Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-11-2012, 18:46   #71
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Carter
Carter był bezpieczny, a przynajmniej tak mu się wydawało. jego bezpieczną przystanią okazał się dach, jednego z domków letniskowych. Może gdyby z niego nie schodził, nie spotkałaby go za to kara w postaci zmiażdżonej krtani.
Więcej nie zamierzał popełniać tego błędu. Nie ruszy się stąd, choćby się świat walił. Nawet Terry go już do tego nie zmusi. Postawił na niej kreskę, bo dziewczynie kompletnie odbiło i nie było już dla niej ratunku.
Carter obserwował, jak jego dziewczyna wpada w istny amok. Trójka idiotów, która wyszła z domku nie miała żadnych szans. Opętana dziewczyna miała taką szybkości i siłę, że w ciągu zaledwie kilku chwil powalił ich wszystkich na ziemię.
Jej siła i brutalność zdziwiła nawet Cartera. Zdawał sobie sprawę, że indiańskie rytmy robią sieczkę z mózgu, ale to było nawet pod nad jego wyobrażenie.
Terry biła i kopała swoich przeciwników, a żaden z nich nie miał siły się jej przeciwstawić. Leżeli na ziemi, broniąc się bezwładnie.
Terry jednak była bezlitosna. Biła bez opamiętania. Carter słyszał krzyk i trzask łamanych kości.
Po zaledwie kilku chwilach na środku obozu leżały ciała trzech zmasakrowanych chłopaków.
Terry uspokoiła się. Stała bez ruchu nad swymi ofiarami i patrzyła się gdzieś w dal.
W końcu odwróciła się i ruszyła w stronę chowającego się na dachu Cartera.
Na domiar złego kątem oka chłopak zauważył, jak od przystani w kierunku głównego placu zmierza pan Washington.

Luther „GoGo” Cottonfield

Luther miał plan i zamierzał go mimo wszystko zrealizować. Z pomocą Washingtona zwodował łódkę. Na szczęście krzyk dobiegający z obozu na tyle zaintrygował mężczyznę, że nie zadawał on zbędnych pytań.
- Poczekaj tutaj! - rzucił i ruszył biegiem w kierunku obozu.
GoGo odczekał aż Washington zniknie mu z oczu, a następnie wskoczył do łódki i zaczął wiosłować.

Luther nie miał doświadczenia, ani niezbędnej siły, by dobrze manewrować łodzią. Na szczęście nie potrzebował wcale płynąć, gdzieś daleko, ani nie miał wyznaczonego celu. Chciał tylko oddalić się od brzegu, by żaden grubas z siekierą, czy inny szaleniec nie mógł go dostać.
Z obozu cały czas dobiegały krzyki. Luther wiedział, że to oznacza śmierć kolejnych obozowiczów. On jednak żył i zamierzał pożyć jeszcze dłużej. Być może będzie jedynym, który przetrwa ten piekielny obóz.

Po kilku minutach zabrakło mu sił. Był już w znacznej odległości od brzegu i postanowił odpocząć, by w razie konieczności mieć siłę, by uciekać dalej.
Wody jeziora były spokojne, a w jego gładkiej tafli odbijał się srebrzysty księżyc. Na wyspie też było cicho i nie widać było nie niepokojącego.

Spokój jednak trwał długo.
W pewnym momencie coś zakołysało łódką. W pierwszej chwili Luther nie zwrócił na to uwagi. Dopiero, gdy kołysanie się powtórzyło zaczął się niepokoić.
Coś ewidentnie uderzało w łódź od spodu i powodowało jej kołysanie. Siła uderzenia była zbyt duża, by mogła to być ryba, czy też inne morskie stworzenie.
GoGo wyjrzał ostrożnie za burtę i szybko cofnął się z lękiem.
W blasku księżycowego światła, kilka metrów pod wodą ujrzał kilkanaście ludzkich twarzy. Nie widział szczegółów, może na całe szczęście, ale i tak widok sprawił, że o mało nie narobił w spodnie. Tam na dole ktoś był. I to zapewne oni uderzali w łódź. Luther czuł, że z własnej woli wlazł w pułapkę.

Roxie Heart
Widok szarżującego w jej stronę grubas, szybko otrzeźwił Roxie po upadku. Dziewczyna podniosła się na równe nogi i zamiast uciekać zrobiła coś wręcz szalonego.
Dziewczyna doskoczyła do przewróconego roweru i bez chwili zastanowienia chwyciła siekierę Billa.
Zamierzała z nią uciec do lasu, ale niestety...
...nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Stała jak zamurowana i patrzyła się w dal.

W skroniach poczuła ból, a po chwili jej umysł zalały obce myśli.

