Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-08-2013, 16:00   #91
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Cud jakiś prawdziwy.
Zielone stworki, które przeżyły starcie, zwiały z pola walki, idąc w ślad swego przywódcy, półorka, który nieco wcześniej poszedł sobie. Pewnie po posiłki. Na placu boju pozostały jedynie truposze i garstka rannych.
Wśród tych pierwszych przeważali wrogowie, ale - niestety - był też jeden ze swoich.
Skalfiemu nic nie można było pomóc - Taar nie znał odpowiednich czarów. A dokładniej - słyszał o takich, ale nie był w stanie rzucić nawet najprostszego z nich. Na szczęście dla Lenfiego i Gallaghera był jeszcze cień szansy.

Leczenie lekkich ran*, a potem leczenie drobnych ran sprawiło, że ten pierwszy otworzył oczy.
Taar zostawił Stalowego Konia i pospiesznie podszedł do szefa ich małej wyprawy. W końcu warto ocalić życie temu, kto pokrywa wydatki.
Kolejne leczenie lekkich ran...

- Musimy ich zabrać do świątyni - powiedział. - Może znajdziemy tam jakieś mikstury - dodał - czy choćby bandaże. W każdym razie znajdziemy się pod dachem. I w miejscu zdecydowanie lepszym do obrony. Tamten półork może wrócić z licznymi pomocnikami.

_______________________
Leczenie lekkich ran:
k8+1=2
k8+1=8
 
Kerm jest offline  
Stary 22-08-2013, 23:09   #92
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Kiedy odgłosy konfliktu w końcu ustały, Audrey zatrzymała się po środku pobojowiska. Niepewna, chwiejna, podobna do stracha na wróble, który zaraz ma zostać poniesiony w siną dal przez pierwszy podmuch wiatru. Była w błędzie sądząc, że wcześniejsza potyczka z ogrem uodporniła ją na widok przelewanej krwi. W końcu żaden z jej sojuszników nie przypłacił walki w jaskini swoim życiem. Poległych zwiadowców nie uważała chyba nawet za ludzi, byli dla niej tylko ponurą dekoracją, która szybko zniknęła. Teraz jednak obserwowała z wolna drętwiejące ciało Skalfa i nie wiedziała czy powinna wybuchnąć płaczem, czy też histerycznym śmiechem. Znała go. Od niedawna, ale znała! Wspólnie jedli i pili, razem schronili się w jaskini przed gryzącym zimnem! Jeszcze tego ranka był żywy! Słuchała jego śmiechu, jego przekleństw, a teraz… teraz on się nie ruszał. Był martwy. Za co oddał życie? W jakim właściwie celu? Nie za słuszną sprawę, bo mieszek złota zmieniający właścicieli na pewno taką nie był! Nie za dobro, nie za sprawiedliwość. Za chwałę? Jej dolna warga zadrżała i dziewczyna pociągnęła nosem. Hah! Za chwałę! Wyborny żart! Nikt go nie zapamięta. Nikt po nim nie zatęskni. Na zawsze pozostanie szarym, bezimiennym krasnalem, który poniósł bezsensowną śmierć gdzieś na północnym bezludziu. Audrey przykucnęła na prawe kolano. Ściągnęła rękawiczkę i wysuwając do przodu rękę, pogładziła pogruchotaną formę krasnoluda po skrwawionym policzku.

- Skalf… no już, nie wygłupiaj mi się. Wstawaj, jest po wszystkim.
Musimy… musimy teraz iść dalej i…

