Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-01-2012, 17:56   #31
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Owain postanowił odłożyć na później rozmyślania, jakim cudem wpieprzył się na ławę, kiedy leciał prosto na przeciwnika. Jak również dlaczego udało mu się wytrącić Owainowi miecz z ręki, skoro pieprznął się w nogę.
W chwili obecnej skupił się natomiast na odebraniu zbrojnemu przewagi, a potem i życia, w tej kolejności właśnie.

Po sztylet sięgał już, gdy tylko jego miecz z brzękiem wylądował na podłodze, z półtora łokcia od niego. Prawdopodobnie nie zdążyłby go jednak dobyć, gdyby jego przeciwnik nie zagapił sie na chwilę w okno, usłyszawszy huk. Ta chwila wystarczyła. Owain wyciągnął sztylet zza pasa, silnie odbił wiszącą w powietrzu klingę i dopadł do jej właściciela, zadając serię błyskawicznych pchnięć w gardło, między żebra i w brzuch.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 20-01-2012, 19:00   #32
 
Akhay's Avatar
 
Reputacja: 1 Akhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znany
Vincent rozejrzał się. Claude wspomagany przez Lu powinien dać sobie radę, dlatego on nie musiał się już mieszać w tą walkę. Wyszedł z wody na brzeg i z kolei zaczął się zastanawiać co Owain robi taki szmat czasu na górze. Może coś poszło nie tak. Vincent nie czuł się jednak zobligowany do pomocy Owainowi. Był cały mokry i to go nadmiernie wkurzało. Ruszył w stronę karczmy. Odepchnął mocno drzwi i wszedł do środka jakby nigdy nic. Rozejrzał się. Wszyscy tam zebrani byli wstrząśnięci i przerażeni. W końcu niecodziennie ma się okazję obserwować walkę czarodziei. Ludzie do których się zbliżał odsuwali się od niego. Nie dziwił im się w ogóle. Zlokalizował bar i podszedł do karczmarza stojącego za nim.
- Daj pan coś do picia i jakąś strawę, bo mnie suszy i głodny się zrobiłem od tego całego zamieszania.- powiedział po czym głośno opadł na krześle. Niewątpliwie wszyscy usłyszeli, a i tak nie odrywali od niego wzroku. Spojrzał przez okno pewnie za nie długo reszta jego towarzyszy też się tu zjawi.
 
Akhay jest offline  
Stary 22-01-2012, 19:27   #33
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Zaklęcie, które Claude wklepał w swój arsenał powszechnie określało się jako "Szybki odwrót". Wiele mówiło to o pizdowatej naturze magików, którzy jako podstawowe remedium na wszelkie problemy stosowali ucieczkę. Szlachciura miał bardziej ofensywne plany wobec magicznej formułki i ewakuacyjną sztuczkę zastosował by jak najszybciej dorwać się do szczurkowatego łachmaniarza.

Szermierz zaszarżował, od razu zasypując nożownika serią sztychów. Kąsał niczym szerszeń. Raz za razem odskakiwał i osłaniał się szerokimi cięciami od próbującego skrócić dystans magika. Chudzielec wirował między śliskimi sieknięciami ostrza, lekko pochylony szukał okazji do wyskoku. Był szybki. Trzeba to było tej skarlonej szmacie przyznać – refleks miała wyborny. Claude mógł nękać przeciwnika aż ten się zmęczy, wypadnie z tempa, zwolni i da się nadziać na klingę niby świniak na rożen. Czaromiot widać dobrze rachował, bo widział, że wróg taką opcję ma w planach. I trzeba postawić wszystko na jedną kartę, jeśli marzy się o innym losie niż ten, który zaserwowano zbirom na pomoście.

Szczurek zagrał va banque. Szurnął butem po piachu, wzbity obłok pyłu spłynął na szlachica. Magik skoczył, zakołysał się tanecznie myląc przeciwnika. Minął gardę rapiera i dopadł Claude'a wypłacając kopniak kolanem w krocze, od razu poprawił, wtulił się w d'Arvilla nożem sięgając mu pod żebra. Był dobry w tym, co robił. Ale kwestie wagowe nie grały na jego korzyść. Claude złapał go pod ręce, zatrzymując w ostaniej chwili. Nic to, że magik kopał w brzuch. Szlachic podniósł go w górę i w iście zapaśniczym stylu pierdolnął mikrusem o ziemię. Nie czekał ani sekundy. Rapier, który wypadł mu gdzieś po drodze zmienił na sztylet i razem z Kangiem, który dobiegł na miejsce, doskoczył do leżącego, kolanami przyszpilając łapska magika do ziemi. Finał mógł być tego spotkania już tylko jeden. Nie przewidywano remisu.
 
