Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-06-2013, 03:10   #31
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Jaskinia jak to jaskinia. Posiadała swe ukryte piękno oraz głębię niemal tak wciągającą jak różnorodność krasnoludzkiej duszy. Niestety nie każdy potrafił to dostrzec i docenić.
Czwórka niedawno poznanych towarzyszy szlaku zgłębiała się coraz dalej w tajemnice owej kawerny uważając by stąpać ostrożnie i unikać zbyt śliskich kamieni. Niewielki błąd mógłby skończyć się pozornie nie szkodliwym zwichnięciem której jednak mogło by wyeliminować jednego z kompanów z dalszej podróży.
Na szczęście tunele nie stanowiły problemu dla doświadczonych krasnoludów doskonale czujących się w ciemnych podziemiach. Ich wzrok niemal idealnie przystosował się do braku światła, prowadząc ich pewnie i bez omyłek. Trochę gorzej miała się sytuacja z dwójką ludzi którzy to musieli korzystać z latarni Torbora. Jednak mimo ich ewolucyjnego upośledzenia dawali sobie radę.

Podróż przebiegała bez żadnych kłopotów dopóki nie natrafili na szczelinę dzielnie strzegącą dalszego przejścia. Prawie czuć było jej potęgę krzyczącą "Nie przejdziesz!" i mocą nadaną przez prawa natury odganiającą twardostąpajace stworzenia od swych krawędzi. Kim jednak okazali by się młodzi awanturnicy gdyby taka przeszkoda zakończyła ich plany zdobycia cennej rośliny? Miejmy nadzieję, że owa trudność nie zakończy ciągłości tkanek ich kości.

Z inicjatywą wyszła drobniutka dziewczyna zabawiając się liną niczym lassem. Zarzuciła pętlę na jeden z wystających kamulców i z gracją tancerki zacisnęła sznur tworząc cieniutki pomost łączący dwa odległe sobie końce.
Skalf spojrzał z powątpiewaniem wpierw to na szczelinę, potem na linę obsługiwaną przez Audrey. Zastanawiał się co było by bardziej korzystne - skakać czy ufać umiejętności posługiwania się węzłami kobiety. Ani to, ani to mu się nie podobało. Gdyby nie obecność Torbora i malutka nutka rywalizacji między dwoma kowalami, nie zaryzykował by życiem.
- Dubra, to jo pirwszy pójdem. Jeno line potyżnie trzymojcie! - rzekł patrząc na dwójkę meżczyzn zapewne równie chętnych przejściu po linie jak i stosunkowi z teściową dziadunia Yorriego. Odmierzył dziesięć stop liny którą miał uwiązaną u pasa by po chwili dodać jeszcze dwie stopy i przekazał ją swemu dalekiemu krewniakowi. - Mosz me zdrowie w swych łopach. Nie spieprz tego. - Rzekł mrugając okiem, po czym zarzucił nogi na linę i począł się powoli przesuwać w stronę drugiego krańca szczeliny.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline  
Stary 12-06-2013, 09:44   #32
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
Na zewnątrz nie działo się właściwie nic szczególnego oprócz faktu, że lina która miała zostać użyta do zabezpieczenia wycieczki do wewnątrz jaskiń w pewnym momencie sama zjechała w dół. Kiepsko świadczyło to o odpowiedzialności trójki pozostałej na powierzchni. Z owej trójki tylko Lenfi zdawał się w jakikolwiek sposób zwracać uwagę na pozostawioną przez pozostałych linę, jednak zanim zareagował tej już nie było. W międzyczasie Arine i Taar bawili się w najlepsze... Niczym nastolatkowie, którymi w końcu byli. Osiołek juczny oddalił się na kilka kroków schodząc z linii rażenia śnieżnych pocisków. Gdzieś nad Szczeliną Droglotha dało się dojrzeć ciemne chmury sunące powoli w kierunku Targos. Nie trzeba było być świetnym tropicielem żeby dodać dwa do dwóch i połączyć ów fakt z nieznacznym zerwaniem się wiatru i wzmocnieniem opadów śniegu. Co prawda było dopiero południe, jednak marsz w trakcie burzy śnieżnej mógł być bardzo ryzykowny...

Tymczasem wewnątrz jaskini druga grupa mocowała się ze szczeliną w przejściu. Dzięki błyskotliwemu pomysłowi Audrey całość stała się dużo prostsza i nawet dla dwójki krasnoludów pokonanie kilkumetrowej dziury nabrało realnego wizerunku. Skalf poszedł na pierwszy ogień, zaraz za nim Torbor, Gallaway i na końcu najlżejsza z całego pochodu szlachcianka.

