienie, czy tylko miejsce w którym przyjmuje gości. Gdy de Lara przybył na miejsce został poinformowany, że Verpus właśnie ma gościa i musi poczekać chwilę, aż zakończy wcześniejszą rozmowę. Skierowano go do bocznej sali z prośbą aby poczekał. Pomieszczenie było urządzone skromnie, w islamskiej ascezie. Czas mijał. Po kwadransie do uszu kainity dotarł dźwięk otwieranych drzwi i koniec rozmowy:
- Tak, myślę, że mamy to ustalone. Zobaczymy jak sprawy się rozwiną – głos niewątpliwie należał do Alexii Thuesy.
- Miejmy nadzieję, że Allach będzie nam sprzyjał.

Po chwili w sali pojawił się sam Starszy.


Lekko zdziwiony rozejrzał się po pokoju i zapytał:
- Sam? - uśmiechnął się i kontynuował: Nieistotne. O co chodzi?
- Mam kilka pytań dotyczą...
- Pytaj, nie mamy całej nocy -
wyraźnie zdenerwowany odparł Verpus.
- Czy wiadome jest w domenie o ruchach Kainitów?
- Co to do cholery znaczy „ruchach kainitów”? Tak – ruszają się – co chwilę ktoś gdzieś się przemieszcza.
- Czy w przeciągu ostatnich dwóch tygodni ktoś opuścił/przybył na tereny domeny księcia?
- Z tego co wiem tak – ktoś ze wschodu – Hakada bodajże brzmi jego nazwisko. Jedyną osobą, która może być pewna takich informacji, rzecz jasna poza Petroniusem, jest Ribbi, jako opiekunka Elizjum może mieć taką wiedzę. Nikt nie ma obowiązku informowania wszystkich Starszych o gościach Księcia czy poszczególnych klanów... Tym bardziej o opuszczających miasto. Podobno jakiś ventrue wrócił do Europy, słyszałem takie plotki, choć średnio mnie to interesuje. To miasto jest duże, jeżeli ktoś będzie chciał się tu ukryć to się ukryje.
- Czy ktoś w tym czasie zaginął?
- O tym chyba byłoby głośno? Nie sądzisz?
- Czy dokonano jakichś aktów kradzieży szczególnie cennych obiektów?
- Ha, Ha, HA
– zaśmiał się – Sądzisz, naprawdę sądzisz, że ktokolwiek do tego by się przyznał do tego, że coś mu ukradziono? Że był na tyle nieudolnym, aby dać się okraść? Zwłaszcza jeżeli byłoby to coś cennego?

Odpowiedź zbiła śledczego z przysłowiowego pantałyku. Faktem – nikt nie przyznałby się do czegoś takiego, a udowodnienie, że kłamie wymagałoby odzyskania przedmiotu i udowodnienia, ze przed kradzieżą do kogoś należał co było praktycznie niewykonalne.
- Mam jeszcze jedno pytanie: gdzie można znaleźć gościa księcia?
- Z tego co jest mi wiadomo mieszka w pokojach w pałacu władcy. Choć już kilkakrotnie widziałem go tu w pobliżu w porcie, a dokładniej w willi należącej do Ahosiego. Czy to wszystko? Czy masz mi coś do przekazania? Jestem umówiony...
- zakończył jednak nie zmienił pozycji czekając na odpowiedź de Lary.
 
Aschaar jest offline  
Stary 22-03-2010, 09:54   #54
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Tura V - 28 VIII 1340 – Schronienie Akina.

Mieczysław pochłonięty był studiowaniem rytuału i im bardziej go studiował tym bardziej rytuał był niezrozumiały. Jedyną pewną rzeczą był rysunek kielicha, faktycznie identyczny z tymi, które przyniósł Alex ze schronienia Izzata. Pod rysunkiem nie było jednak żadnego opisu, ani słowa o jego przeznaczeniu, czy, tym bardziej, mocy... Sam rytuał doprowadzał Tremera do szału. Absolutnie nic z niego nie wiedział, nie rozumiał; miał przepis przed oczami i wiedział, że nie byłby w stanie tego rytuału przeprowadzić, choć nie wiedział dlaczego. Znów za chwilę, przy kolejnym przeczytaniu, rytuał wydawał mu się niekompletny, błędny... Jakby w jakiś sposób zakodowany.


