Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-05-2012, 09:17   #81
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
Seth zbył tyradę Gustava obrotem na pięcie i oddaleniem się od lamentującego rycerza. Przez myśl przeszło mu przeszukanie trupów, ale przypuszczał że sługa Tempusa mógł mieć odnośnie tego kilka ‘ale’ i generalnie mógł wznieść sprzeciw. Nie zawsze dało się wszystko rozwiązać pokojowo, cień nie potrafił objąć myślami faktu, że zbrojni mieli swoje żony, a i być może dzieci które dziś osierocili. Jemu dzieciństwo zabrano na tyle szybko, że nawet więzi z rodzicami w jego wypadku były dość chłodne i raczej czysto systemowe na zasadzie - tak powinno być (co nie zmieniało faktu, że czasami wiele by oddał za możliwość zobaczenia ich). W pewnym sensie czuł się wyrwany z kontekstu, nie potrafił współczuć martwym traktując ich jako cele, które wyeliminować musiał. Nie potrafił też rozczulać się nad uśmierconą paladynką, nie znał jej na tyle długo by móc nawiązać z nią jakąkolwiek więź. Dlatego też stał trochę z boku więcej uwagi poświęcając wrotom na dziedziniec, niż rozczulaniu się nad przeszłością. Ludzie byli tylko ludźmi (bez znaczenia, czy byli np. elfami) i umierali, zaakceptowanie tego bardzo ułatwiło Sethowi życie i było wręcz niezbędne do wykonywania jego zawodu. Zabójca zgodzić się za to musiał ze zdaniem Gustava odnośnie dalszych losów długouchej paladynki. Takie traktowanie zwłok kogoś, kto określał się mianem wojownika było jak splunięcie mu w twarz. Zanim jeszcze wyruszyli dalej, cień zbliżył się do pozostałych obserwując nieudolną próbę włożenia trupa do czegoś przypominającego magicznie powiększony plecak.
- Co do jej ciała to nie moja rola mówić wam co jest godne, a co nie... Chciałbym tylko, żebyście obiecali mi że żaden z was nie wpadnie na coś podobnego gdybym ja tutaj zginął. Może ubiorę to w słowa inaczej, jeżeli któreś z was chce mnie urazić i napluć mi w twarz to niech zrobi to za mojego życia, bo tak w moim pojmowaniu spraw wygląda zapakowanie zwłok wojownika do torby i ciąganie ich po całym zamku, bez nawet zaklęć zapobiegających rozkładowi - powiedział, starając się wygłuszyć ze swojego tonu emocje, mimo że w pewien sposób bezczelność kapłana go raziła - ah i Gustavie, to jest wojna, a ta żywi się ofiarami. Skoro płacisz swoim najemnikom za pomoc, może faktycznie daj im odrobinę więcej zaufania... Czarodziej ma rację, myśleniem zajdziemy dalej niż barbarzyńskimi szarżami. I na koniec... Mój, nasz lord ryzykuje życie po drugiej stronie tych wrót. Jeżeli zapewnisz mnie, że tamci też będą robić wszystko, co w ich mocy żeby nie zrobić mu krzywdy, a ty weźmiesz na siebie odpowiedzialność jego śmierci gdybyśmy spóźnili się nawet kilka sekund... Te kilka sekund zaoszczędzone poprzez zabicie stojącego na drodze strażnika, to masz moje słowo że nikt na tym zamku nie zginie z mojej ręki.
Dyskusja urwała się niespodziewanymi komendami wyważenia drzwi, co skończyło się przyspieszoną ewakuacją z pobojowiska. Seth chciał przyjrzeć się dokładniej dziwnej aurze wydobywającej się z martwych, jednak nie było już na to czasu.

Alchemik był chyba najbardziej irytującym czymś, co spotkał cień kiedykolwiek na swojej drodze. W systemie pojmowania skrytobójcy toto zostało zakwalifikowane jako ‘pozbyć się jak najszybciej, zanim narobi kłopotów’. Nie pomagał wcale fakt, że mieli wrócić katakumbami z golemem w środku... Zaś dziwne przeczucie, że rudzielec jednak nie będzie w stanie uniknąć ciosu kamiennej pięści robił sytuację dość patologiczną wręcz. Tyle dobrego, że alchemik znał skrót którym mogli wyjść bez konieczności walki z pościgiem, no a przynajmniej tak mu się wydawało. Nagle cała drużyna zniknęła w zapadni lecąc w dół, na łeb i na szyję w nieznane. Kamienna posadzka pojawiła się szybciej, niż Seth się spodziewał. Wylądował z gracją robiąc krótkiego fikołka po kontakcie z podłogą w celu zmniejszenia impetu uderzenia. Bardziej martwił go stan tych zapuszkowanych w ciężkie zbroje, ale widać i ci jakoś sobie poradzili.
- Tsk, golem powiadacie? O ile mnie pamięć nie myli, cholerstwo jest odporne na magię, a i przy okazji na magiczny ogień... Nie mniej jednak dajcie mi minutkę na uzupełnienie sił, na wszelki wypadek gdyby czaiło się tam coś jeszcze - Powiedział cień otwierając zasobnik na zwoje. Około dwóch minut zajęło mu uzupełnienie swoich pokładów energii, to co znajdowało się wewnątrz skórzanej tuby było zwyczajną różdżką. W kontakcie z dłonią władającego magicznym ogniem ta rozbłysła srebrnym płomieniem, przekazując część ładunków ‘pasożytowi’.
- Tak, gdyby ktoś miał zbędne różdżki albo zwoje które mógłbym pozbawić mocy to wiecie gdzie mnie szukać, być może uratuje nam to życie.

Cała grupka zeszła w dół, gdzie czekał bez ruchu kamienny konstrukt. Kapłan, jako osoba która mogła dzierżyć miecz Kendricków dostał zrzutkę ekwipunku w celu możliwie jak najwyższego zwiększenia jego szans przeżycia.
- Postaram się was osłaniać i zająć go na chwilę, z góry jednak mówię że długo tak pewnie nie wytrzymam - mruknął cień pozwalając, by mrok otoczył jego ciało rozmywając je i utrudniając trafienie.