Panicz jest offline  
Stary 24-01-2012, 23:46   #34
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Oberża milczała. Vincent spoglądał na ponure oblicza kilku kmieci, którzy rozstąpili się przed nim jakby był chory na ową ospę lub też chciał komuś zwyczajnie wpierdolić. Obrzucali go powłóczystym, przeciągłym spojrzeniem w którym widać było wiele emocji. Jednak to, co myśleli zachowali dla siebie. Podobnie jak i oberżysta, który niemal bez słowa przyjął zamówienie czarodzieja.

- Podam wszystko do alkierza… - powiedział wskazując drżącą dłonią na odosobniony kącik w karczmie, który osłaniała ciężka stora. Vincent nie tracił czasu i ruszył ku wskazanemu miejscu czekając na kamratów. Wiedział, że są spore szanse iż dotrą szybko. Pewnym jednak nie był…

Owain dostrzegł wchodzącego Vincenta tylko dla tego, że jego wejście zaskoczyło jego przeciwnika. Oderwana na chwilkę uwaga wystarczyła. Wydobyty nóż z niemiłym sykiem przeciął podudzie a w chwilę później wylądował na żebrach, gdzie zderzył się z twardym ogniwem pancerza. Owain poczuł na ramieniu dłoń, jego przeciwnik zrozumiał nie w porę, że jego akcje spadają. Próbował wejść w zwarcie, ale swą przewagę przefurmanił. Słabł. Owain najpierw nie bez wysiłku wyrwał się z uścisku i zadał kilka ciosów. Po trzecim, po którym z szyi przeciwnika trysnęła ciemna fontanna juchy, osłabł wyraźnie i oklapł. Dorżnięcie go było czystą formalnością…

Claude wiedział, że lekko nie będzie. Nie spodziewał się jednak, że pójdzie tak ciężko. Nie spodziewał się, że szczurek zdoła przyskoczyć, wejść w zwarcie i pchnąć. I to boleśnie! Tyle, że szczurek była gabarytowo mikry a Claude też miał swój plan. A kiedy do zabawy włączył się żółtek los szczurka zdał się przesądzony. Mimo to, choć przygwoździli go do ziemi, szczurek łyskał dzikim wzrokiem wokół. Claude wiedział, że musi go okiełznać. Przynajmniej jeśli planował zadać mu choć dwa sensowne pytania. Kiedy udało mu się wespół z Kangiem przyszpilić frygę do ziemi zdało mu się, że już go mają. Że nadszedł czas sensownych rozmów i negocjacji. No przynajmniej tak wydawało im się obu, do chwili kiedy z ust schwytanego szczurka nie popłynęła ciemna posoka a on sam nie zaczął charczeć.

- Co do kurwy! – warknął Claude siłą rozwierając szczęki jeńca. Tyle, że temu już uciekły w tył oczęta ukazując pożółkłe białka wytrawnego palacza haszyszu. A z ust wypadł kilkut tego, co niegdyś było językiem…



***


W alkowie siedzieli odosobnieni. Posiłek leżał na stole, podobnie jak i napitek, ale nie skosztowali go nawet zastanawiając się co dalej. Oberżysta spytał się czy pochować ciała, na co po oględzinach ich mu pozwolili. Wzbogacili się o parę szpargałów oraz zyskali pewność, że wszyscy zbójcy mieli na przedramieniu wytatuowaną różę, ale nie mówiło im to nic. Nie mieli przy sobie pism, nie mieli też żadnych znaków. Jednak można było z całą pewnością o nich rzec jedno. Byli dobrzy. Przekozaczyli nazbyt będąc pewnymi swoich działań, ale z całą pewnością gdyby lepiej się do zasadzki zabrali, mieli by ich wszystkich na rozkładzie. W sumie więc mieli pecha. Tyle, że w niczym to nie polepszało sytuacji siedzącej w alkowie czwórki, wsłuchującej się w szmer cichych rozmów zgromadzonych w oberży kmieci.