Poszukiwania w okolicy schronienia Akina nie dały żadnych nowych śladów. Okolica była spokojna jednak dość ludna – ulicą koło schronienia przechodziło wiele osób idących, czy wracających z suku, więc ruch rozpoczynał się bladym świtem, a kończył długo po zmroku. Podwórze było użytkowane przez kilkanaście osób, w większości Muzułmanów, i regularnie, raz dziennie, zamiatane. Prawdopodobnie jednak morderca nie wszedł nigdy na podwórzec, który nie dawał żadnej możliwości ukrycia się. Znacznie wygodniej było zaczekać na ruchliwej ulicy... To jednak nasuwało pytanie dlaczego morderstwa nie dokonano na ulicy tylko w herbaciarni? Być może zabójca nie wiedział gdzie znajduje się schronienie Akina? Z drugiej strony herbaciarnia była pułapką co dla zabójcy stanowiło bardzo duży plus... Czy morderstwo miało być ostrzeżeniem? Jeżeli tak to dla kogo?

Wyloty kominowe były zabrudzone i to dawało w zasadzie pewność, że nikt, niczego, tam mnie ukrył i z stamtąd nie usunął. Również dokładne przeszukanie ścian i podłóg nie dostarczyło żadnych nowych informacji czy śladów. W części sypialnej za jednym z kilimów ukryta była wnęka, ale poza lekko zardzewiałym, pogiętym kawałkiem metalu leżącym tam najwidoczniej od bardzo dawna, nie zawierała nic innego.


W tym samym czasie Sebiemir badał bukłak. Jego moce pozwoliły mu na określenie, że właściwie tylko jedna osoba naczynia używała, rozsądnym więc było założenie, że był to Akin. Wszystkie kolejne badania – lampy, okolic kanałów wentylacyjnych, miejsca pracy - doprowadzały do tego samego... Nie było żądnych śladów, albo należały one do jednego kainity. Z książek absolutnie nic nie dało się odtworzyć, ale w końcu Mieczysław dostatecznie dobrze je wszystkie obejrzał zamazując mentalne ślady... Tylko na jednej poduszce pozostał mentalny ślad jakiejś wampirzycy, był on jednak słaby, prawdopodobnie sprzed ponad tygodnia, i w zasadzie niewiele powiedział. Może dlatego, że Torreador był już zmęczony tymi wszystkimi badaniami... W końcu każde wymagało i koncentracji i zużycia krwi...

Shareef coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że w pomieszczeniu nigdy zabójcy nie było. Miał nawet wrażenie, że są pierwszymi osobami, które tutaj wchodzą od czasu zabójstwa. To tłumaczyłoby dlaczego w pomieszczeniu nie ma żadnych śladów. Jednak jeżeli nikt tu nie wchodził to w jakim celu wyłamano drzwi? Zabójców mogło być kilku, to fakt, jednak ukrycie się grupy w mieście byłoby o wiele trudniejsze niż pojedynczej istoty. Zagadkę należało rozwiązywać, a nie zawiązywać – wprowadzenie kolejnego elementu, drugiego zabójcy nie było poparte żadnymi dowodami czy nawet poszlakami...
 
Aschaar jest offline  
Stary 22-03-2010, 22:58   #55
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
W pościgu za króliczkiem liczył się sam pościg, rozumiał to każdy kto już zdobywał to czego pragnął a potem nie potrafił już zapragnąć nic więcej...
Rytuały Mieczysławowi zawsze kojarzyły się z dobrym winem, im starsze tym lepsze. Czasami to smak a czasami moc trunku decydowała o jego jakości - podobnie jak w rytuałach. Niektóre korki wyskakiwały pod byle puknięciem, inne zaś były iście mistrzowskim zabezpieczeniem, nie pozwalającym wspaniałemu trunkowi na nieumyślne wydostanie się na zewnątrz. Dobra piwniczka z winami warta była majątek, choć to nie równowartość butelek w pieniądzach tworzyła prawdziwą wartość dla kolekcjonera - lecz zawartość. Podobnie było i z tym rytuałem , sprawny koneser taki jak Mieczysław od razu poczuł wartościowy obiekt, rytuał nad którego ukryciem ktoś zadał sobie sporo trudu... poza tym to rozdzielenie kielichów i rytuału...

