|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
24-09-2011, 20:05 | #91 |
Reputacja: 1 | Adrian zamyślił się nad słowami Hessa. - Hmm, a może nie chodzi o sama moc kryształów - rzekł - może są tam jakieś kryształy, które robią z magią to co soczewka z promieniami słońca. Nie znam się na na magii więc być może gadam głupoty. - Mnie tez zaniepokoiło to co odciągnęło smoka. Może i pomogło to nam tym razem, ale następnym może dobrać się nam do tyłka. - Śpijcie na razie, ja wezmę pierwszą wartę. Zanim jednak pójdziecie spać, może posegregujemy kryształy, byśmy wiedzieli czym dysponujemy i jaką ilością. |
24-09-2011, 22:08 | #92 |
Reputacja: 1 | Brawurowa ucieczka nie przeszkodziła Theodorowi w przekazaniu ostatniego prezentu dla smoka. Ten jednak zdawał się całkowicie zignorować niewielki wybuch i ruszył za wami… po chwili tajemniczo zmieniając swoje zdanie. Po uwolnieniu driady i znalezieniu miejsca na nocleg przyszedł czas na przeliczenie zdobyczy. A trochę ich było. Mieliście 5 zielonych kryształów, 12 czerwonych, 7 żółtych, 6 niebieskie, 6 białych, 10 fioletowych, 6 brązowych, 10 pomarańczowych oraz parę nieznanych wam kryształów: 9 czarnych, 6 akwamarynowych, 4 szare i 5 różowych. Zbadanie nieznanych kryształów zajmie nieco czasu, ale zmęczenie dawało się już wam we znaki, więc poszliście spać. Niewielkie posłania może nie były szczytem wygody, ale były ciepłe i nie były twarde jak ziemia, a to wystarczało. W nocy kolejni wartownicy niewiele mieli do roboty. Dzikie zwierzęta buszowały po lesie, w końcu wolne od klątwy, i co chwila słychać było wycie wilków czy innych drapieżników. To was jednak nie obchodziło, bo nic nie zbliżało się do waszej kryjówki. Około 4 w nocy pojawił się niewielki oddział koboldów, ze swoimi świecącymi włóczniami, ale przeszedł on obok waszej kryjówki nie zatrzymując się nawet na chwilę. Trwała właśnie warta Carrica i to co zobaczył napawało go dumą. Jego rytuał udał się w 100%. Ostatnia warta miała być Theodora. W tym czasie zajął się badaniem kryształów. Zaczął od czarnych. Wyczuwał w nich silną aurę nekromancji, w dotyku były chłodne, ale nie w przyjemny sposób. Były chłodne w taki sposób, że wysysały ciepło i życie z ciebie. Po jakimś czasie mag doszedł do wniosku, że wysyłają promień negatywnej energii, który osłabia żywe istoty. Kiedy miał się zabrać do badania szarych kryształów właśnie zaczęło świtać. Wciąż trwała noc, a nieśmiałe promienie słońca dopiero wychodziły zza horyzontu, ale las przed obozem rozbłysnął jakby słońce zeszło na ziemię. Mag spojrzał na drzewa. W ich koronach migały różnobarwne kolory. Wesoło latały między gałęziami, skacząc po liściach i buszując w dziuplach. Reszta grupy obudziła się z powodu nadmiaru światła. Carric dostrzegł, że światła nie są jednakowe. - Co do… tam, patrzcie! W niektórych miejscach światło nie jest kolorowe, ale srebrne, a jeszcze innych w ogóle go nie ma, jakby wessał je mrok.- i rzeczywiście teraz zauważyliście, że wszystkie trzy warianty cały czas się ze sobą mieszają i zmieniają miejscami. Słońce powoli wznosiło się coraz wyżej… |
25-09-2011, 11:40 | #93 |
Wiedźmin Właściwy Reputacja: 1 | Druid spisał się wyśmienicie. Obóz chroniony czarem wewnątrz jaskini spełnił swoją rolę wzorowo. Nawet strażnicy nie mieli nic poważnego do roboty na przypadających im wachtach. Swoją odsiedział myśląc o niedawnych wydarzeniach. Smok musiał być potężny. Na otwartym terenie poradziłby sobie z nimi łatwiej niż ze stadem owiec. Dlaczego ich dalej nie gonił? Co go zatrzymało? Czy mieli by jakiekolwiek szanse w starciu z nim? Zbyt wiele pytań bez odpowiedzi. Zbyt wiele niewiadomych. Jednak było w tym wszystkim coś, co zamiast go tylko bardziej