Tyle zdążyła powiedzieć, zanim przełyk odmówił jej posłuszeństwa, a z oczu popłynęły łzy. Sylwetka kapłana przystanęła na moment obok nich. Przez załzawione ślepia wydała się Audrey taka odległa, wyniosła i beznamiętna. Jak sędzia wydający wyrok, od którego nie da się odwołać, bo jego słowa zmieniają samą rzeczywistość. Oczywiście wiedziała, że było to głupie, ale nie mogła się oprzeć ponuremu skojarzeniu. Taar odszedł żeby zająć się innymi. Tymi, którym wciąż był w stanie pomóc. Ale Audrey pozostała na miejscu, tkwiąc tam jak sopel do momentu aż zakończono opatrywać rannych. Cicho pociągała nosem. Była zła na siebie i wszystkich wkoło. Na swoją niemoc, kapłana, Gallawaya. Gdyby ją lekko sprowokować, pewnie zwymyślałaby także srebrnowłosą. Nie mogła nawet skutecznie pomodlić się za duszę poległego, bo jej bóstwo zwykle ignorowało tak „przyziemne” prośby. W końcu wstała i poczłapała zdrętwiale do wybrańca Tempusa.
- Musimy go pochować. Godnie pochować, rozumiesz? Zasłużył sobie chociaż na tyle…- powiedziała, krzyżując dłonie i otulając się szczelniej ubraniem. Strzaskany bark wciąż ją bolał, ale był to ból odległy i niewyraźny. Zupełnie jakby ktoś inny opowiadał jej o własnym cierpieniu, a ona tylko stała z boku przytakując głową. Szok i wywołane nim oddalenie pozbawiły ją większości wcześniejszej gracji, toteż poruszała się niewiele żwawiej od ożywieńca. Nawet Arine postrzegała świat lepiej, bo to za jej wzrokiem musiała podążyć szlachetnie urodzona żeby zauważyć ruch w jednym z domów.
- Spójrzcie tylko, są i ludzie. Odważni i niezłomni mieszkańcy północy… a raczej ich dzieci. Może dorośli po prostu zostawili je orkom i wilkom, żeby ci pierwsi mieli więcej frajdy przy paleniu wszystkiego do gołej ziemi? – skwitowała jadowicie, ruszając w kierunku jedynej ludzkiej aktywności w całej wiosce. Trzeba było się dowiedzieć paru rzeczy.
 
__________________
You don't have to believe in me.
Just believe in the Getter.
Highlander jest offline  
Stary 23-08-2013, 11:35   #93
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Audrey wyglądała jak uosobienie rozpaczy, tudzież objawienie wyrzutów pod adresem całego świata. Jakby nie wiedziała, że Taar nijak nie mógł pomóc Skalfowi, którego dusza powędrowała w krainy Kelemvora. Jakby nie wiedziała, że żywi są ważniejsi od martwych i że najpierw trzeba zadbać o to, żeby nikt z nich nie dołączył do umarłych, o których można się zatroszczyć później.
Obrzucił dziewczynę spojrzeniem równie ciepłym, jak powietrze wokół nich.

- Jeśli chcesz to zrobić w tym momencie, to proponowałbym, żebyś znalazła cmentarz i zaczęła już teraz kopać - stwierdził. Głupia dziewuch pewnie spędzała pierwszą swą zimę na Północy i nie wiedziała, co to znaczy zamarznięta ziemia. Nie mówiąc już o tym, że zachowywała się tak, jakby uważała, że Taar nie zechce zająć się czymś takim jak pogrzebanie ciała towarzysza walki. - Albo, jeśli wolisz, zacznij gromadzić drewno na stos pogrzebowy. Może wolałby taki pogrzeb, godny wojownika.
Ale jeśli się nie spieszysz, to pomóż tamtym. Ledwo stoją na nogach.


Bez względu na to, co mówiła czy myślała Audrey, Skalf mógł poczekać. Teraz naprawdę ważniejsze było zorganizowanie miejsca, gdzie mogliby dojść do siebie. A najlepszym miejscem była - przynajmniej na pierwszy rzut oka - świątynia Tempusa.
Kapłani Władcy Bitew nie zaliczali się raczej do tych, co to przygarniają zabłąkane owieczki czy też opiekują się biednymi sierotkami, ale z pewnością otworzą wrota świątyni dla strudzonych walką wojowników.

Jak na razie wrota były zamknięte. I to nie tylko na cztery spusty, ale i, jak się sądził Taar, który spróbował nimi potrząsnąć, zamknięte od środka, pewnie solidną, metalową sztabą. Boczne drzwi, okute stalą podobnie jak główne, również były zamknięte. Mimo wszystko wolałby ich nie rozwalać.
Jako że dostępne z poziomu ziemi okna były zakratowane, dostęp do świątyni był nieco utrudniony, bowiem okna pozbawione krat były dość wysoko, a poza tym były bardzo wąskie. Dostać by się tam od biedy można było. Kotwiczka, lina... Tylko czy Arine przeciśnie się przez wąskie okienko?