Po tym już, jak cała grupa dopadła do konstrukta Seth jako jedyny nie atakował. Wiedział doskonale, że golemowi nie da się podciąć żył ani ścięgien, musiał myśleć abstrakcyjnie. Chcąc dać elfowi chwilę na celne trafienie i mając nadzieję, że stwórca golema podczas tworzenia go nie przewidział opcji drapania się konstrukta po plecach, wskoczył na nie łapiąc się z całych sił okolic jego szyi. Doskonale zdawał sobie sprawę, że głowy to on mu nie wyrwie, ale miał na celu dwie rzeczy. Po pierwsze odwrócić uwagę pozostałych (biorąc fakt, że on osłonięty cieniem miał większe szanse zostania nie trafionym), co zaargumentował na golemie wylaniem mu na głowę ostatniej pozostałej mu buteleczki z kwasem. Po drugie chciał wykorzystać swoją pozycję do przeszkadzania konstruktowi, gdyby jego dywersja się nie udała i kupa gruzu zajęła się atakowaniem pozostałych, mocnymi szarpnięciami Seth chciał jak najbardziej zaburzać jego równowagę podczas uderzeń, dając jakieś szanse pozostałym.
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline  
Stary 16-05-2012, 19:37   #82
 
Glyswen's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodze
Powietrze brutalnie targało obskurny kapelusz Filuta, gdy ten skąpany w nieprzeniknionym mroku, nieuchronnie mknął w dół szybu.
Szklane buteleczki niczym podniecone bachory, piszczały radośnie, ukryte gdzieś w czeluściach łachów czarodzieja. Przykurcz zaklną w myślach, obawiając się, że zawartość miksturek zaleje mu portki i nie daj bóg-kutasa.
Słyszał wszak straszliwe historie o usychających korzeniach, które wskutek „przypadkowego” kontaktu z flakonikiem eliksiru, nigdy już nie miały odzyskać swej dawnej sprawności.

Tja… Magowie i ich nieskrępowana wyobraźnia.

Nagle powietrze przerzedziło się, a ciemnośc spokorniała.
Filut czekał tylko na ten moment.
Tuż przed samym upadkiem, wykonał zwinny ruch, koziołkując po lodowato-zimnej posadzce.
Zdyszany przysiadł na pobliskim sarkofagu, z ulgą stwierdzając, że znajduje się w tej samej kaplicy z której ledwo kilka kwadransów temu, wyszedł na dziedziniec. Gdy w końcu złapał oddech, zwrócił swą buraczaną twarz w głąb sali.
Z nieskrywaną złośliwością przyglądał się opancerzonym towarzyszom, którzy z gracją żółwia, wili się pokracznie przy ziemi.
„Dupy ze stali” – pomyślał, po czym z sobie znanego powodu, buchnął piskliwym śmiechem.

Euforia nie trwała jednak długo, albowiem coś zaszeleściło metalicznie w portkach czarodzieja.

Cały blady, gwałtownie znieruchomiał.

Drżącą ręką sięgnął pod płaszcz, po czym wyciągnął zeń stalowe pudełeczko – te same, które nosił przy sobie pokręcony alchemik i które co warto tu nadmienić, nasz karzełek miał gdzieś sprytnie podłożyć w roli niepozornej pułapki. Ehm… No tak. Miał. Filut ma wiele słabości, a jedną z nich jest kolekcjonowanie „przydatnych” rzeczy. I tak pod płaszczem łotrzyka, do prywatnej kolekcji dołączyło jeszcze kilka eliksirków z komnat alchemika…

Pułapka zaczynała groźnie tykać, mogąc w każdej chwili eksplodować.
Przykurcz nie ociągał się. Cały spocony, uniósł delikatne pudełeczko, desperacko szukając wyłącznika. W końcu po kilku minutach grozy, dezaktywował urządzenie.
Po raz kolejny odetchnął z ulgą.
-No to z górki tera... Chociaż... Hm... Żeśmy ten tego... Golema w tych podziemi ostawili, nie?
W odpowiedzi usłyszał jednak lakoniczne:
-Będziemy walczyć

***

Krocząc niepewnie wśród nieprzyjemnej ciemności, czarodziej począł rozważać naturę i przeznaczenie plugawej aury, piętnującej podziemia Caer Calidyrru. W końcu uległ swej ciekawskiej naturze i skupił całą uwagę na mocy wypełniającej korytarze katakumb.

***

Filut i Coen Dumpellstur stali na uboczu podziwiając spektakularny taniec mieczy, jakim niewątpliwie była walka z golemem.
Obaj z rożnych względów nie brali bezpośredniego udziału w walce. Jeden cierpiał na fizyczne, a drugi na psychiczne dolegliwości, toteż wyznaczono im zaszczytne zadanie ochraniania tyłów.

-Spójrz no tylko. – Przykurcz wskazał placem szarżującego kapłana. – Ma w sobie więcej wigoru, aniżeli jaki niewyżyty młodzik… Pewno to, dlatego panny tak wzdychają do elfów. Ale wiecie co panie chemik? Coś mi się zdaje, że łoni kutasy mniejsze mają. Jak myślicie?


-------------
Przeszukiwanie pokoju alchemika
Rzut na refleks


Rzucone zaklęcia:
-wykrycie magii
 

Ostatnio edytowane przez Glyswen : 17-05-2012 o 18:40.
Glyswen jest offline  
Stary 17-05-2012, 12:55   #83
 
homeosapiens's Avatar
 
Reputacja: 1 homeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetny
O ile Bael wolał zbywać głupie wypowiedzi milczeniem, o tyle Randal nie zwykł tego robić. Gustav bardzo się mylił mówiąc takie rzeczy i doradzając zostawienie ciała elfki samemu sobie...

-Tak. Poniżamy ją zabierając ją stąd. A czy nie czuła by się poniżona, gdyby ktoś wykorzystywał jej zwłoki do niecnych celów? Z dziewięciu szkół magii nekromancja to chyba najgorsze co mogło by ją spotkać, myslę, że gorsze niż sama śmierć. Zastanów się zanim skrytykujesz.

Chwilę później Baelraheal zapytał maga o sytuację, którą widział przed chwilą. Dusze wychodzące z ciał i znikające pod ziemią. Widział już takie rzeczy, ale czarów i rytuałów, które działały w ten sposób było multum. Nie mógł powiedzieć nic konkretnego, gdyż nie widział tego na własne oczyCzarodziej zamyslił sie głeboko nad przedstawioną mu przez Baela sytuacją. Po chwili rzekł:
-Wiele nie dodam wnioskując z samego twojego opisu. Na pewno powiem ci jednak, że choć zaklęcie ma prymitywną i prosta formę, może być mimo wszystko bardzo potężne...

Po drodze w stronę kamiennej kreatury Randala naszło przeczucie, że może czegoś nie zauważył, pominął w ostatniej sali lochów Caer Caldyrr. Przeszukał zatem ją ponownie.

Co za głupota, przecież tutaj już szukalismy.

Przymknij się, dobrze?

Ale jaki to ma sens?

Nie wszystko musi zawsze mieć sens - czasem liczy się instynkt.

Po przeszukaniu rzeczonego pomieszczenia Randal poszedł wraz z resztą grupy. Golem był tam, gdzie go zostawili.

Czarodziej przed walką miał zamiar pomóc sojousznikom gdyż w trakcie samej walki już nie wiele mógł uczynić.