Skalf rzuca test wspinaczki przeciw ST 5: 11 + 1 = 12 (sukces)
Torbor rzuca test wspinaczki przeciw ST 5: 2 + 0 = 2 (porażka)
Torbor rzuca test wspinaczki przeciw ST 10: 15 + 0 = 15 (sukces)
Audrey rzuca test wspinaczki przeciw ST 5: 5 + 0 = 5 (sukces)

Jakkolwiek krasnoludowi nikt siły odmówić nie potrafił, tak ich waga i ciężkie zbroje były raczej argumentami na nie w przypadku ewolucji na własnym ciężarze ciała. O dziwo jednak Skalf bez problemu przeprawił się na drugi kraniec, zaraz za nim poszedł Torbor któremu jednak wspinaczka nie szła tak łatwo jak łysemu kuzynowi. Prawie spadł, dopiero poprawiwszy chwyt przeszedł polegając na samej sile ramion. Audrey i Gallaway byli dużo lżejsi, tak więc oboje nie mieli większych problemów z przeprawieniem się na drugi koniec niewielkiej przepaści. Tam wyraźnie obecność lodu na podłodze widocznie zmalała i można było odrobinę przyspieszyć kroku bez obaw potłuczenia sobie tyłka. Na ścianach i suficie dało się dostrzec pojedyncze nitki biegnących po nich latorośli porośniętych malutkimi, białymi pączkami kwiatów. Już po kilku metrach marszu cała drużyna znalazła się w większej sali, gdzie sufit sięgał około siedmiu metrów i gdzieś wychodził na powierzchnię, o czym świadczyły dostające się do wewnątrz pojedyncze promienie światła. Całość robiła niemałe wrażenie, pieczara była niemal w całości porośnięta zielonymi nitkami w pewien sposób kontrastującymi z mrokiem jaskini rozświetlanym przez pożyczoną od Torbora latarnię.


Drużyna awanturników powoli zagłębiła się do środka pomieszczenia idąc powoli i oświetlając każdy kąt. Jeden z krasnoludów dostrzegł humanoidalne kości, po rozmiarze sądząc należące niegdyś do goblinów. Cóż, teoria Audrey mimo wszystko okazała się trafna do pewnego stopnia. Dopiero po chwili poszukiwań udało się odnaleźć obiekt poszukiwań, skryty w załomie skalnym przez zapewne ostatnie kilka tygodni. Biały kwiat rósł spokojnie na całkiem grubej łodydze dosłownie czekając, aż ktoś go zerwie. Gallaway jeszcze raz przeszedł się po całej jaskini upewniając się, że aby na pewno nie posiada ona żadnych lokatorów po czym ostrożnie odciął nożem roślinkę prawie przy samym spodzie zawijając ją w płótno i chowając do worka.
- Cóż nie wiem jak się obchodzić z roślinami, ale to powinno wystarczyć - skomentował chowając worek do sakwy i powoli kierując się ku wyjściu. Powrót na powierzchnię obył się już bez większych niespodzianek w postaci połamanych kończyn lub większych upadków, po dołączeniu do pozostałych pochód mógł kontynuować, sam przewodnik wyprawy widząc co dzieje się na niebie zaczął wszystkich poganiać żeby znaleźć schronienie przed burzą.

Audrey +50 PD
Skalf +50 PD
Torbor +50 PD

Po kolejnych czterech godzinach szybkiej podróży cała kompania dotarła wreszcie do miejsca teoretycznego schronienia. Szczelina Droglotha przypominała na swój sposób lodowy kanion skąpany w bieli śniegu. Dziwić mógł fakt dość gęstej mgły, jednak według słów kupca było to całkiem normalne i wręcz charakterystyczne dla tego obszaru. Problem pojawił się dopiero jakieś dwie godziny później, można powiedzieć już w centrum kompleksu skalnych ścian i niewielkich labiryntów.


- Kurwa, na wszystkich bogów - wyrwało się Gallawayowi na widok śnieżnej ściany zagradzającej jedyne przejście dalej. Kilka dni temu musiała zejść tutaj lawina, być może nawet wcześniej, właściwie to nie ważne dopóki nie spadła nikomu na łeb.
- Nie przejdziemy dalej - powiedział wodząc spojrzeniem po ścianach w poszukiwaniu czegoś, zatrzymał się w kilku miejscach.
- Tu gdzieś powinno znajdować się wejście do niewielkiej jaskini, ale widocznie zostało przysypane... Przekopanie przejścia nie wiedząc dokąd jest niewykonalne - podsumował - powyżej znajduje się pieczara gdzie podróżni czasami nocują przed wyruszeniem dalej, na upartego zbliża się wieczór.