przerażać to wręcz odwrotnie – zaczynało go to co raz bardziej fascynować. Po swojej warcie ułożył się znów na spoczynek. Jednak głęboki i dający wypoczynek sen nie był mu dany. Przed świtem nawiedził go dziwny i bardzo niepokojący sen. Jak to mówią mądrzy sny to okno do nieznanego, sny to zapowiedź przyszłych zdarzeń, ale i lustro w którym odbija się przeszłość. Sny to kłamstwa, w których kryje się prawda. Dlatego też tak trudno je interpretować. Draugdin śnił. Burmistrz miasta (jaki burmistrz, jakiego miasta – podświadomość śniącego starała się bronić przed senną marą) był wyjątkowo hojny jeśli chodzi o nagrodę, więc oczywiście mieliście wątpliwości czy zadanie będzie polegać tylko na zabiciu ghuli żerujących na cmentarzu. Ja i moja drużyna, moja stara drużyna, mieliśmy czekać na nie po zmierzchu. Pierwsze ghule zjawiły się jak w zegarku, zaraz po schowaniu się słońca za horyzontem. Nie było one zbyt dużym wyzwaniem dla mojego potężnego ognistego ostrza. Wyglądało na to, że zadanie jednak było łatwe, a ludzie z miasta po prostu nie znają stawek poszukiwaczy przygód. Wtedy jednak pojawił się on. W czarnym płaszczu, o czarnych włosach i bladej cerze. Oczy świeciły mu w nocy krwistą czerwienią oczy, które były głodne. Nagle pojawiło się więcej ghuli. Wampir wyciągnął swój miecz i rzucił się na mnie. -Takiego jeszcze nie próbowałem…- rzucił w stronę genasi. Ghuli było coraz więcej, ale szala zwycięstwa przechylała się na naszą stronę. Odepchnąłem wampira w tył, aby pomóc mojej towarzyszce, gdy nagle usłyszałem krzyk nieumarłego. I wtedy wszystko stanęło w błękitnych płomieniach. Otworzył oczy. Świtało. Sen zapadł mu głęboko w umyśle pozostawiając swojego rodzaju niepokój. Rozważania na temat znaczenie sennej mary odłożył jednak na później i dołączył do obudzonych już towarzyszy, którzy dyskutowali na jakimś zjawiskiem dotyczącym światła.
__________________ There can be only One Draugdin! We're fools to make war on our brothers in arms. |
25-09-2011, 13:35 | #94 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Najlepszy pomysł co do noclegu miał oczywiście druid. Carric po raz kolejny okazał się niezastąpionym członkiem zespołu. - O, jak przytulnie - powiedział wchodząc do zaadaptowanej jaskini. Jedząc wysłuchał wywodu Theodora. - Na żadne z postawionym przez ciebie pytań nie znam zadowalającej odpowiedzi. Przeczucie mi mówi, że niedługo się przekonamy. Opróżnił kieszenie z kryształów tak by kolejni wartownicy mogli nad nimi pracować, gdy on będzie spał. - To ja w takim razie idę spać. Obudźcie mnie gdy będę potrzebny. Mimo bardzo wygodnego posłania, trudno było sen nazwać spokojnym. Po przebudzeniu usiadł i chwilę rozpamiętywał senną wizję. - Nie mieliście czasem dziwnego snu, snu o potędze? Spojrzał w kierunku wylotu jaskini i wybałuszył oczy ze zdziwienia. - Co do cholery? Światło w całej dolinie zwariowało. Nigdy nie widział czegoś takiego i nie miał pojęcia co to może być. |
25-09-2011, 13:51 | #95 |
Reputacja: 1 | Adrian w milczeniu oglądał cuda natury. - Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że nie tylko miasteczko jest w krysztale. - Mruknął ni to do siebie ni to do innych. - Nie marnujmy czasu, zwijajmy się i w drogę. Zaczął składać swoje posłanie, jako, że nie podejrzewał wiewiórki druida o fachowe i poręczne złożenie i przytroczenie do plecaka. |
28-09-2011, 21:38 | #96 |