Tremer wiedział, że obie śmierci łączy rytuał, a raczej czyjeś pragnienie zrealizowania go samemu...lub odebranie tej możliwości innym. "Komu mogło zależeć na rytuale?...Wszystkim , choć Setyci i Tzimistze są najbardziej podejrzaną grupą...nic dziwnego, że to na ich terytorium miały się skupić poszukiwania... czy Lucian wie o rytuale? Czy Alexia o nim wie?" - w chwili obecnej nie był jeszcze tego pewny...ale wiedział, że kielichy i rytuał muszą zostać zabezpieczone... najlepiej jak się da. "Będzie trzeba chyba na nowo porozdzielać części... Tylko komu, wiedząc że przyciągają śmierć...oraz że osoba która je otrzyma może właśnie na to liczyć..."

Przeszukiwanie domu i okolic prawie nie przyniosło rezultatów, prawie stanowiło jednak sporą różnicę, Tremer miał już pierwszy bardzo solidny trop, trop którego nie widział Lucien, albo zwyczajnie ukrywał o nim informację. "Przynajmniej nie jesteśmy tak bezużyteczni jak wszyscy pewnie zakładali..." Gdy już przeszukanie zostało zakończone Tremer postanowił szybko przejść do kolejnego etapu śledztwa - miejsce zbrodni i dom ofiary zostały już zbadane, obecnie pozostawała osobista rozmowa ze świadkami morderstwa"

- Powinniśmy teraz odszukać świadków, poza tym co usłyszeliśmy być może nie wniosą nic nowego, a być może podobnie jak tu znajdziemy coś co ominęli inni. Interesuje mnie szczególnie czy mieli coś wspólnego z rytuałem... lub czy wiedzieli co szykował Akin... oczywiście warto poznać jakimi mocami posłużył się zabójca, ale to raczej nie przybliży nas bardziej do niego, niż odkrycie na kogo jeszcze poluje. Jak tylko rozmówimy się ze świadkami, myślę że powinniśmy spotkać się z Lucjanem... choć wcześniej chciałbym też porozmawiać ze starszyzną... Są ekspertami jeśli chodzi o rytuały i nie są tak bezpośrednio zaangażowani w sprawę jak Alexia...

- Po drodze możemy poczekać aż się pożywisz - dodał po chwili przyglądając się Shareefowi. Chciał jeszcze dodać, że nie wygląda za dobrze... lecz ugryzł się w język, bynajmniej nie zamierzał okazywać troski, ani uwidaczniać słabości Shareefa. Czuł się jednak zagrożony z powodu posiadanych przedmiotów i wiedzy, domyślał się, że trzymanie się razem może uchronić ich przed atakiem... nawet zastanawiał się nad eskortą do starszyzny, Alexii czy Lucjana - po rozmowie ze świadkami. Póki co jednak zmierzali dalej do Velledema z klanu Gangrel i zwyczajnie nie mogli pozwolić już sobie na dalsze osłabienia czy nieprzygotowanie do walki.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 24-03-2010 o 08:58.
Eliasz jest offline  
Stary 23-03-2010, 19:27   #56
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
De Lara wszędzie rozpoznałby ten pełen sarkazmu głos Alexii. "Co ona tu do diabła robi? Czyżby od razu po naszej rozmowie ruszyła wprost do Verpusa? Ja uczyniłem podobnie lecąc najszybciej jak potrafię, a ona jednak dotarła tu szybciej, do tego załatwiając swoje sprawy... ciekawe. Jest szybka, ciekawe czy szybsza niż zabójca."

Z zamyślenia wyrwał go dźwięk zbliżającego się promogena.

Verpus lekko zdziwiony rozejrzał się po pokoju i zapytał:
- Sam? - uśmiechnął się i kontynuował - nieistotne. O co chodzi?
- Mam kilka pytań dotyczą...

"A co w tym takiego dziwnego? Chyba, że chodzi o świadków tej rozmowy. Czyżbyś obawiał się tego samego co Alexii. Oskarżenia o współudział."
- Pytaj, nie mamy całej nocy - wyraźnie zdenerwowany odparł Verpus.

"Wiem, że bawisz się w polityczne gierki. Ciekawi mnie tylko to, jak głęboko udało ci się już zatopić w tym gównie."
- Czy wiadome jest w domenie o ruchach Kainitów?
- Co to do cholery znaczy „ruchach kainitów”? Tak – ruszają się – co chwilę ktoś gdzieś się przemieszcza.