Z tego co Randal rozumiał, główną siłą uderzeniową miał być Kapłan z Mieczem Zjednoczenia. Salarin mógł również walczyć sztyletem Filuta, ale nie miał już przy sobie większości swojego ochronnego ekwipunku. Gustava oręż od zawsze był wystarczająco potężny, by móc zrobić krzywdę monstrum, więc on również miał wziąć udział w walce. Czarodziej najpierw dorzucił swoje trzy grosze.

-Opprimere Taurus!

Salarin najwidoczniej nie przejął się dotykiem zimnej ręki czarodzieja. Poczuł jednak w swoich mięśniach nową siłę.

-Cattus Gratia!

Bael za dotykiem ręki elfiego maga poczuł się znacznie zręczniejszy.

Już nie wiele przed rozpoczęciem walki czarodziej rzekł.

-Salarinie, obawiając się o twoje bezpieczeństwo mam dla Ciebie jeszcze jeden czar. Z nim na sobie możesz atakować bez większych obaw. Magna Astra!

Salarin, ku swemu własnemu zdziwieniu zniknął.

-Do boju, ten czar nie trwa wiecznie!

I ostatnia i jednoczesnie najważniejsza sprawa.

-Tempore!

Aura zaklęcia objęła wszystkich członków drużyny łącznie z alchemikiem.

-Mam nadzieję, że to wystarczy... Gustavie, Salarinie i przede wszystkim Baelu - w was cała nadzieja!

***

Czarodziej tymczasem stanął obok Filuta i Coena Dumpellstura - królewskiego alchemika. Tam, na placu boju, przeciwko niepodatnemu na magię golemowi znaczył nie wiele więcej niż wieśniak - mięso armatnie. Cóż, mógł tylko patrzeć.

-Hmm, kwestia przyrodzenia jest dość losowa. Aczkolwiek wydaje mi się, że jest to sprzężone ze wzrostem i masą ciała - co do przeciętnej wartości oczywiście - nie indywidualnej.

Ria spojrzała sie na Filuta, który był znacznie niższy nawet od Randala.

Hm, nie wróży to najlepiej.

-Pewnie masz rację.

Czarodziej rzekł jakby sam do siebie.


Rzucone czary:

Siła byka, (+4 siły Salarin)

Gracja kota(+4 zręczności Barlraheal),

Większa niewidzialność(Salarin),

Przyspieszenie(wszyscy).
 

Ostatnio edytowane przez homeosapiens : 17-05-2012 o 13:02.
homeosapiens jest offline  
Stary 18-05-2012, 10:50   #84
 
Bronthion's Avatar
 
Reputacja: 1 Bronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodze
Ze wszystkich sił starał się trzymać język na wodzy widząc zachowanie Gustava, dostrzegł jego zeszklone spojrzenie i uśmiechnął się kpiąco. „To ma być nasz przywódca? Niemal płaczący po tym jak obroniliśmy się przed tymi, którzy chcieli nas zabić i nawet zabili jedną z nas?

- Gustavie –powiedział zimnym tonem- Ci ludzie nie zawahaliby się uśmiercić kogokolwiek z nas, łącznie z Tobą. Jeśliby nas schwytali to Ci wspaniali straznicy zgotowaliby nam tortury, łamanie kołem, ćwiartowanie i inne wymysły gęsto wypełniające głowę lokalnego kata. –przeniósł spojrzenie na zabójcę- posłuchaj swojego druha, mądrze prawi.

Ewentualna kontynuacja rozmowy została szybko przerwane przez zasłyszane za drzwiami komendy. Poszedł razem z innymi rozmyślając w drodze o tym co mówiła Cynthia i o dziwnym śnie jaki go nawiedził. Jego twarzy wykrzywiła się w smutnym grymasie rozczarowania. W zasadzie to nie wiedział wiele o Lairiel, nie starał się do tej pory poznać jej w jakiś szczególny sposób. Dopiero jakby sen naprowadził jego zbłądzone kroki na odpowiednią ścieżkę, miał pewne plany które jednak nie mogły się już spełnić. Nie zasłużyła na los jaki ją spotkał, na wspomnienie jej ładnej buźki zalanej krwią zgrzytnął zębami i poczuł się przez moment podobnie jak wtedy gdy walczył ze strażnikami. Miał tego dosyć. Miał dosyć oglądania śmierci towarzyszy, w jednej chwili przeszłość stanęła mu przed oczami. „Może byłem zbyt miękki w czasie mojego życia? Może byłem zbyt słaby? Może byłem zbyt dziecinny? Muszę to zmienić i zrobię to, muszę stać się silniejszy.”. Wypowiadając te słowa i podejmując tą właśnie decyzję nie wiedział jeszcze jak bardzo wpłynie to na jego przyszłe życie.

Alchemik może i byłby irytujący dla Salarina jeśli ten przejmowałby się jego zachowaniem. W tej chwili miał w głębokim poważaniu takie rzeczy. Mieli go po prostu zabrać z zamku, a czy byłby idiotycznym przebierańcem czy jaśnie księżniczką nie miało żadnego znaczenia. No może poza faktem, że na księżniczce można by było oko zawiesić. Jego osoba to jedno, ale pomysły jakim musiała poddać się grupa to drugie. Nie kwestionował jego obycia na zamku bo nie mógł tego zrobić, ale po kimś takim nie spodziewał się że wszystko pójdzie gładko. Nie pomylił się.

Poleciał na dół razem z innymi niczym ciężki kamień rzucony w przepaść. Przypadek sprawił, że obrócił się na tyle by przy lądowaniu uniknąć sterczącej płyty, która jak nic wbiłaby mu się w żebra. Popatrzył na alchemika z mieszanką niedowierzania i nienawiści. Po chwili kiedy padł pomysł walki z golemem zgodził się po chwili zastanowienia na plan drużyny.

Oddał Baelowi przedmioty jakich ten potrzebował. Wiedział dobrze, że rapier nie uczyni krzywdy golemowi, miecz zjednoczenia był ich główną bronią i należało wesprzeć tego kto go dzierżył.
- Nie daj się zabić, miecz pozwoli Ci go zranić, ale Twoje ciało jest nadal takie jakie było.

Spojrzał po twarzach obecnych w pobliżu zastanawiając się co ma zrobić. Nie zamierzał stać w miejscu i czekać aż ktoś inny wygra za niego walkę, to nie było w jego stylu. Z pomocą przyszedł mu Filut, który posiadał broń jaką wcześniej Salarin zabrał z lochów. Piesniarz przyjrzał się niewielkiemu sztyletowi przez chwilę lecz nie stracił zapału. Oddał tarczę kapłanowi lecz sam nie pozostał bez ochrony. Dotknął swojego lewego ramienia wymawiając przy tym formułę zaklęcia, po sekundzie przy jego boku pojawiła się świetlista tarcza mocy. Uśmiechnął się do siebie i spojrzał w stronę kamiennego kolosa. Nim zaczęła się walka podszedł do niego Randal, Salarin skinieniem głowy podziękował czarodziejowi czując w mięśniach więcej mocy, niewidzialność także była bardzo przydatna.