Reputacja: 1 | Erik liczył na spokojny sen, który pozwoliłby mu ukoić skołatane nerwy. Niestety, to, co przyśniło się kapłanowi, powodowało jedynie większy niepokój. Sen zaczął się zupełnie normalnie - Delbor śnił po prostu o celu swojej podróży - ale szybko przekształcił się w nieco złowieszcze rojenia. I jeszcze ten dziwaczny błękitny błysk światła, który go obudził... Kleryk wiedział, że sny mogły czasem mówić o przyszłych lub przeszłych wydarzeniach, więc starał się wyłuskać jakieś głębsze znaczenie z koszmaru. Może sugerował, że Erik na próżno szuka spokoju? Zaskoczenie wywołane tańcem światła na zewnątrz przerwało rozważania kapłana. - Co to jest? - zapytał, nie licząc szczególnie na odpowiedź. Nie miał pojęcia, co właśnie się działo. Może to jakiś efekt wywołany przez kryształy, a może smok i koboldy coś kombinowały? |
01-10-2011, 15:30 | #97 |
Reputacja: 1 | No cóż, nie wyspał się za bardzo, ale przynajmniej przespał chwilę. O wypoczynku nie mogło być mowy, koszmary, które go męczyły były na zmianę wizjami jego przeszłości, z niektórych nie zdawał sobie sprawy, ale chyba teraz był prawie pewien, że dotyczyły jego dzieciństwa. Nie wiedział, że może jeszcze pamiętać takie rzeczy. Inne były karykaturami jego wspomnień, jakby ktoś dobrał się do jego umysłu i wyciągnął najgorsze co pamiętał, a potem jeszcze bardziej okaleczył te wspomnienia. I kiedy sny nabierały naprawdę złowrogiego charakteru, obudzili go. Był czas na jego wartę, co przyjął z wyraźną ulgą. Postanowił na chwilę odetchnąć, oczyścić umysł, a najlepiej do tego nada się badanie kryształów. Snem zajmie się później. Zdążył zbadać jeden rodzaj kryształów, czarne i wykrył, że nadają się do rzucania negatywnego promienia. Zanim zabrał się do natepnych rozpoczął się wschód, a wraz z nim coś niezwykłego. Zastanawiał się co to może być, próbował sobie przypomnieć jakąś informacje o podobnym efekcie, a w tym czasie wstała reszta obudzona blaskiem. Jedyny pomysł miał Adrian, ale Hess musiał przyznać, że jakoś nie przemawiało to do niego. - Nie sądzę, żeby to była prawda. Choć oczywiście może tak być, że tylko my trafiliśmy do kryształu. Mam wrażenie, że może to być jakieś potężne zaklęcie poszukujące, albo co gorsza kolejna manifestacja czaroplagi. Tak, czy tak nie ma co tu siedzieć, chyba, że ktoś ma jakiś pomysł. Inaczej lepiej zrobimy ruszając do wieży, aby zakończyć to przepowiednie, i ruszyć dalej. - |
08-10-2011, 17:31 | #98 |
Reputacja: 1 | Świat po czaro pladze nie był już taki jak dawniej. Rozszalała magia uczyniła wiele zniszczeń, ale to nie były jedyne zmiany. Toril został przesycony magią. Pojawiły się latające wyspy, magiczne strumyki i źródła… i takie zjawisko na jakie teraz natknęła się drużyna. Theodor metodologicznie, powoli badał magiczne zjawisko. Operacja ta wymagała dużego skupienia, gdyż magia ze swej natury jest chaotyczna. Tam gdzie się pojawia prawa natury ulegają zmianie, a czasem nawet materia czasu zaczyna się łamać. Dlatego też zbadanie magicznych fenomenów jest delikatną sztuką. Po 10 minutach mag miał już wstępne wnioski. Po pierwsze: magia ta jest potężna i ma swoje źródło w czaro pladze. Po drugie jest to potężna magia teleportacyjna zdolna przenieść tego kto z niej skorzysta do innego planu czy na inny kontynent. Problem polegał jednak na określeniu dokładnego miejsca w którym by się ktoś znalazł. Magia ta, jak każda po czaro pladze, była wyjątkowo niestabilna. Kiedy czarodziej badał magiczne zjawisko reszta drużyny w ciszy czekała, rozglądając się na boki czujnie. Istniało prawdopodobieństwo, że to sztuczka smoka lub koboldów, a więc musieli być przygotowani. Nagle usłyszeliście nietypowy dźwięk, pieśń kanarka. Dochodził z paru stron dookoła, jak zmierzał w waszą stronę. -Piękny dzisiaj mamy dzień, czyż nie?- głos dochodził… z góry. Ktoś stał na pagórku. Usłyszeliście jak zbiega na dół. -Ehhh… jestem na to za stary… – waszym oczom ukazał się siwy starzec z kapturem i kanarkiem na ramieniu. Pojawienie się starca przerwało koncentrację Theodora i sprawiło, że parę osób wyciągnęło broń. Smok mógł przecież przybierać różne formy… -Spokojnie, spokojnie. Gdybym był smokiem to bym już was usmażył!