.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 25-01-2012, 23:52   #35
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
- Adieu - wysyczał mężczyźnie do ucha, po czym szybkim ruchem skręcił mu kark. I tak upieprzył się już krwią po łokcie, nie chciał dodatkowo brudzić ubrania.
Dziwna rzecz, wszelkiej maści przestawiciele prawa krzywo patrzyli na podróżnych z bronią, uwalonych ewidentnie cudzą krwią i nie trzeba było ich zachęcać do czynienia problemów takim podróżnym.

Owain żarł jak dzikia świnia i chlał jak alkoholik po przyrzeczeniu trzeźwości. Walka o życie zawsze czyniał go głodnym. A jeszcze bardziej spragnionym.
W końcu, gdy napchał się tak, że musiał poluzować pas, otarł usta rękawem, przeciągnął się i donośnie beknął.
- No - nalał sobie kolejny kufel piwa - to teraz możnaby pomyśleć, co robić dalej z tak owocnie rozpoczętym dniem.
Zacznijmy może od pytania
- odstawił z głośnym stukiem opróżnione duszkiem naczynie - do którego z panów odnosiła się uwaga tych pajaców o jakiejś wymianie w forcie, do której miało jakoby dojść dwa dni temu. Jeśli do żadnego, warto by chyba się zastanowić, dlaczego doszło do tej pożałowania godnej pomyłki - machnął ręką w bliżej nieokreślonym kierunku; jasnym jednak było, że miał na myśli niedawne starcie - w wyniku której straciliśmy nasz transport. Na którym bardzo mi zależało - dodał zmienionym raptownie głosem, nieprzyjemnie szczekliwym - bo mającym dowieźć mnie do Criche. A na tym zależy mi jeszcze bardziej. Więc? - pytanie zawisło w powietrzu, przyłączając się do ciągle wyczuwalnej woni krwi.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 26-01-2012, 09:23   #36
 
Akhay's Avatar
 
Reputacja: 1 Akhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znany
Vincent uśmiechnął się tylko do karczmarza i w podzięce skinął głową, kiedy ten przynosił jadło. Nie mylił się. Jego towarzysze zaiste zjawili się szybko. Zabrał się do jedzenia z mniejszym jednak zapałem niż Owain. Z piciem nie przesadzał. Nie chciał tracić jasności umysłu, ale kuflem piwa nie pogardził.
- Ja się z nikim nie umawiałem na wymianę w forcie. Nie można zapominać jednak o Sairusie,- tu zrobił, krótką przerwę tak jakby wspominał towarzysza, jednak w głowie układał jak o zmarłym wspomniałby zagorzały wyznawca Jedynego.- niech Jedyny ma w opiece jego duszę, ja sam otoczę go modlitwą, żeby rychło dostąpił zbawienia. To Sairus mógł być tym kimś, kto rzekomo nie wywiązał się z umowy, ale teraz się go nie można zapytać z przyczyn wszystkim wiadomych.- kontynuował bez najmniejszego zająknięcia.- Powinniśmy sobie poszukać jakiegoś nowego transportu do Criche, bo chyba wszyscy chcemy się tam znaleźć jak najszybciej.- po tych słowach przywołał gestem ręki oberżystę, a kiedy ten niechętnie do nich podszedł zapytał:
- Czy zatrzymują się tu jakieś barki płynące do Criche i czy zabierają pasażerów? Jeżeli tak, to byłby nam pan łaskaw powiedzieć, kiedy możemy się takowej spodziewać.
 
Akhay jest offline  
Stary 26-01-2012, 19:35   #37
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
"Ufff..." – zadyszany Claude poderwał się znad truchła magika i zaczął rozglądać za zgubionym w szamotaninie rapierem. Otrzepał się z kurzu, otarł pot z czoła, wygładził rozczochrane włosy i z orężem przy pasie dumnie wmaszerował do oberży. Stylówa przede wszystkim.

* * *

Parę minut później cała czwórka, która ostała się z siódemki podróżników zabierała się do pałaszowania zamówionego en masse żarcia. I osuszania garnuszków z wódą i inszym ścierwem."Też lubię Criche. Można pograć w karty, opić się jak wieprz i solidnie poruchać" – szlachcic przypił do kręcącej się wokół stołu dziewki służebnej – "Podstawa życia prawdziwego
dżentelmena. W żadne niecne interesy się nie mieszam"
.