Pokiwał głową z uznaniem na widok Setha, który wskoczył na golema. Bael z mieczem zjednoczenia także radził sobie doskonale. Salarin nie mógł zostać w tyle. Pod osłoną magii przeszedł niezauważony w pobliże golema, chwycił oburącz [Rzut w kostnicy:39] rękojeść sztyletu i z całej siły[Rzut w kostnicy:19] wbił je w kamień po samą rękojeść. Naprężył wzmocnione magią mięśnie i przeciągnął ostrze w dół z bojowym okrzykiem. Wyrwał broń z grymasem wysiłku na twarzy i zaatakował ponownie[Rzut w kostnicy: 27] niczym rozjuszony wąż. Klinga wgryzła się [Rzut w kostnicy: 10] w kamień zostawiając kolejny ślad na prawej nodze konstrukta.

Ciosy wyprowadzane w tak twardy cel były bardzo dużym obciążeniem dla nawet napędzanych magią mięśni. Kiedy Salarin chciał wyprowadził trzeci atak po prostu zabrakło mu siły, a czubek ostrza po prostu odbił się [Rzut w kostnicy: 16] od golema. Rzucił szybkie spojrzenie na Setha i Baela mając nadzieję, że dokończą dzieła kiedy on będzie łapał oddech.

- Jeszcze, jeszcze, jeszcze! Zniszczmy go! –krzyknął celując w przeciwnika czubkiem broni-

---
Zaklęcia:
Tarcza (+4KP)

Atuty:
Uniki (+1KP)

Rzuty:

Refleks przy spadaniu

Potwierdzenie krytyka
 
__________________
"Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy."

Afrykańskie przysłowie
Bronthion jest offline  
Stary 18-05-2012, 11:04   #85
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Pochylony nad Lairiel Gwardzista Boga jedynie splunął na tyradę Gustava, wykrzywił wargi nie ukrywając co o niej myśli.
- Dla was "Baelrahealu", mości rycerzu - warknął. Milczeniem zbył również słowa aż nazbyt gadatliwego skrytobójcy, który najwidoczniej uwielbiał dźwięk swego głosu, sądząc po słowotoku.

Nie komentował bo i nie było po co. Jeśli Gustav i Seth nie pamiętali że żyją w świecie w którym zaklęcia nekromantyczne były dostępne dla praktycznie każdego posługującego się magią, to była to ich sprawa. Kapłan bał się nie tyle poniżenia ciała zabieraniem go z przeklętego zamku, co desekracji i gorszych jeszcze rzeczy które mogły Lairiel spotkać gdyby je pozostawili. Jeśli ceną za to że uratuje dziewczynę miało być że inni spoglądać będą na niego spode łba, z chęcią był gotów ją zapłacić.

Nagle zamarł. Zielonkawy opar wydobywający się z ciał zabitych stanowił potwierdzenie jego najgorszych lęków, a to co sobie przypomniał o magii nekromancji sprawiło że zadrżał. W tym miejscu wszystko było możliwe. W końcu, nie co dzień widzi się wypływające z ciał dusze, nieprawdaż?
- Niech to demony! - krzyknął i uderzył z wściekłością w kamień, aż iskry poszły.

Z zabranym mimo wszystko ciałem Lairiel dogonili resztę grupy. Baelraheal z miejsca opisał Randalowi “aurę” i swoje przypuszczenia - o prymitywności zaklęcia, o jego niewielkiej mocy, również o tym że wizualna manifestacja astralnego ciała była tak naprawdę duszą Lairiel.

Poza wypatrywaniem pułapek czy zasadzki Baelraheal nie zwracał uwagi na piękno otoczenia, zatopiony w ponurych myślach.
"Znajdziemy tego ... alchemika i wydobędziemy go stąd a jutro tu powrócę" - gorycz paliła go - wiedział że taka "okazja" jak pożar zamku i bratobójcza walka nie powtórzy się, niezależnie od tego kto wygra. Tarł bliznę na piersi, zastanawiając się czy tu właśnie zakończy życie, zgodnie z przepowiednią Lady Aerlinniel. Szedł z mieczem w dłoni, pilnując wejść, przez które spaść mogli na nich kolejni strażnicy. Na szczęście chociaż do momentu odnalezienia alchemika nie natknęli się na przeciwników.

Rozmowę z alchemikiem pozostawił innym, nadal pilnując drogi odwrotu i tylko okazjonalnie przyglądając się uczonemu. Skulił się oczekując łuków elektryczności czy innego diabelstwa z porzuconego przez rudzielca pudełka, pokręcił głową gdy ulga rozlała się wokoło na widok tego że przynajmniej z tym alchemik do końca nie skrewił. Ale znowu powstrzymał się od mielenia ozorem, nie był od tego by opieprzać nieszczęśnika. Był od tego by utrzymać go przy życiu.

Nie dziwił się, mimo wszystko, Gustavowi, gdy ten wybrał ... w pewien sposób bardziej ryzykowną drogę ucieczki z zamku. Rozumiał jego zastrzeżenia a i swą wściekłość trzymał w ryzach, bowiem jedyną winą gwardzistów było że wykonywali to do czego zostali zobligowani służbą. I masakrować ich nie miał ochoty. Co nie znaczyło że droga ewakuacji mu się podobała.

Miał rację.

Lądowanie było twarde. Objuczony i obładowany bronią Baelraheal nijak nie mógł przekręcić się w powietrzu i zamortyzować upadku. Przygrzmocił bokiem w posadzkę aż mu zęby zazgrzytały i oddech zamarł, a noga i ręka zdrętwiały. A już trzeba było się odtoczyć by następnej spadającej osoby uniknąć! To i wcześniejsze poparzenia nie poprawiały mu humoru.

Chyba nie on jeden miał ochotę przykopać alchemikowi w dupę...

Początkowo niechętny był pomysłowi walki z golemem, bowiem nie czuł wewnętrznej potrzeby wyrzynania w pień wszystkiego co się rusza i na drzewo nie ucieka, a i sam golem mógł być znakomitą przeszkodą dla pościgu, jeśli sami przemknęliby obok niego bez wdawania się w walkę. Ale w końcu przekonał go argument że nie przeszukali lochów jak należy. Może tu właśnie znajduje się źródło zaklęcia które przyciągnęło duszę Lairiel ... i strażników, rzecz jasna, jak pospiesznie się napomniał. A chaotyczna aura, sprawdzana zaklęciem wykrycia nagromadzenia Splotu, nie straciła na sile, mimo częściowego rozwiania się dymu, i nadal zagrażała im wszystkim, a zwłaszcza śmiałkom którzy wyszliby spoza ochrony zapewnianej przez Krąg, o której ciągle przypominał. Przeszukiwać lochy musieli albo wszyscy, albo nikt.