Wskazane przez kupca wejście do jaskiń znajdowało się około pięć metrów nad ziemią i stanowiło miłą alternatywę dla nocowania na mrozie.
- Nie widzę innego wyjścia jak wrócić się i przejść dookoła, a póki co chyba najrozsądniej będzie wdrapać się na górę i odpocząć, zbliża się noc. Całe szczęście zawierucha odrobinę zelżała, może uda się rozpalić jakieś ognisko tutaj na dole, żeby mój przyjaciel nie zamarzł przez noc.
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline  
Stary 15-06-2013, 11:31   #33
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Tkwiąca w miejscu niczym kolejny zaścielający jaskinię stalagmit, Audrey z zapartym tchem przyglądała się temu, jak mężczyźni pokonują stojącą im na drodze szczelinę. Chociaż ich bezpieczeństwo było kwestią zajmującą dość istotne miejsce w jej trzpiotowatym procesie myślowym, to nijak miało się do naprawdę ważnej sprawy: Mianowicie, czy odpowiednio zamocowała linę. Oczywiście nie chciała żeby któryś z nich spadł i coś sobie skręcił, ale kiedy posyłała pętlę na drugą stronę wyrwy… cóż, powiedzmy, że oświetlenie i odległość mogły czasami spłatać człowiekowi figla. Takiego z kategorii bardzo niebezpiecznych. Szczęśliwie, za jedyną niemalże-tragedię można było zrzucić winę na dość niezręczny chwyt rudobrodego. Mimo to, Torbor dotarł do celu w jednym kawałku. A skoro o niezręcznych chwytach mowa, kiedy przyszła jej kolej, panna McTaggart również nie popisała się niczym szczególnym. Prawda, cały manewr wykonała jak należy, ale jej ruchy były tak drewniane i niepewne, że gdy skończyła, jej zaróżowione od zimna policzki stały się iście czerwone ze wstydu. Panowie pozostali oczywiście nieświadomi rozterek targających jej wnętrze, toteż poczyniwszy ciche postanowienie polepszenia własnych umiejętności, ruszyła w ślady reszty grupy.

Wiarę w siebie Audrey umocniły za to szczątki należące do jakiegoś niewielkiego humanoida. Pierwszy zauważył je jeden z odważnie torujących drogę krasnoludów, a po wstępnych oględzinach w wykonaniu pozostałych awanturników okazało się, że prawdopodobnie należały one kiedyś do jakiegoś pechowego goblina. Twierdząc, że jaskinia może skrywać lokatorów, była arystokratka miała więc trochę racji. Po prostu ostatni z owych lokatorów przekręcił się sporo czasu temu. Ale przecież to nie jakieś zapomniane truchło było celem ich wędrówki. Uwieńczenie skromnego triumfu czwórki awanturników stanowił biały kwiat, skryty w skalnym załomie. Kiedy Gallaway rozglądał się w poszukiwaniu potencjalnych zasadzek, Audrey przycupnęła naprzeciw rośliny, przyglądając jej się z rozmarzonymi oczyma i czcią zwykle zarezerwowaną dla boskich ołtarzy. Lodobij wyglądał tak majestatycznie w swoim maleńkim sanktuarium, jedno spojrzenie na jego liście i kielich wystarczyło by pojąć dlaczego druidzi oddają hołd matce naturze. Gdy uzbrojone w nóż ręce ich pracodawcy zbliżyły się do zielonej łodygi, McTaggart musiała ugryźć się w język by nie powiedzieć mężczyźnie żeby zostawił kwiat w spokoju. Nie zrobiła tego tylko dlatego, że nie chciała otrzymać plakietki sentymentalnej i niepraktycznej. Ze zrezygnowaniem z potencjalnego zysku nie miałaby żadnych problemów. Z kamienną miną podniosła się z kucków. Gallaway mówił coś jeszcze za jej plecami, ale słowa te przelatywały zakrzywionym łukiem nad uszami dziewczyny i znikały gdzieś w skutych lodem korytarzach.

***
Szczelina Droglotha zapewne zrobiłaby na niej większe wrażenie, gdyby umysł Audrey znowu nie wybrał się na przechadzkę. Tym razem dosyć ponurą i pełną zrzędzenia. Cały czas myślała o tym przeklętym, drogocennym badylu… oraz o tym, jak jego widok już zawsze będzie jej się kojarzył z pierwszymi krokami, które postawiła na awanturniczej ścieżce. Rzecz jasna jeśli coś za chwilę nie spadnie jej na głowę, zabijając ją na miejscu. Mogli też się zgubić i powoli zamarznąć na kość. Co biorąc pod uwagę wszędobylską mgłę i pogmatwany układ tego miejsca, było więcej jak tylko trochę prawdopodobne. Drobno okraszone przekleństwami nowiny, jakimi obdarzył ich Gallaway też nie cechowały się szczególnym optymizmem, ale przynajmniej istniała alternatywa lepsza od nocowania na mrozie. McTaggart zmierzyła wzrokiem odległość. Na oko, jakieś pięć metrów. Nic strasznego. Oczywiście ktokolwiek znajdzie się w wyrwie pierwszy, będzie mógł znacznie ułatwić życie reszcie osób tkwiących na dole.
- Torborze, popraw mnie jeśli się mylę, ale słyszałam, że Górski Lud nie ma sobie równych gdy przychodzi do wspinaczki. Czy to prawda?
Pytanie było podszyte fałszywą niewinnością. Nie tylko subtelnie rzucało wyzwanie, ale również dość przyjemnie łechtało brodate ego. Audrey miała przy tym dziwne wrażenie, że jej pierwszą awanturniczą dewizą stanie się „Najbezpieczniej puścić przodem krasnoluda”.
 
Highlander jest offline  
Stary 17-06-2013, 11:41   #34
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Okazało się, że zgoła niepotrzebnie tkwili przed jaskinią, oczekując na nadejście jakichś niebezpieczeństw. Nic nie nadeszło, prócz chmur, co zaczęły nadciągać z północy.