"Ooo! Czyżbym poruszył drażliwy temat? Dobrze wiesz o co mi chodzi, promogenie. Więc może prościej."
- Czy w przeciągu ostatnich dwóch tygodni ktoś opuścił/przybył na tereny domeny księcia?
- Z tego co wiem tak – ktoś ze wschodu – Hakada bodajże brzmi jego nazwisko. Jedyną osobą, która może być pewna takich informacji, rzecz jasna poza Petroniusem, jest Ribbi, jako opiekunka Elizjum może mieć taką wiedzę. Nikt nie ma obowiązku informowania wszystkich Starszych o gościach Księcia czy poszczególnych klanów... Tym bardziej o opuszczających miasto. Podobno jakiś Venture wrócił do Europy, słyszałem takie plotki, choć średnio mnie to interesuje. To miasto jest duże, jeżeli ktoś będzie chciał się tu ukryć to się ukryje.


"Hakada, ze wschodu. Opiekunka Elizjum, Ribbi. Venture opuścił miasto, trzeba to sprawdzić." Ostatnie zdanie najbardziej 'rzuciło się' w uszy De Lary. "Czy nie chciałeś mi powiedzieć, że jak ktoś taki jak Ty lub Alexia byście kogoś chcieli tu ukryć, nie mieli byście z tym kłopotów."
- Czy ktoś w tym czasie zaginął?
"Może teraz powiesz coś konkretnego." Roberto posługiwał się metodyką przesłuchiwań, którą z powodzeniem stosował od ponad stu lat.

- O tym chyba byłoby głośno? Nie sądzisz?

"Nie sądzę. Biorąc pod uwagę strasznie niestabilną równowagę polityczną. Przemilczane zabójstwa, porwania, nagłe wyjazdy to tylko przykrywka dla tego co rzeczywiście się dzieje. Kto chce rozpocząć wojnę, powinien utrzymać to jak najdłużej w tajemnicy."

- Czy dokonano jakichś aktów kradzieży szczególnie cennych obiektów?
- Ha, Ha, HA – zaśmiał się – Sądzisz, naprawdę sądzisz, że ktokolwiek do tego by się przyznał do tego, że coś mu ukradziono? Że był na tyle nieudolnym, aby dać się okraść? Zwłaszcza jeżeli byłoby to coś cennego?

Odpowiedź zbiła śledczego z przysłowiowego pantałyku. Faktem – nikt nie przyznałby się do czegoś takiego, a udowodnienie, że kłamie wymagałoby odzyskania przedmiotu i udowodnienia, ze przed kradzieżą do kogoś należał co było praktycznie niewykonalne.
"Cóż, nieostrożny złodziej, żądny sławy mógłby się nieoficjalnie tym pochwalić."
- Mam jeszcze jedno pytanie: gdzie można znaleźć gościa księcia?
- Z tego co jest mi wiadomo mieszka w pokojach w pałacu władcy. Choć już kilkakrotnie widziałem go tu w pobliżu w porcie, a dokładniej w willi należącej do Ahosiego. Czy to wszystko? Czy masz mi coś do przekazania? Jestem umówiony...-
zakończył jednak nie zmienił pozycji czekając na odpowiedź de Lary.
Roberto pokłonił się swemu promogenowi z należytym szacunkiem - bardzo dziękuję za poświęcony mi czas.
Po czym ruszył w stronę spokojnego zaułka, który wypatrzył przylatując tu. Nieopodal tamtego miejsca spał przy otwartych dżwiach balkonowych pewien człowiek, zapraszając Roberto na posiłek. Ruszył więc sprężystym krokiem przed siebie, tak jak głodny człowiek pędzi do domu na czekający na niego posiłek. Przed wejściem na murek rozejrzał się, sprawdzając czy na pewno nie jest obserwowany. De Lara nie był silnym, był za to bardzo zwinnym wampirem. Z kocią gracją wdrapał się na dach domostwa, zsunął się po jego drugiej stronie na balkon i stamtąd wszedł przez otwarte drzwi do sypialni. Ciało śpiącego emituje znacznie mniej ciepła, krew zaczyna wolniej płynąć, de Lara lubił tą senną atmosferę panującą w koło. Bardzo ostrożnie zbliżył się do śpiącego, delikatnie wbił swe kły w nadgarstek i zaczął powoli sączyć magiczny, pełen życiodajnej energii płyn. Tutejsi mieszkańcy mieli zwyczaj jadać ogromne ilości przypraw, sprawiając, że krew miała tu niepowtarzalny, pikantny smak. Napił się niewiele, tyle tylko by zaspokoić palący głód, nic nie jadł od samego przebudzenia. Z ogromną dokładnością zalizał rany po swoich kłach, a pod poduszkę wsunął srebrnika.
"Dziękuję za poczęstunek zacny człowieku, niechaj srebro będzie zapłatą za Twą gościnność."
Po chwili wzbijał się w powietrze już jako kruk. Zaczął latać ponad miastem, chciał odnaleźć pozostałych śledczych.
"Skoro nie przybyli by zabezpieczyć zwłoki, pewnie ich już tam nie było lub ktoś przechwycił gońca, a może sama Alexi dotarła tam w czasie gdy ja na nią czekałem w salonie. Tylko skąd miałaby wiedzieć o śmierci Samary? Jak to skąd! Jeśli potrafiłaby wyczuwać zgon wampira, albo jeśli ukrywa zabójcę to wiedziała. Ehh to tylko twierdzenia bez dowodów. Muszę przesłuchać Pana Hakadę, a wtedy powinienem mieć więcej elementów. Jednak zanim to zrobię muszę odszukać pozostałych i pilnie z nimi porozmawiać."
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.