* * *

"Słuchajże gospodarzu, nie tyle barki nam potrzeba, ale przewoźnika. Stateczek jak widać mamy ładniutki, a ten, kto się nam go zgodzi popilotować dostanie okręt na własność pod koniec podróży" – Claude pogrzebał w pękatym trzosie wysypując na blat kilka złotych koron – "Załatw to szybko, a wynagrodzę cię hojnie. Może sobie nawet tutaj pięterko nowe dobudujesz, albo coś? Grunt, żebym dziś wieczór miał tu jeszcze kogoś, kto dobrze zna te wody i z nami popłynie. Czasu jest niewiele, oj niewiele.". Szlachcic podlał szamanego świniaka piwem, niewiele przejmując się alkoholem zalewającym rozrzucone monety, zraszającym drewniane deski stołu i kapiącym obficie na zakurzoną podłogę. "Biznes prima sort" – d'Arvill wgryzł się w nadziane na widelec mięcho – "A więc do dzieła, karczmarzu".

"Hej panienko, pozwól tu proszę" – szlachciura kiwnął na dziewczynę, która celowo chyba nie szalała z tempem pracy, zamiatając podłogę w rogu alkierza w przerwach między łyskaniem na siedzących przy stoliku biesiadników – "Jak mówiłem, czasu jest niewiele. A żywot rycerski bywa krótki".
Dziewczę otworzyło koralowe usteczka i zaświergotało coś cichutko. Słodko wyglądała taka zarumieniona, chowając onieśmielone spojrzenie pod długimi rzęsami. Claude uśmiechnął się perfidnie. Przez moment myślał, że aż nazbyt perfidnie, ale spojrzał raz jeszcze na człapiące ku niemu zjawisko i wyszczerzył się jeszcze bardziej. Już ją miał. I nawet na aż tak perfidnie komunikujące jego intencje wyszczerzenie pyska mógł sobie pozwolić. Ach, młodość, naiwność.

"Uważaj, bardzo ostre!" – ostrzegł dziewuszkę z przesadną emfazą, kładąc zdobiony rapier na stole, między półmiskiem ponadgryzanych owoców, a rozdartym na sztuki – ot dla hecy – bażantem w winie – "To królewski rapier..."
 
Panicz jest offline  
Stary 26-01-2012, 22:24   #38
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Lu jadł posiłek, niespiesznie z uwagą przyglądając się raz swoim kompanom, a raz kmieciom siedzącym w karczmie. Na pytanie Owaina odpowiedział krótko - Na pewno nie do mnie.

Mnich przyglądał się amorom Claude i zastanawiał się kim właściwie ten czaruś jest. Miał jakieś papiery, że inkwizytor go nawet nie tykał, znał się na magii i cała ta burzliwa wymiana poglądów ze zbirami, nie zrobiła na nim wrażenia, dziwne.

- Wie ktoś może, kim były te cwaniaki? Może chlapnął coś który? Warto byłoby wiedzieć komu nadepnęliśmy na odcisk, bo chociaż niechcący, ale nadepnęliśmy, nie?
 
Komtur jest offline  
Stary 27-01-2012, 18:09   #39
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
- Nasz nieodżałowany szyper, nim go odjebali, wspomniał coś o swoim znajomku po fachu, co tu ma być. Jakiś - zmarszczył czoło, co prawdopodobnie miało pomóc mu w skupieniu i przypomnieniu - Baran Topola, czy coś w ten deseń.
Hej, chłopy
- krzyknął w stronę sali, odwróciwszy się na krześle - Jest tu jakiś Baran Topola albo podobnie, szyper z zawodu i zamiłowania? Złotem opłacimy jego usługi, tedy śmiało, szaraczki, żywo do nas do stołu. Nim to złoto wydamy na zbytki albo zasili czyją inną kiesę.