Przygniotła ją na początku bezgraniczna samotność i poczucie odrzucenia.
Świadomość życiowej klęski, kuła niczym ostry kolec wbity pod paznokieć. Drażniła i bolała przy każdym ruchu.
Poczucie odpowiedzialności ciążyło na barkach niczym wielki głaz. Każdy ruch sprawiał okupiony był wielkim bólem i nieznośnymi myślami, powracającymi niczym fale oceanu.
Strach i obawa o jutro odbierały chęć do życia.

Obce myśli przelewały się przez jej umysł niczym rwąca rzeka.
Ukojenie było tylko chwilowe i także niosło ze sobą cierpienie. Ból przebudzenia. Ból pulsujący w skroniach i wdzierający się w każdą komórkę ciała.

Nic nie pomagało i nic nie przynosiło ulgi.
Strach i wszechogarniająca depresja.


Gdzieś z tyłu głowy usłyszała cichy głosy:
- Otwórz. Pomożemy ci. Tylko my, to możemy zrobić. Wpuść nas.
Głosów było dużo, bardzo dużo. Szeptały jednym chórem, niczym jeden żywy organizm, choć Roxie była w stanie rozróżnić różne głosy. Wszystkie należały do młodych chłopców i choć dziewczyna nie znała języka w jakim do niej mówiono, doskonale rozumiała sens słów.


Wokół panowała cisza. Jakże przerażająca i dojmująca.
Roxie stała nadal przy rowerze, ściskając w dłoniach wielką siekierę Billa. Odwróciła się z lękiem i omal nie upadła ze strachu. Cofnęła się tylko o krok potykając o własne nogi.
Śmierdzący grubas stał zaledwie półtora metra przed nią. Stał nieruchomo i bez słowa wpatrywał się w dziewczynę.
Roxie widziała jego zakrwawioną i poznaczoną bliznami twarz oraz jego lśniące w blasku księżyca oczy.
Oczy na których dnie widziała bezgraniczne cierpienie, strach i samotność.
Czas, jakby przestał istnieć, podobnie jak rzeczywistość wokół. Roxie widziała tylko te smutne oczy i.słyszał bicie własnego serca

Magdalene „Maddie” Colt
Maddie cieszyła się z tego, że jest bezpieczna. Bardzo się cieszyła.
Jednak świadomość, że w tym czasie jej koledzy giną delikatnie psuła jej dobry humor.
Z grozą obserwowała wydarzenia na placu i parę metrów od jej kryjówki.
Na placu, jakaś dziewczyna masakrowała właśnie trzech chłopaków, którzy nieopacznie opuścili domek w którym się ukrywali. Dziewczyna była bezlitosna i bardzo brutalna.
Maddie jednak nic na to nie mogła poradzić, ani pomóc. Odwróciła więc wzrok i w milczeniu patrzyła, jak Roxie podnosi się z ziemi po upadku i chwyciła leżącą obok siekierę Billa.
Ten biegł w kierunku dziewczyny dysząc i sapiąc niczym wściekły wieprz.
Roxie podniosła siekierę i zastygła w miejscu. Maddie nie wiedziała, co planuje je koleżanka. Cokolwiek jednak by to nie było Maddie była przerażona.
Bill dobiegł do Roxie i zatrzymał się tuż przed nią. Oboje wpatrywali się w siebie niczym para zakochanych. Gdyby nie zgroza sytuacji, Maddie wybuchnęłaby szczerym śmiechem.
Niestety nie było jej do śmiechu. Ona była bezpieczna, ale wokół śmierć zbierała swoje krwawe żniwo.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline  
Stary 25-11-2012, 11:10   #72
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Luther wrzasnął w panice, widząc utopionych ludzi. Rzucił się na środek łodzi, o mało jej nie wywracając i nie wypadając za burtę. Na szczęście łódź była stabilniejsza, niż wyglądała, a gwałtowne kołysanie spowodowane jego szaleńczym manewrem pozwoliło czarnoskóremu chłopakowi odzyskać zimną krew. Na tyle, na ile pozwalała ta szalona sytuacja.

Co tu, do kurwy nędzy, się działo - wrzeszczał oszalały umysł chłopaka - Jakiś grubas z siekierą chciał ich zaszlachtować. To jeszcze rozumiał. W końcu szaleńcy z siekierami zdarzali się w USA od czasu, do czasu, no nie? Ok. Ale szaleństwo innych ludzi - dzieciaków i opiekunów. To już się dupy nie trzymało! Niby dlaczego część świruje, a część nie? Gdzie jest kurwa przyczyna tego szaleństwa.

GoGo chwycił za wiosło. Zaczął gwałtownie wiosłować. Gdziekolwiek, w którąkolwiek stronę, byle dalej od ludzi pod wodą. Właśnie.