Ostatnio edytowane przez Manji : 23-03-2010 o 19:31.
Manji jest offline  
Stary 25-03-2010, 18:10   #57
 
Dhagar's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputację
Problemy Rodziny zawsze były pokręcone i ciężkie do rozgryzienia. To wyglądało wyjątkowo upierdliwie dla wszystkich.
Tremere też wyglądał na zaniepokojonego tym wszystkim. Może miał w tym jakiś głębszy cel. A może po prostu wkurzało go to, że nie potrafi rozwikłać zagadki tego rytuału. Ha, przyjemnie by było popatrzeć jak się miota. Przynajmniej przez chwilę.


- Przewidujesz problemy większe niż są teraz ? - odezwał się do niego, krzyżując dłonie za sobą. - Co do pożywania to nie musicie na mnie czekać. Przetrwałem niejeden rok i kolejna noc nie stanowi dla mnie problemu. Chyba że uważasz inaczej.

- Tak... problemy z pewnością będą narastać, choć naszym największym jest póki co niezdyscyplinowanie śledczych, połowo robi co im się żywnie podoba... musimy działać razem, tym bardziej, że po zaginięciu - a może śmierci Izaata każdy z nas może być kolejnym. - Tremer był nieco rozdrażniony zachowaniem khainitów którzy podziewali się obecnie Bóg jeden wie gdzie. - Muszę jeszcze tej nocy zawitać u starszyzny i chciałbym Ciebie prosić o udanie się tam wraz ze mną. Nie chcę być posądzany o tuszowanie śledztwa, ale w tej chwili - wyraźnie ściszył głos niemal do szeptu - potrzeba zabezpieczyć zebrane elementy rytuału, rozdzielić je na kilka osób tając przed nimi samymi kto dostanie resztę. Muszą to być osoby na tyle silne by same dały radę śmiertelnie niebezpiecznemu zabójcy.
Uważam, że musimy mieć wszystkie możliwe siły pod ręką, w każdej chwili - dosłownie w każdej może nastąpić na nas atak, mam tylko nadzieję, że póki jesteśmy razem on nie nastąpi, ale jak się rozdzielimy... dlatego też chciałbym abyś przynajmniej ty był ze mną gdy oddam przedmioty do różnych osób, cała reszta... robi co chce i nie zdziwię się, jeśli po prostu się porozchodzą. Poza tym obserwuj reakcję na widok czy mowę o rytuałach, emocje rozmówców - to może być przydatne.



- A nie sądzisz, że lepiej by było, aby te przedmioty miała jedna osoba ? Rozdając je ryzykujesz, że zostaną utracone, gdyby zabójca zaatakował i zabrał naszą zdobycz. A to spore ryzyko. Zatem może to my dwaj weźmiemy te przedmioty i je dostarczymy na miejsce. - uśmiechnął się lekko - A co do siły, to byłem przewidujący i posiliłem się znacząco zanim się spotkaliśmy. Zatem nie musisz się o to martwić.


- Mógłbym jedynie powierzyć je w całości starszyźnie, do nikogo więcej nie mam takiego zaufania a sam nie zapewnie im należytej ochrony, moja starszyzna owszem, zresztą tak naprawdę podejrzani są głównie Setyci i Tzimistze - a przynajmniej tak to sugerował Lucien... W domu wykonałeś jednak sporo badań a to jak wiem wyczerpuje, jeszcze więcej badań przed nami tej nocy, możemy "zaczepić" kogoś po drodze, to przecież zajmie tylko chwilkę.