- Zanosi się na burzę - powiedział Taar. - Dobrze by było, gdyby nie siedzieli tam zbyt długo.

Na szczęście wyprawa po magiczny kwiatek zakończyła się powodzeniem, na dodatek nie trwała zbyt długo.

***

Nieco mniej szczęścia mieli po dotarciu do Szczeliny Droglotha.
Szczelina jako taka zasługiwała na swoją nazwę, bowiem wąska była niesłychanie. Szczelina, przez długie lata będąca tylko Szczeliną, drugą część swego miana zawdzięczała znanemu podróżnikowi i pechowcowi zarazem, który w samym środku lata miał wątpliwą przyjemność zostać zaskoczonym przez gradobicie. Zlekceważywszy pierwsze oznaki niebezpieczeństwa nie zdążył w porę dobiec do jednej z jaskiń.
Powiadają, że duch jego od czasu do czasu nawiedza Szczelinę i płata podróżnym niewybredne figle.

- Chyba Mroźna Panna nie jest w najlepszym humorze - powedział Taar, spoglądając na wysoką niczym dwupiętrowy dom śnieżną ścianę. Tam, pod lawiną, mogli spoczywać posłańcy, wysłani z Termalaine. To by mogło tłumaczyć brak wiadomości. Ale skoro i tak nic nie mogli z tym zrobić, wolał te myśli zachować dla siebie. - Od biedy dałoby się wspiąć, ale nie wiemy, co nas może czekać dalej. Nie mówiąc już o tym, że Zimna Bogini może na nas zesłać kolejną lawinę.

Tylko głupiec chodziłby po świeżym lawinisku, chyba że byłby lekki jak piórko. No ale ściana śniegu mogłaby być wąska...

- Schowajmy się w tamtej jaskini - poparł propozycję Gallawaya - i przeczekajmy burzę. To lepsze, niż nocleg u stóp tego śnieżnego zawaliska. Rano się zorientujemy, czy jest szansa pokonać jakoś tą przerośniętą zaspę, czy też musimy iść dokoła. W tej chwili proponowałbym to drugie.

- A Torbor ma rację - dodał, gdy krasnolud zaproponował wciągnięcie osiołka do pieczary. - Też o tym pomyślałem. Wspólnymi siłami damy radę go wciągnąć.


Ściana nie była pionowa, ale i tak wspinanie się nie było zbyt proste. Śnieg, gdzieniegdzie lód...

- Ma ktoś zestaw wspinaczkowy? - spytał Taar.

Jak się okazało, Arine dysponowała kotwiczką. I była na tyle miła, że powierzyła ją Taarowi. Ten przywiązał linę, przez moment przyglądał się pieczarze... i rzucił.
Jakimś dziwnym trafem kotwiczka nie spadła mu na głowę. Najwyraźniej o coś się zaczepiła. I to na tyle solidnie, że nie spadła, gdy Taar szarpnął z całej siły.
Jako można by rzec projektodawca Taar poczuł się w obowiązku sprawdzić osobiście wytrzymałość i liny, i zaczepu. Zostawił plecak i tarczę, jeszcze raz szarpnął, a potem zaczął się wspinać. Po chwili znalazł się na górze i pomachał do pozostałych na znak, że mogą wchodzić.

______________________
k20 = 15; k20 = 12; k20 = 20
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 17-06-2013 o 16:07.
Kerm jest offline  
Stary 17-06-2013, 19:12   #35
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Torbor nie popisał się umiejętnościami jeżeli chodzi o przechodzenie nad pieczarą. Niemal nie spadł wprost na ostre kamienie na dnia pieczary, jedynym co go uratowało były jego silne ramiona. Mięśnie rudobrodego napięły się samoczynnie, ratując tym samym krasnala przed spotkaniem z ziemią, oraz pozwalając mu dotrzeć na drugą stronę wyłomu.
- Hohoho miołem Ci ju szczęściu trochu! –zaśmiał się krasnolud gdy poprawiał plecak podrugiej stronie wyrwy.
Gdy wszyscy ruszyli dalej, członek podziemnego ludu rozglądał się bacznie, jednak poza szkieletem goblina nie dostrzegł niczego wartego uwagi. Oczywiście poświęcił chwile na oględziny zwłok, był to wszak pierwszy martwy zielony którego widział! Jednak piękny biały kwiat, który był celem ich wędrówki okazał się o wiele bardziej pociągający. Roślinka była naprawdę urocza, jednak zachwyt Torbora nie przypominał tego który prezentowała młoda szlachcianka.
- Łodne toto, ni dziuwta ży tylu złocisz czy chco za Tyn bodyl zapłocić. –skwitował krasnal obserwując proces obcinania cudu natury.