- Walczymy - zdecydował wreszcie, choć dreszcz nim wstrząsnął gdy wspomniał - i ujrzał - masywny konstrukt. Ale i oni nie byli pozbawieni szans. Poprosił Salarina o użyczenie tarczy i rękawic, ustalił z nim, Sethem i Randalem co czynić potrzeba, rany wyleczył.

Pieśniarz oddał bez chwili wahania swoje przedmioty. Wiedział dobrze, że jego broń nie uczyni krzywdy golemowi, miecz zjednoczenia był ich główną bronią i należało wesprzeć tego kto go dzierżył.
- Nie daj się zabić, miecz pozwoli Ci go zranić, ale Twoje ciało jest nadal takie jakie było.

Kapłan pochylił głowę przed towarzyszami.
- Dziękuję, naprawdę doceniam Waszą pomoc.

Poprzestał na tym, nic więcej nie mógł z siebie wydusić. Całej jego siły woli wymagało by powstrzymać drżenie na widok dwukrotnie wyższej od niego statuy czekającej nieruchomo w mroku sali z cierpliwością głazu. I tak samo odporną.



Przez chwilę spoglądał na Miecz Zjednoczenia w dłoni, zbierając każdą odrobinę odwagi. Na co przyszło synowi piekarza z Evermeet! To zadanie dla herosów, bohaterów z legend, nie dla zwykłego kapłana!

- Ojcze Elfów, w swej łaskawości ześlij Twemu synowi siłę,
by chronił nasze życia, naszą drogę, naszą wolność…

Powtarzał niemal bezwiednie słowa modlitwy odkładając broń i plecak i zbrojąc się do walki. Naramienniki, rękawice … wreszcie hełm. Skorupa ograniczać będzie widoczność, ale wolał mieć na głowie kawał odpornego, wyprofilowanego żelastwa zamiast delikatnej, kolczej plecionki. Tarcza uniosła się w powietrze przed nim.

- … Chociaż przemoc to ostateczność,
Nie zapomnimy biegłości w walce którą nam wpoiłeś...

Odetchnął głęboko zakładając hełm. Po raz ostatni prześliznął się spojrzeniem po kolosie szukając słabości. Tyle że nie było tam żadnych żył z których wytoczyć można było krew, żadnego bólu też kamień nie odczuwał, połamać się go również nie da.

- … Corellonie, w swej łaskawości ześlij Twym dzieciom zwycięstwo.

Przerwał na chwilę, gdy cały strach naraz pierzchnął.
- Ojcze mój, użycz mi sojusznika w walce - poprosił dotykając medalionu i jarzący się światłem niebiański pies pojawił się u jego boku.



- Ojcze Elfów, udziel mi swej boskiej mocy - poprosił raz jeszcze i z trudem stłumił euforię gdy odrobina łaski bóstwa wlała się w jego ciało. Tylko odrobina, ale i tak jego mięśnie naraz zdawały mu się twarde jak żelazo i zdolne przenosić góry. Wyszczerzył zęby i stłumił rosnący w gardle ryk triumfu. Skinął głową Randalowi, dając znak by ten użył swojego zaklęcia.

Baelraheal zacisnął dłonie na rękojeści Miecza Zjednoczenia i ruszył na istotę. Szybko ale bez odsłaniania się, a posłuszny jego rozkazowi pies zatoczył łuk by rzucić się z boku na golema, ze wściekłym warkotem i zgrzytem pazurów po kamieniu! Kolos, czekający do tej pory z cierpliwością skały, poruszył się dopiero gdy walcząca trójka wypadła z korytarza.

Czy to dlatego nadmiar wspomagających zaklęć sprawił że Baelraheal źle ocenił odległość, czy może jednak aura niezwyciężoności otaczająca konstrukt na chwilę sparaliżowała Gwardzistę Boga, pierwsze cięcie zadźwięczało nieszkodliwie na ramieniu golema aż drżenie przebiegło ciało elfa. Ale w tym momencie niebiański przybysz skoczył z boku na kolosa i zgrzytnął zębami po jego nodze, a Baelraheal zacisnął dłonie na rękojeści, wiedząc że nie może sobie pozwolić na słabość. I rąbnął w nogę konstruktu śpiewającym mieczem, wkładając w cios całą siłę i zimną wściekłość, nie opuszczającą go od momentu śmierci Lairiel. Znakomite ostrze wgryzło się w udo niczym siekiera w miękkie drewno, kapłan wyrwał je i z powracającą pewnością siebie uderzył jeszcze raz, tym razem wyżej, między młócącymi ramionami olbrzyma. I …

Zamarł, nie wierząc własnym oczom gdy dźwięcząca przy takiej szybkości klinga przeszła przez kamień niczym przez masło. Miecz Zjednoczenia po raz kolejny potwierdził jak potężną jest bronią, jakby chcąc wynagrodzić Gwardziście Boga pierwszy, nieudany cios. Jarzące się do tej pory ślepia golema ściemniały, a głowa z leniwą powolnością ześliznęła się z ramion i rąbnęła o podłogę niczym głaz, roztrzaskując kamienne płyty. A konstrukt ciągle stał! I zamierzał się właśnie do ciosu. Baelraheal przywołał magiczną, ożywioną tarczę.
- Za to, co zaraz otrzymamy … - zaczął "modlitwę" i zacisnął zęby.

Jednak atakowany z każdej strony golem na tyle nieskładnie wymachiwał ramionami że nie trafił żadnego z otaczających go z każdej strony przeciwników, choć powietrze szumiało pod siłą ciosów. Korzystając z otwarcia w obronie Baelraheal uderzył z góry prosto w korpus, rozdzierając kamień głębokim cięciem a skumulowane obrażenia na tyle zakłóciły jedność magii i struktury konstruktu że błyszczące runy zgasły nagle, podobnie jak oczy w ściętej wcześnie głowie. Z hukiem lawiny walących się na podłogę głazów, okaleczone cielsko konstruktu runęło na kamienne płyty, aż pęknięcia w nich rozeszły się w każdą stronę. Samo zaś ciało rozpadło się na cztery, mniej więcej równe kawały. Przez chwilę różne okruchy odbijały się jeszcze od ścian, nim zapadła cisza przerywana jedynie dyszeniem walczących i warkotem niebiańskiego stworzenia.