Podszedł do głównej bramy i parę razy walnął w drzwi obuchem topora.

- W imię Tempusa, otwórzcie! - powiedział.
 
Kerm jest offline  
Stary 25-08-2013, 20:42   #94
 
aveArivald's Avatar
 
Reputacja: 1 aveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie coś
Otłumaniony Lenfi dostrzegł nad sobą twarz kapłana. Częścią jaźni zorientował się, że Taar stara się mu pomóc upraszając łaski u swego bóstwa. Podziałało. Jak zawsze do tej pory. Efekt może nie był piorunujący ale wystarczył by młody wojownik oprzytomniał i odwzajemnił uścisk dłoni kapłana. Taar w momencie postawił go na nogi a Stalowy Koń chcąc wyrazić swą wdzięczność klepnął Taara po przyjacielsku w ramię mamrocząc pod nosem krótkie podziękowania.

Otrzepał się ze śniegu po czym schował miecz wsuwając go z cichym sykiem do pochwy na plecach. Poprawił ją by nie uwierała go między barki i docisnął plecak do ramion. Spluwając co chwilę w śnieg krwią sączącą się z przygryzionego języka sprawdził czy pokonani mieli przy sobie coś wartościowego. Zaraz po tym podszedł do Taara. Omijając w milczeniu ciało Skalfa spojrzał w przelocie na Audrey. Zawahał się na chwilę chcąc coś powiedzieć ale nic nie przychodziło mu do głowy. W chwili obecnej nie mieli czasu na chowanie zmarłych dlatego też dołączył swój głos do pomysłu kapłana. Świątynia wyglądała solidnie, gdyby udało im się w środku zabarykadować mieliby czas na podleczenie się i podjęcie decyzji co robić dalej. Kwestią czasu było kiedy pojawią się towarzysze poległych zielonoskórych więc trzeba było działać szybko.

Lenfi stanął tuż obok Taara łomoczącego w drzwi gotów na ich wyważenie.
 
__________________
Wieża Czterech Wichrów - O tym co w puszczy piszczy.
aveArivald jest offline  
Stary 26-08-2013, 09:06   #95
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
Dzień 2., wieczór - Lumberstar

Pozostawienie ciała Skalfa od tak sobie na środku drogi, razem z martwymi zielonymi i wilkami było co najmniej dziwne, ale kto tam zrozumie najemne ostrza i ich pobudki? Ulubieniec Tempusa nie miał jednak czasu zajmować się zmarłymi, skoro mógł jeszcze pomóc żywym. Lenfi co prawda wstał na proste nogi i był na nich nawet w stanie ustać, jednak z racji że Taar odrobinę przeliczył swoje możliwości, ten dalej potrzebował kilku godzin odpoczynku. Torbora co prawda udało się ocucić bez dodatkowej interwencji niebios, ale jego forma pozostawiała wiele do życzenia. On sam ciągłe słaniał się na nogach i potrzebował kogoś kto mógł go asekurować, tak więc jakkolwiek głupio to wyglądało, szli z Lenfim pod pachę pomagając sobie nawzajem w utrzymaniu równowagi.

Inaczej miała się sprawa z Gallawayem, którego osiołka po kilku minutach poszukiwań przyprowadziła Arine. Mężczyzna odzyskał przytomność i na tyle sprawności by usiąść, ale głębsze rany na jego ciele nawet nie zaczynały krzepnąć. Nie było mowy o kontynuacji podróży, ba! Nawet z chodzeniem był spory problem tak więc w czasie w którym pozostali udali się w kierunku świątyni, srebrnowłosa została pilnować ciężko dyszącego kupca. Walenie w zaryglowane drzwi w dłuższym biegu nie przyniosło żadnego skutku, nikt nie kwapił się szczególnie otworzyć. Także Lenfi po chwili namysłu uznał, że szturmowanie wrót z zamiarem ich wyważenia jest dość samobójczym pomysłem. Ostoja Tempusa stała obojętna i zamknięta na cztery spusty, podobnie jak i całe Lumberstar.