~*~

- Paninko oczywisto oczywistuść że z kamulcami to krasnoludy rodzo sobie najlepiej! –skomentował Torbor sugestię tego, by wspiąć się jako pierwszemu. – Ale te oblodzone to już nus tok bardzu nie lubiu, zwłuszczo gdy trzu się w pancerzu wewspinoć. –dodał potakując sam sobie. Wtedy tez Tar począł organizować sobie sprzęt do wspinaczki, toteż krasnal skupił swoja uwagę na ich drużynowym zwierzaku. – A po Cu gu tu zostowioć. Lepij nich ustotnio osobo go obwiąże a my z brochem gu wciugnimy no góre, prawdo Skalf?- rzucił w stronę drugiego brodacza, po czym zatarł ręce, widząc, że człeczyna już niemal był w jaskini.
- Dubro, zrób to mi miejsco Tyro jo! –obwieścił, zdejmując plecak i chwytając linę w swe silne dłonie.
Coś jednak w czasie wspinaczki poszło nie tak, bowiem noga krasnoluda nie znalazła w skale podparcia, a lina wyślizgnęła się z rąk. Posiadacz brody w miedzianym kolorze poleciał w tył niczym kłoda, wpadając w gruba warstwę śniegu na dole. Biały puch chyba zamortyzował upadek, bowiem krasnal tylko lekko stłukł sobie tyłek.

Torbor wyłonił się ze śniegu, potrząsając głową na boki by strącić zamarznięta wodę z wąsów i brody.
- Cus mnie dzisioj liny ni lubio. Wici cu jo poczekom na kuniec poasekuruje usiołka i tokie tom...- stwierdził otrzepując ubrania i masują lekko obolałe od upadku pośladki.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline  
Stary 18-06-2013, 12:22   #36
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Im dłużej Audrey przyglądała się pokrytej śniegiem i lodem powierzchni, tym większe stawały się jej wątpliwości. Ich ukoronowanie stanowił pocisk balistyczny marki Torbor, który przygrzmocił przed chwilą w śnieżną zaspę, powodując erupcję bieli, która obryzgała jej buty. Przeklęte liny i jaskinie. McTaggart miała wrażenie, że przysłowiowe progi okażą się zbyt wysokie na ich nogi i próby pozostałych zakończą się podobnie jak ta krasnoluda.
- To się nie uda. Potrzebujemy innej metody. Hmm...
Spojrzała na osła, przypomniała sobie wcześniejszą sugestię brodacza odnośnie wciągania zwierzęcia na górę i... wpadła na pewien pomysł. Podeszła do ekwipunku kleryka. Chwilę później tarcza i plecak zostały przywiązane do liny. Mała rozgrzewka dobrze mu zrobi nim przejdą do rzeczy. Poczekała aż klamoty znikną w otworze, a lina zostanie ponownie zrzucona na dół. Następnie, nie czekając na zaproszenie, sama się nią obwiązała i dała mężczyźnie znak dłonią. Mógł zaczynać.
- Wciągnij mnie i Arine na górę, a my pomożemy Ci z resztą.
W przeciwieństwie do niego, nie zmniejszała obciążenia wynikającego z posiadanych gratów. Sama ważyła niewiele, a Taar wyglądał na wyrośniętego chłopca.
 
__________________
You don't have to believe in me.
Just believe in the Getter.
Highlander jest offline  
Stary 18-06-2013, 14:19   #37
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Ci, którzy poszli szukać kwiatka, wrócili całkiem szybko. Zarumieniona od zimna i wysiłku Arine miała lekką zadyszkę od unikania śnieżnych pocisków oraz tworzenia własnych. Spoważniała ponownie, gdy ruszyli dalej z widmem nadciągającej burzy nad głowami.

Termalaine nie leżało jakoś strasznie daleko, ale zasypane przejście przez Szczelinę mogło wiele wyjaśniać.
Jeżeli jacyś kurierzy nie znajdowali się pod śniegiem, być może droga dookoła przysporzyła im większych niebezpieczeństw. Tak czy inaczej skoro miasto czekało tyle dekadni, wytrzyma jeszcze jeden dzień. Nie było się co forsować. Pomysł z zatrzymaniem się w jaskini także byłej dziewce karczemnej wydał się najlepszym.

Przyglądała się “zaspie”, oczyma wyobraźni widząc już siebie na jej szczycie. Lubiła wyzwania. Zwłaszcza te, które niosły za sobą nieco ryzyka. Wyglądało też na to, że dla krasnoluda może być za grząsko. Dziewczę, które się tu wychowało, nie powinno jednak mieć większego problemu z wdrapaniem się na górę. Już, już miała rzucić pomysłem, że pójdzie przodem, gdy odezwał się Taar, a to zwiastowało, że szybko będzie musiała poniechać swojego planu...
- Mam kotwiczkę. Można przywiązać linę... - mruknęła do Taara, podając mu ją bez szemrania.
Przyglądała się w milczeniu, jak kapłan przygotowuje się do torowania szlaku reszcie drużyny.
- Może pójdę przodem? Jestem lżejsza, będę bezpieczniejsza... - zaproponowała, ale mężczyzna jedynie odpowiedział jej uśmiechem i rozpoczął swoją wędrówkę.

Nie było o co się dąsać, więc Arine tylko westchnęła cicho i podparła się rękoma pod boki, obserwując wspinaczkę. Na szczęście Taar dotarł bez problemu na górę. Trochę mniej szczęścia miał sympatyczny krasnolud, który z miejsca chciał ruszyć za nim. Upadek jednak groźniej wyglądał niż poczynił szkód. Następna postanowiła iść Audrey, niczym księżniczka windowana w górę przez kapłana. Pomysł bycia wciąganą w podobny sposób kompletnie nie spodobał się Arine, więc postanowiła zwyczajnie wspiąć się po lodzie i śniegu, korzystając z liny jako pomocy.