-=-=-=-=-

Działające czary Baelraheala:
Magiczny krąg przeciwko złu
Magiczna szata
Tarcza Wiary, większa
Przyzwanie potwora (I)
Boska moc

Użyte wcześniej czary:
Wykrycie magii
Leczenie lekkich zranień
Boska umiejętność (ze zwoju) *2

Rzuty:
http://kostnica.eu/roll/4fab7430e2859/
- test Czarostwa - “zielonkawa aura” - 33
http://kostnica.eu/roll/4fad871e6f9f2/
- test leczenia obrażeń Baelraheala - 11
http://kostnica.eu/roll/4fad88b878774/
- test wiedzy (tajemna - golemy) - 31

http://kostnica.eu/roll/4fb0c028d5022/
- pierwszy atak
http://kostnica.eu/roll/4fb0c0926f414/
- drugi atak (celny)
http://kostnica.eu/roll/4fb0c3a683a23/
- obrażenia z drugiego ataku
http://kostnica.eu/roll/4fb0c0a74e020/
- trzeci atak (celny, krytyk)
http://kostnica.eu/roll/4fb0c150f1fe1/
- potwierdzenie krytyka
http://kostnica.eu/roll/4fb0c3b1d9ad2/
- obrażenia z trzeciego ataku ( x2 )
http://kostnica.eu/roll/4fb60b263d483/
- uderzenie “kończące”
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 18-05-2012, 19:23   #86
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
- Mam no ja Ci nadzieję bracie, że kobity te nie kończą pod jego... no tym...-alchemik uderzył otwartą dłonią tuż nad łokciem wykonując gest, przez większość uznany za nieprzyzwoity.- Gindynbałem.- uśmiechnął się szeroko do Filuta.
Chociaż rudzielec nie podniósł głosu, jego słowa rozeszły się po pustej sali echem. Tym samym wyrywając stojących nad gruzami najemników z dziwnego, graniczącego z zaszokowaniem odrętwienia.

- Udało się...- mruknął pod nosem, jakby nie dowierzając Gustav. Rozejrzał się bez pospiechu po pustej sali. Droga na zewnątrz stała przed nimi otworem. Tak samo zresztą jak wejście do komnaty po prawej stronie - tej nie zdążyli przeszukać przy ostatniej wizycie w podziemiach Calidyrru.
- Wydostańmy się stąd jak najszybciej... Nim ten dym nas zdusi.
Nim rycerz zdążył skryć miecz w pochwie, w salę uderzył silny wstrząs. Drobinki pyłu, jak i większe, kamienne grudy posypały się ze stropu. Coen pisnął przy tym niczym panna z dobrego domu, której zbyt pewny siebie, wypity jegomość pokazał zawartość rozporka podczas popołudniowej przechadzki...
- Jakiego czorta żeście, tego no, obudzili ?-rzucił się w kierunku Filuta, biorąc w ramiona jego szyję i przyciskając do siebie. Gdyby pozostali najemnicy nie byli w tej chwili zajęci ustaniem na nogach, zapewne poczuli by niebywały respekt dla alchemika. Lub też dla jego nozdrzy, które od tego dnia śmiało można zwać było "nieporuszonymi".

Na twarze Bealraheala, Salarina i Setha [ stojących najbliżej kupki gruzu jaka została po golemie ] padł refleks błękitnego, magicznego światła. W pierwszej chwili rozbłysk niemal ich oślepił. Przesłaniając ramionami twarze i stopniowo przyzwyczajając oczy, ujrzeli w końcu magiczne symbole wyryte w kamieniu będącym chwile wcześniej ciałem golema. Stały się widoczne dopiero teraz, kiedy coś aktywowało zapieczętowane w nich zaklęcie.
- Na smoczy łeb !- wrzasnął nagle rycerz, wskazując na ściany w głębi sali. I na nich pojawiły się tętniące teraz błękitnym światłem symbole. Jednak dużo większe, pokrywające powierzchnię od podłogi aż po sklepienie.
Baelrahealowi jak i Randalowi szybko przyszła do głowy pewna myśl... Kręgi z całą pewnością miały wpisane w siebie zaklęcie przywołania. Co rozpoznać mogli po pojedynczych symbolach. Niestety - cała formuła zaklęcia wydawała się starsza niż dwadzieścia pokoleń elfów. Żaden z nich nie wiedział co ani w jakiej ilości za ułamek sekundy sięgnie po nich swymi łapskami z innego planu. Większe kręgi, w głębi sali zdawały się jednak działać powoli. W przeciwieństwie do swych mniejszych kopii na gruzach po golemie.
Jak bardzo przeklinać teraz mogli swoją naiwność ? Oczywistym wszak stało się, iż nie docenili technik obronnych Caer Calidyrr'u - wybudowanego nim jeszcze jakikolwiek elf postawił an wyspach Moonshae swoją stopę. Przez lud, o którym najstarsze kroniki mówią niewiele. Poczuli się pewnie w miejscu, które po dziś dzień określa się niezdobytą fortecą, posiadającą więcej tajemnic niż większość dworów Fearunu razem wziętych.

Cztery skalne grudy, które pozostały po golemie rozsypały się w jednej chwili na mniejsze kawałki. Zawirowały w powietrzu tuż przed trójką najemników niesione niewidzialną siłą, ostatecznie skupiając się w jedną, zbitą masę za sprawą magicznego, błękitnego światła.
Trzech mężczyzn niemal od razu zrozumiało, iż naprzeciwko nich zamiast ton gruzu stoją teraz cztery, gotowe do walki żywiołaki ziemi...

Nim któryś z najemników zdążył zareagować przybysze rzucili się do ataku z akompaniamentem trzaskania skał i burczeniem magicznej energii drzemiącej w ich ciałach.
Pierwszy ruszył w kierunku Salarina, wyrzucając w jego kierunku swoje obsiane stalagmitami ramię. Salarin otwierając szeroko oczy odskoczył niczym poparzony,
unikając druzgocącego ataku. Dzięki krótkiej chwili przerwy Salarin zorientował się w sytuacji, ponownie przystępując do walki na poziomie godziwym dla wojownika. Kolejny cios okazał się zbyt powolny by zaskoczyć elfa, który z niemałym wysiłkiem ugiął kolana pozwalając przejść
atakowi nad jego głową.
Z równą pieśniarzowi gracją z sytuacji wyszedł niemniej zaskoczony Baelraheal. Kapłan w ostatnim momencie dał susa w tył, obserwując jak ramię żywiołaka roztrzaskuje kamienne płyty w miejscu,
gdzie jeszcze przed chwilą stał. Drugi, równie silny cios uderzył w
szybującą w tym momencie przed twarzą elfa. Kiedy zrozumiał jak wielka siła tkwi w ramieniu kamiennego przybysza mina nieco mu zrzedła...
Bael musiał jednak szybko wziąć się w garść, gdyż kolejny żywiołak postanowił, iż przetestuje siłę swych ramion również na jego karku. Okazał się to jednak wybór niefortunny. Dwa, walczące tak blisko siebie kolosy wcale nie mają sprawy ułatwionej - cios zamiast w kapłana, uderzył w oparte na jego tarczy ramię drugiego z żywiołaków
krusząc je na drobne kawałki...
Salę przeszył naglę krzyk Kaisombry. Głośniejszy niż trzaski kamienia czy burczenie magicznych kręgów na ścianach. Cieniowi zabrakło szczęścia towarzyszy... Potężne, kamienne ramie uderzyło jego bok, tuż pod ręką trzaskając kilka żeber.