Tymczasem srebrnowłosa zaczęła zauważać coraz więcej pojawiających się w oknach twarzy, w końcu (mniej więcej w czasie, w którym reszta dobijała się do świątyni) na zewnątrz zaczęli wychodzić pierwsi mieszkańcy wioski. Wydawali się odrobinę oniemiali, nie do końca wierzyli w to co się właśnie stało. Część z nich podeszła kopnąć truchła półorków jakby upewniając się, że ci na pewno nie żyją. Jakaś kobieta kucnęła obok martwego krasnoluda sprawdzając jego tętno, po czym zamknęła mu oczy. Wokół Audrey i Gallawaya szybko utworzyło się niewielkie kółko gapiów, wreszcie ktoś wypchnął na środek całkiem postawnego mężczyznę w sile wieku widocznie nie do końca zadowolonego z funkcji dyplomaty.

- Nawet nie wiecie jak jesteśmy wdzięczni za ratunek, ostatnimi dniami co rusz pojawia się banda zielonych i powoli rozkrada nasz dobytek, czasem kogoś porwie. Tutaj jedynym znającym się na wojaczce jest nasz wielebny, a raczej był dopóki nie odwrócił się od nas i nie zamknął w świątyni - rozpoczął brodacz opatulając się szczelniej w grube futro.
- Panienko, twoi przyjaciele na próżno szukają schronienia w świątyni, nikt im nie odpowie tak jak nie odpowiada nam...

Audrey +50 PD
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!

Ostatnio edytowane przez Sierak : 26-08-2013 o 09:09.
Sierak jest offline  
Stary 27-08-2013, 10:55   #96
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Czy ktoś był w środku, w świątyni, i po prostu nie reagował na stukanie? A raczej na walenie w drzwi? Taar sądził, że było go słychać w całej okolicy. Jeśli ktoś był w świątyni, a powinien przecież być, skoro drzwi były zamknięte od środka, to czemu nie otworzył? Z pewnością nie ze strachu. Tego kapłanom Tempusa raczej nikt zarzucić nie mógł.

- Nic na siłę - mruknął Taar. CO prawda w końcu udałoby się te nieszczęsne drzwi rozwalić (a jeśli nie te, to boczne), ale to była czarna ostateczność. - Chodźmy porozmawiać z mieszkańcami - dodał.

Wioska wcale nie była taka opustoszała, jak się początkowo wydawało. Przez tę chwilę, gdy Taar i Lenfi do daremnie kołatali do wrót świątyni i nikt nie raczył im otworzyć, wokół Audrey i Gallawaya zebrał się dość spory tłumek. A z tego wynikało, że było z kim porozmawiać o bieżących problemach i spróbować jakoś się z nimi uporać.

Taar ruszył w stronę zgromadzonych. Na tyle szybko, by usłyszeć większość przekazanych przez postawnego brodacza.

- Przepraszam - powiedział. "Tubylcy" odsunęli się nieco, umożliwiając mu przejście.
- Taar - przedstawił się.
Obrzucił spojrzeniem mężczyznę, który opowiadał o napadach i dziwnym zachowaniu kapłana ze świątyni Tempusa.
- Od kiedy trwają te napady? - spytał. - I od kiedy świątynia Pana Bitew jest zamknięta?
Nie czekając na odpowiedź mówił dalej.
- Czy ktoś próbował się dostać do środka przez górna okna? Gdyby połączyć ze dwie, trzy drabiny, zapewne by się udało. Ewentualnie hak i lina. Ktoś drobny zdołałby się przecisnąć i dostać do środka. Wtedy by nam mógł otworzyć drzwi.
- I jeszcze jedno. Co jest po drugiej stronie okna? Stryszek? Jakiś balkon? Długo, długo nic, a potem podłoga?
- Arine, zdołałabyś się tam przecisnąć?

Jeśli nie ona, to musiałoby spróbować jakieś dziecko, a to by mogło być ryzykowne. Poza tym nie wiadomo było, co się działo w świątyni.
 