O ile początek był wyjątkowo ciężki i niemal od razu pseudozagłębienie w śniegu obluzowało się pod dziewczyną, o tyle dalej poszło już gładko i białowłosa dotarła na górę niemal sama. Tutaj zrobiło się trochę niebezpiecznie - nie dość, że wysoko, to jeszcze dużo bardziej ślisko i niewygodnie. Na szczęście na górze był przecież Taar, który w porę wyciągnął pomocną dłoń do Arine i pomógł jej przebyć ostatni kawałek. Białowłosa uśmiechnęła się przekornie, zadowolona z osiągniętego celu i spojrzała w dół, ku kolejnym chętnym. Ustawiła się tak, by nie spaść i jednocześnie móc pomóc we wciąganiu kolejnej osoby.

Pierwsze podejście: 11
Drugie podejście: 16
Finał: 15
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline  
Stary 20-06-2013, 10:51   #38
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
Wspinaczka po oblodzonej ścianie zajęła wystarczająco czasu, by na zewnątrz rozpętała się prawdziwa burza śnieżna, a słońce zniknęło niemal w całości za horyzontem. Warunki faktycznie w żaden sposób nie pozwalały na kontynuowanie podróży, zmrok oraz mocno ograniczone pole widoku nie dawało najmniejszych szans na określenie prawidłowego kierunku, o znalezieniu ścieżki nawet nie wspominając. Członkowie wyprawy po kolei wspinali się na górę, całkiem sprawnie poszło to idącemu na pierwszy ogień Taarowi biorącemu na siebie również odpowiedzialność zabezpieczenia kotwiczki na szczycie tak, by pozostali nie musieli pokonywać prawie pionowej ściany bez zabezpieczenia. Nieco mniej szczęścia miał Torbor próbując wpierw podołać wyzwaniu dzięki sile własnych mięśni, upadek ciężkozbrojnego krasnala rozszedł się ledwo słyszalnym echem po okolicy, chociaż może były to po prostu przekleństwa miotane pod nosem tego ostatniego.

Po rozum do głowy poszła dopiero Audrey sugerując wciągnięcie jej na górę i o ile w jej wypadku było to całkiem wykonalne, tak w przypadku właścicieli ciężkich pancerzy sprawa wyglądała mniej ciekawie, a to głównie z powodu obecności lodu i zmrożonego śniegu na szczycie ściany. Niemniej jednak, Panna McTaggart w mgnieniu oka znalazła się na górze towarzysząc już mocno zasapanemu wybrańcowi Tempusa. Cóż, człowiek nie maszyna i wciąganie kilkudziesięciu kilo przy braku twardego gruntu nie było prostym przedsięwzięciem. Całe szczęście owego trudu zaoszczędziła Arine sama z gracją kota (no, kota po kilku upadkach) wdrapując się na szczyt bez większych przygód. Na dole pozostali już dwaj ludzcy i dwaj krasnoludzcy mężczyźni, oraz osiołek który według planu również miał znaleźć się na górze. W skrócie - na dole zostało wszystko czego waga oscylowała w srogo powyżej stu kilo. Taar do tytanów nie należał, podobnie Audrey oraz Arine, te dwie zaparły się przy wejściu asekurując wspinającego się Lenfiego, kapłan zaś zrobił kilka kroków wgłąb jaskini w poszukiwaniu mniej śliskiego gruntu, a przynajmniej taki miał początkowo zamiar...


Wraz z wejściem dwóch, może trzech metrów wgłąb korytarza Taar poczuł jak grunt ucieka mu z pod nóg i spada gdzieś poniżej. On sam w ostatniej chwili machnął obiema rękami w tył łapiąc równowagę i upadając na plecy, całe szczęście nie do dołu wysadzanego drewnianymi, naostrzonymi gałęziami na które nabiły się dotychczas pokryte zmrożonym śniegiem skóry. W międzyczasie na górze znalazł się już Lenfi, przez co Arine mogła puścić linę i dobiec do towarzysza, uważnie lustrując wzrokiem pułapkę świadczącą o mieszkańcach jaskini, czyżby to właśnie tłumaczyło brak wieści z Termalaine?

W czasie, w którym Audrey, Taar i teraz już Lenfi asekurowali najpierw Skalfa, potem Gallawaya i na koniec Torbora (który dzisiaj ewidentnie miał pecha bo ponownie zleciał na dół obijając sobie kości), Arine ostrożnie ruszyła wgłąb jaskini w poszukiwaniu podobnych niespodzianek do tej, która zaskoczyła wybrańca bogów. Owemu faktowi oponowała Panna McTaggart, jednak z racji że fizycznie przewyższała białowłosą jej zadanie pozostało przy wciąganiu reszty zbrojnej kompanii na górę.