- Wzrusza mnie twoja troska o moją osobę i siły. Ale skoro ci tak bardzo na tym zależy mogę po drodze coś dla siebie znaleźć. - uniósł prawą dłoń i spojrzał na jej wnętrze jakby czegoś w niej szukając. - Choć muszę stwierdzić, że nie zmęczyłem się zbytnio tą całą pracą. Była raczej... interesująca, dzięki zdobytym informacjom. Sztucznie stworzone włamanie według mnie, brak śladów obcych. Same smakowite informacje powiedziałbym. To kiedy ruszamy ?

Ktoś mógł wlecieć w formie mgły lub astralnie zbadać wnętrze albo świetnie zamaskował resztę śladów, ruszamy już, najpierw do świadka Gangrela, potem do Tzimistze...choć po drodze chyba lepiej do mojej starszyzny. Choć nie gromadnie. Tak... zanim wejdziemy na teren Tzimistze przedmioty trzeba zabezpieczyć. Mój klan podoła temu zadaniu, strzeżemy od lat swoich tajemnic a tę potraktujemy jak kolejną.

- Zatem nie ma co czekać. Dziel i rządź jak powiadają o niektórych władcach. A potem zobaczymy, co przyniesie ta noc.



Tak, dziel i rządź. Obserwacje podejrzanych osobników i ich reakcji. Jak zwykle sami nie mogą sobie poradzić z problemami ale są geniuszami w ich stwarzaniu. Taak, mogli być pewni, że uważnie będzie obserwował co poniektórych. Teraz jednak czekała go jak zwykle krótka rozprawka na temat odżywczych zdolności krwi, z przygodnie spotkaną osobą. Zawsze to jakaś rozrywka lub odmiana. Albo coś innego... Szykowała cię istotnie ciekawa noc.
 
__________________
"Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć."
Dhagar jest offline  
Stary 25-03-2010, 20:59   #58
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Roberto zakończył posiłek i wzbił się w powietrze w formie kruka. Jego wzrok zwróciła łuna na nabrzeżu w pobliżu domu primogena. Najwidoczniej ktoś na niewielkim skrawku plaży palił jakieś duże ognisko. W pobliżu znajdowało się sporo osób i być może chodziło o jakiś lokalny zwyczaj... Kiedy zataczał koło dostrzegł w dole pozostałych śledczych idących ulicą. Najwyraźniej zmierzali w stronę domu, który on sam opuścił zaledwie kilkanaście minut temu...


Mieczysław i Shareef dzielili się uwagami podczas drogi do miejsca wskazanego im jako to, w którym obecnie przebywa członek klanu Gangrel będący świadkiem morderstwa w herbaciarni. Obawy Mieczysława wydawały się jak najbardziej uzasadnione. Sprawa najwidoczniej sięgała głębiej niż się początkowo wydawało – jak głęboko? Co jeżeli zamieszany był ktoś ze starszyzny? Zasada „dziel i rządź” sprawowała się doskonale tylko w połączeniu z drugą „nie ufaj nikomu”. W pamięci stanęły mu słowa, które usłyszał przed przyjazdem do Konstantynopola...

Idąc na miejsce zauważyli dziwną łunę nad murami miejskimi – jakby pod nimi coś paliło się. Z ulicy nie było tego widać, ale tam gdzie miasto opadało w kierunku brzegu powinien być znacznie lepszy widok, a oni właśnie w tym kierunku zmierzali...
 