----------
Żywiołak Ziemi
Duży

PW- 70
KP - 19
Wyt - 10
Ref - 1
Wola - 2
Redukcja obrażeń 10/+1
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 18-05-2012 o 19:36.
Mizuki jest offline  
Stary 18-05-2012, 20:46   #87
 
Bronthion's Avatar
 
Reputacja: 1 Bronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodze
Poradzili sobie z golemem w iście koncertowym stylu. Nie było jednak czasu by być dumnym ze zwycięstwa. Niemal od razu całe pomieszczenie zapulsowało od magii i rozbłysło oślepiającym błękitnym światłem. Pieśniarz zasłonił oczy nie mogąc znieść tej jasności

- Co jest do…

Kiedy otworzył oczy i dostrzegł wszechobecne symbole poczuł dziwny ścisk w żołądku. Nie potrafił rozpoznać znaczenia zaklęcia, może gdyby uczęszczał do akademii magii częściej niż do klasycznej wojskowej mógłby wiedzieć więcej. Nie trzeba jednak było być magiem by być pewnym, że nie wróży to nic dobrego i prawdopodobnie zaraz coś się wydarzy. Zamrugał kiedy gruz w jednej chwili zamienił się w wielkiego skalnego potwora. Nie zdążył nawet o niczym pomyśleć – żywiołak zaatakował od razu. Jedyne czego Salarin w tej chwil używał był instynkt.

Potężne uderzenie potwora, które przeszło nad głową elfa wywołało podmuch, który zapewne strąciłby zastawę stołu bez żadnego problemu. To zdecydowanie nie były żarty. Musieli skupić się na tych samych przeciwnikach by pozbyć się ich jak najszybciej. Krzyk zabójcy tylko go w tym upewnił.

- Zróbcie coś z tymi po lewej! –zawołał do reszty doskakując do żywiołaka stojącego naprzeciwko-

Zaatakował trzy razy praktycznie to samo miejsce, uderzył tam gdzie na ludzie oko mogło być kolano. Kamienny potwór pomimo swojej postury w tych miejscach miał całkiem cienkie kończyny w porównaniu do reszty ciała. Ostrze sztyletu bardzo dobrze spisywało się w przebijaniu twardych powierzchni co zdążył już wypróbować.

- Zaatakujmy wspólnie tych samych! –krzyknął do wszystkich zmieniając ciężar ciała na drugą nogę przyjmując defensywną postawę.

Serce waliło mu jak szalone, z każdej strony mógł spaść druzgocący atak. To starcie z pewnością będzie dla nich wszystkich testem, wyjątkowo trudnym testem.

---
Atuty:
- Uniki - na żywiołaka nr 1

Rzuty:
- Atak 1 [Rzut w kostnicy: 24]
- Atak 2[Rzut w kostnicy: 32]
- Atak 3[Rzut w kostnicy:23]

- Obrażenia 1 [Rzut w kostnicy: 9]
- Obrażenia 2[Rzut w kostnicy: 10]
- Obrażenia 3[Rzut w kostnicy: 10]
 
__________________
"Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy."

Afrykańskie przysłowie

Ostatnio edytowane przez Bronthion : 18-05-2012 o 20:55.
Bronthion jest offline  
Stary 18-05-2012, 21:40   #88
 
homeosapiens's Avatar
 
Reputacja: 1 homeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetny
Czarodziej nie mógł w pierwszej chwili robić nic innego, niż wpatrywać się w magiczne kręgi. Patrzył, łączył fakty, to, czego ie nauczył w ciągu całego swojego długiego życia.

-Filut, te magiczne kręgi - one za chwile coś przywołają. Zniszcz je. Rozbrój, cokolwiek!

W wypowiedzi czarodzieja zostało zawarte wszystko, co zauważył. Sploty podszkoły przywoływania były aż na zbyt widoczne dla jego wyczulonych oczu. Randal wiedział, że Filut i Bael mogli również to zauważyć, ale wolał nie ryzykować, że ich uwaga będzie w tym momencie gdzie indziej.

Sam w tym momencie nie miał przygotowanych żadnych czarów rozpraszających magię, ani też nie znał się na rozbrajaniu lub niszczeniu czegokolwiek bez takich czarów. czarował - tym się zajmował. Nie znał się za bardzo na niczym więcej, prócz tego. Być może wiedział dużo rzeczy, ale nie przekładało się to za bardzo na praktyczne umiejętności.

I co teraz? Te kawałki gruzu nie są niewrazliwe na magię?

Nie są.

Więc co? Pioruny? Ogłuszające fale dźwiękowe?

Nie. to wszystko trafiło by również naszych sojuszników.

Więc?

Dziki śmiech.

Myslisz, że zadziała?

Powinno. Jak nie, to mamy dzisiaj dużego pecha.

Czarodziej zebrał się w sobie, skupił. To zaklęcie nie mogło zawieść jeszcze raz. Nie było na to czasu - nie wiadomo było do czego służą te kręgi - co przywołują...

-Facetiae.

Czar miał za zamiar tak jak wcześniej ze strażnikiem - rzucić oponenta na ziemię w dzikich wybuchach śmiechu. Randal miał wielka nadzieję, że tym razem się uda...

Udało się. Bestia padła na ziemie pomimo tego, że była stworem z innego świata i humor nie tłumaczy się za dobrze. Wszyscy mogli zobaczyć, jak pierwszy żywiołak od lewej poda na ziemię.

Szansa na niepowodzenie tutaj była dużo większa.

Wyczerpałem limit porażek. Więcej nie zniose.

Rzucone czary:
Dziki śmiech
rzut na wole niezdany:15
Kostnica
 

Ostatnio edytowane przez homeosapiens : 19-05-2012 o 10:03.
homeosapiens jest offline  
Stary 18-05-2012, 23:06   #89
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
Seth na magii znał się pokrótce, niestety nie na tyle dobrze by zidentyfikować magiczne kręgi. Jedyne, co kołatało mu się po głowie to że magiczne kręgi mogły coś przywołać. Kilka następnych sekund zleciało mu stanowczo zbyt szybko, być może zagapił się w przywołanie kamiennych bestii, przez to też musiał zapomnieć się ukryć w całunie cieni co robił zazwyczaj przez większością starć. Cała drużyna błyskawicznie została zepchnięta do defensywy, jeden z golemopodobnych stworów zaatakował także i cienia, który okazał się być zbyt wolnym dla jego pięści. Tym, co go jednak zdziwiło była zaskakująca umiejętność przywołańców do ignorowania ukrycia dawanego mu przez otaczające go cienie. Seth poczuł jak pęka kilka z jego żeber, co podsumował odruchowym krzyknięciem odbijającym się echem po ścianach pomieszczenia. Odskoczył w tył spoglądając na swój bok... No nie wyglądało to za dobrze. Pełno krwi, kawałek odsłoniętej kości, prawdopodobnie złamanie otwarte.