Kerm jest offline  
Stary 27-08-2013, 15:27   #97
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
Mężczyzna obrzucił spojrzeniem najpierw Taara, a potem idącego za nim rosłego miecznika. Ten drugi zdecydowanie bardziej zagrał na jego wyobraźni utwierdzając tylko w przekonaniu, że skoro ktoś jego gabarytów niemal padł w walce, to on i jego ziomkowie nie mieli najmniejszych szans.

- Napady to dużo powiedziane, panie. Dotychczas zjawiało się po kilka goblinów, czasami na wilkach i brali to co znaleźli na ulicach: narzędzia, czasem jakiś stary topór albo łuk oparty o dom - odpowiedział, po czym po chwili namysłu zaczął mówić dalej - trwa to od trzech dni, wraz z pozostałymi uznaliśmy że lepiej ich nie prowokować, bo kto ich tam wie, gdzie ich plemię siedzi i jak kilku nie wróci to uderzą siłą i wymordują wszystko jak leci.
- Wielebnego zaś ani widu, ani słychu od dwóch dni - dołączyła się stojąca dotychczas za brodaczem brunetka, po stroju sądząc najazd wyrwał ją ze snu i teraz stała w lokalnej odmianie pidżamy, grubych buciorach i masywnym, wełnianym kocu którym niemal cała się otuliła.
- Po pierwszej wizycie zielonych uznał, że idzie wybadać okolicę i udać się do Termalaine po jakiś patrol strażników, a jak tych nikt mu nie przydzieli to chociaż wynająć kilku zbrojnych. Wrócił dzień później, nie chciał z nikim rozmawiać, zupełnie jak nie on. Zawsze był taki miły i pogodny, nawet jak coś układało się nie tak on traktował to jako nowe wyzwanie... Przedwczoraj zaś mruknął, żeby mu nie przeszkadzać i zamknął świątynię na amen. Pukaliśmy raz i drugi, ale kazał nam odejść. Potem przestał w ogóle odpowiadać... - Kobieta wydawała się być bardzo przejęta losami miejscowego wielebnego.

- Okna? - Inicjatywę znów przejął brodacz -[/i] powietrze i tyle. Prawie cała świątynia składa się z głównej sali poświęconej Tempusowi. Jest kilka dywaników i palenisk używanych do obrzędów. Za ołtarzem znajduje się mieszkanie wielebnego, można też do niego wejść o tam -[/i] wskazał palcem na tyły świątyni, tam gdzie jej niedoszli goście dostrzegli tylne drzwi - ale odkąd przejezdni wielebnego okradli, zaczął zamykać drzwi łańcuchem i korzystał z tych idących z głównej sali.
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline  
Stary 27-08-2013, 21:31   #98
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Przytyk o samodzielnym kopaniu nagrodziła spojrzeniem równie ciepłym jak okoliczny klimat. Teraz prawie żałowała pomocy, której udzieliła kapłanowi kiedy wściekła kupa sierści dobierała się do jego gardła. Ale nawet jeśli Taar był nieczułym prostakiem, nie dało się zakwestionować pomocy jego bóstwa. Pan Bitew zesłał przez swojego sługę pokłady uzdrawiającej energii, więc najwyraźniej tańczące na ziemskim padole kukiełki zdołały mu zaimponować swoją zaciętością. Oto czym byli dla bogów – tanią rozrywką i naiwnym źródłem mocy. Przynajmniej jej patron nie maskował braku zainteresowania swoimi wyznawcami. Prawdę powiedziawszy, nigdy nie była w stanie zrozumieć kapłanów. Czemu żyli w ten sposób? Nie mogli powołać się na własne „uzdolnienia” jak typowy szelma. Nie byli w stanie użyć mistycznych tajemnic do spopielenia swoich wrogów metodą czarokletów. Ich jedynym prawdziwym atutem była modlitwa do jakiegoś błazna na innym planie egzystencji i liczenie na to, że akurat ma dobry dzień. Dobrowolne niewolnictwo. Świetny pomysł na spędzenie reszty swojego życia. Z przekąsem stwierdziła, że przynajmniej pan i podnóżek byli siebie warci. To dało jej satysfakcję.