Teraz jeszcze jakieś pojebane duchy! Duchy pod wodą! Kiedy już znalazł sposób, by oddalić się od mistrza siekiery i zjebów na brzegu!

GoGo wiosłował szaleńczo, a jeśli jakaś ręka się wychyli z wody, chwyci burtę, to walnie ją pagajem! A co! Co mu zostało.

A co będzie potem? Jeśli uda mu się wyrwać z kręgu utopionych? - myślał intensywnie na pół oszalały z paniki Luther. - Nad jeziorem pojawi się UFO i wciągnie go na pokład? A może spasiony morderca z siekierą przypłynie na rowerze wodnym by zarąbać go na środku jeziora? A może GoGo ocknie się w swoim domku campingowym i stwierdzi, że więcej nie pali tego zielska od Monkey Konga. Bo, jak na razie, wyglądało na to, że czego nie wymyśli, jakiego działania się nie podejmie, zaraz pojawi się jakaś nadnaturalna siła, chuj jeden wie skąd, i mu te plany zmieni w wielkie, brązowe, wybełtane trzepaczką do jajek, gówno. Równie dobrze mógł położyć się gdzieś w lesie, na dachu któregoś z domków, lub też na plaży - co by nie zrobił i tak wyraźnie miał przesrane.

Z rozszalałymi myślami GoGo wiosłował w panice nie dbając o kierunek ucieczki. Byle dalej od utopionych ludzi, którzy chcieli wywrócić jego łódź.
 
Armiel jest offline  
Stary 28-11-2012, 17:03   #73
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Alouette, gentille Alouette
Alouette, je te plumerai
Alouette, gentille Alouette
Alouette, je te plumerai
Karaoké chanson enfant - Alouette (Piwi) - YouTube

Coś wpychało się do jej mózgu. Unieruchomiło ją, przygwoździło do ziemi i chciało nią zawładnąć.
Alouette, gentille Alouette
Alouette, je te plumerai

Strach, przerażenie I ból – fizyczny ból - wypełniały jej ciało. Potrafiła sobie radzić z bólem. Treningi bywały mordercze.
Alouette, gentille Alouette
Alouette, je te plumerai

Przygnębienie, rozpacz, jakby cały świt umarł… a może ona umarła?
Alouette, gentille Alouette
Alouette, je te plumerai

Oczy Billa, naznaczone cierpieniem, szaleństwem samotnością. Samotnością. Czy dlatego chciał ich zabrać ze sobą?
Alouette, gentille Alouette
Alouette, je te plumerai

Nie mogła się ruszyć, oddychanie, myślenie, życie sprawiało ból. Nie wytrzyma. Musi ich wpuścić. Musi oddać się. Poddać. Pozwolić.
Alouette, gentille Alouette
Alouette, je te plumerai

Przyszłość. Sierpień. Paryż. Przeszłość. Piosenka z przedszkola. Uchwyciła się skowronka i pozwoliła, żeby melodia wypełniła jej mózg. Jak mantra. Powtarzana w kółko, ciągle i ciągle. Nie chce. Nie pozwoli.
Alouette, gentille Alouette
Alouette, je te plumerai
Alouette, gentille Alouette
Alouette, je te plumerai

Wałcząc z bólem I odrętwieniem starała się rozluźnić palce I wypuścić siekierę. Zrozumiała, że to nie Bill, a siekiera była odpowiedzialna za wszystko, co się dzieje. To ona zaraża. Upuszczenie przedmiotu stało się jej celem, istota jej istnienia.

Alouette, gentille Alouette
Alouette, je te plumerai
Alouette, gentille Alouette
Alouette, je te plumerai

Czy da radę?
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 29-11-2012, 18:42   #74
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Carter
Czy to strach, czy też pewność siebie sprawił, że Carter mimo jawnego niebezpieczeństwa nie ruszył się. Patrzył bezmyślnie na zbliżającą się w jego stronę Terry.
Co myślał? Co czuł? Trudno powiedzieć, może i on w końcu uległ mocy indiańskich rytmów i zatracił się w nich bezpowrotnie. Może w obliczu osamotnienia i braku perspektyw poddał się i zrezygnował z dalszej walki. A może to miłość do ukochanej trzymała go w miejscu i kazała mu ufać bezgranicznie mimo wszystko.
Nigdy się tego nie dowiemy.

Sparaliżowany chłopak nawet nie bronił się, gdy obłąkana Terry masakrowała jego twarz pięściami.
Jedynie pan Washingtona był świadkiem tego mordu i tylko on widział z jaką miłością i zaufaniem Carter wpatruje się w rozszarpującą mu gardło Terry.