- odparł w odpowiedzi na zachowanie drużyny. -Nie, nie. Wręcz przeciwnie, gdy uciekaliście to ja odciągnąłem uwagę smoka… ehhh… ile mi to kłopotów narobiło… dopiero teraz go zgubiłem.- westchnął kwaśno. -Możecie mi mówić Bhmt, to utheryjskie imię.- dodał. - Do rzeczy, do rzeczy… przyszedłem was ostrzec i poinformować. Xorliviar cieszy się wyjątkowym błogosławieństwem Tiamat i z jej pomocą zablokował większość wyjść z doliny.- zaczął –Z wyjątkiem tych niebezpiecznych jak przejście do podmroku czy te tutaj- wskazał na światła i mrok między koronami drzew -portale do innych planów: plan cieni, plan fae i plan astralny. Osobiście odradzam podróże po planach, ciężko potem wrócić… - Chciałem też wam powiedzieć o berle, którego szukacie… bądźcie z nim ostrożny, jest wam potrzebne do walki ze smokiem, chyba że wybierzecie inne wyjście z doliny, ale rzeczy czasami są czymś innym niż się wydaje… Westchnął. - Z chęcią bym jeszcze pogadał i odpowiedział na pytania, ale muszę ruszać, bo inaczej Xorliviar mnie namierzy… o widzę, że mógł zwiadowca właśnie wraca…- wskazał palcem w niebo. Złoty kanarek leciał śpiewając w stronę grupy. I tak chwila gdy wszyscy skoncentrowali się na parę sekund na kanarku wystarczyła starcowi aby zniknąć. Światła wśród koron drzew znikły. Ale Theodor był pewny, że wrócą kolejnego ranka. W międzyczasie gdy drużyna zbierała się do podróży, czarodziej postanowił zbadać kolejny rodzaj kryształu. I tak po godzinie badań, podczas gdy inni przygotowywali śniadanie, przeprowadzali poranne ćwiczenia, mężczyzna zbadał szare kryształy, przy okazji przypominając sobie zaklęcia na dzisiejszy dzień. Podobnie jak w przypadku świateł i mroku, szary kryształ emanował magią teleportacyjną. Nie była on zbyt silna, ale za to kryształ miał ciekawe działanie. Można go było użyć na dwa sposoby: teleportować się na dystans do 10 metrów, albo wykonać atak dotykowy wręcz, który teleportował przedmiot w posiadaniu przeciwnika o 10 metrów. Kryształów tych nie było zbyt wiele w jaskini, ale jeśli koboldy miały włócznie z tymi kryształami to mogły one stanowić spory problem. Tymczasem, wśród przygotowującej się drużyny, Tabor krzątał się po obozowisku. Jego wyraz twarzy zmienił się po nocy. Był niespokojny, ale jednocześnie bardziej opanowany. W końcu wziął miecz który dostał i zaczął ćwiczyć uderzenia o jedno z drzew. Każde z uderzeń trafiało w to samo miejsce. |
10-10-2011, 12:11 | #99 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Po zniknięciu tajemniczego gościa Alukard wzruszył tylko ramionami. - Wiele się nie nagadał. Wygląda jednak na to, że uratował nam życie. No i wiemy, że innej drogi jak przez podmrok nie ma. Pytanie brzmi, czy udać się tam niezwłocznie, czy może najpierw załatwić sprawę z wieżą i grobowcem. Ucieczka przed smokiem w podmrok nie brzmi dobrze. Czeluście podmroku kryją niejednego smoka. Zostać nie możemy. Pozostaje wieża i grobowiec. Może tam znajdziemy inny sposób na wydostanie się z doliny, albo sposób na pokonanie smoka. Zdecydowanie odradzam te chaotyczne portale. Nie chcę się znaleźć na planie ognia. Co robimy? Popatrzył po towarzyszach. |
11-10-2011, 23:18 | #100 |
Reputacja: 1 | Przygotowawszy się do drogi Adrian przysiadł na głazie i rzucił: - Załatwmy grobowiec i wieżę. Zresztą myślę, że smok ma inne rzeczy do roboty niż uganianie się za nami po całej dolinie. Wstał. - Nie marnujmy czasu, czas nam w drogę. Panie Hess, złóżcie, kilku sztukowe zestawy kryształów dla każdego z nas. Tak, żebyśmy byli gotowi na wszelkie okazje. |