Kobieta zwinnie przeskoczyła nad niewielkim uskokiem powstałym po wilczym dole i zatrzymała się dosłownie kilka kroków za nim, natrafiając na ledwo widoczny sznurek rozpięty na wysokości kostek, podążając wzrokiem za mechanizmem odkryła zaś, że linka szła po wysokości ściany do zamocowanego przy suficie kamienia mającego zapewne zniechęcić wszystkich nieproszonych gości do odwiedzania jaskini. Nie zwlekając zabrała się za ostrożne rozcinanie sznurka tak, by ten nie wyrządził już nikomu przykrej niespodzianki.

Arine +15 PD

W międzyczasie na górze znaleźli się już wszyscy, łącznie z osiołkiem co pozwalało kontynuować podróż. Korytarz (po pokonaniu niegroźnych już pułapek) otwierał się na niewielką pieczarę wielkości zbliżonej do pokoju dziennego, gdzie śnieg i lód już nie docierały tak więc zagrożenia poślizgnięcia się eliminowało się samo. Wewnątrz nie było w zasadzie nic oprócz zaschniętych już śladów krwi ciągnących się wzdłuż do kolejnego korytarza idącego głębiej do jaskini. Po chwili poświęconej na zbadanie owych śladów można było dostrzec, że bezsprzecznie należały do dwójki humanoidalnych istot i ciągnęły się mniej więcej od wysokości pułapki ze spadającym kamieniem. Nie zwlekając (i zostawiając osiołka razem z pilnującym go Gallawayem na tyłach) drużyna poszukiwaczy przygód zeszła korytarzem niżej, podążając za śladami krwi z przeczesującymi otoczenie Arine i Audrey. Tym razem to ta druga w porę się zorientowała i złapała za ramię białowłosą, która praktycznie wlazła po łydki w rozwieszoną na szerokości wąskiego przejścia, ledwo widoczną siatkę uzbrojoną w groźne zadziory. Tym razem to szlachcianka rozbroiła mechanizm pozwalając pozostałym na kontynuację wycieczki.

Audrey +15 PD

Korytarz otwierał się na sporych rozmiarów pieczarę, bijące z niej ciepło i trzask ogniska z miejsca zaalarmowało awanturników, którzy dobywszy broni zaczęli powoli schodzić w dół. Niestety skradanie w ich wykonaniu mijało się z celem, chociaż jak się okazało robiące sporo hałasu ognisko pozwoliło im wejść do pomieszczenia praktycznie niezauważonym.


Pomieszczenie wewnątrz było, powiedzmy, przystosowane do mieszkania nie licząc potwornego smrodu dającego się odczuć już w korytarzu. Na samym środku płonęło pokaźnych rozmiarów ognisko zagłuszając kroki tak intruzów, jak i "właściciela" siedliszcza, niedaleko dalej znajdowało się zbudowane z leżących na ziemi desek i skór łóżko, obok niego zaś wegetowała sterta odchodów, szmat i... Prawdopodobnie ludzkich, częściowo obgryzionych z mięsa ciał. Prawdziwie niesmacznym widokiem okazało się dopiero rozebrane do naga męskie ciało nabite na stalowy pręt wiszący nad ogniskiem i robiący prawdopodobnie za ruszt. Co prawda znajdowało się ono dobre kilka metrów (około siedmiu) od wejścia, jednak już z tego punktu można było dostrzec szczegóły pokroju wypłyniętych gałek ocznych, poparzeń i pośmiertnych odbarwień na skórze, całość była tak spuchnięta jakby ktoś wcześniej próbował je wpierw ugotować. Po drugiej stronie paleniska stał najprawdziwszy ogr dopatrując posiłku, ujrzawszy intruzów spojrzał na nich tępo, jakby przetwarzając informację dlaczego ci w ogóle dostali się do jego domu, otworzył usta zastanawiając się nad doborem słów, koniec końców jednak złapał za leżący obok paleniska drąg i ruszył przed siebie, w końcu nie co dzień spotyka się zapasy jedzenia mogące starczyć na najbliższe kilka tygodni.

***


Ogr (32/32 pw): KP 16 (dotyk 8, nieprzygotowany 16), MRO Wytrw +6, Ref +0, Wola +1;
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!

Ostatnio edytowane przez Sierak : 20-06-2013 o 10:56.
Sierak jest offline  
Stary 20-06-2013, 13:43   #39
 
aveArivald's Avatar
 
Reputacja: 1 aveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie coś
Lenfi wspinał się całkiem nieźle a przynajmniej sam tak uważał, chciał jednak zobaczyć jak z tym radzą sobie jego towarzysze. Stanął z tyłu by im nie przeszkadzać i przez chwilę przyglądał się Taarowi z powątpiewaniem ale ten pozytywnie go zaskoczył. Do tej pory Lenfi był jedynie świadkiem umiejętności kapłana w śnieżnej bitwie, toteż gdy młodzieniec wdrapał się już na samą górę brodaty wojownik mruknął z podziwem.
- Nieźle... - rzekł cicho sam do siebie, po czym odwrócił się od reszty i skierował swój wzrok w stronę wąskiego przejścia skąd przyszli.
Strome ściany wąwozu wyglądały groźnie i zdradliwie. Gallway miał rację. Rzeczywiście nie było innych możliwości jak wspiąć się po lawinowej zaspie lub obejść ją naokoło. Lenfiemu zdecydowanie bardziej przypadła do gustu pierwsza z propozycji tym bardziej, że śnieżyca z każdą chwilą przybierała na sile. Nagle coś rypnęło za jego plecami. Brodaty wojownik odruchowo sięgnął dłonią nad ramię, do rękojeści miecza lecz... To był tylko Torbor. Pewnie się poślizgnął i zleciał na dół. Na szczęście nic sobie nie zrobił ale nie wyglądało to zbyt bezpiecznie.