Zatrwożeni ludzie zaczęli wychodzić ze swoich kryjówek. Patrzenie na ich naznaczone lękiem twarze wywarło w sercu Audrey mieszane uczucia, ale przynajmniej pozwalało skoncentrować się jej na czymś innym niż niedawna śmierć towarzysza podróży. Mieszkańcy rybackiej wioski widzieli w poszukiwaczach przygód nadzieję, szansę lepsze jutro. Pewnie oczekiwali, że najemcy Gallawaya pozbędą się grabieżców na dobre i zagwarantują im powrót do normalnego życia. Zniesmaczona ich naiwnością, McTaggart tylko pokręciła głową. Miała ochotę trzasnąć kogoś przez ucho. Wolność nigdy nie była darmowa! Nie dostawało się jej za ładne oczy, w postaci gwiazdki z nieba! Trzeba było na to zasłużyć, zapracować, niejednokrotnie ryzykując własnym życiem. Mimowolnie przypomniała sobie notkę historyczną o chłopskim powstaniu rozgromionym przez jej dziadka, Advina VII. Prawda, tamci ludzie polegli, ale przynajmniej walczyli o swoje przekonania. Jak Skalf. Niech to! Znowu!
- Tak, dobry panie. Moi przyjaciele zwykle szczycą się swoją bystrością. To ich najcenniejsza cecha- odpowiedziała postawnemu mężczyźnie, który mniej niż sprawnie próbował się odnaleźć jako mówca. Położyła silny, prawie teatralny nacisk na drugie słowo w pierwszym zdaniu. Widząc, że Taar wraca nie zdziaławszy nic przy wrotach, dodała:
- Swoją wdzięczność możecie okazać, wnosząc ciało mojego poległego towarzysza do jakiejś izby. W końcu jemu też zawdzięczacie ratunek.
Wskazała dłonią martwego krasnoluda, jej słowa były praktycznie pozbawione emocji. Widząc, że kapłan przejmuje konwersacyjną pałeczkę, Audrey usunęła się na bok.
 
__________________
You don't have to believe in me.
Just believe in the Getter.
Highlander jest offline  
Stary 28-08-2013, 13:58   #99
 
aveArivald's Avatar
 
Reputacja: 1 aveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie coś
- Skalf był dobrym wojownikiem i towarzyszem broni. Należy się mu dobry pochówek - dodał milczący do tej pory Lenfi.
Na jego twarzy malował się szczery smutek chociaż w głębi duszy wygarniał kurduplowi śmierc. Nie byłoby teraz problemu gdyby Skalf nie padł, z pewnością dodatkowa para rąk przydałaby się im bardziej niż sztywne zwłoki ale młody wojownik zachował wszystkie te przemyślenia dla siebie. W pierwszej kolejności i tak pomocy należało udzielic żywym. Lub raczej ledwo żywym.
- Jak to jest, że gdziekolwiek nie trafię... - zamamrotał do siebie pod nosem tak niewyraźnie, że najbliżej stojący zrozumieli dopiero końcówkę - ...takie gówno...
Jego ledwo przytomny wzrok przesunął się powoli ze Skalfa na Gallwaya. Młody wojownik otrząsnął się z zamyślenia i zaczął mówic do mieszkańców wioski:
- Musimy odpocząc i odzyskac siły. Jesteśmy zdani na siebie czy tego chcecie czy nie - zauważył rozsądnie, rozkładając w bezradnym geście ramiona - Tacy jak my walczą a nie chowają się po chatach. Pomóżcie nam a podzielimy się z wami zapasami, rozwiążemy jakiś problem lub też postaramy się zadoścuczynic w inny sposób.
Czuł się okropnie, jedyne o czym marzył w tamtej chwili to ciepłe wyrko, róg piwa i święty spokój. Był gotów zgodzic się na wszystko byle tylko jego marzenia się spełniły.
- Ktoś z was zna się na leczeniu? - zapytał zwracając się do mieszkańców - Nasz towarzysz broni a zarazem pracodawca, którego zresztą możecie znac, pan Hubert Gallway odniósł poważne rany - przerwał na chwilę bo tak długa przemowa wydusiła z niego resztki sił - W sumie to ja też nie czuję się najlepiej... - dodał po czym zachwiał się mocno w bok ale ustał na nogach. Jeszcze.
 