- Nie słuchaj go, lalka - parsknął na słowa towarzysza - z królami ten rapier tyle ma wspólnego, co nie przymierzając, nasz łysy gospodarz i jego przybytek. Zamiast słuchać tych bajań - podniósł się ciężko i udał, że się zatacza, po czym mocno klepnął dziewkę w tyłek, tak, że plaśnięcie rozniosło się po całej karczmie. - Pomóż mi lepiej trafić do wychodka, a dostaniesz to cudo - podetknął jej pod nos dukata - na własność. Prawdziwa okazja, co? - uwiesił się na jej ramieniu, na tyle by jej nie przewrócić, ale i by nie mogła się od razu wyzwolić. - To którędy?
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 29-01-2012, 09:06   #40
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Wyprawa do wychodka nie była wyprawą na Mur. Z pomocą białki, która chyba miała nieco żalu o to, że nie dane jej było skosztować ostrości rapieru, Owain dotarł tam i z powrotem sprawnie i bez zbędnych ceregieli z jedną, jedyną przerwą, zresztą krótką wielce, na macanko. Panna przy bliższym poznaniu traciła jednak a nie zyskiwała bo po każdym uszczypnięciu popiskiwała jak prosię. Owain przy okazji rozejrzał się w obejściu, ale też przystań niczym się od podobnych jej budynków nie różniła. Jakieś pomieszczenia gospodarskie, jakieś opłotki by gęsi nie spierdalały za daleko, budy dla burków, budynek główny i pomost. No przynajmniej to co z niego zostało. Wygódka stała z boku, wtłoczona pomiędzy główny budynek a stodołę, która zresztą poza sianem nie oferowała wiele. Gości w oberży nie było. No przynajmniej takich, których wierzchowce mogły by zajmować stodołę. Znużony coraz bardziej Owain przy kolejnym piśnięciu zrezygnował z zaproszenia dziewczęcia na siano i wrócił do alkierza w którym kompani rozgościli się już na dobre.


- Czysto... - mruknął do nich nie licząc na pochwałę. Piszczące prosiątko o wywleczonych na wierzch cyckach bez ceregieli przyciągnął do się Claude. A że rapier już był na stole trza było zachwycić je czym innym. Kto jak kto, ale Claude jednak nieco się na tym znał. Kilka ciepłych słów i srebrny denar figlujący na knykciach szlachcica sprawiły cuda i dziewka wnet uklękła wysupłując miecz, który Claude chował w hajdawerach. Szeroko rozłożywszy nogi Claude nie przeszkadzał jej wcale przyjemnie spostrzegając, że dziewka zna się na robocie.


- I kurwę wszędzie znaleźć możesz, tak wielka to nacja! - mruknął słabym głosem ściskając piersi dziewczyny. Nie pisnęła. Miała już zajęte usta i jej krzyk został skutecznie zdławiony. Nikt w alkierzu nie miał nic przeciwko temu...


***


Zmęczenie przyszło niespodziewanie. Niczym fala przyboju, która z każdą chwilą silniejsza, zmusza brzegi do tego, by jej uległy. Oklapli po kolei, jakby jaka tajemnicza siła pozbawiła ich woli i chęci na cokolwiek. Beznamiętnym wzrokiem obserwowali, jak oberżysta skinął na swego pomocnika a ten jeszcze pokręcił głową. Chcieli zawołać go by przyniósł coś ku pokrzepieniu, coś rozgrzewającego, co wróciło by im siły i wolę. Bo tak po prawdzie dziwnie czuli się ze swoją beznamiętnością i brakiem sił. To... nie było normalne. Ale z drugiej strony... ? Należało im się. Byli w końcu ... wykończeni ...


Oberżysta oderwał się ze swą ścierą od kontuaru. Niespiesznie, czujnym wzrokiem wodząc od twarzy do twarzy zbliżył się do ich alkierza. Coś mówił, ale w ogólnym ferworze jaki panował w tej pustej oberży, nie bardzo byli w stanie zrozumieć jego słów. Pustej? W sumie tak. Ledwie trójka gości, ale i tak był harmider. Szum? Oberżysta skinął na pachołka, wyraźnie z czegoś zadowolony. Kutas. Byli zbyt zmęczeni by go zrugać. Powieki zaś... ciążyły im ołowiem...


***

Zimna piwniczna izba pełna była ziemniaków. Poznać to można było lekko, po tym co w gołe zady uwiera. Ani też nazbyt pozycji zmienić nie byli w stanie, bo skrzętnie przeszkadzały w tym skrępowane powrozem ręce, które perfidnie ktoś jeszcze z tyłu przywiązał do związanych podobnie nóg.


- Kurwa! - zaklął Owain dając dowód na to, że skołowacenie języka odeszło w niepamięć. Był jednak w błędzie. Dziewki nigdzie nie było. Odeszła w niepamięć. Podobnie jak dziwna słabość. Jego głos utonął jednak w piwnicznym zaduchu i nawet echem się nie poniósł. Musieli być gdzieś w gospodarczych pomieszczeniach. Gdzieś, sądząc po ciszy, wilgoci i stęchliźnie, pod ziemią. Skrępowane ręce i nogi ścierpły im straszliwie a ciemność uniemożliwiała rozeznanie się w sytuacji.

Jedno jednak było pewne. Noclegi w tej oberży do najwygodniejszych nie należały...


.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172