Luther „GoGo” Cottonfield
GoGo miał dość. Dość tego obozu. Dość otaczających go białasów. Dość grubas z siekierą i innych biegających wokół psychopatów. A najbardziej miał dość złośliwego losu, który co i rusz rzucał mu nowe kłody pod nogi.
Gdziekolwiek, by nie poszedł i cokolwiek, by nie zrobił okazywało się, że tuż za rogiem czyha na niego już śmierć z kosą.

Nie wiedział, czy topielcy których ujrzał są realnym zagrożeniem, czy może tylko jakimś przewidzeniem. Nie zamierzał tego sprawdzać.
W panice zaczął na oślep wiosłować byle dalej, byle przed siebie.
Łódź kołysała się na wszystkie strony w skutek jego nieskoordynowanych ruchów. Woda wlewała się przez burty, ale mimo to chłopak płynął naprzód.
Pot lał mu się po plecach, a płuca bolały z ogromnego wysiłku. Mięśnie napięte niczym postronki pulsowały w rytm bijącego szaleńczo serca.
Bolał go, to fakt.
To była jednak dobra wiadomość, gdyż oznaczała, że nadal żyje.
Z lękiem spojrzał ku wyspie, która znajdowała się zaledwie jakieś sto metrów od niego.
Zdawało mu się, że gdzieś pośród drzew przemykają jakieś postacie.
Nie miał jednak ani siły, ani ochoty ruszać się z miejsca w którym był.
Tu był bezpieczny i chciał, aby tak pozostało jak najdłużej.

Magdalene „Maddie” Colt
Maddie nie drgnęła ani o milimetr. Z lękiem obserwowała Billa i dziewczynę stojącą naprzeciw niego.
Nie wiedziała, czy podziwiać ją za odwagę, czy też ganić za szaleństwo.
Roxie chwyciła siekierę psychopaty i zastygła w bezruchu.
Maddie bała się nawet oddychać. Czuła... wiedziała, że zaraz stanie się coś strasznego.

Roxie Heart
Świat wokół przestał istnieć. Roxie wpatrywała się w oczy psychopatycznego mordercy i nie potrafiła znaleźć w nich zła.
Zła, które kazało mu mordować niewinnych ludzi.
Czy to możliwe, że to zwykła siekiera była siedliskiem zła?
Czy to możliwe, że to w niej zaklęte były złe moc, które kazały zabijać?

Brzmiało to absurdalnie i niedorzecznie, ale Roxie uwierzyła w to.
Wierzyła i była przekona, że tak właśnie jest.

Zapragnęła upuścić siekierę.

Jej palce jeden po drugim rozluźniły się i zabójcze narzędzie upadło na ziemię z głuchym hukiem, które rozniosło się echem po lesie.
Roxie była wolna.
Wolna, ale nie bezpieczna. Tuż obok niej stał potwornie opasły mężczyzna ze zdeformowaną i zakrwawioną twarzą.
Gdy dziewczyna opuściła siekierę na twarzy Billa pojawił się lubieżny uśmiech pełen satysfakcji i grzesznej radości.
Roxie już wiedziała, że popełniła błąd.
To nie przedmioty mordują. To nie one są złe. Źli są ludzie i to oni zabijają.

Bill uniósł potężną dłoń w górę i z siłą gromu uderzył w twarz dziewczyny. Roxie krzyknęła i zemdlona padła na ziemię. Grubas schylił się i podniósł najpierw siekierę, a po chwili nieprzytomną dziewczynę.
Przerzucił ją sobie przez ramię i mrucząc coś pod nosem ruszył w stronę gęsto rosnących tuż za obozem drzew.
Mrok szybko pochłonął jego postać i tylko echo jego bełkotu niosło się jeszcze przez chwilę po lesie.

Magdalene „Maddie” Colt
Maddie ocknęła się, gdy usłyszała warkot silnika. Słońce wychylało się zza koron drzew. Wokół dźwięczały ptasie trele. Koszmarna noc skończyła się. Cały świat budził się do życia...
Prawie cały.
W szkolnym obozie wszędzie widać było ślady masakry jaka się tutaj rozegrała. Zmasakrowane ciała, krew na piasku i wywrócony rower na środku drogi.
Samochód miejscowego szeryfa zatrzymał się właśnie przy nim.
Maddie aż zapiszczała z radości. Była uratowana.

Luther „GoGo” Cottonfield
Luther obudził się, gdy jakiś mężczyzna próbował go chwycić za ramiona. W pierwszym odruchu chłopak zaczął krzyczeć i machać pięściami.
Dopiero słysząc słowa otaczających go ludzi, widząc policyjne kamizelki i słońce stojące wysoko na niebie zorientował się, że koszmar się skończył.
Przeżył. Mimo wszystko udało mu się przeżyć.


 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172