- Szlag... - Syknął pod nosem, ale nie z takich tarapatów już wychodził. Teraz chciał się już upewnić, że błąd z wcześniej się nie powtórzy. Seth pozwolił otoczyć się całunem otaczających go cieni, jego sylwetka ponownie rozmazała się w przenikających tu i ówdzie ciemnych smugach. Cień rzucił się do tyłu odskakując od masywnych łap żywiołaka, kątem oka dostrzegł Salarina napierającego na kolejnego stwora swoim sztyletem. Ten krzyknął coś o wspólnym atakowaniu każdego z nich. Spojrzał ponownie na swój bok, ten w akompaniamencie cichego syku zaczął się powoli goić, co musiało być nie lada widokiem. Regeneracja była jednym z efektów ubocznych czasu spędzonego u Tethyrskich magów, ci mówili że to Plan Cienia tak wpłynął na ciało młodego jeszcze skrytobójcy. Jednak to nie był czas na wspomnienia.
- Salarin, kucnij! - Krzyknął wystawiając przed siebie dłoń, ta zajęła się czarno-srebrnymi płomieniami, Seth zaś cisnął nimi z całych sił w adwersarza nadszarpniętego przez elfiego tancerza. Srebrna smuga rozświetliła na moment pomieszczenie roztrzaskując się na ciele pseudogolema. Ten nie miał najmniejszych szans na unik, co więcej potknął się o własne nogi prawie się przewracając, to jednak było już bez znaczenia.

- Giń, sukinsynu... - Podsumował pod nosem widząc, jak ognista smuga eksploduje rozrywając cielsko żywiołaka na kawałki.
- Jeden mniej, niech ktoś dobije tego od kapłana - powiedział, chociaż w chwili obecnej brzmiało to trochę jak komenda. Sethowi puściły nerwy przez te uszkodzone żebra, wiedział że za góra pięć minut będzie jak nowo narodzony, ale nie oznaczało to że nie czuł bólu. Tym razem postanowił zabezpieczyć się przed takim rozwojem spraw, całkowicie rozmywając się w cieniu i znikając z oczu tak przywołańcom, jak i pozostałym członkom drużyny.
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline  
Stary 19-05-2012, 00:23   #90
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Baelraheal przyklęknął na jedno kolano, a w zasadzie słabo na nie opadł, wspierając się na mieczu. Nie czuł żadnego triumfu czy poczucia niezwyciężoności, na to chyba było jeszcze za wcześnie. Zamiast tego ulga wywracała mu wnętrzności i prawą dłonią musiał złapać lewą i zamkniętą w niej rękojeść, by nie wywrócić się jak długi. Nie czuł jak pot ścieka mu po twarzy, a rozcięcie na brodzie wyryte jakimś okruchem piecze.
- Ojcze mój, przyjmij dzięki za Twą pomoc i łaskawość ... - zaczął szeptać, ale zamarł gdy rozbłyski magicznego światła zaczęły się pojawiać, na przekór faktowi roztrzaskania magicznego strażnika.

- Randal?! - Baelraheal poderwał się na równe nogi - Co to za diabelstwo??!!

Miecz Zjednoczenia błysnął w powietrzu i zadźwięczał gdy kawały skały jeszcze przed chwilą stanowiące resztki ciała konstruktu zawirowały wokół siebie ... a kapłan przeklął przypominając sobie gdzie się znajdują. Wyszczerzył zęby.
- Do tyłu, wszy... - zaczął ale było już za późno.

Jakim cudem elf - doświadczony wojownik - został tak zaskoczony by jedynie rozpaczliwie unikać ciosów, Baelraheal nie wiedział, ale kilku następnych chwil nie pamiętał, uskakując przed jednym kamiennym ramieniem za drugim. Dopiero gdy nadmiernie pewne siebie żywiołaki zderzyły się - dotkliwie - znalazł szansę dla siebie a miecz zadźwięczał, jakby domagał się ... no, tego co żywiołaki mają zamiast krwi. A Gwardzista Boga przypomniał sobie co mu było wiadomo o tych stworzeniach. Niewiele, niestety. Pozostało robić to w czym Baelraheal był najlepszy.

Miecz zawył przecinając powietrze i kamień. Już pierwsze potężne oburęczne cięcie wyrąbało głęboką szczelinę w “biodrze” żywiołaka uszkodzonego przez towarzysza, w sekundę później następne rozrąbało nogę niżej, następny, powracający cios zadany ze skrętem bioder rozciął korpus koszmarnego przeciwnika. Ten z hurgotem rozsypał się na kawałki.
- Do wyjścia!!! - ryknął Baelraheal ponad trzaskiem kamienia i krzykami towarzyszy - Wycofujemy się walcząc!

Nie rzucał jeszcze do walki niebiańskiego psa, czekał na moment gdy stworzenie przyda się najbardziej i bez żalu będzie je można poświęcić. Kątem oka dostrzegł smugę ognia wymierzoną przez skrytobójcę w przeciwnika Salarina i drgnął gdy żywiołak roztrzaskał się pod siłą ciosu. Nagle liczba stworów spadła o połowę i Gwardzista Boga miał okazję uczynić coś z tym.
- Filut, Randal! Co robicie?! - wrzasnął. On jeszcze dysponował modlitwą rozpraszającą wrogą magię, ale nie wiedział że istnieje na nią zapotrzebowanie wobec braku podobnego zaklęcia w arsenale czarodziejów.

-=-=-=-=-

Działające czary Baelraheala:
Magiczny krąg przeciwko złu
Magiczna szata
Tarcza Wiary, większa
Przyzwanie potwora (I)
Boska moc

Rzuty:

http://kostnica.eu/roll/4fb691e537164/ - test wiedzy (plany - o żywiołakach) - 22
http://kostnica.eu/roll/4fb6936e95e6f/ - Walka z żywiołakami ziemi - 1 atak - 31
http://kostnica.eu/roll/4fb693ad6708d/- Obrażenia w walce z golemem - 1 atak - 21
http://kostnica.eu/roll/4fb6940047b6e/- Walka z żywiołakami ziemi - 2 atak - 27
http://kostnica.eu/roll/4fb694190e469/- Obrażenia w walce z golemem - 2 atak - 21
http://kostnica.eu/roll/4fb6943c1bdd2/- Walka z żywiołakami ziemi - 3 atak - 34
http://kostnica.eu/roll/4fb6946a2b672/- Obrażenia w walce z golemem - 3 atak - 21
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172