__________________
Wieża Czterech Wichrów - O tym co w puszczy piszczy.
aveArivald jest offline  
Stary 30-08-2013, 10:26   #100
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
Po słowach młodej szlachcianki mężczyzna zwrócił się do trójki miejscowych w prośbie o wyniesienie ciała krasnoluda. Po krótkiej chwili jeden z nich wrócił z powrotem z kilkoma kocami i zabrali się do zbierania martwego Skalfa z ziemi.
- Jeżeli to nie będzie ujma na honorze waszego martwego towarzysza, chwilowo spocznie u mnie w spichlerzu za domem - wskazał jedno z większych domostw z dobudowanym drewnianym pomieszczeniem z tyłu - przykryjemy go kocami żeby ciało zbytnio nie zamarzło, zrozumcie że w domu mam córeczkę i wystawianie na jej widok ciała jest czymś, na co wolałbym się nie godzić o ile będzie to możliwe - powiedział odprowadzając wzrokiem trójkę sąsiadów i spoglądając na Audrey.

- Oczywiście przenocujemy was, większość z was na pierwszy rzut oka potrzebuje solidnego odpoczynku - spojrzał na posiniaczonego Lenfiego i Arine, po której udzie ciągle ciekła drobna strużka krwi.
- Problem w tym, że jedyne co mogę zapewnić to koce, bandaże i w sumie tyle. Jedynym faktycznie znającym się na opatrywaniu rannych jest wielebny i cóż, na jego pomoc w chwili obecnej ciężko liczyć - brodacz zawiesił przez chwilę wzrok na symbolu Tempusa noszonym przez Taara.
- Mimo wszystko możecie spróbować dostać się do świątyni, może drugiemu kapłanowi nie odmówi... Sam nie wiem, przez ostatnie dni Jon tak się zmienił, że przez nasze głowy przechodziły już chyba wszystkie myśli, włącznie z tym że powybija tych którzy przekroczą próg jego samotni.

- W każdym razie, wasza trójka - wskazał na Taara, Lenfiego i Torbora - i wasz pracodawca, możecie przenocować u mnie w głównej izbie. Mam tam palenisko więc będzie wam ciepło, a i postaram się pomóc jak tylko będę w stanie w opatrzeniu waszego towarzysza.
- Wy przenocujcie u mnie - odezwała się stojąca obok kobieta wskazując na niewielki domek na uboczu wioski - odkąd mój mąż zmarł, a dzieci wyniosły się do Termalaine mam wolny pokój. Rufusie, do kwestii wielebnego i najazdów może wrócimy, o ile ci ostatni na to pozwolą, rano. W takiej formie nasi goście nie będą w stanie z nikim walczyć.

Po chwili do całego towarzystwa dobiegła jeszcze czwórka młodych chłopaczków, na oko siedemnasto- może osiemnastolatków. Cała czwórka jak na swój wiek mogła pochwalić się całkiem imponującą muskulaturą, zapewne wyrobioną latami pracy przy połowach. Właściwie rzecz biorąc to wpadli zziajani i zlani potem w towarzystwo rozpychając się łokciami do środka.
- Złapaliśmy jednego z nich! W sensie tych karzełków co uciekali! Zamknęliśmy go u Markusa w piwnicy związanego i... Chyba nieprzytomnego, trochę go okopaliśmy żeby przypadkiem się na nas nie rzucił. Zanim całkiem odpłynął mamrotał coś po swojemu pod nosem - rzucił dumny z siebie blondyn, zanim dopadł się do niego jego ojciec i literacko to ujmując - spierdolił go z góry na dół za ryzykowanie życia i co matka powie, gdyby coś mu się stało i co on ma w ogóle teraz zrobić z goblinem w piwnicy.

- Spokojnie Thomas, dzieciaki odwaliły kawał dobrej roboty. Może przy odrobinie szczęścia uda się od niego coś wyciągnąć jak już odzyska zmysły, zakładając że ktoś z naszych gości łyknął cokolwiek ich języka...
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172