Aschaar jest offline  
Stary 28-03-2010, 13:14   #59
 
Vampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Vampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znany
Sebiemir miał trudności z pojęciem tego, co tutaj się działo. W schronieniu Akina Mieczysław prawie przez cały czas męczył tego biednego ghula i zadawał mu cały czas prawie te same pytanie. W milczeniu jednak przeszedł wraz z towarzyszami, jacy przy nim pozostali do owego schronienia i w ciszy zapadł się w obserwacji i badaniach. Stracił mnóstwo krwi na i tak niezbyt przydatne poszukiwania. Jednak wciąż w milczeniu szedł za Mieczysławem i Shareef’em. W jego głowie kłębiła się niezliczona ilość myśli, nie był przygotowany na takie zdarzenia i na to, co się działo. Z rozmyślań wyrwała go kłótnia o krew. Gdy rozmówcy na chwilę ucichli Torreador chwycił za ramię Mieczysława i z uśmiechem odrzekł.
-Drogi przyjacielu, przepraszam, iż dopiero teraz Ci to mówię, jednak w związku ze sprawą Akina zupełnie zapomniałem. Byłem w elizjum i załatwiłem Twoją sprawę. Mam nadzieję, że czas, w którym Ci to mówię nie opóźnia Twojego planu działania. – odrzekł powoli, następnie skierował się do drugiego towarzysza. –Zgadzam się w pełni z Mieczysławem, na pewno nie zaszkodzi Ci kilka kropel świeżego vitae, poza tym także mi przydałaby się porcja. Zaraz Was dogonię, jeśli pozwolicie. – ukłonił się lekko i z gracją wtopił się w cień jednej z bocznych uliczek.

Przestał już od dawien dawna chodzić na polowania, trochę go to odrzucało, przecież to jest w końcu żerowanie na gatunku, dla którego tworzył. Jednakże przeżycie dla sztuki jest ważniejsze niż zostawienie otumanionego człowieka w zaułku. Szedł przez pewną chwilę samotnie wyszukując stosownego miejsca i stosownej ofiary, jest w końcu Torreadorem, nie może sobie pozwolić na obdarowanie pocałunkiem byle przechodnia. Po pewnej chwili spotkał ją. Kruczowłosa, młoda arabka odziana w delikatne sukno. W tej części miasta na pewno uchodziła za ideał piękności. Za samo to powinna zostać obdarowana rozkoszą pocałunku.
-Przepraszam Panią najserdeczniej jak tylko potrafię, jednak nie mogłem się oprzeć by nie odezwać się do tak cudnej istoty, jaką jesteś, Pani. Obdarowanie Cię świadomym dla mnie i widomym dla Ciebie oraz odwzajemnionym uśmiechem jest tym, czego pragnę najbardziej. Czy będziesz Pani tak łaskawa by zezwolić mi na ten gest? – spytał, a ludzka dziewczyna zarumieniła się i uśmiechnęła w tym samym momencie co Sebiemir. Zatrzepotała rzęsami i z zawstydzenia odwróciła głowę. Torreador tylko na to czekał. Podszedł i odgarnąwszy jej jedwabne włosy zatopił kły w jej długiej szyi. Niestety był Torreadorem i zatracił się nieco w owym akcie posiłku. Opamiętał się w chwili, gdy dziewczyna straciła lekko ponad połowę krwi. Szybko oderwał się od niej i zalizawszy ranę szybko wrócił do głównej ulicy oraz stanowczym krokiem ruszył za swoimi towarzyszami.

Dotarł do nich, gdy byli już na terenie Gangreli. Uśmiechnął się milcząco i stałym tempem wraz z resztą drużyny dojrzeli kruka.
 
Vampire jest offline  
Stary 28-03-2010, 18:25   #60
 
Dhagar's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputację
- Naprawdę, wzrusza mnie wasza troska o moją osobę. - parsknął lekko i dodał - Zajmie mi to chwilę krótką. - po czym oddalił się w labirynt uliczek, znikając w cieniu. Zrobił to tuż po odejściu Sebiemira. Poza zasięg wzroku i słuchu towarzyszy. Takie sprawy wolał załatwiać z dala od jakichkolwiek świadków. Trochę żałował, że odesłał Monique do ich domu, ale nie można było mieć wszystkiego.
Uliczki zdawały się być zlewać w jedną, dla tych, którzy byli tu pierwszy raz wydawać by się mogło, że to jedna i ta sama droga i szybko by się pogubili. Dla niego jednak nie stanowiło to problemu. Pożywienie się dla niego nie stanowiło zbytnio problemu. Wiele nie potrzebował, a domów wokół było sporo...
Nie minęło zapewne wiele czasu i wrócił do Mieczysława.
- Ktoś lubi się chyba zabawić. - rzekł do niego, wskazując dłonią ognistą łunę. - Choć to raczej szkodliwa zabawa. Mam nadzieje, że tam gdzie idziemy nie będzie tego kłopotu.
Jak najbardziej czuł, że to właśnie tam spotkają. Pytanie tylko było kto tym razem obdarzy ich niepokojem.
 
__________________
"Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć."
Dhagar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172