Cóż, rozsądnym się wydawało by to Lenfi wyszedł na zaspę przed krasnoludami, w ten sposób pomoże ich wyciągnąć w górę jednak póki jeszcze dziewczyny znajdowały się na dole musiał zająć się czymś innym. Podszedł do osobliwie wyglądającego osiołka by po raz setny uważnie się mu przyjrzeć. Słyszał, że zwierzęta pierwsze wyczuwają zagrożenie więc często sprawdzał czy ich niestrudzony towarzysz nie denerwuje się aby, ale nic Lenfiemu z tych oględzin nie przychodziło. Zwierzak niemal cały czas zdawał się być spokojny. Albo wojownik nie potrafił nic wyczytać z jego zachowania.

Śnieg padał coraz gęściej a przenikliwy zimny wiatr dął mocniej i mocniej. Powoli zapadał zmrok. Trzeba było się porządnie rozgrzać bo od stania już nogi drętwiały toteż rosły woj w końcu postanowił, że przyszła kolej na niego. Złapał liny pewnym, silnym chwytem i po prostu wdrapał się na samą górę bez większych problemów.


Ciężki kawał stali przyjemnie ciężył w dłoniach wojownika dodając mu odwagi i pewności siebie. Wraz z towarzyszami schodził ostrożnie coraz niżej w głąb lodowej jaskini rozglądając się uważnie na boki. Gdyby nie było z nimi Arine i Audrey młodzieniec zapewne skończyłby swoją przygodę w jednej z przygotowanych przez mieszkańców pieczary pułapek. Był dziewczynom naprawdę wdzięczny, chciał nawet z tej okazji coś powiedzieć ale wtem...

Stanął jak wryty. Serce nieprzyjemnie zbliżyło się do gardła.

Wydawało mu się, że jest przygotowany na wszystko jednak widok zwalistego cielska i makabrycznych scen rozciągających się przed nim zmroził krew w jego żyłach. Nie na darmo jednak był wychowywany i szkolony na wojownika północy. Już nie raz i nie dwa toczył tego typu walki w swojej wyobraźni, jednak tak naprawdę nigdy jeszcze nie starł się z tak olbrzymim przeciwnikiem. Wyuczone ruchy i nawyki wzięły w końcu górę nad blokującym działanie strachem i Lenfi Stalowy Koń ruszył przed siebie z dzikim okrzykiem.

Nie widział już swoich towarzyszy, których zostawił za plecami ale nadzieja kazała mu wierzyć, że ruszyli w ślad za nim. Pole widzenia wypełniał mu szarżujący wprost na niego olbrzym, który również ryknął i to tak, że biegnący Lenfi zachwiał się w pół kroku wykonując niezbyt idealny wymach. Krzyknął raz jeszcze a stal zaświszczała przecinając powietrze dosłownie centymetry od dzierżącej wielki drąg ręki.

Nieudany atak: 10
 
__________________
Wieża Czterech Wichrów - O tym co w puszczy piszczy.

Ostatnio edytowane przez aveArivald : 20-06-2013 o 13:45.
aveArivald jest offline  
Stary 20-06-2013, 16:21   #40
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Dzięki, ci, Tymoro - powiedział odruchowo Taar, widząc u swych stóp klasyczny wilczy dół, ozdobiony powbijanymi, nieprzyjemnie ostrymi palami. Jeśli Taar dobrze widział - 'ozdobionymi' śladami krwi. Ktoś urządził sobie ładną zasadzkę...
Na dodatek, jak poinformowała Arine, nie jedyną.

Osobnikiem, który bawił się w polowanie na nieostrożnych przechodniów, był wielki ogr. O rodzaju zwierzyny dobitnie świadczyły zgromadzone w przestronnej jaskini zapasy.
Taar zgrzytnął zębami, widząc kawałki ludzkich ciał. Trzeba było pozbyć się gospodarza, który na dodatek nie okazywał objawów gościnności.

Lenfi z niepotrzebnym zgoła zapałem rzucił się do ataku. Na szczęście cel był na tyle duży, że wojownik nie przesłonił całkowicie celu...

Taar uniósł kuszę i strzelił. Bełt wbił się w ciało ogra, nie robiąc jednak na potworze zbyt wielkiego wrażenia.

Taar odrzucił kuszę i chwycił topór i tarczę. Było gotowy, by zaatakować ogra białą bronią.

____________________
Celowanie: k20 + 2 - 4 = 18 - 2 = 16
Obrażenia: k8 = 4
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172